Walka z biurokracją, walka z wiatrakami

Autor: Emilia, mama Laury Data: luty 15, 2012 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 76

Kiedy siedem miesięcy temu podjęłam życiową decyzję o rozwodzie, nie sądziłam, że będzie to aż takie trudne do zrealizowania. Wprawdzie nastawiałam się na skomplikowaną rozprawę, podczas której będę musiała publicznie opowiedzieć o swoich osobistych przeżyciach, nastawiałam się nawet na ciężką walkę o siebie i o dziecko, ale w najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że najcięższą walkę będę musiała stoczyć z państwową biurokracją…

Na przełomie lipca i sierpnia 2011 r., jednocześnie z pozwem o rozwód, złożyłam wniosek o zabezpieczenie alimentacyjne. Sąd jednak odrzucił mój wniosek argumentując, że temat alimentów rozpatrzy jednocześnie ze sprawą rozwodową na najbliższej rozprawie, po zapoznaniu się z materiałem dowodowym i przesłuchaniem świadków. Problem jednak w tym, że tej „najbliższej” rozprawy nie mogę się doczekać już od siedmiu miesięcy. Sąd dwukrotnie wyznaczał termin rozprawy i dwukrotnie ją odwoływał – najpierw z tego powodu, że zapomniał wysłać zawiadomienie do mojego prawie byłego męża, a potem z powodu choroby pani sędzi. Wszystko ciągnęło się do połowy stycznia, aż sędzia wróciła ze zwolnienia lekarskiego. Odczekałam jakiś czas i zadzwoniłam do sądu z zapytaniem o kolejny termin rozprawy, ale ku mojej rozpaczy dowiedziałam się, że terminu wciąż nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie. No i wtedy już nie wytrzymałam nerwowo, zawzięłam się w sobie i postanowiłam coś z tym wszystkim zrobić. Napisałam rozpaczliwy list do Prezesa Sądu Okręgowego błagając go o przyśpieszenie procesu i o wyznaczenie jak najszybszego terminu rozprawy, opisując mu szczegółowo sytuację swoją i córeczki. Po kilku dniach zadzwoniłam do sekretariatu Prezesa, ale poinformowano mnie, że przekazał on już moje pismo do działu wizytacji. Oczywiście natychmiast zadzwoniłam do działu wizytacji, jednak tam się dowiedziałam, że pismo zostało przekazane do działu administracji celem zewidencjonowania… Nie myśląc wiele, zatelefonowałam do działu administracji, jednak mojego pisma już tam nie było, gdyż zostało przekazane do instytucji poczty wewnętrznej celem dostarczenia go z powrotem do działu wizytacji… (Zupełne wariactwo!). Następnego dnia, pełna nadziei, ponownie zadzwoniłam do działu wizytacji, prosząc o informację dotyczącą rozpatrzenia pisma, ale w słuchawce usłyszałam następujący tekst: „Ależ proszę Pani, my się nie zajmujemy rozpatrywaniem pism, my je tylko przyjmujemy! Rozpatrywaniem zajmuje się kolegium sędziów, które zbierze się dopiero w przyszłym tygodniu”. No tak, dlaczego mnie to nie dziwi – pomyślałam… Po tygodniu zadzwoniłam do sądu z ponownym pytaniem, jak tam się mają sprawy odnośnie złożonego przeze mnie pisma. „Ależ proszę Pani!” – usłyszałam oburzony głos w słuchawce telefonu, „przecież my mamy aż miesiąc na rozpatrzenie tego pisma!”. Wysłuchawszy tego zdania opadłam z sił już tak bardzo, że nic więcej nie byłam w stanie zrobić. Nic, poza kolejnym długim, bezowocnym, bezproduktywnym czekaniem… Po kilku tygodniach listonosz przyniósł mi wreszcie upragnioną odpowiedź od Prezesa sądu, z którą nie ukrywam, wiązałam ogromne nadzieje. Łudziłam się tą nadzieją do czasu otwarcia koperty, no a potem to już było tylko niedowierzanie, bezsilność i łzy złości, ponieważ pan Prezes, ubolewając jednocześnie nad moją trudną sytuacją, wyznaczył mi „błyskawiczny” termin rozprawy na… 19 kwietnia. Dopiero na 19 kwietnia, czyli przede mną kolejne dwa miesiące bezowocnego czekania na cud, na rozprawę widmo, która wciąż z dziwnych przyczyn nie może się odbyć… Jak tak dalej pójdzie, to minie rok, a ja wciąż nie będę miała rozwodu, ani swojego nazwiska, ani uregulowanej sytuacji prawnej, no a moja córeczka nie będzie miała alimentów oraz uregulowanej kwestii sprawowania nad nią opieki. Mocno podłamana psychicznie, złożyłam właśnie do sądu kolejny wniosek o zabezpieczenie alimentacyjne modląc się, aby tym razem sąd zasądził alimenty nie czekając na wiecznie przesuwającą się rozprawę rozwodową…

Tak się jakoś ostatnio złożyło, że biurokratyczne koszmary dopadły mnie ze wszystkich stron, nie tylko w temacie rozwodu. Od wielu tygodni staram się o sprowadzenie z zagranicy cholestyraminy – lekarstwa dla Laury, którego nie mogę kupić w żadnej aptece bez pisemnej zgody Narodowego Funduszu Zdrowia, ponieważ lek nie jest dopuszczony do sprzedaży w Polsce. Niestety, NFZ nie może wydać mi tej zgody bez uzyskania pozwolenia od Ministra Zdrowia, a z kolei pan Minister nie może wydać pozwolenia bez odpowiednich zaświadczeń wypełnionych przez szpital opiekujący się Laurą… Idąc tropem biurokratycznej logiki (chociaż przyznaję, że trzeba mieć chyba IQ Einsteina, aby za tą logiką nadążyć!), zaczęłam załatwianie formalności od poziomu szpitala. Złożyłam w sekretariacie szpitala potrzebne dokumenty i poprosiłam o ich wypełnienie oraz opieczętowanie. Przez wiele dni dzwoniłam do szpitala przypominając, że moja córeczka pilnie potrzebuje tego lekarstwa i prosząc jednocześnie o jak najszybsze wypełnienie dokumentów. Telefonowałam niemal codziennie, aż wreszcie pani sekretarka zobowiązała się dopilnować wypełnienia papierów i odesłać je na mój adres domowy. Po dwóch tygodniach intensywnego oczekiwania wreszcie otrzymałam upragnioną kopertę, a w niej (szok po prostu!) puste, niewypełnione dokumenty… Zrozpaczona zadzwoniłam do sekretariatu szpitala z pytaniem, po jakiego grzyba przysyłają mi niewypełnione, bezużyteczne papiery? Odpowiedź, którą usłyszałam w słuchawce tak mnie dobiła psychicznie, że po prostu zaczęłam krzyczeć z bezsilności! Otóż pani sekretarka poinformowała mnie, że „nie udało jej się wypełnić dokumentów, więc mi je odesłała, ponieważ walają jej się w biurze i zajmują miejsce na kuwecie”… I w ten oto sposób znów całą procedurę wypełniania dokumentów w celu zdobycia lekarstwa dla Laury, zaczynam zupełnie od nowa. Oczywiście, w tym czasie sama kupiłam za granicą pierwszą partię leku i coś mi się wydaje, że drugą też będę musiała kupić i trzecią też zapewne (50 Euro za puszkę), bo zanim otrzymam zgodę na zakup i refundację leku od NFZ, to mnie kolejna zima zastanie…

Ale jakby tego wszystkiego było mało, od kilku dni tonę także w papierach Urzędu Skarbowego. Zgłosiłam się grzecznie do skarbówki, jak na prawego obywatela przystało, celem opodatkowania dobrowolnych darowizn przekazanych od przyjaciół dla Laury. Myślałam, że wypełnię stosowne PIT-y i będzie z głowy, ale jak zwykle okazałam się niepoprawną optymistką… Chciałam grzecznie zapłacić podatek, ale zdałam sobie sprawę, że bycie uczciwym obywatelem bywa niezwykle trudne. Trzeba bowiem w celu tej uczciwości wypełnić tak gigantyczne stosy różnych dokumentów, że można się przy tym po prostu załamać. Same uzupełnienie PIT-ów nie wystarczy, ponieważ jeśli na przykład nie znam numeru PESEL darczyńcy, który wpłacił pieniążki na rzecz Laury, to muszę pisać pismo z wyjaśnieniem. Jeśli nie znam imienia matki i ojca darczyńcy, to muszę napisać kolejne pismo wyjaśniające. Muszę też pisać oświadczenia z informacją, dlaczego darczyńca mieszkający na innym kontynencie, nie chciał przyjechać i podpisać ze mną umowy darowizny, no bo przecież umowa powinna być spisana – to „oczywiste”… I jakoś mało przekonujący dla skarbówki jest fakt, że ów darczyńca mieszka sobie w USA i ma troszkę daleko do Polski… A już największe problemy są przy rozliczeniach anonimowych darczyńców – człowiek chce zapłacić podatek, ale nie może, bo mu urząd PIT-a nie przyjmie, gdyż jest powszechnie wiadome, że każdy ANONIMOWY darczyńca musi przekazać skarbówce swoje nazwisko, adres, PESEL oraz imiona swojej mamy oraz swojego taty… Na szczęście numeru buta nie musi jeszcze podawać. A jeśli nie chce on przekazać tych danych, ponieważ (o ironio!) pragnie nadal pozostać anonimowy, to fiskus ma dużą zagwostkę, gdyż kompletnie nie wie, jak taką darowiznę rozliczyć… I tym sposobem, aby uczciwie złożyć zeznania podatkowe dotyczące przekazanych Laurze darowizn, przez kilka dni tonęłam w PIT-ach, zaświadczeniach, oświadczeniach oraz wisiałam na telefonie z Krajową Informacją Podatkową. A kiedy wczoraj, wreszcie, udało mi się wypełnić wszystkie papiery i złożyć je w Urzędzie Skarbowym, omal nie zwariowałam ze wszechogarniającego szczęścia! Uff… jak dobrze mieć to już za sobą…

Walka z biurokracją to walka z wiatrakami, prędzej można zwariować, niż załatwić w jakiejś instytucji ważną dla siebie sprawę. Mogłabym jeszcze dużo na ten temat pisać, tylko po co, skoro to i tak niczego nie zmieni? Lepiej spróbuję obrócić wszystko w żart, tak jak autorzy pewnej zabawnej kreskówki o Asterixie i Obelixie… Ci dwaj rysunkowi faceci to prawdziwi herosi – do tej pory, w całej historii świata, chyba tylko im dwóm udało się pokonać absurdalną biurokrację… Śmieję się więc oglądając kilkuminutową animację, chociaż czasami jest to nerwowy śmiech przez łzy – bo to nie choroba Laury najmocniej wykańcza mnie psychicznie, ani trudna walka o jej zdrowie, ani chroniczny brak czasu, na który cierpię – mnie, tak samo jak innych rodziców niepełnosprawnych dzieci, mnie powoli, konsekwentnie i skutecznie wykańcza nowa choroba cywilizacyjna: silny i ciągle nawracający wstrząs mózgu spowodowany kontaktem z biurokracją…

Asterix i Obelix walczą z biurokracją…

Moja Laura

komentarzy 76

  1. Emilio, czy w związku z problemami z rozliczeniem darowizn, przy przekazaniu 1% Laurze w PITach trzeba wypełnić INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE – czyli cel szczegółowy oraz dane ułatwiające kontakt z podatnikiem?

    • Dzi, wystarczy, że w swoim zeznaniu podatkowym wpiszesz kwotę odpowiadającą 1% podatku oraz dane:
      Fundacja „Rodzina Nadziei”
      nr konta 93 1500 1706 1217 0001 1229 0000
      KRS: 0000068136 Z DOPISKIEM ”DLA LAURY”.

      Tu jest przykładowy fragment formularza PIT
      https://www.kochamylaure.pl/prosze-pomoz/1-podatku/

      • OK, wypełnione i wysłane, oby szybko przelali procent 🙂

        • Niestety, Urząd Skarbowy przelewa 1% dopiero w październiku :(, a Fundacja księguje te przelewy miesiąc później – w praktyce Laura będzie mogła skorzystać z tych pieniążków dopiero w grudniu.

  2. To Twoj maz nie placi alimentow na Laure tak sam z siebie ???
    Co z niego za potwor ? Przeciez to jego dziecko, to obcy ludzie pomagaja jak moga a wlasny ojciec sie nie poczuwa do obowiazku ? Jestem naprawde oburzona jego postawa.
    Przepraszam ze pytam ale czy Laura ma jakis kontakt z ojcem ?

    • Laura nie ma kontaktu z biologicznym ojcem. On odciął się od nas całkowicie – ani nie pomaga finansowo, ani nie utrzymuje żadnych kontaktów.

  3. A ja powiem, że podpis po zdjęciem powinien być zmieniony na : NASZA LAURA-)))))
    Bo przecież Laurunia jest już całkiem nasza, wspólna-))))
    Co do biurokracji, to wkurza mnie tylko to, że w naszym kraju administracja jest tak rozbudowana, że spraw do rozwiązania jest garstka w porównaniu z ilością urzędników je rozpatrujących. Tyle pięniędzy na bezsensowne stanowiska pracy, na urzędy, ich remonty i stanowiska naczelnicze a co do sądów, to dla mnie to państwo w państwie! I to do tego zupełnie NIETYKALNE!!!!
    I oczywiście żadna elita rządząca tego nie zmieni, bo elektorat a poza tym, jak to mówi moja mama, ręka rękę myje.
    Można by laborat na ten temat napisać, tylko po co się denerwować, jak i tak to nic nie zmieni…

  4. Laurka- Mistrzostwo Świata! 🙂

  5. Laurko ,jesteś śliczna Kwiatuszku :*!! , Pani Emilko życze wszystkiego co najlepsze !! powolutku wszystko się ułoży ,co nagle to po diable , napewno wszystko bedzie dobrze ;** Kocham Laurke :* napisałam na moim blogu , o Laurce i blogu alee czytałam ze jakieś specjalne logo waszego bloga do wstawienia , chciała bym też porozwieszać plakaty po moim miescie-katowice , czy moge sama stworzyc taki plakat ?? Kochamy Laurke!!:*

    • Pani Natalio, jeśli poda mi Pani adres email, to chętnie przyślę Pani już gotowe plakaty. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję!

  6. Ależ ta Laura to fajna dziewczyna, zapewne po mamie. Pozdrawiam i radosci życzę 🙂

  7. Pani Emilio, trzymam kciuki za pozytywny finał wszystkich tych spraw urzędowych!

    Mam też pytanie – wspomniała Pani o nowym leku, który zażywa Laura. Pamiętam, że miał on być pomocny w walce z bardzo częstym i bolesnym wypróżnianiem się. Czy lekarstwo to pomaga Laurze?

  8. Pani Emilko wybacz ale napisze kilka słów od siebie.
    W sumie nawet nie do Pani.
    Tato Laury,czy jest Pan aż takim żółtodziobem chowającym głowe w piasek,że musi Pan czekać na NAKAZ ŁOŻENIA NA WŁASNĄ CÓRECZKE!!!??? Możę p.Emilia Pana tu zblokowała.Nawet bym Jej sie nie dziwiła.W TEJ KWESTI NIE JEST PAN MĘŻEM A OJCEM!!! A TO ZOBOWIĄZUJE. Nie sztuka dać życie…każdy to zrobi.
    Nie mieści mi sie to w głowie. Jak można iśc spokojnie spać,wiedząc że może moje dziecko nie ma mleka,nie ma chleba,nie ma na leki.Bo sytuacja jest doskonale znana.Pan wie że Laurka jest chora,i wie czego wymaga by żyć.A Pan gdzie jest???!!!
    To co stało się między WAMI-RODZICAMI-to Wasza sprawa.W życiu bywa różnie.
    Złośc,nienawiść,żal,niechęć.TO NALEŻY ODDZIELIĆ OD DZIECKA!!! Wasze problemy,a utrzymanie Laurki to dwie różne sprawy.Honor chowa sie do kieszeni i jest sie ojcem.Albo i nie.To już tylko Pana wybór.
    Ja sie ciesze że p.Emilka jest szczęśliwa,że ma przy boku kogoś,na kim może polegać,na kogo może liczyć.ALE OBOWIĄZEK UTRZYMANIA LAURKI LEŻY NA OJCU.
    wielu z Was często mnie tu krytykowało.Ale ja tez swoje w życiu przeszłam.Mam dzieci.Moj mąż tez ma brzydko mówiąć „córke na boku”,prawie w tym samym wieku co mój syn.
    Niby żałował,niby przypdek.Śmiech i tyle.To ja sama zrobiłam wiele by dziecko miało nazwisko,by dziecko widywało ojca,by płacił na nie regularnie alimenty.Często my mamy głód,ale płace to sama w banku,by mieć pewność. Owszem,głupio sie czuć płacąc alimenty w imieniu męża.Czuje sie odpowiedzialna za czyjąś tragedie,nie ze swojej winy.
    Ale jesteśmy normalną rodziną.Mimo wszystko.Błędy się wybacza.
    Moim dzieciom nic nie brakuje,ale pilnuje by tamto dziecko miało choć podststawy.Ja która nie powinnam.A dbam o to.Więc Tatusiu Laury,pomyśl troszke. Po co kobiety mają dochodzić do wniosku „że facet to świnia”???

    • Nie znasz, nie wiesz, nie widzisz a kamieniami rzucasz……

      • nie wiem czy piszesz złośliwie ,czy nie ?
        ale nie wiesz jak było ,trochę się nie dziwię ,że prawie były mąż wpadł i zrobił aferę ,
        być może z Emilą umówlił się ,że nie płaci alimentów tylko spłaca kredyt ?
        ja też się rozwodzę i mój mąż mówi NIE ,ale alimenty mam ,
        bo takie jest prawo ,a mój adwokat powiedział ,jak będę pazerna to stracę
        pewnie to nie przejdzie ? ,ale trudno

        • Zapewniam Panią, że mój mąż nie spłaca kredytu, nie płaci alimentów i nie łoży ani jednej złotówki na utrzymanie dziecka. Dlatego proszę się powstrzymać od pochopnych wniosków.

          Mąż zerwał całkowicie kontakt z nami i w ogóle nie interesuje się dzieckiem, nie mówiąc już o łożeniu na jego utrzymanie. Nawet nie wiem, gdzie on teraz przebywa.

  9. robi wrażenie. robi.

  10. Ech, można by było nakrecić nową wersję serialu „Alternatywy 4”. Powodzenia!

  11. Wyjaśnienie jest proste, wszędzie we wspaniałych urzędach bez „znajomości” to sobie można czekać…w nieskończoność. Bo termin na rozpatrzenie to tydzień, miesiąc itd. Sami przechodziliśmy problemy z urzędem i urzędnikami (a zależało nam na szybkim rozpatrzeniu) i niestety trzeba szukać wtyczki, znajomej-znajomej ;( smutne ale prawdziwe. Powodzenia Emilko, aby Twoje sprawy szybko się rozwiązały pomyślnie dla Ciebie.

    • Niestety na paragrafy i KPA nie pomoże żadna znajoma w urzędzie. Są niestety procedury, których nawet najbardziej wyrozumiały i sympatyczny urzędnik nie przeskoczy.

      • Uwierz mi że znajomy urzędnik przeskoczy wszystko co tylko można przeskoczyć a zdarza się że i więcej.

  12. Emilio! Ależ z Laury pannica! Ona rośnie w oczach, na zdjęciu wygląada jak trzyletnia Dama.

  13. Tak trudno uwierzyć, że to dziecko jeszcze całkiem niedawno było o krok od śmierci. Wspaniale się rozwija. Dokonałaś, Emilio, prawdziwego cudu. Gratulacje:)))))

  14. Emilko,aż nie chce mi się wierzyć,że masz takie problemy z urzędnikami…To niepojęte!!!Biurokracja biurokracją ale nie raz przekonałam się,że wiele zależy od człowieka.Że urzędnicza dobra wola może bardzo wiele.Tym bardziej trudno uwierzyć,że nikt nie ma w sobie krzty współczucia i chęci,żeby pomóc…Bądź silna kochana,nie poddawaj się,zacisnij zęby i przyj dalej:)Utrudniaj zycie urzędasom,bombarduj ich telefonami,może kiedy będą mieli Cię dość,to coś się ruszy?I nie bądź proszącą i uprzejmą mamą.Żądaj,domagaj się,groź i krzycz!Twoje dziecko jest najważniejsze!
    Szkoda,że u Laurci nie sprawdził się hełm do wentylacji,ale widząc zdjęcia sama miałabym duże obawy.nie dość,że wyglada to okropnie,jest niewygodne i hałaśliwe,to jeszcze nie jest całkowicie bezpieczne…Za kilka lat na pewno lekarze znajdą sposób,żeby Twoja Córeczka mogła oddychać tak jak inne dzieci:)
    Tymczesem trzymajcie się,ściskam Was obie i mocno całuję!Renata.
    ps.Ależ z tej Laurki cudna dziewczyneczka,aż chciałoby się ją wziąść na ręce i przytulić:)))

  15. Przepraszam wszystkich, którzy zalogowali się na Newsletter Laury, że dostali dziś aż 5 powiadomień dotyczących tej samam sprawy. Niestety, ostatnio nasz Newsletter troszkę szwankuje i robi nam różne dziwne psikusy. Pozdrawiam

  16. Eh…
    Jak nie urok to … przemarsz wojsk…

    Mogę tylko współczuć i trzymać kciuki za Was Dziewczyny-Emilko że podołasz :*
    Ja to wiem! 😀

    Ściskam Ciebie i Laurkę-mój boże jak ona się uśmiecha!!! 🙂

  17. Emilko, Laura to śliczna dziewczynka, a Ty jesteś naprawdę silną kobietą. Nie wiem czy miałabym tyle siły co ty, ale z drugiej strony jeśli chodzi o własne dzieci człowiek potrafi pokonać wszystko. Sama jestem mamą dwóch szkrabów 10 i 3 latka i myślę, że choroba dziecka jest czymś najgorszym dla matki. Sama chciałaby zdjąć ze swojego dziecka ten ciężar i wziąć na siebie. Wiele razy, kiedy moje dzieci leżały chore, myślałam sobie, że ja wolałabym chorować. Na pewno nie jest to porównywalne z Twoją sytuacją. Wierzę, że znajdzie się w końcu sposób na to, aby Laura mogła się uwolnić od tej całej aparatury i cieszyć się jak inne dzieci. Pozdrawiam

  18. Wiem coś o tym, stykam się na co dzień. Biurokracja plagą współczesnego świata. Nie wiem tylko, czy to wszędzie tak, czy tylko u nas. Ale chociaż by dla takich spraw mogli by zrobić wyjątek.

  19. Emilka, idź no z tym wszystkim, jak leci, do TVN-u. Natychmiast kręta droga biurokracji zostanie wyprostowana… I mówię najzupełniej poważnie.

    • Właśnie w tym monemencie siedzę w pociągu i jadę do TVN-u 🙂 Ale tym razem w innej sprawie, na galę Blog Roku. Ale masz rację, że przy pomocy mediów łatwiej się sprawy załatwia… Przypomniała mi się dramatyczna sytuacja z pierwszych tygodni życia Laury, kiedy trzeba było przetransportować ją samolotem do szpitala w Warszawie. Samolot się popsuł i nikt nie był w stanie załatwić zastępczego. Ale wystarczyło zgłosić się do telewizji, a od razu się samolot znalazł i to jeszcze tego samego dnia…

      Smutna prawda, ale czętso dopiero afera medialna pomaga załtawić zwykłą sprawę 🙁 Niestety…

      • no to na co czekasz? 🙂 Utrzyj nosa tym cholernym urzędasom. Normalnie szlag mnie trafia, jak czytam, co oni wyprawiają…

  20. Szkoda tego wszystkiego komentować…człowiek chodzi od urzędu do urzędu i nic nie potrafi załatwić…niewiem czemu tak to wszystko wygląda, może dlatego że pracują tam sami leniwi ludzi którzy nigdy w życiu nie mieli problemów ? czują się tak ważni że zwykły człowiek to dla nich „nikt” zwykły „śmieć”…wiem mocne słowa ale jak to wszystko inaczej wytłumaczyć…?

    Z Laury to już taka dużaaa panna 🙂 śliczna z niej dziewczynka, zawsze uśmiechnięta 🙂
    Moja córcia też ma mammuta, zresztą chyba każde dziecko w pl musi mieć w domu mammuta 😉

    Mam nadzieje, że szybko uda się zakończyć pozytywnie sprawę z alimentami, bo komu jak komu a dla Was są bardzo potrzebne…Dziwię się tylko że ojciec Laury niema sumienia i nie potrafi bez sądu łożyć na utrzymanie swojej córki…:(

  21. Emilio, strasznie mi przyrko, że musisz walczyć dodatkowo z tyloma urzędami. Ale wiesz, że będzie dobrze! 🙂 Bo musi być! A Lurka cudowna Ślicznotka!!!!

  22. Śliczna Laureczka 🙂 pozdrawiam i dużo cierpliwości życzę 🙂

    Ewa

  23. czesc i czolem Dziewczyny 🙂
    dawno sie nie udzielalam, ale czytam Was zawziecie i codzien wypatruje nowych wiesci!
    Jestescie niesamowite, Laura przesliczna – moj Milosz, jak widzi nowe zdjecie, mowi : mmmm, Laura 😉
    jesli idzie o walke z biurokracja, rzeczywiscie nie ma co zajmowac postawy proszaco-blagajacej, znacznie skuteczniejsza jest pozycja roszczeniowo-zadaniowa 🙁 i przykre jest to, ale niestety, tak jak napisal juz tu Ktos: w sadzie jestesmy jedynie kolejna „sprawa” a w szitalu „przypadkiem”, byloby inaczej, gdybysmy sie do siebie odnosili na poziomie ludzkim….
    ale, ja musze sie pochwalic, ostatnio, rowniez mam namacalne dowody na to, ze ludzkie serca istnieja calkiem bezinteresowne, otoz rozliczajac te nieszczesne PITy roczne-niewidoczne, korzystalam z programu, ktory nie mial mozliwosci wpisania „z palca” OPP do przekazania 1% (oczywiscie dla Laurki) i napisalam, ze chcialabym to zmienic w tym konkretnie programie i przemila Pani wyjasnila mi krok po kroku jak to zrobic, choc normalnie nie ma takiej mozliwosci 🙂 i nie trzeba dokupowac dodatkowo licencji czy uiszczac dodatkowych oplat 🙂 taka mala rzecz a cieszy, sa ludzie dobrej woli na tym swiecie 🙂 pozdrawiam Was goraco i trzymam za Was kciuki!

  24. scyzoryk mi się otwiera normalnie jak czytam o tej papierologii – najlepiej byłoby chyba napisac wniosek o interpretację indywidualną do ministerstwa finansów i niech oni łaskawie wyjasnią, jak się masz szybko i skutecznie rozliczać co rok. Buziaki, trzymajcie sie i nie dajcie sie!

  25. Jestem matką niepełnosprawnego dziecka – podam kolejny przykład absurdalnych przepisów. Mój syn miesięcznie używa ok. 2 kilogramów maści robionych w aptece. Związane jest to z chorobą skóry. Od stycznia tego roku wszedł w życie przepis mówiący,że na jednej recepcie można wypisać tylko 10dkg specyfiku. Łatwo policzyć,że miesięcznie lekarz musi wypisać 20 recept na samą tylko maść. Dodam, że skład tej maści jest bardzo prosty, nie zawiera żadnych substancji uznanych za trujące czy szkodliwe. Żeby poprawnie wypisać recepty lekarz musi poświęcić tej czynności ok.20- 30 minut. Gdzie tu logiczne, a przy tym ekonomiczne myślenie? Pozdrawiam i życzę zdrowia i cierpliwości w walce o zdrowie córki.

  26. Emilko – przerażające jest to o czym piszesz!!! Nasz kraj jest krajem totalnych absurdów!!!
    Dobrze, że Laurka jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy o czym świadczy jej przepiękny banan na twarzy:):)
    Emilko, życzę CI wytrwałości. Musi się udać.

  27. masakra ….. 🙁
    trzymam kciuki za lepszy obrót wszystkich spraw:)
    Laurka jest cudowna :*

  28. Czytam o Twoich zmaganiach i krew mnie zalewa na to nasze „najlepsze państwo”.Sejm Tworzy kolejne potworki prawne, ministrowie nie wydają swoich dyrektyw, przepis A wyklucza przepisB, a te oba przepis C.To jest Bylejakie Państwo.W tym kraju nikt ani z prawej ani z lewej za nic nie odpowiada.Zamiast pomocy są problemy,a petenci przeszkadzają w pracy.To sie nazywa Nie-przyjazne państwo.Biurokracja sięgnęła granic absurdu.Najbardziej mnie śmieszy,że lekarz wypisuje receptę-wniosek na pampersy dla dorosłych, trzeba to wysłac do NFZ, poczekać, otrzymać zgode oczywiście poleconym i już po 3 miesiącach leżący chory moze sikac pod siebie. Dosyć jojczenia, Laurka śliczna z najpiękniejszym usmiechem miała wielkie szczęście ,że trafiła jej sie taka MAMA.pozdrowienia

  29. Emilia, a może skorzystaj z porady jakiegoś prawnika? Przynajmniej jesli ponownie nie uda się uzyskać alimentów dla Laury . To zakrawa na kiepski dowcip – rozumiem, ze jakoś sobie radzisz finansowo, ale przecież Twoje dziecko ma też ojca, który powinien łożyć na jego utrzymanie, a skoro tego nie robi – powinien zostać do tego zobligowany wyrokiem. Podziwiam Cię za cierpliwość.

    Laurka śliczna jak zawsze i moim zdaniem bardzo urosła!

  30. Nie ciesz się jeszcze z tej skarbówki, bo oni mają pięć lat na zweryfikowanie twoich dokumentów :D:D:D A jak się po pięciu latach upomną o imię ojca anonimowego darczyńcy, to wtedy zobaczysz… 😉 Porąbana jest ta polska biurokracja, oj porąbana (

  31. Śliczna Laurka! Mam nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży. 3mam kciuki 🙂

  32. JAKO MAMY CHORYCH DZIEWCZYNEK STRACILYSMY PRACE,WALCZYMY ZAWZIECIE Z BIUROKRACJA(generalnie w uk walczysz przez telefon-podejrzewam dlatego ze ktos nie wytrzymal i ktos oberwal)I KUPUJEMY NASZYM DZIEWCZYNKOM TEN SAM ZESTAW MAMMUTA.POZDROWIONKA DLA KSIEZNICZKI.TRZYMAM KCIUKI ZWLASZCZA ZA LEKARSTWO I ALIMENTY RESZTA PRZYJDZIE Z CZASEM…

    • Mammut to super design! Taki stabilny. Mimo, że moje dziecko już dawno wyrosło z tych gabarytów, ja do tej pory nie mogę rozstać się z pewnym, zielonym krzesełkiem > stoi w mej sypialni jako „stoliczek” pod budzik ;PPP

  33. Kochana Emilio,
    po prostu:
    1.w szpitalach nie ma pacjentów tylko są przypadki,
    2.w sądzie nie ma ludzi tylko są „sprawy” itd.
    Serdecznie współczuję i życzę odporności w walce z biurokratyczną machiną.
    Buziaki dla Laurki

    • Dobrze napisane.

  34. Ale ona już urosła. Śliczna dziewczynka.

  35. Hmmm ..najbardziej mnie dziwi dlaczego sędzia nie zadecydował o zabezpieczeniu alimentacyjnym!u mnie na pierwszej sprawie dostałam zabezpieczenie alimentacyjne.A te moje sprawy tak jak Twoje się ciągną i ciągną,teraz piąta sie odbędzioe:(

  36. a Laura na zdjęciu mówi „a ja mam to gdzie i robię swoje!!” 😀

  37. Czytając o tym wszystkim człowiek dochodzi do wniosku, że życie rodziny niepełnosprawnego dziecka jest skomplikowane przez ową niepełnosprawność w mniej niż 1%-cie. Ponad 99% komplikacji wynika z niekompetencji pracowników urzędów, braku dobrej woli z ich strony, złych / niedokładnie skonstruowanych przepisów a przede wszystkim przez wdupiemanie wszelakie.
    Rodzice chorego dziecka nie otrzymują żądnej pomocy ze strony naszego państwa; przeciwnie, utrudnia się im życie jak tylko można.
    Przykre…

  38. Witaj Emilko Od nie dawna tu zaglądam. A skąd ja znam tą biurokrację. U mnie było o wiele gorzej, bo mój syn miał duszności a na wizytę u specjalisty czekałam 3 miesiące do tego sterta badań i ta bezsilność. Jak się później okazało ma astmę. A Laura jest śliczna i taka już duża. Niekrtóre kobiety są stworzone do pokonywania przeciwności losu Ty się do nich zaliczasz

    Pozdrawiam

    • Co za idiotyczny komentarz…
      ” Niektóre kobiety są stworzone do pokonywania przeciwności losu Ty się do nich zaliczasz”
      Na pewno się Emilce lżej zrobiło że wg Ciebie została stworzona do życia pełnego problemów i przeciwności które może pokonywać. Nie rozumiem… Jedni się cieszą że mają lepiej bo i ich dzieci są zdrowe, inni licytują się że z jakiegoś powodu mają jeszcze gorzej i wszystko to na forum żeby koniecznie Emilka przeczytała i najlepiej jeszcze odpowiedziała…
      Co się ma w głowie pisząc takie bzudry?
      PS> Laura pięknie rośnie, uśmiechnięta, zadbana, piękna mała królewna!

      • WIDZĘ ŻE NIE ROZUMIESZ PRZENOŚNI TRUDNO I WIESZ CO NIE LICYTUJĘ SIĘ Z NIKIM. PRZYKRO MI Z TEGO POWODU

        TŁUMACZENIE SPECJALNIE DLA CIEBIE
        stworzone do pokonywania przeciwności losu Ty się do nich zaliczasz

        JESTEŚ SILNA, NIE PODDAJESZ SIĘ, NIE JEDNA KOBIETA NA TWOIM MIEJCU JUŻ DAWNO BY SIĘ ZAŁAMAŁA, ZAWSZE ZNAJDZIESZ WYJŚCIE Z TRUDNEJ SYTUACJI

        WYSTARCZY??????????????????????????????

        • Z rozumieniem przenośni nie mam problemów o ile są tworzone poprawnie, sens obydwu wypowiedzi jest inny. Dziękuje jednak za wyjaśnienia specjalnie dla mnie 🙂

        • Jeszcze jedno oceniłaś mnie nie znając mojej osoby i mojego życia. Łatwo jest kogoś osądzić, nie znając go, na podstawie jednej notki. Skąd wiesz że nie mam chorego dziecka, że nie pokonuje przeciwności losu że nie mam problemów osobistych takich jak Emilia? Obłudny jest polski naród. Wszystko pod publikę

        • Nie oceniłam ani nie osądziłam Ciebie tylko to co napisałaś. Nic o Tobie nie wiem przecież. Dajmy już temu spokój.

    • Zgadzam się z Panią Anią.Pani Emilia jest tak silną kobietą w pokonywaniu przeciwności,że pasuje do Pani powiedzenie”Gdzie diabeł nie może tam Panią Emilię pośle”.Panią Emilię jak wygnają drzwiami to oknem wejdzie a dopnie swego.Dzięki temu Pani Emilia dużo osiągnęła i jeszcze więcej osiągnie.To jest ogromna zaleta bo ja nie miałabym tyle sił co Pani Emilia. Pani Emilio i nie niech się Pani nie gniewa za te powiedzenie o tym diable co napisałam.Nie miałam nic złego na myśli,ale chodziło mi o o,że Pani zawsze dokonuje tego co sobie Pani zaplanuje choć by miał Pani wejść przez komin he he.To dobrze,tak trzymać.Pozdrawiam.

  39. Witam Ponownie
    współczuję Pani tej całej sytuacji z rozwodem, bo poniekąd przechodziłam coś podobnego, tylko że ja trafiłam na ludzi w sądzie i udało mi się wywalczyć alimenty na syna bardzo szybko, więc uważam, że jest to niechęć ludzi, bo przepisy przepisami, ale to czy jest się człowiekiem czy nie to już inna para kaloszy. Malutka rośnie i jest jak zawsze szeroko uśmiechnięta. Trzymajcie się kobitki i nie dajcie się bo razem jesteście jak tytan i przejdziecie przez wszystko jak burza, emanuje od was niewyobrażalna siła, więc dalej przed siebie i nie oglądajcie się za siebie.
    Ps. zaglądam do Was codziennie i czasem jestes zawiedziona, że nic Pani nie napisała, rozumiem że to brak czasu, ale muszę Pani napisać, że Laura będzie miała co czytać jak dorośnie.
    pozdrawiam i wytrwałości DZIEWCZYNY!

  40. Witam oj chyba sprawa o alimenty moze byc osobna rozprawa ja skladalam wniosek o alimenty a potem zakladalam sprawe rozwodowa a robilam to tylko po to by nie czekac w nieskonczonosc na rozwod ktory ciagnal sie kilka lat

    • Niestety, ja popełniłam duży błąd i złożyłam wniosek o alimenty razem z pozwem o rozwód. Myślałam, że dzięki temu załatwię dwie sprawy jednocześnie na tej samej rozprawie, a tymczasem nie załatwiłam nic. Wszystko się teraz w nieskończoność ciągnie… 🙁

      • Witam Emilio.
        A nie jest to tak ze Twoj prawie byly maz bez wzgledu na to kiedy odbedzie sie rozprawa bedzie musial mimo wszystko to wyrownac? ( tzn te miesiace np od zlozenia wniosku do sadu)?

        • pozwolę sobie odpowiedzieć – tak rzeczywiście jest. Obowiązek alimentacyjny będzie ustalony od dnia złożenia wniosku przez Emilię, zatem zostanie zasądzona kwota miesięczna z obowiązkiem zapłaty zaległości: za te miesiące, które upłynęły od dnia złożenia wniosku.

        • Przepraszam że się wtrącę ale zwrot zaległych alimentów jest w przypadku gdy jest zabezpieczenie alimentacyjne. W ubiegły roku zakładałam sprawę alimentacyjną w lipcu sąd rozpatrzył ją dopiero we wrześniu i zasądził płatność od września, bo właśnie nie miałam owego zabezpieczenia. Emilko a może Ty idź do jakiegoś adwokata i zapytaj czy mimo wszystko nie możesz złożyć pozwu o alimenty w sądzie rejonowym Mnie się to w głowie jakos nie mieści. Przecież musi być jakieś wyjście

          • Aniu pytałam już. Nie mogę, z tego względu, że już się toczy sprawa w sądzie okręgowym („toczy” w tempie ślimaka znaczy się). Nie mogę założyć sprawy równolegle w innym sądzie – tak mnie poinformował adwokat. Ja sama zrobiłam błąd na samym początku, że założyłam sprawę o rozwód jednocześnie z alimentami. Powinnam była założyć sprawy oddzielnie w 2 sądach, no ale teraz już za późno 🙁

        • No tak jak cie nie kijem to cie pałą. A Laura nie pyta czy masz kase tylko musisz zapewnić jedzenie, leki inne rzeczy potrzebne do jej prawidłowego rozwoju. Krew mnie zalewa, bo nie dość, że masz pod górke to jeszcze wiatr wieje prosto w oczy. Oby się tylko zakończyło wszystko na tej jednej sprawie co to jeszcze nawet daty nie znasz.
          Pozdrawiam

  41. Jaka Laurka już duża:) A co do naszej biurokracji… to po prostu brak słów :/ my właśnie zmagamy się z przyznaniem orzeczenia o niepełnosprawności dla Nikolki… To czekanie na „ich” odpowiedz dobija :/
    Ściskamy i całujemy:*

  42. To paranoja o czym Pani pisze.Nie dość że czlowiek ma mase swoich kłopotów to jeszcze mu je dokładają.Ja mysłałam że państwo jest dla ludzi a nie odwrotnie.Porażka!

  43. Emilio siły życzę, bo widzę że zaczyna jej brakować.
    ps. Laurka jest przeprzepiękna:)

  44. Powiem tak: jestem w szoku, że przez tak długi czas, ponad pół roku, sąd nie rozpatrzył sprawy o zabezpieczenie alimentacyjne. Są na odpowiednie paragrafy – 730 kpc i dalsze. W swojej obecnej sytuacji możesz ubiegać się o alimenty nie tylko na Laurkę, ale też na siebie. Tym badziej, że – jak się domyślam – rozwód będzie z orzeczeniem winy Twojego jeszcze-małżonka. Może zamiast „błagać” Prezesa Sądu po prostu go „postrasz” artykułami, paragrafami i ewentualną skargą do instancji wyższej. W razie potrzeby moge pomóc zredagować takie pismo.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki.

    • wszyscy to jakoś wiedzą, ale ona woli inaczej, no cóż…Tylko nie sugeruj, że prawnika nie ma, bo umrę ze śmiechu:))))

    • zapomniałam dodać paciorek :kochamy lurę!

  45. Laurka rosnie jak na drozdzach! Cudna 🙂

  46. Polska – kraj absurdów ;/
    Ale za to Laurka rośnie 🙂 Kochamy Cię słoneczko! 🙂 🙂 🙂

  47. Syzyfowa praca… ALe co tam biurokracja! Jaka Laurka duża, taka dorosła! I urosła niesamowicie!:)

  48. współczuję… Przyznam szczerze, że ja tez mam do czynienia na co dzień z biurokracja i na szczescie nie zdarzają mi sie takie rzeczy, ale to pewnie dlatego, że nie mam spraw tego typu.
    Jesteś dzielna, życzę wytrwałości.
    Laurka cudna na tej fotce, już taka duża 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/