Bycie przedszkolakiem wcale nie jest takie proste
Laura wśród swoich rówieśników czuje się trochę zagubiona, wyobcowana i mało się z nimi integruje. Zdecydowanie bardziej woli towarzystwo dorosłych (rodziców, rehabilitanta, pedagoga), którym ufa, do których jest przyzwyczajona i których zachowania są dla niej przewidywalne. To zagubienie widać zwłaszcza wśród dużej grupy dzieci, na przykład w przedszkolu, gdzie w licznej gromadzie dzieciaki zazwyczaj współgrają ze sobą, natomiast Laura stoi oddalona od nich i tylko biernie obserwuje ich poczynania. Widzę to już nie po raz pierwszy i nie ukrywam, że coraz mocniej się martwię. Przecież chciałabym, aby córeczka funkcjonowała w grupie rówieśniczej na równym poziomie z innymi dziećmi, ale niestety w naszym życiu są spore ograniczenia, które skutecznie to utrudniają…
Od czasu do czasu pojawiamy się w zaprzyjaźnionym przedszkolu „Promyczek”, aby umożliwić Laurze kontakt z dziećmi i rozwój zachowań społecznych. Ostatnia nasza wizyta miała miejsce w Dniu Kobiet, kiedy to przedszkole zorganizowało uroczystość na cześć wszystkich pań. Atrakcją było spotkanie dzieci z panią pilot – kobietą pilotującą śmigłowce wojskowe. Było też spotkanie z ogrodnikiem, który uczył dzieci sadzenia wiosennych roślin – babranie się w ziemi sprawiło większości maluchów naprawdę dziką radość!
Ale Laura przez cały czas przyglądała się wszystkiemu z boku, z bezpiecznej odległości, praktycznie bez kontaktu z innymi dzieciakami i tylko kątem oka co jakiś czas kontrolowała, czy ja jestem w zasięgu jej wzroku… Bo ona doskonale wie, że ja muszę być w jej zasięgu zawsze i wszędzie – cóż, choroba Laury zmusza nas do ciągłej, nie kończącej się symbiozy… Moja obecność przy córce w przedszkolu jest konieczna, aby chronić jej życie i zdrowie, ale z drugiej strony to właśnie moja obecność sprawia, że Laura nie ma aż takiej potrzeby integracji z innymi dziećmi. No bo skoro jest mama, to już nie są jej potrzebni do szczęścia inni ludzie…
Kiedy wprowadzam córeczkę do grupy rówieśników, to staram się, aby mogła ona funkcjonować tak samo, jak oni. Nie zakładam jej wtedy pulsoksymetru do monitorowania oddechu, ponieważ z tym sprzętem nie mogłaby się swobodnie poruszać oraz za bardzo zwracałaby na siebie uwagę innych dzieci. Ale problemy oddechowe Laury wymagają nieustannej kontroli, dlatego w takich sytuacjach to ja muszę stawać się jej pulsoksymetrem i być na tyle blisko, by te problemy odpowiednio wcześniej dostrzec. Muszę błyskawicznie zauważyć otępiały wzrok dziecka w przypadku niedotlenienia, parujące okulary, czy też krople potu na szyi córki, które pojawiają się tam wtedy, gdy dwutlenek węgla we krwi zbyt gwałtownie rośnie. Muszę obserwować jej twarz i przypomnieć o oddychaniu za każdym razem, gdy ona o tym zapomni. Jestem więc dla Laury niczym cień, który zawsze pojawia się za nią, kiedy jest w zasięgu jakiegoś światła… Tylko nocą, gdy światła brak, ten cień znika – wówczas mama idzie do swojego łóżka, a straż nocną przy dziecku przejmuje respirator…
To jest dla mnie bardzo trudne – z jednej strony chciałabym, aby Laura wreszcie odcięła pępowinę i zaczęła samodzielnie funkcjonować wśród rówieśników, a z drugiej strony mam świadomość, że nawet na chwilę nie mogę zostawić jej samej. Laury nie można spuścić z oka, przynajmniej na obecnym etapie życia, w którym ujawniły się u niej tak poważne zaburzenia oddychania. Musi być non stop monitorowana przez dorosłą osobę oraz regularnie mobilizowana do oddychania. Musi być też co godzinę – półtorej przewijana, co w grupie przedszkolaków nie jest normą i również utrudnia integrację z grupą. Poza tym sama moja obecność w pomieszczeniu nie tylko utrudnia Laurze „wejście” do grupy, ale również rozprasza inne dzieci i w pewien sposób dezorganizuję pracę pań przedszkolanek.
Nie mogę opuścić sali, ani się nigdzie schować i w żaden sposób nie mogę wymagać od opiekunek z przedszkola, aby non stop patrzyły na Laurę, bo te panie mają pod swoją opieką wiele dzieci i na wszystkie muszą patrzeć i za wszystkie są tak samo odpowiedzialne. Poza tym żadna postronna osoba nie zna choroby córki i nie wie, czego się po tej chorobie spodziewać, co przecież rodzi poważne niebezpieczeństwo. Postronna osoba nawet wykazując dobrą wolę pilnowania oddechu Laury, mogłaby po prostu w porę nie zauważyć niepokojących objawów niedotlenienia, mogłaby nie zareagować w odpowiedni sposób lub zareagować zbyt późno. Właśnie dlatego moja (lub Kuby) obecność jest zawsze konieczna – tylko my, żyjąc na co dzień z Laurą pod jednym dachem zdajemy sobie sprawę z tego, jak poważne mogą być konsekwencje niedopilnowania naszego dziecka…
Trudno pogodzić naszą troskę o córkę z typowego życiem przedszkolaka, z normalnością, której tak bardzo zazdroszczę innym rodzinom. Trudno zapewnić dziecku integrację z rówieśnikami i motywować je do samodzielności, skoro my, rodzice, cały czas musimy być obok. Kiedyś ta wielka symbioza z Laurą była dla mnie wyłącznie czymś pięknym, ale teraz, powoli zaczyna mnie to przerażać. Im Laura jest starsza, tym bardziej dociera do mnie, jak bardzo jest od nas zależna. Boję się o jej rozwój, o kontakty z rówieśnikami, o samodzielność i o to, czy będzie mogła kiedyś chodzić do normalnej szkoły. Laura szybko rośnie, reforma edukacji obniża obowiązek szkolny, więc za jakiś czas moje zmartwienia staną się realnym problemem – jeśli oddychanie Laury nie poprawi się, to będzie bardzo trudno wysłać ją do szkoły. Nie chcę, aby w przyszłości córka miała indywidualne nauczanie w domu, nie chcę, aby była izolowana od środowiska, w którym przecież powinna się rozwijać i dorastać.
Celem mojego życia jest to, aby kiedyś oddać Laurę światu, zupełnie samodzielną i całkowicie zabezpieczoną przed skutkami jej strasznych chorób. Marzy mi się, by mogła być kiedyś wolnym ptakiem, żyć tak, jak będzie chciała i gdzie będzie chciała. I chociaż może dziwnie to zabrzmi, to chciałabym kiedyś usłyszeć takie zdanie: „Mamo, wyjeżdżam na wakacje ze swoim chłopakiem i nie protestuj proszę, bo jestem już prawie dorosła”! Wiem, że będę na córkę wściekła, gdy pierwszy raz coś takiego od niej usłyszę, ale mimo to Bóg mi świadkiem, że dziś o niczym innym nie marzę…
Matka przecież nie powinna być przy dziecku zawsze – matka powinna być przy dziecku głównie wtedy, gdy jest mu potrzebna. Problem polega na tym, że ja jestem potrzebna Laurze cały czas i nie mam aktualnie żadnego pomysłu, aby ją i siebie z tej zależności wyzwolić…
Zdjęcie grupowe – przedszkole posiada zgodę rodziców na publikację wizerunku dzieci
Zdjęcie pamiątkowe z panią pilot
I jeszcze jedno w objęciach pani pilot
pozdrawiam serdecznie dzielną rodzinkę 🙂
a panią pilot znam osobiście 🙂
A gdyby tak ten pulsoksymometr włożyć jej do przeźroczystego plecaczka? Wtedy nikt nie musiałby zauważać objawów niedotlenienia bo byłoby to widoczne na wyświetlaczu.
Pss. Moja 2,5 letnia panna przez ponad rok trzymała się na uboczu, chodzila 1 tydzień w m-cu z powodu częstych chorób. Odkąd skończyła 3,5 roku bryka a i czasem muszę posłuchać kazania od przedszkolanek 🙂
Witam . Uśmiecham się jak czytam niektóre komentarze, ale taka jest prawda że mała za malutko chodzi do przedszkola dlatego nie potrafi się zintegrować z dużą grupą co innego jak Pani pisała z małą grupą. Naszczęście dzieci w dzisiejszych czasach nie zależnie czy są zdrowe czy chore czasami są mądrzejsze od swoich rodziców. Dlatego też moja rada to cieszyć się tym że mała nie chce od Pani odejść na krok bo to nie potrwa tak długo jak się myśli . Moja poprzedniczka mnie uprzedziła aletaka jest prawda . Nim się Państo obejrzą mała nie będzie chciała obecności mamy ani taty przy sobie a w tedy dopiero zaczną się schody bo trzeba będzie jej wytłumaczyć że nie można jej samej zostawiać samej. A jak wiadomo dzieci nie chcą słuchać rodziców. Więc życze powodzenia i pociechy z małej 😀
Moje córeczka, zupełnie zdrowa, też w klubiku trzymała się przez 2 miesiace z boku.Nie odstepoała mnie na krok, jest młodsza od Laury tlyko o jakieś 2 miesiace, więc ten sam wiek, oraz podobne zachowania, Moja córcia była non stop ze mną,dlatego dziecko potrzebuje czasu aby zintegorwać się, a obserwowanie TO ŚWIETNY OBJAW ZE LAURA ROZWIJA SIE PRAWIDŁOWO,Ona musi najpierw wybadać o co chdozi, zakodować, poznać,poczuć sie pewniej i nie wolno jej popędzac, przyjdzie kiedyś dzień że dołączy do grupy,trzeba ac jej czas aż sama wykona ten swój kroczek do przodu a WYKONA NA BANK,co to dla Laury Emilio? TO PRYSZCZ! Jeszcze zatęsnisz za tym, ze koleżanki będą ważniejsze 🙂
Hej Emilko 🙂 A ja w całkiem innej sprawie piszę: podobnie jak Ty interesuję się zdrowym stylem życia i staram się aby moja córeczka jak i cala rodzinka trzymala się z dala od konserwantów i sztuczności których tyle dookoła. Koleżanka poleciła mi bloga (http://podwojona-sroka.blogspot.com/p/moje-analizy.html) – naipierw przyznam średnio mi się spodobał, ale weszłam w zakładkę MOJE ANALIZY- i przypadkowo kliknełam na CHUSTECZKI NAWILŻANE- autorka bloga wymienia chyba (prawie) wszystkie dostępne na rynku chusteczki i po kolei opisuje najpierw obietnicę producenta, potem skład- przy tym tłumacząc te tajemnicze nazwy ( typu: Glyceryl oleate, Phenoxyethanol, Calendula Officinalis,Tetrasodium Glutamate Diacetate itd itd i robi wlasną mini ocenę produktu, dzięki temu powiem Ci dużooo ciekawych rzeczy się dowiedzialam. Może i Tobie ( i innym czytyelnikom) się przyda ten blog przy wybieraniu najlepszych rozwiązań pielęgnacyjnych dla Laury? pozdrawiam 🙂
A ja polecam i to
SPRAWDŹ jak należy czytać etykiety produktów spożywczych. Warto się zastanowić co wkładamy do koszyka a w konsekwencji co dostarczymy do naszego organizmu
http://www.interwellness.pl/etykiety-produktow-spozywczych-jak-czytac/
Mam głuchą córkę. Od wieku 2,5 lat chodzi do przedszkola w IG. Jednak z dziećmi się zintegrowała dopiero po jakichś 3 miesiącach, bo od zawsE była z dorosłymi, a na placu zabaw nikt nie chciał z nią bawić.
Więc daj córce czas….
Emilko, tak mądra mama jak Ty i tak rezolutne i rozgarnięte dziecko jak Laurka to na prawdę nie ma się co martwić o odizolowanie dziecka od grupy. Ja choć mam zdrową córkę, kiedy pierwszy raz poszliśmy do przedszkola w wieku trzech lat, zachowywała się podobnie jak Laurka, z czasem się przyzwyczaiła i jak było wolne to płakała bo chciała do przedszkola 🙂 Jedno dziecko potrzebuje więcej czasu, inne mniej, a jeszcze inne od razu się odnajdzie. Głowa do góry, jestem przekonana, że Laura zaskoczy nas wszystkich 🙂 jak zawsze zresztą. Powodzenia.
„Od czasu do czasu pojawiamy się w zaprzyjaźnionym przedszkolu”
Myślę Emilko że tu tkwi diablik,że Laurka nie może się tak naprawdę zaaklimatyzować.
Ona jest maleńka,jak idziecie co jakiś czas,to Ona zapomina raczej twarze dzieci i nic dziwnego że reaguje tak a nie inaczej,że Ty jesteś najważniejsza i musisz być obok.
Nie wiem jak to jest w w przedszkolu,czy jesteś gdzieś z boczku i obserwujesz,czy zawsze bliziutko Laury.?
Pozatym,to naprawdę malutkie dziecko i może nie być jeszcze gotowa by rzucić ją na głębszą wode,Ona miała start o wiele cięższy niż rówieśnicy i to też musisz brać pod uwagę.
Myślę,ale to jest tylko moje zdanie,że może lepiej dla Laurki by było by każdego dnia widywała sie z 2-3 rówieśnikami,by ustalić jakieś stałe rytuały,by to było codziennie.Wtedy i Jej będzie łatwiej.Bo co da Jej wizyta w przedszkolu że „co jakiś czas” tam się znajducie? Tylko stres moim zdaniem,mimo to że Laura uwielbia kontakty z dziećmi.
Fajne to przedszkole z tego co widac na zdjęciach. Laurka jest chyba młodsza 1-2 lata od tych dzieciaczków (a to jest pol zycia takiego malucha),wiec nie ma co się dziwic, że jest lekko oniesmielona
Emilko,ciesz się póki możesz,że Laurka jest jeszcze taka bardzo ,,Twoja” Ciesz się Nią póki jest taka malutka.Ani się obejrzysz jak będzie wolała towarzystwo koleżanek i kolegów 🙂 Mówi Ci to doświadczona mama nastolatki,która tęskni za chwilami,kiedy to córcia była wiecznie ,,uczepiona do nogi” No cóż. Życie.
Byłam wychowawczynią w prywatnym przedszkolu, w grupie dzieci dwu- i trzyletnich. To co opisuejsz jest typowym zachowaniem dwuletniej dziewczynki, która nie chodzi do przedszkola regularnie. Nawiększe trudnosci adaptacyjne w przedszkolu są w grupie dwulatków. W tym wieku – oczywiscie zaleznie od dziecka – ale najdłużej trwa okres adaptacyjny. Moim zdaniem zachowanie Laury jest typowe, biorąc jeszcze pod uwage jej dodatkowe trudnosci i koniecznosc bycia mamy blisko niej. Dwulatek jeszcze nie jest jednostką społeczną – to grupa dzieci obok siebie. Oczywiscie po kilku miesiacach przychodzenia regularnie do przedszkola dzieci integruja sie mniej wiecej ale nadal różnia sie od np. trzylatków. Tak naprawde z psychologicznego punktu widzenia dopiero dziecko okolo 4 roku życia potrzebuje towarzysza zabaw. Wczesniej wystarcza mu że dzieci są obok. Naturalne jest także że dziecko w tym wieku nie potrafi dzielic sie zabawka, dlatego w żłobkach jest wiele takich samych zabawek a dopiero od przedszkola wymaga sie umiejetnosci podzielenia sie. Mysle że Pani postepowanie jest najsłuszniejsze jakie może byc, inaczej sie nie da po prostu, wazniejsze żeby Laura była dotleniona niż żeby w wieku dwóch i pół roku pięknie bawiła sie z dziecmi. Powoli nauczy się również tego.
Dziękuję Wam wszystkim za wygłaszane opinie, dobre rady i za to, że dzielicie się ze mną swoimi doświadczeniami. Te wszystkie wpisy mocno podniosły mnie na duchu 🙂
Zapomniałam dodać,że jeszcze długa i wyboista droga przed Wami…ale warto;ja też biegałam,drżałam o Córkę.Dasz radę,jesteś mądrą mamą,masz wokół siebie kochające bliskie osoby,razem przez to przejdziecie.Wszystkiego dobrego.
Kochana Emilio…wspaniała kobieto,żelazna damo:)masz wspaniałą,śliczną córeczkę:)najpierw musi być żle,aby póżniej było dobrze…ale aż tak?Dzięki Twojej miłości do córki to wszystko osiągnęłaś.Przez przypadek weszłam na Wasz blog,przeczytałam,popłakałam…uśmiechnęłam się do Was.Zasługujesz na wszysto co najlepsze.Nie przejmuj się TROLAMI,nie warto,szkoda zdrowia.A no właśnie, jak z Twoim zdrowiem?Musisz też o siebie dbać,by jak najdłużej cieszyć się z Laurką.Pamiętaj o tym…!Pępowina…tak naprawdę,to chyba nigdy nie będzie odcięta:)))wiem coś o tym.Moja córka ma 26 lat,na początku były problemy zdrowotne…na pamiatkę zostały okulary i aparaty słuchowe.Zawsze traktowałam ją jak osobę zdrową…dzięki temu skończyła szkołę,studia-3 kierunki,obecnie kończy różne kursy,jest mądrą i kochającą Córką,tylko ta pępowina…:)))Dzięki temu jesteśmy bardzo szczęśliwi.Tak też będzie z Twoją córeczką,jestem tego pewna,w jej oczkach jest tyle dobra i mądrości.W końcu po kimś to ma:)Mam na myśli jej mamę:)))Życzę Wam wszystkiego NAJLEPSZEGO,ZDROWIA I MIŁOŚCI.
Mam synka o dwa dni starszego niż Laura, więc pocieszę Cię, że Laura wcale nie zachowuje się inaczej, niż inne dzieci w jej sytuacji. Mój synek zaczął chodzić do przedszkola (też Promyczek ;-)) od lutego, też siedział z boku, krępował się odezwać do innych dzieci, tylko je obserwował jak szalały, krzyczały i widać bylo, że są zgrane i czują się swobodnie. Widząc tę ogromną różnicę zaczęłam się martwić, że on strci pewność siebie, będzie ciągle wyobcowany i ominie go mnóstwo fajnych rzeczy w dzieciństwie. Porozmawiałam więc z opiekunką grupy, a ona mi powiedziała, że synek zachowuje się najzupełniej normalnie, że powoli się rozkręca i że to wszystko jest tylko kwestią czasu, kiedy dołączy do grupy. I właśnie wczoraj (po miesiącu chodzenia do przedszkola) powiedział mi, że ma nowego kolegę i budowali razem tory 😉 Tak więc myślę, że Laurce bardzo pomogłoby codzienne chodzenie do przedszkola, na co z oczywistych względów, nie ma za dużych szans, ale może za to jakaś grupka dzieci by przychodziła do Was do domu? Trzeba by porozmawiać z rodzicami, myslę, że na pewno choć kilka osób się zgodzi, żeby ich dzieci przychodziły na zabawę do Was. Laura by się czuła pewnie, dzieciaki by się z nią bawiły, a Ty byś mogła trochę odpocząć, jednocześnie obserwując małą.
Pierwszy raz piszę komenta, ale chciałam Ci pwiedzieć, że bardzo Wam kibicuję, dzięki Tobie mój drugi synek nie dostał na moje życzenie Euvaxu w szpitalu gdańskim, tylko zaszczepiłam go Engerixem zaraz po wyjściu do domu. Powodzenia Waszej Trójeczce życzę 🙂
No właśnie, mój synek podobnie – 2.07.2010 – i jak czytam to, co piszesz o „rówieśnikach Laury” to mam wrażenie, że to jest o czterolatkach bardziej niż o dwóiłpółlatkach 🙂 Nie możesz porównywać Laury, która pojawia się w przedszkolu „raz na jakiś czas” do dzieci, które spędzają tam codziennie po kilka godzin! Zaprowadzasz ją tam, do zwartej grupy dzieciaków, które znają się jak łyse konie i oczekujesz, ze Laura od razu wejdzie w grupę, a jeszcze najlepiej to żeby była jej liderem 😉 Większość dorosłych ma problemy z nawiązaniem kontaktów z nową grupą, a co dopiero dwuipółlatek. Czasem mam wrażenie, że stawiasz Laurze za wysokie wymagania 🙂 Niedługo ona zacznei zauważać, że ich nie spełnia i może się jeszcze bardziej wycofać. Odpuść czasem trochę, Emi 🙂 Znam rówieśników Laury, którzy zaprowadzeni do nowej grupy dzieci po prostu wyją w niebogłosy. A Ty się martwisz, że Laura zerka, czy jesteś w pobliżu :):):)
Czytałam kiedyś artykuł o psach- towarzyszach dzieci chorujących na cukrzycę. Dzieci takie leczone są insuliną. Jednym z powikłań jest hipoglikemia czyli spadek poziomu glukozy we krwi poniżej normy gwarantującej prawidłowe odżywienie mózgu i innych tkanek. Konsekwencją może być nawet śpiączka. Psy są odpowiednio szkolone, wyczuwają „zapach hipoglikemii” i alarmują. Jeśli dobrze zrozumiałam któreś z opisywanych dzieci było w wieku szkolnym i chodziło do szkoły z psem, który podczas lekcji siedział przy ławce. To było w Polsce!
Moja córka jest osóbką towarzyską i zawsze taka była. Jako 2-3 latka bardzo lubiła kameralne spotkania ze swoimi rówieśnikami. Tym samym byłam zaskoczona, że kiedy jako 3 latkę wysłałam ją do przedszkola, zaaregowała mega tęsknotą za mną i generalnie pomysł chodzenia do przedzkola w ogóle jej się nie spodobał. Jeszcze przez rok została w domu i to była dobra decyzja. Jako 4 latka fantastycznie się w przedszkolu odnalazła 🙂 Teraz ma już lat prawie 13-ście i żałuje, że prawie nic z tamtych czasów przedszkolnych nie pamięta ale tak dzieciaki mają, że pamiętają wydarzenia dopiero od jakiegoś 6 roku życia 🙂 Ja generalnie od „zawsze” stosuję zasadę słuchania córki i dawania jej możliwości podejmowania samodzielnych decyzji (wybór szkoły podstawowej, teraz gimnazjium, wybór zajęć dodatkowych, ubrań itd.) Jak dla mnie to ma sens i działa. Wszystkiego dobrego życzę 🙂
eee no cos ty, ja pamietam tysiące rzeczy z przedszkola, również jak byłam 3-latką.
Moja córka też nie kocha przedszkola, ale jakie wyjście jak trzeba zarabiac?
Pani Emilio, proszę się nie martwić na zapas. Laura jest jeszcze malutka. Ja miałam podobne problemy z synem. Zaczął chodzić do przedszkola w wieku 2,5 lat i przez dwa lata był totalnym „odludkiem”. Nie bawił się z dziećmi w ogóle. Jak były zabawy w kółeczku taneczne to siadał do stolika! Interesowały go tylko zabawy manualne. Nigdy nie występował w żadnym przedstawieniu- zresztą to mu zostało do dziś. Chłopcy go bili, a on się nawet nie bronił – płakałam nad nim z obawy co z niego wyrośnie, czy da sobie w życiu radę. Dopiero teraz, gdy syn skończył 4,5 lat zaczął bawić się z dziećmi, potrafi się już bronić. Wcześniej tylko stał obok i bacznie obserwował jak to robi Laura. Niech się Pani nie martwi- Laura też zacznie się w końcu bawić z dziećmi.
Emilio, nie martw sie na zapas. Laura ma dopiero 2,5 roku. Większość nawet starszych dzieci potrzebuje sporo czasu, żeby zintegrować się z grupą obcych dzieci. Poza tym Laurę ogranicza niestety (rozumiem, że nieunikniona) Pani obecność. Zawsze dzieci w obecności rodziców czują się skrępowane i nie zachowują się naturalnie. Widzę to nawet po swoim dziecku. W mojej obecnosci chowa się za moimi plecami gdy ktoś o coś zapyta, a gdy znikam z pola widzenia, potrafi obcej osobie cały życiorys opowiedzieć 🙂
Moja propozycja jest taka, moze porozmawiasz z kilkoma rodzicami I zaprosisz niektore przedszkolaki do domu na chwile zabawy, Laurka bedzie miala okazje poznac ich blizej I to byc moze da jej troche odwagi do aktywnej integracji w Przedszkolu, trzymam kciuki
Moim zdaniem problemem jest tu nie Pani obecność (gdyż dziecko 2,5 letnie pewniej czuje się w towarzystwie mamy niż bez niej) tylko to, że Laura sporadycznie chodzi do przedszkola. Bardzo trudno jest dziecku zintegrować się z grupą która jest zżyta na co dzień- ba, nie tylko dziecku przecież. Mój synek poszedł do przedszkola mając 2,5 lat i na początku-ponieważ mnie nie było- bawił się tylko z panią przedszkolanką. powoli stopniowo oswajał się z dziećmi, a chodzil tam przeciez codziennie na wiele godzin. Ja bym się nie przejmowała tak bardzo na zapas, Laura pokonała już tak wiele trudności, że istnieje duża szansa że obecne problemy z oddychaniem uda się poskromić (choćby przez ten pulsoksymetr z przypominaczem o którym Pani wspominała), Laura podrośnie, więcej będzie rozumiała, będzie bardziej świadoma i wtedy zdąży się jeszcze zintegrować z rówieśnikami.
Na przykład w UK rolę takiego towarzysza w przedszkolu spełnia asystent osoby niepełnosprawnej a nie rodzic. Dziecko może normalnie chodzić do przedszkola a rodzice normalnie żyć i pracować. Dawno w PL nie byłam, może takie rozwiązania tez już są? Może Pani o tym myślała już też?
Moje dziecko od września pójdzie do przedszkola z oddziałem integracyjnym i będzie miało nauczyciela wspomagającego czyli w teorii takiego, który powinie pomagać tylko jej. Mąż też jest takim nauczycielem i mimo że różnie to wygląda to jest to do zrobienia i wiem czego wymagać. Matylda w czerwcu skończy 3 lata urodziła sie z wadą wrodzoną i jest wcześniakiem a mimo to rozwija się o ok. pół roku szybciej od rówieśników. Jednocześnie na zajęciach otwartych w przedszkolu nie chciała bawić się z dziećmi 3 letnimi tylko z 5-6 latkami. Ma w domu siostrę 7 letnią.
I jeszcze rozpaczliwy list podopiecznych Fundacji Zdążyć z Pomocą do polityków!
Boże drogi, jak mamy chronić nasze dzieci przed tymi bandytami?????????????? No jak???????
http://dzieciom.pl/aktualnosc/list-do-pelnomocnika-rzadu-ds-osob-niepelnosprawnych
Politycy naprawdę chcą się dobrać do pieniędzy dzieci z 1%! http://podatki.wp.pl/kat,1342,title,Duda-rozwazamy-zmiany-w-mechanizmie-1-pr%20oc-na-rzecz-opp,wid,15390877,wiadomosc.html?ticaid=1103af – Dla wszystkich zainteresowanych
Wpadli na przykład na pomysł „rejonizacji” 1%. Oznacza to, że nikt mieszkający poza moim rejonem nie mógłby przekazać pieniędzy z 1% na Laurę – ani rodzina mieszkająca na 2 końcu Polski, ani przyjaciele, ani Czytelnicy bloga…
Nienawidzę polityków w naszym kraju!!!!!
a co mojego komentarza nie ma? ?? wstyd sie przyznać do muwisz. ?
Jak to nie ma Twojego komentarza -chyba sam/a nie wiesz, gdzie i co piszesz. Najwyraźniej Twoja twórczość Cię przerasta.
Poszukaj sobie dobrze, to znajdziesz.
PS. Zdanie należy zaczynać od wielkiej litery, a przed znakiem zapytania nie stawia się kropki, szanowny polonisto…
i „muwisz” przez U otwarte buahahahahaahh 🙂
takie zachowanie jest jak najbardziej O.K. Po pierwsze myślę, że dla wększości rodziców szokiem jest zachowanie ich dziecka w towarzystwie innych dzieci. Po drugie moje maluchy (chodzą do przedszkola, żłobka więc często są w towarystwie ; )) lubią poobserwować konkurencję z oddali, szczególnie jak obok jest mama.
pozdrawiam
Emilko – Laurka jeszcze zaskoczy wszystkich jak zawsze:) oczywiście pozytywnie, będzie trochę starsza i pewnie sama nauczy się kontrolować swoje oddychanie a wtedy będzie łatwiej jej o kontakty z rówieśnikami; a poza tym ona jest ciut młodsza od obecnych przeszkolaków, więc jeszcze wszystko przed Wami:)
trzymajcie się ciepło:)
Nie wiem, czy to Was, jako rodziców uspokoi, ale w grupie przedszkolnej gdzie miałam praktykę była dziewczynka w wieku Laurki, całkiem zdrowa, która także unikała dzieci. Bawiła się z nimi tylko na nasze polecenie, przez pewien krótki czas po czym wracała mówiła (mowa u niej była na poziomie „dorosłego”), że pobawiła sie z dziećmi i czy z nią pomalujemy, poczytamy (właściwie to mówiła „masz ze mną malować, czytać…”) na każdą odmowę (wiadomo, że nie zawsze można było się zająć nią jedną) i ponowne zachęcenie do zabawy z dziećmi reagowała płaczem i wrzaskiem. Wolała kontakt z dorosłymi, nawet na pytanie kto jest twoim przyjacielem mówiła „Ty” lub wymieniała imiona innych przedszkolanek ewentualnie imię brata (w Niemczech dzieci mówią do przedszkolanek po imieniu), na pytanie „czy to dziecko jest twoim przyjacielem” odpowiadała negująco, ostatnio zauważyłam mały postęp jak poszłam w odwiedziny, dziewczynka bawiła się z innymi! Może nie długo, ale jednak. A po otwarciu piaskownicy (w środku jest taka mała, w której dzieci mogą bawić ale bez wchodzenia do piasku – znaczy tylko rączkami) nawet negocjowała z jedną dziewczynką zamienienie łyżeczki na garnuszek. 😉 Ale nadal nie ma żadnej przyjaciólki czy przyjaciela jak inne dzieci, ale to pewnie kwestia czasu, moze dopiero jak przejdzie do grupy w której inne dzieci także mówią, więcej niż pojedyńcze wyrazy, czy łatwe zdania znajdzie swoją „bratnią duszę”). Dzieci są po prostu różne, niektóre są bardziej śmiałe, inne mniej.
Nie wspomnę o tym co piszą poprzedniczki: Każde z naszych maluchów (to była grupa dzieci do lat 3) miało problem z ponownym zgraniem się z grupą np. po chorobie: płakały, gdy mama lub tato się oddalali, byłe smutne, popłakiwały w ciągu dnia, nie chciały spać w swoich łóżeczkach po obiedzie. Wiadomo, że taki maluch szybko się odzwyczai, mimo, że pamięta wszystkie osoby i wie, że w przedszkolu jest super, a przedszkolanki są fajne. Takie „ponowne przyzwyczajanie” trwało czasem ok. tydzień, a Laura ma na to tylko jeden dzień. Ale w koncu się przełamie, pewnie jak zacznie gadać na całego to znajdzie przyjaciółki i będzie się oddalać od mamy, na tyle ile to będzie możliwe. 🙂
Nadejdzie też czas gdy będzie mogła wyjść bez opieki do koleżanki, do szkoły, a w dalekiej przyszłości… Z chłopakiem na wakacje 😉 Tym bardziej, ze macie zamiar wszczepić Córeczce to urządzenie (rozrusznik?), o którym niedawno pisałaś (bo jak dobrze zrozumiałam: to uwolni Laurę nie tylko od respiratora, ale także od Ws, bo będzie mogła np. sama zostać w szkole czy jak pójść do koleżanki i nikt nie będzie musiał Jej przypomniać o oddychaniu).
Pani Emilio, od dawna Wam kibicuję, ale chyba z nieśmiałością Laury troszkę Pani przesadza;-) Laura ma dopiero dwa i pół roku, dzieci w tym wieku nie bawią się razem, a raczej obok siebie, w dodatku do przedszkola nie chodzi regularnie, a tylko sporadycznie. Mój prawie czteroletni synek, mimo że chodzi do przedszkola „na pełny etat”, bardzo mu się przedszkole podoba, ma tam swoich kolegów, ulubione Panie itd., do odwiedzającej przedszkole Pani Pilot nawet by się nie zbliżył, nie mówiąc o pozowaniu do zdjęć i siedzeniu na kolanach! Moim zdaniem takie zachowanie Laury-czyli obserwowanie innych dzieci – wynika z jej wieku, a nie ograniczeń związanych z chorobą, Ona jest bardzo odważna i otwarta! Nawet jak na w pełni zdrowe dziecko!
Pozdrawiam serdecznie:-)
Witam serdecznie,
Mam nadzieję, że ma Pani rację. Jest bardzo prawdopodobne, że jestem przeczulona w tej kwestii. Ale jedno jest pewne – moja ciągła obecność przy córce nie służy jej integracji z rówieśnikami.
PS. Tym razem w przedszkolu był z nami Kuba i niestety on też zauważył, że Laura izoluje się od grupy. Ale to może winikać również z faktu, o którym wcześniej pisała Czytelniczka, czyli z tego, że w przedszkolu jesteśmy sporadycznie. Zapewne wiele czynników się na to nakłada.
Myślę że wprost przeciwnie, w tym wieku obecność ukochanej Mamy pozwala każdemu dziecku, zdrowemu czy też nie całkiem zdrowemu, poczuć się pewniej i odważniej:-) Każdy człowiek w każdym wieku chce czuć, że nie jest sam i ma na kogo liczyć, a taki maluszek szczególnie! A Pani jest tak rozważną Mamą, że z pewnością Laura nie czuję się zdominowana i ma odpowiednio dużą swobodę ruchów i przestrzeń życiową, nawet w jej sytuacji zdrowotnej. Pani Emilio, Laura ma TYLKO dwa i pół roku, ma jeszcze czas na przedszkole, integrację i samodzielność – nawet jak na zdrowe dziecko! A Ona jeszcze nie raz wszystkich zadziwi:-)
Jeszcze jedno, Wy porównujecie Laurę z dziećmi , które z pewnością są od niej starsze (skoro chodzą już normalnie do przedszkola), a poza tym te dzieci przebywają ze sobą regularnie, dzień w dzień, mają już swoje grupki, swoje zabawy, znają miejsce jak swój dom… Laura jest od nich młodsza i „z zewanątrz”, moim zdaniem jest mega-odważna i otwarta, jeśli w takim rozgardiaszu jakim jest przedszkole oddala się od Pani na kilka kroków!
Emilio nie martw się wcale!! Laura już tyle razy zaskakiwała Ciebie, lekarzy, rehabilitantów i nas czytelników że ja czekam na moment kiedy Laura sama rozwiąże te dręczące Cię problemy.
Ale wydaje mi się też że Laura jest zdecydowanie najmłodsza wśród grupy przedszkolaków to raz a dwa że przecież te dzieciaki przebywają ze sobą codziennie, zawiązaują przyjaźnie, tworzą ” paczki” więc zupełnie naturalne jest że Laura trzyba się troszkę na uboczu bo najzwyczajniej w świecie krępuje się tych dzieciaków gdyż ich nie zna.
Ja uważam wręcz że Laura jest wyjątkowo dzielna i towarzyska gdyż widzę na zdjęciach że daje się każdej obcej właściwie pani wziąc na ręce i dołączyć do grupy.
Poza tym nie każdy musi uwielbiać przebywać w tłumie, ja też wolę np. rozmowę z jedna osobą niż z kilkoma na raz.
A widziałam też na zdjęciach np. ze spotkania z Leosiem i Emilką że Laura w mniejszych grupach chyba dobrze integruje się z dzieciaczkami.
Każdy dzieciak czy dorosły – człowiek po prostu , zdrowy czy chory potrzebuje na wszystko innego przedziału czasowego i każdy ma swój rytm a Laurka jest kontaktowa i wszystkich zaraża uśmiechem.
Chcesz usłyszeć „Mamo, wyjeżdżam na wakacje ze swoim chłopakiem i nie protestuj proszę, bo jestem już prawie dorosła”! ??
Emilio mi się wydaje że Laura będzie bystrzejsza i w takiej sytuacji powie ” Mamo – jade z koleżanką na działkę , będą nas pilnować jej dziadkowie ” 😛 .
🙂 Co do ostatniego zdania w Twoim komentarzu, to jest wysoce prawdopodobne, że właśnie to powie do mnie moja córka 😛
A jeśli chodzi o integrację z dziećmi, to masz rację – zdecydowanie lepiej Laura integruje się w mniejszych grupach. Kiedy spotykamy sie z jakimiś dziećmi prywatnie, to Laurka chętnie do nich podchodzi i inicjuje zabawę. Może faktycznie duża grupa urwisów jest dla niej nieco przytłaczająca.
Skoro problemem jest tylko integracja w wiekszej grupie rówieśniczej, to nie ma żadnego problemu. To małe dziecko. Po prostu czuje się niepewnie. Skoro potrafi się bawić z rówieśnikami, gdy jest ich mniej, to prawidłowe. Nie przejmuj się. Są dzieci, które nie chodzą do przedszkola i siedzą tylko w domu bez kontaktu z innymi dziećmi – to jest problem. Twoja Laurka rozwija się wspaniale, ale nie należy od niej wymagać, aby nagle pokochała cały tłum dzieciaków, których nie zna : )
mówisz przez u???
Tak, było przez u. Jak widać w pośpiechu nawet ja mogę walnąć ortograf.
Zorientowałam się, że mam błąd w komentarzu. Ale Ty byłeś/łaś tak szybki/a w wytknięciu mi tego błędu, że już nie zdążyłam poprawić…
No to jeszcze świadek przez „d” i będzie wszystko dobrze 🙂
O przepraszam, a to akurat nie był mój ortograf, tylko autokorekta Worda – sprawdziłam w pliku roboczym. W roboczym było „d”, a potem w doc. Word zrobiło się „t” – i to nie pierwszy raz Word mi zmienia coś sensownego na coś bezsensownego.
A ja nie mam aż tak wiele czasu w życiu, aby literka po literce samą siebie sprawdzać, a potem jeszcze Worda sprawdzać. Na szczęście mam ambitnych Czytelników, którzy zawsze zrobią to za mnie. Uff, co za ulga 🙂
Przeczytałam cały wpis i nie zauważyłam żadnego błędu a wiecie dlaczego?!Bop to nie ma znaczenia!to nie język polski.A wytykanie takich drobnych błędów to solidny nie takt!!!!ponieważ każdy ma prawo do błędów.Jak każdy człowiek ciągle by zwracał uwagę na takie błahostki to ludzie nie umieli by ze sobą rozmawiać o niczym innym jak o błędach!!!!
Emilio pocieszę Cię trochę. Moja zupełnie zdrowa przecież, pięcioletnia córka, jesli choruje dłużej niż 2 tygodnie (a zdarza jej się to często w tym roku) przez około tydzień płacze, że nikt się z nią nie bawi, a nauczyciel donosił mi że trzyma się strasznie na uboczu.
Wystarczy jednak, że chodzi regularnie i jest „duszą towarzystwa”.
Wierzę, że tak będzie z Laura. Po prostu chodzicie do przedszkola okazjonalnie, i jest to dla niej pewien szok, nie codzienność 🙂 tak myślę.
Wiem, że łatwo się mówi, a trudniej na to patrzy, bo sama fiksowałam choć nasze problemy były nieporównywalnie mniejsze. Ale wierzę, ze im więcej Laurka będzie miała kontaktu z koleżankami, tym rzadziej obejrzy się „gdzie mama”.
Wrrr wcieło mi tekst „płacze po powrocie ze szkoły”:)
Oby było tak, jak mówisz. Głównym problemem jest to, że ja muszę non stop być przy niej. Trudno to wszystko pogodzić… 🙁
A tu Ci podam jeszcze na pociechę przykład z mojego dzieciństwa. Do 6 go roku życia moja mama równiez musiała być ciągle przy mnie z powodu wady serca (mdlałam, siniałam a nie wykonywano jeszcze wtedy operacji małym dziecio) i z opowiadań wiem, że koło 4 roku życia zaczęłam mieć ją w… pupie i latałam z dziećmi, choć wcześniej nie odchodziłam na krok. I musiała mnie biedna gonić i obserwować 🙂
Tego samego Wam życzę dziewczyny, głowa do góry, Laura w końcu przełamie nieśmiałość 🙂
O matko, to jeszcze bieganie za dzieckiem mnie czeka? Nie strasz! 😛