Wśród przyjaciół
Dobrze jest mieć w życiu prawdziwych przyjaciół. Takich, którzy o Tobie myślą, którzy o Ciebie dbają i zawsze są gotowi wyciągnąć pomocną dłoń, zupełnie nie oczekując niczego w zamian. Świadomość, że są tuż obok, że w razie problemów są zawsze gotowi, by przybyć z odsieczą, jest bardzo budująca. A Laura od pierwszych dni życia ma wielu oddanych przyjaciół, o czym nieustannie się przekonujemy…
W sobotę 7 czerwca zostaliśmy zaproszeni na piknik rodzinny organizowany przez Przedszkole CET (Centrum Edukacji Twórczej), w którym Laura pełni rolę honorowego przedszkolaka. Miało to być typowe kinderparty, na które przyjechaliśmy jak zwykle mocno spóźnieni, gdyż naszą niechlubną rodzinną tradycją jest spóźnianie się zawsze i wszędzie. Piknik zorganizowano w niezwykle malowniczej scenerii, w pobliżu lasu i nad brzegiem urokliwego jeziora. Gdy już wreszcie dotarliśmy na miejsce, zaskoczyło nas bardzo ciepłe przyjęcie i wyjątkowe względy…
Okazało się bowiem, że festyn tak naprawdę był akcją charytatywną zorganizowaną specjalnie dla naszej Laury, o czym nie miałam bladego pojęcia. Asia – pomysłodawczyni przedsięwzięcia, chciała nam zrobić niespodziankę, więc słowem nie wspomniała o fakcie, że Laurka ma zostać gwiazdą tej imprezy!
A działo się tam niemało! Była loteria fantowa i licytacja przepięknych przedmiotów z myślą o naszej córeczce, kulinarne niespodzianki oraz mnóstwo fantastycznych atrakcji przewidzianych dla najmłodszych! Podczas festynu Laura zdążyła między innymi zaliczyć dużą zjeżdżalnię, poskakać we wnętrzu dmuchanego zamku, po raz pierwszy w życiu popłynąć motorówką, zrobić permanentny makijaż, a także próbowała wygłosić do mikrofonu swoje pierwsze publiczne przemówienie (ale ponieważ zżarła ją trema, zdołała jedynie wydukać słowo „dziękuje” :)).
A gdy Kuba, Laura i ja tak sobie siedzieliśmy we trójkę na ławeczce, córka przyglądając się prowadzonym dla niej aukcjom zapytała: Czy to dla mnie? Czy oni mówią o moim zdrowiu i życiu? Tak córeczko – odpowiedziałam – wszyscy ci ludzie chcą Tobie pomóc, abyś w przyszłości była zupełnie zdrowa. Laura zamyśliła się przez chwilę, a następnie z pełnym przekonaniem oświadczyła: Jestem bardzo szczęśliwa…
My też jesteśmy szczęśliwi, gdyż mamy wokół siebie wyjątkowych ludzi, dzięki którym nie czujemy się osamotnieni. Wiemy, że możemy na nich liczyć za każdym razem, gdy o to poprosimy, a często nawet wtedy, gdy o nic nie prosimy. Jakoś tak to już jest, że chętni do pomocy ludzie regularnie wyrastają w naszym otoczeniu, jak grzyby po deszczu. Dzięki temu Laura ma realną pomoc, a my rodzice, coraz większy dług wdzięczności…
Sobotni piknik charytatywny dla Laury udał się po prostu wyśmienicie – dopisała pogoda, frekwencja oraz nastroje zarówno małych, jak i dużych gości. Głównodowodzącą całej akcji była moja koleżanka Asia, którą poznałam niespełna cztery lata temu na jednym z oddziałów intensywnej terapii. Jej dwie córeczki, podobnie jak moja Laura, walczyły wówczas o życie, leżąc w takich samych inkubatorach i powodując ten sam paniczny strach w naszych matczynych sercach. Na szczęście dziś jest to już tylko historia, a my mamuśki, możemy teraz spotykać się ze sobą w o niebo lepszych okolicznościach!
Podczas festynu charytatywnego, rodzice i opiekunowie uzbierali dla naszej Laury kwotę ponad 2000 zł. To nie była pierwsza taka akcja zorganizowania przez Zespół Szkolno-Przedszkolny CET – w grudniu 2013 roku uczniowie tej placówki stworzyli dla Laury kawiarenkę gofrową, przeznaczając pieniądze z każdego sprzedanego gofra na pomoc naszej córce. Gofry musiały być przepyszne, a determinacja kucharzy ogromna, gdyż w niespełna 2 godziny uczniom udało się uzbierać kwotę ponad 900 zł!!! Obie zbiórki pieniędzy zasiliły subkonto Laury, to samo, na które pozyskiwany jest dla niej 1% podatku – ziarnko do ziarnka, złotówka do złotówki, a marzenie o rozruszniku przepony kiedyś z pewnością się urzeczywistni!
Cała nasza trójka pragnie gorąco podziękować: Asi – pięknej kobiecie o jeszcze piękniejszym sercu, dyrekcji oraz kadrze pedagogicznej Zespołu Szkolno-Przedszkolnego CET, osobom i firmom, które przekazały dary na licytację i loterię fantową, szczodrym rodzicom i ich cudownym dzieciom, a także wszystkim innym ludziom, którzy bezpośrednio lub pośrednio zaangażowali się w organizację akcji pomocy dla naszej Laury. Dziękujemy najmocniej, jak potrafimy!!!
Ach..i znowu się poryczałam. 😉 ze wzruszenia tym razem 🙂
Czytałam sobie komentarze tak mi się nasunęło czytając komentarz Anonima jak bardzo niszczy nienawiść. Złość, frustracja to siostry nienawiści, a nienawiść niszczy tylko tego, kto nienawidzi. Anonimie czy tak pusto wokół Ciebie, że kalasz się przed nami, autorką blogu i czytelnikami? Czy nienawiść tak pustoszy Twoje życie, że na blogu potrzebujesz wybaczenia? Tak jak pisała pani Emilia my jesteśmy twórcami swego losu. Owszem, odrobina szczęścia tez się przyda, ale trzeba je docenić. Spotkała mama Laury swoją drugą połówkę, ale przy Twoim Anonimie sposobie myślenia mogłoby być tak, że będąc w tej samej sytuacji powiedziałabyś „Nie zwiążę się z nim, bo mam chore dziecko, a on z cukrzycą, dwóch wymagających…”. Myślenie, że inni mają więcej szczęścia jest bardzo wygodne, bo nic nie trzeba robić.
Zazdrościsz domu – weź kredyt i buduj
Zazdrościsz mężczyzny – otwórz się, uśmiechnij i znajdzie się
Zazdrościsz przyjaciół – zauważaj w ludziach pozytywy, bo więcej much złapiesz na miód niż ocet, jak mówi przysłowie
Zazdrościsz niepełnosprawności córki, troski o życie, ciągłego lęku – módl się, by dziecko Twe było zdrowe
Zazdrościsz sklepu – pomyśl, zbadaj rynek, weź kredyt i otwórz
Droga Emilio
od wczoraj wieczorem czytam historie Twoją i dzielnej Laury 🙂 Nie mogłam przerwać po prostu!
Jesteś Niezwykła Mama, po prostu niczego innego nie umiem napisać. Ja też urodziam chorego synka, mieszkałam z nim 2 lata w szpitalu w Krakowie.
Wróciły wspomnienia tamych dni i może dlatego tym bardziej chyle czoła, jak wiele zrobiłas, żeby uratować swoją córeczkę.
Nie chcę żeby to zabrzmiało trywialnie i dziwnie, ale jesteś piękna jak anioł, który chyba przyszedł tu , żeby ocalić Laurę…i dać nadzieję innym mamom, które zmagają się z „klatwami”…
To, co robisz piszac bloga, jest niezwykłym – w moich oczach- darem dla nich, kiedy tracą siłe lub cierpliwość.
Gdybym w tamtym czasie mogła przeczytać taki pamietnik, byłoby mi łatwiej… piszesz tak ciepło, tak szczerze, że to dodaje siły i wiary, że jest sens i trzeba walczyć dlaej.
Trzymajcie sie cieplutko i usciski dla Małej Walczycielki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=51KCz8C3U2s
Cztery minuty i siedemnaście sekund Supermanów;)
2:56 – jest i tato Laury:)
Lubię to!!! 🙂
Pięknie dziękuję! Wzruszające są wszystkie zdjęcia :). Filmik właśnie opublikowałam w kategorii „Inne tematy”.
doczytałam do słów …”Jestem bardzo szczęśliwa” i dalej przeczytam jutro, bo nie widzę i nie rozumiem co czytam przez łzy.
Powraca wiara w ludzi. Mam nadzieje, ze jeszcze beda podobne akcje i rozrusznik bedzie juz tylko kwestia krotkiego czasu, a nie pieniedzy. Zycze Wam tego z calego serca. Laurka jest bardzo rezolutna dziewczynka, i ma na prawde szczescie w zyciu. Milo na Nia patrzec, na Jej sliczna szczesliwa buzke. Wspaniale, ze macie takich ludzi wokol siebie, to na prawde wielki skarb. Pozdrawiam cieplutko z drugiego konca swiata.
Kobitki … Kto by sie zamienil ? Ile mozna miec szczescia w nieszczesciu ?……… Fakt, p. Emilka ma p. Jakuba , ktorego po prostu uwielbiam, bo to taki Gosc , ktorych malo na tym swiecie , niestety…
Sa matki chorych dzieci, ktore nie sa samotne ! Ja takze do nich naleze . Mam bardzo kochanego meza . Czy jestem szczesliwa ???? Oczywiscie , zawsze moze byc gorzej … Ale oddalabym wszystko i jeszcze wiecej , aby byc ta szara, srednia osoba w zyciu…. Aby nie borykac sie z problemami, ktore czesto mnie przerastaly i robia to nadal , mimo, ze moje dziecko jest dorosle…. Zamienmy sie , prosze. Zazdroscmy i piszmy bezsensowne komentarze… Rozumiem, ze Anonim boryka sie z wieloma trudnosciami i szczerze zycze powodzenia, ale to nie miejsce na wlasna terapie !
To niesamowite, że takie rzeczy się zdarzają! Czytając Twój wpis miałam po prostu ciarki. Piękny gest.
No dobrze mieć przyjaciół, pomoc, dojrzałego i odpowiedzialnego mężczyznę itd. Szkoda, że tylko to dla „wybranych”.
Napisałam tutaj sporo negatywnych komentarzy i doszłam do wniosku, że to przez frustrację i zazdrość, więc już nie będę nic negatywnego pisać.
ale to niesprawiedliwe, że od dziecka byłam poniżana, niedoceniana, oskarżana o wszystko bezpodstawnie na co w swoich dziecięcych latach na pewno nie zasłużyłam. Byłam najlepszą uczennicą w podstawówce, a nikt się nie zainteresował, aby wykorzytać mój potencjal. I jako dorosła osoba jestem po prostu średnia. A Emilia jest ładna, atrakcyjna, ma fajnego, odpowiedzialnego faceta, talent do pisania i robienia biznesu i codziennie czyta sobie wspaniałe komentarze na swój temat. Tak, spotkała ją tragedia, ale nie brakuje jej pieniędzy na leczenie i wychowanie dziecka. Znając życie gdyby mnie podobna sytuacja spotkała (a może spotka? Przyszłości nie znamy) zostałabym samotną matką bez środków do życia.
Być może obecnie moje zachowanie wywołuje negatywne reakcje i ludzi i jestem obecnie odpowiedzialna za to co mnie spotyka. ale jest to wynik doświadczeń z dzieciństwa i wczesnych nastoletnich lat. Nie każdy miał tyle szczęscia w życiu co Emilia.
Anonimie, nie wiesz nic o doswiadczeniach p. Emilki , ani o jej zyciu czy przezyciach z dziecinstwa…. Troche opanowania by nie zaszkodzilo zanim sie bedzie uzywac klawiatury i wysylac komentarze. Blog…. to tylko blog , a zycie jest zyciem…. Ciezkim zyciem z bardzo chorym dzieckiem …
Właśnie mój komentarz był bardzo opanowany i ostatni jaki postanowiłam zamieścić. Czytam jednak blog z przyjemnością.
Życzę Ci, aby to był początek zupełnie innego życia dla Ciebie – zdecydowanie lepszego.
To, co napisałaś, budzi we mnie szacunek, bo nie każdy potrafi przyznać się do błędów i wykonać nad sobą tak ogromną pracę, by dotrzeć do sedna problemu.
Wszystko jest w Twoich rękach. To, że nie byłaś doceniana jako dziecko, nie przekreśla Cię teraz jako osoby dorosłej. Pierwszy krok masz za sobą, teraz będzie już łatwiej. I lepiej.
Trzymaj się ciepło:)
Widze, ze wielu ludziom podoba sie Twoja szczerosc i odwaga … Mnie sie nie podoba… Uwazam Twoj komentarz za zbedny . Moze dlatego, ze sama mialam chore dziecko, ktore wychowalam do doroslosci… Naprawde nie ma czego zazdroscic… To co p. Emilia osiagnela, to tylko dzieki jej ogromnie ciezkiej pracy , zarwanymi nocami … Wiem cos o tym… Nie ma czego zazdroscic ! Ja zazdroscilam kiedys ludziom, ze moga przspac cala noc… Tak to ” pieknie ” wyglada…
” To co p. Emilia osiagnela, to tylko dzieki jej ogromnie ciezkiej pracy ”
No, nie tylko dzieki ciezkiej pracy, Emilia, miala sporo szczescia, o czym sama czesto wspomina. Gdyby nie miala Jakuba, nie bylaby nawet w polowie tej drogi; jak sama pisala nie mialaby sklepu a prawdopodobnie nawet domu. Pewnie o tym pisze czytelniczka anonim, przypuszczam, mowiac, ze nie kazdy ma tyle szczescia.
Brawo!!!! A ja Cie podziwiam Anonimie za odwage… Wszystko przed Toba i jak kazdy na swiecie zaslugujesz na szczescie …. Zazdrosc to ludxkie uczucie ale przyznanie sie do zazdrosci to juz wyzsza kultura i krok do przemiany…. Brawo!!!!!!
Drogi Anonimie.
Szczerze mówiąc mam bardzo mieszane odczucia, co do Twojego komentarza i długo zastanawiałam się, czy w ogóle na niego odpisywać. Z jednej strony doceniam fakt, że postanowiłaś przestać pisać na moim blogu negatywne komentarze i wyraziłaś skruchę. Z drugiej jednak strony napawa mnie sporą niechęcią ktoś, kto wykorzystywał mojego bloga i moją osobę do wyładowywania frustracji, a teraz usprawiedliwia swoje zachowanie trudnym dzieciństwem. Tobie pisanie negatywnych opinii przynosiło ulgę, ale mnie niestety regularnie przysparzało dodatkowych przykrości.
Wiesz, ja też miałam bardzo trudne dzieciństwo, które odcisnęło piętno na całym moim życiu. Nigdy o tym nie pisałam, bo to bardzo bolesne sprawy, a poza tym moje dzieciństwo uważam za zamknięty rozdział. Ale jestem pewna, że gdybyś wiedziała, jakie miałam dzieciństwo, to raczej nie chciałabyś się ze mną zamienić… Jestem przekonana, że na moje „szczęśliwe” dorosłe życie też nie chciałabyś się zamienić, no chyba, że lubisz drżeć 24 godziny na dobę o oddech własnego dziecka, a każdą wolną chwilę przeznaczać na pracę, aby temu dziecku zaspokoić wszystkie potrzeby. A tak już na marginesie – ja też byłam prymuską, w każdej szkole, również na studiach byłam w gronie najlepszych uczniów i też nikt specjalnie nie promował moich talentów. Ale ja nie mam o to do nikogo pretensji, ponieważ uważam, że obowiązkiem obcych ludzi nie jest szukanie we mnie talentów – znalezienie ich w sobie i wykorzystanie, to jest wyłącznie mój własny obowiązek.
Twój komentarz mimo, że prawdopodobnie szczery, nie do końca mnie przekonuje. Jest w nim wciąż wiele negatywnych emocji, żalu, obwiniania całego świata o własne niepowodzenia. Jest też pretensja do mnie, którą od razu wyczułam – Twoje komplementy o urodzie, o biznesie, o mężczyźnie brzmią niemal jak zarzut.
Jest mi trochę przykro, ponieważ jesteś jedną z bardzo wielu osób, która niestety zauważa tylko efekty, ale nie dostrzega ciężkiej pracy włożonej w to, aby te efekty osiągnąć. Wchodzisz na bloga i widzisz roześmiane dziecko, ale nie dostrzegasz, jakie piekło przeszło to dziecko i jego rodzice. Patrzysz na mnie, na to, że jestem zadbaną kobietą, ale nie wiesz, że walczę z zaawansowaną nerwicą, że kilka razy byłam bliska depresji i że muszę wkładać mnóstwo siły w pracę nad sobą, aby każdego dnia od nowa dawać radę. Widzisz nasz biznes, kolorowy, pozytywny i dobrze promowany sklep internetowy, ale nie zauważasz, że jego powstanie wiązało się z morderczą wręcz harówką, półtorarocznym okresem zarwanych nocy, przemęczeniem, kolejnym kredytem w banku, stresem i brakiem czasu dla siebie. Mówisz, że mam talent do pisania, ale nie wiesz, że aby talent się do czegoś przydał, trzeba go doskonalić – a ja szlifuję swój od 15 roku życia, nieustannie pisząc.
Mówisz, że mam szczęście. Mam nadzieję, że choroby mojej córki oraz tego, jak straszliwie determinuje ona nasze życie, do szczęścia nie zaliczasz. Jeśli chodzi Ci natomiast o mojego partnera, o biznes, o to, jak wybrnęłam z życiowych kłopotów, to owszem przyznaję Ci rację – mam szczęście. Jednak wydaje mi się, że mamy bardzo odmienne postrzeganie szczęścia – dla Ciebie jest to manna, która spada z nieba. A dla mnie umiejętność wykorzystywania okazji, które każdego dnia daje nam życie. Ja staram się nie marnować żadnej okazji do tego, aby szczęściu dopomóc (niektórzy nazywają to cwaniactwem, ale niespecjalnie się tym przejmuję). Często mówię Kubie, że miałam szczęście spotykając go i że bez niego nigdy bym sobie nie poradziła. Ale on mi nie wierzy, śmieje się z moich słów i zawsze odpowiada, że znając mnie wie, iż poradziłabym sobie bez problemu – że nawet gdybym jego nie spotkała, to dostrzegłabym jakąś inną okazję, aby wybrnąć z kłopotów.
Piszesz: „Nie każdy miał tyle szczęścia w życiu co Emilia”. A ja Ci napiszę: niektórzy mają mnóstwo szczęścia w życiu, ale nie potrafią tego docenić. Mają na przykład zdrowie i zdrowe dzieci, a pomimo to wciąż narzekają.
Piszesz: „Znając życie gdyby mnie podobna sytuacja spotkała, zostałabym samotną matką bez środków do życia”. A ja Ci napiszę: prawdopodobnie dokładnie tak by było.
A wiesz dlaczego? Ponieważ Ty dokładnie tego oczekujesz od życia. Z tonu twojego komentarza wynika, że oczekujesz porażek, a nie sukcesów. Że bycie średnim uznajesz za status quo, usprawiedliwiając niespełnione ambicje trudnym dzieciństwem. Nie, nie chcę się bawić w psychologa, ponieważ nie mam do tego żadnych kompetencji. Mówię Ci tylko, co czuję po przeczytaniu Twoich słów.
Cieszę się, że postanowiłaś przestać pisać negatywne komentarze na moim blogu i wykorzystywać mnie do wyładowywania własnych frustracji. Ale uważam, że poza lekką poprawą Twojej samooceny, niczego to w Twoim życiu i tak nie zmieni. Jeśli chcesz, aby świat naprawdę zmienił nastawienie do Ciebie, to najpierw Ty zmień nastawienie do świata. Człowiek jest tym, o czym myśli – przestań więc myśleć o sobie, jak o kimś średnim, a zacznij myśleć, jak o kimś wyjątkowym!
Pozdrawiam Cię i życzę wszystkiego dobrego!
Kurka, analiza tak trafna, że aż zastanawiam się, skąd w Pani taka wnikliwa wiedza o ludzkich ułomnościach… Post Anonima jest naszpikowany negatywnymi emocjami… Pani czyta między wersami.
Muszę przyznać, że czasem jak wchodzę na bloga i widzę zdjęcia roześmianej Laury i jej uchachanych rodziców, to odruchowo przemyka mi przez głowę myśl „jaka to szczęśliwa i bezproblemowa rodzina” (choć zazdrości w tej myśli nie ma, bo sama mam szczęśliwą rodzinę) i dopiero po chwili przypominam sobie, że przecież staczacie codzienną, morderczą walkę o te uśmiechy i o to szczęście, które na zdjęciach widać. I wtedy dziękuję komu mogę za to, że moje dzieci są zdrowe i że mąż, mimo choroby, ma potrzebne mu leki i (stosunkowo) dobrą opiekę.
A Waszej trójce życzę jak najwięcej przyjaciół i jak najwięcej takich słonecznych dni:-)
P. Emilko – odpowiedz jak zwykle szczera i na wlasciwym poziomie 🙂 Pozdrawiam goraco i zycze milego lata <3
Anonimie, ja też byłam prymuską w szkole. O rodzicach wole nie wspominać bo mojego ojca trudno bylo nazwac ojcem. Mimo że pochodziłam z zapadłej dziury i nikt się nie przejmował odkrywaniem moich talentow to dzięki własnej determinacji studiowałam na jednej z najbardziej prestizowych uczelni w Polsce. Mimo tak ciężkich doświadczeń mam teraz świetnego narzeczonego, bardzo dobrą pracę i miłość jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Nie jest to kwestią szczęścia ale moich pragnień. Nie zazdroszczę Emilii sukcesów a cieszę się z każdego pozytywnego wpisu, który mnie motywuje do ciągłej pracy nad sobą. Owszem nie mam dobrych wzorców z domu ale staram się sama wypracować własne. Gdybym wszystkich tylko w kółko obwiniała o swoje dzieciństwo to nigdy nie doszłabym do tego miejsca w którym jestem teraz. Miałam gorszy start ale za to większą satysfakcję z osiągnięć 🙂 myślę że wiele jest takich osób i to że osiągnęły sukces wcale nie oznacza, że miały wspaniałe dzieciństwo i zawsze z górki. Zrozum że nie mamy wpływu na to w jakiej rodzinie się urodziliśmy ale mamy wpływ na to co z naszym życiem w tej sytuacji zrobimy. Emilia nie miała wpływu na to że jej côreczka urodziła się chora ale ma wpływ na to co dalej z tym zrobi ( czy zacznie wszystkich obwiniać i przyjmie postawę narzekającej cierpiętnicy czy z uśmiechem będzie szła przez życie i optymistycznie patrzyła w przyszłość) jak widać Emilka radzi sobie doskonale co jest tylko i wyłącznie jej zasługą a swoją postawą przyciąga innych dobrych ludzi 🙂
Przepraszam Emilio za wyciąganie swoich prywatnych spraw na Twoim blogu ale może to uświadomi takich ludzi jak Anonim że nie wszystko jest kwestią szczęścia ale łatwo na nie zrzucić bo przecież na to nie mamy wpływu 😉
Bardzo madry i sensowny komentarz. Az milo sie czyta 🙂 Pozdrawiam !
Dobrze, że pani i Laura macie wsparcie.
Mam nadzieję, że za paręnaście lat wynajdą lekarstwa na różne zaburzenia genetyczne.Na klątwę Ondyny, zespół Downa, chorobę Recklinghausena, mukowiscydozę, chorobę Arlekina, gangliozydozę i szereg innych.
Nie wyobrażam sobie, co musi czuć matka słysząc diagnozę, że jej dziecko będzie żyło dwa lata – a tak jest w przypadku gangliozydozy.
Piękna historia. To się nazywają Ludzie:)))))
Bo dobro powraca do dobrych ludzi 🙂 zasłużyliście wszyscy troje na taką niespodziankę i cieszę się, że macie takich przyjaciół wokół siebie 🙂 Słowa Laury mnie wzruszyły – myślę, że długo będzie pamiętała ten dzień… 🙂
Padły słowa z podtytułu 🙂
Ale to dopiero początek, nie koniec.
C’nie? 🙂
C’nie! 🙂
dokładnie to samo sobie pomyślałam;-) cieszę się, że słowa :”jestem szczęśliwa” padłyz ust Laurki tak szybko, a to jak mniemam jeszcze bardziej mobilizuje rodziców do pielęgnowania tego szczęścia;-P pozdrawiam gorąco bohaterów;-P
Ewa
Ciesze się że jesteście szczęśliwi,że Laurka jest tak piękna i mądra :-* Jestem zawsze z Wami
śliczna Laurka ciesze się Emilko waszym szczęściem, <3
Wzruszające i budujące, bo na szczęście dobrych ludzi jest więcej 🙂
Cudownie, buziaki dla małej gwiazdy
Coś niesamowitego 🙂
Emilio mam jednak nadzieje ze nie przestaniesz pisać bloga gdyz usłyszałaś juz te najważniejsze słowa 😉
Buziaki dla was wszystkich:)
Szczerze mówiąc usłyszałam te najważniejsze słowa od Laury już kilkanaście razy :). Dziś także – powiedziała mi, że jest szczęśliwa, gdy na deser podałam jej świeże truskawki 🙂
😀 😀 Powinno sie uczyc od dzieci, ciesza ich zwykle rzeczy, do szczescia im niewiele trzeba….No i wiara w ludzi powraca, jak sie widzi dobro, ktore Was spotkalo & nadal spotyka. Ma Pani naprawde duzo szczescia. Pozdrwiam!
Wspaniali ludzie Was otaczają, dziękuję im i ja 🙂
Wzruszylam sie i zrazem bardzo ucieszylam 🙂 Oby jak najwiecej przyjaciol kroczylo razem z Wami przez zycie. Wszystkiego dobrego zycze calej Waszej Rodzince. Buziaczki dla szczesliwej Laurki > cmok < !
Super sprawa!
Cieszę się razem z Wami!
Fotki fantastyczne,pozdrawiam 🙂