Monotonny, złowieszczy wiatr

Autor: Emilia, mama Laury Data: grudzień 21, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 26

Jest już głęboka noc, Laura od dawna śpi, a Kuba gdzieś tam bawi się na imprezie urodzinowej. Ja natomiast siedzę i słucham ciszy, niczym najlepszej muzyki. Przez okno spoglądam na urocze światełka lampek świątecznych, zawieszonych w moim ogrodzie. I nagle robi się jakoś tak nastrojowo, i niespodziewanie zauważam, że Święta są tuż tuż, a ja w tym ciągłym biegu, w piekielnym wirze pracy nawet nie zdążyłam poczuć ich wyjątkowego klimatu. Zamykam więc oczy i słucham ciszy, która po dłuższym słuchaniu okazuje się wcale nie być aż taka cicha, jak myślałam. W oddali słyszę bowiem płynne, rytmiczne podmuchy wiatru, które w mojej głowie brzmią coraz głośniej i bardziej złowieszczo. I po chwili już wiem, że to wcale nie jest żaden wiatr, że to tylko… podmuchy respiratora. A świąteczny nastrój nagle pryska…

Im bliżej Bożego Narodzenia, tym bardziej dopada mnie zaduma nad naszym życiem. Od dawna wmawiam sobie, że wraz ze wzrostem Laury, poprawia się stan jej zdrowia, a nasze życie staje się coraz łatwiejsze. Ale czy w istocie tak jest, czy może ja tylko sobie to wmawiam?

Nie, wcale nie jest aż tak dobrze i chyba nadszedł czas, aby się przed samą sobą do tego przyznać, przestać się dłużej oszukiwać. Z Laurą jest gorzej, niż myślałam i teraz już wiem, że przed nami jest więcej barier do pokonania, niż można się było spodziewać. Ciężko mi pisać te słowa, ale brutalna prawda jest taka, że ze wszystkich dzieci chorych na klątwę Ondyny, które osobiście znamy, Laura jest chora najbardziej, ma najwięcej dysfunkcji i rozmaitych obciążeń zdrowotnych. A ja czuję za to wszystko potworny żal do losu. Głównie za to, że On nie docenia, jak bardzo się dla Laury staramy. Przecież robimy dla niej wszystko, co w naszej mocy, a mimo to ona jest wciąż tak bardzo chora i tak strasznie cierpi. Jej organizm ciągle nie chce prawidłowo trawić pokarmu, nie daje sobie rady z oddychaniem, wciąż zdarzają się niebezpieczne spadki cukru. A Laura przecież na naszych oczach dorasta, z każdym dniem chce być coraz bardziej samodzielna i niezależna, chociaż ja wiem, że niezależność może się okazać jej największym niespełnionym marzeniem… Zaś niemożność wypuszczenia córki samej w świat naszą największą rodzicielską porażką. Czasami, kiedy patrzę na Laurę, to wydaje mi się, że widzę pięknego rajskiego ptaka, godnego największego zachwytu. Ale ten ptak nie może rozwinąć skrzydeł i wznieść się w przestworza, gdyż jest uwięziony w stalowej klatce swej strasznej choroby…

Piszę o tym teraz, ponieważ chyba dopiero niedawno to wszystko do mnie dotarło. Odkąd bowiem Laura realizuje w domu program przedszkolny, zauważam u niej poważne problemy, które w tym momencie całkowicie uniemożliwiają jej normalną edukację, czy też funkcjonowanie w grupie rówieśniczej. Podczas wszystkich zajęć Laury jestem obecna, siedzę blisko niej lub w pomieszczeniu obok i z niepokojem obserwuję rekcję jej ciała. Zajęcia z paniami przedszkolankami objawiły straszą dla nas prawdę, a mianowicie, że im bardziej Laura rozwija się umysłowo, im większą ilością rzeczy się interesuje, im więcej wykonuje zajęć dydaktycznych, tym częściej ma poważne problemy z oddychaniem. Niemal każde intensywne skupienie się jej mózgu na precyzyjnym wykonaniu jakiejś czynności powoduje natychmiastowe wyłączenie oddechu. Dlatego też Laura przestaje oddychać gdy rysuje, gdy ogląda obrazki lub bajki, kiedy lepi z plasteliny, wycina z papieru, przewleka guziki, a czasami nawet wtedy, gdy układa swoje ulubione klocki. Przestaje też oddychać, gdy je posiłek, gdy podróżuje samochodem i oczywiście również wtedy, gdy zasypia. Jej mózg z jakiegoś powodu nie potrafi połączyć oddychania ze skupieniem uwagi, dlatego gdy córeczka bardzo się na czymś skupia, przestaje pobierać powietrze. A ponieważ ciekawa świata Laura interesuje się coraz większą ilością rzeczy, coraz precyzyjniej wykonuje poszczególne czynności, toteż jej mózg coraz częściej wyłącza oddychanie. Tak więc gdy przychodzą panie przedszkolanki, respirator już czeka w pobliżu i wszyscy, łączne z Laurą, zdajemy sobie sprawę, że za krótką chwilę trzeba będzie go niestety użyć…

Nie da się tego procesu zatrzymać, gdyż intensywny rozwój Laury sprawia, że zaczyna ona skupiać się na coraz większej ilości rzeczy. Zajęcia dydaktyczne z paniami przedszkolankami tylko to bardziej uwidoczniły, ale tak naprawdę problemy z wyłączaniem oddychania podczas skupiania uwagi zauważyliśmy u Laury już dawno. Teraz po prostu jest tego więcej, niż kiedyś, a z czasem prawdopodobnie będzie jeszcze więcej, gdyż córeczka w naturalny sposób zacznie czytać, liczyć i pasjonować się bardziej złożonymi zajęciami.  A ja strasznie się boję, co będzie dalej, bo już teraz Laura spędza większość doby podłączona do respiratora. Tak, to prawda, wcale się nie pomyliłam – obliczyłam dokładnie czas podłączenia córki do aparatury i wyszło jak na dłoni, że przez większą część doby za Laurę musi oddychać maszyna. A ja z kolei muszę być ciągle przy córce, niczym Anioł Stróż z obciążającą świadomością, że nigdy nie wolno mi zawieść. To właśnie ja muszę pilnować każdego oddechu Laury i dziesiątki razy dziennie przypominać jej o zaczerpnięciu powietrza, sprawdzać czy nie poci się jej skóra, kontrolować poziom cukru w jej krwi, pilnować skrupulatnie godzin posiłków i przygotowywać je tak, aby organizm Laury miał szansę je strawić. To ja muszę pielęgnować ranę na ciele dziecka i cierpieć psychicznie patrząc, jak córeczka płacze z bólu. Nikt mi w tym nie pomaga, żaden NFZ, żaden szpital, żaden urzędnik, opiekun czy pomocnik. Tylko Kuba mi pomaga, tylko on jeden jest w stanie mnie wyręczyć, odciążyć, pomóc, a także rozśmieszyć do łez, gdy zaczynam być coraz bardziej smutna… Mamy tylko siebie nawzajem i nikogo więcej. A może raczej powinnam powiedzieć „mamy AŻ siebie nawzajem”, bo przecież gdyby życie ułożyło się inaczej, to mogłabym zostać z tymi wszystkimi problemami kompletnie sama…

Z oddychaniem Laury bywa raz lepiej, raz gorzej. Niekiedy córeczka oddycha świetnie, a innym razem tragicznie. Musi też obowiązkowo pójść na drzemkę między godziną 16 a 17, bo jeśli się w tym czasie nie prześpi, to późnym popołudniem już nie da sobie rady z oddychaniem. Z żywieniem jest tak samo, jak z oddechem – raz bardzo dobrze, a innym razem po prostu fatalnie. Są dni, a nawet tygodnie, podczas których Laura cierpi na biegunki i zwija się z bólu podczas przewijania, a z jej ciała sączy się krew. Ale czasem są takie chwile, w których jej układ pokarmowy zachowuje się jak zdrowy i pozwala cieszyć się Laurze smakiem rozmaitych pysznych potraw. Balansujemy więc między światem cierpienia a światem pełnym radości, dzieląc nasze dni na „zdrowe” i „chore”. Zresztą, całe nasze rodzinne życie jest właśnie tak podzielone – żyjemy według schematu przeczekać koszmar „dni chorych” by doczłapać się na chwilę do „zdrowych”. A za każdym razem, gdy się nam takowe trafią, szalejemy z radości i upajamy się nimi czując przez skórę, że to szczęście może nie potrwać długo…

Ostatnio, po kilku tygodniach cierpienia naszego dziecka, znów nadeszły upragnione „zdrowe dni” i to głównie za sprawą Kuby, który namówił mnie do odstawienia Laurze płynnego Peptamenu, a także ograniczenia jej ilości pozostałych przyjmowanych płynów. Kuba stwierdził, że według niego Laura za dużo pije tej odżywki, która to stymuluje układ pokarmowy do ciągłej pracy i wydzielania soków trawiennych. Kuba gdzieś wyczytał, że jeśli pijemy samą wodę, to organizm traktuje to jako picie, jednak jeśli dodamy do tej wody czegoś, co ma składniki odżywcze, to wówczas organizm traktuje to jako płyny pokarm i uruchamia od razu całą machinę trawienną. Idąc tą logiką, popijanie przez cały dzień odzywki w płynie, którą zalecili nam lekarze, non stop obciąża przewód pokarmowy dziecka stymulując go do nadmiernej pracy. Okaleczone jelita Laury nie radzą sobie z koniecznością ciągłego trawienia, stąd też kwaśne biegunki, krew w pieluszce i nasza nieustanna rozpacz…

Posłuchałam Kuby, odstawiłam Laurze Peptamen w płynie, a zamiast tego przemycam tą odżywkę do jej organizmu w postaci gęstego kleiku, podawanego jednocześnie z innymi posiłkami. Do picia Laura od kilku dni dostaje wyłącznie wodę i to w dodatku w niedużej ilości. Szybko okazało się, że Kuba miał rację, gdyż po wprowadzeniu zmian natychmiast ustabilizowało się trawienie u Laury, a biegunki ustały jak ręką odjął. Cóż, ma facet niezłą intuicję, a Laurka dzięki temu znów ma możliwość przeżywać „zdrowe, szczęśliwe dni” – bez bólu i łez!

Nie wiem, jak długo potrwa dobra passa – już kiedyś napisałam pełen euforii post o tym, że układ pokarmowy córeczki w cudowny sposób się naprawił i że zaczęła ona przyswajać normalne pożywienie. Szczęście trwało kilka tygodni, ale po jakimś czasie nastąpiło gwałtowne pogorszenie i znów cały koszmar zaczął się od nowa. Ale skoro znów jest dobrze, to chwilowo pozwalam Laurze na eksperymenty kulinarne, aby nieco ją uszczęśliwić. Dziś dostała normalny obiad, zamiast wiecznie obecnej niemowlęcej papki, a jutro z pewnością też ugotuję dla niej coś pysznego. Możliwość zjedzenia przez córeczkę normalnego obiadu to tak naprawdę nieziemska frajda dla całej naszej rodziny, co zresztą widać za załączonych niżej zdjęciach. To takie piękne, radosne chwile, w których prawie zapominamy o tej znienawidzonej chorobie…

Lubię te momenty, w których zdarza mi się całkowicie zapomnieć o chorobie Laury. To takie krótkie, acz beztroskie chwile, w których totalnie oczyszczam swój umysł. Tak czasami jest np. podczas zajęć przedszkolnych z Laurą, kiedy to pani przedszkolanka się nią zajmuje, a ja nieopodal rzucam się wir pracy nie myśląc o żadnych problemach. Tylko że zawsze prędzej czy później o chorobie przypomni mi intensywny alarm pulsoksymetru oraz porozumiewawcze spojrzenie przedszkolanki, która daje mi znak, aby podłączyć córkę do respiratora…

Tak jest czasem podczas rehabilitacji, kiedy Laura ćwiczy z terapeutką, a ja beztrosko zajmuję się swoimi sprawami. Przynajmniej do czasu, gdy pani rehabilitantka nie poprosi o przerwanie zajęć i przewinięcie córki, ubrudzonej od pasa w dół z powodu uporczywej biegunki…

Tak było też dzisiejszej nocy, gdy zapominając o całym Bożym świcie zapatrzyłam się na kolorowe świąteczne lampki za moim oknem. Ale tylko do czasu, gdy o chorobie córki przypomniały mi monotonne, złowieszcze podmuchy powietrza z respiratora…

Już prawie świta, a ja jeszcze nie śpię, tylko piszę, bo to taka moja psychoterapia. Ponownie wsłuchuję się w tą samą ciszę i znów słyszę dźwięki wydawane przez aparaturę podtrzymującą życie. Monotonne, jednostajne podmuchy dziwnego, złowieszczego wiatru…

2013-10-01 17.13.13

2013-10-01 17.13.06

PS. Mój ojciec czasami maluje obrazy olejne na płótnie, zawsze potrafił i lubił to robić. Niedawno namalował obraz zatytułowany „Siła Laury”, którego przesłania raczej nie trzeba nikomu tłumaczyć. Ja bardzo dziękuję tacie za włożenie wysiłku w stworzenie tej pracy i pokazanie, jak duża siła drzemie w naszej małej, kochanej dziewczynce…

MieczyslawWilgossz-Sila_Laury-80x60cm-Olej_plotno

„Siła Laury” – obraz olejny, płótno 80 x 60 cm

komentarzy 26

  1. ten wiatr, który słyszysz to życie. Nic złowieszczego. Trzymaj się.

  2. A ja krótko: JEST lepiej!

    Czytam od dawna, pamiętam wpis o „krwi tryskającej z tchawicy”, Broviacu, operacjach, zakażeniach, psychotropach….. Powtórzę: JEST lepiej!
    M.in. z tego względu, że wiecie z czym walczycie.
    Z okazji Świąt życzę Wam wszystkim żeby nic złego Was już nie zaskakiwało, a znane problemy żeby stopniowo malały.

  3. „Jeśli choć jedną jasną i dobrą myśl wniosłeś do czyjegoś umysłu, jedno dobre uczucie zaszczepiłeś w czyjeś serce, jedną godziną szczęścia rozpromieniłeś jakieś smutne, szare życie, spełniłeś swoje zadanie Anioła na ziemi”…

    Łamiąc się Opłatkiem, Chlebem Miłości wspomnę każdego z Was, którego noszę w swoim sercu.
    Zdrowych, Pogodnych , Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia
    Życzy Babcia Gosia z Rodziną.

  4. Emilio, życzę Wam, aby tych „zdrowych dni” było jak najwięcej! Życzę Wam Spokojnych, Radosnych Świąt oraz mnóstwo szczęśliwych chwil i przez te dni świąteczne i w Nowym Roku! Mam nadzieję, że Nowy Rok będzie obfitował w wiele pięknych i szczęśliwych dni.

  5. Pisalas tu kiedys o jakims rozruszniku przeppony. Przyblizylabys jakos ten temat?:)

    • Tak, planujemy wszczepić córce rozrusznik przepony, ale na razie jest to niemożliwe. Po pierwsze dlatego, że kosztuje on grubo ponad pół miliona złotych, a do dnia dzisiejszego udało nam się uzbierać tylko cześć tej ogromnej kwoty. Po drugie uważam, że Laura nie jest teraz gotowa na tak poważną operację. Za dużo problemów zdrowotnych ma obecnie córka, abyśmy mogli teraz ryzykować kolejną operację i to w dodatku za granicą. Czekamy, aż kondycja Laury się ustabilizuje, głównie chodzi nam o sprawy żywieniowe związane z chorobą Hirschprunga. Dlatego na tą chwilę jeszcze nie planujemy wszczepienia rozrusznika i skupiamy się na tym, aby powoli zbierać pieniądze na ten największy w naszym życiu wydatek.

      • Emilko a rozważaliście z Kubą zbiórkę na SIEPOMAGA ?

        • Tak, ale zrobimy to dopiero wtedy, jak już zdecydujemy się na operację i wstępnie ustalimy jej termin.

  6. :*:*:*:*:*:*:* Dla Waszej trójki. Jesteście mega i to ma ogromne znaczenie, jak bardzo się staracie, ile razem pokonaliście trudności… Droga Laury nie jest łatwa, ale przez to piękna. Dzięki temu wszystkiemu bardziej możecie docenić wartość życia niż rodziny ze zdrowymi dziećmi. Życzę Wam cudownych świąt, dużo miłości i radości. I niech Wam Pan Bóg błogosławi i prowadzi przez te wszystkie życiowe zakręty. Pozdrawiam ciepło!

    • hmm nie wiem co jest pięknego w cierpieniu dziecka, życie można tak samo doceniac nie będąc chorym ani nie mając chorego członka rodziny a po prostu być mądrym rozważnym człowiekiem. Sorry ale dla mnie nie ma nic pięknego w bólu, cierpieniu

  7. Pewien amerykański pisarz(Oliver Wendell Holmes) napisał; „Młodość blednie, miłość więdnie, przyjażń obumiera. Wiecznie żyje tylko matczyna nadzieja.”
    Ps. Dla mnie, ty Emilio i Kuba jesteście bohaterami.

  8. Wiem,że się nie poddacie,że będzie codziennie walczyć o jak najlepsze zdrowie dla Laurki.
    Przesyłam Wam wyrazy uznania i szacunku.
    Dobrych Świąt dla całej Waszej Trójeczki i Waszych bliskich:-)

  9. Wiesz Emilko,z tym oddychaniem,myślę że da się nad tym zapanować. Tak dla otuchy to piszę choć wiem że stresujesz się.
    Ale popatrz sama na siebie,nie masz czegoś takiego,że gdy coś Cię bardzo zainteresuje,jesteś czymś bardzo ale to bardzo zaabsorbowana,nie masz takich momentów,że „zapominasz” oddychać? A potem nagle organizm się dopomina o świeże powietrze i robisz baaaaaaardzo głęboki wdech? Ja tak mam i to nie raz dziennie. Może Laura ma podobnie? Może zamiast respiratora,można podejść klepnąć lekko w plecki by przypomnieć o powinności…by złapała oddech..Bo przecież dążycie do tego by oddychała sama w dzień,a jest coraz starsza,coraz bardziej samodzielna i coraz bardziej mądra.W końcu wyfrunie z Waszego gniazdka i to szybciej niż się spodziewacie. Macie jakieś ćwiczenia związane z oddychaniem?
    Ja wiem że to choroba,ale Laura by być bezpieczna,to musi nauczyć się samodzielnie oddychać świadomie w dzień choćby,tak samo świadomie jak je posiłki,śpiewa tańczy bawi się.Tak myślę..

  10. Ja również zgadzam się z moimi przedmówczyniami odnośnie nauki prze Laurkę skupienia uwagi na kilku czynnościach, w jej przypadku skoordynowania procesu oddychania np. z rysowaniem. Zajęcia z przedszkolankami to na pewno zajęcia bardziej intensywne od tych, które podejmowałyście do tej pory. Myślę, że Laurka musi zwyczajnie przywyknąć do nowej sytuacji – do bardziej intensywnej pracy.

    Może warto byłoby dokładnie co do minuty zapisywać po ilu minutach od rozpoczęcia zajęć trzeba podłączyć respirator? Myślę i mam wielką nadzieję, że ten czas będzie się stopniowo wydłuzał 🙂

    A co do odkrycia Kuby to rzeczywiście tak jest, dlatego dietetycy polecają, żeby będąc na diecie należy czymkolwiek doprawić zwykłą wodę, która „przelatuje” przez organizm, choćby cytryną czy plasterkiem pomarańczy. Wtedy organizm „widzi” pokarm, z którym musi się rozprawić 🙂

  11. Troszkę przygnębiający jest ten wpis ale czasami dobrze wszystko z siebie wyrzucić i ułozyć swoje myśli.
    Ja nawet nie potrafię wyobrazić sobie co przechodzicie.
    Kiedyś zamieściłaś wpis o dostrzeganiu pozytywnych stron życia.
    Nie pamiętam już jakie były tam dokłądnie sformułowania ale Emili zauważ że :
    1) Laura miała leżeć , milczeć i być warzywkiem a ona mówi, spiewa, chodzi i inetlektualnie przegoniła rówieśników.
    2) Laura miała stomię i kroplówki, mogła umrzeć podczas licznych operacji a teraz nie ma stomii, nie ma kroplówek i ma dobre dni gdy może jeść pyszności i cieszyć się tym. A może powolutku będzie tych dni coraz więcej.
    3) Może gdyby Laura była zdrowa byłabyś nadal ze swoim byłym mężem ale wtedy żyłabyś z człowiekiem na którego nie można liczyć a tak? Masz Kubę który kocha Was ponad zycie bo w to nie wątpię, który jest dla Was ostoją i opiekunem, na którym można polegać i który wychowa Laurę na człowieka pełnego wartości bo sam taki jest.
    Mogłabym wyliczać i wyliczać ale najważniejsze wymieniłam.
    A Kuba jest MEGA!! Emilio czy Ty zdajesz sobie sprawę że zaprzątacie jego umysł chyba całodobowo? Bo ile on musiał myśleć o tej swojej córeczce żeby doczytać się takich rzeczy o tych odżywkach i piciu , ile musiał kominować . Brawo!!

    • Tak, mam przy sobie wspaniałego, mądrego i zdolnego do poświęceń mężczyznę. To wielki dar od losu, że właśnie na niego trafiłam. Myślę, że sama nie dałabym z tym wszystkim rady. We dwoje jest przecież łatwiej, znacznie łatwiej. A świadomość, że Kuba jest z nami z wyboru, nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce – dla mnie ta świadomość jest jedną z najpiękniejszych rzeczy.

    • Ten wpis o dostrzeganiu pozytywnych stron życia dotyczył opisu książeczki „Jakie to szczęście, jaki to pech” 🙂 Zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnej atmosferze życzę Waszej Trójeczce oraz wszystkim Czytelnikom tego bloga!

  12. Pani Emilio,
    mogę się mylić ale sądzę że jest jednak nadzieja że Laura bedzie mogła kiedys łączyć kilka czynności z jednoczesnym oddychaniem. Trzeba na te sprawe spojrzeć inaczej – dla zdrowych ludzi oddychanie jest czynnością nieswiadomą, instynktowną. Dla Laury, na razie wpół świadomą wpół nie.
    Dla każdego dorosłego człowieka łączenie różnych czynności w rodzaju „czytam książkę i piszę smsy” „kroję chleb i czytam książkę” wymagałoby wielu godzin cwiczen. Umysł każdego człowieka nie potrafi skupiać się na więcej niz jednej czynnosci naraz, nawet jesli pozornie nam sie wydaje że to potrafimy (niedawno ogladalam godzinny film poswiecony własnie koncentracji uwagi).
    Małe, zdrowe dzieci gdy sa w fazie np uczenia się wołania na nocnik, gdy są zajęte emocjonującą zabawa to często popuszczają w majtki, prawda? Gdy oglądają bajkę zapomniają o bożym świecie. Gdy grają piłkę i poleci im na jezdnię lecą na złamanie karku za piłką, nie pamietajac w ogóle o tym że wbiegają pod samochód. A jednak żaden dorosły człowiek nie ma juz problemu z tymi sprawami, prawda? Z „zapominania o świecie” wyrastamy.
    Laura ma dopiero 3 lata. Dla dzieci, zdrowych dzieci, typowe jest zatapianie sie w jedną czynność. Tylko że inne dzieci zapomną że chce im sie siusiu a Laura zapomni oddychać. Nie znaczy jednak to że Laura ZAWSZE będzie zapominać o oddychaniu gdy bedzie rysowała/czytała/ogladała bajkę. Ona ma reakcję typową dziecięcą i nienormalne jest tylko to że u niej akurat mózg zapomnia oddychać, a u innych dzieci padnie na cos innego.
    Jasne że mogę się mylić. Według mnie jednak jest spora nadzieja że Laura 6-latka będzie mogła spokojnie bawic sie lub czytac/pisać, nie musząc byc podlączona do respiratora. Do skonczenia 6 urodzin według mnie problem bedzie na pewno ale coraz mniejszy. Niech Pani będzie dobrej mysli, niech zostawi sobie sporo nadziei.
    Kasia (przedszkolanka)

    • Uważam, że Kasia może miec dużo racji. Małe dziecko dopiero uczy się skupiać uwagę na wiecej niż jednej rzeczy. Gdy jest zaabsorbowane jedną czynnością – zapomina o drugiej. Nastolatek potrafi odrabiać lekcje, oglądać telewizję i rozmawiać jednocześnie 🙂
      Oglądałam pewien program – o chłopcu, któremu trzeba było wyciąć móżdżek (chyba nowotwór). Jak wiemy, móżdżek odpowiada m.in. za koordynację ruchową. Bez niego chłopiec musiał nauczyć się chociażby chodzić i wykonywać inną czynność jednocześnie, bo wcześniej gdy idąc skupił się na czymś innym – po prostu się przewracał.
      Emilio, wiem, że chwile zwątpienia, załamania i ogólnego braku sił na dalszą walkę przychodzą, to nieuniknione. Ty i tak jesteś silniejsza niż większość ludzi. Ale pamiętaj, ile serc Ty, Laura i Kuba macie za sobą, ile modlitwy, ile wiary w Was. Ja w Was wierzę całą sobą. Dacie radę temu cholerstwu, które tak zatruwa Wam życie.

  13. Piękne i szczere słowa pokazujące, że najdzielniejsi rycerze mają pod swoją zbroją najwrażliwsze serca.

  14. Oczywiście Emilio, że jeszcze tak wiele kłód macie pod nogami i cięzko czasem przez to rozkoszować się biegiem. Ale przecież można też iść. Ostrożnie, uważnie ale do przodu. Spójrz w te święta przez ramię i zobacz jaki dystans mimo wszystko już przeszłyście.
    Nie ma kroplówek, nie ma stomii, Laura nie jest „warzywem” (choć patrząc na fotki człowiek ma ochotę ją schrupać taka jest śliczna), mówi ba! nawet śpiewa, świetnie rozwija się intelektualnie.
    Będzie coraz lepiej. Wiem, że to wiesz, i wierzysz w to, po prostu smutne refleksje też są potrzebne.

    Wesołych i pełnych miłości.
    I cudownych prezentów dla Laury 🙂

    • Dziękuję Kochana… 🙂

  15. Piękny obraz ! Tata ma talent !!

  16. Emilio, jesli mozna tak powiedziec, przytulam.
    Czytajac opis sytuacji z Peptamenem przyszlo mi do glowy, ze moze…powinnas, powinnscie czesciej sluchac swojej intuicji niz zalecen lekarzy. Tak to juz jest, ze lekarze sa pierwszorzedni w sytuacjach naglych, zagrazajacych zyciu; natomiast w przypadku chorob/dolegliwosci chronicznych totalnie zawodza.

  17. Czytam ten blog od dawna i tak sobie myślę… Pewnie nie jest to nic odkrywczego, ale to nie przypadek ze Laura, tak bardzo chora Laura trafiła na taka mamę, jak Ty Emilko. Ja to widzę jak misję, w której pokazujesz samo sedno człowieczeństwa tylu ludziom (blog ma przecież taki zasięg!) Świadczysz co to znaczy być prawdziwym człowiekiem w tym materialistycznym, egoistycznym świecie, który każe pozbyć się „problemu”, bo po co się męczyć…A przecież człowiekiem stajemy się nie w lenistwie, nieróbstwie i wygodnictwie, tylko w pocie, trudzie i cierpieniu. Tylko wtedy człowiek się naprawdę rozwija jeśli walczy.
    I ja też Ci dziękuję za Twój wspaniały przykład 🙂 uświadomiłam sobie, że piękne życie to nie życie bez problemów, tylko takie w którym staje się z problemami oko w oko, nie uciekając od nich.

  18. Smutne, że człowiek jest taki bezsilny wobec choroby. Stara się, staje na głowie i przenosi góry, ale i tak są rzeczy, na które choć bardzo byśmy chcieli nie mamy wpływu. Bardzo Pani współczuję, to takie smutne, że Laurka musi tak cierpieć. To takie trudne patrzeć na to z zewnątrz, za pośrednictwem bloga, na dziewczynkę, która przecież nie jest bliska sercu (choć w pewnym sensie przecież jest), nie jest rodziną, znajomą, a co dopiero Pani, jej mamie. Nie chcę dziś pisać, że jest Pani dzielna, że radzi sobie Pani jak niewiele osób w tej sytuacji, że Laura osiągnęła tak wiele pomimo choroby i że znajdą lekarstwo na klątwę (choć wierzę w każde z tych słów i wiem, ze tak jest). Dziś chcę napisać, że jestem zła, smutna, że jest mi niewymownie przykro z powodu chorób jakie dotknęły Laurkę, i po ludzku bardzo, bardzo współczuję. Proszę mi wierzyć, że Pani smutki, zwątpienia są także w jakimś stopniu podzielane przez czytelników bloga. Nie jest więc Pani sama także w tym małym stopniu, w jakim ciepło myślimy o Was, przeżywamy każde niepowodzenie w codziennej, trudnej, żmudnej i nieprzewidywalnej walce z chorobą, a cieszymy się z każdego najmniejszego sukcesu. Ja wiem, że to malutko, ale z drugiej strony to spora armia ludzi którzy z Panią współodczuwają. I z których jednej z nich jest dziś bardzo przykro, że tak, a nie inaczej się sprawy mają i której cisną się ze złości na parszywą chorobę słowa, których woli nie przytaczać. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej zdrowych dni.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/