Jeśli to jest sen, to nie chcę się obudzić!

Autor: Emilia, mama Laury Data: październik 18, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 146

Nie wiem, czy mogę to jakoś logicznie wytłumaczyć. Nie potrafię znaleźć żadnych odpowiednich słów, aby to w jakkolwiek przystępny sposób wyjaśnić. Być może dzieje się tak, gdyż sama tego kompletnie nie rozumiem… Dlatego właśnie zamiast wyjaśnień, zamiast poszukiwania odpowiedzi, po prostu będę się cieszyć cudem, który nieoczekiwanie się wydarzył. Tak, ewidentnie jest to cud, a przynajmniej z mojego punktu widzenia – matki, która od trzech lat walczy z paskudną chorobą przewodu pokarmowego córki, walczy o jej normalne żywienie, o każdy posiłek i o to, aby życie dziecka miało jakikolwiek smak…

Otóż spełniło się nasze kolejne wielkie marzenie! Brzuch Laury, pozbawiony jelita grubego, zmagający się od trzech lat z najcięższą postacią choroby Hirschsprunga, cierpiący na uporczywe biegunki i zaburzenia wchłaniania, tryskający nadmiarem kwaśnych i żrących soków trawiennych – ten sam brzuch kilkanaście dni temu się naprawił, samoczynnie się zreperował, wyzdrowiał i nieoczekiwanie dla nas wszystkich, zaczął trawić pokarmy do tej pory dla Laury niejadalne… Ot tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, nagle postanowił zostać zdrowym brzuchem, chociaż przez trzy poprzednie lata był przecież chory do granic możliwości! Teraz brzuch Laury bez problemu trawi schabowego, kotleta mielonego, ziemniaki i surówki z warzyw, których do niedawna przecież nie można było Laurze nawet polizać! Wszystkie znaki na niebie i ziemi (zwłaszcza znaki znajdujące się w pieluszce córki) świadczą o tym, że z niewyjaśnionych przyczyn, doszło do bardzo gwałtownej zmiany w jej przewodzie pokarmowym, który z totalnie niewydolnego w kilka dni stał się wyjątkowo sprawny. Jak to się stało i dlaczego się to stało? Bóg mi świadkiem, że nie mam pojęcia i modlę się jedynie, aby to nie była fatamorgana…

Jakieś półtora tygodnia temu Kuba i ja zaobserwowaliśmy, że Laura ma bardzo duży brzuch – jej żołądek i jelita były ponad normę wypełnione, chociaż dostawała dokładnie tyle samo posiłków, co zawsze. Do tej pory niemowlęce papki, którymi ją żywiliśmy, przelatywały przez jej przewód pokarmowy w błyskawicznym tempie i tylko w niewielkim stopniu były trawione. Jednak tym razem stało się zupełnie inaczej – jedzenie zatrzymało się w przewodzie pokarmowym na długo, natomiast pieluszka była całkowicie pusta. Początkowo myśleliśmy, że to tylko chwilowa zmiana sytuacji, ale szybko doszliśmy do wniosku, że jednak ta zmiana wcale nie jest krótkotrwała. W kolejnych dniach Laura nadal miała duży brzuch i była przejedzona, dlatego podjęliśmy decyzję o zmniejszeniu jej posiłków z pięciu do czterech dziennie. Zmniejszenie ilości posiłków niewiele jednak dało – brzuszek córeczki znów był przepełniony, a pieluszka coraz częściej okazywała się pusta, co oznaczało, że podawany jej pokarm jest dobrze trawiony. W końcu postanowiliśmy też odstawić lek Loperamid – lekarstwo spowalniające trawienie pokarmu w jelitach, które od bardzo długiego czasu Laura musiała przyjmować w dużych dawkach (cztery tabletki dziennie). Zmniejszyliśmy dawkę do zaledwie jednej tabletki rano, obawiając się jednak, że odstawienie tego leku najprawdopodobniej wywoła silną biegunkę. Nic takiego jednak nie nastąpiło i ku naszemu zdziwieniu bez podania leku Laura nadal dobrze trawiła, mało wydalała, a niemowlęce papki wydawały się wciąż zbyt mocno wypełniać jej brzuszek. W końcu, po dłuższym namyśle postanowiliśmy pójść na całość i nakarmić Laurę czymś normalnym, nie będącym niemowlęcą papką. Nie ukrywam, trochę się baliśmy tego, jak nieprzewidywalny przewód pokarmowy Laury może na nasze eksperymenty zareagować…

Najpierw podaliśmy Laurze kanapki z żytniego chleba z masłem i obranym ze skóry pomidorem, a potem w napięciu czekaliśmy na reakcję… Ku naszej wielkiej radości nie stało się absolutnie nic złego, a przewód pokarmowy Laury zareagował tak, jakby jadł te kanapki od zawsze! Następnego dnia córeczka dostała pieczone jabłka z ryżem, cynamonem i odrobiną cukru brzozowego – również po tym jedzeniu nie wydarzyło się nic niepokojącego. W końcu zdecydowaliśmy się pójść na całość i podać Laurze pokarm do tej pory absolutnie zakazany, po którym córeczka zawsze miała poważne problemy, a mianowicie mięso… Laura zjadła – nie, stop, złe słowo, powinno być: pochłonęła, spałaszowała, wciągnęła nosem – cały ten kawał pieczonego mięcha wraz z ziemniakami i surówką. Oblizywała się przy tym jak wygłodniały kot, a w jej oczach błyszczały iskierki dzikiej rozkoszy! W moich oczach natomiast z pewnością widoczny był niemały strach, bo już wyobrażałam sobie, co może się stać po spożyciu przez nią tego mięsa…

Ale nie stało się nic, po prostu nic. Dziecko zjadło obiad i poszło się bawić, a zdumiona matka nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Mięso zostało zjedzone i całkiem nieźle strawione, natomiast jelita Laury tym razem nie zorganizowały żadnej akcji protestacyjnej. Wygląda na to, że po raz kolejny w naszym życiu niemożliwe stało się możliwe!

Jesteśmy po kilkunastu dniach eksperymentów kulinarnych i choć nie potrafimy zrozumieć tej nagłej zmiany, to fakt jest faktem – Laura z niewyjaśnionych przyczyn od ponad tygodnia toleruje normalne jedzenie. Ma już za sobą schabowego (I to o zgrozo, smażonego w panierce z jajka i niezdrowej pszennej buły! Bleeeee….!), surówki, ziemniaki, mięso, wędliny, pieczywo, winogrona, niemielone orzechy, surowe jabłka, surową marchew, a nawet kawałek francuskiego sera… (tylko białego cukru i soków wciąż nie toleruje).

Jak to możliwe? Nie wiem… Skąd ta gwałtowna zmiana? Nie mam pojęcia… Czy to cud? Z pewnością…

Ciało Laury jest dla mnie ogromną zagadką, a jej choroba ciągłym rozwiązywaniem łamigłówek. Od trzech lat toczę syzyfową walkę z okaleczonym przewodem pokarmowym córki, czasami wydaje mi się – niemal bezskuteczną, a tu nagle, któregoś dnia jej ciało samo postanawia wyzdrowieć. Od tak po prostu, bez żadnego uprzedzenia…

Papki niemowlęce poszły więc w odstawkę i są dziś tylko dodatkiem do codziennego menu Laurki. W zamian za to dostaje ona normalne jedzenie, takie, o którym do tej pory mogła tylko i wyłącznie pomarzyć. Och, gdybyście mogli zobaczyć radość w jej oczach, gdy pochłania te wszystkie przysmaki, do tej pory dla niej zakazane… Gdybyście tylko mogli popatrzeć na jej umorusaną jedzeniem buzię, czy też pokolorowane orientalnymi przyprawami zęby, okazywane nam podczas każdego posiłku w szerokoustnym uśmiechu…

Modlę się, aby to nie był sen. A jeśli to jest sen, to w takim razie ja nie chcę się obudzić!

SAMSUNG

SAMSUNG

SAMSUNG

Wspomnienie lata…

komentarzy 146

  1. Witaj serdecznie jestem już 21letnim chłopakiem który walczy dalej z chorobą … Jest uciążliwa strasznie …Bóle brzucha samo chce wszystko wyjść jednym słowem mecze się … Proszę o jakieś porady jeśli je mogę dostać w jakiś sposób ?

    • Chyba nie jestem odpowiednią osobą do udzielania Tobie porad. Nie jestem lekarzem i nie mam żadnej wiedzy na temat Twojej choroby. Na blogu piszę o swojej córce, ale nie czuję się wystarczająco kompetentna, żeby doradzać innym chorym. Pozdrawiam serdecznie

  2. A jak z wydalaniem Laury, te luzne stolce tez sie juz skonczyly? Zalatwia sie rzadziej i „normalnie” ?

    • Są dni, które nazywamy „zdrowymi dniami”, kiedy to wypróżnienia są sporadyczne (2-3 razy dziennie) i o bardzo zwartej konsystencji. Ale niestety są też dni, które nazywamy „niezdrowymi” i wówczas Laura oddaje po 5-10 luźnych stolców dziennie. Nie ma reguły, raz jest bardzo dobrze, innym razem bardzo źle.

      Ale „zdrowe dni” zdarzają się nam teraz zdecydowanie częściej, dzięki czemu możemy coraz częściej podawać córce normalne jedzenie – i to jest dla nas dowód, że jej przewód pokarmowy powoli, małymi kroczkami się regeneruje 🙂

  3. Pani Emilio podrzucam link który być może zainteresuje Panią.Może Pani już widziała,ale na wszelki wypadek 🙂 tam jest film,w którym na końcu mówią o „inteligentym respiratorze”,który mógłby pomóc Laurze podczas snu.Oczywiście nie chcę nic narzucać,ale znalazłam więc podaję dalej… pozdrawiam!
    http://niewiarygodne.pl/kat,1031983,title,Dziecko-ktore-nie-oddycha,wid,16053366,wiadomosc.html#czytajdalej

  4. Cukier brzozowy nie jest cukrem! To ksylitol czyli alkohol, co prawda polihydroxylowy, ale jednak nie węglowodan. Ma swoją literę E (E967), produkowany jest głównie z odpadów produkcji rolnej lub leśnej (!!) typu liście kukurydzy oraz inne produkty o dużej zawartości celulozy!!, oczywiście przy zastosowaniu reakcji chemicznych, przy których stosuje się np. nikiel jako katalizator (Raney) oraz fermentację bakteryjną. Psom raczej proszę nie dawać, bo nawet mała dawka powoduje u nich śmiertelną niewydolność wątroby. Do wyrobów na drożdzach nie ma sensu dawać, chyba że ktoś lubi zakalce, bo – z racji struktury chemicznej- nie nadaje się do fermentacji. U ludzi wyłącznie do stopniowego zastosowania, może powodować ciężkie biegunki, ponieważ kał (wg źródeł: powyżej jednorazowej dawki 30 g) nie jest w stanie zgęstnieć w jellicie grubym; możliwe jest natomiast stopniowe!! przyzwyczajenie organizmu.
    Polecam zamiast tego cuda (osobiście czuję kamień w żołądku po spożyciu) zwykłą sacharozę, czyli diszacharyd, łatwo trawiony przez organizm, złożony z cząsteczki glikozy i fruktozy. Nazwa popularna: cukier (buraczany lub trzcinowy). A nawiasem mówiąc fruktoza – wbrew mylnym opiniom- nie jest zdrowsza od glikozy (wzór chemiczny taki sam), ponieważ może powodować ciężkie biegunki, podnosi cholesterol we krwi, a w trawienie zaangażowana jest wątroba. Zresztą dlatego właśnie ma lepszy tzw. indeks glikemiczny (=bo trawienie dłużej trwa!). Ewentualnie można w ogóle nie słodzić (niewątpliwie u mnie opcja no. 1), a nie pod pozorem zdrowego odżywiania wcinać czystą żywą chemię ( główny producent cukru brzozowego : koncern DuPont).
    A że brzozowy? Bo został wyeliminowany PO RAZ PIERWSZY z brzozy. No cóż, witaminę C wyeliminowano por az pierwszy z papryki, czy ktoś jeszcze wierzy, że połykając witaminę C je paprykę??

    • To co polecasz? Uważasz cukier trzcinowy za lepszy od ksylitolu?

      • Chyba stewia jest najlepszym rozwiazaniem. Mozna jeszcze sprobowac cukier palmowy, agawa, yacon, ewentualnie karob.

        • Agawa to niestety też świństwo, chociaż wykreowane na eko produkt 🙁

        • taaak? nie wiedzialam (agawa)…
          po tych wszystkich egzotykach okaze sie pewnie ze najzdrowszy jest zwykly poczciwy miod.

          • Pod warunkiem, że nie pochodzi z Chin…

      • Szczerze? Mam cukier brzozowy na półce, ten zwykły też. I tak sobie na tej półce stoją. Jak robię ciasto drożdzowe, to biorę ten zwykły, jak już MUSZĘ coś słodkiego zjeść, to dosypuję brzozowy do naturalnego jogurtu. Znaczy się raz na miesiąc po 1-2 łyżeczki. Jak już pisałam, to po prostu po zrobieniu w ferworze „dietetycznym” sernika na zimno z ksylitolem , niespecjalnie się po tym czułam: niewątpliwie za zaletę uważam fakt, że nic później jeść nie mogłam , no ale nie to by ło celem. Gwoli ścisłości: jestem inżynierem technologii żywności, fakt, w zawodzie nie pracuję, ale chemię (szczególnie spożywczą) ubóstwiam od lat (bez ironii!!)(. Dodałabym, że jeszcze nigdy nikomu w żadnym temacie nie dodałam komentarza, raczej gryzłam się w język zamiast udzielania porad. Teraz też nie chcę podawać się za autorytet. Po prostu nie przekonuje mnie fakt podawania słodzika ( znaczy się ksylitolu ), albo fruktozy (m.in. miód) jako zdrowej żywnośći. A nawiasem mówiac, jestem bardzo aktywną alergiczką, która –dosłownie –zdycha po zjedzeniu małej dawki (1 łyżka) miodu.
        I, niestety, uważam , że lepiej zjeść zwykły kawałek czekolady, ciastko itp., niż oszukiwać się ksylitolem ,pardon, cukrem brzozowym. Przynajmniej, jak mi ciasto nie wyjdzie, to dam psu. Bez obawy o poważne skutki.

        • Nie rozumiem, w jednym rzedzie stawiasz ksylitol (chemia) z miodem (natura)? Zakladajac ze miod nie jest z kwiatow pryskanych oczywiscie. Co znowu zlego jest w miodzie?

        • Celem mojego wpisu była detronizacja cukru brzozowego, nie wiem czemu uważanego za zdrową żywność, podczas gdy jest to zwykły słodzik. Jednym z głównych problemów dietetycznych jest obecnie nadmierna konsumpcja węglowodanów, a w szczególności cukrów prostych. Powstają one zarówno podczas trawienia cukru spożywczego przez człowieka, jak i z nektaru, trawione przez pszczoły, wytwarzające w ten sposób miód (przy pomocy enzymów i kwasu mrówkowego). Zarówno cukier buraczany jak i trzcinowy to produkty naturalne. Węglowodany są nam potrzebne, zwykły cukier używany w rozsądnych ilościach nikogo nie otruje. Problem nie polega na tym, czy herbatę słodzi się miodem ,czy cukrem, problemem jest, niestety, sam fakt słodzenia. Miód ma bardzo dobry PR, ale ma też wady, o których mało się mówi. Poza na ogół znanym i, niestety, zupełnie realnym niebezpieczeństwem wynikającym z obecności środków ochrony roślin należy do nich również duża zawartość niezbyt lubianej teraz fruktozy, możliwe reakcje alergiczne, zakaz podawania dzieciom do 1 roku dzieci (ze względu na naturalnie w miodzie występujące bakterie powodujące botulizm), jest przeciwskazany przy nadkwasocie. Inne, dobroczynne, związki zawarte w miodzie poza mieszanką cukrów, są obecne w nim w bardzo niewielkich ilościach, a na dodatek są one wyjątkowo nieodporne na ciepło, co sprawia, że miód w temperaturze ponad 40 C traci swoje właściwości lecznicze. Wynika z tego, że dodawanie łyżeczki miodu do gorącej herbaty wcale nie jest lepsze od dodania do niej łyżeczki cukru (pomijam fakt, że miód jest słodszy, więc teoretycznie można go mniej użyć, bo konia z rzędem temu, kto potrafi miód dokładnie odmierzyć, no a że taki zdrowy, to się go nie żałuje).
          Obecnie po prostu zaleca się nie dosładzać, szczególnie napojów i ograniczać pułapki cukrowe typu soki w kartonikach itp. Mało kto wsunie z entuzjazmem garść kostek cukru, lub zje na raz kilka ciastek, a, niestety, w napojach zupełnie łatwo skonsumować takie ilości w sposób niezauważalny. Uważam, że do picia niesłodzonych napojów całkiem łatwo się przyzwyczaić, bo one po prostu lepiej gaszą pragnienie. A raz na jakiś czas można sobie po prostu pozwolić na jakieś słodycze O ile będzie to rzeczywiście sporadyczne, to może to być i zwykły cukier, i mód, czy nawet!! łyżeczka słodzika. Kupiłam sobie niedawno czekoladę z solą firmy Lindt, i mimo takiej mieszanki , wcale nie konsumuję jej (powolutku!) w celach samobójczych
          🙂

          • Zgadzam się z Tobą, że lepiej ograniczyć słodzenie do minimum – bez względu na to, czy jest to cukier, miód czy inny słodzik. Zauważyłam też dokładnie to samo, o czym piszesz, a mianowicie, że niesłodzone napoje o wiele lepiej gaszą pragnienie i na dłużej je gaszą. Moim zdaniem bardzo złe jest dosładzanie dzieciom napojów, herbatek czy też podawanie im soczków z zawartością cukru. Oprócz oczywistych problemów zdrowotnych z tego wynikających jest jeszcze fakt, że takie działanie przyzwyczaja dziecko do słodkiego smaku. A wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie… Prowadzono nawet badania, które wykazały, że to, co podajemy dzieciom, będą one również chciały jeść w dorosłym życiu – dlatego warto kształtować zdrowe nawyki żywieniowe już od samego poczatku.

        • To ciekawe co piszesz. Mam jednak pytanie co do tego, iz „cukier buraczany to produkt naturalny”.
          Spodziewam sie , ze naturalny bylby, gdybys takiego buraka ugotowala i slodzila wywarem. Jesli masz w postaci cukru krystalicznego, to pewnie jego produkcja jest zblizona do produkcji chocby brzozowego, w sensie, na pewno jakies chemikalia jako katalizatory, tak?
          Co do „niewielu” wartosci odzywczych miodu. Nie mam wystarczajacej wiedzy, by polemizowac z chemikiem, ale jesli to bylaby prawda, to innymi slowy musimy uznac, ze tworzysz i zmieniasz kanony. Nie chce mi sie wierzyc, ze produkt przez tysiace lat uznawany za wspanialy bylby niewielkiej wartosci odzywczej. Miod nawet Biblia wychwala :). Krotko mowiac, ja tego nie kupuje. Tak na marginesie tej dyskusji 🙂 pozdrawiam!

        • Jako ciekawostka link:
          http://www.origo.hu/tafelspicc/kozelet/20130524-elelmiszerek-cukortartalma.html
          Proszę się tekstem nie przejmować (jest po węgiersku, tytuł: „Ile cukru jemy przypadkiem”), tam sa wymowne fotografie, produkty prawie w 100% rozpoznawalne i w Polsce, a obok podana zawartość w postaci kostek. 1 kostka=3,4 g. Mnie się podoba szczególnie zdjęcie trzecie od dołu, a konkretnie woda smakowa Jana. Ważne, że cukrem nie musi by wyłącznie sacharoza (cukier spożywczy), może być to również fruktoza!

          • Najbardziej szokujące ą zdjęcia deserku i soczku dla niemowląt oraz „owocowego” jogurtu…

        • Kiedyś z ciekawości szukałam w internecie menu dla dzieci i czytałam na forum co mamy piszą. Miałam wtedy nadzieję znaleźć nowe pomysły, przeczytać coś ciekawego, a tymczasem czytałam jak mamy dają dzieciom serki i jogurty owocowe, paróweczki itp. Dziś na placu zabaw widziałam jak dają dzieciom mamby, lizaki, ciasteczka, słodkie chrupki i jak moje dziecko taką chrupką zostało poczęstowane… Może więcej nie będę na ten temat pisać, bo ostatnio tu działo się w tej kwestii 😉
          Tyle ostatnio czytałam na temat cukru brzozowego, że wspaniały, a teraz już nie wiem co myśleć. Też jestem zdania, że lepiej nie słodzić, ale jeśli ktoś bardzo lubi i nie wypije gorzkiej herbaty (mój mąż 🙂 to czym najlepiej posłodzić taką herbatę?… Pozdrawiam 🙂

    • Dlatego nigdy nie kupuję jogurtów gotowych, a mieszam w blenderze jogurt naturalny (4g węglowodanów w 100 g) z owocami. Też ma cukry, ale na pewno mniej. Noi zdecydowanie więcej owoców

    • Chodzi tu o cukier w ogóle, również ten występujący naturalnie, np. w owocach, nie tylko dodawany! Sęk w tym, że ten z owoców, lub nawet produktów mlecznych (np. laktoza, o której często zpominamy), oraz węglowodany złożone (np. skrobia z warzyw) właściwie już spokojnie pokrywają nasze dzienne zapotrzebowanie, dlatego dosładzanie (czymkolwiek) jest praktycznie rzecz biorąc szkodliwe. Nawet miodem 🙁

  5. Wspaniałe wieści 🙂 Brawo Laurko 🙂 Oby tak dalej 🙂 ciekawa jestem czym nas Laurka następnym razem zaskoczy :):)
    pozdrawiamy 🙂

  6. Bardzo się cieszę, że wszystko jest na dobrej drodze. A tak na marginesie Laura ma szczęście, że potrafisz tak zdrowo przyrządzać posiłki, super, podziwiam bardzo.
    Mam pytanie co do cukru brzozowego, chciałabym zastąpić nim normalny cukier. Czy trzeba go ograniczać czy można słodzić dziecku picie czy też czasem potrawy przez cały dzień, bez ograniczeń? Tzn. chodzi mi o normalne ilości picia dla 2 latka, czy można go stosować po prostu zamiast cukru w takich ilościach jak stosuje się cukier?
    Pozdrawiam serdecznie

    • Myślę, że cukier należy ograniczać dzieciom, nawet ten brzozowy i dawać go jak najmniej. Jednak można go stosować normalnie jako zamiennik cukru, słodzić nim czy dodawać do potraw lub wypieków. Trzeba pamiętać, że cukier brzozowy wprowadza się do diety stopniowo – zwłaszcza dzieciom. Warto zacząć od pół łyżeczki dziennie.

      Trudno mi tu dawać jakieś szczególne rady co do dawkowania, gdyż my nie mamy problemu z ilością spożywanego cukru. Sami prawie nie słodzimy, a jeśli już, to brzozowym, natomiast Laurze nie podajemy cukru prawie w ogóle. U nas cukier jest głównie dla gości 🙂

      • Dziękuję za radę, w takim razie będę wprowadzać go stopniowo, jak mówisz. Wyczytałam, że ten cukier jest rewelacyjny i że nawet zapobiega próchnicy, co w przypadku cukru jest dość cenną ciekawostką 😉
        Ja też prawie nie słodzę od wielu lat. Synkowi ograniczam jak tylko mogę, czasem jak widzę że nie chce wypić, to odrobinę słodzę. Herbaty owocowej w ogóle mu nie słodzę, robię taką normalną do zaparzania, nie rozpuszczalną dla dzieci, bo ona jest słodka. Ale np. kompot słodzę, bo średni w smaku bez cukru, choć ilość cukru zależy od rodzaju owoców. Mąż niestety uwielbia herbatę ulepek albo wodę z cukrem i nie mogę go tego oduczyć. Może z cukrem brzozowym przynajmniej będzie zdrowiej…

        • Jeśli mogę coś zasugerować, to chyba lepiej, abyś dziecku nie słodziła picia w ogóle i nie przyzwyczajała go do słodkiego smaku napojów. Dziecko, które dostaje w dzieciństwie słodzone napoje, będzie też w dorosłym życiu szukać takiego smaku. Jeśli dziecko nie chce pić, to nie oznacza, że trzeba mu dosypać do picia cukru. Może po prostu nie chce mu się pić i tyle. Uwierz mi, że jak człowiek jest naprawdę spragniony, to nawet zwykła woda smakuje wybornie 🙂 Cukier brzozowy jest oczywiście zdrowszy od zwykłego, ale też ma słodki smak – więc pijąc słodzone nim napoje dziecko i tak będzie się przyzwyczajało do słodkiego smaku.

          PS. Nie ma nic lepszego dla dziecka do picia niż wysokiej jakości woda mineralna (niegazowana) oraz świeżo wyciśnięte soki (np. z jabłka i marchewki, bez dodatku cukru). Zawarta w owocach, naturalnie występująca fruktoza nadaje piciu już wystarczająco słodki smak, a jest ona o wiele zdrowsza dla organizmu niż cukier. Pozdrawiam serdecznie!

        • Tak, to jest bardzo dobry pomysł. Już od jakiegoś czasu synowi słodzę troszkę albo wcale, żeby przyzwyczajać go do zupełnie niesłodkiego smaku: herbaty, wody. I też przekonałam się już, że nawet wodę bez problemu wypije, jak jest bardzo spragniony. Nigdy mu nie przesładzałam, tylko troszkę słodziłam, więc myślę, że jakiegoś dużego kłopotu nie będzie, żeby całkowicie przestać słodzić. Rzeczywiście nawyki żywieniowe w dzieciństwie przełożą się później na dorosłe życie.
          No i dobrze było by właśnie mieć sokowirówkę, bo niestety nie mamy. Czasem kupuję Bobofruta. Bo inne soczki, niby dla dzieci, to nic specjalnego. I woda mineralna świetny pomysł, jakoś u nas tak ostatnio rzadko. Dzięki. Pozdrawiam 🙂

    • wydaje mi się to trochę bez sensu, by dziecko cały dzien popijało słodzony napój. Zniszczy sobie zęby mając je nonstop oblepione cukrem, poza tym będzie dostarczał żołądkowi coś do traienia własciwie z kazdym łykiem, czyli tak jakby zjadło 40 posiłków a nie 4. Wiadomo, ze podjadanie nonstop kończy się zazwyczaj nadwagą u dzieci lub otyłością no i uzależnia od ciągłego podjadania, ciągłego trzemania jedzenia w buzi….

      Ja w dzieciństwie prawie nie jadłam cukru. Byłam pięnym i zgrabnym dzieckiem. W wieku 15 lat wpadłam w uzależnienie od cukru i nabrałam kilka kg. Dzisiaj moje jedzenie cukru ogranicza się do jednego momentu w ciagu dnia – np. kawałek toru bezowego, a po nim trening, by go spalić. NIe słodziłam herbaty i kawy od 10 lat. 90% mojego picia to woda mineralna, pozostałe 10% to zielona herbata i kawa raz na 3 dni. W ogóle nie piję niczego z cukrem. Myślę, ze najlepiej nie zaszczepiac w dziecku tej manii ciągłego podjadania. A moim zdaniam jedzenie co 5 inut kostki czekolady czy popijanie słodkiego picia niczym się nie różni.

      • Również nie widzę większego sensu w przesadzaniu z używaniem cukru. Myślę, że jak wszystko, w granicach rozsądku. Moje dziecko prawie w ogóle nie je słodyczy. Wyjątkiem jest mojej roboty ciasto, które piekę sporadycznie, może raz w miesiącu, więc myślę że uzależnienie od słodyczy nam nie grozi. Inne słodycze jem bardzo sporadycznie i dziecku ich nie daję. Żadnych kupnych, ani chipsów czy fast foodów, ani też serków popularnych typu danonki czy parówki, batoniki, żelki itp. nie uznaję i nie kupuję. Jedynie bezcukrowe wafle ryżowe, kukurydziane itp. Jeśli chodzi o otyłość to my mamy kłopot w drugą stronę… I to też nie jest fajne.

        • Ja też kilka razy w życiu próbowałam przytyć i zawsze bezskutecznie. Po urodzeniu Laury zmagałam się z takim stresem związanym z walką o jej życie, z jej chorobą, że obawiałam się, iż z tego powodu jeszcze bardziej zeszczupleję. Jak przestałam karmić piersią, to przez 4 tygodnie codziennie celowo jadłam obrzydliwie niezdrowe posiłki w MC Donaldzie, bo liczyłam na to, że dzięki temu przybiorę trochę na wadze. Ale niestety obżeranie się tym świństwem nie przyniosło oczekiwanego efektu i nie przytyłam przez ten miesiąc ani grama. Cóż, niektórzy chyba tak mają, że co by nie robili, to i tak wyglądają jak patyczaki 🙂

        • Też dokładnie tak samo próbowałam 🙂 Jadłam fast foody przez pół roku. Może nie do końca z wyboru, tylko pracowałam za granicą i było tam głównie takie jedzenie. Z jednej strony nawet cieszyłam się, bo pomyślałam: przytyję. Ale nic z tego.
          Widzę, że syn chyba ma podobnie, my patyczaki, a on myślę taki w sam raz. Wysoki, wygląda na starszego, a jeszcze nie mówi. Pozdrawiam serdecznie 🙂

        • Żeby przytyć,najważniejsza jest regularność przyjmowanych posiłków,oraz potrawy z nabiału.
          Mogą to być 3 posiłki dziennie,może być ich i 5 ale najważniejsze by przyjmować o tych samych porach.To tak samo jak z odchudzaniem,czasem osoba chcąca schudnąć nie je prawie nic lub raz dziennie,i niestety zamiast chudnąć tyje.By schudnąć to zaleca się tez 5 posiłków,ale to już przez dietetyka ustalone,i też trzeba trzymać się rygorystycznie godzin.

    • Emilko,l nie zrozum mnie źle, ale moim zdaniem nie powinnać przytyć. Tzn masz piękną smukłą syletkę, która jest moim zdaniem absolutnym atutem u młodej kobiety. Podobają mi się czasami pełne kształty u kobiet, ale raczej takicvh po 40tce/ 50 tce jak Salma Hayek. Teraz szczupłosc dodaje Ci atrakcyjności. Pozdrówki 🙂

  7. Wszystko ok, podziwiam Panią itp, ale to co dają inne matki swoim dzieciom na placu zabaw nie powinno Panią obchodzić.
    Po co te złośliwości (np. chemiczne chipsy)? Skąd może Pani wiedzieć co jeszcze te dzieci jedzą? Moja córka od czasu do czasu też je chipsy lub lizaka ale oprócz tego dużo owoców, warzyw i pieczywa pełnoziarnistego (sama piekę).
    Więc nie do Pani powinno należeć ocenianie innych rodziców bo gdyby Panią ktoś tak otwarcie krytykował to zaraz byłaby z Pani strony „wojna”.
    Więcej tolerancji.

    • A ja myślę, że powinna Pani mieć trochę więcej dystansu do siebie i nie obrażać się o to, że ktoś nazwał chipsy, które je Pani córka chemicznymi. I ja nie widzę tu żadnej złośliwości, bo przecież chipsy to tak naprawdę sama chemia.
      Powiem więcej. Ja również od czasu do czasu jem fast foody i o zgrozo czasem nawet karmię nimi dzieciaki, bo zwyczajnie je lubią. Jednak nie obrażam się, jeśli ktoś nazwie je śmieciowym jedzeniem, bo w zupełności się z tym zgadzam. A ostatniego postu na pewno nie odebrałam jako słow krytyki.
      Niech Pani Pani Moniko trochę wyluzuje 🙂

      • Tak, ja też jestem za tym, aby Pani Monika wyluzowała. Pisałam wielokrotnie o tym, iż uważam, że od niewielkiej ilości śmieciowego jedzenia nikt jeszcze nie umarł. Sami też od czasu do czasu pozwalamy sobie na jakieś śmieciowe jedzenie, na przykład ostatnio podczas długiej podróży zahaczyliśmy o Mc Donalda, bo nic innego nie było w pobliżu, ale jakoś nie robię z tego wydarzenia żadnej tragedii. Gdyby Laura była zdrowa, to zapewne od czasu do czasu dałabym jej spróbować cukierka lub nawet chemiczne chipsy. Jestem zwolenniczką zdrowego żywienia, ale nie fanatyczką – i nigdy taką fanatyczką nie byłam.

        Niemniej jednak nie mam zamiaru na siłę szukać przyjemnie brzmiących (zagłuszających wyrzuty sumienia) nazw dla chemicznych chipsów czy śmieciowego jedzenia, tylko po to, aby pani Monika poczuła się lepiej. Fakty są takie, że chipsy naszprycowane są chemią i solą, a śmieciowe żarcie nadaje się głównie do śmieci. To, czy od czasu do czasu podamy je naszym dzieciom, to jest wyłącznie nasza prywatna sprawa i wolny wybór. Moim zdaniem jak dziecko zje chipsy raz na jakiś czas, to nic mu się nie stanie, ale jeśli zjada je regularnie, to jak najbardziej jest to już powód do niepokoju.

        Podsumowując: tolerancji jest we mnie całkiem sporo i nie narzekam na jej niedobór, ale rzeczy lubię nazywać po imieniu i nie mam zamiaru za to przepraszać. Dlatego chipsy w mojej opinii pozostają chemiczne. Pozdrawiam!

        • Niemniej jednak nie mam zamiaru na siłę szukać przyjemnie brzmiących (zagłuszających wyrzuty sumienia) nazw dla chemicznych chipsów czy śmieciowego jedzenia, tylko po to, a
          by pani Monika poczuła się lepiej.
          I znowu atak. Nie umie Pani inaczej dyskutować?
          I skąd pani wie że dziecko zjada chipsy regularnie?
          Naprawdę uważa pani że te eko-warzywa naprawdę są takie eko?
          Tak, uważam że jest pani fanatyczką ale każda uwaga na ten temat zostanie wykasowana lub obrzucona błotem z pani strony lub pani „fanek”:(

          • Pani Moniko, jaki atak? Jakie obrzucanie błotem? Czy Pani aby troszkę nie przesadza???

            Proszę sobie na spokojnie jeszcze raz przeczytać i przeanalizować własne komentarze…

            Proszę się nie gniewać, ale na kolejne zadane przez Panią przed chwilą pytania nie będę już odpowiadać, bo myślę, że to tylko niepotrzebnie podgrzeje atmosferę, która po Pani stronie wydaje mi się już i tak wystarczająco gorąca.

            Relax, Pani Monoko, relax :). Chipsy to nie jest sprawa życia i śmierci. Nie wiem, jak Pani, ale ja nie mam zamiaru tracić wieczoru, aby się o nie bić. A nawet nie mam zamiaru odnosić się do serwowanych przez Panią na mój temat epitetów – jeśli uważa mnie Pani za fanatyczkę, to bardzo proszę. W moim życiu i tak przecież niczego ten pogląd nie zmieni :).

            Pozdrawiam

        • Pani Emilio, znow sie pani tlumaczy. A jesli bylaby pani przeciwniczka i fanatyczka zdrowego jedzenia to co? Ma pani do tego prawo. Ja jestem fanatyczka zdrowego jedzenia, nie uzywam cukru bialego, inne sporadycznie, itd itp. I swietnie sie z tym czuje;-) Ajak sie komus nie podoba jak ja sie odzywiam, to oczywiscie ma prawo miec swoje zdanie i je wypowiedziec, tak samo jak ja mam prawo wypowiedziec swoje;-)

    • O to, to. Trochę racji.
      Też pozwalam dziecku na słodycze, snaki i tak dalej. A w komentarzach przeczytałam już że powinna mnie za to kara spotkać 🙂
      Rozumiem, ze Wasza sytuacja jest szczególna, ale to, że my takie rzeczy od czasu do czasu dzieciom dajemy nie znaczy, że jesteśmy głupie 🙂
      Ot, po prostu ja nie lubię przesady. Nawet jeśli dotyczy zdrowia.

      • Myśle, ze Emilii nie chodziło o to ze ktoś raz dał dziecku chipsy ale o ogólna tendencje, która mówcie co chcecie jest niepokojąca. Na płacach zabaw widać to najlepiej, chodzi o to, ze przekąskami dla dzieci zamiast owoców stają sie śmieci, chipsy, batony, chrupki. I doskonale wiem do czego to prowadzi, mnie tez wydawało sie ze to nic złego i doprowadziłam do nadwagi mojego dziecka. obecnie całkowicie zmieniliśmy tryb życia i odżywiania ale łatwo nie było i ma słowo chipsy reaguje alergiczne.

    • Uderz w stół a nożyce się odezwą :)))))) Ja czasami zjem chipsy, żelki i inne badziewie (ale reszta jedzeni jest na wysokim poziomie 😉 i nie wpadłabym na pomysł, by tak reagować jak pani Monika. Tu trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Jest to cholernie śmieciowe jedzenie, je się je czasem, bo ono potrafi skusić chemicznymi barnikami, wzmaczniaczami smaku, itp, ale prawda jest taka że to prawie trucizna. Ja się czasami skuszę na parę żelków czy na jakies inne badziewie, ale umiem spojrzec w prawdzie w oczy i wiem, że łykam coś niezdrowego. Obrazac się z tego powodu, szukać tłumaczenia i eufenizmó, atakoac Emilię? Trzeba być dość zakłąamanym by tak prymitywnie reagować.

      To trochę jak z paleniem. Co z tego, że wypala tylko 2 papierosy na dzień. Trucizna to trucizna i amen. Jedni trują się 2 papierosami do towarzystwa, inni 2 paczkami. Jedni obzerają sie fastfóodami nonstop. Inni raz na dzień połkną paczkę chipsó czy zjedzą popularnego batona zrobionego wiekszosci z cukru i tłuszczu utwardonego (tak, ja zjadam codziennie prawie jednego batona). Nauczmy się trochę obiektywizmu do siebie a nie stosujmy agresywnej obrony.

    • kazdy sobie moze wyrazac swoje opinie na temat wszystkiego i kazdego. Jak ci sie to nie podoba to nie sluchacj, nie czytaj nie rozmawiaj. I juz.

      • Nie wiem do kogo jest komentarz Pani Barbary, ale moim zdaniem zbyt silne emocje targnęły P. Moniką. Jezeli wiemy, że nie robimy nic złego, to nie reagujemy w ten sposob, prawda? I nie atakujemy osoby pokroju Emilki, które nie jedzą danego typu jedzenia. Ja osobiscie umiem spojrzeć prawdzie w oczy i wiem, że jem szajs gdy zjadam mojego ulubionego batona (umiem przeczytac skład i zobaczyć, że są to tylko cukry proste, tłuszcz utwardzony, karmel, barwniki, emulgatory, konserwanty i inne). Patrzę na to obiektywnie i nie nadaję eufenizmów, ani przed nikim się nie tłumaczę, że to tylko 1 raz na dzień czy 1 raz na tydzień blablablabla. Zjadam batona i wiem, że jem badzieie, ale to po prostu lubię w smaku. Nie bądźmy kimś w rodzaju palacza, któy się tłumaczy, ze 1 papieros nikomu nie zaszkodził. Oczywiście w moim przypadku najważniejsza jest ILOŚĆ. Wiem, że zjadam czasami bezwartościowe jedzenie jak baton, ale umiem na to tak spojrzeć, a po drugie wyznaczam sobie jakiś limit tego jedzenia i tego się trzymam. Utrzymując ten limit mam zarówno niebiańską przyjemność ze smaku, jak i nadwyrężam zdrowia ani nie przesuwam wagi w złą stronę 😉 Do zera z tego nie zrezygnuję, bo akurat to jest taka moja jedyna używka, ale gdy będę miec własne dzieci, to będę starać się, by zjadały mało cukru. Na pewno zero słodzonych napoi, soczków itp.Do picia będzie woda mineralna lub zielona herbata w lekkim stężeniu lub mięta.

        • I znacznie lepiej zjadać owoce w całości, a nie soki, które są pozbawione cennej skórki, miąższu jak i baaaardzo ważnego błonnika, który ogranicza wchłanianie cukrów z owoców i poprawia pracę jelit. Zwrócmy uwagę, ze zwierzęta nie chorują na cukrzycę. Drzewo ma interes w tym, by zwierzę było zdrowe gdy zjada owoce i przenosi w odchodach pestkę w inne miejsce, przedłuzając gatunek danego drzewa. interesie zwierzęcia jest ten przepyszny słodki smak, dużo cukrów, jak też witaminy wzmacniające go oraz błonnik, który ograniczy wchłanainie cukrów i nie spowoduje problemów trawiennych. Soki są owszem pyszne, ale nic nie zastąpi owocu w całości. Dlatego ja piję wyłącznie wode, zieloną herbatę i kawę, a owoce zjadam w całosci, nie pijąc soków (chyba, że z buraków i warzyw typu seler, pietruszka)

        • Skorka owocow i warzyw jest cenna tylko wowczas gdy owoc/warzywo pochodzi z upraw ekologicznych. W przeciwnym razie ilosc chemii w skorce jest autentycznie grozna dla zdrowia, jak twierda niektorzy. Na przyklad autor ksiazki „Antyrak” uwaza, iz powodem jego raka mozgu byly pryskane owoce zjadane ze skorka.
          Czytalam (i sama jestem ciekawa czy to prawda) ze w wypadku sokow wszelkie chemiczne zanieczyszczenia zostaja w wytlokach. To by znaczylo, ze nawet nieekologiczne warzywa sa bezpieczne, jesli podane w formie soku. Czy ktos moglby potwierdzic/podwazyc ta informacje?

          • Właśnie dlatego ja obieram owoce i warzywa ze skóry, zanim zrobię z nich sok. Pod skórką jest najwięcej witamin, ale niestety ilość chemii na skórce jest tak duża, że ja wolę nie ryzykować i zdecydowanie wolę obierać warzywa i owoce przed spożyciem.

    • Raz kiedyś chipsy nikomu nie zaszkodzą,ale wiadomo że są dzieci które jedzą je nagminnie.
      Ze to sama chemia to raz,mnóstwo soli i niech pani tylko pomyśli jak taka sól wpływa na stan nerek przyszłego dorosłego człowieka.A potem niewyjaśnione nadciśnienie i inne dziadowskie choroby które mają zaczątek „od zarodka”.
      A co np jeśli zamiast chemicznych chipsów,kupować dzieciom owocowe? Np suszone płatki bananów,jabłek,rodzynki,żurawinę ? Moje dzieci to uwielbiają i takie chpsy są napewno zdrowsze

      • Powiem Wam, że nigdy tak dobrze się nie czułam jak teraz, gdy jedynym moim napojem jest woda mineralna lub zielona herbata/(kawa maks. 1 łyzeczka dziennie). Człowiek i tak bardzo dużo pochłania węglowodanów( nie wiedząc o tym) w produktach, które mu się nawet nie kojarzą ze słodyczami, np. keczup. Wydaje mi się, że w obecnym czasach bardzo łątwo przekroczyc bezpieczną dawkę cukrów, bo wszystko jest strasznie dosładzane (polecam obserwowanie zawartosci weglowodanów na etykiecie kazdego produktu). Ja absolutnie nie dorzucam ani grama cukru w tym co piję.I polecam dzieciom przyzwyczajac się do smaku wody mineralnej – niektóe z dużą zawartością soli mineralnych smakują wybornie

  8. to po tyh slodyczach pozartych pod sklepem 😉

  9. Cudne wieści 🙂 Smacznego Laurko 🙂

  10. to potęga miłości Twojej i Kuby do Laurki! wspaniałe wieści!

  11. świetna wiadomość oby było tylko lepiej trzymam kciuki za was za za naszą dzielną kochaną Laurkę pozdrawiam ciepło

  12. Wspaniałe wieści!!! 🙂 🙂 🙂

  13. Emilko,mysle tez Ci sie buzia usmiechnie

    http://www.zwyklybohater.pl/babcia-wszystkich-dzieci

    • Mam nadzieję, ze Babcia Gosia wygra. Jest człowiekiem aniołem i ma bardzo ciekawą urodę.

  14. Boże, doczekałam się! Mam nadzieję,że nie śnię.

  15. gratulacje :), oby tak było juz zawsze 🙂

  16. Świetne wieści! Gratulacje dla Was i oczywiście dla Laurki. Oby było już tylko lepiej. 🙂

  17. to nie cud, tylko tamta operacja naprawdę się udała i stało sie to, co miało sie stać, hurra!
    dzieci sa jak koty, maja siedem żyć :))

  18. genialna wiadomość !!! tak bardzo się cieszę że nie mogę sobie wyobrazić jak można się bardziej cieszyć ( a Wy cieszycie się na pewno dużo bardziej ) 🙂 🙂 życzę Wam aby kolejnym cudem było pokonanie klątwy Ondyny 🙂
    pozdrawiam z drugiego końca Polski 🙂 🙂

  19. To dla mnie kompletnie obce dziecko. A jednak tak bardzo się ucieszyłam, bardzo! Naprawdę, trzymam za was kciuki! Kiedy będą badania jelit? Pewnie się okaże, że wzięły się za robotę tego usuniętego!

  20. to pewnie po tych slodyczach 😀

  21. 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉 😉

  22. Jak wiele innych osób wzruszyłam się kiedy czytałam te wspaniałe wieści.
    Mam pytanie: pod jednym z ostatnich wpisów czytałam że ktoś polecał pewien PROBIOTYK czy zmieniłaś może probiotyk na inny? Często moje dzieci „przynoszą” jelitówki do domu i wtedy probiotyki są niezbędne dlatego pytam czy to może zasługa nowego specyfiku?
    ps. co nie zmienia faktu że wierze w cuda 🙂

    • Nie, nie zmieniliśmy probiotyku. Niczego nie zmieniliśmy ostatnio w diecie.

  23. Połknęłam bloga jednym tchem i zmienił mnie na zawsze. Zapewne wiele osób miało takie same odczucia przede mną. Nie sądziłam, że czyjeś słowa, przemyślenia mogą tak wpłynąć na człowieka. Mam 32 lata i żyję sobie wygodnie z dwoma wspaniałymi córeczkami, bardzo cierpliwym mężem, kochającą rodziną na wyciągniecie ręki i świetną pracą, a mimo tego zadręczam się drobiazgami, jak to kobiety mają w zwyczaju. Bo w pracy szef miał zły humor…Bo dziewczynki są przeziębione…Bo mąż poszedł grać w piłkę zamiast spędzić ze mną wieczór we dwoje…Bo dzieci są absorbujące i męczące…Bo wszędzie jest bałagan i nie ogarniam sytuacji…Bo dostałam mandat…Bo babcia jest przeziębiona i w tym tygodniu nie zabierze wnuczki na noc, żebym mogła odpocząć…Widzenie szklanki do połowy pustej tak bardzo wchodzi w krew, że po jakimś czasie nie posiadanie powodu do narzekania sprawia, że człowiek czuje się nieswojo. Twoja radość życia i miłość do córeczki nie tylko dała mi do myślenia, ale mnie zmieniła. Postanowiłam zatonąć w moich powodach do radości i nigdy więcej nie zatracić w drobiazgach. Bardzo Ci za to dziękuję. Przeczytałam Twoją historię od trudnego początku, mam nadzieję do szczęśliwego zakończenia, bo obecnie Twojego bloga można skwitować jednym zdaniem:”…i żyli długo i szczęśliwie…” i tego Wam życzę z całego serca.

    • Dziękuję Ci za ten wyjątkowy komentarz. Życzę z całego serca, aby od tej pory Twoja szklanka zawsze już była do połowy pełna:-). Warto patrzeć w ten sposób na życie, bo dzięki temu przestajemy gonić za szczęściem. Po prostu okazuje się, że każdy z nas ma to szczęście na wyciągnięcie ręki. Pozdrawiam 🙂

  24. czekam, na kolejne dobre wieści i wiem, że już wkrótce po blogu będą fruwały motylki i odbijały się kolorowe piłeczki, że będą szczęśliwym zakończeniem Waszej historii, a ja z radością podpatrzę kolejne fotki z życia Laury. Wasza wiara to właśnie ta, która czyni cuda. I jak tu nie wierzyć……., pozdrawiam – mama trzech muszkieterów

  25. Cudowne wiadomości!!!
    Oby tylko takie pojawiały się na blogu! 🙂
    Smacznego Laurko! 🙂

  26. Niesamowite 🙂 bardzo bardzo się cieszę ……. niewyobrażalnie bardzo 😀

  27. Wspaniała wiadomość!!! Wyobrażam sobie Wasze szczęście i życzę dużo zdrowia dla całej rodzinki:))

  28. Wspaniałą wiadomość!!!!!!

  29. Super, super, suuuuper 😀

  30. Cieszę się niezmiernie i trzymam kciuki, żebyście nigdy nie obudzili się już z tego snu. Oby brzuszek był już zawsze zdrowy!

  31. Cud miłości!!!

  32. Jeden krok w tył, dziesięć w przód )

  33. Cuda się zdarzają. Bo są potrzebne, upragnione, wyczekiwane i konieczne 🙂 Buziaki dla Laurki 🙂

  34. Cudowna wiadomość!! Emilko, cieszę się z Wami! 🙂

  35. Witam 🙂 przeczytałam historię Pani i Laury, która bardzo mnie wyruszyła. Chcialabym zaprosić Panią do nas na forum (osób chorujacych na jelita) http://www.crohn.home.pl

  36. gratulacje !
    jakie jest Twoje nastepne marzenie Emilio? 🙂 Wyglada na to, ze czego zapragniesz, to Ci sie spelnia 😉

  37. bardzo się cieszę! to cudowne wieści!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! bardzo proszę uśckiskać Laurkę ode mnie, to na pewno ogromy krok naprzód w walce z chorobą i niesamowita ulga dla Was.

  38. Super! Czyli dzień pożegnania się z pampersem blisko coraz bliżej… a wizje pobytu Laury w przedszkolu czy też w szkole coraz mniej straszne. Może i „Klątwa Ondyny” pójdzie sobie niebawem precz…

  39. Świetna wiadomość, oby już tak zostało!

  40. Brawo! Ucieszyłam się prawie tak, jakby te radosne wieści dotyczyły mojej córki! Życzę Lurze smacznego i czekam na zdjęcie przy stole!

  41. Fantastyczne wieści!!! Nadeszła ta cudowna chwila. Jak to w życiu bywa-raz góra raz dół
    (raz uciekacie z placu zabaw przed kuszącymi, niezdrowymi łakociami a teraz Laura zajada się schabowym). Wyobrażam sobie jaka Laurka musi być szczęśliwa zajadając się nowymi posiłkami-widok bezcenny…. Pozdrawiam Was serdecznie.

  42. Jeden krok w tył, dwa w przód! 😀 Brawo dla Laurki! Cuuudowne wieści!!!

  43. zawsze jak długo nie zostawiasz postu to mam nadzieje, że to nie wróży nic złego….. a tu taakie wieści!!! super cudownie i nieziemsko świetnie!

  44. Jak tak dalej pójdzie, to za jakiś czas przeczytamy i o tym, że Laura pokona także klątwę Ondyny. Jak ja Wam tego życzę…

  45. super!!!cudowne wiadomosci!!!!!

  46. To wszystko przez ten plac zabaw 😉 Laura z pewnoscia i cala stanowczoscia postanowila sie rozprawic z hirszprungiem czy jak mu tam – nie bedzie nikt jej na nosie gral, zaden hirszprung kotletow zabranial jesc, a nakazywal papki dla maluchow, o nie nie nie….tego bylo juz za wiele!!! Nasza Mala Wielka Wojowniczka jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy, ja to wiem!
    Cudowne wiesci, smacznego poznawania kulinarnego swiata Lauro 🙂

  47. To kolejny dowód jak nasze ciało jest w stanie samo się regenerować, najwyraźniej jedno lelito zdało sobie sprawę, ze musi sobie poradzić samo bo na drugie liczyć nie może i gotowe! Bardzo się cieszę i mam nadzieje, ze kolejnym krokiem będzie zdrowa pupa laury, bez bolesnych oparzeń:) pozdrawiam!

  48. Alleluja! Cuda sie zdażają, jeszcze tego nie widzicie? 😉 No i obawiam się że zaraz przyjdzie pora na żelki, mamby, paluszki, chipsy i cukierki osławione w poprzednim rozdziale bloga po przeczytaniu którego my wszystkie przeciętne matki czułyśmy się bardzo zawstydzone ;))

  49. O.o jaja…
    Chyba ktoś się za Was bardzo modlił w ostatnim czasie.
    Strasznie się cieszę, nadrabiajcie kulinarne zaległości :))

  50. cudowna wiadomość….to dzięki Waszej miłości i wierze..rzeczy niemożliwe…stają się możliwymi.
    (mina Laurki jak już mogła jeść rzeczy „zakazane”-pewnie -bezcenna;-)
    Jesteście cudowną Rodziną…i stąd te CUDA.
    Pozdrawiam serdecznie

  51. Emilko jednego mi tu brakuje! Opis piękny, ale gdzie zdjęcie umorusanej jedzeniem i uśmichniętej buźki Laurki???? 🙂 Brawo dziewczyny! OBY TAK DALEJ!

  52. Super!!! Ale fajnie się czyta takie wieści 😀
    Pozdrawiam serdecznie! 🙂

  53. SZOKU DOZNAŁĄM-tak się cieszę-pozdrawiam i życzę smacznego…Wiara -przenosi góry!!

  54. Módl sie Mamo kazdego dnia, pros i dziekuj i wierz głęgoko w kolejne cudy, Bóg jest Wszechmogacy

  55. Emilko,nie musisz drukować,ale wiem że Cię ten temat interesuje,inne mamy też.Temat szczepionek,a że na czasie to Ci wysyłam

    http://wpolityce.pl/artykuly/64913-coraz-latwiej-zostac-uznanym-za-samobojce-wystarczy-nie-szczepic-sie-przeciw-grypie-wyborcza-jak-materialy-piarowcow-koncernu-farmaceutycznego

    • Nic dodać, nic ująć. A Wyborcza powinna zmienić nazwę na Wybiórcza – o wiele bardziej by pasowało…

      • Nie jestem za jakimikolwiek dodatkowymi szczepionkami (mam przykład w rodzinie – siostra przez 2 lata szczepiła się przeciw alergii a jak przestała, to objawy się nasiliły i dostała astmy), jednak prawda jest taka, że po niewyleczonej grypie może Ci wysiąść serce i nie ma na to rady, bo nawet przeszczep nie pomoże. Znam przykłady, ponieważ mam w otoczeniu osobę, która pracuje przy ludziach z chorobami serca. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy mimo choroby nie pójdą do lekarza a w dodatku chodzą do pracy i zarażają innych.

  56. Więc ostatni , taki smutny wpis o rozpaczy Laury na placu zabaw może pójść w zapomnienie 😀
    Huuuurrrrraaaaaaa !!!!!!!!!!!!!!!! 🙂
    Emilio życzę powodzenia i aby taki stan jelitek Laury utrzymywał sie już zawsze.
    I mam nadzieję że doczekamy kiedys zdjęcia jak Laura na placu zabaw wcina coś słodkiego i niezdrowego ( oczywiście w stopniu umiarkowanym ) :D.
    Wyobrażam sobie Waszą radość i podejrzewam że Ty – zwolenniczka zdrowego żywienia- z radością patrzyłabyś nawet na to jak Laura wcina mega niezdrowego hamburgera z Mc Donald’s 😀 – byle już tylko brzuszek był zdrowy 🙂

  57. Juuuhuuu ! Fantastyczna wiadomość !!

  58. jeeeeeeeeeejuuuuuuuuuuu cudnownie!!!!!

  59. Jak to się mówi,wiara czyni cuda 🙂 A Ty nigdy nie zwątpiłaś i mimo przeciwnościom wciąż do przodu,nawet maleńkimi kroczkami 🙂
    Cieszę sie razem z Wami,ale bądźcie rozsądni w serwowaniu Laurce nowych smakołyków,niech brzuszek powolutku się przyzwyczaja.Teraz czas by za niedługo Laura powiedziała Ondynie „pa pa ” 🙂

    Laurko SMACZNEGO!!!

  60. Huuuuuuuuraaaaaaaaaa!!!!!cudowana wiadomosc od rana, aż mi się łezka w oku zakręciła

  61. yeeeeeeeeeeee! Huuuuuuuuurrrrrraaaaaaaaa 😀 Ja się wzruszyłam tymi wieściami a co dopiero Wy 😀

  62. Wspaniale ! 🙂 Nie mogło być lepszych wieści 🙂 Miejmy nadzieję że to zmiana na długo.. Na ZAWSZE! Na prawdę łza w oku się zakręciła jak to przeczytałam! Bardzos ię cieszę a wy na pewno jeszcze bardziej 🙂 Pozdrawiam gorąco!
    Kasia

  63. Cudowne wieści :))))

  64. Może ta przeklęta Ondyna działa tylko w pakiecie z Hirszpungiem? Hirszpung się poddał to i czas na nią. Tęsknić nikt po tej parze nie będzie. CZego Wam życzę.

  65. Ekstra wieści 🙂

  66. Cudownie!!

  67. niezwykłe, CUDowne wieści. cieszymy się razem z Wami:)

  68. Cieszę się razem z Wami!
    Pozdrawiam:-)

  69. Jak wspaniałe wieści! Zwiastunem tych zmian były wyniki badań jelit – dziecko sobie dorobiło usunięty chirurgicznie fragment i właśnie podjął on swe funkcje. Do tej pory było „nie przeszkadzać, nie zaśmiecać placu budowy”, jedzenie przelatywało, a teraz budowa zakończona, tadam! już działam! Dlatego ja jestem zwolennikiem jak najwcześniejszych interwencji chirurgicznych – dzieci są ‚zaprogramowane’ na rozwój i adaptację, stężenie komórek tutipotencjalnych jest jeszcze na tyle duże, że daje szansę na takie właśnie cuda!

    Tylko ostrożnie wprowadzajcie te wszystkie nowości – powinnyście żywieniowo traktować Laurę trochę jak roczniaka – może jeść wszystko, ale rozsądnie 🙂 ale co ja tu Wam będę gadać – przecież Wy jesteście najlepszymi od Laury specjalistami!

    Cieszę się razem z Wami!

  70. Cieszę się razem z Wami! Smacznego maleńka 🙂 Emilko,czy to oznacza,że Laurka wypróżnia się teraz raz dziennie jak większość zdrowych ludzi? I już się nie odparza? Pozdrawiam całą rodzinkę.

    • Wypróżnienia cały czas są częste, teraz 4-5 razy dziennie, ale zaczynają się dopiero w drugiej połowie dnia i są o wiele mniejsze objętościowo, co oznacza, że Laura o wiele lepiej trawi. Dla nas to ogromny sukces 🙂

  71. Wchodzę i co widzę? Wspaniałe wieści. Aż się łezka w oku kręci, jak się czyta takie cuda 🙂
    jedz Laurko na zdrowie i rośnij duża :*

  72. Ach, jaka to wspaniała wiadomość! Kolejny siedmiomilowy krok do przodu w walce z chorobą zrobiony 🙂
    Gratulacje i buziaki dla Laury :* (bardzo prosze o przekazanie 😉

  73. kochamy Laurę!

  74. Jaka cudowna wiadomość! Bardzo, bardzo się cieszę, że Laurka może próbować prawie wszystkich pyszności 🙂

  75. Fantastycznie bo to oznacza także możliwość pozbycia sie rany która powodowały biegunki a wraz z nią cierpienia Laurki. I jak tu nie wierzyć w cuda choć osobiście uważam ze jest to cieżko przez cała Wasza trójkę wypracowany wspólnie cud.

  76. CUDOWNIE! Bardzo bardzo się cieszę, wspaniałe wiadomości! Chciałabym zobaczyć Laurke pałaszującą schabowego;-) wyobrażam już sobie ten cudowny widok. Pozdrawiam cieplutko!

  77. Emilko- cudne wieści:) Laura pewnie tak po tym placu zabaw się ” wzięła w garść” żebyś i jej następnym razem pozwoliła coś z dziećmi pozajadac:)
    Wiemy też nie od dziś, że Laurka przełamuje wszelkie niekorzystne dla niej diagnozy i oby tak dalej! Ściskam Was mocno:)

  78. Smacznego Laurko! 🙂

  79. Laurka miała już tak wcześniej, jeśli sobie dobrze przypominam. I to nie raz. I z pewnością jeszcze nie raz Cię tak zaskoczy 😉 .

    • Tylko że wcześniej te zmiany na lepsze były krótkotrwałe, a teraz już naprawdę długo jest dobrze 🙂

  80. Ale dobre wieści!!! Oby jak najwięcej takich cudów.
    PS: Następny krok – sushi? 😉

    • Sushi już Laura też ma za sobą 🙂

  81. To wszystko, cały ten cud, to efekt Waszej wielkiej, bezgranicznej miłości do dziecka, wiary i uporu w dążeniu do dobra! Jesteście wspaniali! Laurka nie mogła mieć lepszych, bardziej kochających i oddanych Rodziców! Gratuluję sukcesu i podziwiam

    • podpisuję się pod tą wypowiedzą obiema rękami, nogami i wszystkim włosami na głowie :))))))

  82. Świetna wiadomość! Tym bardziej myślę, że dzieci to jedna wielka zagadka 🙂
    Tak czy owak – lepiej może nie przesadzajcie z tym schabowym… 😉
    Już nie ze względu na jelita i trawienie, ale raczej z uwai na fakt, że czerwone mięso w ogóle jest niezdrowe, dla każdego, a na pewno dla małego dziecka. Ale, niepotrzebnie piszę, na pewno sama o tym najlepiej wiesz.

    • W dzisiejszych czasach chyba już każde mięso jest jest fatalnej jakości :(. Paradoksalnie mięso wieprzowe jest chyba „zdrowsze” od naszprycowanego hormonami i antybiotykami drobiu…

      • Emilio, poszukaj kogoś (znajomego, krewnych znajomego), kto mieszka na wsi i ma kury. my mięso drobiowe dla Młodej dostajemy od teściowej i mojej mamy – z kury tak zwanej „grzebiącej”, która cały dzień łazi luzem po podwórku i je tylko przenicę, trawę, jakieś ziemniaki itp. Niczego sztucznego przez całe życie nie widziała. I zawsze mnie zadziwia to, że mięso z uda z takiej kury jest czerwono – różowe, a nie blado różowiótkie jak ze sklepu. Gdybym mieszkała bliżej, to bym Wam podwiozła 🙂
        A w ogóle to się prawie popłakałam, jak przeczytałam ten post! Cudowne wieści! Jedz na zdrowie Malutka!
        Marta

        • aaaaa…. pszenicę oczywiście!!! To przez te załzawione z radości oczy :-))))

      • Dlatego ja swojemu dziecku mięsa nie daję, tzn. okazyjnie, gdy jesteśmy w gościach – je. Bo nie mam dostępu do żadnego „nieskażonego” mięsa od znajomych ze wsi. A na „ekologiczne” ze sklepów ze zdrową żywnością nas nie stać.
        Nie pisałam o zawartości hormonów i antybiotyków (trudno w dzisiejszych czasach w ogóle o jedzenie bez chemii, nie tylko mięso), raczej o właściwościach czerwonego mięsa w ogóle (cholesterol, duża zawartość niezdrowych tłuszczy, konieczność długiej obróbki termicznej…).
        Ale nie, nie chciałam się tu wymądrzać, bo przecież nie wiem czy w przypadku Laury nie jest tak, że mięso jest w jakiś sposób niezbędne ze względu na jej chorobę (przez co jej dieta zapewne nadal ma nieco różnych ograniczeń).

      • zaraz, zaraz, macie domek, prawda? a co szkodziłoby pare kurek hodować, jakąs świnkę czy króliczki? i mialabys mięso super nieskazone, co nie?
        sąsiedzi mojej kolezanki mogli w PRL-u hodowac kury na balkonie w wiezowcu, na dziewiatym pietrze, to tym bardziej wy na parterze 🙂

  83. strasznie fajne wiadomości, cieszę się razem z Państwem z tych wydarzeń, i trzymam kciuki żeby tak juz zostało.
    pozdrawiam

  84. Chwilo – trwaj! Jak pisał poeta 🙂
    Długo czekaliście na ten cud, ale wreszcie jest! Bardzo, bardzo się cieszę, że Laurka wreszcie nie będzie tak cierpiała. Życzę jej wieeele przyjemności z jedzenia a Wam jeszcze wielu takich cudownych niespodzianek 🙂
    Hurra, hurra Laurka zdrowszy brzuszek ma! 😉

  85. wkradł sie błąd w adres e-mailowy

    • Jaki adres e-milowy? Jaki błąd?

  86. SUUUUUUUUUPER! To po prostu fantastycznie!

  87. To cudowna wiadomość… i niech tak zostanie..

  88. Laurko jesteś wielka !! 🙂

  89. Świetne wieści! Bardzo się cieszę, taki duży krok naprzód! Wspaniale!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/