Dusza czy ciało? Sama nie wiem, co bardziej boli

Autor: Emilia, mama Laury Data: lipiec 16, 2014 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 46

Ludzka dusza, świadomość, czy jak ktoś woli umysł, jest niczym cząstka boskości uwięziona w pełnym ułomności ciele. Z jednej strony swoją inteligencją dominujemy nad światem, ale z drugiej strony niewiele różnimy się od zwierząt, których życie determinowane jest przecież przez czysto fizyczne procesy oraz popędy. Abyśmy mogli przetrwać, musimy wszyscy oddychać, jeść, wydalać i prawie wszyscy uprawiać seks. Chociaż w tym ostatnim przypadku zazwyczaj nie ma przymusu, a wyłącznie dobre chęci. 🙂

Ludzki umysł ma niezwykłą moc sprawczą, na co już wielokrotnie przedstawiono dowody. Jak się człowiek uprze, to jest w stanie wmówić sobie prawie wszystko, a niekiedy siłą własnej woli potrafi nawet wyleczyć się z teoretycznie nieuleczalnych chorób. Ale również nasze ciało posiada całkiem niezłe możliwości wpływu, przez co już niejeden raz cielesność zdołała sponiewierać człowieczy umysł… Bo gdy nasze ciało boli, niemal zawsze jesteśmy bliscy wariacji…

Możesz być matematycznym geniuszem, mistrzem brydża, hipermądrym filozofem czy nieustannie medytującym buddyjskim mnichem. Możesz być obłędnie piękną modelką, eteryczną aktorką czy nawet pierwszą kobietą na Marsie. Ale gdy nagle złapie cię zwykła biegunka, a twoje jelita zacznie rozpierać mordercze ciśnienie, to będziesz myśleć wyłącznie o tym, aby jak najszybciej dobiec do toalety. A gdy dopadnie cię jakaś ciężka choroba, to zwijając się z bólu będziesz modlić się tylko o to, aby jak najszybciej wyzdrowieć. Na nic się wtedy zda twój ponadprzeciętny umysł, wznosząca się na wyżyny dusza, wszelkie twe sukcesy czy zdobycze. Jeśli twoje ciało z jakiegoś powodu odmówi posłuszeństwa, wówczas tylko ta jedna rzecz tak naprawdę będzie się dla ciebie liczyć.

Długoodcinkowa choroba Hirschsprunga, z którą od urodzenia zmaga się Laura, dała mi tego wszystkiego świadomość i nauczyła mnie przy tym ogromnego szacunku do ludzkiego ciała. Dzięki niej zrozumiałam, że nawet jedna biologiczna ułomność jest w stanie zmienić całe życie człowieka w prawdziwy koszmar.

Ciężka postać choroby Hirschsprunga to taka dysfunkcja, kiedy to ból, łzy i bezsilność są codziennością, a sprawy fizyczne zdecydowanie dominują nad wszystkimi innymi. Przez lata przyglądania się chorej córce zrozumiałam, czym tak naprawdę jest fizyczne cierpienie i jak wiele ono w życiu zmienia. Amputacja jelita grubego, skomplikowane operacje, zdewastowany przewód pokarmowy, krew sącząca się z odbytu, przeraźliwe odparzenia skóry i histeryczny płacz córki zahartowały moją psychikę do granic możliwości. Życie całej rodziny przez długi czas opierało się głównie na zmienianiu pieluch, pielęgnowaniu ran, poszukiwaniu skutecznych leków, pilnowaniu drakońskiej diety i uśmierzaniu bólu, a w przerwach również na podłączaniu do respiratora. To było istne piekło, którego nie życzę najgorszemu wrogowi.

Po amputacji jelita, a następnie wykonanej przez chirurgów rekonstrukcji przewodu pokarmowego, organizm Laury był w strasznym stanie. Jeśli założymy, że ciało ludzkie jest tymczasowym domem dla duszy, to muszę przyznać, że dusza Laury mieszkała wówczas w prawdziwej ruinie. Niektórzy lekarze ostrzegali mnie, że wycięcie jelita, brak kiszki oraz zniekształcony bliznami pooperacyjnymi zwieracz to rzeczy, która na zawsze mogą uniemożliwić Laurze normalne życie, także pod względem psychicznym i społecznym. Poinformowano mnie, że co najmniej do 6-7 roku życia Laura nie będzie potrafiła kontrolować potrzeb fizjologicznych, a może nawet nie będzie umiała nad nimi panować do końca swoich dni. Że być może już zawsze będzie zmuszona nosić pieluchy i przebywać na restrykcyjnej diecie.

Nigdy nie pogodziłam się z tymi prognozami wierząc, że mimo wszystko umysł ludzki ma większą moc sprawczą, niż ciało. Niezmiennie wychodziłam z założenia, że odpowiednim nastawieniem, treningiem i motywacją człowiek jest w stanie pokonać rozmaite fizyczne słabości. Na szczęście ludźmi wielkiej wiary są także Kuba i Laura, więc w tej kwestii nieustannie nawzajem się nakręcaliśmy. No i w końcu stało się…

Panie i Panowie, czas na puentę, a właściwie na ogłoszenie kolejnego cudu… Oświadczam wszem i wobec, że Laura znów zaprzeczyła medycznym teoriom i zagrała na nosie ciężkiej chorobie. Otóż miesiąc temu zaczęła realnie wyczuwać oraz kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne i z każdym dniem idzie jej coraz lepiej! Regularne sygnalizowanie potrzeb oraz korzystanie z toalety od kilkunastu dni jest u córki codziennością! I chociaż przed nią jeszcze długa droga do całkowitego opanowania tematu, to mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że widmo wiecznych pieluch z pewnością jej nie grozi. Mój niepoprawny optymizm nawet każe mi wierzyć, że pozbędziemy się ich całkowicie, zanim Laura pójdzie do szkoły.

Dla większości ludzi korzystanie z toalety to mało wdzięczny temat do rozmów, a tym bardziej do pisania postów na blogu. Ale nie w naszym domu – u nas jest to aktualnie temat numer jeden, ponieważ z naszego punktu widzenia jest to ogromny sukces całej rodziny. Nasz rodzicielski, gdyż nie straciliśmy wiary i cierpliwości w ciągłym motywowaniu córki, oraz oczywiście sukces Laury, która nie bacząc na fizyczne ograniczenia, zechciała w końcu posłuchać nieustannego trucia rodziców.

Teraz, gdy Laura zaczyna już rozumieć i kontrolować własne ciało, życie z każdym dniem staje się dla nas łatwiejsze. Możemy już znacznie więcej – na przykład na wakacje możemy pojechać, takie prawdziwe, dwutygodniowe, z dala od domu. Pakujemy więc walizki, zabieramy rowery, napełniamy bak w samochodzie i w sobotę jedziemy na nasz pierwszy prawdziwy urlop. Z respiratorem, z ekstremalnie dużą torbą medyczną oraz kartonem jednorazowych nocników w bagażniku. 🙂

Ech, tak sobie teraz czytam to wszystko, co dzisiaj napisałam… Zaczęłam od tematu ludzkiej duszy, a skończyłam na nocnikach. Ja to mam literacki rozmach, no nie? 🙂

PS.

Bardzo dziękuję wszystkim tym osobom, które pod postami na blogu używają przycisku „Poleć”. Pod postem urodzinowym Laury jest ponad 220 poleceń, a pod postem o 1% podatku było ich aż 500. Każdorazowe polecenie/zalajkowanie mojego wpisu bezpośrednio przyczynia się do rozpowszechnienia tego bloga na Facebooku, a tym samym do zdobycia nowych Czytelników. A im więcej Czytelników, tym większa szansa na pozyskiwanie co roku dla Laury 1% podatku oraz na złapanie kontaktu do innych pacjentów cierpiących na te same choroby. Dziękuję!

32

33

komentarzy 46

  1. Czasem myślę, że lekarze nie powinni roztaczać takich czarnych proroctw. To bardzo demotywuje rodziców. Jestem mamą wcześniaka, spędziłam z córką 3 miesiące na oddziale neonatologii, widziałam wiele wcześniaczków, którym lekarze nie dawali szans na przeżycie, a one nie dość, że przeżywały, to jeszcze robiły ogromne postępy w rozwoju (z niejedną mamą takiego fajtera mam kontakt do tej pory). Wiem, że poza oddaniem lekarzy i położnych do ich życia i zdrowia przyczynili się też rodzice swoją wiarą i nadzieją.
    Pamiętam chłopca, który urodził się w fatalnym stanie, praktycznie urodził się martwy. Był długo reanimowany, lekarze nie dawali mamie nadziei, mówili, że dziecko, jeśli przeżyje, będzie rośliną. Chłopiec zaczął oddychać po 3 dniach, po tygodniu ruszał rączkami. Mama tuliła go praktycznie cały czas, ściągała mleko w pokoju laktacyjnym, choć lekarze mówili, że dłuuuugo, nie będzie w stanie ssać. Tymczasem zaczął to robić!
    Miło jest przeczytać, że Laura jest kolejnych maluchem, który zaprzeczył medycznym faktom 🙂

  2. Kupa – niewdzięczny temat do rozmów. Ale czasem trzeba i o kupie napisać.
    Niektórych z nas czytających Pani słowa powrót do pieluch czeka, niestety. Nikomu tego nie życzę. Ale sama przeszłam pieluchowanie 91 letniej babci. Szczęście w nieszczęściu, że był to krótki okres – ok. 3-4 miesiące.
    Mam nadzieję, że Laura nie będzie musiała korzystać z pieluch, a ataki biegunek (miewa je każdy z nas) będą bardzo rzadkie.

  3. Brawo Emilio. Jesteś wspaniałą mamą. Odpocznijcie solidnie.

  4. Gwoli ścisłości. Ludzie są jednym z gatunków zwierząt. Zwie się on homo sapiens.
    Zatem twierdzenie czy nam blisko czy daleko do „zwierząt” nijak się ma do faktów.
    Umysł, czy jak kto woli cząstkę boskości, świadomość mają też inne zwierzęta. Człowiek sobie wymyślił, że on „ma to coś”, że dominuje. Równie dobrze inne zwierzęta mogą tak myśleć.
    Śmiem twierdzić, że taki lew to ma nawet podstawy do myślenia, że dominuje 🙂

    Tyle z filozoficznych rozważań.

    Gratuluję Laurze i jej Rodzinie siły w walce o lepsze jutro i mocno trzymam kciuki!
    Udanego urlopu! 🙂

  5. A ja mam pytanie.
    Cóż to za nocnik? duży wygodny

  6. Droga Emilio… temat kupki, choc wielu rodzicow zaprzeczy, jest tematem baaaardzo waznym. Ja borykalam sie z problemem nawykowych zaparc u Mojej Nataszy od jej 2,5 latek do 3. Wiem co to spazmy, placz, krzyki przerazenia i paniczny strach przed wydalaniem. Teraz kazda kupa jest dla mnie cudenkiem… juz bez problemow… pomogly postacie robione z dloni (niby kukielki), ktore maja rogi,uszka , ktore mozna chwycic ,scisnac i sie wspomoc. Gratuluje Laurze ogromnego sukcesu! Szefowa dalas rade!

  7. No naprawdę wierzę w to że pewnego dnia napiszesz ( przepraszam, że na Ty ale obie młode jesteśmy 😉 ) że Laurka zasnęła bez respiratora!!!
    Ja NAPRAWDĘ w to wierzę!!!!!!!!!
    W Waszym blogu jestem zakochana od dawna, ale jak tak teraz z boku patrzę, i jakby ktoś dziś przeczytał całą historię , to aż trudno uwierzyć, że Wasze życie jest autentyczne, wszystko tak się dobrze kończy , każdy wpis coraz bardziej pozytywny i oby tak dalej!! 🙂

    jezuuu ale się ciesze noooo 🙂

  8. Ależ wspaniałe wiadomości! Jesteście wielcy, wszyscy troje 🙂
    A pozytywne myślenie naprawdę czyni cuda.
    Życzę pięknych, udanych wakacji!

  9. Każdy taki wpis powinna Pani rozesłać do tych wszystkich, przepraszam za mocne słowo, kretynów, którzy tuż po urodzeniu Laury twierdzili, że nie ma sensu jej ratować, bo i tak przez całe życie będzie warzywem. Chociaż, chyba jednak szkoda czasu na godnych politowania hejterów…Bardzo się cieszę z sukcesów Laurki – jestem przekonana, że zawdzięcza je w równym stopniu ogromnej woli życia, jak i Państwa determinacji. Gratuluję i pozdrawiam
    P.S Laura na prezydenta:-)!

    • Dziękuję! Może uda mi się wrzucić jakiś wpis na bloga podczas pobytu na wakacjach. Ale nie obiecuję, bo priorytetem będzie wypoczynek 🙂

      • A ja nie chcę żadnego wpisu! Wyłączcie telefony i komputery, odpoczywajcie i cieszcie się sobą. A wpis bardzo chętnie przeczytam po urlopie 😀

  10. 🙂 Ale fajnie!!! Ale przecież to było do przewidzenia ;)! Kolejny cud u cudownej Laurki!!! Czekamy na więcej!!! A tymczasem życzę udanego urlopu!!!

  11. a mnie to wogóle nie zaskoczyło. Wasz dream team od początku stosuje 3 elementy: wiedza, determinacja i wiara i, jak widać, po raz kolejny osiąga sukces. Cholernie zasłużony. Gratuluję Laurze, Emilii i Kubie

  12. SUPER! Laurka ciągle zaskakuje. 🙂 Gratulacje!

  13. z pewnością miejsce urlopu już zarezerwowane, ale ja polecam Sarbinowo!jest tam nowa promenada i molo 😉 no i to małe miasteczko wspaniałe dla rodzin z małymi dziećmi;) pozdrawiam

    • Jedziemy w góry 🙂

      • O to Laurka będzie przy okazji zwiększała wydolność płuc 🙂 Taki wypoczynek połączony z rehabilitacją 🙂

        • Dokładnie tak 🙂

          • Bawcie się dobrze! 🙂

      • No tak. Mieszkając na północy jeździ się na wakacje w góry. My mieszkamy blisko gór, więc jeździmy nad morze 🙂 Udanego wypoczynku i słońca!

        • a my, którzy mieszkamy mniej więcej w połowie drogi od gór i morza zawsze mamy dylemat 🙂

  14. ha ha wiedziałam, że się uda !!!!!!!!!!!!!!!! :):):):)
    GRATULACJE DLA CAŁEJ TRÓJKI !!!!!!!!!!!!!!

  15. cudowna wiadomość-pozdrawiam,życzę udanych wakacji

  16. Wspaniałe wieści… bardzo się cieszę. Życzę przyjemnego, zasłużonego odpoczynku 🙂 pozdrawiam serdecznie

  17. CUDOWNIE!!!! Laurko serdeczne gratulacje! Pięknie rozpoczęłam dzień tą pozytywną wiadomością. Emilko, ogromnie się cieszę!

  18. Emilko, wielki szacun dla Ciebie… byłam i jestem pod wrqażeniem Twojej siły, bo pokazałaś całemu światu, że Miłość matki zdziałać może cuda! dziękuje, że piszesz, bo jesteś jak światełko w tunelu dla rodzica, któremu chwilami wydaje się, że nie podoła (cokolwiek by to było).
    Zrobie wszystko, żeby zachęcić moich znajomych do oddania własnie Laurze 1% 🙂
    Niech Wam się nadal takie cuda sypią! Usciski dla Was wszystkich 🙂
    I buziaku dla ślicznej i dzielnej Małej Dziewczynki 🙂

  19. „Dusza czy ciało. Sama nie wiem, co bardziej boli” – niestety, z uwagi na naszą – ludzi – dualistyczną, a co za tym niestety idzie – ułomną naturę, raz górę bierze psyche, raz soma. Są takie rodzaje bólu fizycznego, że człowiek zostaje wręcz obdarty z godności, z człowieczeństwa. Gdy Ksiądz profesor Józef Tischner nie mógł już mówić z powodu raka krtani, wtedy gestem przywołał jedną z odwiedzających Go osób i wręczył jej karteczkę: „Nie uszlachetnia”. „Nie ono dźwiga. Cierpienie zawsze niszczy – pisał schorowany ks. Józef Tischner. Cierpiące ciało spycha umysł i duszę w otchłań… Sam nie jeden raz przekonałem się o prawdziwości tego prostego, acz celnego powiedzenia – gdy człowiek jest poważnie chory, jest jedną wielką fizjologią (moja wizyta w nowym miejscu zawsze zaczyna się od sprawdzenia dostępu do toalety – pęcherz neurogenny nie podarowałby takiego niedopatrzenia 😉 Innymi słowy: w zdrowym ciele zdrowy duch! Z kolei gdy cierpi dusza, to zawsze odbija się to na ciele, na fizis. Nie na darmo mówi się: osiwiał w jedną noc, przybyło mu 20 lat. Pojawia się depresja, myśli suicydalne… Ale summa summarum najprawdziwszą prawdą jest to, że łatwiej złamać ciało niż ducha i Laurka jest tego najżywszą, chodzącą egzemplifikacją! I oby tak dalej! P. S. Pani Emilio – poruszyła Pani bardzo ważny temat, chciałbym jeszcze coś napisać, ale niestety nie mam daru tak przystępnego ubierania w słowa mądrych przemyśleń, jaki prezentuje Pani na blogu, niemniej jednak dziękuję za ten bardzo ważny i dający do myślenia wpis!

    Z wyrazami najwyższego szacunku najserdeczniej pozdrawiam!

    • Jestem odmiennego zdania. Uważam, że ma Pan całkiem spory talent do pisania i bogaty zasób słów, dlatego proszę się nie krępować. Jestem pewna, że zarówno ja, jak i moi czytelnicy moglibyśmy wyciągnąć z Pana opinii sporo interesujących wniosków :). Dlatego zachęcam do zamieszczania komentarzy i serdecznie pozdrawiam!

      • Dziękuję za miłe słowa, niemniej jednak jest Pani dla mnie niedościgłym wzorem, jeśli chodzi o pisanie o poważnych sprawach w przystępny sposób. Natomiast odnośnie zdobytej ostatnio przez Laurkę nowej umiejętności, to wspaniała wiadomość, o doniosłych i bardzo pozytywnych skutkach dla zdrowia i życia zarówno Laury, jak i całej Waszej Rodziny (vide: planowany, pierwszy od kilku lat urlop). A nie trzeba wiele pisać, jakie pozytywne skutki dla higieny psychicznej człowieka przynosi takie oderwanie się od codzienności… Wiem jak bardzo cieszą tego typu zwycięstwa nad chorobą i jej skutkami… I myślę, że w przyszłości w podobny sposób Laurka upora się z klątwą Ondyny, wprawiając w osłupienie rzesze lekarzy, czego i Jej i Państwu z całego serca życzę!

        Pozdrawiam!

        • Tak, to nasz pierwszy wspólny urlop. A mój od przeszło 4 lat pierwszy prawdziwy odpoczynek. Cieszę się ogromnie i jestem pewna, że po powrocie będę miała o czym pisać 🙂

  20. Wspaniała wiadomość! Wasze pełne niesamowitego poświęcenia i uporu rodzicielstwo dało kolejny świetny efekt! Brawo Laura, chciałabym być choć w połowie tak dzielna i odporna na ból jak Ty!!!! Udanych wakacji! 😀

  21. Bardzo ,bardzo się cieszę z tak dużych postępow! ma Pani cudowną córeczkę, a Laura ma najcudowniejszą mame na świecie!
    stała czytelniczka

  22. Kocham Was! 🙂
    Udanych wakacji i odpoczynku!

  23. Podczas jednego z licznych pobytów w szpitalu z swoim dzieckiem, zdarzyło nam się spotkać, a nawet przebywać w jednej sali z dziewczynką z chorobą Hirschprunga. Miała ona wówczas 5-6 lat. Była „normalnym” przedszkolakiem- jak się okazało- na co dzień najnormalniej korzystała z tej samej placówki, co i mój synek. W tamtym, nieszczęśliwym, „szpitalnym” czasie, spotkaliśmy się z powodu takiej samej infekcji- z całą pewnością jej źródłem było przedszkole. Pamiętam protesty rodziców, gdy lekarz zlecił antybiotykoterapię: „dla nas antybiotyk oznacza piekło na ziemi”- przekonywał tata dziewczynki ze łzami w oczach.Lekarz uspokajał: „podamy dożylnio, to nie będzie miało wpływu na przewód pokarmowy”…Mama z rozpaczą: „ależ dla niej będzie!!!”. Antybiotyk podano. Dożylnio.I faktycznie dla dziecka i dla rodziców zaczęło się piekło….spazm bólu, bulgotanie w pampersie, zmiany pampersów co chwila- w dzień i w nocy, w ogóle- powrót do pampersów….Z rozmów, które prowadziliśmy, dowiedziałam się, że udało się, że dziewczynka w miarę szybko nauczyła się kontrolować potrzeby fizjologiczne, mimo choroby, operacji, zabiegów… Ale w takich sytuacjach- kiedy lekarz nie rozważył uwag rodziców, przekonany o słuszności swojej wiedzy i podjął decyzję o leczeniu, które mogło zaszkodzić- niestety- organizm dziecka natychmiast przypominał, że tak naprawdę on ciągle niedomaga…mimo pewnej normalności, stabilizacji w codziennym życiu. Ponieważ sama wiem, jaką bombą samozapłonową jest przewlekła choroba dziecka- życzę jak najwięcej tych normalnych, „stabilnych” dni. Bez pampersów 🙂

  24. Pani Emilko,w związku z dzisiejszym postem polecam książkę „Potęga podświadomości” Murphy’ego jeśli Pani nie czytała.Niesamowita lektura.Jak możemy wpływać na nasze życie dzięki podświadomości i pozytywnemu myśleniu.Polecam, kto nie czytał!!!

    • Czytałam 🙂

  25. SUPER! Laurka znów zaskakuje… Gratuluje tak wielkiego sukcesu! 🙂 Życzę niezapomnianych wakacji!

  26. Nocnik – bomba

    • Z naszego sklepu 🙂

  27. WOW, jeszcze nigdy nie widziałam tak wielkiego nocnika 🙂

    • To połączenie nocnika z fotelem i królewskim tronem. W sam raz do motywowania Laury 🙂

      • No właśnie tak mi się skojarzyło z tronem 🙂

  28. Laurka jak ładnie wygląda na nocniczku 😀 gratuluję i życzę Wam cudownych wakacji!

  29. stanowczo za długi wstęp do tych cudownych wiadomości 😉
    cudownieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!

    • Dawno nie było na blogu długiego postu, więc teraz postanowiłam się odkuć 😛

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/