Daleko

Autor: Emilia, mama Laury Data: październik 16, 2015 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 31

Są zbyt daleko… zdecydowanie za daleko, by na co dzień czuć ich obecność. Zbyt rzadko i za słabo, żeby móc realnie się wzajemnie wspierać. Mimo regularnej wymiany e-maili, zdjęć i rozmów telefonicznych – jest to jedynie substytut. To tylko złudzenie dawnego świata, który pozostał gdzieś tam na drugim końcu Polski. Rodzina i przyjaciele – bardzo mi ich tutaj brakuje.

Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Może i tak, bo gdy jest ona w zasięgu reki, to nieuniknione są rozmaite waśnie i spory, liczne nieporozumienia czy wzajemne pretensje. Każdy klan ma swoje mroczne tajemnice, w każdym zdarzają się jakieś toksyczne relacje. To normalne, oczywiste, to jest po prostu ludzkie.

Ale gdy rodzina znika za zasłoną kilometrów, dopiero wówczas dociera do nas, ile tak naprawdę ona znaczy. Jak ważne jest, by wnuki czasami mogły skoczyć na obiad do babci, a siostry poplotkować przy kawie. Żeby moje dziecko bawiło się z kuzynami nie tylko od święta, a mama mogła mi podrzucić na zupę kilka własnoręcznie wyhodowanych warzyw. Takie proste sprawy, niby banalne, a jednak ich brak realnie boli.

Doskwiera mi też niebyt spotkań z przyjaciółmi, z koleżankami z byłej pracy czy ze studiów. Prawie wszyscy dobrzy znajomi albo zostali na południu Polski, albo wyemigrowali za chlebem do odległych krajów. Jednak najbardziej tęsknię za rodzeństwem oraz za dziećmi mojej siostry – zawsze, gdy oglądam fotografie jej roześmianych szkrabów, to coś mnie w dołku ściska… I jest mi cholernie żal, że gdy wreszcie się zobaczymy, Laura myli imiona własnych wujków, ponieważ mimo oglądania ich zdjęć, nie jest w stanie dokładnie zapamiętać twarzy.

Wiele bym dała, żeby skrócić dystans, który tak mocno nas dzieli. Aby dać Laurze możliwość tworzenia naturalnych relacji z bliskimi, bez tej całej otoczki „wyjątkowego wydarzenia”, gdy w końcu raz na jakiś czas uda nam się spotkać. Chciałabym tulić mojego siostrzeńca i siostrzenicę oraz patrzeć, jak szybko rosną. Pragnęłabym, aby ciocie i wujkowie na co dzień dopingowali Laurę, czy to w procesie dekaniulacji czy nauki pierwszych liter. Żeby niekiedy wpadli do naszego domu bez zapowiedzi – nie jak anonsujący się dalecy krewni, tylko jak najbliższa rodzina.

W 2005 roku osiadłam na Pomorzu, a oni zostali na Dolnym Śląsku i to już się raczej nie zmieni. Pozostaje mi zadowalanie się substytutem rodzinnych relacji, czyli telefonami, zdjęciami i mailami. Całe szczęście, że ktoś wymyślił Internet, który akurat z mojego punktu widzenia jest błogosławieństwem i prawdziwym oknem na świat. Daje mi możliwość komunikowania się ze wszystkimi, których mi tutaj brakuje.

To chyba dobrze, że zaczęłam pisać blog – że mogę tu przedstawiać naszą pełną wzlotów i upadków historię. Nie wiem, jak długo będę tak osobistą relację kontynuować (ma to zarówno wiele zalet, jak i wad), ale nie żałuję, że do tej pory to robiłam. Blog nie tylko pomógł Laurze i mnie, czy poprzez serię następujących po sobie zdarzeń – pomógł rzeszom obcych ludzi. Ale także stał się miejscem zatrzymania na zawsze ulotnych wspomnień – nie tylko dla mnie i córki, ale także dla naszych bliskich. Dzięki temu, że oni to czytają, zawsze są z naszymi sprawami na bieżąco i gdy w końcu dojdzie do spotkania, nie muszę w pigułce opowiadać, co się u nas dzieje czy wyjaśniać od podstaw znaczenia medycznych zagadnień. Wiedzą i rozumieją – możemy zatem porozmawiać zupełnie swobodnie, tak, jakbyśmy widzieli się wczoraj…

A ostatni raz było to we Wrocławiu pod koniec gorącego sierpnia, zaś kolejna okazja nadarzy się dopiero po Nowym Roku. Podczas tych rzadkich spotkań zawsze obowiązkowo odpalam aparat – w myśl zasady, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach…

Trzy pokolenia kobiet

Oswojony Dino

W paszczy gada

Zapatrzona

Lepimy z gliny

Brudasek

Z rodzinką

Laura i wujek Mikołaj

Laura z wujkiem

Kierunek Kongo

Egzotyczny motyl

Rybka

Podwodny tunel

Podwodne stworzenia

Gruba ryba

Rybki

Hipopotamy

komentarzy 31

  1. Ogromne się cieszę razem z Wami ☺☺☺☺☺☺

  2. A tak poza tematem to bardzo bardzo podobają mi się Wasze oprawki okularowe (tzn Twoje i Laury) Wyglądacie świeżo, promiennie, a Laura w swoich wygląda doroślej ale nie za poważnie. Widziałam już Ciebie Emilio w kilku różnych oprawkach i w każdych wyglądasz dobrze ( w końcu ładnemu we wszystkim ładnie 😉 ) ale te są dobrane idealnie! Nie wiem jak Ty się w nich czujesz ale dla mnie wyglądasz jak milion dolców 😉 przepraszam za offtop ale ja okularnicą jestem i zwracam uwagę na okulary. Pozdrawiam Was serdecznie!

    • Bardzo dziękuję za miłe słowa (również w imieniu Laury)! Mam dwie pary oprawek – czarne i czerwone i w każdych czuję się bardzo dobrze. Długo szukałam odpowiednich, ale jak już znalazłam, to praktycznie ich nie zdejmuję 🙂 Te czerwone pokazywałam na zdjęciach tutaj https://www.kochamylaure.pl/w-moim-sercu/2013-09-06/ i tutaj https://www.kochamylaure.pl/w-moim-sercu/domowe-przedszkole/ Jako zadeklarowana okularnica też zawsze zwracam u ludzi uwagę na oprawki 🙂

      • Ahhh czyli nie tylko ja tak mam 😀 Mąż to sie ze mnie śmieje że ja nie zawsze pamiętam jak dana osoba wygląda, jak jest ubrana ale zawsze potrafię dokładnie opisać jakie miała oprawki 😀 nawet wczoraj jak oglądałam Wasze zdjęcia to stwierdził że i tak wie że oglądam oprawki 😛

  3. Ja od kilkunastu lat mieszkam na Dolnym Śląsku, a moje korzenie zostały w Warszawie, Rodzice, Siostra, Przyjaciele i Znajomi……odległość zweryfikowała prawdziwość przyjaźni, ale nie łudziłam się, że będzie inaczej, wiadomo, przetrwały najsilniejsze i te najprawdziwsze więzy….jednak to, czego najbardziej brakuje mi, to właśnie taki normalny codzienny kontakt z najbliższymi, wpaść do Rodziców bez zapowiedzi, spotkać się z Siostrą na ponarzekanie na cokolwiek 😉 telefon, internet to nie to samo, choć w naszej sytuacji również dziękuję za to, że istnieją…kiedy podejmowałam decyzję o przeprowadzce, myślałam: jakoś to będzie, przecież wszystko zależy od ludzi, ode mnie… nie ja przecież pierwsza, dam radę….Daję radę 🙂 ale gdy urodziłam Córeczkę, a moja Mama mogła przyjechać do nas dopiero za miesiąc, wtedy zdałam sobie sprawę z faktu, że to nie tak, jak do tej pory ułożyłam sobie w głowie… najbardziej bolało, że nie ma Mamy wtedy, gdy najbardziej Jej potrzebuję jako świeżo upieczona mama, nie potrzebowałam pomocy fizycznej, ale po prostu żeby była blisko, w szpitalu po porodzie odwiedziła mnie Teściowa z koleżanką – personel szpitala wpuszczał tylko osoby z najbliższej rodziny, a panie weszły podając się za babcie dziecka z obu stron… wtedy coś we mnie pękło… czekamy na siebie zawsze, ale wiadomo, że życie toczy się swoim określonym torem i nie ma często w nim czasu na spontaniczny wypad do rodziny gdy ona oddalona jest o ponad 400 km, nie wpadnę na niedzielny obiad do Mamy, gdy nie chce mi się ugotować, nie podrzucę dzieci, bo coś mi wypadło, nie wdepnę na kawę do Siostry, bo przechodziłam właśnie obok i nasze dzieci zawsze będą spotykać raz na jakiś czas. Dbamy o więzi, może nie kłócimy się, kiedy już się widzimy, bo jak takie wampiry uczuciowe wysysamy z tych spotkań wszystkie możliwe pozytywne emocje 🙂 i ktoś może powiedzieć, jesteście szczęściarzami, bo nie podzielacie losów tej przysłowiowej rodziny najlepszej na zdjęciu, jednak mimo wszystko brak Ich pod ręką naprawdę mnie boli…

  4. 🙂
    Jak napisałam poprzednio – lubię mieć na co czekać. Świadomość, że zdarzy się coś, co sprawi przyjemność, natchnie radością, otworzy horyzonty dobrze nastawia mnie do świata, daje siłę i energię.

    Zastanawiałam się nad wpisem „Daleko”, nad tym dlaczego znowu, moim zdaniem „bije” z niego optymizm i pozytywna energia… Tęsknota ma swój dobry wymiar o ile niesie ze sobą radość oczekiwania i o ile istnieje szansa, aby ją, od czasu do czasu, eliminować. A w tym wpisie jest dużo radości w tym właśnie wymiarze.

    Pomyślałam sobie, że dobrze mieć rodzinę, z którą ma się ochotę przebywać, spotykać, widywać. Wówczas odległość fizyczna jest tylko techniczną trudnością, czasem oczywiście ogromną. Dużo cięższa jest odległość emocjonalna, „bliscy” będący jedynie ciężarem czy uosobieniem okowów, tacy, którzy będąc „na wyciągnięcie ręki” są od nas oddaleni o nieskończoność kilometrów. Tacy, których zupełnie nic a nic nie obchodzimy.
    Z którymi spotkania stanowią jedynie przykry obowiązek, który trzeba „odwalić”, aby na jakiś czas kupić sobie pozorny spokój członka rodziny.

    Z wpisów o ślubie brata, o rodzinnym zjeździe, w trakcie którego powstała jedyna w swoim rodzaju koszulka dla Laury, z wpisu „Daleko” wyłania się obraz serdecznych więzów i prawdziwej rodzinnej miłości. Której nie jest w stanie zaburzyć geograficzny dystans. Która jest źródłem siły, wiary w przyszłość i podstawą, na której tak fantastycznie rozkwita Laura.

    „Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu” – oczywiście, pod warunkiem, że fotografia przedstawia rodzinę, a nie grupę osób, które łączy wyłącznie pokrewieństwo i protokół dyplomatyczny. Będę czekać niecierpliwie na kolejne rodzinne fotografie. Stanowią piękny obraz i piękny wzór do naśladowania w swym metafizycznym wymiarze. A trochę przedmiot niemożliwych do spełnienia marzeń…:)

  5. Emilko – DZIĘKUJĘ Ci za ten wpis 😉

  6. Ja mam całą rodzinę 100 km … Niby blisko a jednak daleko.
    Do tej pory mi to nie przeszkadzało jednak odkąd zostawił mnie mąż ciężko mi samej bez rodziców, siostry i jej rodziny…

    • Bardzo Ci współczuję…

  7. Dzień dobry!
    Ja cieszę się z kolejnego wpisu. W zeszłym tygodniu weszłam na bloga i wiem, że istnieje jeszcze jedna rzecz na świecie, na którą będę czekać niecierpliwie. Na kolejne wpisy….
    Dla mnie jest to blog o tym co dobre, piękne i warte wysiłku. Blog niewiarygodnie pozytywny. Blog wartości najwyższych lotów.
    Przedstawiający przepięknych ludzi…
    Przepiękną polszczyzną…
    Przepięknymi zdjęciami…
    Dziękuję, że na Was trafiłam!!!!
    Dziękuję, że można Was poznać!!!

    • Dziękuję!!! Jest mi bardzo miło 🙂

  8. Ajć i się poryczałam czytając… Rodzina to ogromne bogactwo!

  9. Przyznaje, ze zwlaszcza kilka lat temu jak zaczynalam czytac bloga ciezko mo bylo zrozumiec, ze jestes bez rodziny.

    Jak walczylas o zycie Laury rodziny bylo jakos strasznie malo i daleko. Ja wiem, kilometry i koszty… Ale sytuacja byla dramatyczna a mnie bylo po prostu smutno, ze nie bylo ich przy Was.

    Polska nie jest znowu taka wielka. No szkoda.

    Wazne, ze sie kochacie i jest Wam razem dobrze tak jak jest.

  10. A co ja mam powiedziec prawie 14000 .Bardzo tesknie :(Dzieki internetowi jestesmy na bierzaco .Pomimo wszystko brak mi siostry ,brata ich dzieci rodzicow,takiego zycia w gronie calej rodziny .Pozdrawiam goraco 🙂

    • Internet to w takich sytuacjach prawdziwe wybawienie dla wszystkich stęsknionych.

  11. Emilio, Ty masz odwagę i energię do podejmowania trudnych wyzwań. Może jeszcze nie dzis, tylko za kilka lat przeniesiecie sie na południe… W porównaniu do wielkich bitew o zdrowie Laury, kwestia zmiany miejsca zamieszkania to „jedynie” kwestia pieniędzy i „trochę” chaosu. Pozdrawiam serdrcznie.

    • Nie do końca. Nie planujemy przenosić się na południe. Po wielu trudnych przejściach właśnie tutaj kompleksowo zorganizowaliśmy sobie życie. Laura od urodzenia ma na Pomorzu specjalistyczną opiekę medyczną i lekarzy, do których zaufanie nabieraliśmy przez długi czas. Natomiast Kuba ma tu całą swoją rodzinę i znajomych.

      • Rozumiem,
        cieszę się, że macie blisko siebie przynajmniej „środowisko naturalne” Kuby,
        a Tobie, sobie i całej Polsce życzę rychłej budowy Shinkansen lub innej szybkiej (i relatywnie taniej) kolei, by 700 km trwało dwie godziny 🙂

  12. Ja mam nieskończenie daleko większosc rodziny – na „tamtym” świecie. Mieć Mamę nawet 10 000 km od Warszawy to byłoby moje marzenie. Gorzej, gdy traci się Mamę w wieku 20 lat jak ja. I tak jesteście szczęściarzami mogąc w ogole porozmawiac z rodzicami… Niestotne, że na końcu Polski czy na innym kontynencie. Oni SĄ.

  13. Traktuj to córko jak cudowną powieść, w której odsłaniasz kolejną stronę, i w której wierzysz, że ma szęśliwe zakończenie. Lecz powieść ta nigdy się nie kończy, a Ty jesteś szczęśliwa, że możesz ją ciągle czytać i możesz w ten sposób nas mieć wciąż przy sobie. Pozdrawiamy z mamą i całusy dla Laury.

    • Popłakałam sie:( cudownie pan to wyraził
      Pozdrawiam

  14. Droga pani Emilko , rozumiem Pania… Mieszkam na obczyznie juz prawie 30 lat… Pierwsze 10 lat bylo nieustajaca tesknota za wszystkim : Za rodzina, za przyjaciolmi , za przeszloscia , za obdrapanymi kamieniczkami na mojej ulicy , za nierownymi chodnikami… Z czasem ta tesknota troszke sie uspokoila.. Szczegolnie , kiedy dochodzily do mnie ploty na moj temat – ” wyszla za maz dla pieniedzy ” , ” sprzedala sie „… To bylo bardzo bolesne, a to wlasnie moje tzw ” przyjaciolki ” roznosily takie wiesci..Wiec zdecydowalam , ze moje zycie jest – teraz i tutaj . Z rodzina mam kontakt dzieki Skype. I to moja ogromna radosc. A reszta niewiele juz mnie obchodzi. 🙂 W tym roku obchodzilismy 30 – lecie malzenstwa , a ja 50 – tke 😉 Zycze Waszej Rodzinie Wszystkiego co Najlepsze <3 <3 <3 Caluski dla Laurki <3

  15. Ojjj ja tez daleko od Rodziny 🙁 Takie czasy…. Wiem, że nikt i nic nie zastąpi rodzeństwa i rodziców ale masz męża i córeczkę zawsze przy sobie. Niestety znam rodziny gdzie jeden z rodziców musiał wyjechać daleko za chlebem a rodzina została na miejscu…. Nawet nie wyobrażam sobie takie sytuacji a niestety niektórzy i w ten sposób muszą żyć co na pewno jest jeszcze trudniejsze. Pozdrawiam Was cieplutko

  16. Tak dobrze wiem co czujesz.. Nie mam rodzeństwa dlatego bardzo pokochałam braci mojego męża, ich żony i dzieci. Jeden brat mieszka tylko 60 km od nas, drugi nad morzem. U żadnego nie byliśmy od ponad roku. Śmieszna odległość staje się nie do pokonania (dlatego też wciąż nie udało nam się spotkać) gdy traci się pracę, choruje, czeka na przelew a koszty podróży to 3-4 dniowe zakupy. I tak bardzo już tęsknię za morzem (Rewa:)) , za pogaduchami do rana i kuzynkami, które pokazują Oliwii „miejskie życie”. To tylko rok, to się w końcu kończy.. Dlatego rozumiem Twój smutek, bo w Waszym przypadku to stan stały… Z drugiej strony jednak widać w Waszej rodzinie miłość co nie zna dystansow. I tego się trzymaj, bo to skarb co grzeje serce.

  17. Piękne zdjęcia z wrocławskiego ZOO, sama we wrześniu zrobiłam podobne hipopotamom w Afrykanarium 🙂 Kto nie był a ma okazję być we Wrocławiu to zapraszam do ZOO w moim rodzinnym mieście 🙂 o taka lokalna reklama…

    Ja mam rodzinę niby blisko- tak do ok. 50 km ale pęd życia powoduje, że jakoś zawsze czasu na spotkania brak.. to strasznie smutne … muszę coś z tym zrobić…skłoniłaś mnie do refleksji

  18. Oj, dobrze Cie rozumiem.Jestem oddalona od rodziny i przyjaciol 7000 km I takie przemyslenia nie sa mi obce. Pozdrawiam.

    • 7000???? Bardzo dużo kilometrów… Nas dzieli 700, a i tak trudno mi to znieść 🙁

  19. Oj Emilio, ależ dobrze Cię rozumiem, bo w moim życiu tak się ułozyło, że samotnie- dosłownie- wychowuję swoich synków w odległym kraju, z dala od najblizszych..tego się nie da zmienić, zbyt wiele się poukładało tu na miejscu..ale jednak… nic i nikt nie zastąpi rodziny..
    Pozdrawiam ciepło 🙂
    I życzę jak najwiecej rodzinnych spotkań, zdjęć i tak po prostu… szczęścia 🙂

    • Wszystkie tu piszemy, że rozumiemy. Tak, rozumiemy tę wieczną tęsknotę. Niemniej która z nas umiałaby tak dogłębnie o niej napisać? Nie mówię „pięknie” – najpiękniejsze słowa są niczym wobec głębi, którą Pani poruszyła. Tej bezradności, gdy coś się dzieje. Chciałoby się natychmiast poradzić, znaleźć wsparcie słów i czynów, a tu znów oni daleko i trzeba liczyć tylko na własne siły. Wtedy samotność rośnie, oddalenie wydaje się kilkukrotnie większe. A z biegiem lat… To już powiem ze swego doświadczenia. Brata widuję raz na kilka lat. Bardzo go kocham, on mnie pewnie też. Ale tyle urosło między nami zdarzeń oddzielnych, że teraz najdłuższe, najbardziej intensywne spotkania nie są w stanie sprawić, że on i ja powiemy: – My siebie znamy. – Bo nie wiemy, w kogo, a zwłaszcza przez co się zmienialiśmy. Może to normalne? A jednak żal, że nie przepoczwarzaliśmy się obok siebie, a także, że z konieczności nie mogliśmy na siebie liczyć. Pani, Siłaczko, sobie poradzi. Prawda? Tak, Pani sobie poradzi. Ma Pani dar skupiania wokół siebie ludzi. Nie tylko nas, głównie „gadaczy”. Jestem przekonana, że w pobliżu ma Pani co najmniej kilkoro rozpoznanych i nierozpoznanych przyjaciół. Ważne jest, żeby ich docenić, pielęgnować te związki. Ważne, by poczuła się pani jak pośród swoich. Najserdeczniej tego życzę.

      • Na szczęście poznałam tu kilku przyjaciół, a najlepszych najbliżej, jak tylko można – za ścianą, wśród sąsiadów. Właściwie to są oni, jak rodzina. Pomogli mi wielokrotnie i bardzo to doceniam. Mimo to tej prawdziwej rodziny, rodzeństwa mi brakuje – nie da się jej niczym zastąpić.

        • Dasz rade? ja 2000 km od rodziny I tak juz 10 lat mija.. Zdrowia I spokojnego weekendu?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/