Kubeł zimnej wody

Autor: Emilia, mama Laury Data: wrzesień 6, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 86

Od czasu do czasu zdarzają się takie chwile, które niczym kubeł zimnej wody wylany na nasze głowy, przypominają nam, jak łatwo jest Laurę stracić… Nagle dzieje się coś nieoczekiwanego, co sprawia, że panicznie zaczynamy się bać o życie naszego dziecka. Jesteśmy wówczas bliscy stanu przedzawałowego, a najgorsze jest to, że sami nie wiemy, czego w następnej chwili mamy się spodziewać. Laura potrafi nas niekiedy naprawdę nieźle wystraszyć, można by rzec – na śmierć…

Krzątałam się w kuchni przy obiedzie, gdy nagle, zupełnie nieoczekiwanie, córeczka przerwała zabawę i położyła się spać na podłodze. Byłam do niej odwrócona plecami, więc dopiero po chwili zauważyłam kątem oka dziecko śpiące na środku salonu, nie podłączone do respiratora!!! Podbiegłam do Laury w tempie błyskawicy, aby natychmiast ją obudzić – córka otworzyła oczy i spojrzała na mnie nieco błędnym i przerażonym wzrokiem. Posadziłam ją przy stole, ponieważ wybiła właśnie pora karmienia, a ze względu na skłonność córeczki do hipoglikemii, musi ona zawsze jeść o stałych porach. Z piętra akurat zbiegł Kuba, który przyszedł zobaczyć, co się dzieje – popatrzyliśmy na Laurę, a ona, nie zważając na to, że za chwilę będzie jadła obiad, położyła głowę na stole i znów poszła spać. Kuba co sił w nogach pobiegł po respirator, podłączyliśmy córkę do aparatury, wybudziliśmy ją, a następnie na siłę wcisnęliśmy w jej usta kilka łyżek jedzenia, aby utrzymać poziom cukru we krwi na właściwym poziomie. Następnie zanieśliśmy małą wraz z respiratorem do łóżka, aby mogła tam w końcu spokojnie i bezpiecznie zasnąć.

Od razu zrozumieliśmy, że coś jest z dzieckiem nie tak. Był środek dnia, a Laura w ciągu dnia przecież nigdy nie zachowuje się w tak dziwny sposób! Córka, mimo skończonych zaledwie trzech lat, doskonale rozumie, że nie wolno jej się położyć spać bez respiratora, a nawet nie wolno jej się bawić na leżąco i do tej pory nigdy takich rzeczy nie robiła. Musiało się więc stać coś, co spowodowało, że jej ciało nagle odmówiło posłuszeństwa. Boże, jak to dobrze, że ja jestem z nią non stop, że nie spuszczam jej z oka ani na chwilę. Gdyby Laura na przykład bawiła się sama w ogrodzie i tak niespodziewanie zasnęła, to prawdopodobnie już nigdy by się nie obudziła…

Wieczorem córeczka zagorączkowała, więc było już dla nas jasne, że dopadła ją jakaś choroba, najprawdopodobniej wirusowa. Osłabiona chorobą miała bardzo zły nastrój i była wyjątkowo płaczliwa, co jest zrozumiałe w przypadku chorego dziecka. Pomyśleliśmy sobie, że i tak nie mamy co narzekać – Laura ma przecież świetną odporność i ostatnio była chora ze dwa lata temu. Ale następnego dnia znów stało się coś, co zmroziło nam krew w żyłach i przyprawiło nas o silną palpitację serca…

Laura bez konkretnego powodu zaczęła strasznie płakać, wykonywać nieskoordynowane ruchy i wyginać ciało w różne strony. Straciliśmy z nią kontakt i mimo usilnych prób przez dłuższy czas nie potrafiliśmy się z nią porozumieć. Zachowywała się w tej chwili dokładnie tak, jak w momencie poprzedzającym pamiętny atak padaczkowy. Kuba i ja spojrzeliśmy sobie w oczy i oboje natychmiast zlaliśmy się zimnym potem ze strachu, przygotowując się psychicznie na kolejny atak epilepsji… Tysiące myśli przebiegły nam wówczas przez głowę, począwszy od tego, jak należy reanimować dziecko, a skończywszy na tym, czy uda się wezwać na pomoc śmigłowiec, aby błyskawicznie przetransportować Laurę do szpitala. Ja spojrzałam na pulsoksymetr, aby sprawdzić akcję serca, a Kuba pobiegł po glukometr, by skontrolować poziom cukru – ku naszemu zdziwieniu wszystkie parametry były w normie. Po dłuższej chwili córeczka zaczęła się uspokajać, odzyskała dobry nastrój, a następnie jak gdyby nigdy nic, zasnęła. Żaden atak epilepsji na szczęście tego dnia nie nastąpił, ale my już do końca wieczoru musieliśmy borykać się z objawami silnego „stresu pourazowego” – Kuba z bólem głowy, a ja z bólem brzucha…

Ach, jak bardzo nienawidzimy tych momentów, które tak brutalnie przypominają nam, że w każdej chwili możemy stracić nasze dziecko. Nienawidzimy tych koszmarnych sytuacji, które zaburzają nam nasze poukładane życie i niczym upiorne zjawy szepcą do ucha, że wystarczy jeden maleńki błąd, jedno głupie zaniedbanie, by na zawsze odebrać nam córeczkę. Ale z drugiej strony tak sobie myślę, że te okropne momenty są nam przecież bardzo potrzebne. Potrzebujemy ich po to, aby nie stracić czujności, aby nie popaść w rutynę i żeby nigdy nie zapomnieć o tym, że życie Laury jest wyłącznie w naszych rękach… Tak przynajmniej to sobie tłumaczę, jak zwykle próbując znaleźć w każdej sytuacji jakieś dobre strony.

Następnego dnia na ciele Laury pojawiły się czerwone kropeczki, więc stało się dla nas jasne, że mała zachorowała na różyczkę. Spodziewałam się tego, ponieważ świadomie nie zaszczepiłam córeczki szczepionką MMR przeciwko odrze, śwince i różyczce. Jest to bardzo kontrowersyjna szczepionka, po której występowały już u wielu dzieci rozmaite powikłania poszczepienne. Gdyby Laura była zdrowa, to być może zdecydowałabym się ją zaszczepić, ale ponieważ córka ma tak wiele obciążeń zdrowotnych, to postanowiłam jednak nie ryzykować. Mniejszym ryzykiem dla Laury wydało mi się przejście przez nią tych chorób zakaźnych, niż zaszczepienie jej szczepionką MMR – zresztą, opinię tą potwierdziła także nasza zaprzyjaźniona lekarka.

Doktor przyjechała, osłuchała Laurę i powiedziała, że nie ma żadnych powodów do niepokoju, ponieważ stan ogólny dziecka jest bardzo dobry. Faktycznie, córeczka przeszła chorobę wyjątkowo dobrze i oprócz jednej dawki Paracetamolu oraz kilku tabletek Rutinoscorbinu, nic więcej nie było potrzebne do jej wyleczenia. Gorączka była nieduża i krótkotrwała, a Laura podczas choroby jedynie potrzebowała więcej snu, niż zwykle. Miała też problemy z oddychaniem, więc musieliśmy jej dodatkowo podawać tlen, ale zaburzenia oddychania występują u niej nawet przy zwykłym przeziębieniu, dlatego jesteśmy już do tego faktu przyzwyczajeni. Nie licząc więc dwóch wyjątkowo stresogennych sytuacji, które niemal przyprawiły nas o zawał serca, to całe chorowanie Laury miało bardzo łagodny przebieg.

Czerwone kropki z ciała córeczki wprawdzie jeszcze całkowicie nie zniknęły, ale my już wylegujemy się na słońcu, korzystając z ostatnich chwil lata. Temperatura na dworze była dziś zdecydowanie wyższa, niż w domu, więc żadnym sposobem nie udało się zatrzymać Laury w czterech ścianach. Że o leżeniu w łóżku w celu rekonwalescencji to już nawet nie wspomnę…

ogród1

ogród2

komentarzy 86

  1. Emilko, nie wiem czy doczytasz ten komentarz czy nie bo minelo troszke czasu. Kiedys czytalam bloga regularnie ale w zwiazku z brakiem czasu wskakuje tylko co jakis czas i trafilam wlasnie na ten wpis. Nie wiem w jakich okolicznosciach zdarzyl sie pierwszy atak ale jak tylko napisalas o rozyczce to mi sie swiatelko zaswiecilo. Zdaje sobie sprawe ze w waszych okolicznosciach wszystko jest grozne oczywiscie. Moj syn cierpi na podobne schorzenie, zdarzylo sie to poki co dwukrotnie. Mieszkam w uk i tu nosi to nazwe febrile convulsion, w polsce nigdy o tym nie slyszalam. Byly to najgorsze przezycia w moim zyciu chyba. Za pierwszym razem byl rowniez senny, zaczal goraczkowac, nagle zesztywnial i wylecial z wozka, dostal drgawek a oczy wywrocily mu sie do tylu. Potem znieruchomial i przez jakis czas nie dalo sie z nim nawiazac kontaktu. Na szczescie szybko przybiegla pani, ktora wiedziala co robic, rozebrala go i schlodzila. Kolejnego dnia dostal ospe. Drugi raz byl jeszcze gorszy, nie bylo goraczki czy jakichkolwiek oznak ze moze byc chory. W nocy przyszedl do mojego lozka i dzieki bogu bo nie wyobrazam sobie co by bylo gdyby to sie stalo w jego pokoju. W pewnym momencie siadl na lozku z odruchami wymiotnymi, atrzyl przeze mnie poprostu, zaczelo go wyginac na rozne strony, zesztywnial i padl. Najbardziej przerazajacy jest taki pusty wzrok. Mimo ze wiedzialam o co chodzi i tak praweie umarlam ze strachu. Zapakowalam i pojechalismy do szpitala. Okazalo sie ze to infekcja drog moczowych. Kazali sie nie przejmowac bo dzieci z tego wyrastaja ale takie proste to nie jest… Poczytaj sobie troszke w internecie na ten temat i trzymam za was kciuki

  2. Mój syn po MMR uczulił się na prawie wszystko (ogromna alergia pokarmowa i wziewna) a do 14 m-ca był zupełnie zdrowy. Po kilku latach zdiagnozowano cechy autystyczne (Zespół Aspergera). Córki postanowiłam nie szczepić ale że bardzo bałam się odry to jednak zaszczepiłąm w wieku 4,5 roku Priorixem.
    Już coraz więcej lekarzy odradza MMR, coś jest na rzeczy, na pewno za jakiś czas prawda wyjdzie na jaw.

  3. Oczywiście, że nie wygrał! A jeśli jest inaczej chętnie poczytam- gdzie mogę to znaleźć? Bo nic mi na ten temat nie wiadomo!

  4. Pani Emilio, pomijajac swinke i rozyczke, ale ryzyko po przechorowanej odrze chocby po latach jest tak duze, ze niezaszczepienie przeciwko MMR jest b. nieodpowiedzialne. I nieprawda, ze zdania lekarzy sa podzielone – jest tylko jedna opinia. Ta o rzekomym autyzmie po tymze szczepieniu to bzdura na resorach, ba lekarze ja rozpowszechniajacy zostali pozbawieni prawa wykonywania zawodu (nie, A. WAkefield nie wygral zadnego procesu!). Inna sprawa, kiedy szczepic (zwlaszcza w przypadku dzieci o slabszej odpornosci). Sa juz efekty – we Francji jest zagrozenie epidemia od paru lat, w Bawarii w ciagu roku zachorowalnosc na odre wzrosla dzisieciokrotnie! Serdecznie pozdrawiam AJ

    • Opinia, aby nie szczepić Laury MMR została przekazana nam przez 2 niezależynych lekarzy, którzy znają przypadek jej choroby. Owszem, bardzo obawiam się zachorowania na odrę, ale równiez obawiam się MMR – poszłam więc drogą zaleconą przez lekarzy Laury.

      • Piszac MMR mialam na mysli skrot od anglojezycznych nazw tych trzech chorob. Nie szczepionke o nazwe MMR (przestarzala). Aktualna szczepionka to PRIORIX. Jest bezpieczny! Nie wiem z lekarzami jakiej specjalnosci sie pani konsultowala, ale zaden odpowiedzialny pediatra, neurolog ani wakcynolog nie odradzi calkowitej rezygnacji ze szczepienia przeciwko odrze. Zbyt wielkie jest niebezpieczenstwo podostrego zapalenia mozgu po latch od przebycia tej choroby. Pozdrawiam serdecznie AJ.

        • Tak, bardzo boję się zachorowania na odrę i cały czas biję się z myślami, czy Laura jednak może powinna być szczepiona. Myślę, że jeszcze nie jeden raz będę rozmawiać na ten temat z lekarzem.

        • Nie zgodzę się tutaj absolutnie. Po szczepieniu również występuje dość popularnie zjawisko zapalenia mózgu więc ryzyko jest mniej więcej 1:1 jeśli nawet nie większe po szczepieniu. Bo zachorować nie każdy musi, a szczepienie jest podawane na „własne życzenie”. Jeśli chodzi o lekarzy którzy prowadzili badania nad związkiem autyzmu z mmr to prawda również nie jest taka oczywista. Lekarz współpracujący z dr. Wakefieldem został uniewinniony drogą apelacji, czym pośrednio również uniewinniono Wakefielda, tyle, że on apelacji nie składał. Nie prawdą jest też, ze żaden odpowiedzialny lekarz nie odradzi szczepienie – jest takich lekarzy coraz więcej. A jeśli chodzi o wakcynologów – to chyba nie jest najtrafniejszy strzał, bo jeśli zaczęłiby oni krytykować szczepienia to musieliby szukać nowego zajęcia;) Tak że Pani Emilko – ja osobiście popieram ostrożność na jaką zdobyli się lekarze Laury.

  5. Zasiewanie wątpliwości dot. szczepionek nie ma tu miejsca. Odnośnie szczepionki MMR jest już tyle wątpliwości na całym świecie, że więcej nie trzeba. Szkodzi dzieciom całkowicie zdrowym, a o takich majacych przeciwwskazania nawet nie wspomnę – tam się dopiero dzieje. Problem jest tylko taki, że większość lekarzy nie przejmuje się tym zbytnio, aby w papierach im się zgadzało. Na świecie jest już duuuuża batalia o MMR, tylko patrzeć jak się okaże, jakie są prawdziwe jej efekty.
    Niestety, dla niektórych dzieci zaszczepionych wcześniej może być już wtedy za późno. Ja szczepię swoje dzieci, dostały nawet drogą w pełni płatną szczepionkę na rotawirusy, bo uważałam, że jest im potrzebna. Ale do MMR nikt mnie nie zmusi. Pani Emilii bardzo dziękuję za to, że uczy jak dbać o swoje dzieci, walczyć o nie i myśleć!!!!!!!!! Bo to one są naszym skarbem:)

    • Dokłądnie tak. Emilia uczy, by myśleć i być aktywnym obywatelem. Nie chodzi tylko o opiekę nad dzieckiem. Emilia uczy by być człowiekiem ŚWIADOMYM i poszukującym prawdy o stanie prawnym, o zawartości jedzenia, o szczepieniach i wielu innych aspektach życia, nad którymi człowiek się nie zastanawia, tylko idzie jak owieczka na rzeź. Trzeba byc człowiekiem aktywnym, myślącym i poszukującym prawdy.

    • Aktualna szczepionka to PRIORIX, nie MMR. To lek zupelnie innej generacji i nie ma co ekscytowac sie doniesieniami sprzed lat (nie zawsze zreszta wiarygodnymi). AJ

  6. Formularz „pomagający” rodzicom uniknąć szczepień jest niedorzeczny i po prostu śmieszny, że już nie wspomnę iż zawiera masę błędów rzeczowych, jakby napisała go osoba w ogóle nie mająca pojęcia o czym pisze. Obawiam się, że pojawienie się z czymś takim u jakiegokolwiek lekarza spowoduje ogólne wyśmianie.

  7. ładne te okularki 🙂

    • Dzięki! Miałam spory problem z doborem oprawek, dlatego cieszę się, że się podobają 🙂

      • Tylko moze inny kolor? Sama nosze okulary, mam kilka oprawek, m.in. ciemnoczerwone, ale na co dzien nie sa jednak uniwersalne. Sam ksztalt b. ladny…Serdecznosci AJ

        • Mam 2 pary, jedne czerwone, a inne bardziej klasyczne w stonowanym kolorze do codziennego noszenia 🙂

  8. Pani Emilio,

    Przechorowanie różyczki nie daje odporności na całe życie. Jestem tego przykładem. Chorowałam w dzieciństwie, jako sześciolatka. Moja ciąża była dla mnie zaskoczeniem – prawdopodobnie na skutek stresującej sytuacji zawodowej miałam zaburzenia cyklu, krwawienia w czasie pierwszego trymestru – w efekcie u lekarza wylądowałam pod koniec 1. trymestru. Oczywiście zrobiłam komplet badań, w trakcie których wyszedł m.in. zupełny brak przeciwciał na tę chorobę. Bogu gorąco dziękuję, że w tych miesiącach chronił mnie przed dziećmi niezaszczepionymi przeciw różyczce, u których akurat choroba by się „kluła”.

    Pani dziecko, z oczywistych przyczyn, nie przebywa z rówieśnikami i mimo swoich ciężkich chorób (i zapewne zaburzonej odporności) jest mniej narażone na atak drobnoustrojów, które codziennie atakują jej rówieśników. Pobyt w przedszkolu, szkole, częste przejazdy komunikacją publiczną to codzienne sytuacje, w których dzieci (i nie tylko) są narażone na zetknięcie z chorobami. Weźmy taki krztusiec – jedna z chorób, które wydawały się zwalczone, odradza się (brak szczepień podtrzymujących odporność). Choroba bardzo groźna, na którą zapadają (i zarażają nią) osoby lata temu szczepione.

    Super, że Pani zastrzega, iż za każdym razem zmiany w kalendarzu szczepień trzeba uzgadniać z zaufanym lekarzem. Tylko po co zasiewa Pani ziarno niepewności w rodzicach? Laura, powtarzam, jest w szczególnej sytuacji i ze względu na duże obciążenia genetyczne i inne czynniki jest dla mnie oczywiste, że powinna mieć bardzo zindywidualizowany kalendarz szczepień a być może nie wszystkie w jej przypadku są w ogóle potrzebne. Ale jakie wnioski z tego indywidualnego przypadku mają płynąć dla rodziców dzieci zdrowych, które potrzebują innego parasola ochronnego?

    • Laura spedziła kilka miesiecy w szpitalach, wiec miala ogromną ekspozycję na zarazki. NIe można powiedzieć, ze jest od takich czynników izolowana.

      • Piszę o czasie poszpitalnym, nie o tym co było kiedyś, a co mam nadzieję jest już przeszłością.

        Kwestia ekspozycji na bakterie – np. meningokoki – podczas ewentualnych dalszych pobytów w szpitalu jest zresztą (moim zdaniem) do przemyślenia, choć oczywiście to jest typowa sytuacja, gdzie trudno o jednoznaczną decyzję.

    • To jest blog dla Laurki i Emilia pisze o swoim dziecku i o tym co jej dotyczy. Ona nie jest „bogiem”, którego trzeba słuchać, przecież każdy ma własny rozum i potrafi w razie wątpliwości zapytać lekarza o poszczególne szczepionki. A zasiewanie niepewności… mnie sie podoba bo zaczyna się dzięki temu myśleć i poddawać w wątpliwość to, co niby jest oczywiste, nie oznacza to, że trzeba za tym iść… a wniosek… może to po prostu będzie chwila refleksji i choćby rozmowa z lekarzem, do której by nie doszło gdyby temat się tu nie pojawił.
      A tak na marginesie, Emilia pisze głównie o chwilach grozy jakie przeżyli z Kubą walcząc o życie Laurki a my uczepiliśmy się szczepionek…
      Emilko i Jakubie, macie wspaniałą Córkę napełnioną po brzegi Waszą miłością i troską, niech nigdy nie zabraknie Wam sił w „pielęgnowaniu” i miłości „Pięknego Ogrodu”, jakim każdego dnia staje się Laura 🙂

    • ‚zasiewanie watpliwosci’ nie ma tu miejsca. Kazdy ma sowj rozum i podejmuje swe wlasne decyzje na podstawie informacji.
      Nie ma tu ‚zasiewanie watpliwosci’ bo watpliwosci jesli chodzi o szczepionki sa! I to nawet juz rzad USA przyznaje – wlasnie MMR i autyzm……

      • Ma Pani rację, Pani Basiu – wątpliwości mają nie tylko rządy, wątpliwości mają także lekarze. Nawet lekarze z tytułami profesorskimi są w sprawie szczepień lub wybranych szczepionek (np. MMR) podzieleni. Nie ma przekonujących dowodów ani na szkodliwość szczepionek, ani na ich bezpieczeństwo. Więc my, zwykli ludzie, też mamy prawo mieć wątpliwości, rozmawiać o tym, wymieniać się informacjami i dążyć do zdobycia wiedzy i szerzenia własnej świadomości.

        Nie widzę nic dobrego w kneblowaniu ludzi, unikaniu poruszania tematu i udawaniu, że nic złego się nie dzieje. Oczywiście byłoby łatwiej, gdyby wszyscy jak leci szli się szczepić owczym pędem, nie zadając żadnych niewygodnych pytań. Ale czy na pewno byłoby bezpieczniej?

        Ja szczepię dziecko, ale nie zmienia to faktu, że ciągle mam w tej sprawie wątpliwości. Dlatego też rozmawiam o tym, czasem piszę na łamach bloga oraz regularnie proszę o opinię zaufanego lekarza. Mój blog nie jest wyrocznią, a ja nie daję tu nikomu jedynej słusznej recepty na życie – przecież każdy z Was ma swój własny rozum, prawda? Piszę tylko o życiu mojej rodziny, ktoś może się ze mną zgadzać, a ktoś inny może się nie zgadzać i ja to doskonale rozumiem. Niemniej jednak „zasiewanie wątpliwości”, co mi zostało zarzucone, według mnie skłania ludzi do samodzielnego myślenia i poszukiwań. A mnie bardzo zależy, aby dzieci były wychowywane przez myślących rodziców – niezależnie od tego, jakie poglądy w sprawie szczepień oni prezentują. Serdecznie pozdrawiam wszystkich zwolenników i przeciwników!

    • NIestety nie tylko dzieci chore mogą ucierpieć z powowdu tej szczepionki. Mój syn – zdrowy chłopczyk z brakiem przeciwwskazań tez niestety ucierpiał z powowdu szczepionki MMR. Pominąwszy szczegóły powiem, że przez kilka dłuuuuuuuuuugich dni myślałam, że moje dziecko (jedyne) umiera. Czy Pani zna to uczucie? Przez kolejny rok, do leczenia, ze skutków szczepionki dołączali kolejno po pediatrach (i pobytach w szpitalu) kolejni lekarze: neurolog, alergolog, gastrolog… Kolejne szczepienia mój syn przyjmuje wybiórczo, nie szczepię go na wszystko, co muszę, szczepię wybiórczo, po dokładnej analizie szczepionek i ich składu, maksymalnie opóźniając termin kolejnego szczepienia. O szczepionkach skojarzonych typu 3 w 1, nawet nie chcę słyszeć. Kolejnej dawki MMR nie będzie na 100%. Proszę więc nie mówić, że to zdarza się tylko dzieciom chorym, zdrowym też się niestety zdarza.

    • Ja radzę się cieszyć razej z braku ekspozycji na dzieci tuż po szczepieniu, a ich jest stanowczo więcej. Cyt. „Wiadomo, że wirusy różyczki są wydalane drogą kropelkową przez około 7 do 28 dni po zaszczepieniu, z najsilniejszym wydalaniem koło 11 dnia. Jednakże nie ma dowodów, iż są prznoszenie tą drogą na osoby z otoczenia.” Źródło: http://www.stopnop.pl/images/PDF/priorix_smpc_31_08_2010.pdf A czy są dowody na nie przenoszenie? Bo mimo szczepień mnóstwo ludzi choruje… szczepienie tym bardziej nie daje trwałej odporności.

  9. Podpinam swój komentarz na górze ze względu na dużą ilość osób, które przysyłają do mnie maile z prośbą o poradnictwo w sprawie szczepień oraz o podanie nazw bezpiecznych szczepionek:

    Myszelko, nie mam predyspozycji do zawodu kamikadze, dlatego przykro mi, ale nie udzielę odpowiedzi na Twoje pytanie. Przez trzy lata prowadzenia bloga nauczyłam się już, że muszę bardzo ostrożnie formułować swoje myśli, gdyż każde słowo, które tu napiszę, może zostać użyte przeciwko mnie. Nigdy w życiu też nie podam nikomu nazw szczepionek, jakimi Laura była do tej pory szczepiona, o co nagminnie jestem proszona przez ludzi w listach. Z przyjemnością swoją decyzję teraz uzasadnię:

    Nie jestem lekarzem, nie mam odpowiednich kwalifikacji, ani wystarczającej wiedzy, aby podejmować decyzję za innych rodziców, jakimi szczepionkami mają oni szczepić swoje dzieci. Ja mogę jedynie podejmować decyzję dotyczące Laury, a i tak w temacie szczepień nie mam odwagi podejmować ich samodzielnie – jeśli mam wątpliwości, co do danej szczepionki, to ZAWSZE KONSULTUJĘ SIĘ Z LEKARZEM, KTÓRY DOSKONALE ZNA PRZYPADEK LAURY.

    Każde dziecko jest inne i każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Dzieci różnią się od siebie kondycją zdrowotną, odpornością, predyspozycjami genetycznymi, a także warunkami środowiskowymi. Inaczej sprawy się mają w przypadku dzieci przebywających w domu, inaczej przebywających w grupie rówieśniczej (np.. przedszkolu), a zupełnie inaczej dzieci hospitalizowanych narażonych na zakażenia wewnątrzszpitalne. Inaczej na szczepionki mogą reagować dzieci zdrowe, a zupełnie inaczej dzieci przewlekle chore – to ZAWSZE JEST SPRAWA INDYWIDUALNA WYMAGAJĄCA DECYZJI RODZICA I DOŚWIADCZONEGO LEKARZA! W końcu to Wy i lekarz Waszego dziecka znacie to dziecko najlepiej!

    Dlatego nigdy nie podam Wam żadnych zaleceń, co do szczepień Waszych dzieci – musiałabym chyba mocno uderzyć się w głowę, aby na coś takiego się zdecydować. Gdybym na przykład powiedziała Wam, że przeciwko danej chorobie macie nie szczepić, a potem Wasze dziecko by na tą chorobę zachorowało i dziecku stałaby się krzywda, to do kogo byłyby później pretensje? A gdybym natomiast podała Wam nazwę szczepionki, którą Laura była szczepiona, a u Waszego dziecka doszłoby po tej szczepionce do powikłań, to do kogo byłyby później pretensje? Przecież fakt, że Laurze jakaś szczepionka nie zaszkodziła, nie oznacza wcale, że nie zaszkodzi ona innemu dziecku. Każda szczepionka wiąże się z ryzykiem powikłań, tak jak każdy inny lek się z nimi wiąże – nawet głupi lek przeciwbólowy kupiony bez recepty u niektórych osób może wywołać problemy.

    Ja miałam poważne wątpliwości, co do szczepienia MMR oraz przeciwko pneumokokom i meningokokom. Nie potrafiłam podjąć samodzielnie decyzji, dlatego poprosiłam o opinię lekarkę, która doskonale zna przypadek Laury. Lekarka powiedziała, że raczej skłania się ku zaniechaniu tych szczepień. Zapytałam ją więc, czy nie boi się konsekwencji w przypadku, gdy Laura na te choroby zachoruje. Lekarka odpowiedziała, że oczywiście bardzo się boi, bo w swojej praktyce zawodowej widziała już wiele straszliwych konsekwencji tych chorób, ale z drugiej strony widziała też wiele straszliwych konsekwencji szczepienia przeciwko tym chorobom. Zapytałam ją więc na koniec, czy gdyby Laura była jej dzieckiem, to czy by ją tymi szczepionkami zaszczepiła? Lekarka powiedziała, że gdyby Laura była jej dzieckiem, to ona by tymi szczepionkami nie zaszczepiła. Właśnie to zdanie pomogło mi w podjęciu trudnej decyzji…

    Proszę jednak pamiętać, że lekarka wyrażając swoją opinię wyrażała ją TYLKO I WYŁĄCZNIE W STOSUNKU DO LAURY, mając na uwadze jej genetyczne choroby, skomplikowaną historię szpitalną oraz inne obciążenia zdrowotne. Być może w przypadku innego dziecka ta sama lekarka podjęłaby odmienną decyzję przemawiającą na korzyść szczepienia.

    PODSUMOWUJĄC: uważam, że nie ma jednej recepty czy jednej odpowiedzi na pytanie: szczepić, czy nie szczepić? Każdy przypadek jest ABSOLUTNIE INDYWIDUALNY i w razie wątpliwości powinien być SKONSULTOWANY Z MĄDRYM, OCZYTANYM I OBIEKTYWNYM LEKARZEM. Jeśli takiego lekarza nie macie, to przykro mi, ale po prostu musicie go znaleźć. To moja jedyna rada. Ja w każdym razie bez pomocy i opinii zaufanego lekarza nie potrafiłabym podjąć samodzielnej decyzji co do szczepień. A nawet mając takiego lekarza i tak nigdy nie mogę mieć przecież pewności, czy podjęta przeze mnie decyzja była słuszna. Przykładem jest szczepionka MMR – mogła być ona niezwykle groźna dla mojej córki, ale przecież równie groźne mogą być dla niej te choroby zakaźne, choćby różyczka. Nasze decyzje to jednak zawsze jest loteria – częściowo w naszych rękach, czesiowo w rękach lekarzy, a częściowo w rękach samego Boga…

  10. brawo 🙂

  11. Ja myślę że odnośnie szczepień trzeba zachować zdrowy rozsądek ale i zdawać sobie sprawę że choroby takie jak różyczka są również bardzo groźnie i nie bez przyczyny sie na nie szczepi.
    Moja koleżanka straciła niedawno ciążę właśnie w wyniku różyczki.
    Była na nią szczepiona ale tylko jako roczne dziecko, później rodzice ze względu na chorobę zaniedbali powtórne szczepienie i nie wiedziała że szczepionka nie daje odporności ” na wieki” tylko na około 10- 15 lat.
    Co więcej przeszła różyczkę prawie bezobjawowo ale dziecko straciła.
    Więc chyba jest to jednak groźna choroba?

    • Dla kobiet ciężarnych ta choroba jest bardzo groźna. Ale chyba przechorowanie różyczki w dzieciństwie daje odpornośc na resztę życia – jednak nie jestem pewna tej informacji, później, w wolnej chwili ją sprawdzę.

      • Sprawdziłam, przechorowanie różyczki daje odporność na całe życie. Jeśli kobieta łagodnie przejdzie ją w wieku dziecięcym, to w dorosłym życiu nie musi martwić się o powikłania różyczkowe w trakcie ciąży.

        Natomiast dla mężczyzn groźniejsza od różyczki jest świnka, która może doprowadzić do bezpłodności. Jeśli chłopiec nie przejdzie świnki przed okresem dojrzewania, to w dorosłym życiu jest narażony na ryzyko zachorowania i jego konsekwencje.

      • Zgadza się, wiem to wszystko ale niestety koleżanka zachorowała właśnie w ciąży……

        • Chyba jest możliwość zaszczepienia się przeciwko różyczce w przypadku kobiet planujących ciążę, które tej choroby nie przechodziły. Oczywiście sytuacji koleżanki to już i tak nie zmieni…

        • Przed planowana ciaza powinno sie sprawdzic przeciwciala rozyczki, a nawet powtorzyc to w ciazy – na Zachodzie to standard. Jak najbardziej mozna sie doszczepic w przypadku planowania ciazy, juz w ciazy nie. Wlasnie to jest najgorsze powiklanie po rozyczce- utrata ciazy badz ciezkie kalectwo dziecka nienarodzonego…

  12. Nie jestem przeciwko szczepieniom, ale też uważam, że powinno się kalendarz szczepień trochę rozciągnąć w czasie. Taka skumulowana dawka jak MMR to według mnie nie lekarstwo a zagrożenie. Dziecko mojej siostry po podaniu tej szczepionki nagle bardzo zachorowało i do tej pory jest opóźnione w rozwoju. Oczywiście nikt nie jest za to odpowiedzialny… Ja na pewno swoich dzieci MMR nie zaszczepię.

    • A moje dziecko przy tak zwykłej chorobie jak ospa znalazło się w szpitalu. Nie dość, że dostało wysokiej gorączki to jeszcze w miejscach gdzie była wysypka powstały rany do mięsa, skóra odpadała płatami. Ale przecież to taka niegroźna choroba, ludzie specjalnie zarażają dzieci by miały tą chorobę z głowy. Dlatego ja na obowiązkowe szczepienia dziecko szczepię , a podanie zwykłego paracetamolu może być dla niektórych osób tragiczne w skutkach. Było przecież jakiś czas temu głośno w mediach o takim przypadku. Zresztą wystarczy przeczytać ulotkę wspomnianego leku .

      • Takie przypadki oczywiście tez się zdarzają. Każde dziecko to przecież indywidualny przypadek i wszelkie decyzje odnośnie szczepień muszą być podejmowane indywidualnie przez rodziców w porozumieniu z MĄDRYM LEKARZEM, takim, który ma jako takie pojęcie o szczepionkach. Nigdy bowiem nie możemy mieć pewności, czy groźniejsza dla dziecka będzie szczepionka, czy też przejście choroby zakaźnej. Każdy przypadek jest inny, a każda decyzja o szczepieniu powinna być przemyślana i skonsultowana z doświadczonym lekarzem. A nawet, jeśli będzie to decyzja przemyślana i skonsultowana, to i tak nigdy nie możemy mieć pewności, że jest ona słuszna :(. Ryzyko zawsze istnieje.

    • W tzw. szczepionkach skojarzonych nie ma zywych wirusow oprocz na „pol” zywego wirusa odry (stad niebezpieczenstwo przejscia po szczepionce malej odry, ale jest to b. rzadko i nie ma po tym powiklan). Najbardziej niebezpieczne w szczepionkach nie sa wirusy, a wypelniacze! Stad im bardziej szczepionka skojarzona, tym paradoksalnie lepiej…MMR (trzy choroby – swinka, odra i rozyczka) nie sa trzykrotnie bardziej niebezpieczne. Wirysu M + R w szczepionce sa w ogole lagodne, a to M (Masern, measles, morbili), czyli nasz odra tez nie jest taka straszna jako wirus szczepionkowy, jak mogloby sie wydawac. I nie szczepionka MMR, a PRIORIX! Powiklania po szczepionce to pikus w porownaniu z powiklaniami po kazdej z tych chorob (ta, zapalenie mozgu po rozyczce i swince tez sa mozliwe, choc rzadkie). AJ

  13. Emilio dobrze napisałaś, że takie sytuację sprowadzają Was na ziemię, może gdyby znikły całkiem, nie bylibyście tacy ostrożni” no bo przecież od tak dawna jest wszystko ok…”
    Całe szczęście , że Laurka zniosła tak dzielnie swędzącą chorobę:) Moja córeczka ma 2 la nie przechodziła nic z zakaźnych chorób, ale ja również 🙂 także pewnie będziemy przechodzić wspólnie….

    A ja mam inne pytanie. Pisałaś kiedyś o kręceniu filmu o Laurze? Jak ta sprawa się miewa? Kiedy będzie można obejrzeć?

    • Sprawa tego filmu ciągnie się jak włoskie spaghetti – sama zaczynam mieć wątpliwości, czy kiedykolwiek zostanie on ukończony 🙁

  14. Tak Wam strasznie współczuję…
    Zawsze kiedy w Twoich wpisach zaczyna gościć spokój zdarza się coś co boleśnie sprowadza Was na ziemię.
    Dobrze, że jesteście silni i razem.

    Jestem też w szoku, że Laura tak szybko poradziła sobie z chorobą… u nas czasami nawet katar ciągnie się trzy tygodnie. Ma laska odporność, że hej 🙂

  15. Od 2009 roku nie ma w Polsce obowiązku szczepienia dzieci. Rodzice sami leca na szczepienia. Ja szczepie chłopców tylko na wybrane choroby nikt mi nigdy problemównie robił. Tylko w przychodni musiałam zostawic zaswiadczenie ze nie wyrazam zgody na zaszczepienie dziecka na taka czy inna szczepionke. Moje dzieci na MMR tez nie są zaszczepione i nawet siła nikt by mnie nie zmusił do tego.

    • AS,

      z tego co pamiętam, niedawno weszła w życie ustawa nakładająca na obywateli przymusowy obowiązek szczepień. Było o tej sprawie dość głośno. W wielu miastach sanepid przysyła listy-straszaki do rodziców.

      • Niedawno zapadł wyrok sądu na korzyść rodziców – sanepid nie ma prawa nakładać grzywien:D

  16. Mam takie pytanie do Pani, czy Pani ma może wykształcenie medyczne? Czy Pani wiedza jest wyuczona, czy nabyta jedynie przez chorobę Laury. Podziwiam i pozdrawiam!

    • Nie mam wykształcenia medycznego. Moja wiedza nabyta jest jedynia przez chorobę Laury i poprzez informacje, które musiałam zdobyć, aby pomóc córce. Jeśli jednak chodzi o szczepionki, to przed podjęciem decyzji o szczepieniu zawsze radzę się doświadczonego lekarza, do którego mam ogromne zaufanie. To właśnie opinie tego lekarza wpływają często na moje decyzje, dotyczące córki.

      • Emilio zapomniałaś o profilu naszego Liceum?????

        • He he, tak Gosiu, skończyłam Liceum Medyczne i wcale o tym nie zapomniałam, ale nasz profil był „opiekunka”, a nie „pielęgniarka”. I chyba nie o takie wykształcenie medyczne mnie tu pytano :). Raczej Czytelniczce chodziło o studia medyczne.

          Gosik, jeszcze raz wielkie gratulacje!!!! 🙂

  17. życzymy zdrowia i pięknej Polskiej Złotej Jesieni, co by takich chwil na kocyku było jak najwięcej

  18. Emilko,jakiś czas temu Urząd Miasta Tychy postanowił sfinansować szczepienia przeciwko wirusowi HPV powodującemu raka szyjki macicy.Szczepienia te były przeznaczone dla 12-latek.Oczywiście większość rodziców skorzystała i zaszczepiła dziewczynki.Mój pediatra odradzał,więc my nie skorzystaliśmy…Do dnia dzisiejszego nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam.

    • Hej, ja też nie będę zszczepić córki przeciwko HPV. Nasz lekarz również odradza tą szczepionkę. Poniżej przedstawiam opinię, którą otrzymałam od pewnej osoby ze środowiska medycznego. Nie jestem w stanie zweryfikować jej słuszności, gdyż nie mam wykształcenia medycznego, ale słucham opinii tej osoby, gdyż mam do niej zaufanie:

      „Gardasil, szczepionka przeciwko HPV (wirusowi brodawczaka ludzkiego) – od kilku lat stosowana w Polsce pod nazwą Silgard – która ma zapobiegać rakowi szyjki macicy, również wiąże się z głośnym skandalem. Według danych zebranych przez stowarzyszenie Sanevax szczepionka ta jest odpowiedzialna za 29 003 przypadki ciężkich efektów ubocznych oraz za co najmniej 130 zgonów” (Opinia oparta o raporcie przygotowanym przez Sanevax: http://sanevax.org/breaking-news-gardasil-fingerprints-found-in-post-mortem-samples/)

    • Tego szczepienia nie powinno się podawać przed 18 rokiem życia, opinia producenta.

  19. Straszne te choróbska:(
    Trzymajcie się,pozdrawiam.

  20. Boże doskonale rozumiem waszą sytuacje, szczególnie tym bardziej, że też mam chore dziecko. NIe wiem czy da się te choroby porównać nawet bym nie chciala jednak doskonale to wiem jak nagle zaczyna się dziać cos z dzieckiem i to od nas wszytsko zalezy jak sprawa się potoczy, doskonale znam ten zimny pot, temperature i ból żołądka po…. Jestem z wami, razem z córeczką czytamy was i dopingujemy;p
    MA pani niesamowity dar pisania a Pani blog jest jednym z lepiej prowadzonych blogów na ktore kiedys weszlam, ma Pani dar pisania prawdy i wyczucie czasu co do tematów. POzdrawiam i życze cierpliwości, wytwałości mniej stresów oraz dodatkowej pary okularów, żeby zawsze mieć córke na oku;p Dla mnie jesteście niesamowite kobietki;pp Moc uścisków!

  21. „…zaczęła strasznie płakać, wykonywać nieskoordynowane ruchy i wyginać ciało w różne strony. Straciliśmy z nią kontakt i mimo usilnych prób przez dłuższy czas nie potrafiliśmy się z nią porozumieć”
    Proszę poczytać o napadach częściowych.

  22. kochane berdzo Was ściskam,jesteście cudownymi rodzicami.

  23. Dobre:) Ciekawe, który lekarz podpisze taką listę morderczych składników. Dziękuję za formularz, jeśli będę zmuszona, nie omieszkam skorzystać.

    • No właśnie najlepsze jest to, że żaden lekarz tego nie podpisze. Dlatego stosowanie tego formularza gwarantuje 100% skuteczność 🙂

      • …żaden lekarz tego nie podpisze, bo niby dlaczego miałby to robić?? to nie lekarze wprowadzają na polski rynek leki i szczepionki, to MZ odpowiada za jakość obecnych leków na polskim rynku. Nie rozumiem dlaczego jest tyle szumu w związku ze szczepieniami, które RATUJĄ nasze dzieci przed wieloma zagrażającymi zdrowiu i zyciu chorobami, podczas gdy rodzice bardzo chętnie sięgają po leki bez recepty lub środki „wspomagające” odporność, które nie dość, że nie przynoszą korzyści to nie wiemy jeszcze czy nie szkodzą. Moja mama pamięta jeszcze dzici niepełnosprawne po Heinego-Medinie. A i wiatrówka może skończyć się źle. Uważam Pani Emilio, że robi Pani źle umieszczając na swoim blogu, bardzo popularnym, informacje na temat szczepień. Nie ma Pani dostępu do literatury fachowej. Jak weryfikuje Pani jakość artykułów przytaczanych na blogu a będących w opozycji do szczepień? Rodzice i tak sami nie wiedzą co robić a Pani, moim zdaniem, jeszcze pogarsza sytuację powodując mętlik w głowie. U Laury, dziękując opatrzności, różyczka przebiega łagodnie ale doświadczenie oparte o historie chorób jednego dziecka to zdecydowanie za mało, Być może(a jest to wielce prawdopodobne) kolejne dziecko niezaszczepione nie będzie miało tyle szczęścia.
        Sama jestem i mamą i lekarką. Swoje dzieci szczepię, ponieważ widziałam wiele nieszczęścia spowodowanego chorobami, którym można było zapobiec. Osobiście uważam, że zwłaszcza dzieci przewlekle chore powinny być szczepione-wszak mają o wiele więcej okazji to zarażenia się.
        Ania

        • Ja też szczepię swoje dziecko. Nigdzie też nie napisałam, że inni rodzice nie mają szczepić przeciwko MMR. To jest blog Laury i piszę tu o sprawach związanych z Laurą, także o JEJ szczepieniach i JEJ problemach zdrowotnych. Jeśli przeczytała Pani wpis ze zrozumieniem, to pewnie Pani zauważyła, że jasno napisałam, iż miałam wątpliwości, czy szczepić, czy nie, gdyż jest to szczepionka kontrowersyjna. Wyraziłam tez opinię, że gdyby Laura była zdrowa, to być może zdecydowałabym się ją jednak zaszczepić. Na koniec tylko dodam, że moja decyzja o zaniechaniu szczepienia MMR była podyktowana opinią osoby, która tak, jak Pani, jest lekarzem – i to świetnym lekarzem. Pani uważa, że dzieci ciężko chore tym bardziej powinny być szczepione. Natomiast lekarz, z którym ja się konsultowałam, uważa wręcz przeciwnie, że dzieci tak obciążone chorobą, jak Laura nie powinny być zbyt intensywnie szczepione, gdyż u takich dzieci wyższe jest ryzyko powikłań. Jak widać nawet wśród lekarzy opinie na temat szczepień są podzielone.

        • oczywiście, że przeczytałam ze zrozumieniem. A odniosłam się nie tylko do ostatniego wpisu ale też do kilku wcześniejszych, które umieściła Pani odnośnie szczepienia dzieci.
          pzdrawiam

        • Skoro jest Pani lekarzem Pani Aniu to zapewne ma pani wiedzę na temat wspomnianego polio. Chodzi mi dokładnię o tę część wiedzy, która mówi, że w Polsce od początku lat 80-tych nie występuje polio inne aniżeli poszczepienne. Zapewne ma Pani również wiedzę, że to szczepienie żywym wirusem w 6 roku życia jest za tę sytuację odpowiedzialne. Zapewne wie Pani również, że ta szczepionka jest groźna dla nieuodpornionych ludzi z otoczenia i przebywanie wśród takich osób jest przeciwwskazaniem do szczepienia tymże preparatem. Tymczasem nie spotkałam przypadku, gdzie szczepienie nie byłoby podane np. w przypadku posiadania przez dziecko młodszego rodzeństwa jeszcze nie uodpornionego. Zapewne wie Pani również, że porażenne polio poszczepienne wg. oficjalnych danych danych to ok. 1 na 1 milon dawek co daje całkiem sporą liczbę dzieci które mogą zachorować bądź zarażać rocznie. Polio naturalnie przeważnie mija BEZOBJAWOWO, zaledwie 0,1% zakażonych wirusem polio zapada na postać porażenną. Proszę sobie przeliczyć, jaka obecnie jest więc możliwość wystąpienia tej postaci choroby naturalnie? Myślę, że nie jest ta możliwość większa aniżeli nabycia polio poszczepiennego „gratis” do szczepienia. Pani mama pamięta jedno, moja mama pamięta dziewczynę u niej w rodzinnej wsi, która właśnie na polio poszczepienne miała nieprzyemność zapaść. Niestety, nic nie jest czarne ani białe a świadomość rodziców w kwestii szczepień jest stanowczo zbyt mała. Niech szczepią, jeśli uważają, że to dobrze. Ale niech szczepią świadomie, by wiedzieć na jakie objawy zwracać uwagę. By wiedzieć, co może ich niepokoić i co zgłaszać. A niestety nie uzyskują takiej informacji od lekarzy – Ci przeważnie mówią o gorączce 38 stopni i ewentualnym zaczerwienieniu w miejscu wkłucia. Na tym dla lekarzy kończą się skutki uboczne przy szczepieniach. Dlatego też ja będę bronić Emilki pazurami, bo uważam, że to co robi jest ważne i jak najbardziej potrzebne. A lekarze jeśli chcą utrzymać obecną wyszczepialność niech się edukują i rozmawiają z rodzicami a nie nakazują szczepić a w przypadku odmowy zero rozmowy i wsparcia. Pani Emilko – przepraszam za „spam” szczepionkowy ale potwornie denerwuje mnie podejście – „lepiej nie wiedzieć” i szczepić jak popadnie i czym popadnie… Bo przecież wszyscy szczepią…

  24. Oby jak najmniej takich sytuacji… Dobrze, że to nic gorszego i że potraficie zachować zimną krew.

  25. Pani Ewelino, a jak Pani to zrobiła, że nie szczepi Pani Toli? Ma Pani jakieś zaświadczenie od lekarza? Pytam, bo ja też bardzo boję się zaszczepić moich Miśków tym badziewiem, a nie wiem, jak to zrobić żeby nie szczepić i nie mieć kłopotu z wymiarem sprawiedliwości:) Chłopcy przechorowali różyczkę w wieku 11 miesięcy, i tak jak Laura – bez problemu, bardzo lekko ją przeszli. Podobno to nie problem, że przeszli już różyczkę, trzeba na nią ich zaszczepić. Żenada. Napięcia mięśniowe i alergia pokarmowa- w kontekście szczepień też nie problem, zdaniem służby zdrowia….Nie trafiłam jeszcze na lekarza, który by poważnie potraktował moje obawy i był kompetentnym w sprawie szczepień. Z reguły pediatrzy ograniczają się do sprawdzenia, czy dziecko przy szczepieniu nie ma kataru i do pilnowania, aby było zaszczepione zgodnie z kalendarzem, by nie mieć kłopotu, by w papierach mu się zgadzało… Takie moje smutne doświadczenia, trudno mi znaleźć porządnego pediatrę:(

    • Na Facebookowym profilu Wojciecha Cejrowskiego pojawił się sprytny formularz dla rodziców, którzy chcą uniknąć konkretnego szczepienia. Może Pani też z niego skorzysta? Gwarantuję, że pomoże załatwić sprawę… Oto jego treść:

      Formularz ten można łatwo zmodyfikować pod kątem przedstawienia go pracodawcy, władzom szkoły, czy też każdej innej osobie, próbującej zmusić do szczepienia niechętne temu ofiary. Poniższy formularz powstał na bazie formularza sporządzonego przez Kena Andersona.

      Lekarska gwarancja bezpieczeństwa szczepień

      Ja, niżej podpisany/a doktor medycyny (imię i nazwisko) ………………………………………………………………………
      Uprawniony do praktykowania medycyny w …………………….
      Numer prawa do wykonywania zawodu ——————————–
      Rodzaj i stopień specjalizacji ………………………………………
      niniejszym oświadczam, że posiadam dobrą znajomość zarówno wszelkiego ryzyka, jak i korzyści płynących z leków, jakie przepisuję i aplikuję moim pacjentom.

      W przypadku (imię i nazwisko pacjenta) …………………………., lat …………., którego zbadałem, uważam, że istnieją pewne czynniki ryzyka, uzasadniające szczepienia, które niniejszym zalecam:
      Czynnik ryzyka ________________________________________
      Szczepienie ___________________________________________
      Czynnik ryzyka ________________________________________
      Szczepienie ___________________________________________
      Czynnik ryzyka _______________________________________
      Szczepienie ___________________________________________

      Będąc świadomy/a, że szczepionki mogą zawierać następujące substancje chemiczne i biologiczne:
      * wodorotlenek glinu
      * fosforan glinu
      * siarczan amonu
      * amforecytyna B
      * tkanki zwierzęce: mózgu królika, embrionów kurzych, nerek psich i/lub małpich, krew świńska, krew końska,
      * białka jaj kurzych i kaczych
      * surowicza albumina wołowa
      * płodowa surowica cielęca
      * hydrolizat kazeiny z trzustki wieprzowej
      * pozostałości białek MRC5
      * linia komórkowa VERO, z tkanki nabłonkowej nerek małpy
      * krwinki czerwone z krwi owczej
      * beta-propiolakton
      * formaldehyd
      * formalina
      * żelatyna
      * hydrolizowana żelatyna
      * glicerol
      * ludzkie komórki diploidalne pochodzące z abortowanych płodów
      * tiomersal/metriolat
      * glutaminian monosodowy (MSG)
      * neomycyna
      * siarczan neomycyny
      * czerwień fenolowa
      * 2-Fenoksyetanol
      * dwufosforan potasu
      * monofosforan potasu
      * polimyksyna B
      * polisorbat 20
      * polisorbat 80
      * sorbitol
      * fosforan tributylu

      Niniejszym deklaruję, że wyżej wymienione substancje, po podaniu ich pacjentowi drogą iniekcji, nie stanowią żadnego zagrożenia dla jego zdrowia i życia.
      Oświadczam też, że zapoznałem/łam się z badaniami przeciwnymi, np. o tym, że tiomersal (związek zawierający rtęć), może wywoływać poważne uszkodzenia neurologiczne oraz immunologiczne, i stwierdzam, że raporty te nie są wiarygodne.

      Wiem, że niektóre szczepionki okazały się być zanieczyszczone wirusem SV40, który jest przez niektórych badaczy wiązany przyczynowo z występowaniem chłoniaka nieziarniczego i międzybłoniaków u ludzi jak również u zwierząt doświadczalnych. Niniejszym gwarantuję, że szczepionki, których używam w mojej praktyce, nie zawierają SV40 ani innych żywych wirusów.

      Gwarantuję też, że szczepionki, które rekomenduję pacjentowi (imię i nazwisko) …………………………………………, nie zawierają żadnych tkanek/komórek abortowanych płodów ludzkich.

      Celem zabezpieczenia zdrowia mojego pacjenta, podjąłem/podjęłam odpowiednie kroki, aby zagwarantować, że szczepionki, których używam, nie zawierają żadnych szkodliwych dla zdrowia substancji.

      Podjęte starania: ______________________________
      ______________________

      Osobiście przestudiowałem/łam raporty zawarte w bazie danych niepożądanych odczynów poszczepiennych VAERS i oświadczam, że zgodnie z moją zawodową opinią, podanie zalecanych przeze mnie szczepionek dzieciom w wieku poniżej 5 roku życia jest bezpieczne.

      Miejscowość, data ……………………………………………
      Podpis lekarza …………………………………………………

      • Śledzę tę stronę już od ponad dwóch lat, zwykle byłam pod wrażeniem, kibicowałam, wpisy o GMO i szczepieniach omijałam, ale ten dokument Cejrowskiego, naprawdę? Dlatego po raz drugi wrzucam komentarz, tym razem o innym charakterze.

        Ta lista ma mnóstwo błędów rzeczowych… między innymi formalina=formaldehyd. Na liście ponadto znajdują się cukry i antybiotyk… A ta kazeina? Przeczytajcie sobie co to jest, wujek Google pomoże.
        A niektóre szczepionki to są ŻYWE WIRUSY, tylko ATENUOWANE. I to tak specjalnie się podaje, uwierzcie.
        I szczepionki nie zawierają niczego abortowanego, bo nie ma takiej potrzeby ani najmniejszego sensu 0_o.

        Będąc świadomy/a, że szczepionki mogą zawierać następujące substancje chemiczne i biologiczne:
        […]
        * ludzkie komórki diploidalne pochodzące z abortowanych płodów”,
        a kilka akapitów dalej:
        „Gwarantuję też, że szczepionki, które rekomenduję pacjentowi (imię i nazwisko) …………………………………………, nie zawierają żadnych tkanek/komórek abortowanych płodów ludzkich.”
        No to mogą zawierać, ale gwarantuję, że jednak nie?

        Jestem za możliwością wyboru, ale jeśli ten wybór jest w pełni świadomy – przepraszam, ale to oświadczenie jest po prostu śmieszne.

        http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-epidemia-odry-szaleje-nie-chca-sie-szczepic-bo-to-niezgodne-,nId,1002787
        http://wiadomosci.onet.pl/nauka/epidemia-odry-w-walii-trwa-pospieszna-akcja-szczepien/7lg1n
        http://www.dw.de/epidemia-odry-w-nadrenii-p%C3%B3%C5%82nocnej-westfalii/a-16932105
        http://www.sfora.pl/Epidemia-odry-w-Europie-a30950
        http://www.pzh.gov.pl/beki/pge.php?mid=71
        http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=3&id=87&sz=311&to=

        Linki są nieposegregowane. Niestety teraz nie mam czasu, ale postaram się w ciągu kilku najbliższych dni odszukać w bazie medycznej ( PubMed) wiarygodnych danych mówiących o ryzyku szczepień ( tak, ono istnieje ), ale także o tym, jakie koszty poniesiemy ( a nawet już zaczynamy ponosić ) rezygnując z immunizacji populacji. I to właściwie nie my – bo jesteśmy zaszczepieni – tylko dzieci.

        Poza tym zauważyłam, że rodzice nie szczepiący dzieci często nie są w stanie wymienić chorób, przeciwko którym są szczepionki, podać ich [chorób ] objawów/przyczyn/zapadalności/et cetera. I nie wiedzą jak działa odporność ludzka, nawet głównego podziału nie znają, a to nie jest wiedza tajemna, tylko nadal obowiązująca na biologii w gimnazjum.

        Poza tym nawet sól fizjologiczna podana „drogą iniekcji”,może stanowić zagrożenie zdrowia i życia.

        I skoro panuje taki strach przed tymi substancjami i ich „towarzystwem”, to radzę poczytać jak produkuję się insulinę (sic!) czy antybiotyki. I potem bądźcie konsekwentni w zgodach na stosowanie. Pamiętając o odmowach po pogryzieniu przez wściekłe zwierzę, czy o tężcu po zranieniach. Ach, i oczywiście nie zgadzajcie się też przy hasłach „leczenie biologiczne”.

        I jak już jakiś rodzic WIE, na co i dlaczego się nie zgadza, to dopiero wtedy jestem to w stanie zaakceptować. Kiedy jest konkretna przyczyna – choroby współistniejące, reakcje nadwrażliwości, zaburzenia odporności itd. to nie ma niczego do kwestionowania, ale „ot tak”? Bo brzydkie i niezrozumiałe wyrazy opisują to, co chcą wstrzyknąć? Bo gdzieś coś autyzm? Bo rtęć?
        A tak będę podejmować rękawicę, bo chodzi o decydowanie za dzieci, a one w tym sporze głosu nie mają.

        • Witam Panią i dziękuję za zamieszczenie opinii. Nie będę dyskutować z Panią na temat szczegółowego składu szczepionek, ponieważ nie mam aż tak dużej wiedzy medycznej, aby się tego podejmować. Jeśli Pani pisze, że w formularzu są błędy rzeczowe, to wierzę, że jest dokładnie tak, jak Pani mówi. Dlatego cieszę się, że Pani o tym napisała, ponieważ dzięki temu rodzice chcący uniknąć konkretnej szczepionki będą mogli zmodyfikować treść tego formularza.

          Zgadzam się z Panią w 100%, że całkowite wyeliminowanie szczepień ze społeczeństwa byłoby dla nas wszystkich ogromnym zagrożeniem. Dlatego ja szczepię swoją córkę, z tym, że nie wszystkimi zaleconymi szczepionkami. Według mnie obecnie kalendarz szczepień obowiązkowych i zalecanych jest zbyt napięty, co stanowi poważne obciążenie dla organizmu dziecka. Właśnie dlatego coraz częściej słyszy się o powikłaniach poszczepiennych, rodzice wpadają w panikę i tworzą się antyszczepionkowe ruchy. Gdyby szczepienia nie były tak intensywne, założę się, że żadne ruchy antyszczepionkowe by nie powstały.

          Zarzuciła Pani formularzowi błędy rzeczowe i zapewne ma Pani słuszność. Proszę jednak pamiętać, że formularz nie został napisany do celów medycznych, a jedynie jako ostateczna broń rodzica przeciwko niechcianej szczepionce. Pani posiada wiedzę, która pozwala Pani zweryfikować treść formularza, ale wielu rodziców aż takiej wiedzy nie posiada. Ba! Nie posiadają jej nawet lekarze! Proszę mi wierzyć, że 90% lekarzy, którzy zobaczą ten formularz, nie będzie w stanie znaleźć w nim ani jednego błędu rzeczowego! Wielu lekarzy, którzy agresywnie nakłaniają nas do szczepień, nie ma bladego pojęcia o ryzyku związanym ze szczepionkami oraz o ich składzie. Jak więc możemy oczekiwać od takiego lekarza wiarygodnej opinii?

          Formularz powstał jako akt rozpaczy rodziców, którzy nie mają już innego pomysłu, jak bronić się przed agresywną nagonką szczepionkową ze strony władz i służb medycznych. Mimo, że zawiera istotne błędy rzeczowe, ja też bym tego formularza użyła, gdyby np. ktoś chciał zmusić mnie do podania Laurze szczepionki MMR, która w mojej opinii jest dla niej zbyt dużym zagrożeniem. Zresztą, nie trzeba stosować tego formularza – wystarczy poprosić lekarza o zwykłe zaświadczenie, mówiące o tym, że szczepionka jest bezpieczna i nie wywoła powikłań. Gwarantuję Pani, że żaden lekarz takiego świstka nie wypisze. Czy to nie dziwne? Skoro szczepionki są takie bezpieczne, a powikłania zdarzają się tak rzadko, to dlaczego lekarze nie chcą wystawiać zaświadczeń o ich bezpieczeństwie?

          Rozumiem doskonale i szanuję Pani opinię, gdyż widzę, że jest Pani osobą posiadającą wiedzę medyczną, z którą moja wiedza w żadnej mierze równać się nie może. Proszę jednak choć na chwilę postawić się w sytuacji nas, rodziców-laików, którzy tak fachowej wiedzy nie posiadają, a jedynie błądzą we mgle nadmiaru sprzecznych informacji. Taki rodzic idzie na szczepienie i czasami wraca z dzieckiem, które ma powikłanie poszczepienne i niestety zostaje w takim przypadku pozostawiony sam sobie – w takiej sytuacji rodzic nie otrzymuje pomocy, lekarz nagle stwierdza, że stan dziecka na pewno nie wynika ze szczepienia, a inne instytucje państwowe też się od rodzica odwracają. Jedyne, co w takiej sytuacji pozostaje, to upublicznić sprawę przez Internet i szukać pomocy wśród innych rodziców lub stowarzyszeń. Wystarczy kilka takich sytuacji nagłośnić, a już ludzie wpadają w panikę i szczerze mówiąc, wcale im się nie dziwię.

          Gdyby za wprowadzaniem nowych szczepionek faktycznie szło dobro dzieci, a nie tylko rządza zysku ich producentów, gdyby powikłania poszczepienne były należycie rejestrowane i raportowane, gdyby rodzice byli edukowani w obiektywny sposób, a nie tylko przez agresywne kampanie reklamowe i proszczepionkowe plakaty w przychodniach, i gdyby dzieciom z powikłaniami poszczepiennymi zapewniono należytą pomoc, a rodzicom wsparcie i wiarygodną opinię na temat powikłań – wówczas zapewne nikt by nie wpadł na pomysł tworzenia takiego formularza.

          Na tą chwilę mamy w Polsce prawo, które zezwala na przymusowe szczepienie obywateli. Ten lub inny formularz może być jedyną metodą na uniknięcie niechcianego szczepienia, lub też przynajmniej na odwleczenie go w czasie. Kiedy my byliśmy dziećmi, nie było tak wielu szczepień i nikt się przeciwko nim nie buntował. Dziś ilość szczepień obowiązkowych się zwiększyła, że już nie wspomnę o dużej ilości szczepień zalecanych. Powikłania poszczepienne coraz częściej są upubliczniane, powstają stowarzyszenia i fundacje przeciwstawiające się nadmiernej ilości szczepień. Ludzie się boją i trudno im się dziwić. Gdyby przed szczepieniem każdy rodzic został rzetelnie poinformowany o korzyściach wynikających ze szczepienia oraz o ryzyku wystąpienia powikłań, to wówczas byłaby mowa o świadomym wyborze – fachowa informacja lekarska przekazana w przystępny dla rodzica sposób = świadoma decyzja rodzica.

          Na mnie to w każdym razie działa. Jeśli w szpitalu jakiś lekarz chce wstrzyknąć mojej córce jakiś nowy lek i nie raczy mnie poinformować, co to za substancja i czemu ma ona służyć, to w takiej sytuacji natychmiast włącza się u mnie system obronny i zaczynam się buntować przeciwko podaniu leku, o którym nic nie wiem. A wystarczy, jeśli lekarz w przystępny i rzeczowy sposób wytłumaczy mi, jakie będą korzyści z podania dziecku tego leku i jakie ewentualnie mogą wystąpić niepożądane odczyny – mając tak przekazaną fachową wiedzę czuję się o wiele bezpieczniej i zazwyczaj zgadzam się na podanie dziecku nowej substancji.

          Moja propozycja? Zmieńmy podejście lekarzy i instytucji państwowych do rodziców. Zamiast traktować rodziców jak niedouczonych debili z antyszczepionkowej sekty, zacznijmy traktować ich poważnie z należytym im szacunkiem i wiarą w ich zdolność logicznego myślenia. Jeśli przed każdym szczepieniem przekażemy rodzicom fachową wiedzę o plusach i minusach szczepionki, to jestem przekonana, że w większości przypadków taki rodzic podejmie świadomą decyzję o zaszczepieniu dziecka.

          PS. Mnie w przychodni jeszcze nikt nie poinformował o plusach i minusach szczepionki… A szkoda – być może wówczas nie musiałabym biegać po znajomych lekarzach i tracić wiele godzin na przeszukiwanie Internetu.

          Pozdrawiam

    • Pani Edytko- przechorowanie różyczki o tyle jest wskazaniem do szczepienia p/odrze, śwince i różyczce, że nie ma aktualnie szczepionki jedynie na świnkę i odrę, jest tylko szczepionka „potrójna”- p/odrze, śwince i różyczce. A odra istnieje- dzieci chorują, znam takie. Natomiast bardzo byłabym sceptyczna co do klinicznego rozpoznania różyczki, choroba jest tak często nadrozpoznawana, że tylko przeciwciała (IgM i IgG) są jej dowodem. Mylona jest m.in. z rumieniem nagłym i rumieniem zakaźnym (też wirusowe). Pozdrawiam.

  26. Emilio Mamo Laury, ktora i ja szczerze pokochalam…. Podziwiam podziwiam podziwiam… I chyle czila… Laurze duzo Slonca i zdrowia… Emilko w wolnych chwilach namawiam do obejrzenia rownie xudownego bloga „klocek i kredka”… Znajdziesz wiele inspiracji i w domu i w pracy…. Caluje

    • Ogromne dzięki za miłe słowa i za namiary na bloga. Na pewno w wolnej chwili na niego zajrzę 🙂

  27. Życie Lurki choć tak cenne to kruche jest ‚ .wystarczy jedna chwila by zgasić je”
    Jak ja Ciebie podziwiam , po-prostu mógłbyś być przykładem dla mnóstwa matek dzieci niepełnosprawnych. pracujesz, masz udane życie rodzinne, pasje, pogodę ducha, poczucie humoru , radość z życia i ogromne pokłady życzliwości dla innych itd., itp To wszystko wychowując naprawdę bardzo chore dziecko. Wiem ,ze do 1% mnóstwo czasu ale ja nie mam najmniejszych wątpliwości komu go przekaże. Cudownej matce która pomimo trudności -pomaga jeszcze innym ( chociażby cykliczny bonus dla zdrowia) Pozdrawiam

    • Dziękuję…

  28. Uff… Dobrze, że na strachu się skończyło…

  29. Emilio, ciesz się, że Laurka przechorowała już różyczkę! Ja bym bardzo chciała, żeby moja Tola również już miała tę chorobę za sobą, ponieważ też świadomie nie zaszczepiłam jej na swinkę, odrę i różyczkę i nie mam zamiaru szczepić.
    Mój syn przechorował różyczkę (z resztą razem ze mną! :), gdy miał rok. Potem trzeba było zaszczepić MMR, a że ja wtedy nie byłam uświadomiona co do szczepień, to niestety go zaszczepiłam, ponieważ lekarz powiedział, że nie ma pojedynczej szcepionki na świnkę i odrę i musi być cały komplet łącznie z różyczką, którą mieliśmy już za sobą! A ja głupia posłuchałam i zaszczepiłam 🙁 Tymon dwa razy miał poważne odczynny poszczepienne, do tego stopnia, że lądowaliśmy w szpitalu i w poradni leczenia odczynnów poszczepiennych (niestety już ta poradnia nie istnieje).
    Nasza zaprzyjaźniona lekarka powiedziała, że nie ma mowy w jego przypadku o dawce przypominającej w wieku 9 lat.

    Na szczęście mamy naszą ukochaną panią doktor, która jest przeciwna szczepieniom, leczy homeopatią (pewnie zaraz zostanę przez innych wyśmiana, bo jest straszna i niesprawiedliwa moim zdaniem nagonka na homeopatię) i namawia mnie wciąż i uświadamia w zdrowym, racjonalnym odżywianiu dzieci.

    W naszym przypadku homeopatia pomaga ZAWSZE, nie wiem, czy to placebo, ale nie zastanawiam się nad tym, bo skoro działa, to nie zamierzam z niej rezygnować.
    Kiedyś Tola miała bardzo ciążkie zapalenie oskrzeli, a wręcz zmiany na płucach i 3 dniowe intensywne i upierdliwe leczenie homeopatią (trzeba było podawać mnóstwo kulek w krótkich odstępach czasu), ciągłe inhalowanie lekiem homeopatycznym sprowadzonym specjalnie z Niemiec, bo niestety w Polsce nie jest już dostępny, dało niesamowite efekty – oskrzela i płuca po 3 dniach były zupełnie czyste! I ja i nasza pediatra nie mogłyśmy wyjść z podziwu i normalnie cieszyłyśmy się jak dzieci, które osiągnęły zamierzony cel 🙂

    Gdyby Tola trafiła do innego lekarza, to z marszu dostałaby silny antybiotyk, który tylko by jej rozwalił, budowaną przez nas długi czas – jej odporność.

    Znam trzech znakomitych lekarzy z Gdyni, którzy potrafią anginę, szkarlatynę itd. wyleczyć bez antybiotyku.
    Jeżeli będziesz chciała namiary, to chętnie się podzielę.

    Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło!
    -Ewelina

    • Odczyn poszczepienny jest przeciwwskazaniem do kolejnego szczepienia. Dlaczego więc miał dwa razy?
      Przy zapaleniu oskrzeli „wręcz zmiany na płucach”? Zapalenie oskrzeli mogło „zejść” do płatów płuc. I czemu „wręcz”? Zapalenie oskrzeli to zmiany w oskrzelach, w płucach to w płucach.Chyba, że jako „na płucach” rozumie Pani zmiany w zakresie opłucnej? I rozumiem, że oprócz homeopatii nie dawała Pani nic więcej przez cały okres trwania objawów/choroby?
      A w ramach ciekawostki – leki homeopatyczne zawierają rtęć (Hydrargyrum sulfuratum rubrum), skorupki ostryg, wodzian glinu i wiele, wiele innych.

      • Pepe -odniosę się do krytyki formularza. Możliwe , że z tymi komórkami z abortowanych dzieci to błąd rzeczowy. Chodzi o to , że każda szczepionka na różyczkę, czyli Priorix i MMR wytwarzana jest na lini komórek pozyskanych z zabitych dzieci. Dokładnie dwójki dzieci , których matki poddały się aborcji w latach 70 bodajże. Także pozyskanie tej szczepionki jest wysoce nieetyczne.
        Co do rtęci w lekach czy żywności to przecież nie robisz z tego zastrzyku i nie podajesz dziecku kilka miesięcy po porodzie. To duuuuża różnica w przeciwieństwie do toksycznych związków podawanych bezpośrednio do organizmu w szczepionce.

    • Ewelino,
      czy za pośrednictwem bloga Mamy Laury (tu ukłony dla Was dziewczynki) mogłabyś przesłać mi na mail dane lekarzy z Gdyni? bardzo chciałabym leczyć synka homeopatią (kiedyś uratowała życie mojego brata- jednak jego lekarki już nie ma…). Trafiłam na lekarkę z Sopotu, jednak kontakt z nią jest utrudniony, więc to bez sensu przy leczeniu homeopatią.

      Mamo Laury- bardzo przepraszam za prywatę na Twoim blogu. Jednak ,nie mam jak inaczej skontaktować się z Eweliną. Przepraszam raz jeszcze i pozdrawiam wysyłając tysiące buziaków 🙂

  30. Właśnie, szczepionka MMR…Nie jestem paranoiczną matką, słowo, ale… Bardzo się jej boję, chłopcy moi mają podwyższone napięcie mięśniowe, które podobno może być przeciwwskazaniem do tego potrójnego cuda. Do tego skaza białkowa i podejrzenie nietolerancji glutenu, przy takim zestawie czytałam, że MMR może spowodować (uaktywnić?) autyzm. Ale nasza neurolog powiedziała, że nie ma żadnych badań potwierdzających, że MMR coś powoduje. Moim zdaniem, nie ma też rzetelnych badań potwierdzających, że nie powoduje… Cholera jasna… A dobro naszych dzieci większość lekarzy ma w … Poradźcie, co z tym fantem zrobić, Pani Emilio, domyślam się, że nie szczepiąc Laury pewnie ma Pani jakieś zaświadczenie lekarskie, że nie powinna ona być szczepiona?

    • Ja ze względu na ciężkie choroby córki, mam znacznie ułatwioną sprawę z unikaniem poszczególnych szczepionek. Nie muszę tak bardzo szarpać się z sanepidem i lekarzami, jak większość rodziców. Laura ze względu na choroby genetyczne jest dzieckiem podwyższonego ryzyka, dlatego obowiązuje ją indywidualny i mocno ograniczony kalendarz szczepień, który w dodatku lekarz może dowolnie zmodyfikować, jeśli uzna to za słuszne. Sytuacja jest dosyć komiczna, bo lekarz pierwszego kontaktu, który jest tu decyzyjny, tak naprawdę nie ma bladego pojęcia o chorobie Laury i sam doskonale ma tego świadomość. Dlatego nie mam żadnego problemu, aby wymóc na nim określone działanie. Jeśli nie chcę jakiegoś szczepienia, to mówię mu o możliwych powikłaniach, a on, nie mając wiedzy o chorobach Laury, nie ma tez zbyt wielu kontrargumentów i zazwyczaj zawsze się ze mną zgadza.

      Laura do tej pory miała bardzo mało szczepień – od zawsze robiłam wszystko, aby zacząć ją szczepić jak najpóźniej, kiedy to organizm stanie się już silniejszy (zaczęłam ją szczepić po ukończeniu 1,5 r.ż), a teraz staram się maksymalnie rozciągnąć szczepionki w czasie. Po ostatnim ataku epilepsji zadecydowałam o wstrzymaniu szczepień do odwołania – zadzwoniłam do przychodni i powiedziałam, że ze względu na możliwe powikłania neurologiczne, nie będziemy teraz Laury szczepić. Mój jeden telefon wystarczył, aby lekarz bez żadnej dyskusji się na to zgodził i nawet żadno zaświadczenie nie było potrzebne. Za jakiś czas, jak Laura wydobrzeje po tej różyczce, na pewno wrócę do tematu szczepień i będę je powoli uzupełniać (ale tylko niektóre).
      Myślę, że ja mam znacznie ułatwione zadanie również ze względu na popularność tego bloga. Mam czasem wrażenie, że personel szpitali i przychodni trochę się mnie boi – trudno im się dziwić, nikt przecież nie chce być obsmarowany w Internecie. Niestety, większość rodziców nie ma tak łatwo, jak ja – oni zazwyczaj muszą toczyć ogromną batalię z niedouczonymi lekarzami i z sanepidem.

      PS 1. Niedawno NSA wydał wyrok, w którym orzekł, że sanepid nie ma prawa nakładać kar finansowych na rodziców, którzy nie szczepią. Jeśli więc dostaliście karę od sanepidu, to możecie się od niej odwołać powołując się na najnowszy wyrok NSA w tej sprawie. Jeśli już karę zapłaciliście, to macie teraz podstawę prawną, aby domagać się od sanepidu zwrotu pieniędzy.

      PS 2. Nie jestem przeciwniczką szczepień, ale też nie jestem ich zwolenniczką. Uważam, że szczepionki przynoszą społeczeństwu bardzo wiele korzyści, ale też mogą być poważnym zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi, zwłaszcza dzieci. Dlatego w mojej opinii należy bardzo rozsądnie i ostrożnie do nich podchodzić, korzystając z rad wyłącznie mądrych lekarzy z powołania. Kompletnie nie akceptuję szczepionkowej nagonki, która od kilku lat ma miejsce i straszenia rodziców w telewizji makabrycznymi spotami, że niby jak nie zaszczepisz dziecka, to umrze albo znajdzie się w szpitalu. Trzeba mieć świadomość, że wiele zalecanych szczepionek jest całkowicie zbędnych, a zostały włączone do kalendarza szczepień wyłącznie ze względu na profity finansowe, jakie nasz rząd otrzymał od silnego szczepionkowego lobby (producentów i dystrybutorów tych substancji). Ilość obecnie zalecanych szczepień jest zdecydowanie zbyt duża i ja na pewno nie pozwolę wstrzyknąć swojemu dziecku takiej ilości tych substancji. Mam już wystarczająco chore dziecko, nie chcę, by było chore jeszcze bardziej…

      Nie namawiam Was oczywiście do zaniechania szczepień, a jedynie namawiam do poszukiwania rzetelnej wiedzy i zdrowego rozsądku. Na szczęście Laura ma mądrego i zaufanego lekarza, który ma bardzo podobne zdanie w kwestii szczepień, jak ja. Na szczęście ma też indywidualny kalendarz szczepień, a ja dzięki temu mam niemałą możliwość wpływania na decyzje lekarzy. Pozdrawiam!

      • Emilko podziwiam Twoją wiedzę na temat szczepień jak również inną medyczną, widzę, że naprawdę wiesz bardzo wiele. Zgadzam się z Tobą co do szczepień, sama mam wieczne wątpliwości co do szczepienia mojego synka. I niestety nie spotkałam do tej pory lekarza, który podzielałby moje watpliwości oraz poddal w wątpliwość, że szczepionki to nie tylko samo dobro, ale zdarza się też inaczej. W przychodni patrzą na mnie jak na zjawę jak szczepię dziecko później niż nakazuje kalendarz szczepień i odmawiam dodatkowych szczepionek.
        Będę Ci bardzo, naprawdę bardzo wdzięczna za informacje, które szczepionki znajdujące się w kalendarzu szczepień są zbędne? (o czym w powyższym komentarzu piszesz).
        Pozdrawiam serdecznie

        • Myszelko, nie mam predyspozycji do zawodu kamikadze, dlatego przykro mi, ale nie udzielę odpowiedzi na Twoje pytanie. Przez trzy lata prowadzenia bloga nauczyłam się już, że muszę bardzo ostrożnie formułować swoje myśli, gdyż każde słowo, które tu napiszę, może zostać użyte przeciwko mnie. Nigdy w życiu też nie podam nikomu nazw szczepionek, jakimi Laura była do tej pory szczepiona, o co nagminnie jestem proszona przez ludzi w listach. Z przyjemnością swoją decyzję teraz uzasadnię:

          Nie jestem lekarzem, nie mam odpowiednich kwalifikacji, ani wystarczającej wiedzy, aby podejmować decyzję za innych rodziców, jakimi szczepionkami mają oni szczepić swoje dzieci. Ja mogę jedynie podejmować decyzję dotyczące Laury, a i tak w temacie szczepień nie mam odwagi podejmować ich samodzielnie – jeśli mam wątpliwości, co do danej szczepionki, to ZAWSZE KONSULTUJĘ SIĘ Z LEKARZEM, KTÓRY DOSKONALE ZNA PRZYPADEK LAURY.

          Każde dziecko jest inne i każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Dzieci różnią się od siebie kondycją zdrowotną, odpornością, predyspozycjami genetycznymi, a także warunkami środowiskowymi. Inaczej sprawy się mają w przypadku dzieci przebywających w domu, inaczej przebywających w grupie rówieśniczej (np.. przedszkolu), a zupełnie inaczej dzieci hospitalizowanych narażonych na zakażenia wewnątrzszpitalne. Inaczej na szczepionki mogą reagować dzieci zdrowe, a zupełnie inaczej dzieci przewlekle chore – to ZAWSZE JEST SPRAWA INDYWIDUALNA WYMAGAJĄCA DECYZJI RODZICA I DOŚWIADCZONEGO LEKARZA! W końcu to Wy i lekarz Waszego dziecka znacie to dziecko najlepiej!

          Dlatego nigdy nie podam Wam żadnych zaleceń, co do szczepień Waszych dzieci – musiałabym chyba mocno uderzyć się w głowę, aby na coś takiego się zdecydować. Gdybym na przykład powiedziała Wam, że przeciwko danej chorobie macie nie szczepić, a potem Wasze dziecko by na tą chorobę zachorowało i dziecku stałaby się krzywda, to do kogo byłyby później pretensje? A gdybym natomiast podała Wam nazwę szczepionki, którą Laura była szczepiona, a u Waszego dziecka doszłoby po tej szczepionce do powikłań, to do kogo byłyby później pretensje? Przecież fakt, że Laurze jakaś szczepionka nie zaszkodziła, nie oznacza wcale, że nie zaszkodzi ona innemu dziecku. Każda szczepionka wiąże się z ryzykiem powikłań, tak jak każdy inny lek się z nimi wiąże – nawet głupi lek przeciwbólowy kupiony bez recepty u niektórych osób może wywołać problemy.

          Ja miałam poważne wątpliwości, co do szczepienia MMR oraz przeciwko pneumokokom i meningokokom. Nie potrafiłam podjąć samodzielnie decyzji, dlatego poprosiłam o opinię lekarkę, która doskonale zna przypadek Laury. Lekarka powiedziała, że raczej skłania się ku zaniechaniu tych szczepień. Zapytałam ją więc, czy nie boi się konsekwencji w przypadku, gdy Laura na te choroby zachoruje. Lekarka odpowiedziała, że oczywiście bardzo się boi, bo w swojej praktyce zawodowej widziała już wiele straszliwych konsekwencji tych chorób, ale z drugiej strony widziała też wiele straszliwych konsekwencji szczepienia przeciwko tym chorobom. Zapytałam ją więc na koniec, czy gdyby Laura była jej dzieckiem, to czy by ją tymi szczepionkami zaszczepiła? Lekarka powiedziała, że gdyby Laura była jej dzieckiem, to ona by tymi szczepionkami nie zaszczepiła. Właśnie to zdanie pomogło mi w podjęciu trudnej decyzji…

          Proszę jednak pamiętać, że lekarka wyrażając swoją opinię wyrażała ją TYLKO I WYŁĄCZNIE W STOSUNKU DO LAURY, mając na uwadze jej genetyczne choroby, skomplikowaną historię szpitalną oraz inne obciążenia zdrowotne. Być może w przypadku innego dziecka ta sama lekarka podjęłaby odmienną decyzję przemawiającą na korzyść szczepienia.

          PODSUMOWUJĄC: uważam, że nie ma jednej recepty czy jednej odpowiedzi na pytanie: szczepić, czy nie szczepić? Każdy przypadek jest ABSOLUTNIE INDYWIDUALNY i w razie wątpliwości powinien być SKONSULTOWANY Z MĄDRYM, OCZYTANYM I OBIEKTYWNYM LEKARZEM. Jeśli takiego lekarza nie macie, to przykro mi, ale po prostu musicie go znaleźć. To moja jedyna rada. Ja w każdym razie bez pomocy i opinii zaufanego lekarza nie potrafiłabym podjąć samodzielnej decyzji co do szczepień. A nawet mając takiego lekarza i tak nigdy nie mogę mieć przecież pewności, czy podjęta przeze mnie decyzja była słuszna. Przykładem jest szczepionka MMR – mogła być ona niezwykle groźna dla mojej córki, ale przecież równie groźne mogą być dla niej te choroby zakaźne, choćby różyczka. Nasze decyzje to jednak zawsze jest loteria – częściowo w naszych rękach, czesiowo w rękach lekarzy, a częściowo w rękach samego Boga…

    • Jest taki fajny film o brytyjskim lekarzu ktory badal ta sprawe:
      Dr Andrew Wakefield, ‚Hear the Silence’, dostepny na youtube.com

      Ja tam wierze troche w teorie spiskowa, i jestem w stanie uwierzyc ze koncerny farma za duzo maja do stracenia aby sie przyznac ze szczepionki moga prowadzic do powaznych konsekwencji zdrowotnych. Przypuszcza sie ze coraz wiecej przypadkow autyzmu jest rezultatem podawania szczepionek….

      • Emilko dziękuję za odpowiedź i całkowicie Cię rozumiem, zdaję sobie sprawę z popularności bloga oraz wiem, jacy potrafią być ludzie…
        Chętnie tu zaglądam już od wielu miesięcy i czytam wszystko na bieżąco, bo moim zdaniem bardzo mądrze piszesz. No i z przyjemnością czytam o Laurze, jej postępach, oglądam zdjęcia i filmiki i życzę Wam wszystkiego co najlepsze 🙂
        Pozdrawiam serdecznie

      • Dr Wakefield nie ma prawa wykonywania zawodu, stracił je po zmanipulowanych wnioskach na temat MMR, a cały artykuł jako jedyny został skreślony z Lancetu. Większość dzieci, które zaszczepił MMR miały rozpoznany w chwili szczepienia autyzm lub/i mózgowe porażenie dziecięce- i na tej podstawie doktor Wakefield wywnioskował, że MMR powoduje autyzm i móżgowe porażenie dziecięce! Polecam dotrzeć do źródła.

        • Agnieszko – było tak, ale dr W, wygrał proces i musieli wszystko odszczekać.

        • Nic nie wygral, nie wiem, skad takie dziwne informacje?!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/