Areszt domowy

Autor: Emilia, mama Laury Data: kwiecień 3, 2014 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 66

Nie ma chyba większej złośliwości losu, niż chorowanie w piękną pogodę, gdy za oknem słońce, a wszyscy sąsiedzi na spacerach lub na rowerach. W czasie takiej właśnie cudownej aury przyszło tym razem Laurze zachorować, a choroba zaiste nie byle jaka – ot taka z przytupem, z długotrwałą wysoką gorączką, bólem gardła i katarem, a nawet z intensywną wysypką. Okazało się, że kuchnia meksykańska, na której w zeszły weekend wieszałam psy, wcale córeczce nie zaszkodziła, podobnie, jak nie zaszkodziła jej do tej pory kuchnia włoska, francuska i tajska, wprowadzone niedawno do jej menu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po prostu przypałętała się do córki już druga z rzędu infekcja, najprawdopodobniej wirusowa, która przykuła Laurę do łóżka na cały tydzień.

Jeszcze do niedawna Laurka szczyciła się wyjątkową odpornością, nie była podatna na infekcje i przez ostatnie półtora roku właściwie się nie przeziębiała – nawet wtedy, gdy pozostali domownicy kasłali i kichali. Ale w ostatnim czasie coś się zmieniło i teraz córeczka łapie jedną infekcję za drugą, zupełnie tak, jakby jej organizm z jakiegoś powodu gwałtownie osłabł. Lekarka Laury podejrzewa, że spadek odporności dziecka może wynikać z pobytu w szpitalu na początku roku, kiedy to Laura została poddana kolejnej w swoim życiu narkozie i operacji.

Jak na złość, nasza zaufana pani doktor, która od dwóch lat z powodzeniem opiekuje się Laurą, wyjechała za granicę akurat w momencie, gdy Laura się rozchorowała. W tej sytuacji miałam do wyboru albo zawieźć dziecko do lokalnej przychodni do lekarza pierwszego kontaktu (który o Laurze wie mniej więcej tyle, co ja o budowie rakiet), lub też zaufać własnej intuicji oraz kobiecie, która choć daleko, to jednak jest już zaprawiona w boju. Dlatego bez zabawy w zbędne dylematy z pełnym przekonaniem wybrałam to drugie rozwiązanie. Zamiast wieźć Laurę do przychodni, postawiłam na obserwację dziecka oraz wirtualny kontakt z naszą panią doktor. Regularne pomiary temperatury i poziomu cukru, obserwacja stanu ogólnego oraz zdjęcia wysypki na skórze – to wszystko szło mailem do lekarki, która po zapoznaniu się z informacjami przekazywała mi dyspozycje co do działań i dawkowania leków.

Do przychodni nie pojechałam z własnego wyboru, gdyż dobrze wiem, jak wyglądałaby tam nasza wizyta. Zapewne na dzień dobry zapisano by Laurze antybiotyk bez żadnych badań potwierdzających, że jego podawanie jest zasadne. Niestety, brutalna prawda jest taka, że w wielu przypadkach lekarze zapisują dzieciom antybiotyki „tak na wszelki wypadek”, bez względu na to, czy infekcja dziecka ma podłoże bakteryjne czy wirusowe. Większość infekcji w naszym otoczeniu jest spowodowana przez wirusy, na które antybiotyk przecież nie działa. Natomiast lekarze pierwszego kontaktu nierzadko przepisują antybiotyk zupełnie bezpodstawnie, czego skutkiem jest niepotrzebne obciążenie organizmu dziecka, a czasem nawet ostre powikłania.

Ja unikam antybiotyków jak ognia, gdyż wiem, że dla Laury stanowią one wyjątkowe zagrożenie – o wiele większe, niż dla zdrowych dzieci. I choć niejednokrotnie uratowały córce życie w sytuacjach, gdy ich podanie było jak najbardziej uzasadnione medycznie, to jednocześnie w szpitalach były również nadużywane. Podczas hospitalizacji notorycznie „karmiono” Laurę antybiotykami osłonowymi, tak na wszelki wypadek, aby się nie zaraziła groźnymi bakteriami szpitalnymi (którymi notabene i tak się zarażała). W wyniku tego przez pierwsze dwa lata swojego życia Laura otrzymała aż kilkadziesiąt dawek antybiotyków – to ilość tak ogromna, że większość z nas nie otrzyma takiej przez całe swoje jestestwo… Dodatkowo Laura musiała być aż kilkanaście razy poddawana głębokiej narkozie i kilkadziesiąt razy lżejszym znieczuleniom. Ten cały nadmiar „dobrobytu”, chociaż w początkowym okresie życia córki uzasadniony, nie pozostał bez wpływu na jej organizm, czyniąc w nim z pewnością niejedno spustoszenie. Jest jeszcze inny istotny problem – przy kłopotach trawiennych Laury, spowodowanych chorobą Hirschsprunga, antybiotyk może po prostu zdewastować jej przewód pokarmowy, którego regeneracja potrwa potem długie tygodnie…

Właśnie dlatego, po tych wszystkich szpitalnych przejściach, operacjach, antybiotykoterapiach, narkozach i innych chemicznych środkach wpuszczanych do organizmu Laury, dzisiaj unikam podawania jej antybiotyków, uważając je za ostateczność. Mamy taką zasadę, że przez trzy pierwsze doby chorowania pozwalamy Laurze samodzielnie walczyć z infekcją, a dopiero wówczas, gdy na czwartą dobę nie zauważymy poprawy, rozważamy podanie antybiotyku. Na szczęście, do tej pory zawsze po trzech dniach stan dziecka znacząco się poprawiał, więc odkąd żyjemy poza szpitalem, w naszym własnym domu, żadnego antybiotyku nie podawaliśmy.

Mam też spore zaufanie do swoistej mądrości, jaką posiada w sobie ludzkie ciało, dlatego pozwalam Laurze gorączkować, aby samodzielnie mogła pokonać chorobę – oczywiście w granicach zdrowego rozsądku i zawsze pod czujną obserwacją. Pozwalam na gorączkę tak do 38,5 stopnia, nigdy więcej, gdyż powyżej tej granicy u Laury pojawia się ostra niewydolność oddechowa, której nawet respirator nie jest w stanie sprostać. Dlatego też, jeśli temperatura zbliża się do 38,5 stopnia, Laura wówczas musi otrzymać leki zbijające gorączkę. Obowiązkowo oprócz temperatury trzeba też regularnie mierzyć jej poziom cukru we krwi, gdyż przy infekcjach może dochodzić w tym temacie do iście dantejskich scen…

Choroba o nieznanej nazwie i niezidentyfikowanym podłożu, była wyjątkowo długa. Wysoka gorączka, zbijana lekami, trwała przez trzy doby, a Laura była w tym czasie półprzytomna, niewydolna oddechowo, z wysokimi wahaniami cukru i krwią wydobywającą się z rurki tracheotomijnej (osobiście ten widok mnie po prostu przeraża!). Czwartego dnia temperatura spadła do 37 stopni, pojawił się kaszel i katar, a z rurki zamiast krwi zaczęły wydobywać się zaschnięte skrzepy. Piątego dnia temperatura wróciła już całkowicie do normy, ale za to całe ciało pokryło się gęstą wysypką, która utrzymywała się jeszcze przez dwie doby. Przez cały ten okres Laura nie była w stanie oddychać samodzielnie, więc wymagała non stop wentylacji przy pomocy respiratora. Z lekarką Laury byłam oczywiście w stałym, codziennym kontakcie.

A siódmego dnia córeczka po prostu wyzdrowiała. Zniknęła wysypka, zaś dziecko wstało z łóżka jak nowo narodzone, z szaloną wręcz energią i chęcią do zabawy. Pani doktor wróciła z zagranicy i natychmiast przybyła do nas, aby Laurę zbadać, ale córka w tym momencie była już zupełnym okazem zdrowia.

Ciężki tydzień za nami, a co przed nami, to zobaczymy. Na szczęście i tym razem obeszło się bez antybiotyku, a nawet bez wizyty w lokalnej przychodni, co mnie akurat wyjątkowo cieszy. W przychodni jestem bowiem poszukiwana „listem gończym”, gdyż od roku Laura nie ma przeprowadzanych żadnych szczepień… Po pamiętnym ataku drgawek z podejrzeniem epilepsji, wstrzymałam wszelkie szczepienia do czasu wyjaśnienia podłoża tych drgawek. Zagadka mniej więcej została rozwiązana dopiero na przełomie roku, ale wówczas również nie przeprowadziliśmy szczepień, gdyż córka miała planowane dwa pobyty w szpitalach, w tym jedną operację. No a ostatnio jeszcze przypałętały się dwie infekcje, więc o jakichkolwiek szczepieniach też nie było mowy. Teraz nadal nie szczepimy – czekamy kolejne dwa tygodnie, aż organizm dziecka całkowicie się zregeneruje po przebytej chorobie. Optymistycznie zakładam, że nam się poszczęści i w tym czasie żandarmeria jeszcze do naszego domu nie zapuka :).

A tymczasem cieszymy się wolnością – po tygodniowym pobycie w zamkniętych pomieszczeniach, czas w końcu wyjść na dwór oraz nadrobić zaległości w zażywaniu słońca i wiatru. No i do ludzi czas się pouśmiechać, tych znanych i tych nieznanych – przypadkowo spotkanych na ulicy. Wszak nie od dziś wiadomo, że śmiech to zdrowie – a skoro infekcje szaleją, to chyba lepiej zapobiegać, niż leczyć :).

PS.1.

Pod Sejmem opiekunowie dorosłych niepełnosprawnych rozpoczęli dziś głodówkę, zaś rodzice niepełnosprawnych dzieci w Sejmie taki protest głodowy zapowiadają. A ja mam co do tego wszystkiego coraz bardziej mieszane uczucia i szczerze mówiąc już sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony popieram i rozumiem walkę rodziców, uznając ją za przejaw rozpaczy i krańcowej determinacji. W końcu polski rząd powinien wiedzieć, że jeśli zabierze się ludziom wszystko, to oni wtedy do wszystkiego są zdolni, gdyż nie mają już nic do stracenia…

Z drugiej strony zastanawiam się, czy nie byłoby dla wszystkich lepiej, gdyby protestujący w Sejmie rodzice zgodzili się na ustępstwa i poszli na zaproponowany przez premiera kompromis. W tej sprawie mam naprawdę mnóstwo wątpliwości, ale jedno wiem na pewno – świadczenia dla osób niepełnosprawnych są oczywiście zbyt niskie, to kwestia bezdyskusyjna, ale samo ich podwyższenie nie rozwiąże ogromu problemów. Zwiększanie zasiłków nigdy nie powinno być jedynym sposobem na wydobywanie ludzi z nędzy – metodą na to powinno być natomiast stwarzanie ludziom takich warunków do działania, aby nie musieli z żadnych zasiłków korzystać. Bez zmian systemowych, bez kompleksowego przeorganizowania podejścia do opieki nad osobami niepełnosprawnymi, niestety nic się nie zmieni na lepsze, a zamykanie ludziom buzi tylko przy pomocy większych pieniędzy nie uleczy chorego systemu. Niedawno natknęłam się w jakimś artykule na ciekawą grę słów: „w całym systemie opieki nad osobami niepełnosprawnymi podstawowym brakiem, jest brak systemu”. Otóż to – trafione w punkt…

IMGP1983

IMGP1988

IMGP1961

Więcej zdjęć znajdziesz tutaj

komentarzy 66

  1. Witam:)Mam takie pytanie bo widziałam ze Laura miała operowane oczka z powodu zeza..A czy mogę wiedzieć jakiego zeza miała laura?czy to był zez akomodacyjny? mój syn ma zeza akomodacyjnego i na razie nie chcą operować bo podobno jest za duza jeszcze wada wzroku..pytam ponieważ nie wiem czy nie powinnam zmienc okulisty ..pozdrawiam serdecznie:)

    • Witam. Niestety nie bardzo wiem, co odpowiedzieć. Nasza okulista nigdy nie użyła w stosunku do Laury terminu „zez akomodacyjny”. Wiem, że córeczka miała zeza rozbieżnego spowodowanego brakiem widzenia obuocznego (ta wada wrodzona jest u Laury powiązana genetycznie z CCHS).

      • Oki dziekuje bardzo za odpowiedź:) pozdrawiam

  2. Ja odkąd moja córka miała nadobowiązkową szczepionkę na odkleszczowe zapalenie opon mózgowych dosyć alergicznie reaguję na szczepionki. Córka na dosyć długi czas straciła odporność na choroby. Trzy razy dopadła ją gorączka na poziomie 40 stopni. Była bardzo dzielna bo mimo bardzo dużego osłabienia (leki przeciwgorączkowe przestały działać) brała lodowate kąpiele, które na szczęście pomagały krótkoterminowo. Jak dla mnie to ona de facto przeszła tą chorobę tylko inaczej 🙁

    • słyszała pani może o srebrze koloidalnym? Wzmacnia odporność, działa jak antybiotyk,a nie ma żadnych skutków ubocznych???? Może warto tym podbudować odporność u dziecka?

  3. Bardzo zgadzam się z podejściem do antybiotyków. Gdy byłam dzieckiem miałam zapalenie oskrzeli co miesiąc – 2 tygodnie w domu, 2 tygodnie w szkole i „zabawa” od nowa. Co miesiąc byłam karmiona antybiotykami. Dopiero na studiach po raz kolejny zmieniłam lekarza (był to 3) i zaczął odchodzić od antybiotyków. Co za tym idzie, po 8 latach mam mniej więcej 3 razy do roku przeziębienie i tyle. Od dwóch albo trzech lat nie brałam antybiotyku. Niestety mój układ odpornościowy jest nazwyczajniej w świecie zrujnowany i jestem uczulona na prawie wszystko – od jabłek i innych owoców czy warzyw, przez orzechy, kończąc na pyłkach. Mam AZS, astmę i alergie, które bardzo ograniczają moje życie (jako dziecko i do dzisiaj praktycznie nie mogę chodzić w krótkim rękawku po słońcu, chyba, że zgodzę się potem na ogromne cierpienie). Dziwną sprawą jest fakt, że nie jestem uczulona na żaden lek. Szczytem bezczelności natomiast popisała się jedna z dermatolożek, która widząc mnie (nastolatkę) po raz pierwszy na głos krzyknęła „jakie masz zniszczone ręce! Ja w moim wieku takich nie mam jak ty po sterydowych kremach!” po czym zapisała mi kolejny sterydowy krem na moje krwawiące na dłoniach rany…
    Dlatego bardzo, naprawdę bardzo podoba mi się Twoje podejście i chronienie Laury (w granicach rozsądku, co też bardzo doceniam) przed zbędną chemią.

  4. Gratuluję rozsądnego podejścia do antybiotyków, jednak mała poprawka – nie podaje się ich w szeroko rozumianej ostateczności, tylko po potwierdzeniu lub posiadaniu poważnych przesłanek ku temu, że infekcja jest bakteryjna – wtedy czekanie tylko pogorszy sytuację.
    Studiując na lekarskim często widywałam na oddziałach dziecięcych osoby przesadzające w obydwie strony. Byli zarówno przeciwnicy antybiotyków, którzy fundowali swoim dzieciom poważne infekcje bakteryjne z tragicznymi skutkami, oraz fani tabletek sami włączający antybiotyk, który akurat został w szafce po czyjejś chorobie :/ Dlatego zgadzam się, że najważniejszy jest rozsądny pediatra, który stosuje aktualne zalecenia – a one zakładają stosowanie antybiotyków tylko wtedy, gdy jest to konieczne. Co więcej, w ostatnich latach bardzo ograniczono wytyczne dotyczące profilaktycznej antybiotykoterapii do naprawdę niewielu sytuacji. A oporne szczepy i infekcje grzybicze to już codzienność po zalaniu nas antybiotykami… i to, jak pisał ktoś przede mną, właśnie od hodowców i rolników…
    Rozsądek Pani Emilii do pogratulowania 🙂
    A tak na marginesie – nie rozważała Pani l lekarzem prowadzącym Laurę szczepienia przeciwko HBV w związku z licznymi operacjami? A co z błonica i krztuścem u dziecka, które już bez nich ma problemy z wydolnością oddechową?
    Trzymam kciuki !

    • Duuuużo zdrowia dla Laurki ! 🙂

    • Też mam dziecko niepełnosprawne i oprócz zasiłków które są konieczne życzyła bym sobie możliwości dorobienia choć paru groszy,szkół z prawdziwego zdarzenia dla dzieci niepełnosprawnych,domów dziennego pobytu dla dzieci które kończą obowiązek szkolny a nie kwalifikują się na warsztaty trapi,ale niestety żyjemy w Polsce i to są marzenia ściętej głowy.

      • Ależ ma Pani możliwość dorobienia jeśli Pani chce. Jest mnóstwo prac dorywczych jak choćby zrobienie komuś zakupów, porządki na święta, przyprowadznie dzieci ze szkoły i.t.p., które wykonuje się bez żadnej umowy u osób prywatnych więc wykonując je dorobi sobie Pani trochę, a nie pozbawi się zasiłku.

        • Jasne a ktoś usłużny doniesie gdzie trzeba i pozbawią mnie zasiłków,w mojej miejscowości mnie wszyscy znają,po za tym ja mówię o rozwiązaniu systemowym a nie o pracy na czarno bez płacenia podatków,nie chcę nikogo oszukiwać.

  5. Wszyscy pediatrzy spotkani na mej drodze mówili, że leki zbijające gorączkę podaje się powyżej 38,5 C i też tak zawsze robię.
    Co do sejmu, otóż to. Zasiłki nic tu nie pomogą a roszczenia, żeby dać więcej są nie w porządku, bo to nie państwo daje tylko my wszyscy ze swoich podatków. Solidarność społeczna – tak, ale kto ma decydować ile i komu. Niestety tylko rozwiązania systemowe mają sens a do tego trzeba wielu tegich głów i chęci. Wg mnie Tusk ulega kolejnym grupom społecznym zupełnie bez sensu. Wypalił się, nie ma sił by wdrożyc prawdziwe reformy, a szkoda bo na pewno jest wielu merytorystów w Ministerstwach by zadzialać. Niestety politycy przez strach przed wyborcami blokują prawdziwe działania. Mimo, że rozumiem zdesperowanych rodziców to uważam, że nie powininien im ulegać tylko podjąć prawdziwe kroki, zacząć wdrażać systemowe rozwiązania, które przyniosą efekt długofalowy choć nie szybki, nie spektakularny…

  6. Skoro to nie kuchnia meksykańska, to życzę smacznego przy następnych eksperymentach kulinarnych!

  7. Zgadza się ale jeżeli chodzi o ból gardła- to niestety lekarz zawsze musi obejrzeć. Może być to np angina jak wiadomo ona i sama w końcu przejdzie ale niestety jeżeli nie był np podany antybiotyk- to już będzie nieciekawie:( ( Dostają stawy lub serce). Więc bardzo ważne jest jednak pokazać gardło lekarzowi.
    U nas np lekarka także nie daje antybiotyków- to już ostateczność- a z antybiotykiem na prawdę umie trafić:) Oby było więcej takich lekarzy:)
    Ps. Odporność u dziecka najlepiej działa do 3 roku życia, następnie spada i znów się podnosi z wiekiem:)
    Emilko wszystkiego najlepszego dla Was , a przede wszystkim zdrówka

    • kochane mamuśki- anginy i zapalenia uszu są z nadmiaru nabiału w diecie dzieci…nabiał zaśluzowuje organizm!Mleko od krowy jest bardzo szkodliwe. Mleko krowy jest dla cieląt nie dla ludzi. Mój synek chorował na angine co miesiąc dopóki nie odstawiłam (po konsultacji z lekarzem) całkowicie nabiału. Wapń można spokojnie zastępować produktami pochodzenia roślinnego ( mak, sezam, figi,daktyle itd).

  8. Wszystko trzeba wypośrodkować. Ja raz dziecku zafundowałam bardzo długie i ciężkie chorowanie bo za bardzo się wzbraniałam przed antybiotykiem. Nie ma co przesadzać ani a jedną ani w drugą stronę 🙂

    Co do antybiotyków, to warto zwrócić uwagę, że 80% ich światowej produkcji wykorzystywana jest w przemyśle, hodowli zwierząt. I faktycznie, czasem są pacjenci, którzy nie brali antybiotyków wcale a wykazują się dużą opornoscią na nie. I właśnie te szczepy oporne, to nadużywanie właśnie efekt nadużywania antybiotyków w tej gałęzi przemysłu. Dlatego warto ograniczyć spożycie mięsa i jak sie ma możliwość to organizować sobie te produkty z hodowli lokalnych.

    • Byłam w szoku gdy niecały rok temu wyczytałam czym się karmi zwierzęta hodowlane (też ryby). Tym bardziej, że mieszkając w Stanach mam styczność z chemią dosłownie w każdym produkcie każdego dnia. Tu nawet niektórzy pryskają czy dodają do wody dla roślin aspirynę przeciwko jakimś pasożytom.

  9. Rozumiem troske o dziecko, ale uwazam, ze kazdy ma prawo do urlopu, lekarz tez. Bardzo to mile ze strony Waszej lekarki, ze odpowiadala na Twoje maile, jednak troche bylo nietaktem zawracanie jej glowy podczas wypoczynku. Chcialabys odpowiadac na pytania swoich klientow, lezac pod palmami lub zwiedzajac jakies fascynujace miejsce?

    • Czy byłabyś łaskawa nie wypowiadać się w imieniu naszej pani doktor? Tak się składa, że wyjeżdżając na urlop ona sama poprosiła nas, że gdyby cokolwiek złego działo się z Laurą, to mamy natychmiast ją poinformować. Lekarka Laury życzy sobie być na bieżąco ze stanem zdrowia swojej podopiecznej nawet podczas urlopu i jest to jej prywatna wolna wola. Zachowaj więc proszę takie uwagi dla siebie, skoro nie masz pojęcia ani o relacjach, jakie nas łączą z tym lekarzem, ani o poczynionych między nami ustaleniach.

    • Trzeba być naprawdę tepą strzałą bez krzty wyczucia,żeby wyskoczyć z takim durnym tekstem.

      • Rozumiem dezaprobate, ale nazywanie kogos tepa strzala jest zwyczajnie obrzydliwe by nie rzec oblesne.
        Edyta

    • Cos ci powiem paniusiu: Lekarz to zawod nie typowy trzeba miec powolanie do tej funkcji i jeszcze sklada sie przysiege ze zawsze bedzie sie ratowac zycie ludzkie nie zaleznie od palm,pory dnia i roku.Lekarz dyzuruje w szpitalu przez caly dzien wieczor i noc.nawt jak sa imieniny cioci Fruzi rezygnuje z nich na rzecz pacjenta.Tak jak biznesmen ktory chce zarobic odbiera telefony podczas wakacji bo trzyma reke na pulsie tak samo zaangazowany lekarz ktory prowadzil Laure przez dwa lata
      nigdy nie zostawil by jej nie powierzylby jej jakiemus obcemu bo to jego pacjentka i on ja leczy.Jezeli pod palmami zdarzy sie wypadek kazdy lekarz spieszy z pomoca dlatego ze jest lekarzem.Nie wciska kapelusza az do brody i nie mowi mam to w dupie ja odpoczywam.To nie krawcowa ktora na widok podartej kreacji natychmiast krzyknie ja to zszyje /chyba ze jest bardzo mila/.W przypadku tak ciezko chorej Laury dla ktorej kazda nawee blacha choroba jest wyzwaniem
      zarowno dla leczacego jak i matki bo na pewno strasznie sie denerwuje nie ma opcji ze dzieciak zostanie rzucony na pastwe losu leczenia przez kogos innego.
      Tak ci dziewczyno klade kawe na lawe bo akurat ten temat znam.Moi Rodzice sa lekarzami i paru czlonkow Rodziny tez. Wiem ze nie bylo fajnie jak mama przerywala zabawe ze mna /kiedys dawno temu/ i mowila musze jechac do szpitala bo Ikinska rodzi posladkowo czy jakies tam.Pamietam ze bylam wsciekla jak to dziecko, ale potem wielokrotna radosc. Mama mowila no urodzilo sie .Tez tego nie rozumialam zawsze pytalam jak ma na imie.Bo bylam mala.To takie wspomnienia.Ale zawsze wiedzialam ze jak jest choroba wypadek czy jakies tam moi starzy poleca ratowac.
      Powiem jedno Emilka ma dobrego lekarza i niech tak pozostanie.
      Jezeli uwazasz ze lekarka zostala przez Emilie zbezczeszczona podczas urlopu to bardzo sie mylisz.
      Skad wiesz ze pod tymi palmami nie myslala o swoich pacjentach?Nie bron tych ktorzy nie chca byc bronieni.Fajnie ze ma Pani Emilio lekarza ktory jest zaangazowany.

  10. Piękne zdjęcia. Czy na pierwszym zdjęciu Laura nie patrzyła przypadkiem na przelatujące ptaszki?:-) Mam zdjęcie mojej córeczki z identyczną miną kiedy obserwowała lecące ptaki.

    • Nad nami był dach, więc raczej nie 🙂

  11. Też uważam, że nie należy podawać antybiotyków w nadmiarze. Sama za każdym razem, jak jestem chora dostaję antybiotyki, ponieważ zawsze mam zapalenie oskrzeli (astma). Tak po prostu trzeba.
    Jednak pediatrze mojej córki mam co innego do zarzucenia. Ona po prostu nie daje jej antybiotyków wcale! O ile w tym roku córeczka radzi sobie świetnie z infekcjami, za to w tamtym miała infekcje w 3 do 5 dni po tym jak wyleczyliśmy poprzednią – a każda trwała od 10 dni do 3 tyg! W okresie od września do marca córka schudła 2 kg, zrobiła się blada i miała sińce pod oczami! Choroby wyjałowiły jej organizm, mimo ciągłego podawania witamin! Jak już dostała antybiotyk, to były to zastrzyki, po których długo miała traumę. Lekarz w dobrej wierze nie chciał podawać antybiotyku, ponieważ córka jest obciążona genetycznie alergiami, astmą, łuszczycą (jednak sama na razie nie ma objawów).
    Córka pierwsze 2 lata życia nie chorowała wcale (poza ostrymi biegunkami przy wychodzeniu zębów), jak poszła do żłobka, tak zaczął się dramat, który trwał całą zimę. Wraz z nastaniem wiosny aż do listopada córka była zdrowa. Tą zimę córka zniosła znacznie lepiej. Nie traci na wadze, wręcz ciut za szybko tyje. Infekcje miała 3, może 4, które przeszła bardzo łagodnie, nawet bez większych temperatur.
    Wiem, że antybiotyki są podawane za często, jednak trzeba brać też pod uwagę to, że niewyleczona grypa osłabia serce. Akurat mam w rodzinie osobę, która pracuje w zawodzie i często słucham o sytuacjach, że ktoś umarł na serce, prawdopodobnie z niedoleczonej infekcji. Z dwojga złego lepiej podać antybiotyk i zmagać się z odpornością dziecka, niż uszkodzić sobie pompkę.
    W tym wszystkim najlepiej znaleźć złoty środek. Myślę, że 3 dni próby dla organizmu, które stosujesz Emilio, to dobry pomysł.
    Ps. Ja podaję lek na gorączkę, jak córka słabnie. Jest to jakieś 38-38,5 stopnia, poniżej tych wartości w zachowaniu dziecka nie widać większych zmian 🙂

    • Ale grypa powodowana jest przez wirusy, a antybiotyki działają tylko na infekcje bakteryjne.

      • kochane matki , ludzie, ludziska jest sposób na zachowanie zdrowia- coraz więcej się o tym wszędzie mówi…a ja celowo tutaj się jeszcze wypowiem, by oświecić ludzi chorujących, marnujących czas i pieniądze na „chorowanie”. Przeczytajcie sobie o diecie surowej RAW FOOD Możecie mi wierzyć lub nie, ale prawda jest taka,że osoby na surowej diecie nie chorują na choroby cywilizacyjne , są odporni na wirusy itd. Surowa dieta leczy nawet cukrzycę typu 2 (polecam film na you tube-„cofanie cukrzycy w 30 dni”) Wybór należy do was. Ludzie chorują, bo nie jedzą surowych warzyw i owoców.

        • „,że osoby na surowej diecie nie chorują na choroby cywilizacyjne ”

          Prosze si doszkolic. Liderka RAW food boutenko jest bardzo otyla i schorowana, oraz niedawno odwolala niektore ze swoich pogladow; ostatnie ze slow guru to takie, ze trzeba jesc troche gotowanego.

          • Nie trzeba jeść na 100 procent surowo. Wystarczy , żeby 60 procent posiłków była surowa. Dzieci chorują , bo rodzice dają im za mało surowych warzyw i owoców. Enzymy pomagają zwalczać infekcje, a są one tylko w surowiźnie. W ugotowanym jedzeniu nie ma ich wcale. Ludzie padają jak muchy na zawały w młodym wieku,a wystarczy „odkwasić ” organizm za pomocą warzyw i owoców. Zakwaszenie organizmu powoduje większość chorób i to jest fakt! Coraz więcej się o tym wszędzie pisze. Wystarczy dzieciom w diecie ograniczyć nabiał i podawać surowe warzywa i owoce, by nie chorowały.

  12. Witaj,
    wy chorowałyście w domu, a ja z moją córcią byłyśmy w szpitalu. W CZD miała operację zeza, niestety pobyt nam się przedłużył do tygodnia po operacji. Nie była to standardowa operacja, jak to lekarz określił musiał trochę pogmerać w tym jej oku – mięsień zewnętrzny prosty nie był taki prosty jak powinien i był umiejscowiony trochę w innym miejscu niż powinien. Mimo, że Marta nie ma ruchomości tego oka to efekt operacji jest widoczny, teraz czekamy na zejście opuchlizny.

    Pozdrawiam serdecznie, buziaki dla Laury i jak znajdę trochę czasu to wyczaruję jakieś kolejne zdjęcia Laury.

    • z moja corka coreczka Corcia to tka prowincja

  13. Uwielbiam blog Laurki,ma Pani talent do pisania….Muszę jednak przyznać,że ostatnio posty za długie.Przyłapuję się na tym,że czytam początek i koniec i zawsze wiem co u małej.

    • Postaram się pisać krótsze:-)

      • Absolutnie nie! Lubię grubaśne książki, i grubaśne wpisy 😉 Ma pani lekkość pisania, czyta się lekko a każde zdanie, choćby nie wiem jak rozbudowane, jest zrozumiałe.
        Ile osób tyle opinii. 🙂

      • Nie, nie!
        Posty tylko na telefonie wydaja się długie 😉

      • A ja wręcz uwielbiam czytać dłuuugie posty na jakikolwiek temat, Emilio piszesz jasno i czytelnie i to się bardzo dobrze czyta. Ale w sumie każdemu się nie dogodzi;)

        • No właśnie jedni chcą krótkich postów, które szybko się czyta, a inni długich, które czyta się jak książkę. Trzeba to jakoś wypośrodkować 🙂

          • A ja mówię: pisz jak chcesz;)
            Udanego weekendu:-*

      • Proszę nie ! 🙂

      • Proszę nie! 🙂

    • Proszę o nie skracanie postów ze względu na jedną osobę, cała reszta czytelników chce długich, włącznie ze mną!:)
      Pozdrawiam

    • wlasnie talent do pisania .Dlatego sie to dobrze czyta bez domkow urodzinek corc synusiow.Tlenikow do noska zasranych pieluszeczek podus zmarlych aniolkow i tych zywych sondeczek do brzucha serducha jelitek moczowodzikow paluszkow glowek krewki na proboweczce >3 klopocikow z pegusiem
      zasranej odbytniczki ubnrania sukieneczki, Brzucho boli potrzebna sondeczka karmie dziecko”szczykawka” ma wkucia jedno wkucie drugie wkucie kowal sie schowal. Mamacia wkuwa szczykawka do brzuchola pokarmik..Z jelitek cieknie sluzek do pielusi.Mamausia ubira pampersika na trupka dzieciatka. wow wow.CZYTAJAC TO ZABIC SIE MOZNA!!!! i pojsc do trumienki na cmentarzyk

      • Co za idiotyczny komentarz. Jeśli nie podobają Ci sie treści blogów to ich nie czytaj! Przecież to nie jest lektura obowiązkowa. A już nie wspomnę o Twoim talencie do pisania…

  14. Wygląda na to, że to była typowa trzydniówka. Trzy doby gorączki i 2 dni wysypki.

  15. Przesliczna masz..kurtke. Czy moge zapytac, zakupiona w sklepie stacjonarnym czy moze gdzies w necie….?
    Edyta

    • Ta kurtka ma już 5 lat i ze starości odpadły jej już nawet 2 zatrzaski. Kupiłam ją w sklepie. stacjonarnym, ale biorąc pod uwagę jej wiek, to już raczej została wycofana ze sprzedaży.

  16. Antybiotyków należy unikać!
    Czasami stają się niezbędne ale to nie znaczy,żeby je”przy każdej okazji” stosować.
    Fajnie,że Laureczka jest już zdrowa.
    Fotki cudowne.
    Pięknego weekendu!

  17. Podpisuje sie obiema rekami pod zasada 3 dni bez niczego i podawania leków przeciwgoraczkowych dopiero w okolicach 38.5 st C. Z moja córka przeszłam masę infekcji gardła z bardzo wysokimi temperaturami siegajacymi 40.5 st. I obie te zasady sprawdzały sie za każdym razem. Nasza lekarka pomimo ze ostrozna w podawaniu antybiotyku kilka razy(zwłaszcza jeśli zbliżał sie weekend to zeby nie zostawić córki bez osłony)przepisywala jej g o a ja z uporem maniaka czekałam do tych magicznych 3 dni i nawet jesli pozniej wciaz miała temperaturę ale wykazywała ona tendencje spadkowa to nie podawałam dziecku nic i przechodziło. Wiem tez ze jest spora grupa rodziców którzy wręcz domagają sie od lekarzy przepisania dla dziecka antybiotyku bo jesli nie przepisze nic a tylko każe zbijac temperaturę to co to za lekarz;) Mnie zawsze hamuje lek co bedzie jesli moje dziecko weźmie bez wyraźnej potrzeby antybiotyk a potem nie daj Boże jesli rzeczywiście bedzie jej potrzebny to bedzie juz na niego uodporniona. A co do matczynej intuicji to tym wlasnie zdobyła moje zaufanie pediatra Amelii ze na jednej z pierwszych wizyt po uważnym wysłuchaniu moich podejrzeń co do refluksu u Malej powiedziała ze ona zawsze przede wszystkim słucha matki bo to oba jest najlepszym obserwatorem dziecka i moze widzieć to co przeoczy lekarz przy wizycie,no i po badaniach potwierdziła ze miałam racje. O miodzie manuka tez słyszałam dobre rzeczy ale wiem tez ze jest on dość mocnym naturalnym specyfikiem i nie jest polecany dla dzieci poniżej 3 lat(co juz Laury nie dotyczy) ale byłabym ostrozna. Dobrze ze Wasza dziewczynka ma sie juz lepiej. Pozdrowienia

  18. Często zaglądam, rzadko się odzywam. Ale dziś muszę napisać BRAWO!!!! Za rozsądne podejście do antybiotyków. w nadmiarze nie tylko szkodzą, ale i powodują powstawanie groźnych opornych szczepów bakterii. Jedyne co jeszcze można zrobić (choć to koszt kilkudziesięciu złoty), to na początku infekcji, pobrać wymaz z gardła i dać do badania mikrobiologicznego. W ten sposób po 3 dniach, nie tylko jest wynik czy potrzeba antybiotyku czy nie, ale również jeśli zajdzie potrzeba będzie wiadomo od razu, który będzie skuteczny.

    • To prawda, nadmiar antybiotyków bezmyślnie stosowanych w codziennym życiu, a także w szpitalach spowodował, że istniejące do niedawna szczepy bakterii zmutowały się w taki sposób, aby się na większość antybiotyków uodpornić. Najgorzej jest właśnie w szpitalach, gdzie zmutowane szczepy są najbardziej oporne na antybiotyki i najbardziej zabójcze – niekiedy pacjent umiera właśnie dlatego, że w fazie leczenia nie udało się dobrać odpowiedniego antybiotyku. Ostatnio czytałam o przerażającym odkryciu naukowców, którzy znaleźli bakterię odporną na wszystkie istniejące rodzaje antybiotyków. Gdyby ta bakteria wywołała epidemię, bylibyśmy bez szans. To trochę zabawne – my ludzie, jesteśmy przepełnieni pychą, uważamy się za panów świata i wszechświata. A tak naprawdę może nas wszystkich bez problemu unicestwić jedna mała bakteria… Jeśli nie ograniczymy stosowania antybiotyków, to najprawdopodobniej prędzej czy później właśnie tak skończymy.

  19. Z tymi antybiotykami to niestety prawda. Oliwia załapała ostatnio infekcję wirusową (jak mi później potwierdzono) z bardzo wysoką gorączka. Przychodnia. Antybiotyk. Osłabiony organizm mimo osłony zalapał zapalenie jamy ustnej. Biały nalot pokrywał całą buzię a młoda nie mogła nic jeść. Na co zaproponowano.. Drugi antybiotyk.
    Natomiast prywatnie u zaufanej pani doktor okazało się

    • (za szybko mi wysłało, efekt komentowania z telefonu), że wystarczą plukanki. 2 dni później już było ok.
      Dobrze, że u Was też już ok. 😉

    • co to jest mloda? zawsze wiedzialam ze suka ma mlode.Wiec co to jest?????

  20. Cieszę sie ze Laura już zdrowa i zgadzam sie antybiotyki nie są zawsze dobre mój maluch raz go dostał gdy wylądowałam z nim w szpitalu dostał zapalenie płuc choć i wtedy nie jestem pewna czy było to konieczne ponieważ miał wirusa a nie bakterie a to leczy sie to sterydami a po antybiotykach h przez trzy tygodnie mój małe żywe sreberko nie mogło dojść do formy . Teraz mam super lekarke która wierzy ze można pokonać chorobę bez antybiotyku, moj smyk często ma tez katar i kaszel ale to jak sie okazało wynika raczej z alergii niż z infekcji .
    Pozdrawiam

  21. Nareszcie dobre wiadomości!
    Ostatnio co chwilę słyszę, że ktoś ze znajomych jest chory. Coś ewidentnie wisi w powietrzu, ale mam nadzieję, że Wy już wszelkie wirusy i bakterie pokonaliście 🙂
    A co do protestu, to ja także na początku w pełni go popierałam, ale z biegiem czasu też mam coraz bardziej mieszane uczucia…
    Również się do Was usmiecham 🙂

    P.S. Kiedy będzie możliwe wszczepienie Laurze rozrusznika przepony? Czy stan zdrowia Laurki wciąż na to nie pozwala? I czy te nieszczęsne biegunki trochę sie uspokoiły?

    • Oj, do rozrusznika jeszcze bardzo długa droga. Po pierwsze Hirschsprung i biegunki wciąż są jeszcze zbyt dużym obciążeniem dla organizmu Laury i powodują zbyt wiele kłopotów. Nie odważymy się teraz obciążać Laury tak poważnym zabiegiem, a co za tym idzie poważną zmianą w jej życiu. Ponadto Laura niestety boryka się z problemami, z którymi nie muszą się borykać inne znane nam dzieci chore na CCHS. Laura ma bowiem liczne spadki saturacji w ciągu dnia, przy absorbujących czynnościach – z naszego punktu widzenia podłączanie kilka do kilkunastu razy dziennie rozrusznika będzie o wiele bardziej niewygodne, niż obecnie podłączanie respiratora. Dlatego na razie powolutku zbieramy pieniądze na tą wymarzoną operację, ale jednocześnie się do niej nie spieszymy. Wszystko w swoim czasie…

      • Zapytałam, bo chyba mały Leo jakoś niedługo będzie miał wszczepiany rozrusznik przepony.
        Z reguły nie czytam blogów, ale akurat Wasze podglądam i kibicuję obojgu maluchom z całego serca 🙂
        Trzymam kciuki za Laurkę i pozdrawiam!

        • Trzymamy kciuki za Leo, gdyż jest duża szansa, że niedługo chłopczyk będzie miał wszczepiony rozrusznik i uwolni się od respiratora. Ale choroba Leo i Laury przebiega inaczej, niestety nasza Laura ma o wiele więcej obciążeń. Smutna prawda jest taka, że ze wszystkich dzieci chorych na CCHS, jakie osobiście znamy, Laura jest w najgorszym stanie zdrowotnym i ma najwięcej problemów. Dlatego bardzo ostrożnie musimy podchodzić do decyzji o wszczepieniu rozrusznika.

          Poza tym cieszymy się, że Laura nie będzie pierwszym polskim dzieckiem z CCHS, które będzie miało ten rozrusznik wszczepiony. Wolimy, aby to rodzice Leosia przetarli szlaki, a my później chętnie skorzystamy z ich doświadczenia 🙂

          • Pewne, lepiej mieć przetarte szlaki. Szczególnie przy tak rzadkich schorzeniach.
            Ja natomiast trzymam mocno kciuki za Laurkę. Ale sądząc po jej historii choroby to pokona wszystkie problemy szybciej niż Wam się wydaje 🙂

  22. Ostatnio temat ”infekcja” jest mi dobrze znany.
    Od 3 lat mieszkam w Niemczech i kiedy pół roku temu urodził się mój synek szukałam wśród znajomych pediatry który nie lubi podawać od razu antybiotyków.
    Nienawidzę podejścia lekarzy tupu : no dziecko jest chore, może wirus ale przepisuje od razu antybiotyk to jutro pani poda.
    To wszystko mija się z celem bo większośc infekcji u dzieci to infekcje wirusowe i podawanie antybiotyku na 100 % nie pomoże na wirus a jeszcze dodatkowo obciąża i osłabia organizm który i tak jest nadwyrężony bo walczy z chorobą.
    Większość lekarzy zachowuje się jakby nie opanowała podstawowej wiedzy że antybiotyk jest na bakterie a nie wirus!!
    Tak więc mój synek tydzień temu dostał w nocy temperaturki. Nie było innych objawów ale stwierdziłam że pokaże go lekarce.
    Lekarka dziecko obejrzała , osłuchała i stwierdziła że również oprócz temperatury nic innego okiem nie widzi.
    Na miejscu zaleciła badanie moczu i krwi z paluszka.
    Po godzinie i siuśki i krew były zbadane.
    Mocz czysty a we krwi wirus hhv 6 czyli tzw. gorączka tzrydniowa.
    Zalecenia : zbijać temperaturę powyżej 38 i czekać aż na 4 dzień wyjdzie uczulenie.
    Jeżeli nic niepokojącego nie będzie się działo to nawet dziecka nie pokazywać w przychodni.
    Nawet nie wyobrażasz sobie Emilio jaka to komfortowa sytuacja.
    Choroba dziecka dla każdego rodzica jest stresem i niepokojem ale przy takim podejściu człowiek wie czego się spodziewać i nie wyobraża sobie czarnych scenariuszy.
    Dziecko zbadane, wiadomo co mu jest i jak raczej bedzie i już jesteśmy po chorobie.
    W Polsce kilka lat temu była mowa o wprowadzeniu w gabinetach lekarskich testów na odróżnianie wirusów od bakterii ale jak widać na mowie się skończyło.
    Bardzo popieram Twoje podejście do infekcji Laury chociaż podziwiam Cię też za to że potrafisz zachować spokój w sytuacji połączenia infekcji z respiratorem.
    Jednak jak sama piszesz dzięki temu Laurka unika antybiotykoterapii.
    Pozdrawiam Was serdecznie i cieszę się że Laurka już opuściła areszt 🙂

  23. Moze to rumien zakazny? Corka miala 2 tygodnie temu podobne objawy ( goraczka jest nietypowa, ale jednak

  24. Emilko, nie wiem czy próbowałaś, czytałaś, czy Laura w ogóle może spożywać miód, ale wiem ze swojego i znajomych doświadczenia jak bardzo dobrze działa i między innymi poprawiam niesamowicie odporność miód mauka, ja używam dla swojej córki 400+ to miód z nowozelandzkiego krzaka który ma w sobie naturalny antybiotyk, (poprawia też trawienie, leczy wrzody żołądka itd….. może warto poczytać 🙂 koleżanka wyleczyła nim córkę miała atopowe zapalenie skóry, innej syn przestał całkowicie łapać infekcje… tak mi to dziś przyszło na myśl czytając dzisiejszy wpis 🙂 Całuję gorąco.

    • Ha, mój mąż też sie skusił na ten najdroższy chyba miód na świecie. Ciągle chorował, więc się wybabaniliśmy na niego. No rzeczywiście, był pyszny, ale akurat mojemu mężowi nie pomógł.
      A ta zima – nie zima chyba nie wybiła za wielu bakterii i wirusów – jeszcze nie mieliśmy takiego maratonu -luty i marzec non – stop ktoś z naszej trójki miał jakąś infekcję.
      Ale wiosna w pełni – będzie coraz lepiej.
      Pozdrowienia!

  25. To odbrze, ż e Laura jest juz zdrowa i oby takich infekcji było jak najmniej. Masz rację polscy pediatrzy nader często przypisują antybiotyk, ale prawda jest tez taka, że my rodzice zazwyczaj nie pytamy lekarza czy jest to konieczne (pomijając choroby które bez antybiotyku nie obejda się).
    Co do twoich Emilio ps, ja obawsiam sie jednego. zakłądając, że nasz rząd przystanie na rządania protestujących to za jakiś czas znowu będzie to samo, czyli znowu pojawią sie w sejmie, pod sejmem matki z dziecmi i beda krzyczały więcej pieniędzy bo nam jest mało. Jak już pisałam dzieci neipełnosprawne powionny byc objęte specjalistyczna opieka i to nie tylko medyczna ale i socjalna itp. a matki i ojcowie powinni móc pracowac by zarabiać. co tez miałoby zbawienny wpływ dla ich psychiki, bardzo często takei matki siedzą w domu ich jedyny świat to dom i dizecko, mają depresje i brak perspektyw na lepsze jutro, praca kontakt z ludzmi samodzielonosc finansowa jest nieoceniona i powinny miec na to szansę.tylko tak mysle że my jesteśmy bardzo roszczeniowym narodem i cokolwiek nam zaproponuja niezgodnego z naszym widzi mi się to i tak będzie nam źle.

  26. Pani Emilio, na tych zdjęciach Laura wygląda tak pięknie i radośnie, nie widać zupełnie choroby. Przesyłam wiosenne pozdrowienia, życząc zdrowia! 🙂

    • Mi się jednak wydaje, że lekarze już trochę inaczej podchodzą do antybiotyków i w ogóle leczenia. Na całe szczęście z mojego doświadczenia wynika, że żaden lekarz w ostatnich czasach nie śpieszył się z antybiotykiem ani w ogóle z jakimikolwiek lekami. Ostatnio lekarka obejrzała synka, powiedziała że to wirusowe i następnie powiedziała…. dziękuję to wszystko 🙂 a ja stałam skonsternowana czekając na recepty i zalecenia 😉

      Dodam jeszcze tylko, że jak synek gorączkuje 3 doby a przerwy między skokami temp nie są krótsze to warto zbadać crp. To chociaż w ogólnym stopniu wskaże czy może potrzebny antybiotyk, tylko że kłuć dziecko przy każdej infekcji jest bez sensu 🙁 czekam na jakieś bezinwazyjne testy, które pozwolą określić czy mamy do czynienia z bakterią czy wirusem.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/