Shisa kanko
Człowiek, zmuszony do długotrwałego funkcjonowania w trudnych warunkach, o ile w ogóle chce przetrwać, to musi się do nich zaadoptować.
My żyjemy już ponad 8 lat w nietypowych okolicznościach, z permanentnie zaburzonym i zawsze zbyt krótkim snem nocnym, z przemęczeniem oraz gonitwą w ciągu dnia, a także z ogromnym ryzykiem. Mimo to, całkiem dobrze wychodzi nam adaptacja i ogólnie staramy się nie narzekać. ?
Ale w takich warunkach bardzo łatwo coś przeoczyć, pominąć, czegoś nie dopilnować… Jest wiele rzeczy, które spokojnie możemy traktować po macoszemu (np. pranie czy sprzątanie), ale jest jedna, o której zapomnieć nam nigdy nie wolno – wieczorne podłączenie Laury do aparatury.
Niestety, przemęczenie i rutyna sprawiły, że zarówno mnie, jak i Kubie już się to zdarzyło… Na szczęście, zadziałał tu system wzajemnej kontroli i zasady ograniczonego zaufania, którą akurat w tym przypadku z premedytacją stosujemy. Ale to wciąż za mało, by zapewnić Laurze bezpieczeństwo. Wszak jesteśmy tylko ludźmi, więc błędy, wpisane w naszą naturę, prędzej czy później i tak się zdarzą.
Z tego względu, jakiś czas temu wdrożyliśmy w naszym domu dodatkową zasadę, inspirując się pracą japońskich maszynistów. Nazywa się shisa kanko i polega na tym, że wieczorem, podłączając Laurze respirator i pulsoksymetr, powtarzamy na głos co zrobiliśmy, a następnie przekazujemy informację głosową swojej drugiej połówce. Wygląda to tak:
- Gdy Kuba podłączy Laurę do aparatury, następnie przychodzi do mnie i melduje: „respirator uruchomiony, puls włączony, saturacja 98%”. Jeśli nie ma mnie w domu, wówczas wysyła mi te informacje przez SMS. Po jakimś czasie idę do pokoju córki i dodatkowo wszystko kontroluję.
- Gdy ja podłączam dziecko do sprzętu, to analogicznie, składam taki sam raport Kubie.
Dzięki tym sprytnym zabiegom Laura może spać spokojnie. I przetrwać niebezpieczeństwo nocy z wysokim prawdopodobieństwem, że rano będzie miała szansę się obudzić!
Shisa kanko – to japońska metoda skupiania uwagi, mająca na celu zmniejszenie ryzyka popełnienia błędu. Stosowana jest między innymi w japońskiej kolei, która uchodzi za najszybszą, a jednocześnie najbezpieczniejszą na świecie. Metoda polega na stałym podtrzymywaniu koncentracji, poprzez dodatkowe potwierdzenie wykonania danej czynności dwoma sposobami – jednocześnie gestem i głosem. Statystyki potwierdzają, że stosowanie tej metody zmniejsza ryzyko popełnienia błędu aż o 85 procent.
PS.
Zdjęcia fotonka.pl w większości wykonane późną wieczorową porą.
Witam
Może temat nie związany z tytułem, ale ….nie wiem czy Pani wie, że we Wrocławiu już od jakiegoś czasu w Hali Stulecia można obejrzeć jedną z największych wystaw na świecie dotyczącą kosmosu – Space Adventure. Wydaje mi się, że Pani córka interesuje się kosmosem. Wiec …. zapraszamy do Wrocławia. Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję pięknie! Tak wiem o tym. My już byliśmy na tej wystawie wcześniej w Warszawie ?
Metoda jak najbardziej odpowiednia.
Gratki za wszystko co robicie!
Fotografie są fantastyczne.
Uściski i pozdrowienia.
Fantastyczne zdjecia!
Bardzo dziękuję 🙂
Dziękuję, miło mi 🙂
Jak miło jest popatrzeć na zdjęcie kosmosu, wtedy wszystkie nasz problemy zmniejszają się do rozmiarów ziarenka, choć na tą krótką chwilę. Pozdrawiam
Jestem tego samego zdania, dlatego często patrzę w gwiazdy ?
Ja tą metodę stosuję, żeby nie puścić chaty z dymem itp.:”żelazko wyłączone, wtyczka wyjęta z gniazdka, zwisa z deski do prasowania, kuchenka wyłączona etc.” I do siebie przy żywieniu pozajelitowym, jak pakuję się na wyjazd:”korki są, witaminy są, NACl jest, …. zabrane to, tamto mam, siamto mam.” Brak jednej z tych rzeczy spowodowałby, że bym musiała wracać do domu, bo są to rzeczy nie do kupienia w aptece.
Pozdrawiam Was serdecznie. Jestem z Laurą od… chyba 8 lat, tu na blogu 🙂
My również bardzo serdecznie pozdrawiamy! ?
Nie wiedziałam tylko, że ta metoda tak się nazywa! I ciesze się, że sa inni, którzy do siebie gadają i ma to naukowe dowody skuteczności, hihihi. Emilia, wspaniałe zdjęcia robisz. Są takie magiczne. Chwytasz chwile, których być może nikt nie dostrzega.
Ogromnie dziękuję!
My też w rodzinie stosujemy tę metodę, chociaż nie wiedziałam ,że ma nazwę. Potrzebujemy jej do regularnego podawania leku dziecku, które bierze przewlekle i którego nie możemy pominąć. Niestety, nie każdy rozumie istotę metody…Gdy proszę np. wychowawcę, który ma podać lek np. na zielonej szkole, o krótkiego sms-a, że lek podany, patrzą się jak na idiotkę…Nie żebym się tym spojrzeniem przejmowała, ale uświadamia mi to, jak ludzie mają prawo być beztroscy i szczęśliwi, gdy nie doświadczą choroby dziecka…Oby to doceniali!
Znałam ta metodę, dość często stosuję w życiu codziennym. Przydaje się bardzo przy zwykłym wyjściu z domu np. piec wyłączony, drzwi zamknięte itd.
Pozdrawiam Karolina