Hieny, które zazdroszczą dosłownie wszystkiego

Autor: Emilia, mama Laury Data: czerwiec 4, 2012 Kategoria: Historia Laury | 0 Komentarzy

Od momentu podjęcia decyzji o założeniu własnej firmy, Kuba i ja wymarzyliśmy sobie połączenie naszego biznesu z jakąś działalnością charytatywną. Chcemy to zrobić, ponieważ mamy swego rodzaju dług wdzięczności w stosunku do wszystkich dobrych ludzi, którzy nam do tej pory pomagali. Od momentu narodzin Laury, w naszym życiu pojawiło się mnóstwo fantastycznych osób, którym bardzo wiele zawdzięczamy – bliżsi i dalsi przyjaciele, którzy wspierali mnie i Laurę w najtrudniejszych momentach życia, którzy bez zastanowienia wyciągali pomocną dłoń, aby ratować nas z opresji. Zawsze mogliśmy liczyć na pomoc pełnych empatii przyjaciół, za co do grobowej deski będę im wszystkim bardzo wdzięczna.

Marzymy o tym, aby spłacić ten dług wdzięczności i aby oddać ludziom całe to dobro, które do nas wcześniej dotarło. Zastanawialiśmy się, jak to zrobić i w końcu Kuba wpadł na pomysł, że najprościej będzie po prostu przekazywać część dochodów naszej firmy na cele dobroczynne. Na początku z pewnością będą to znikome kwoty, ponieważ zanim firma zacznie przynosić jakiekolwiek zyski, upłynie sporo wody. Ale wierzę głęboko, że z czasem na tyle staniemy na nogi, aby móc przekazywać na cele dobroczynne bardziej konkretne kwoty. Może my i klienci naszej firmy wspólnymi siłami przyczynimy się do tego, że jakieś chore dzieci będą w przyszłości tak samo szczęśliwe, jak moja mała córeczka? Byli byśmy bardzo zadowoleni, gdyby nasza ciężka praca nad przedsiębiorstwem przyniosła owoce nie tylko w postaci dochodów na utrzymanie rodziny, ale gdyby również można było przez to komuś pomóc.

Planujemy otworzyć firmę na jesień – co z tego wyjdzie, Pan Bóg jeden wie… W każdym razie będziemy z Kubą dwoić się i troić, aby ze wszystkim zdążyć do tego terminu. Przed nami jeszcze mnóstwo pracy i wiele zarwanych wieczorów…

Chcę jeszcze przeprosić swoich stałych Czytelników za to, że na razie nie piszę nic o Laurze – nie martwcie się, u nas wszystko w porządku. Jesteśmy po badaniu holtera i z niecierpliwością czekamy na wynik.

Nie piszę nic więcej o córeczce i naszym prywatnym życiu, ponieważ zwyczajnie w świecie jestem do tego zniechęcona. Powodem są krwiożercze, wygłodniałe internetowe hieny, które ze zniecierpliwieniem czekają na każdy mój post, aby tylko móc się na mnie wyżyć. Właśnie dlatego wczoraj zablokowałam na jakiś czas możliwość dodawania komentarzy. Hieny marzą o tym, aby pokąsać mnie na tyle boleśnie, bym zrezygnowała z pisania bloga. Życzyłyby sobie widzieć mnie pobitą, zrezygnowaną, zdołowaną psychicznie i bardzo by się ucieszyły, gdybym przestała publikować swój pamiętnik.

Przyznam się, że czasem mam właśnie na to ochotę – na zamknięcie bloga i danie sobie spokój z tym pisaniem, aby uwolnić się raz na zawsze od wygłodniałych hien. Właśnie teraz jestem w takim momencie zawieszenia, że nawet nie chce mi się nic pisać o dziecku. Nie chce mi się zamieszczać nowych zdjęć z córką, aby znów ktoś nie pozazdrościł jej zabawek…

Oczywiście za kilka dni mi przejdzie, otrzepię się jak zawsze z kurzu i wrócę do pisania, no i obowiązkowo zamieszczę obszerny wpis o mojej Laurce. Czekam tylko na powrót dobrego nastroju, ponieważ o dziecku chciałabym pisać właśnie będąc w jak najlepszej formie. Wrócę do pisania swoich typowych postów, bo po pierwsze jest to blog dla Laury, po drugie lubię pisać, a po trzecie nie mogę przecież dać satysfakcji internetowym hienom, które robią wszystko, co mogą, abym przestała się w sieci udzielać. Ale ja nie przestanę – przynajmniej na razie nie mam tego w planach. I nadal będę robić swoje, tak jak dotychczas i będę śmiać się w oczy wszystkim zawistnym osobom!

Swoją drogą to jest naprawdę przerażające, jak wiele zawiści i złości potrafią mieć w sobie niektórzy ludzie. Zauważyłam, że czerpią oni radość z obrażania innych i czepiają się dosłownie wszystkiego – choćbym pisała tylko o pogodzie, to i tak mnie za to skrytykują. Niektóre hieny wchodzą na tego bloga po kilka razy dziennie i aż przebierają nóżkami ze zniecierpliwienia, czekając na mój kolejny post. Odświeżają stronę co chwilę i oczekują w napięciu, aby coś znów napisać, aby się znowu na mnie wyżyć, aby mi po raz kolejny dokopać… Są hieny wyjątkowo zatwardziałe – niektóre z nich potrafiły dodawać po kilkanaście obrzydliwych wpisów dziennie, posługując się przy tym kilkoma różnymi nickami. Niektóre trzeba było po prostu zablokować, bo spamowały mnie taką ilością plugawych komentarzy, że nawet nie nadążałam tego czytać.

Skąd w ludziach tyle zazdrości??? Dlaczego tak wiele osób nie potrafi cieszyć się z sukcesu innych, a zamiast tego zależy im tylko na tym, aby inni ludzie mieli jak najgorzej? Jak dla mnie to niepojęte i nie ogarniam tego zupełnie…

Hieny zazdroszczą mi dosłownie wszystkiego (no poza może dwoma rzeczami – choroby córki jakoś mi nie zazdroszczą i kredytu hipotecznego też nie). Począwszy od tego, jak mam ułożone włosy i jaki lakier na paznokciach; poprzez to, że mieszkam w domu, a nie w lepiance; zazdroszczą także tego, że mam na sobie jeansy i koszulkę, a nie worek pokutny Juranda ze Spychowa; że się uśmiecham i jestem szczęśliwa; że mimo rozpadu małżeństwa kocham i jestem kochana; że mam przy sobie wspaniałego mężczyznę, który mnie wspiera; zazdroszczą zaradności życiowej – tego, że mimo niepełnosprawnego dziecka dobrze sobie radzę i żyję normalnym życiem; że pomimo traumatycznych przeżyć osobistych mam siłę i odwagę do stworzenia własnego biznesu; że blog Laury jest widoczny w sieci i w mediach; zazdroszczą również tego, że się ich nie boję i potrafię pisać, co myślę posługując się własną twarzą i nazwiskiem, a nie chowając się jak szczury pod anonimowymi nickami…; zazdroszczą także Laurze, że mimo trudnej choroby wspaniale się rozwija, zazdroszczą jej nawet używanych zabawek, którymi się na co dzień bawi…

Internetowe hieny, które tak ochoczo odwiedzają mojego bloga i blogi innych chorych dzieciaków, nie interesują się losem Laury w ogóle. Zdrowie Laury nic ich nie obchodzi, a wchodzą tu wyłącznie ze względu na mnie. Ich zazdrość jest tak wielka, że szukają wszelkich możliwych metod, aby mi dokopać, pognębić mnie, wyżyć się i dołożyć mi dodatkowych problemów. Niestety, nie jestem w sieci jedyna, która musi się z tym zmagać – inne blogi również są zatrute jadem, im bardziej popularne, tym więcej na nich plugawej agresji. Ludzie niepełnosprawni lub rodzice chorych dzieci, jeśli prowadzą popularnego bloga, to mają takie samo piekiełko, jak ja. Wieczne obelgi, oczernianie, pomówienia, zwykłe chamstwo i brak jakiejkolwiek empatii… Niestety, zaradność życiowa kłuje w oczy – wiele osób nie może znieść, że obok żyją ludzie bardziej zaradni od nich, że mimo większych problemów życiowych, ci ludzie i tak lepiej sobie radzą.

Osobiście brzydzę się takim zachowaniem – zbiera mnie na wymioty jak obserwuję tą całą agresję na moim blogu i blogach innych chorych dzieci. Wczoraj przed snem pomyślałam sobie, że rozwiązaniem wszystkich problemów naszej Ojczyzny byłoby nałożenie podatku od ludzkiej głupoty… Zapewne znaczna część społeczeństwa musiałaby go płacić, a wtedy w mig załatali byśmy dziurę budżetową i od razu znalazłyby się pieniądze na wszelkie społeczne potrzeby. A jeśli opodatkowani ludzie chcieliby zaprotestować przeciwko wysokim podatkom od głupoty, to nie mieliby wyjścia – musieliby w ramach protestu szybko zmądrzeć…

Brzydzę się chamstwem, brzydzę się zawiścią i bezpodstawną agresją. I dziękuję Bogu, że dał mi na tyle świadomy umysł, abym nie musiała być w gronie właśnie takich osób. I chcę podziękować – tym wszystkim ludziom, którzy również posiadają świadomy umysł i tak jak ja brzydzą się chamstwem i pustą zazdrością. Wśród czytelników tego bloga jest na szczęście bardzo wiele takich osób, a ja czuję ich ogromne i nieustanne wsparcie. Dziękuję Wam kochani, że tu jesteście.

A hieny powinny znaleźć sobie inne źródło pożywienia, zamiast blogów niepełnosprawnych dzieciaków. Wszak w naturze hieny żywią się padliną, a nie chorymi dziećmi… I pozwolę sobie jeszcze dać radę wszystkim zawistnym: Zazdrościcie innym??? To zamiast klepać idiotyzmy w klawiaturę, weźcie się po prostu do roboty! Wtedy Wy też będziecie mogli osiągać jakieś własne sukcesy. A ja i tak nadal będę robić swoje – choćbyście nie wiem jak bardzo próbowali mi w tym przeszkadzać.

A pozostałym Czytelnikom mówię wielkie słowo dziękuję i obiecuję, że niedługo wrócę do pisania standardowych postów. I z pewnością będą one poświęcone Laurce :).

KOMENTOWANIE NA BLOGU OD DNIA DZISIEJSZEGO ZOSTAJE WYŁĄCZONE, PONIEWAŻ MAM JUŻ DOŚĆ UŻERANIA SIĘ CIĄGLE Z TYMI SAMYMI LUDŹMI. BYĆ MOŻE ZA JAKIŚ CZAS ZNÓW JE WŁĄCZĘ, ZE WZGLĘDU NA TYCH PRAWDZIWYCH CZYTELNIKÓW, KTÓRZY NAM NIEUSTANNIE KIBICUJĄ. ALE NA RAZIE NIE JESTEM W STANIE POWIEDZIEĆ, KIEDY TO BĘDZIE. POZDRAWIAM!

SAMSUNG