Nasze dzieci jedzą śmieci

Autor: Emilia, mama Laury Data: sierpień 23, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarze 83

Nasze dzieci jedzą śmieci i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Po przeczytaniu tego artykułu,który podesłała mi koleżanka, wcale nie czuję zdziwienia, a jedynie odczuwam głęboki smutek spowodowany tym, że moje codzienne obserwacje się potwierdzają. Czy wiecie, że jesteśmy pierwszym pokoleniem w historii ludzkości, które prawdopodobnie będzie żyło krócej, niż rodzice? Pierwszym pokoleniem w historii świata, które jest bardziej chore i ma więcej dysfunkcji, niż pokolenie wstecz?

Współczesne produkty żywieniowe to w dużej mierze totalny syf, który powinien być objęty całkowitym zakazem spożycia, zwłaszcza przez dzieci. Ale mimo to, my ochoczo trujemy siebie i nasze rodziny, przyczyniając się do tego, że w przyszłości wszyscy będziemy chorować. Otyłość, cukrzyca, nowotwory i choroby układu krążenia mogą oczywiście mieć podłoże genetyczne, ale prawda jest taka, że w większości przypadków choroby te wcale nie są wywołane genetyką czy innymi czynnikami biologicznymi, a po prostu nieprawidłowym stylem życia. Za przyszłe choroby naszych dzieci winę ponoszą między innymi producenci i dystrybutorzy żywności, a dokładniej rządza zysku, która nimi kieruje. Jednak w mojej opinii, największą winę ponosimy my sami, nasze lenistwo, wygodnictwo i niechęć poświęcenia czasu na dbanie o zdrowie. Wygodniej jest przecież kupić dziecku hamburgera, niż własnoręcznie przyrządzić mu wartościowy posiłek, prawda?

Piszę o tym wszystkim nie bez powodu. Chcę bowiem zwrócić uwagę na coś, co według mnie jest niezwykle ważną sprawą dla wszystkich ludzi i do czego sama długo dojrzewałam. Jeśli nie zaczniemy o tym mówić i nie zmienimy swojego stylu życia, to umrzemy przedwcześnie np. na zawał lub na raka, wijąc się z bólu na jakimś pękającym w szwach oddziale onkologicznym… Na nowotwory choruje coraz więcej dzieci i to w coraz młodszym wieku, układ odpornościowy wielu ludzi jest w fatalnym stanie, cukrzyca typu II jest już właściwie plagą, choroby układu krążenia zabijają całkiem młode osoby, a rozmaite alergie mnożą się na niespotykaną dotąd skalę. Mimo to, my – obywatele świata z dostępem do Internetu, zbyt rzadko zadajemy sobie trud, aby znaleźć informacje na temat naszego żywienia – na temat paliwa, które jest budulcem wszystkich naszych komórek, każdej części naszego ciała… Wiele osób woli spędzić czas czytając newsy na Pudelku niż poświęcić go na zadbanie o siebie i swoich najbliższych. Zastanówmy się, czy takie podejście naprawdę ma sens?

Oczywiście nie jestem jakimś fanatykiem i wcale nie uważam, że trzeba cały swój wolny czas poświęcić na dokształcanie się w dziedzinie żywienia, bo jak powszechnie wiadomo, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, a przesada w jakąkolwiek stronę na dobre jeszcze nikomu nie wyszła. Uważam tylko, że powinniśmy nieco bardziej interesować się swoim zdrowiem i edukować w tym kierunku swoje dzieci, bo jak tak dalej pójdzie, to wszyscy marnie skończymy. Tak zwane choroby cywilizacyjne nas zabijają, a my, nie chroniąc przed nimi naszych dzieci, bezpośrednio przyczyniamy się do ich przyszłego cierpienia.

Żeby było jasne, to nie jest tak, że ja od zawsze dbałam o swoje zdrowie i zdrowie moich bliskich, że od najmłodszych lat dzieciństwa czytałam etykiety produktów i od zawsze zwiedzałam okoliczne wsie w celu znalezienia nieprzetworzonej żywności. Absolutnie kiedyś tak nie było, a nawet mogę śmiało przyznać, że było dokładnie odwrotnie. Jako dziecko i moda dziewczyna miałam dostęp do wszelkich niezdrowych rzeczy, ponieważ moja mama miała sklep spożywczy z którego pozwalała dzieciom korzystać. A ja korzystałam pełną parą objadając się chemicznymi wafelkami, cukierkami, zupkami chińskimi, popijając colą lub innymi kolorowymi napojami gazowanymi. Kotlety w domu smażyliśmy na utwardzonym tłuszczu, a nawet pieczywo było smarowane tłuszczami trans, bo kretyńskie reklamy w tamtych czasach uparcie wbijały nam do głowy, że margaryna jest zdrowsza od masła… Potem wyprowadziłam się z domu i zaczęłam bardzo dużo pracować, nie miałam czasu na gotowanie i niestety robiłam to, co większość zapracowanych ludzi – wypijałam hektolitry napojów energetycznych, aby nie czuć zmęczenia, do tego kilka kaw dziennie, na przekąskę buła z białej mąki, a na deser batoniki. Obiad natomiast najczęściej jadałam w MC Donaldzie, bo najłatwiej i najszybciej było podjechać pod okienko i kupić tam hamburgera. Przez wiele lat jadłam właśnie w ten sposób, żywiąc się śmieciowym jedzeniem i nie zadając sobie najmniejszego nawet trudu, aby zastanowić się, jaki to może mieć wpływ na moje zdrowie. Robiłam to, co bardzo duża część ludzi, czyli kompletnie o siebie nie dbałam. Zresztą, nikt mnie nigdy w zakresie żywienia nie edukował, nikt na temat zdrowych nawyków ze mną nie rozmawiał, a w szkole także nie uczono nas zasad zdrowego żywienia. Dziś mam 31 lat, bardzo ciężko chore dziecko, sama zmagam się z przewlekłą chorobą jak i również mój partner choruje przewlekle. Przyczyn takiego stanu rzeczy oczywiście nie znamy, ale ja wciąż zastanawiam się, czy te lata obżerania się chemią i innymi śmieciami nie przyczyniły się w jakiś sposób do mojej kondycji zdrowotnej oraz do urodzenia chorego dziecka… Odpowiedzi na to pytanie nigdy nie poznam, ale przynajmniej  dostałam od losu szansę na refleksję i całkowitą zmianę swojego światopoglądu. Kiedyś traktowałam swoje ciało jak kubeł na odpadki, a dziś już wiem, że moje ciało jest prawdziwą świątynią – jedynym domem, w którym mieszka moja dusza i dlatego mym zakichanym obowiązkiem jest o nie należycie dbać!

Tak naprawdę zaczęłam się interesować zdrowym żywieniem dopiero wtedy, gdy w mojej głowie pojawiła się myśl o posiadaniu dziecka (cóż, lepiej późno, niż wcale). A kiedy już zaszłam w ciążę, to mój styl życia całkowicie się odmienił, gdyż wiedziałam, że z tego, co połknę, zostanie zbudowane ciało mojego dziecka… Gdy po narodzinach Laury wyszły na jaw jej ciężkie choroby genetyczne, wówczas jeszcze bardziej zaczęłam się interesować tematem zdrowego stylu życia wiedząc, że w przyszłości będzie miało to ogromne znaczenie dla mojej córeczki. Ale tak naprawdę dopiero potworne zmagania z chorobą Hirschsprunga, z problemami trawiennymi i niezwykłą wrażliwością przewodu pokarmowego Laury uświadomiły mi, że jedzenie ma tak ogromne znaczenie…

Szukając pomocy dla Laury, szukając dla niej najlepszej możliwej diety, przeczytałam setki artykułów o żywieniu, obejrzałam kilkadziesiąt filmów i przeczytałam wiele książek. Dzięki temu dziś czuję się osobą oświeconą, świadomą niebezpieczeństw, które funduje nam współczesny świat i czuję się w obowiązku Wam o tym od czasu do czasu napisać. Wiem, że wśród Was jest wiele równie albo i bardziej ode mnie świadomych ludzi, którzy zwracają baczną uwagę na sposób odżywiania. Ale wiem też, że są wśród Was tacy, którzy po prostu mają to w nosie i właśnie do takich osób dziś próbuję dotrzeć. Sama tak diametralnie zmieniłam swój styl życia, że teraz nie potrafię spokojnie patrzeć na rodziców zaniedbujących zdrowie własnych dzieci, a taki widok za każdym razem działa na mnie jak płachta na byka… Dlatego piszę i apeluję wierząc, że dzięki temu choć garstkę ludzi skłonię do jakiejś refleksji.

Kiedyś w centrum handlowym widziałam otyłą babcię z bardzo otyłą, na oko trzyletnią wnuczką. Mała była tak otyła, że praktycznie nie posiadała szyi, bo tam, gdzie kończył się jej tors, od razu zaczynała się głowa. Malutka nie mogła też położyć rąk wzdłuż ciała, bo zarówno jej ciało, jak i ręce były na to zbyt grube. Nie potrafiła też bez pomocy babci wejść na krzesło. Obie damy siedziały przy stoliku zajadając gigantyczne lody. Po pewnym czasie przyszedł równie otyły ojciec dziewczynki, cała trójka zebrała się do wyjścia, a na odchodne tatuś kupił dziecku kolejnego dużego loda, natomiast mi w tym momencie szczęka opadła z przerażenia do samej ziemi… Otyłość dziewczynki najprawdopodobniej wynikała z przekarmienia, ale oczywiście mogła również wynikać z jakiejś choroby. Niemniej jednak, bez względu na powód otyłości, od razu zadałam sobie pytanie, czy trzyletniemu dziecku zmagającemu się z tak ogromną wagą naprawdę potrzebne są aż dwa duże lody? Czy do cholery nie wystarczyłby jeden mniejszy?

Innym razem byłam na przyjęciu u znajomych, przy suto zastawionym stole. Była tam pewna rodzina, między innymi bardzo otyła mama z mężem i mocno już zaokrąglonym dwuletnim chłopcem. Maluch nie był jeszcze otyły, ale z pewnością miał nadwagę. Trochę marudził i przeszkadzał dorosłym w rozmowie, więc matka otworzyła mu wielką pakę czekoladowych cukierków, która spokojnie starczyłaby dla kilkorga dzieci. Chłopiec usiadł w kącie i wciągnął wszystko za jednym zamachem… Kiedy po dłużej chwili podszedł do stołu, troskliwa mamusia zapytała, czy przypadkiem nie ma ochoty czegoś zjeść. Malec bez wahania wskazał palcem na kawałek ociekającego kremem tortu, który oczywiście dostał, a następnie wrócił do zabawy. Po godzinie baraszkowania podszedł do stołu, a mamusia z przejęciem stwierdziła, że jej synek przecież nie zjadł dziś kolacji i wzięła go na kolana, aby go nakarmić. Na stole było mnóstwo naprawdę fajnych i zdrowych produktów do wyboru – na przykład dwa rodzaje przepysznej ryby, którą zajadała się akurat moja córeczka, było kilka rodzajów pieczonych mięs, gotowane na parze warzywa i kilka apetycznych sałatek. Ale mimo to matka kolejny raz nakarmiła swojego syna tym samym tortem… Siedziałam obok nich i z przerażeniem patrzyłam na głupotę matki, pocieszając się jednocześnie, że na szczęście głupota nie jest zaraźliwa…

Tylko proszę, niech nikt po przeczytaniu mojego tekstu nie pomyśli, że zabraniam dzieciom jeść lodów, ciastek czy cukierków. Doskonale rozumiem, że takie łakocie to smak prawdziwego dzieciństwa i dobrze pamiętam, jak za nimi przepadałam, gdy sama byłam dzieckiem. Każdy dzieciak szaleje z radości na widok lodów czy czekolady i nawet ja sama od czasu do czasu pozwalam Laurze zasmakować tych łakoci, aby ją uszczęśliwić. Mimo, że Laurka ma chory przewód pokarmowy, to ja też niekiedy pozwalam jej zjeść lizaka, kawałek sernika, polizać troszkę lodów lub zjeść kilka kostek ciemnej czekolady. Wszystko jest przecież dla ludzi i nie można sobie odmawiać każdej przyjemności, bo w takim wypadku nasze życie byłoby pozbawione wielu cudownych chwil. Dlatego myślę, że od kawałka tortu zjedzonego od czasu do czasu żadne dziecko trupem na pewno nie padnie. Ale sytuacja robi się już znacznie gorsza, jeśli te proporcje zostaną zaburzone i kiedy tort, ciastka czy lody staną się codziennym nawykiem żywieniowym dziecka…

„ONZ donosi, że liczba osób borykających się z problemami wynikającymi z przekarmienia przerosła liczbę osób cierpiących z niedożywienia (…). Nadmierna ilość kilogramów to problem prawie połowy naszej społeczności. To ci, którzy prędzej czy później zapadną na jedną lub kilka z całej palety chorób cywilizacyjnych i co za tym idzie, prędzej umrą. To ci, którzy nie widzą przyczyny swoich problemów zdrowotnych w tym, co jedzą i czym karmią swoją rodzinę.” (Oczywiście nie dotyczy to osób zmagających się z otyłością z powodu choroby).

Ale co z resztą społeczeństwa, która nie test otyła, a też zachoruje? „Bo otyłość to problem numer jeden, a kolejny to jakość jedzenia, w którym, krótko mówiąc, coraz mniej prawdziwego jedzenia. Przetworzone i opakowane w toksyczną folię produkty w naszym codziennym koszyku to najczęściej piorunująca mieszanka chemii i środków konserwujących. Ale to nasz koszyk, wszyscy jesteśmy wolni, nikt nam nie mówi, co mamy jeść. Wybór należy do nas, ale konsekwencje poniesie nasze dziecko. I my sami.”

Moi kochani Czytelnicy bloga, matki i ojcowie cudownych dzieci – mówię wam z własnego doświadczenia, że jedzenie ma ogromne znaczenie! Dla nas samych, i dla naszych pociech, za które przecież jesteśmy odpowiedzialni. Obserwuję, jak katastrofalnie reaguje przewód pokarmowy mojej córki na produkty nafaszerowane chemią spożywczą, widzę też, jak pogłębiają się moje własne problemy zdrowotne, gdy zaniedbam zdrową dietę. Dlatego apeluję, nie karmmy dzieci cukrem, pestycydami i przetworzonymi, skażonymi chemią produktami. Ja wiem, że w dzisiejszym zatrutym świecie bardzo trudno jest o zdrową, organiczną żywność i czasami po prostu nie da się uniknąć śmieciowego żarcia, ale przynajmniej starajmy się je ograniczyć. Robiąc zakupy czytajmy etykiety produktów spożywczych, unikając jednocześnie nadmiernej ilości dodatków chemicznych, omijajmy szerokim łukiem produkty rafinowane oraz wyprodukowane z GMO, szukajmy możliwości zakupu warzyw, owoców, jajek, nabiału i mięsa w lokalnych przetwórniach i u znajomych gospodarzy ze wsi. Kupujmy jajka z numerem 0, zamiast 3, a kolorowe napoje zamieńmy na wodę i świeżo wyciśnięte soki. Nie dawajmy naszym dzieciom słodyczy codziennie, bo one naprawdę nie potrzebują tego do szczęścia! Znacznie bardziej docenią smak słodyczy, kiedy na przykład ogłosicie niedzielę Dniem Słodkości i będzie to jedyny dzień w tygodniu, kiedy to na waszym stole pojawią się ciastka, cukierki i gazowane napoje. Zobaczycie, z jaką niecierpliwością dzieci będą czekać na ten wyjątkowy dzień 🙂

Podobnie, jak Katarzyna Bosacka prowadząca program „Wiem, co jem” , uważam, że od niewielkiej ilości śmieciowego jedzenia raz na jakiś czas jeszcze nikt nie umarł. Nic się więc ani nam, ani naszym dzieciom nie stanie, jeśli od czasu do czasu zabierzemy je na hot-doga lub lody. Nic się też nie stanie, jeśli od czasu do czasu napiją się coli lub zjedzą chipsy. Ale jeśli zwrot „od czasu do czasu” zostanie wyparty przez „często”, a chipsy, słodycze, kolorowe napoje, wysoko słodzone i sztucznie barwione soczki, produkty mączne a także przetworzone gotowe dania zaczną regularnie gościć w Waszym domu, wówczas zacznijcie się martwić i o siebie i o przyszłość Waszych dzieci…

Pamiętaj, że jesteś tym, co jesz. Pamiętaj też, że jesteś odpowiedzialna/y za Twoje dziecko, że to Ty stanowisz dla niego wzór do naśladowania i kształtujesz w nim postawy, które ono będzie powielało w dorosłym życiu. Przeczytaj koniecznie artykuł Nasze dzieci jedzą śmieci bo jest on tego wart i możesz się wiele z niego nauczyć. A ja na koniec zrobię dokładnie to samo, co autorka artykułu i podsumuję swoje dzisiejsze wywody słowami Michaela Pollana: „Jedz prawdziwe jedzenie. Niezbyt wiele. W większości pochodzenia roślinnego. To najprostsza recepta na zdrowie”.

PS. Czy Wasze dzieci lubią popularne kremy czekoladowe sprzedawane w każdym sklepie? Oczywiście, że lubią, problem jest jednak taki, że te kremy zawierają dużą ilość bardzo niezdrowego tłuszczu utwardzonego, w tym tłuszcz palmowy oraz niezbyt apetyczne dodatki chemiczne. Dlatego z wielką przyjemnością podzielę się z Wami pysznym przepisem na genialny i bardzo zdrowy witariański krem czekoladowy, w dodatku banalnie prosty do wykonania. Przepis znalazłam w sieci zupełnie przypadkiem, z czego się bardzo cieszę, gdyż Laura jest tym kremem po prostu zachwycona! Nie będę ukrywać, że ja też 🙂 Wklejam cały opis czekoladowego hitu wprost ze źródła – inspiracja, źródło zdjęć oraz własnośc intelektualna:  http://www.akademiawitalnosci.pl/czekoladowy-krem-gotowy-w-3-minuty/

Witariański krem czekoladowy!

składniki-na-mus

mus-z-awokado-300x225

„Nikt nie zgadnie z czego jest zrobiony! Witariański krem czekoladowy, który można jeść jako samodzielny deser, czekoladowy dip do maczania pokrojonych w kawałki owoców (banany, jabłka, pomarańcze, brzoskwinie itd.) lub użyć jako komponent do dekoracji (lub przełożenia) innego deseru albo ciasta. Nie zawiera cukru, masła, mleka, mąki, margaryny i innych mało zdrowych rzeczy.

Sama natura, 3-4 składniki i 3 minuty pracy, aby je połączyć. Czy to nie jest genialne? Uwielbiam takie gotowanie!

Na jedną porcję potrzebujemy jedno dojrzałe awokado. Zatem jeśli chcemy zrobić więcej, wystarczy zwiększyć odpowiednio ilość składników w przepisie. Do tego dorzucamy dwie łyżki ciemnego kakao i łyżkę płynnego miodu oraz łyżkę syropu klonowego (jak ktoś lubi słodsze, można dodać nieco więcej). Można użyć samego miodu lub samego syropu klonowego. Można dodać więcej kakao, jeśli ma być mocno czekoladowy

Składniki najlepiej połączyć za pomocą miksera (blendera), jeśli nie macie, to można i widelcem, ale wtedy potrwa to nieco dłużej.

Jak widzicie awokado to nie tylko osławione guacamole. Jest wyborne na słodko! Nawet jeśli nie jesteś fanem awokado – ten przepis zasmakuje Ci na pewno, po prostu nie czuć tu w ogóle awokado. Ponadto taki deser to samo zdrowie, awokado jest uważane za pożywienie doskonałe, czyli super food:

– zawiera zdrowe tłuszcze (w tym Omega-3), sprzyjające zdrowemu sercu, młodości i szczupłej sylwetce, zapobiega też chorobie Alzheimera z uwagi na zawartość wit. E,

– zawiera sterole roślinne, które obniżają poziom cholesterolu,

– zawiera foliany zapobiegające udarom i niezbędne kobietom ciężarnym,

– zawiera luteinę korzystną dla zdrowych oczu,

– ma 30% więcej potasu niż banany, sprzyja regulacji ciśnienia krwi,

– zawiera spore ilości glutationu, najważniejszego antyutleniacza w naszym ciele, co sprzyja podnoszeniu odporności i działa antynowotworowo.

Taki deser można wcinać bez poczucia winy, nawet codziennie. Smacznego!

7

8

11

Gdyńskie widoczki i statek pełen meksykańskich marynarzy, tuż przed rozróbą na gdyńskiej plaży…

komentarze 83

  1. wole żyć przez 6 minut ale żeby było zajeb… niż żyć przez 200 lat i się nudzić życie jest poto żeby z niego kożystać jak najlepiej babo.
    # swag

  2. Mieszkam w Stanach I niestety widze tutaj duzo ludzi otylych, a czasem wrecz takich co ledwo sie ruszaja. Zazwyczaj jest tez tak ze gruba mama ma tez grube dzieci. Przykro sie patrzy na dziecko ktore jest otyle, matka nie zdaje sobie sprawy ze robi mu krzywde, ze to niezdrowe ze koledzy beda sie smiali. Sama przywiazuje duza wage do tego co moje dzieci jedza, zamiast slodyczy wole im podac owoce, na przekaske jogurt lub galaretke. Oczywiscie jedza tez slodkosci typu lody, lizaka czy gume, ale zamiast ciastek z kremem wole dac im najprostsze herbatniki lub paluszki. I oczywiscie mam tez zasade ze pijemy wode, a soczek jest tylko do obiadu I ewentualnie czasami na jakis wyjsciach. Kolejna kwestia jest jeszcze to ze jedzenie samo w sobie jest niezdrowe bo niestety przetworzone z duza iloscia chemi. Tylko ten kto je swoje warzywa I swoje mieso moze powiedziec ze sie naprawde zdrowo odzywia.

  3. Widze po wpisach, że temat właściwego odżywiana wielu niezwykle zainteresował. Sama staram się również unikać śmieciowego jedzenia. Moja mama wpajała mi od małego jak ważne jest właściwe odżywianie. Oczywiście sama popełniala wiele błędówy żywieniowych, ale dbała byśmy codziennie zjadły ciepły wartościowy obiad. Skończyłam studia związane z żywnością i chociaż zawodowo nie zajmuje się produkcją żywności to czytanie etykiet podczas zakupów jest dla mnie od wielu lat normą. Jestem przekonana, że dietam ciężarnej mamy kształtuje zdrowie dziecka, dlatego również w ciąży starała się jeść jak najwięcej zdrowej żywności (hmm tylko czy warzywa i owoce kupione w nieekologicznych sklepach jakie jadłam i niestety nadal jem były faktycznie zdrowe???), szczególny nacisk kładłam na ryby-kwasy omega 3 (moim zdaniem) są nadal mało doceniane. Myśle o tym co pisałaś Emilko, o Twojej diecie, że była przez wile lat niewłasciwa, że to mogło odbić się na zdrowiu Laury. Odkąd siostra mojego męża urodziła córeczkę-niesamowitą alergiczkę pokarmową, również wiele o tym myślę. Zastanawia mnie czemu to dziecko oprócz alergi (która akurat ma podłoże genetyczne) ma dodatkowo tak duży, niepohamowany apetyt i mimo 1 roku sporą masę ciała. Wydaje się, że karmią Ją właściwie, oczywiście wielokrotnie ulegają Jej zachcianką i dostaje np zamiast jednego, dwa banany w ciąg dnia. Wiem, że siostra męża jest fanką słodyczy, często je jada zamiast posiłku. Smutne, że być może dziecko nadrabia niedobory składników odżywczych z życia płodowego, nieświadomie „krocząc” w kierunku otyłości.
    A jak chodzi o śmieciowe składniki to chciałam Ci Emilko zwrócić uwagę na syrop glukozowo-fruktozowy, choć zapewne orientujesz się w temacie. Jest to składnik coraz bardziej powszechny w artykułach spożywczych, głównie adresowanych dla dzieci. Jest on, podobno, jedną z przyczyn otyłości i cukrzycy typu II w USA. U nas również stosuje się go dość powszechnie, choć fruktoza (bo ona jest największym winowajcą w tym zamieszaniu) nie stanowi jeszcze tak dużej zawartości w tym syropie, jak w produkowanym w USA. Polecam Ci pozycję „Zespół metaboliczny”, niestety pare lat temu pożyczyłam cioci i nie mogę Ci podać autorów. Pozdrawiam

  4. A ja może trochę nie na temat ale wciąż o zdrowym i świeżym jedzeniu. Nad morzem ostatnio byłam. Świeże, morskie ryby z nocnego połowu postanowiłam kupić. Bladym świtem wstałam i kupiłam a jakże. Tylko, że sandacz i okoń, które kupiłam, nie mogły pochodzić z bałtyckiego, nocnego połowu bo takich ryb w naszym morzu nie ma 🙁 No trudno się mówi, ryby smaczne ale i tak trochę mi nijak, że dałam się podejść jakiemuś handlarzowi, który wykorzystał moją niewiedzę odnośnie gatunków ryb ….

    • Kochana, nad morzem świeżych ryb nie znajdziesz, zwłaszcza w sezonie! Dwadzieścia lat temu owszem, były świeże ryby z nocnego połowu, ale teraz 95% knajp sprzedaje jako świeże ryby mrożone i to często made in China… Restauratorzy wychodzą tu z założenia, że głodny turysta i tak wszystko zeżre. Świeżych ryb nad morzem można ze świecą szukać, są tylko w nielicznych restauracjach.

      • Zgadza się…a po drugie to ryby wcale nie są zdrowe. W naszych czasach zanieczyszczenie wód jest tak ogromne, a ryby przez skrzela wchłaniaja najwięcej toksycznych związków chemicznych, więc lepiej ich nie jeść. Jak komuś zależy na omega 3 (a każdemu powinno zależeć) to jedzcie pestki dyni, słonecznika, siemie lniane i spiruline ( bardzo dobrym źródłem omega 3 ,omega 6 i omega 9 sa nasiona konopii indyjskich,ale bardzo ciężko je dostać). Przeczytajcie książkę „Antyrak-nowy styl życia”autor David Servan-Schreiber. Ryby są tak trujące, że nawet niedźwiedzie polarne, które żyją w bardzo czystym od skażeń środowisku zaczęły chorować na nowotwory, co parę lat wstecz nie miało miejsca. Chodzi o łańcuch pokarmowy. Niedźwiedzie żywią się fokami, a foki dużymi rybami,a duże ryby mniejszymi rybkami i każdy osobnik wyżej w hierarchii łańcucha pokarmowego ma więcej w sobie toksyn, bo one się kumulują w ich ciałach. Najmniej ołowiu i innych świństw mają najmniejsze rybki np. sardynki, a najwięcej tuńczyk- drapieżna ryba, która żyje nawet 30 lat i potem ktoś taką rybę złowi i zapuszkuje,a ludzie to jedzą. Ryby wcale nie są zdrowe, a białko można pozyskiwać z roślin strączkowych, migdałów, orzechów, ziaren słonecznika, spiruliny itd. Łosoś , który jest u nas dostępny jest hodowlany! Karmiony sztuczną paszą , zawierającą szkodliwe dla ludzi substancje. Łosoś dziki tyle kosztuje, że mało kogo na to stać. Poza tym każdy kto je mięso i ryby przyczynia się do efektu ocieplania się klimatu i większego skażenia środowiska- hodowla świń powoduje uwalnianie metanu w takiej skali jakiej nikt sobie nie wyobraża. A w samo święto dziękczynienia -w ten jeden dzień, gdzie wszyscy grilują steki w USA do atmosfery idzie więcej tlenku węgla niż cała Afryka produkuje przez jeden rok! Jeszcze jjest jedna strona medalu- wyprodukowanie 1 kg białka zwierzęcego „pochłania” takie ilości roślin, że możnaby tymi zbożami nakarmić wszystkie głodujące dzieci na świecie.Zboża w większości przeznacza się na pasze dla zwierząt ,a nie na pokarm dla ludzi. Marnują się hektary ziemi!!! Gdyby wszyscy ludzie na całym globie przestali jeść mięso i ryby to w ogóle zjawisko głodu na świecie by nie występowało,a nasza planeta nie byłaby zanieczyszczona w takim stopniu jak jest teraz.Masowa produkcja zwierząt powoduje zanieczyszczenie odchodami zwierząt wód gruntowych, pól sąsiadujących…potem zdziwnienie czemu ogórki zawierały bakterie coli. Bakteria coli to bakteria występująca w kale, a jak wiadomo ogórki nie „sr…” Ale ludzie wolą mięso. Jeżeli obchodzi was choć trochę nasza planeta to błagam przeczytajcie książkę „Milcząca arka”Juliet Gellatley. Przekonajcie się, że jedzenie mięsa nie jest człowiekowi potrzebne, jedzenie mięsa powoduje kilkadziesiąt chorób! Człowiek nie jest mięsożerny. Człowiek nie ma instynktu drapieżnika.

      • Zgadzam się Emilko z tobą ,sami byliśmy kiedyś nad morzem i nie dość ,że ryby były smażone w głębokim i przypalonym oleju ,że sam zapach tej ryby odrzucał i jeszcze do tego była potwornie droga .A myślałaś nad gotowaniem na parze zdrowsze jest jedzenie niż smażone na oleju.

  5. Jedzenie – temat rzeka, dzięki, że Pani w nią czasem wchodzi.
    Polecany artykuł jest potrzebny, ale moim zdaniem trochę zbyt histeryczny. Ale zapewne musi taki być – taki styl portalu. Dziękuję, że Pani wpis jest dużo bardziej stonowany.
    Pamiętać też trzeba, że to, co szkodzi Azjatom, Europejczykom już może nie. W końcu trochę inaczej się nasze drogi toczyły w ostatnich kilkunastu tysiącach lat…
    Tu też zaczęli ten temat, artykuł z Polityki też jest komentowany: http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/zdrowie/20130824/gerwin-czy-ekozywnosc-ma-sens

  6. Ja staram się odżywiać w sposób urozmaicony, dbam też o to co je moja rodzina, ale zdarza się (raz na ho ho) że zjemy fast bułę a dzieci frytki. Jako że mam dwójkę małych alergików, muszę mocno dbać o składniki ich diety, tzn. przede wszystkim ograniczać nabiał i barwniki. Wiecie, dla kogo to największy problem? Dla babć, które wiedzą, że dzieci muszą jeść czekoladę, lody, ogółem słodycze i pić mleko. Oczywiście najlepsze są danonki i inne deserki, a my „wymyślamy” i „psujemy maluchom dzieciństwo”. A najbardziej szczęśliwe są, jak przemycą coś w diecie i dzwonią na drugi dzień czy wszystko w porządku… Ręce opadają, bo skoro nie melduję u nich biegunki w dzień po wizycie, to w domyśle będą dawać moim dzieciom jakiś badziew i je tuczyć, truć itd. Cieszę się, że nasze pokolenie jest bardziej uświadomione, chociaż wciąż popularne są obrazki takie jak 8-latka pożerająca codziennie na placu zabaw paczkę żelków i dostająca zadyszki przy przebiegnięciu kilkunastu metrów.

    • jak dobrze, ze nie jem mięsa! Szok -ten film pokazuje całą prawdę.

  7. ech, to ja mam „problem” w drugą stronę – mój synek ma 4 lata, 104 cm wzrostu i waży 14 kg, oczywiście najchętniej jadłby słodycze, na co mu staramy się nie pozwalać, co niestety różnie wychodzi, na szczęście z fast foodów zna tylko pizzę i frytki, ale mamy problem by go namówić na owoce, warzywa też je tylko niektóre [zmienia mu się z sezonu na sezon – w tym roku nie je pomidorów z pestkami, mimo że rok temu jadł aż mu się uszy trzęsły]
    chociaż… chyba wolę żeby był nieco za chudy nie wiadomo dlaczego, niż miałby być zbyt gruby
    dodam jedynie, że w maju był diagnozowany w kierunku celiakii i hirschprunga – na szczęście tygodniowy pobyt w szpitalu skończył się wynikiem „lamblia” – na serio wolę leczyć go z „robali” niż z którejś z tych dwóch chorób…
    @emamorozy – też jestem wegetarianką już 14 lat, synek i mąż są mięsożerni [drugi ma 3 miesiące więc je tylko moje wegetariańskie mleko], i też mam nadzieję że chociaż dzieci będą w przyszłości wege

  8. Pani Emilka podjela bardzo wazny temat , ale nie dajmy sie zwariowac ! Skoro – jak czytam niektore komentarze : bulka z szynka na sniadanie jest trucizna, to szanowne panie : co dajecie dzieciom na sniadanie ? Mleko – zle, bulka zle , szynka bron boze !!! Poprosze o przepisy, na sniadania i kolacje, ktore wasze dzieci jedza ! Jesli chodzi o dania gotowane, to latwiej przygotowac cos zdrowego i ekologicznego. Ale nie zawsze moje panie mozna calymi dniami stac w kuchni. Ja jestem z pokolenia , kiedy bulka z szynka to byl nieosiagalny rarytas ! Troche rownowagi , a wszystkim to wyjdzie na zdrowie. Pozdrowienia dla wspanialej Laurki i jej rodziny 🙂

    • proszę bardzo: na śniadanie musli z płatkow owsianych (namoczonych na noc w zimnej wodzie) , do tego musli dodaję rodzynki, pestki słonecznika, oczywiście troszkę zmieelonego siemienia lnianego ( jest bardzo zdrowe i można bardzo tanio kupić w każdym supermarkecie), do tego pokrojony banan, brzoskwinia , jabłko- co kto lubi-można dodać troszkę wyciśnietego soku z cytryny( ja dodaję łyżkę jogurtu, choć wiem że jest niezdrowy, ale taka ilość myśle że dziecku nie zaszkodzi). Mój syn codziennie prosi o takie śniadanie, a jak zrobiłam to pierwszy raz to nie chciał jeść. Mozna dodawać codziennie coś innego zdrowego np. jagody goji, zmielone orzechy, żurawine, suszone morele itp. Na obiad często moje dzieci jedzą spagetti (makaron spagetti jest nawet kukurydziany zdrowszy ,bo bezglutenowy! Razowy też można kupić i jest tańszy od białego. Podaję te spagetti z następującym sosem (smaże na patelni na oleju rzepakowym tłoczonym na zimno lub na oliwie z oliwek tłoczonej na zimno cebulę i czosnek posiekany, dodaję przyprawę pesto z bazylią i pomidorami firmy „kotani” (jest rewelacyjna-nie ma żadnej chemii, skład jest rewelacyjny) do tego dodaję pomidor, sól , pieprz, czasem uzywam pomidorow z puszki, duszę to kilka minut i sos gotowy). Jak dodam do tego ziarna słonecznika to jest bardzo syte i zdrowe, oczywiście zawsze mozna dodać zmielone siemie lniane. Biała bułka z szynką to jest to samo co kawałek steropianu- nie ma żadnych wartości odżywczych- tez bym nie dała takiego czegoś dziecku. Można bułkę zastąpić razową, dać na to pomidor, masło z awokado, które jest bardzo łatwe do zrobienia, hummus( jest to pasta z ciecierzycy łatwa do zrobienia i każdemu dziecku smakuje), dać na to kiełki np. brokułu i już jest zdrowsza wersja kanapki. Ja gotuję tylko wegańskie i wegetariańskie potrawy ,a nie stoję w kuchni dłużej niż 30 minut, bo też nie lubię gotować. Najzdrowsze i najłatwiejsze są dania RAW Food, których się nie gotuje np ostatnio robiłam gazpachio- jest to surowa zupa pyszna, najlepsza na upały ( do blendera wrzucić 2 pomidory, 1 paprykę, można ogórek, troszkę papryki słodkiej w proszku, łyżkę oliwy, 2 lyżeczki octu balsamicznego i troszkę bazylii, sól ,pieprz i zupa gotowa.Podawać z grzankami czosnkowymi z razowego chleba) . Są proste i tanie dania zdrowe, wystarczy poszukać na internecie. Na kolację można zrobić omlet w zdrowszej wersji( usmażyc cukinię , cebulę i paprykę w paseczki, zalać jajkiem i dodać przyprawy ulubione, dobrze smakuje z zmieloną gałką muszkatułową). Moim zdaniem tradycyjna polska kuchnia jest czasochłonna i niezdrowa- ja w życiu nie robiłam rolady, choć mam ponad 30 lat- jest to dla mnie zbyt czasochłonne, w życiu bym pierogów nie robiła, bo to niezdrowe i czasochłonne. Robię czasem krokiety z nadzieniem kapusciano-pieczarkowym , ale zamiast marnować czas na robienie naleśników można zastąpić je papierem ryżowym. (zresztą naleśniki nie są zdrowe, bo biała mąka i mleko to trucizna). Robię też zupę dyniową, zupę z soczewicy, zupę buraczkową, surówkę z buraka (potrzeć duży burak, 2 ogórki kiszone, 2 jabłka, sól, pieprz, majeranek i sok z cytryny). Przesyłam super strony , z których korzystam. http://oszczedzaniegotowanie.blogspot.com/ na tej stronie są bardzo tanie przepisy, są podane nawet ceny artykułów i miejsca, gdzie je można kupić. Łatwe i tanie przepisy ma Justyna http://vegejustyna.blogspot.com/ http://matkaweganka.blogspot.com/2012/01/smietana-sonecznikowa-takie-buty.html A jak chcecie być zdrowi to posłuchajcie troszkę mądrych rad np. http://www.youtube.com/watch?v=NiTteZk2TN4 , http://www.pyszne-zycie.pl/wegetarianizm, http://www.youtube.com/watch?v=FbKJ9P71jYY, wiele chorób można wyleczyć na surowej diecie http://www.youtube.com/watch?v=tY-HsoJ0gr0 , http://www.youtube.com/watch?v=jLN0JI_9jXk, http://www.youtube.com/watch?v=KJkSLqYozfM, http://www.youtube.com/watch?v=4Trm7a4SEiw Dużo tego, ale naprawdę polecam

      • Jestem za zdrowym żywieniem, ale np. Twoje propozycje do mnie w ogóle się nie stosują – morele, brzoskwinie, jabłka – alergia okropna. Większość świeżych owoców tak na mnie działa (chemia, która jest, wraz z większością składników odżywczych, przy skórce). Płatki owsiane – mój mąż jest ich fanem – mnie po nich cały dzień mdli (gotowane na wodzie polane oliwą i podane z bananem). Rodzynki – za słodkie, nie wezmę ich do ust wiecej niż 2-3 razy w roku. Banany tylko zielone i twarde (czyli dokładnie odwrotnie do tego co lubi mój mąż). Naleśniki robię na mleku, ale mój dziadek nigdy nie dodawał kropelki mleka – mąka i woda to był jego przepis i do dziś je uwielbiam (tak ja placki z ikrą, czy ktoś oprócz mnie je jadł? Przepyszne!). Sami zrobiliśmy z mężem pierogi, uwielbiam. Jajka – nie mogę ich jeść zbyt wiele. Jajecznica z dwóch jajek i już mnie mdli. Faktem jest, że jajka oznaczone stempelkiem 0 tolerowałam bardziej, w USA nie ma takich oznaczeń niestety. Zupy czy spagetti z jego sosem to nasze główne dania – ale ostatnio wyczytaliśmy, że pomidory z puszki nie są zdrowe. Te ze słoika są drogie niestety. A w Stanach ich nawet nie widziałam (fakt, że nie szukałam za bardzo). Pomidory w Polsce – znaleźć smaczny, taki, który dojrzał na krzaku, to cud. W zeszłym roku kupiliśmy jedynie parę. Teraz na obiady jemy głównie smażonego kurczaka w sosie cytrynowo-pieprzowym. Zakup tefal actifry był najlepszym w tym roku (zużywa łyżkę oliwy na 12 skrzydełek, które zwykle jemy na obiad), ale to pewnie dlatego, że ja bez mięsa bym nie przeżyła (znów, myślę, że mój mąż nie ma aż tak silnej potrzeby jedzenia mięsa). Czasami jako przekąskę zjemy popcorn – z masłem, bez dodatku oleju (robiony w maszynie dmuchającej gorące powietrze).
        Polcema pić soki warzywno-owocowe – jeśli ktoś zna angielski polecam film „Fat, sick and nearly dead”, niedawno był udostępniony za darmo na youtube.

        • oj…no nie ma się co dziwić ,że ma pani alegrię jak tak się pani odżywia (bez obrazy) . Radzę pani przeczytać książki dr Ewy Dąbrowkiej i zastosowac się do jej rad, albo poczytać trochę o raw food. Na takich dietach alergie znikają. Spróbować nie zaszkodzi. Jak komuś zależy to zrobi wszystko, żeby wyzdrowieć. Alerie powoduje niestety jedzenie mięsa (wystarczy przeczytać trochę o szkodliwości jedzenia mięsa. W mięsie jest więcej chemii niż w owocach i warzywach). Zresztą ktoś tu na bloga wrzucił ciekawy filmik o tym co zawiera wołowinka z Sokołowa. Niech pani zobaczy ten film. Po drugie większość alergii powodują pasożyty zalegające w układzie pokarmowym (człowieka źle odżywiającego się, który ma bardzo zakwaszony organizm). Na początek poleciła bym picie rumianku kilka razy dziennie, bo on skutecznie walczy z pasożytami. Pozdraiwam Jest tu na blogu tyle cennych rad i filmów, polecam się z nimi zapoznać.pozdrawiam

    • z pewnością bułka z szynką zdrowiu nie służy!mozna to zamienić na bułkę pełnoziarnistą, a na to sałata, ogórek, pomidor, rzodkiewka, kiełki, posypać sezamem, zdrowe i pozywne śniadanie, lub płatki owsiane z owocami np bananami, czy postartym jabłkiem z cynamonen-pyszne i zdrowe…lub mozna zmiksować banany, jabłko +otręby, czy kokos i wypić taki pożywny napój-gwarantuje że nikt nie będzie głodny przez kilka godzin;)

  9. Dwa czy trzy lata temu zaczęłam patrzeć na to, co jemy i w momencie robienia zakupów większość rzeczy odkładałam na półkę. Chemia, chemia i jeszcze raz chemia. Niedawno przeprowadziliśmy się do Stanów i tu jest jeszcze gorzej – jako przykład mogę dać to, że nawet kosmetyki, które używałam w Polsce tu mnie uczulają okropnie (więcej chemii). Wracając do jedzenia – wielu farmerów pryska pola round-upem, który jest strasznie szkodliwy. Ostatnio przeprowadziliśmy się do wynajętego domu i mamy ogród a w nim chwasty. Znajoma przyszła i powiedziała „to są chwasty, musicie je spryskać round-upem i potem wyrwać”. Nie będziemy ich pryskać chemią, rozumiem, że walka z chwastami zajmie nam 10 razy więcej czasu, bo korzenie są okropnie grube, ale nie mam zamiaru pryskać niczego. Mamy swój ogród (każdego, kto ma kawałek ogródka czy nawet balkonu zachęcam do zapoznania się z metodą zwaną tu square foot gardening”), właśnie posialiśmy rzodkiewki, buraczki, sałatę i ogórki, posadziliśmy też pomidory na jesienny zbiór. Ziemia ekologiczna, nawóz też – m.in. krowi 🙂 Ekologiczne jedzenie jest droższe, doliczyć też trzeba koszt paliwa by dojechać do specjalnego sklepu. Wielkie sklepy na półkach z ekologiczną żywnością prezentują małe warzywa, które kosztują wiecej niż nieekologiczne, większe odpowiedniki. Wystarczy jednak wybrać się do specjalnego sklepu z żywnością eko by zobaczyć, że warzywa mogą być ogromne, a wciąż bez chemii. Wolę jeść mniej ale zdrowiej. Chleb wypiekałam w Polsce sama, mąka razowa, chociaż muszę przyznać, że nie lubię chleba jeśli nie jest z białej mąki. Warto zainwestować w siebie – nawet samemu robić dżemy, soki, mrozić wywar na zupę – kosztuje to niewiele, a zwraca się później w braku potrzeby wycieczek do specjalistów „bo tu boli, a tu strzyka”.

    • Moge prosic o nazwe tych sklepow ekologicznych gdzie mozna kupic duze ekologiczne warzywa I owoce.

  10. Emilko,ostatnio pilnowałam dzieciaków swoich znajomych-przez kilka dni i byłam w szoku co te dzieci jedzą-frytki prawie codziennie(oczywiscie te mrożone ochydne…),po kilka lodów, chipsy-to ich główne pożywienie.A do picia sprite który ich mamusia kazała mi wziąć dla nich nad wodę-„bo gorąco to będą dużo piły dziś”. Przez te kilka dni dzieci nie zjadły nawet grama owocu lub warzywa!!!!! Szok,szok i jeszcze raz szok. Powiem tak – świadoma w tym temacie, cieszę się, że karmię mojego męża jak najbardziej się da zdrowo!!! I żal, że przez takie głupiutkie mamuśki cierpią dzieci, które nie mają jeszcze świadomości co jest zdrowe a co nie.

  11. Ja rowniez dziekuje za ten wazny wpis! Zdrowe odzywianie odgrywa bardzo wazna role w zyciu mojej rodziny. Ogromne bledy zywieniowe w okresie dziecinstwa i dojrzalosci byly przyczyna mojej wielkiej nadwagi, z ktora, dzieki Bogu, udalo mi sie wygrac. Mam 31 lat i w ciagu ostatnich 10 lat zrzucilam 30 nadprogramowych kilogramow. Moje przyzwyczajenia zywieniowe zmienialam stopniowo, ciagle uczac sie czegos nowego i odkrywajac na kazdym kroku, jak wielkie znaczenie ma to, co jemy! Dlatego zgadzam sie z wieloma moimi przedmowcami, ktorzy eliminuja/ograniczaja w diecie mleko i jego produkty, cukier, make pszenna oraz mieso, zwlaszcza wieprzowine! I mowiac o cukrze, nie mam na mysli jedynie slodyczy, ale takze „zdrowe” jogurty i platki sniadaniowe z syropem glukozowo-fruktozowym, czy kolorowe soczki dla dzieci itp. Z gory podkreslam, ze nie jestem fanatyczka i w naszej rodzinie pozwalamy sobie od czasu do czasu na niezdrowe szalenstwa, typu lody czy slodki tort na urodziny, ale dzieki zyciowemu doswiadczeniu wiem, ze zdrowe odzywianie to najwazniejsza inwestycja naszego zycia! Dodam rowniez, ze mam dwie coreczki (4 i 5 lat), ktore na sniadanie chetnie jadaja przyrzadzane przez nas musli (np. platki jaglane, platki orkiszowe, owsiane czy ryzowe razem z kawalkiem banana, pestkami dyni czy slonecznika i zamiast mleka – smietana kremowka z woda), na obiad zachwacone sa zupa z dyni czy ziemniaczkami z maslem i jakims warzywem do tego, na podwieczorek owoce, a na kolacje np. upieczony przez nas chleb orkiszowy lub migdalowy albo tez jakies danie na cieplo. Moje dzieci wiedza, jak smakuje jajko z niespodzianka i jedza inne slodycze, ale tylko w niedziele. Pomysl ten sprawdza sie wysmienicie od 2 lat (do 2-go roku zycia dzieci nie jadly zadnych slodyczy) i moje dziewczynki nigdy nie klada sie spac tego dnia z bolem brzucha, o czym ktos juz wyzej wspomnial, pomimo iz moga jesc tyle slodyczy, ile tylko chca! Tylko najzabawniejsze jest to, ze po 4-tym okienku czekolady same mowia, ze im wystarczy! Moje dzieci nie maja zadnych alergii, baaardzo rzadko sa przeziebione, tryskaja energia i dobrym humorem! Oczywiscie „walki” z babciami i ciociami, ktore dzieciom serwowalyby tylko drozdzowki, mleko i gore slodyczy tez znamy i mimo przymkniecia oka na to i owo, udalo nam sie wprowadzic wiele zmian w stylu odzywiania szerzej pojmowanej rodziny.
    Pozdrawiam wszystkich, ktorzy zwracaja uwage na zawartosc talerza u siebie, a przede wszystkim u swoich dzieci, nie pozwolmy zasmiecac swojego organizmu, swojego zycia!
    Dziekuje rowniwz za przepis na krem – sama chetnie gotuje i probuje wiele nowych, alternatywnych przepisow! Czesto rowniez na „slodko” 🙂

  12. widziałam „ekologiczne i zdrowe” pola pomorskich rolników………masakra……………….. zadzwoniłam do rodziny na Dolnym Śląsku – te same ukrywane nawozy w ekologicznej pszenicy i innych zbożach , ale w większych gospodarstwach podobno nie można ekologicznie – bo są zbyt małe zbiory i się nie opłaca, a jak podsypiesz nawoznikiem to masz klienta poszukującego zdrowej żywności i jednocześnie duże zbiory i odpowiedni zbyt – Kociewie i Kaszuby królują w tym temacie – serio! Sama nie wiem – co jest EKO a co nie? Podobnie ryby…..łosoś bałtycki (nie norweski) prawie nie do zdobycia… jak macie jakieś namiary na naprawdę zdrowe jedzenie tp please o info;-)

  13. Polecam też ostatnio przeczytany artykuł http://www.polityka.pl/nauka/ekologia/1549063,1,czym-naprawde-jest-rolnictwo-ekologiczne.read Niby więcej mówi się o zdrowym odżywianiu ale moim zdaniem strasznie mała jest świadomość ludzi w tym temacie. http://natemat.pl/72247,przebialczeni-polacy-przesadzaja-z-bialkiem tutaj kolejny ciekawy artykuł. Na pewno każdy wegetarianin spotkał się z pytaniem o białko w swojej diecie. Jednak nie jest to główny budulec. Pozdrawiam serdecznie.

    • A ja absolutnie nie polecam tego artykułu w Polityce. Poniżej wklejam swój stary komentarz, w którym uzasadniam, dlaczego:

      Czytałam ten artykuł w Polityce (gdzieś natknęłam się na link do niego) i uważam go za dziennikarski ściek. Jest on tak stronniczy, tak nieprawdziwy, że ewidentnie napisany na zlecenie jakiegoś koncernu – pokazuje tylko negatywy związane z eko branżą, nie pokazując nic a nic z jej licznych pozytywów. Zero rzetelności dziennikarskiej, zero…

      W hipermarketach spada sprzedaż niektórych produktów, właśnie dlatego, że ludzie często szukają ekologicznych rozwiązań, więc koncerny szukają metod, aby zrobić ludziom wodę z mózgu (tak jak swego czasu wmówili ludziom, że margaryna jest zdrowsza od masła). Artykuł w Polityce to tak niskich lotów dziennikarski bełkot, że chyba nie warto zawracać sobie tym głowy.

      Owszem, może się zdarzyć, że ekologiczni producenci oszukują. Też słyszałam o przypadkach, gdzie pryskano warzywa chemikaliami, potem zmywano warstwę chemii za pomocą odpowiednich płynów i na koniec sprzedawano to jako produkty eko. Zdarza się też, że producenci eko żywności zawyżają ceny. Niestety pazerność ludzka jest wszędzie i tego nie zmienimy.

      Jednak absolutnie nie zgodzę się z tezą autora tego pseudo artykułu, który sugeruje, że żywność z hipermarketów jest tak samo dobra, jak ta ekologiczna. Autor artykułu jest ignorantem, lub też po prostu zależy mu, abyśmy jedli to pryskane chemikaliami ścierwo, a potem masowo umierali na nowotwory i inne współczesne choroby. Jeśli autor chce, to niech sobie to je sam – ja w każdym razie nie mam zamiaru i nie będę podawać tego syfu mojej rodzinie.

      Codziennie szukam ekologicznych i tanich rozwiązań dla mojej rodziny. Pieczywo dostajemy w lokalnej piekarni z mąki pełnoziarnistej i to robione na zakwasie. Ser żółty robi nam gospodyni z mleka od własnej krowy, która mieszka po sąsiedzku. Jajka kupujemy z nr 0 od kur z wolnego wybiegu lub też od gospodyni. Masło i wędliny z lokalnej ekologicznej firmy, która na cały region słynie z wyrobów wykonywanych tradycyjną recepturą bez jakichkolwiek dodatków chemicznych. Wszelkie inne produkty kupując w sklepie dokładnie oglądam analizując ich skład i wybieram te z najmniejszą ilością dodatków chemicznych. Najgorzej jest z warzywami – nigdy człowiek nie ma pewności, ile chemii się na nich znajduje. Kupując warzywa unikam tych pochodzących z Hiszpanii i Portugalii, bo tam królują uprawy GMO, a w zamian za to szukam warzyw i owoców z Polski i Włoch. Unikam produktów z mąki kukurydzianej GMO i z soi GMO. Po zakupie warzywa i owoce dokładnie myję i obieram ze skóry. W sklepach ekologicznych kupuję tylko wybrane produkty i wcale nie wydaję tam dużych pieniędzy – na przykład kupuję rodzynki, gdyż są one suszone na słońcu i niesiarkowane. Natomiast te z hipermarketu słońca przy suszeniu nie widziały, a swoje właściwości zawdzięczają dodatkom siarki. Ale zakupy robię w większości w normalnych sklepach po prostu czytając etykiety produktów. Oczywiście mimo tych wszystkich zabiegów nie wyeliminuję całkowicie chemikaliów z jedzenia mojej rodziny, ale przynajmniej znacznie je ograniczę.

      Fakt, aby się zdrowo odżywiać, trzeba się naszukać i nieźle wysilić. To zajmuje czas i energię. Ale mimo to, coraz więcej ludzi chce żyć i żywić się świadomie, bo ludzie zaczynają zauważać plagę nowotworów, chorób serca, nabytej cukrzycy, miażdżycy, otyłości i innych paskudztw. Przecież na raka chorują nawet malutkie dzieci, a oddziały onkologiczne pękają w szwach. Dlatego ludzie zaczynają poszukiwać zdrowego trybu życia i robić zakupy świadomie.

      Ale to nie podoba się producentom masowo produkowanej żywności, właśnie dlatego zamawiają oni napisanie takich artykułów, jak ten w Polityce. Ja już od dawna nie czytam tego typu gazet ani od wielu miesięcy nie oglądam telewizji, a informacje czerpię wyłącznie z Internetu z niezależnych źródeł, bo tylko w sieci można jeszcze znaleźć niezmanipulowane teksty.

      Oczywiście eko ściema też się zdarza – nie mam co do tego wątpliwości, bo wśród eko producentów tak samo zdarzają się oszuści, jak wśród zwykłych producentów żywności. Dlatego trzeba w tym wszystkim po prostu zachować zdrowy rozsądek. Zamiast wydawać góry pieniędzy na produkty eko, lepiej nauczyć się czytać skład i pochodzenie każdego produktu, który wkładamy do koszyka w zwykłym sklepie. Po pewnym czasie wejdzie nam to w nawyk i zyskamy zdrowie, bez nadmiernego uszczuplania portfela.

      PS. Sklepy z eko żywnością też są potrzebne bez dwóch zdań – także dla Laury, dla weganów, dla osób z rozmaitymi nietolerancjami pokarmowymi, alergików itp. Tylko w takim sklepie jestem w stanie dostać np. tofu z soi niemodyfikowanej genetycznie, bo akurat tofu Laura może jeść. Tylko w takim sklepie kupię masło orzechowe, które ma w składzie 100% zmielonych orzechów bez żadnych dodatków, bo akurat to masło też Laura może jeść (natomiast masło orzechowe z marketu, które chciałam ostatnio kupić, zawierało oprócz garstki orzechów całą tablicę Mendelejewa). Również całkiem surowe ziarno kakaowca czy spirulinę kupię tylko w takim sklepie. Więc nie do końca jest to aż taka eko ściema, jak to napisano w Polityce.

      Poza tym, gdyby produkty bez chemii były tak samo dobre, jak te z chemią, to przewód pokarmowy mojej córki nie widziałby różnicy. A jednak widzi – jak dostałam worek ekologicznej marchewki z pewnego źródła (od znajomych), to Laura mogła ją jeść bez ograniczeń i do tej pory jeszcze mamy zapasy w zamrażarce. Ale jak dałam jej marchewkę z hipermarketu, to córka momentalnie dostała takiej biegunki i odparzeń, że dwa tygodnie leczyłam jej skórę. Przypadek? Nie sądzę…

      Dlatego zachęcam do samodzielnego myślenia, zdrowego rozsądku i dzielenia na 10 wszystkiego, co przeczytamy w gazetach 🙂

      • nie trzeba obierać wszystkich warzyw i owoców. Trzeba czytać skąd pochodzi dany towar- jeżeli mamy owoce z innego kontynentu to wiadomo,że były potraktowane ogromną ilością chemii, by przetrwać podróż wielotygodniową nieraz. Dlatego najlepiej kupować lokalne produkty…od rolników z okolicy. Polecam Farmę Świętokrzyską ( chłopaki mają tylko ekologiczne warzywa i owoce)Z niewielką ilością chemii nasz organizm sobie poradzi, bo po to mamy wątrobę przecież! Dlatego nie wolno jeść żadnych wątróbek , bo wątroba każdego zwierzaka to magazyn toksyn! Jak ktoś zjada wątróbkę z kurczaczka karmionego paszami, hormonami wzrostu i antybiotykami to jest wręcz nafaszerowany tą chemią.

  14. Polecam blog Matka Weganka i Jej Dziecko, o ile jeszcze nie czytałaś. Sama jestem wegetarianką od 20 lat, przymierzam się do weganizmu. Mieszkam w Anglii od paru miesięcy i nadal jestem w szoku widząc co jedzą tutejsze dzieci…

    • Ja od jakiś 2 lat nie byłam ani razu zaziębiona, mimo, że żyję w ciągłym stresie i jestem przepracowana. Laura też nie miała ani jednej infekcji bodajże już od 1,5 roku, chociaż ma ograniczone szczepienia. Więc chyba warto się zdrowo odżywiać – dzięki temu odporność ogromnie się wzmacnia 🙂

      • Pani Emilko, u mnie to samo- odkąd zaczęłam sę zdrowo odżywiać to w ogóle nie choruję. Uniknęłam także operacji , gdyż przez wcześniejsze złę odżywianie dorobiłąm się kamicy żółciowej ( kamienie powstają na skutek nadmiaru białka zwierzęcego w diecie, a kiedyś odchudzłam się dietą Dukana-co za głupota). Lekarze twierdzili, że muszą wyciąć woreczek, bo same kamienie nigdy nie znikają. Jednak racji nie mieli, bo zastosowałam kilkutygodniową dietę surową oraz piłam kefir z grzybka tybetańskiego i na kontrolnym usg kamieni już nie było. Dlatego wierzę w naturalną medycynę i leczenie za pomocą diety. To,że pani się zdrowo odżywia to widać gołym okiem- wygląda Pani coraz piękniej- naprawdę wgląda pani zdrowo. Zdrowie widać na zewnątrz. Zauważcie ,że ludzie bladzi, z sińcami pod oczami, plamami na tarzy, otyłością i smutkiem na twarzy bardzo często jedzą właśnie „śmieciowe jedzenie”. Jeśli chodzi o to czy zdrowa dieta jest droga czy tania to zależy co jest jej podstawą ( razowy makaron jest nieraz tańszy od białego), owoce sezonowe i warzywa są niedrogie. Wiadomo, że w zimie owocę są drogie ,ale np. garść suszonych jagód goji dziennie zaspokaja większą część zapotrzebowania na witainy. Nie trzeba kupować nic innego wtedy. Poza tym to pomyślcie ile oszczędzacie na chodzeniu do lekarzy nieraz prywatnie?…ile oszczędzacie na kupowaniu lekarstw w aptekach? ile oszczędzacie na swoim cennym czasie spędzanym w przychodniach? ile oszczędzacie nie biorąc opieki czy zasiłku chorobowego? Uwierzcie, że naprawdę warto się zdrowiej odżywiać. Ja kiedyś kupowałąm mięso i wędliny- zrezygnowałam z tego całkowicie,a zaczęłąm kupować ciecierzyce ,soczewice itd. i mniej więcej tyle samo kosztują moje zakupy.Moim zdaniem najdroższe jest mięso i w ogóle człowiekowi niepotrzebne.

        • Witam. czy mogłaby mi Pani napisać coś więcej na temat- diety surowej oraz kefiru z grzybka tybetańskiego- gdzie go kupić i dokładnie co Pani jadła w trakcie tej diety. Też mam kamicę żólciową i jestem na diecie tylko że nie jadam produktów smażonych a głównie gotowane lub na parze. Nie robiłam jeszcze kontrolnego usg.

        • Pani Ewo, jedzenie gotowanych pokarmów pomoże pani tylko w zmniejszeniu dolegliwości…ale nie pozbędzie sie pani tych kamieni jedząc gotowane produkty. Organizm człowieka ma ogromne możliwości regeneracyjne…tylko trzeba mu w tym pomóc. Wiem jak strasznie boli atak kamicy( gdy pierwszy raz dostałam ataku myślałam , że mam zawał- nawet oddychać nie mogłam- mąż zadzwonił po pogotowie, a zjadłam wtedy coś ciężkiego smażonego). Dobrze pani robi, że nie je pani smażonego, ale jak już wcześniej napisałam tylko jedzenie surowych produktów gwarantuje nam zdrowie (osoba, która nie je surowego naraża się na niedobory wszelkich składników potrzebych organizmowi). W celu pozbycia się kamieni można spróbować kilku metod ( ja stosowałam dietę i grzybka równocześnie i nie wiem co dokładnie pomogło). Na FB jest grupa „grzybek tybetański” gdzie ludzie z okolicy się nim dzielą( może ktoś z pani okolicy akurat ma nadmiar). Ja też grzybka dostałam , ale przez Internet też można go kupić (około 30 zł.) Innym sposobem na oczyszczenie organizmu ze złogów jest leczniczy post na wodzie (10 dniowy) lub dieta Dr. Ewy Dąbrowskiej stosowana przez 6 tygodni. Szczegóły znajdzie pani w ksiąąkach Dr Dąbrowskiej , albo na jej oficjalnej stronie w zakładce „Dieta” http://www.ewadabrowska.pl/ . Poza tym dieta surowa też powoduje samooczyszczanie się organizmu i samoleczenie, ale trzeba ją stosowac przez dluższy czas (ale jest o wiele prostsza niż dieta Ewy Dąbrowskiej). Jeżeli ma pani satysfakcjonującą sytuację materialną to może pani pojechać na Mazury do jednego z ośrodków Dr Dąbrowskiej na wakacje i tam podratować zdrowie (adresy i szczegóły też znajdzie pani na jej stronie). Jeśli chodzi o surową dietę to stron i blogów jest całe mnóstwo w Internecie np. http://www.surowadieta.pl , http://www.surowo.pl , http://www.surawka.webd.pl/ , http://surowyszef.blogspot.com/2012_09_01_archive.html (super przepisy), http://www.rawolucja.pl, http://rawstaurant.blogspot.com/. Na stronie http://www.surowadieta.pl w zakładce „surowa wiedza” znajdzie pani historie osób, które wyleczyły się na surowej siecie z wielu „gorszych” chorób niż kamica. Życzę wytrwałości i zdrowia. Musze powiedzieć, że na początku było mi bardzo cięzko się przestawić, ale jak komuś na zdrowiu zależy to może trochę pocierpieć. Pozdrawiam

  15. Z tymi słodyczami to tak jest, matka daje coś słodkiego przed głównym posiłkiem, a potem się złości że dziecko nie chce zjeść ciepłego posiłku… dziwne?? Sama się dziwię takim matkom. Gdzie u nich jest funkcja myślenia? Logicznego? Nie wiem.
    Nie jestem przesadną zwolenniczką zdrowego żywienia, ale też nie karmię dziecka chipsami popijanymi colą… Znam matkę 5-latka, która nie widzi w tym nic złego, że dziecko chipsy popija colą czy innym gazowanym napojem. Chłopczyk ma napewno nadprogramowe kg, ale skoro ona mu na to pozwala. … Do tego w zimie nie można okna u nich otworzyć, bo się chłopak przeziębi… skutek? Jak tylko poszedł do przedszkola, w ciągu tygodnia zachorował.

  16. Tylko skąd wziąć pieniądze na to zdrowe, ekologiczne jedzenie? Albo chociażby na krem czekoladowy z awokado. Koszt tabliczki czekolady, firmowej np. wedla to mniej więcej 2,2 zł. Koszt samego awokado to około 5 złotych. „Zwykłych” śmiertelników, takich jak np. ja, pracująca za nieco mniej niż 2 tysiące złotych nie stać na takie „rarytasy”. Albo warzywa z ekologicznej uprawy. Jeśli już mogę sobie pozwolić na owoce, to na pewno nie te, których kg kosztuje więcej niż tych z marketu. Co zdrowego kupimy do jedzenia za 3 złote, czyli tyle ile kosztuje najtańsza kanapka w Mcu. Pęczek rzodkiewek i ogórka?
    Pozdrawiam.
    p.s. przez 15 lat odżywiałam się zdrowo. Domowe obiady ,biały ser , warzywa gotowane na parze albo w piekarniku z rybką, absolutnie nie smażoną na oleju. Słodycze tylko z owoców, trzy razy w tygodniu chodziłam na basen. Nie paliłam, piłam alkohol od wielkiego dzwonu. I nagle jestem po 6 operacjach i ledwo uszłam z życiem 😉 I na przekór jem słodkie mleczko z tubki. A mój dziadek, wychowywany na wsi i na niej żyjący w życiu nie palił papierosów i zmarł na raka PŁUC.
    Nie ma reguły, że zdrowa żywność od czegoś przed czymś nas uchroni.

    • u mnie np w Kauflandzie awokado kosztuje około 3 zł. Robię z niego paste na chleb zamiast masła. To kostka masła kosztuje więcej! Masło z awokado robi się następująco (rozgnieść awokado, dodać trochę soku z cytryny, sól i pieprzi torszke oliwy z oliwek ).Tym smaruję chleb,a nie margaryną z tłuszczami trans, które są zabójstwem. Jest to zdrowszy zamiennik masła i wszelkich margaryn. Pani Magdo wówi pani, że jadła pani warzywa na parze- kluczem do zdrowia są surowe warzywa i owoce,a nie gotowane. jeżeli ktoś zjada mnóstwo warzyw ,ale wszystkie gotowane to naraża się na choroby i na zawał serca ( naczynia krwionośce „psują się” od braku witaminy C w diecie) Temperatura zabija witaminy i enzymy niestety.Najzdrowsze jest tylko to co surowe.Dlaczego ludzie szczupli, którzy nie palą i nie piją umieraja na zawały- dlatego,że człowiek jako jeden z nielicznych ssaków nie syntetyzuje w organizmie witaminy C i musi ją dostaczać z zewnątrz,a gdy ktoś je tylko gotowane pokarmy to w ogóle nie ma witaminy C i potem nie ma się co dziwić ,że jest zawał (także świnki morskie nie syntetyzują witaminy C i chyba małpy) Niektórzy wegetarianie wcale nie są zdrowi, bo nie jedzą surowego! Jedzą frytki i batony i ktoś potem powie(dziwne- taki wegetarianin,a na zawał zmarł) .Proszę się zainteresować surową dietą. nawet DR Ewa Dąbrowska, czy też Charlote Gerson mówi o tym ,ze żeby być zdrowym musi być w diecie przynajmniej 60procent surowizny! W diecie dzieci powinno być kilka porcji surowych warzyw i owocób ,by nie chorowały. Ja daję dzieciom jabłka, banany, teraz sliwki,a w zimie suszone jagody goji i mi w ogóle nie chorują! W przedszkolu wszystkie dzieci chore na grypę , czy na rotawirusa, a mój synek nic nie łapie. Strasznie się z tego cieszę:) Ktoś powie, że pije mleko i nic mu nie jest. Teraz może Ci nic nie jest, ale na starość zapewne będziesz mieć skleroze, reumatoidalne zapalenie stawów i zaćmę, bo to właśnie między innymi wywołuje picie mleka! Albo Ci co jedzą mięso i wędliny niech nie płaczą za 10 lat, że mają choroby jelit, Leśniowskiego-Crohna, Dne moczanową, kamice żółciową., raka żołądka czy okrężnicy, bo te choroby wywołuje jedzenie mięsa.Trzeba ludzi uświadamiać, bo mało kto czyta na ten temat.

      • A ja mysle ze problem jest bardziej złozony ,niz jest czy nie jesc miesa ,?Moja prababcia przezyła wojne ,urodziła 6 dzieci zmarła 3 lata temu w wieku 97 lat ,do konca była sprawna mieszkała ze swoja siostrą ktora zmarła w wyniku wypadku w wieku 96 lat.Obydwie uwielbiałay miesa ,chleb se smalcem ,zawsze jadły tłusto .nigdy nie chorowały do konca były sp-rawne ,same sobie radziły.Ich najstarsza siostra zmarła rok temu w wieku 101 lat.poniewaz w czasie wojny nie raz głodowały to później nie odmawiały sobie niczego.Tak samo moj dziadek i jego bracia wszyscy zyli od 97-99 lat.nie wiedzieli co to dieta jedli to na co mieli ochote.Generalnie chodzi o to ze teraz chcec zysku prowadzi do sytuacji ze wszystkie produkty aby ich termin przydatności do spożycia byl jak najdłuższy sa tak nafaszerowane chemia ,ze w sumie nie wazne co jemy ,moze nam sie wydawać ze jemy zdrowo ,możemy jest tony surowych owoców a i tak nic to nie da bo wraz tym pochłaniamy tony chemii. Kiedyś ludzie nie wiedzieli co to polepszacze smaku konserwanty i inne cudowne środki ktore maja sprawic ze produkt moze byc zdatny do spożycia przez 2 lata lub dłużej.Nie wiem czy biała bułka to takie zabójstwo ,kiedys ludzie tylko takie jedli ,problem w tym co jest do niej dodane .Pozdrawiam was serdzenia

        • Ma Pani dużo racji w tym, co Pani pisze. Największym problemem jest fatalna jakość współczesnej żywności, która jest straszliwie skażona chemią i modyfikacjami genetycznymi. Kiedyś biała buła nie stanowiła problemu, gdyż mąka pozyskiwana była ze starych, naturalnie występujących odmian pszenicy. Dziś biała buła jest trucizną, a pszenna jest tylko z nazwy. Mąka jest teraz robiona z tak silnie zmodyfikowanego genetycznie ziarna, że nasz organizm traktuje je jako coś obcego, czego nie da się strawić. Współczesna pszenica jest nią tylko z pozoru, dlatego nasi dziadkowie nie mieli problemów z jej trawieniem, a nasze pokolenie już ma i to poważnie problemy. A najgorsze jest to, że w ciemnym chlebie, niby zdrowym i tak podstawowym składnikiem jest właśnie ta trująca mąka pszenna 🙁 .

  17. Kilka lat temu moja wówczas 4 letnia siostra stanowczo odmówiła sniadania przed zakupami w centrum handlowym.
    Oczywiście w galerii był McDonald i mała od razu była głodna 🙂
    Wyjatkowo dostała ” pyszne mcdonaldsowe śniadanie”.
    Wróciła do domu, poszła skorzystać z toalety i po chwili wyskoczyła z niej jak oparzona krzycząc ” mamo mamo!! zrobiłam rozpuszczoną kupę!! ”

  18. To jak już o jedzeniu mowa polecam gruszki gotowane w kawie i polane gorzką czekoladą 😀 Pyszności!

    • O, ale super przepis. A jak długo trzeba je w tej kawie gotować?

      • A mogłabyś aki podać cały przepis? Tez mnie zaciekawił.
        Krem z awokado na pewno wypróbuję! Dzięki za link do strony. Super fajna.

        • Krem z awokado rewelacyjny! Smakuje tak samo jak ten z paczki 🙂 Trzeba będzie wypróbować kiedyś w jakimś torcie. Może i drogo wyjdzie ale jak zdrowo 😉

          Dziękuję!

  19. Tak, bardzo ważny problem poruszyłaś. Ja sama od paru lat zwracam baczną uwagę na to czy żywię siebie i moją rodzinę. Jednocześnie obserwuje jak inni karmią siebie i swoje pociechy. I jednen wniosek mi sie nasunął, że często ludzie NIE WIEDZĄ co to znaczy sie zdrowo odżywiać. Wydaje im sie, że jak dają dziecku pyszne jogurciki słodzone cukrem i syropem glukozowo- fruktozowym, jak wciskają pyszne kiełbaski swojskie to jest wszystko super. Bo ekologiczne, bo zdrowe itd. Z przerażeniem obserwuję też jak fatalnie odżywiają się dzieci z klasy mojego dziecka, który bardzo chce i prosi zeby mu dać „normalne” śniadanie takie jak mają koledzy i koniecznie słodki soczek z kartonika do tego. Tymczasem moje „biedne” dziecko nosi sniadaniówkę a w niej: kalarepa, marchew, winogorn, ananas itp i o zgrozo musi popić to wodą. Naprawdę trudno zdrowo sie dozywiać. Bo najpierw trzeba mieć wiedzę, a potem trzeba przemysleć jadłospiś i przygotować jedzenie. Niestety to zabiera mnóstwo czasu i pieniędzy. Nie znoszę gotować i przygotowywać jedzenia, bo niestety zabiera to mnóstwo czasu, którego pracując zawodowo nie ma się za wiele. Kolejnym czynnikiem chorobotwórczym jest stres. I niestety kiedy w pracy mam gorąco, kiedy mobbing narasta to nawet zdrowe jedzenie nie pomaga, bo mój układ pokarmowy protestuje. Idę na urlop, jest luźniej ja czuję sie cudownie…Sami się wykańczamy, tempo zycia, zanieczyszczenie środowiska, wody, stres, niedobór wit D3 (zachęcam do suplemenacji) daje już o sobie znać, nie pamietam żeby kiedykolwiek wcześniej było tylu młodych ludzi chorujących na nowotwory :(:(:(

  20. Pani Emilio szkoda,że nie ma Pani jakiegos forum z boku strony, na którym mogłybyśmy się dzielić np. super zdrowymi przepisami dla dzieci albo pisać czym wspomagamy zdrowie naszych pociech (jagody goji, grzybek tybetański) albo swoją urodę (najlepszy krem nawilżający i odżywiający to maseczka z awokado -polecam, a najlepszy peeling do twarzy to soda oczyszczona!) Gdyby pani miała takie forum to nie zaśmiecałybyśmy tutaj w tych komentarzach pani bloga. Niech pani nad tym pomyśli. Pozdrawiam

    • Pomysł z forum odrzuciłam już dawno z prostego powodu: braku czasu. Nie jestem w stanie poświęcić czasu na jego moderację. A obcej osobie też nie chcę tego powierzyć, bo mam zasadę, ze nikogo obcego do bloga nie dopuszczam – jest on dla mnie zbyt ważny i osobisty.

      • nie trzeba forum, wystarczą te ciekawe linki które są tu umieszczane,te nazwiska wybitnych lekarzy…. jak kogos to zainteresuje to kliknie i poczyta….;)

  21. powinno być takie same żywienie w każdym przedszkolu w Polsce – zdrowe! bez słodyczy, a jeżeli rodzice chcą podawać swoim pociechą słodycze- to niech to robią w domu, poza przedszkolem…

  22. Doładnie się z Tobą Emilio zgadzam. Czasem też próbuje dotrzeć do informacji dotyczących żywności i jestem przerażona. Przyznam niestety, że nie zawsze króluje u nas zdrowe jedzenie, jednak staram się by tak było. Z żalem muszę stwierdzić, że nie zawsze mogę pozwolić sobie, by dla mojego niespełna 2-letniego synka kupić zdrowe soczki produkowane przez firmy produkujące żywność dla niemowląt, które są 3 razy droższe od innych. Ubolewam też, że nie posiadam osobnego dużego zamrażalnika, by móc zamrozić te lepsze dostępne teraz warzywa, by mieć na zimę na zupę czy inne potrawy. A zimą właściwie nie ma z czego ugotować dobrej zupy, bo warzywa w marketach i nie tylko, bo na ryneczkach jesienno-zimową porą są również totalne śmieci, a nie dobre warzywa.
    Jakbyś mogła podzielić się jakimiś przepisami, będę wdzięczna, chętnie skorzystam 🙂
    I jeszcze jakbyś mogła polecić mi jakiś przeparat z omega 3 dla dzieci, może znasz jakiś dobry, gdyż do takich typu żelki dostepne w aptekach nie jestem przekonana. A myślę, że jesienią chciałabym dawać synkowi.
    Dziekuję i pozdrawiam Was serdecznie 🙂

  23. Niezdrowa żywność to ogromny problem dzisiejszych czasów. Sama od jakiegoś czasu czytam etykiety sklepowych produktów i ręce mi opadają. Dlatego nie kupuję gotowej wędliny ale surową szynkę, którą marynuję i piekę. Nie kupuję napoi, tylko owoce, z których robię kompot. Kiełbasę i parówki kupuję tylko w miejscach, w których mogę sprawdzić skład produktu. To samo dotyczy sera żółtego. Dżemy i przetwory robię własnoręcznie. A jeśli jestem w sklepie i najdzie mnie ochota na kupienie np. chipsów czy batona to wystarczy, że przeczytam skład i juz mi się odechciewa 🙂
    Również byłam w Gdyni w zeszłą sobotę, szkoda że w tym tłumie ludzi nie udało mi się was wypatrzeć dziewczyny!

  24. Jeszcze dodam jedno.
    Czytajac tego typu artykuly przecienty Polak dowiaduje sie z nich glownie tego co szkodzi, czego nie jesc, co powoduje choroby… i w tym momencie zastanawia sie co wlasciwie jesc powinien, z artykulow mozna odniesc wrazenie ze wlasciwie szkodzi wszystko…
    Ja chetnie przeczytalabym artykul konkretny, z wyszczegolnionymi produktami zdrowymi oraz tymi, ktorych bezwzglednie nalezy unikac.

  25. Emilio. To co piszesz jest bardzo cenne, mądre i każdy powinien zastosowac te rady w swoim zyciu.
    Jednak sama wiesz, ze wbrew pozorom nie jest to takie proste…
    Ty na blogu chcesz pokazac ludziom, ze mozna inaczej, ale tak naprawde kazdy z nas powinien sam zglebic temat i nauczyc sie prawidlowego zywienia swojej rodziny.
    Jednak zycie w biegu, wieczny brak czasu powoduja ze czesto zapominamy o tym co naprawde jest wazne.
    Jesli mozesz to zamiesc kiedys post bardziej konkretny. Bez tresci o zdrowiu i mozliwych konsekwencjach jego zaniedbania, ale konkretne porady co mozna zastapic w kuchni czyms innym, zdrowszym. Napisz dokladniej jak wyglada Wasza kuchnia. Co jadacie Wy z Kuba a co Laura. Co z Twojego doswiadczenia jest szkodliwe najbardziej, czego unikasz jak ognia, a co w Waszym jadlospisie jest podstawą.
    Ja chetnie podszkole sie w tym temacie.
    Sama jestem mama 2 coreczek, 3 i 7 lat. Moj podstawowy problem (od zawsze) to kompletny antytalent do kuchni. Nigdy nie lubilam gotowac!!! Myslalam kiedys ze wlasne mieszkanie, wlasna kuchnia, wlasna rodzina zmienią to. Niestety gotuje bo musze.
    Staram sie aby moje dzieci jadly zdrowo. O sobie to juz wcale nie mysle, jem co popadnie.
    Ograniczam na maksa slodycze, staram sie aby dziewczynki jadly duzo warzyw i owocow.
    Jednak moja wiedza w zakresie zdrowego zywienia na pewno wymaga mega poszerzenia… dlatego chetnie skorzystam z Twoich wskazowek.

    Dodam jeszcze ze wiele osob nie stosuje sie do takich zalecen nie z glupoty a z braku mozliwosci. Obecnie zycie tak szybko gna ludzi do przodu, ze czesto nie maja czasu przystanac i zastanowic sie nad taka oczywistoscia jaka jest jedzenie. Czesto tez przeszkoda sa kwestie finansowe, powoduja ze ludzie kupuja to co najtansze aby tylko wykarmic rodzine.
    Bywa ze problemem sa same dzieci, tego nie lubie, tego nie sprobuje, to niedobre itp itd. Sama mam w domu takiego niejadka wiec cos o tym wiem. Swiezo wyciskany sok? nie ruszy, tylko woda mineralna do picia i to najlepiej jeszcze smakowa. Owoce i warzywa? je jak za kare, trzeba zmuszac. Tak wiec chcąc cokolwiek nowego ugotowac, przetestowac nowy przepis itp to musimy liczyc sie z tym, ze bedziemy z mezem musieli zjesc to sami.
    pozdrawiam

    • Miśka, obiecuję, że kiedyś zbiorę wszystkie tego typu porady i wyprodukuje taki wpis, o jaki prosisz 🙂

  26. Zdrową dietę popieram w 100%. Sama powoli się przestawiam, np. zamiast gotowych wędlin, kupuję mięso, przyprawiam i parzę. Pycha!!! Co do słodyczy, np. w niedzielę, to nie do końca jestem przekonana. Do wszystkiego lepiej podchodzić z głową. Twierdzę, że zdrowiej jest codziennie dać dziecku cukierek, niż czekać do niedzieli i wtedy słodycze od rana do nocy. Tak robi moja kuzynka. Maluchy idą spać i bolącymi brzuchami i brakiem apetytu na cały tydzień. Każdą ideę można wypaczyć.
    Pozdrawiam
    Hanka

  27. Bardzo ciekawy post 😉
    Pozdrawiam.

  28. Pani Emilio, ogromnie ogromnie dziękuję za ten wpis

    • Bardzo proszę 🙂

  29. Interesujący wpis.
    Jestem wegetarianinem ale wiem,że oprócz zdrowej żywności jem co nieco chemii:(
    Muszę to wyeliminować!
    Fotki cudowne,pozdrawiam:-)

  30. Dziewczynki jesteście śliczne

  31. Fajny wpis, dziekuje. Sama jestem wegetarianka od 15 lat i nie mam problemow ze zdrowiem, zwracam duza uwage na to co jemy. Mamy mnostwo energii i swietna odpornosc (moj synek i ja). Chcialam tylko dodac cos o awokado, taka ciekawostka. Niestety w Polsce nie jest latwo kupic dobre awokado, a zjedzenie niedojrzalego moze bardzo zniechecic. Awokado dojrzale ma kolor ciemny, a w srodku jest na tyle miekkie ze mozna rozsmarowac na chlebie jak maslo. Dowiedzialam sie, ze warto kupic zielone awokado i wlozyc do papierowej torebki razem z jablkiem i bananem, i sprawdzac codziennie. Taka torebke trzymac normalnie w kuchni na szafce, nie w lodowce. Kiedy sciemnieje i skorka stanie sie miekksza, nadaje sie do jedzenia. Mozna zrobic swietny krem z awokado, zmiksowac z ugotowanymi jajkami i przyprawami. klasc na chleb i polozyc ulubione dodatki, np papryke. Kanapeczka jak sie patrzy 🙂

  32. Jak najwiecej takich artykułów i wpisów bo niestety świadomość ludzi dotycząca tego co to znaczy się zdrowo odżywiać jest bardzo mała. I trzeba obalać bardzo mocno zakorzenione mity jedzeniowe! Pij mleko będziesz wielki??!! To chyba jakiś żart, ale niestety w ten sposób koncerny spożywcze manipulują klientami i lepią jak z plasteliny idealnych konsumentów. I niestety nawet jak zaczniesz czytasz, myśleć i Cię oświeci żywieniowa prawda 🙂 to wprowadzenie tych zman w życie nie jest łatwe bo otrzymujesz zero wsparcia. A nie daj Boże jak te zmiany mają dotyczyć też dziecka. Wtedy musisz się liczyć ze zmasowanym atakiem dobrych rad i krytyki ze strony dziadków, cioć i wujków oraz koleżanek wszelkich maści 🙂 No bo jak to dziecko nie pije mleka??!! Albo dlaczego ograniczam mięso??!! Nikt też nie łączy częstych infekcji dziecięcych ze sposobem odżywiania a szkoda bo można by było zaoszczędzoć na kilku antybiotykach w sezonie podając dzieciom na codzień po prostu zdrowsze jedzenie. Nie jestem nawiedzona, moje dziecko też je od czasu do czasu słodycze, lody albo chipsy ale staram sie żeby bilans wychodził mniej wiecej 80% zdrowia 20% przyjemności.

  33. Zależy w jakich przedszkolach podają takie jedzenie.Absolutnie sie nie zgadzam z co niektórymi komentarzami.W przedszkolu mojej córci podają zdrowe i dobre jedzenie.Nie każde jest złe.A jeśli chodzi o zdrowe odżywianie to prawda jest taka że ludzi poprostu nie stać by zdrowo się odżywiać.Bo nie ukrywajmy ludzie żyją w biedzie i kupują te tańsze produkty niż te zdrowsze (droższe)bo najnormalniej w świecie nie stać ich by wyżywić kilka członków rodziny.Prawda jest brutalna ale rzeczywiście tak jest.

    • Zdrowe jedzenie jest dużo tańsze niż tradycyjne. Warzywa: kapusta, marczew, buraczki itp, kasze nawet eko nie są drogie , soczewica, fasola, groch, ciecierzyca to wydatek kilku zł, pestki słonecznika czy dyni taż nie są drogie a lepsze orzechy czy eko owoce jak popatrzysz na cenę za kilogram to są tańsze od czipsów, batonów i wiekszości słodyczy i tak popularnych serko- deserków.

      • Nie jest tańsze. Ja duzo warzyw mam z własnego ogródka, dużo kupuje eko, czasem w sklepie. Jeślichodzi o owoce to głównie z bazarku. I wcale nie wychodzi tanio. Doliczę do tego orzechy zamiast innych przekąsek i w warzywniakach zostawiam fortunę. Taniej byłoby kupić „schabowego” i wszyscy byliby syci, a jak sie jest wege, to ciągle w zasadzie trzeba coś prztgotowywać do jedzenia i częściej się je. Chipsy nie mam pojęcia jaką mają cene na kg, ale podejrzewam ze paczką chipsów zapchasz się szybciej niż miską owoców, po której za godzinę- dwie znów u mnie są wszyscy głodni. Zsdrowe odżywianie to tak naprawdę droga impreza i bardzo czasochłonna, mam jednak nadzieję, że sie opłaci 🙂

        • Ciekawy ten artykuł , który przesłała Olga. To prawda- ludzie się boją że na diecie wegańskiej będą mieć niedobory białka. To nieprawda. Najlepszy strongman w Niemczech jest weganinem, facet z postury wygląda jak Pudzian. Jest mistrzem w Niemczech…albo i w Europie. Nazywa się Patrik Baboumian- widać, ze do budowy mięśni nie jest potrzebne mięso. Facet twierdzi, że przyjaciół się nie jada. W Empiku można kupić miesięcznik ” Vege” tam są wywiady z takimi ludzmi, przepisy i adresy restauracji. Restauracje wegetariańskie i wegańskie oferują dużo tańsze potrawy niż tradycyjne.

  34. Kurcze, obecnie nie jemy fatalnie, ale chyba muszę jeszcze bardziej zwracać uwagę na nasz jadłospis. Używasz dobrych argumentów i mobilizujesz do działania 🙂

    A zdjęcia piękne 🙂

  35. To bardzo bardzo ważne i mądre co piszesz, dzieci nagminnie karmione są śmieciami, McDonaldsy z kuszacymi zabawkami, soczki w kartonach z ulubionymi postaciami z bajek, smieciowe słodycze opakowanie w. To, co uwielbiają dzieci, Myszki Miki , Monster High, itp…….Parowki w pieknych opakowaniach ze zwierzatkami, sugujace ze są dla dzieci a w składzie maja 30 procent mięsa lub MOM. Jestem przerażona tym, czym karmi sie dzieci.

  36. http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/co-powinny-jesc-dzieci-w-przedszkolach,11404.html

    ja mojej córki nie zapisałam do przedszkola właśnie dlatego,że jest tam niezdrowe jedzenie, boje się,że jak będzie jadła biały chleb, z szynką, zupy mleczne, codzinnie mięsko, a na podwieczorek sevendaysy czy prince- polo, to odporność napewno by jej się obniżyła i zaczęła by chorować, przecież te wszystkie dzieciaki w przedszkolach choruja przez niezdrowe jedzenie….ja nie rozumię jak dyrekcja może się godzić na takie żywienie, a wiedza pani dietetyk w przedszkolu na temat zdrowego żywienia jest bardzo niska….

    • A ja słyszałam o przedszkolu, gdzie w jadłospisie jest podany chleb z masłem, natomiast w tajemnicy przed rodzicami smaruje się go margaryną, bo tak jest taniej…

    • Owszem jak najbardziej popieram wpis Emilki o zdrowym żywieniu. Ale nie popadajmy w paranoję. Moje dziecko za tydzień pójdzie do przedszkola trzeci rok, je w przedszkolu, oczywiście nie wszystko, bo to też zależy od tego co lubi. Niewiem czy kanapki smarują masłem czy margaryną ale owe kanapki je i nic mu nie jest. W przeciągu całych dwóch lat żywienia przedszkolnego zachorował tylko RAZ. Owszem na podwieczorek bywają batoniki czy bułki słodkie ale są również jogurty czy sałatki, Zupełnie nie rozumiem podejścia, że nie zapiszę dziecka do przedszkola przez nieodpowiedni jadłospis, przedszkole to nie tylko jedzenie… Mój jako trzylatek poszedł do przedszkola i to była najlepsza decyzja, codziennie chodzi zadowolony i przez całe wakacje pyta kiedy wróci do przedszkola. Nie wierzę, że codziennie dają dzieciom w przedszkolu prince polo czy inne słodycze… Tyle ode mnie w tym temacie
      Emilko piękne zdjęcia nadmorskie, zazdroszczę, że macie tak blisko, my musimy przejechać ok 800 km by móc poplażować a morze uwielbiamy, tylko ta odległość…. Pozdrawiamy 🙂

      • jeżeli dziecko od urodzenia je zdrowo, a potem idzie do przedszola i żywi się niezdrowo – to napewno nic dobrego to nie uczyni dla jego organizmu, ciekawe czy ktoś się ze mną zgodzi????pozdrawiam. każdy ma prawo do własnego zdania.

        • Ja wprawdzie mieszkam w Niemczech, ale w przedszkolu gdzie pracuję, stawiamy na dobre żywienie. Przedszkole posada nawet odpowiedni certyfikat. Ja akurat pracuję w grupie żłobkowej, ale w budynku obok 3-6 uczą się zasad dobrego żywienia (są prowadzone odpowiednie projekty, np za 2tyg będzie”tydzień jabłka” i oprócz gotowania musów owocowych, ciasteczek… będą zabawy, zajęcia plastyczne… Wszystko „wokół jabłka”). Już dzieci żłobkowe uprawiają sport (oczywiście nie wykonują ćwiczeń, które im każemy robić. Mogą sobie poskakać na trampolinie, powygłupiać na materacu, raczkować pod bramkami, rzucać hustkami czy piłką lub zjeżdżać na zjeżdżalni rolkowej ( http://www.wehrfritz.pl/public/photos/big/b/e/b/bebe0033a3f6483a9538ede90c769b04.jpg ) – na którą muszą się same wspiąć). Na śniadanie dzieci przynoszą swoje jedzenie i tu widać, którzy rodzice stawiają na zdrowe odżywianie, wiele z nich ma np. marchewkę, jabłko czy inne owoce lub warzywa w swojej torbie, niestety niektóre mają mleczne kanapki, batoniki czy inne słodkości, często w tych przypadkach już sama kanapka posmarowana jest słodkim kremem czy też dżemem. Niezdrową mleczną kanapkę itp. dzieciaki zabierają do domu… Cóż to nie jest koniecznie dobre śniadanie dla 2- latków. Do sniadania zawsze kroimy świeże owoce i warzywa, większość z nich przynoszą rodzice (co tydzień jedno dziecko przynosi „koszyk zdrowia” w którym są dowolne warzywa i owoce). Na podwieczorek też NIGDY nie ma batoników czy innych są owoce, warzywa, jogurt, grysik.Myślę więc, że jak trafi się na dobre przedszkole, można także w tym miejscu w pewien sposób wyrobić dobre nawyki żywieniowe malucha. Bo dzieci naprawdę chętnie sięgają po owoce i warzywa!

  37. witam, świetny wpis, ja tak samo zainteresowałam się zdrowym żywieniem, bo moja córka też jest chora na hiszprunga, i dieta jest najważniejsza, chciałam tylko dodać,że można w domu też robić zdrowe hot-dogi, czy hamburgery bez dodatku chemii…np. pełnoziarnista bułka, sałata, do tego upieczony boczniak, surówka, sos samodzielnie zrobiony, i zdrowy hamburger gotowy;) cieszę się bardzo że Pani poruszyła ten temat, a ja również zastanawiam się czy moja córka urodziła się chora przez nagromadzone w moim organizmie toksyny….
    i jeszcze jedno ludzie śmieją się z Reni Jusis, ale ona jest naprawde mądra i również porusza ten temat, zdrowego jedzenia dla dzieci w przedszkolach i restauracjach…..szkoda że tej petycji nie można już podpisać….http://ekomama.pl/?p=1076 czy to takie trudne zamiast batopników na podwieczorek dać dziecią owoce!?

    • Ta sława pani jest chora psychicznie a nie mądra 😛

      • a co żle że chce dzieci zdrowo zywić- bo nie rozumię tego wpisu?dlaczego wg Pani jest chora psychicznie?

        • Rozumiem zdrowo ale ta pani popada już w paranoję!! Nikomu nic się nie stało że jadł słodycze raz kiedyś prał w sztucznym proszku bywał z dziećmi na hamburgerach czy używał pampersów, bez przesady !! Najlepiej wróćmy do całkiem ekologicznych czasów słodycze raz na miesiąc albo rzadziej pierzmy na tarkach w jakiś roślinach i używajmy tetry!! Ciekawa jestem jakie zdanie ma Pani Emilia na temat pampersów które niby są tak nie zdrowe dla środowiska a która nie ma czasu praktycznie na nic !! a co dopiero na pranie prasowanie kilkudziesięciu pieluch tetrowych dziennie. Rozumiem niezdrowe jedzenie codziennie słodyczy chemii bez wartości ale czasem bywa tak że nie mamy czasu siły ochoty na gotowanie !! Moja prawie trzy letnia córeczka nauczona jest picia słodkich napojów czy to sklepowych czy to kompotów robionych przez babcię z dodatkiem cukru ale często jest tak że chce zwykłej wody niegazowanej bo tak lubi i nie ma żadnych przyzwyczajeń!!

        • tak, może i ta Pani R.J. troche przesadza, ale jej dzieci nie wiedzą co to antybiotyk i choroby…..;)

  38. Nic dodać, nic ująć… Dlatego za swój sukces uważam fakt, że moje dziecko chwyta za wodę, a nie za słodki napój, tak jak ja zresztą 🙂 a pomysł z kremem z awokado genialny, jutro kupuję awokado i korzystam z przepisu 😀

  39. Przepis* oczywiscie miałam na myśli to fantastyczne połączenie awokado z kakao. Mniamm

  40. Ładne zdjęcia i świetny post o jedzeniu. Wypróbuję ten przepies, bo niestety codziennie muszę zjesc cos słodkiego (ale wybieram „mniejsze zło” i są to lody lub czekolada bardzo dobrych marek=bez chemikaliow)

    • Nie martw się, ja tez jestem uzależniona od czekolady 🙂 Ale jem tylko gorzką z zawartością 70% kakao, najlepiej surowego kakao oraz krem czekoladowy z powyższego przepisu!

      • Pani Emilio jestem w szoku, bo Pani myśli dokładnie tak jak ja jeśli chodzi o zdrowe jedzenie. Większość chorujących to ludzie ,którzy jedzą dużo śmieciowego jedzenia- chorują na własne życzenie. Ja też przeczytałam mnóstwo książek, artykułów i filmików i wiem jedno- najzdrowsza dla człowieka jest dieta wegańska( albo jeszcze lepsza witariańska). Prawda jest taka, że dzieci witariańskie w ogóle nie chorują!!! Gdyby było tak jak mówią genetycy, że choroby mamy w genach to nie byłyby odwracalne za pomocą diety…a prawda jest taka,że większość chorób znika na zdrowej diecie.Wystarczy zainteresować się dietą dr Ewy Dąbrowskiej , albo „Gersonem” albo posłuchać mądrych rad doktor Edyty Biernat-Kałuża by pozbyć się chorób ( ciekawostką jest, ze ta lekarka wyleczyła niby „nieuleczalne” stwardnienie rozsiane za pomocą diety).Ciekawostką jest, żePaul Nison za pomocą diety wyleczył chorobę Leśniowskiego-Crohna( http://www.youtube.com/watch?v=jLN0JI_9jXk) Wszystko można znaleźć na you tube. Ludzie chorują z 3 głównych przyczyn- braku witamin i enzymów , nagromadzenia toksyn w organizmie i jedzenia produktów , których człowiek nie powinien jeść ( czyli mleka i jego przetworów oraz przede wszystkim mięsa i jego przetworów, a także białej mąki, białego cukru). Polecam książkę „Milcząca arka”. Mięso jest trucizną taka jest prawda.Człowiek nie jest z natury mięsożerny ani padlinożerny (zapewne każdy słyszał o niedawnej aferze z padliną w kiełbaskach w tle). Najgorsze jest to, że wiele osób o tym wie, a nie zmienia swojego menu…jest tak, bo mięso uzależnia tak samo jak słodycze i alkohol. Pozwolę sobie tytaj dodać ciekawy film , bo uważam,że każdy powinien to zobaczyć http://www.youtube.com/watch?v=D_Y4anT88qo Gary Yourofsky jest weganinem , walczy o prawa zwierząt- zobaczcie jak zwierzęta są traktowane , każdy kto je zjada przyczynia się do tego okrutnego procederu, który widać na filmie. Wiem, że pani je mięso (jak większość ludzi w Polsce), ja też je jadłam jeszcze rok temu, ale wegetarian przybywa co mnie bardzo cieszy. Coś ciekawego zaczyna się dziać -powstają w Warszawie wegetariańskie przedszkola,a w USA są już wegańskie szkoły! Pozdrawiam wszystkich wegetarian , wegan i witarian! Bardzo się cieszę, że wraca Pani na blogu do tych tematów. Nie dajmy się reklamom telewizyjnym, które wmawiają nam ,że będziemy wielcy jak będziemy pić mleko i wiele wiele innych mitów . „Pij mleko będziesz kaleką”- tak powinny brzmieć reklamy telewizyjne.

        • Na wegetarianizm przeszłam majac 13 lat, Od 21 lat nie miałam w ustach mięsa i jego przetworow . Mam natomiast mięsożernego męża i córeczkę. Mam nadzieję,że mala jak trochę sama podrośnie dokona wyboru, bo na razie za bardzo nie rozumie dlaczego mama je zawsze inaczej. Boję się narzuać jej swoją dietę, bo mała ma 6 lat i wazy niecale 15 kg. Jż widze jakby wszyscy w okolo gadali,że jest taka filigranowa bo jest na wege diecie 🙁
          Mięśożernego męża już niedlu raczej nie będę miała 🙁 Pozdrawiam wszystkie mamy . Emilio dziękuję za ciekawy wpis. Wszystkie czytam z zainteresowaniem.

        • W Warszawie jest wegańskie przeddszkole Przyjaciele Żyrafy, ich jadłospisy można znalezć na FB, nieraz byli dla mnie inspiracją.

Zostaw odpowiedź dla j Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/