Sprzęty potrzebne do życia jak powietrze

Autor: Emilia, mama Laury Data: grudzień 10, 2011 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 130

Zima zawsze się u nas zaczyna od gwałtownych huraganów – taki to już urok nadmorskich miejscowości, że razem z bryzą przychodzą przeszywające i niebezpieczne wiatry. Tak było i ostatnio– huragan przywędrował z północy, powalił drzewa i zerwał linie energetyczne, a my zostaliśmy bez dostępu do elektryczności. Wiało tak mocno, że kiedy jechałam do pracy, samochód znosiło mi na przeciwny pas ruchu. W zeszłym roku, z powodu wichur, prądu nie było całe 5 dni – w tym roku na szczęście trwało to trochę krócej, ale i tak dało się wszystkim we znaki. Ludzie zostali bez ogrzewania, bez światła i ciepłej wody, a my dodatkowo bez zasilania dla respiratora, pompy infuzyjnej i lodówki do przechowywania kroplówek. Mieszkamy na nowym, niedawno wybudowanym osiedlu, ale niestety jesteśmy podłączeni do jednej z najstarszych i chyba najgorszych sieci energetycznych w Polsce – takich sprzed kilkudziesięciu lat. Właśnie dlatego, niemal za każdym razem, kiedy nad Pomorzem przechodzą silne wiatry, nasza mała miejscowość pod względem elektryczności zostaje całkowicie odcięta od świata.

W takich chwilach, kiedy wokół jest ciemno i zimno, doceniam wspaniały świąteczny prezent, jaki Laura otrzymała na zeszłoroczną gwiazdkę od jednej z trójmiejskich firm. Wysokiej klasy agregat prądotwórczy, bo o nim mowa, nie tylko zapewnia nam ciepło i światło, ale przede wszystkim ratuje córce życie. Bez niego aparatura medyczna nie mogłaby działać, a jedynym wyjściem dla Laury mógłby być transport do najbliższego szpitala. Na szczęście jest agregat, dzięki któremu mam jeden problem z głowy mniej i obie z Laurką możemy bezpiecznie wieczorem kłaść się do łóżka, bez względu na przerwy w dostawie prądu. Ostatnio awaria nastąpiła o czwartej nad ranem, a ja obudziłam się natychmiast na odgłos włączającego się automatycznie agregatu. Maszyna jest naprawdę skuteczna i bez problemu zasila cały dom, ale ma jedną małą wadę – pije paliwo niczym wawelski smok Wisłę, więc trzeba bardzo pilnować, aby zapasy benzyny były zawsze pod ręką. Niestety, tym razem awaria prądu zaskoczyła nas wcześnie rano, a my nie byliśmy na nią przygotowani, więc paliwo szybo się skończyło. Już przed szóstą trzeba było jechać na stację benzynową po zaopatrzenie i to niestety do innego miasta, gdyż stacja położona w naszej miejscowości także poddała się wiatrom i cała zgasła na amen. Mimo tych małych trudności, dziękuję w duchu firmie, która zdecydowała się na przekazanie Laurze agregatu – przypuszczam, że Ci ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo pomogli mojej córce i jak bardzo mi ułatwili życie. A ja wspominając ich w duchu, powtarzam sobie cichuteńko: dziękuję, dziękuję, dziękuję…

To zadziwiające, do czego człowiek potrafi się przyzwyczaić – a jest zdolny przyzwyczaić się dosłownie do wszystkiego, nawet do rzeczy, które początkowo go przerażają i paraliżują. Pamiętam, kiedy rok temu tuż przed Świętami wróciłam z Laurą ze szpitala do domu – Boże! Jak ja się wtedy strasznie bałam! Przerażała mnie ta cała aparatura, te wszystkie rurki i kabelki, które przemieniły mój dom w oddział intensywnej terapii. Bardzo, wręcz panicznie, bałam się faktu, że życie mojego dziecka zależy od kilku mechanicznych przyrządów, które przecież w każdej chwili mogą się zepsuć. Ale najmocniej przerażała mnie myśl, że Laura podczas snu odłączy się od respiratora, a ja, śpiąc twardo obok, po prostu tego nie zauważę…

Od tamtych wydarzeń minął rok, a ja teraz śmieję się ze swojego ówczesnego zachowania i karcę się w duchu za to, że byłam człowiekiem zbyt małej wiary. Te wszystkie sprzęty, które kiedyś paraliżowały moje i Laury życie, dziś stały się nieodzowną i całkiem normalną częścią naszej codzienności. Teraz nie mam problemu, aby wziąć respirator pod pachę i pójść z dzieckiem do sąsiadów, aby pojechać na zakupy czy pójść z tym sprzętem na spacer. Przestałam też postrzegać swój dom jak szpital, a zaczęłam patrzeć na niego jak na gniazdo, w którym bezpiecznie rośnie moje małe pisklątko. Przestałam także bać się snu Laury i sama też już nie boję się zasypiać… To niesamowite, jak bardzo ludzki mózg potrafi się przystosować do nowych warunków i przyjąć je jako najnaturalniejszą w świecie rację bytu. Mój umysł przez te dwanaście miesięcy przeszedł metamorfozę i zaprogramował się w taki sposób, aby zapewnić córeczce absolutne bezpieczeństwo. Otóż kiedyś nie potrafiłam spać w hałasie i aby zasnąć, potrzebowałam całkowitej ciszy. Ale teraz cisza jest dla mnie tak złowieszcza, że już nie mogę zasnąć lub też budzę się przestraszona i zlana potem. Cisza oznacza bowiem, że stało się coś złego, ponieważ bezpieczny sen Laury nigdy, ale to nie może być cichy…

Laurka, kiedy śpi, jest podłączona do respiratora, a owa aparatura podczas pracy wydaje specyficzny jednostajny dźwięk – to taki odgłos powietrza tłoczonego do płuc przez rurkę tracheotomijną. Aby sobie ten dźwięk wyobrazić, można porównać go do świstu porywistego wiatru – oczywiście odgłos respiratora brzmi znacznie ciszej, niż wichura, ale tonację ma bardzo podobną. Dla mnie jest to po prostu odgłos życia, ponieważ oznacza, że powietrze jest równomiernie tłoczone do płuc córeczki i że na pewno śpi ona bardzo bezpiecznie. Wtedy, słysząc ten dźwięk, ja również zasypiam spokojnie jak dziecko i tylko podświadomość niewzruszenie stoi na straży bezpieczeństwa mojej małej dziewczynki. Nie potrafię zasnąć bez tego dźwięku – mój mózg tak się już zaprogramował na Laurę, że pozwala mi spokojnie spać wyłącznie przy odgłosie pracującego respiratora. Jakiś czas temu jedną noc postanowiłam spędzić poza domem, zostawiając córkę pod wspaniałą opieką naszej niani Natalii. Śpiąc z dala od dziecka nie miałam jednak całkowicie beztroskiej nocy – kilka razy budziła mnie złowieszcza cisza, a ja przerażona otwierałam oczy myśląc, że respirator się popsuł a moje dziecko… Dopiero, kiedy po chwili zdałam sobie sprawę, że akurat tej nocy śpię w innym miejscu, wracał mi spokój ducha i ponownie zasypiałam…

Gdy w nocy śpię w pobliżu córki, a ona przez przypadek odłączy się od respiratora, to ja wtedy budzę się szybciej, niż respirator zdąży z tego powodu uruchomić alarm. Kiedy Laura się odłączy (na przykład zbyt mocno niechcący machnie swoją rączką i zaczepi nią o rurę aparatury), to świst tłoczonego powietrza odrobinę zmienia swoje brzmienie. Ta malutka zmiana jednak w zupełności wystarczy, aby mój umysł w ułamku sekundy został rozbudzony ze snu i gotowy do działania, wcześniej nawet niż respirator zdąży włączyć głośny alarm. Ja wtedy wyskakuję z łóżka jak poparzona, mniej więcej w tempie Strusia Pędziwiatra, podbiegam do córeczki i podłączam ją z powrotem do respiratora, a następnie w równie szybkim tempie znów kładę się do łóżka i beztrosko zasypiam. Wszystko trwa dosłownie kilka sekund, a my już chwilę później obie ponownie sobie smacznie śpimy.

To naprawdę niesamowite, jak wielkie zdolności przystosowawcze ma ludzki umysł i jak dużo w naszej głowie może zmienić miłość do dziecka. To właśnie z powodu tego wielkiego uczucia mój mózg zmodyfikował swoje przyzwyczajenia dotyczące snu – kiedyś potrafiłam zasypiać tylko w ciszy, a dziś potrafię wyłącznie w hałasie. Z miłości mój organizm przestał potrzebować ośmiu godzin snu na dobę, jak to było kiedyś i zaczął się zadowalać czterema – pięcioma godzinami. Także z miłości odkryłam w sobie niesamowite pokłady energii i pomysłów, których nigdy wcześniej nie miałam, no i przy okazji czuję się znacznie lepszym człowiekiem, niż kiedyś. Podobno ludzie wykorzystują tylko niewielki procent możliwości swojego umysłu, a cała reszta jest nieeksploatowana i niezbadana. Chyba coś w tym jest i tak sobie myślę, że pojawienie się Laury na świecie z pewnością zmobilizowało kilka obszarów mojego kobiecego mózgu. Naukowcy mogą to nazwać zwiększoną aktywnością płatów mózgowych, niektóre panie kobiecą intuicją, ale matki z pewnością nazwą to miłością – bo miłość do dziecka jest jedyna, niepowtarzalna i pozbawiona wszelkich granic!

U nas ciągle trwa walka z odparzeniami na pupie Laurki, a tym samym z jej ogromnym cierpieniem. Zdarzają się lepsze i gorsze dni – przed wczoraj na przykład córeczka trzęsła się z bólu dosłownie od świtu do nocy i bardzo mocno płakała, ale za to wczoraj było już odrobinę lepiej. Jak na razie nic nie pomaga na ten nieszczęsny jeden centymetr, który okazał się oporny na wszystkie dostępne maści i leki. Wierzę jednak głęboko, że wreszcie znajdę specyfik, który uwolni Laurkę od bólu fizycznego, a mnie od psychicznego. Bo patrząc na cierpienie ukochanego dziecka naprawdę czasami jest mi bardzo trudno wytrzymać. Ostatnio niania Natalia też nie wytrzymała i popłakała się patrząc na ból mojej małej Laurki. Mimo tego, nie przestaję ufać, że odnajdę lekarstwo na tą trudno gojącą się ranę, może już wkrótce, może już niedługo, może lada dzień…

Jednak w krótkich przerwach, kiedy na chwilkę pupa przestaje Laurę boleć, wtedy córeczka z pasją oddaje się poznawaniu otaczającego świata i obdarza mnie niesamowicie zalotnymi uśmieszkami. To prawda Laurko, o czym śpiewał Ryszard Riedel z Dżemu – „w życiu piękne są tylko chwile”! Ale Ty córeńko jesteś wyjątkową szczęściarą, ponieważ potrafisz cieszyć się z tych chwil zdecydowanie lepiej niż większość ludzi! To jest naprawdę bardzo piękna i cenna umiejętność :).

Ps.

Ostatnio spotkała mnie sympatyczna niespodzianka. Kilka miesięcy temu mój pamiętnik www.kochamylaure.pl brał udział w konkursie Blog Roku 2010, w którym doszedł do finału. Parę dni temu okazało się, że znów będę związana z tym konkursem – tym razem jednak nie jako uczestnik, ale jako juror. Właśnie zostałam zaproszona przez portal Onet do Jury, które będzie wybierać zwycięzców spośród blogów startujących w nowej edycji konkursu, czyli Blog Roku 2011. Oczywiście przyjęłam zaproszenie i zgodziłam się zasiąść w tym Jury, ponieważ uznałam to za niezwykle ciekawe doświadczenie. Finałowa gala i ogłoszenie zwycięzców odbędzie się w lutym 2012 – przyznaję, że mam tremę, ponieważ nigdy nikogo na tak wielką skalę nie oceniałam i boję się, czy dokonam właściwego wyboru. Ale jeszcze bardziej się boję, kiedy znajdę czas na przeczytanie tych wszystkich blogów… No cóż, na szczęście zimowe noce są bardzo długie 🙂 Trzymajcie kciuki za dokonanie przeze mnie sprawiedliwego wyboru!

 Kuchnia chińska 🙂

„W leśniczówce za lasem”

komentarzy 130

  1. Witaj Emilio! Ponownie przeczytałam dziś pamiętnik od deski do deski. Jesteś cudowną mamą, pokonałaś tak wiele przeszkód jestem przepełniona podziwem, dla Twojej osoby:) Nasunęło mi się pytanie, 21.01.2010 roku pisałaś o przypuszczalnej możliwości leczenia klątwy hormonami (jeśli dobrze zrozumiałam) wiadomo coś więcej w związku z tym odkryciem? Liczę, że w związku z nadchodzącym wielkimi krokami Nowym Rokiem będzie już tylko lepiej. Pozdrawiam gorąco, całusy dla Laury.

  2. Pani Emilio przeczytałam ten wpis i tak sobie pomyślałam, jaka musi być Pani dumna z Laury. Pamiętam wpisy jak miała 3-4 miesiące, podawano jej leki uśmierzające ból, jak bardzo walczyła Pani o odstawienie leków, które powodowały uzależnienie. A teraz patrzę na Laurę i myślę „kurcze ta kruszynka przeszła tyle, że obdzieliłaby kilka życiorysów i tak pięknie się uśmiecha i wspaniale rozwija”.
    Gratuluję Pani Emilio i życzę by wielu „doradców” też dostrzegło te wspaniałe zmiany i rozwój psychofizyczny nieodbiegający od normy

    • kochamy Laurkę bardzo !

  3. Kochani widzę, że KTOŚ wogóle nie rozumie co sie do niej mówi i o co się ją prosi. Pisze o niepotrzebnych kłótniach i krytykach – ale jak widzimy sama nie potrafi sie do tego zastosować. Potrafi za to w bardzo agresywny i mało kulturalny sposób wyładowywać swoje emocje. Dlatego proszę cię KTOSIU opamietaj się i naucz się poskramiać trochę swój język.
    Miało być kochamy Laurę
    i jest KOCHAMY LAURĘ

    • Bardzo ale to bardzo kochamy Laurkę!!!!!

  4. Super, widać jak Laura z tygodnia na tydzień się rozwija i to jest najważniejsze.
    Ciekawa jestem, jak bedzie wyglądać za rok 🙂
    NIedługo się przekonamy :)))))

  5. Emilio właśnie oglądałam teleexpres i wypowiadali sie tam na temat OPATRUNKOW Z LNU,sa to plastry wiec mysle ze ciezko by bylo je przyklejac na pupke Laurki ale moze by pomoglo,jest jednak problem bo sa one bardzo drogie cena kuracji dziennej to 500zl:( Ale podobno maja byc refundowane przez NFZ.jESTEM ZDANIA ZE WARTO BY BYLO SPROBOWAC TYCH PLASTROW.a czy probowalas zwyklej wazeliny? bo ona nieraz tez potrafi zdzialac cuda.

    • Ja też widziałam teleekspress i słuchałam informacji o tych plastrach. Niestety na tak trudno dostępną ranę nie da się ich przykleić, ale mam w zanadrzu inny pomysł. Właśnie zamówiłam w aptece olej lniany, którym będę polewać rany. Mam nadzieję, że to przyniesie jakiś rezultat.

    • Bardzo nie chce mi się śledzić, czy ten specyfik już tu się pojawił, ale znalazłam przez przypadek ulotkę, którą zachowałam, aby wiedzieć, co polecać:
      http://www.apotheke.de/mirfulan-wund-und-heilsalbe-p-163511.html
      Stosowałam kiedyś, z dobrym skutkiem na odleżyny- okazała się zbawienna, przebiła sudocrem…
      Chyba jest osiągalna tylko w Niemczech – ja ją stamtąd sprowadzałam.

      • Pani Emilio jesli jej jeszcze Pani nie uzywala a mogla by pomoc to chetnie ja kupie i Pani wysle.Tak jak juz pisalam na naszej klasie (jesli Pani pamieta,bo pewnie mnostwo ludzi pisze) to jestem z Hamburga i jesli bedzie cos potrzebne z Niemiec to prosze smialo pisac.
        Pozdrawiam i serdeczne buziaczki w noseczek dla Laurusi 🙂

        • Pani Dario bardzo, bardzo dziękuję za chęć pomocy. Nie wiem, czy ta maść nadaje się na rany Laury – nigdy o niej nie słyszałam i trudno mi się na ten temat wypowiadać. Aktualnie stosujemy żele przyśpieszające ziarnicowanie ran z dość dobrym skutkiem – mam nadzieję, że one nam pomogą wyleczyć te okropne rany na odbycie. Jeśli jednak stanie się inaczej, to z pewnością będę o tym pisać. Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuje 🙂

  6. Witam! Tak sobię myślę o Laurce i jej bólu związanego z kupkami. No i wymyśliłam, że skoro nic nie działa to pomoże coś zupełnie prostego a mianowicie wietrzenie? Próbowała Pani? Wiem,że to może być problematyczne biorąc pod uwagę ilość kupek ale gdyby rozłożyć kilka podkładów poporodowych tych takich dużych kwadratowych co są na łóżko, zrobić z nich matę i tam zająć czymś Laurkę to chociaż godzina dziennie może by coś pomogła? Ciągle w pampersie, bez powietrza to nie jest idealne środowisko do leczenia ran, może faktycznie to by coś zmieniło 🙂

  7. Emilko, a jak z chodzeniem Laurka, idzie już jej lepiej?

    • Laura chodzi prowadzana za jedną rączkę 🙂

      • OOO, to już pewnie na święta zrobi Ci prezent i sama pójdzie!

  8. KOCHANI LUDZIE !!!!!!!! ZA DWA TYGODNIE ŚWIĘTA, KOLEJNA 2011 ROCZNICA ŚWIĘTOWANIA NARODZENIA MAŁEJ DZIECINY JEZUSA W BETLEJEM.
    Proponuje nie traćmy czasu na złe komentarze, zacznijmy składać ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE.
    Malutki JEZUS nie miał choroby sierocej, nie miał zaburzeń emocjonalnych, chociaż musiał wiele lat uciekać przed Herodem daleko w nieznaną krainę do Egiptu, nie widział dziadków kuzynów nikogo z rodziny, ale był BARDZO KOCHANY, ZWŁASZCZA PRZEZ SWOJA MAMĘ i na Kogo wyrósł na wspaniałego – Boga człowieka który CAŁY JEST MIŁOŚCIĄ.
    W życiu najważniejsza jest MIŁOŚĆ i tylko MIŁOŚĆ reszta jest tylko dodatkiem.
    Po śmierci będziemy sądzeni tylko z jednego z MIŁOŚCI czy tu na ziemi KOCHALIŚMY.
    ( w/w tekst dotyczy tylko ludzi wierzących – nie wierzący błagam NIE KOMENTUJCIE tylko kochajcie )

    ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE DLA KOCHANEJ LAURY I JEJ KOCHAJĄCEJ MAMUSI
    I WSZYSTKICH, KTÓRZY KOCHAJĄ LAURĘ:
    ******Boskie serce Jezuska narodzone z Najświętszej Dziewicy, Maryi Panny w stajence betlejemskiej pobłogosław małą Laurę i jej bliskich i całą ludzkość, odnów nasze serca,
    opromień wszystkie rodziny Twoją Miłością i naucz nas kochać Boga i ludzi.*************
    WESOŁYCH, PEŁNYCH POKOJU BOŻEGO ŚWIĄT I SAMYCH RADOSNYCH DNI W NOWYM 2012 ROKU, CUDU CAŁKOWITEGO WYZDROWIENIA KOCHANEJ LAURY
    O OGROMNEJ WIARY CO GÓRY PRZENOSI DLA MAMY EMILII, BO MIŁOŚĆ I NADZIEJĘ MA JUŻ OGROMNĄ. Nich się wami opiekuje święta Rodzina.

  9. Ciii…cho 🙂 Czasem lepiej być cicho. Nie reagujmy na złe komentarze, bo oburzeni zaczynają stanowić 2/3 bloga. Ciiiii! 🙂
    Emilko, na pewno uda Ci się jechać do rodziny, może nie od razu, ale będzie taki czas, że pojedziecie spokojnie. Ja na Święta jadę w Twoje strony- do Pucka 🙂 Będę Wam kiwać będąc nad morzem 😀 Ucałuj Laurę.

  10. Pozdrowienia dziewczynki:)wszystkie trzy!!!:)

  11. Super!! przesypywanie ryżu jest the best!! a jaka Laura szczęśliwa!! Faktycznie przez ten rok dużo się w Waszym życiu wydarzyło!!!! ale prócz tych przykrych spraw było i tyle dobrych!!! Cudownie!1 Przytulam Was z całego serca! Jesteś wspaniała Emilio!
    ps.ojjjj ile jadu w niektórych…ejjjjj ludzie ludzie….. święta idą, plujecie jadem a później w kościele w pierwszym rzędzie stać będziecie….dajcie spokój przeciez to blog i Emi zamieszcza tu informacje które chce żeby trafiły do publicznej wiadomości !! reszta to Jej życie i są sprawy o których nie mamy bladego pojęcia, a to jej święte prawo!!!

  12. Emilko jak laura tak bardzo uwielbia bawic sie garnuszkami to moze by jej kupic taka kuchnie dla dzieci sa swietne rozne a przeciez gwiazdor tuż tuż:)a Laurce nalezy sie prezent ja osobiscie dokładam sie do tego:)

  13. KOCHAMY LAURĘ!!!
    ale i tak nie mogę się powstrzymać….
    Maryniu, czy kiedykolwiek słyszałaś o czymś takim… jak ASERTYWNOŚĆ ???
    Twoje wpisy są chore i kojarzą mi się jedynie z „Moralnością Pani Dulskiej”
    niestety. Swoje porady „Cioci dobrej rady” udzielaj może na własnym blogu… albo gdzie indziej…

    • Bardzo mocno kochamy Laurkę

  14. Emilio, własnie dzisiaj jak usypiałam synka, myślałam, jaką szczęściarą jestem, że jestem mamą :). A tu proszę, wchodzę na bloga i Ty o tym samym. 😀 Dzieci czynią nasz świat lepszym!!! Oby jak najszybciej zniknęły te problemy z pupcią Laurki. Kolorowych snów!!! Buziaki dla Księżniczki!!!

  15. Poczytałam komentarze…A…jakaś psychologiczna tendencja tu się wypracowała, więc też sobie popsychologizuję…Chyba jakieś przedświąteczne frustracje tu wychodzą, jakieś pranie brudów, ustawianie, przestawianie…końcówka roku wszędzie taka jest: w urzędach, na ulicach, w komunikacji miejskiej…ludzie gryzą i kąsają. Za kilka dni będą tkliwie dzielić się opłatkiem i kochać cały świat…
    Ech!…
    Taki pozytywny wpis, a takie nerwowe komentarze, „profesorskie”, pouczające, ale i agresywne…Nie brakuje tu moich „www.kochamylaure.pl”-owych komentatorskich ulubieńców…
    Wychowuję dzieci- wprawdzie wraz z mężem, z dala od najbliższej rodziny już od ponad piętnastu lat- i uważam, że nic lepszego w naszej rodzinie nie mogło nam się przytrafić. Mam wspaniałe dzieci- otwarte, szczęśliwe, zdolne, ambitne, z sukcesami, świetnie realizujące się w relacjach międzyludzkich, doskonale postrzegane w środowiskach, z którymi się stykają… itp., itd….nie chcę sobie tutaj robić kryptoreklamy, ani nie miejsce tu na moje megamądrości- chcę tylko odpowiedzieć na – nawet nie wątpliwości p. Maryni, ale jej niezbitą pewność- w moim przypadku- MIMO IZOLACJI JAKO TAKIEJ OD RODZINY BLIŻSZEJ I DALSZEJ, MOJE DZIECI NIE DOTKNĘŁO KALECTWO EMOCJONALNE. Wręcz przeciwnie- emocjonalnie i mentalnie pozytywnie wyróżniają się na tle rówieśników. Są wysoce samodzielne, potrafią się zachować w różnych sytuacjach, nigdy jeszcze się z ich powodu nie wstydziłam i nie obawiałam się, że z ich powodu może wydarzyć się coś nieoczekiwanego i nieprzewidywalnego. Kiedyś, gdy urodziłam swoje najmłodsze dziecko, pojawiła się u nas babcia, aby nam pomóc. Bardzo szybko, delikatnie i dyskretnie się kobieciny pozbyłam….bo więcej z jej obecności i „pomagania” było szkód- zwłaszcza właśnie emocjonalnych, niż korzyści.Dzięki temu, że zostaliśmy jednak sami, no i dzięki Bogu, nadal jesteśmy szanującą się i kochającą rodziną z niesamowicie silnymi więzami, z mocnymi, otwartymi relacjami….
    Do mamuśki na święta też nie jeżdżę, albo sporadycznie- mam niecałe 200 km. To dla mnie męka- najpierw kilkudniowe „stanie w szmatach” i pakowanie- które oddala ode mnie ducha świątecznego pojednania, wyzwala raczej wściekłość i przerażające poczucie, że świat to jeden wielki nieogarnięty lumpeks pełen szmat , następnie ryzykowna o tej porze roku podróż- dobrze, jeśli bez objawów choroby lokomocyjnej u dzieci, a następnie wielogodzinne”kuchenne rewolucje” – aby sprostać tradycji swiątecznego kulinarnego bizancjum mojej matki, i ostatecznie dwa dni jak na dworcu – w korowodzie przewijających się tłumami gości…Do domu wracam wyczerpana i wściekła- bo przez te trzy najbardziej ciepłe i rodzinne dni w roku nie miałam kiedy spojrzeć miłośnie „swemu staremu” w oczy, czy zamienić ciepłe słowo z dorastającą córą…Dlatego jeżdżę co – może 5?- lat? I nikt nie jest z tego powodu nieszczęśliwy…
    Mimo wszystko enklawa, moja rodzina, którą udało mi się stworzyć- to bardzo szczęśliwa, zgrana i udana ferajna…
    Emilio, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kurczę stworzyłam już tu niemal swój blog, a nie powinnam…
    Wpisy różnych osób bulwersują- dlatego i ja nie wytrzymałam i wtrąciłam swoje trzy grosze…
    Ważne, aby w Tobie była ta wewnętrzna pewność, że to, co czynisz, jest właściwe, że czynisz dobrze. Nie daj się zbić „z pantałyku” życzliwym z innego świata. To Ty masz być z siebie zadowolona, a inni…a niech sobie myślą, co chcą!

    • Brawo,nic dodać i nic ująć:)
      Emi całuj moją ulubienice(wiesz gdzie)

      • bardzo bardzo kochamy Laurę

    • J.G. ale sobie znalazłas miejsce by się chwalić na kartce a4 swoimi dziećmi, jakie to są lepsze od innych dzieci…Jeszcze obraziłas nieco swoją mamę, pokazałaś brudy rodzinne, to że jezdzisz do niej raz na 5 lat. Bleee… szkoda, że tak mało jest wartościowych postów

      • kochamy bardzo mocno Laurkę.

      • Ojej
        Ja najmocniej przepraszam, ale najmniej mi zależało, aby wszcząć tutaj kolejną awanturę…
        Ale skoro moje słowa wywołały taki oddźwięk, tak zostały odebrane- to jest mi zwyczajnie przykro! Nie chciałabym być postrzeganą jako e- wichrzyciel, więc wszystkich poruszonych najmocniej przepraszam i ..powściągliwie się odmeldowuję!

  16. Od dłuższego czasu czytam blooga Pani i jestem pod wrażeniem. Wiem ile wysiłku potrzeba do opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym, ile jest nieprzespanych nocy i starchu paraliżującego o życie dziecka. Też jestem taka mamą, ktorej synek żyje z połową serca. Wiem jak ważne jest wsparcie innych osób i nie chodzi tylko o wsparcie finansowe, ale takie życzliwe słowo, swiadomość iż jest gdzies w poblizu , ktoś kto jest nam życzliwy. Nie rozumiemtych „wymądrzających” sie osób, które tak mało wiedzą a dają rady innym. Pani Emilio nigdy nie zadowoli Pani wszystkich, ale proszę pozostać sobą i nadal tak wspaniale walczyć o Laurkę. Jest tego warta. Mój Kuba jak widzi Laurkę to przesyła jej za każdym razem buziaczki. Dzieci są szczere i kochane.
    Pozdrawiam Was ciepło.

  17. Emilko myślę ,że wybaczysz mi mój wpis ale zasypiając wczoraj długo jeszcze myślałam o komentarzu Maryni i o zasianym ziarnie niepokoju u niektórych mam : mam na myśli te które np. mieszkają za granicą i do tego są po rozwodzie. Ponieważ blog czyta wiele osób ( często nie ujawniających się) a ja jestem pedagogiem specjalnym i matką trójki dzieci chciałabym dodać ,że na proces tzw pozytywnych emocji ma wpływ wiele czynników i nie trzeba mieszkać czy codziennie przebywać z rodziną ,żeby je właściwie ukształtować .Tutaj oprę się badaniami ,które wskazują ,że rodziny dwupokoleniowe zamieszkujące razem częściej bywają w konflikcie , niż w zgodzie .Podkreślę słowo częściej ,żeby nie urazić nikogo – sama mam koleżankę która mieszka z dwójką dzieci i mężem w jednym pokoju , w drugim mieszka brat z córką i żoną a w trzecim rodzice i jest pełna harmonia – ale to są pojedyncze przypadki .Najczęściej przyzwyczajenia tej osoby dochodzącej czyli męza czy żony doprowadzają do tzw . małych konfliktów te z kolei rodzą frustrację , a to już jedna z przyczyn powstającej agresji (werbalnej czy fizycznej). I jak tu pozytywnie ukształtować dzieciaczka kiedy wszyscy chodzą „ nabuzowani”.Podobnie z rodzicami rozwodzącymi się , nikt nie robi tego dla sportu : rozwód poprzedzony jest zazwyczaj wcześniejszymi nieprzyjemnymi sytuacjami, zachowaniami – i nie ma sensu utrzymywać tego związku dla dobra dziecka bo tu rzeczywiście przyczynimy się do rozwoju złych emocji – co da ten przysłowiowy spacer z ojcem jeżeli atmosfera w domu jest napięta i nieprzyjemna. Zeby dziecku opowiedzieć o zachowaniach mamy czy taty z dzieciństwa , wystarczy jakieś spotkanie , list itd. Myślę Maryniu ,że się naoglądałaś za dużo reklam świątecznych
    Do prawidłowego ukształtowania osobowości , a więc między innymi emocji wystarczy jedna osoba : mądra i konsekwentna, zaspakająca potrzeby dziecka zarówno te psychiczne jak i fizyczne . Na proces właściwej socjalizacji wpływa podkreślę wiele czynników. Znam przypadek rodziców, którzy zawsze szli na spacer do lasu i kiedy ich dziecko 4- letnie znalazło się w pobliżu drogi i przejeżdżał tir : mała doznała szoku. Nie chcę namawiać do spacerów przy autostradzie ale uzmysłowić ,że dziecko musi być wszędzie i to jak zabieramy na pocztę , czy do banku ma wpływ i to jak stoi z nami w kolejce po mięso ma wpływ – nawet jak my jesteśmy umęczone i spocone od uciszania dziecka czy biegania za nim po gmachu ( uff skąd ja to znam) potem będzie procentować.
    Marynia jeszcze dość ostro napisała,o pójściu Emilki do pracy , -to zdanie mnie też zabolało ja również zostawiłam dziecko niespełna roczne i wróciłam do pracy . Ale zapewniam wszystkich ,że zarówno ja ani Emilka nie zrobiłyśmy tego w celach towarzyskich ale zwyczajnie po to ,żeby utrzymać rodzinę. Kurcze zamiast dawać wsparcie i chwalić ,że Emilka daje radę godzi obowiązki mamy i pracownika to jeszcze jakieś wytykanie. Rzeczywiście nie wiadomo jak tu pisać taki blog ,żeby wszystkim dogodzić , bo jak jest potrzeba pieniędzy to źle , jak Emilka idzie do pracy z duszą na ramieniu też źle, jak pisze ile na co wydała też źle , jak nie pisze to jakieś chore domysły – szok jak dla mnie .
    Pewnie najlepiej by było , jakby 2 pokolenia żebrały pod kościołem …
    Dobra – troszkę się rozpisałam ale bardzo leżało mi to na sercu. Jeszcze dodam duuuuży ukłon w kierunku niani Natali za dobór zabaw za śliczną piosenkę i za to ,że po prostu jest….

    • 🙂 Dziękujemy 🙂

    • Pani Doroto, ja też bardzo dziękuję za wpis. Jako osoba, mieszkająca za granicą i mająca dziecko z mężczyzną, którego rodzice już nie żyją … ojoj, też miałam powody do niepokoju 😉

      Co do pani Maryni, to (oprócz tego, że naoglądała się reklam) chyba nieco zatraciła się w wirtualnej rzeczywistości. W dodatku należy do ludzi, co to po prostu muszą nawracać innych i uczyć jak żyć. Najpierw robiła wykłady o właściwym życiu seksualnym, teraz o wychowywaniu dzieci.

      Emilio, ja tam kocham Ciebie i Laurę 😀

      • Pięknie napisane, Pani Dorotko

  18. Witam. Przypadkiem trafilam na Pani bloga i przeczytalam jednym tchem. Pani i sliczna laura jestescie moimi bohaterkami!!

  19. Emilko, to prawda co piszesz o miłości matczynej, całkowicie się z Tobą zgadzam.
    Laurka cudowna na tych filmikach, mam nadzieję, że na tą pupkę coś się w końcu znajdzie – musi!
    Laurka, poza cierpieniem, które powoduje pupa, jest chyba bardzo pogodną i wesołą dziewczynką, prawda?
    Całuję Was serdecznie i miłej rodzinnej niedzieli życzę:)
    Kasia

    ps 1. gratuluję wyboru do grona jurorów (czy to znaczy, że Twój blog nie będzie już startował w konkursie?)
    ps 2. KOCHAMY LAURĘ!
    K.

    • Tak, w tym roku będę jurorem w konkursie Blog Roku, ale mój pamiętnik nie będzie już więcej statrował w tym konkursie. Chyba raz nam już wystarczy 🙂

  20. Ale słodziak z Laurki. Jak ją widzę to chcę trzecie dziecuszko. prześliczna i przekochana.

  21. Drogie PANIE przeanalizujcie najpierw swoje zycie a pózniej udzielajcie porad innym.

    • o wlasnie trafny komentarz

    • Rodzynek w ciescie
      sie odezwal!

      • Nie jestem rodzynkiem tylko osobą która zna życie i wie jakie w tych czasach jest trudne.

  22. Jestem za tym,aby na blogu Laury zamieszczać wszystkie komentarze-nawet te nieprzychylne, bo przez to blog jest bardziej autentyczny i prawdziwy:) Jejku,jak to dobrze,że jakaś Firma zechciała Wam podarować agregat-w takich podbramkowych sytuacjach to prawdziwy skarb.Głęboko wierzę,że wkrótce problem na pupie Laury w postaci tego 1 bolącego centymetra zniknie,może dałoby się przeszczepić fragment skóry z innego miejsca na ciele.Jeśli Laura kiedyś przeczyta ten blog,pewnie będzie się turlać ze śmiechu po podłodze jak przeczyta kilka „rewelacji” na swój temat np. o rzekomej chorobie sierocej,he,he. Emilio, nie przestawaj prowadzić bloga,pisz swoje i nie reaguj na wyssane z palca oszczerstwa!Pozdrawiam cieplutko!

    • komentarze komentarzami,mogłyby być.Ale komentowanie komentarza co teraz robie …jest jakieś dziwne,to blog Laurki a nie forum.
      zresztą,na kazdym szanującym sie forum administrator dba by niewłaściwe,upokarzające innych posty były usuwane a tu tymczasem administrator dodaje komentarz czytelniczki ,krytykuje tą czytelniczke,która nie wiemy,ale być moze pomaga Laurce finansowo,moze zna osobiśie p.Emilke..nikt tego nie wie! Mało tego,jest przyzwolenie administratora by inni czytelnicy takze tą Panią krytykowali…
      i to jest wg mnie bez sensu bo nie kłótniom i oczernianiu innych ma ten blog służyć.

      • Kochamy Laurę!

        PS: jeszcze niedawno to Pani zamieszczała tu dziesiątki różnych wpisów krytykujących pozostałych internaurów…

        Kochamy Laurę!!!!!!!!!!

        • Emilio ja naprawdę czegoś tutaj nie rozumiem.

          Ty prowadzisz tego bloga i jednocześnie możesz go kreować jak tylko zechcesz. Jeśli byś chciała, żeby był cukierkowy to by taki był. Wystarczało by nie umieszczać nieprzychylnych, niedobrych, głupich komentarzy i jednocześnie nie publikować komentarzy oceniających jaki charakter ma blog.

          Ja nie jestem wiecznie niezadowolona. I nie wiem, jakie mają mi się z powodu tej sytuacji nasuwać wnioski. Katarzyna napisała, żeby umieszczać wszystkie komentarze bo blog będzie bardziej autentyczny i prawdziwy. A co się kryje pod tymi słowami…. tania sensacja, kłótnie? Nie rozumiem.

          W każdym razie to nie są dobre wnioski.

          Z poważaniem
          Karina

          • Nie mam zamiaru niczego kreować. Jestem matką niepełnosprawnego dziecka, a nie specjalistką od kreowania blogów. Poazdrawiam

      • jeszcze dodam krótko

        Katarzyna napisała, żeby umieszczać wszystkie komentarze bo blog będzie bardziej autentyczny i prawdziwy.

        o prawdziwisci i autentycznosci bloga swiadczy dokumentacja i historaia Laurki jaką znamy a nie komentarze.
        No ale to p.Emilii sprawa jak ten blog prowadzić.Tylko po co szarpać sobie nerwy jakby ich mało pani miała.I nie trzeba kazdego komentarza który sie nie podoba odrazu odbierać jako atak na siebie…
        Tez Laurke kocham i zycze jej jak najlepiej.

      • Żenada…! Kochamy Laurę, Panią Emilkę, Nianię Natalię i wesołego Pana:)!

      • Szanowna pani Ktoś! Bardzo, bardzo, bardzo… panią proszę, niech już pani nic nie pisze. Troszkę klasy i honoru kobieto! Pani Emilko, mam nadzieję, że nie przejmuje się Pani wszelkimi bzdurami jakie są tu wypisywane, bo i tak ma Pani dużo na głowie. Bardzo kocham Laurkę:)!

    • 🙂 ile pokory …
      dobranoc

    • Kochamy Laurunię

  23. Ja nie rozumiem jednego. Po co wydawać tego typu komentarz, który wszystkich denerwuje. Po co Emilko to robisz? Naprawę tego nie rozumiem. Najpierw publikujesz a potem okrutnie traktujesz osoby piszące taki komentarz. Praktycznie każda krytyka jest traktowana jednakowo.
    Żadne usprawiedliwienie nie jest dla mnie wystarczające bo to przecież Twój blog. Nie publikuj i będzie po sprawie, makabra jak dla mnie.

    • brawo słusznie

      • Wcześniej ktoś mi zarzucał, że ukrywam nieprzychylne komentarze i blog jest przez to cukierkowy i nieprawdziwy.

        Teraz Państwo mi zarzucacie coś zupełnie przeciwnego.

        Szanowni Goście, przykro mi, ale nie jestem w stanie każdemu z Was dogodzić. Co bym nie zrobiła, to i tak niektórzy z Państwa wiecznie będą niezadowoleni.

        • nie no ja nie mogę, zacznę tu komentować z częstotliwością ktosia… Okrutnioe traktujesz? Bo się kobieta broni????
          okrutna to jest Marynia i jej sądy

      • Milexica odpisalam ci ponizej.
        A „eh” ma racje.
        Bo czemu te komentarze służą??????????????

        najlepiej zamknąć komentowanie bo i tak to bezsensowne jest.
        albo lukier albo gorycz,p.Emilia tylko traci czas na odpisywanie które niewiadomo czemu ma służyć,po co krytykować kogoś? To lepiej nieumozliwiac komentowania wpisów.
        Ktoś ma pytanie,ktos ma problem,chce pomóc,to by pisał na nk lub meilem.
        a marynia żle nie myśli,nie napisała nic złego,a jesli ma byc zaraz skrytykowana to po co te komentarze? A komentowanie komentarzy to juz wogóle bezsens

    • dajcie spokuj ludziska Emilka wkoncu zablokuje kometarze i na tym moze zakonczy klutnie na tym poswieconym Laurce blogu biedna niewinna istotka Laurka xxx

      • Pani Ktos… zamieściła Pani na tym blogu około dtu baaardzo agresywnych, wręcz wulgarnych komentarzy. Proszę nie pisać więcej, a przynajmniej nie mądrzyć się na temat tego, co Pani kilkadziesiąt razy sama zrobiła…

        KOCHAMY LAURĘ

        smutno mi, że tacy ludzie jak Marynia, KTOS tak mącą. Ludzie nie mają żadnych świętości.
        Nawet dziennika pisanego przez kochaną Mamę dla ciężko chorej Córeczki nie uszanują…

        Laurka jest niesamowita, a Panią Emilkę bardzo bardzo podziwiam i dużo zmieniła w moim życiu

        • KOCHAMY LAURĘ!!!!

        • ja szanuje a przez takie osoby jak pani marto odechciewa sie wchodzic na ten blog.

    • Kochamy Laurkę

      • Ktosiu-już nie raz pisałaś ,że się odechciewa Ci się wchodzić na ten blog i,że już nie wejdziesz a nadal tu jesteś.Proszę dotrzymaj chociaż raz słowa i zamilknij!!!!

        • piękny popis KTOSia jest pod wpisem z 19 listopada… i Ty kobieto śmiesz jeszcze tyle fermentu tu siać.
          A co do Maryni… współczuję tej osobie.
          Pani Emilia jest dla mnie tytanem pracy i wzorem. Wykształcona mądra kobieta, która wraca do pracy, bo ceni sobie niezależność. Oczywiście pomoc dobrych ludzi jest niezbędna przy tak kosztownym leczeniu, ale powrót do pracy jest godny podziwu. Tyle godnosci, silnej woli i pracowitosci w tej postawie. Gratuluję, podziwiam.

        • no pokaz gdzie napisalam:) i sama sie zatkaj,nie rozmawiam z toba,jak nie masz z kim pogadac to idz gdzies na imprezke

        • Pani Ktos nie jest normalna. Dla rozrywki proponuję poczytanie sobie jej głupot na tym blogu. Pisała pod kilkoma nickami – renia obserwatorka, remiX, KTOS i jeszcze jakimiś. Straszna ŻENADA. W sumie to żadna osoba nie powinna czuć się obrażona jej wpisami – jest to lekko upośledzona osoba….

        • kochajmy Laurę

    • Bardzo kochamy Laurę

      • KOCHAMY LAURKE!!!

      • Ktosiu,nie będę Ci pokazywać gdzie to napisałam gdyż nie chce mi się czytać Twoich głupot od początku.A inne komentarze typu idź na dyskotekę to sobie daruj.Nie wkurzysz mnie nie uda Ci się to.Nie będę się wkurzać komentarzami pisanymi przez kogoś pustego jak Ty.Dla mnie jesteś zerem!!!

        • i wzajemnie
          a wkurzylas sie juz bo sie drzesz
          daruj sobie

        • Kochajmy Laurkę !!!!

        • Kocham Laure.

  24. ciemnogrud z tej maryni…kochamy Laurke

  25. A ja powiem tak Śliczne są filmiki i naprawde miło jest to oplądac i czytac ze wszystko jest u was oki poza odparzeniami pupki:( normalnie też sie popłakałam jak czytałam to jak mała kochana nasza Laurunia cierpi:( ale kiedys kobitki bedziecie to tylko wspominały…:) co do pani maryni ja nadal nie umiem zrozumiec takich ludzi zawistnych. Każda matka musi wrócic kiedys do pracy przecież to rzecz normalna. A mama Laury poswieca jej duzo czasu to widac!!!! wiec Emilko nie martw sie tym co pisza inni w dogryzieniu tobie i zniecheceniu walki o dziecko tak jest w polsce własnie ze ludzie by sie potopili:( a ja wiem ze bedzie dobrze kochane dziewczynki:* pozdrawiam

  26. jestem aktywnym zawodowo psychologiem, Pani Maryniu pani wnioskowanie jest irracjonalne, nie opiera się na faktach, jedynie na pani domysłach i hipotezach które przed przekształceniem w teorie należy najpierw zweryfikowac. niestety ma pani ograniczone w tym zakresie możliwości bo to tylko blog. na całe szczęście! więcej takich analiz mogloby zaszkodzić tej Rodzinie. życzę trafniejszych diagnoz na przyszlość.

  27. Kochamy Laurkę bardzo bardzo.

  28. Kuchnia chińska jest super po prostu – chyba zastosuję na mojej Weronice, bo czasami już brakuje mi pomysłów na zabawę dla niej 😉 A Laurka jak zaszw cudowna i usmiechnięta 😉 Podziwiam cię Emilko, bo sama wiem, co znaczy pracować i miec małe dziecko, a mam męza do pomocy. Pozdrawiamy ciepło

  29. Istnieje coś takiego jak źle pojęta miłość i opiekuńczość. Ze społecznego punktu widzenia, Laura żyje w zupełnej izolacji od rodziny. Jest pozbawiona praktycznie wszystkich najbliższych, za wyjątkiem jednej osoby. Nie ma taty, nie ma rodzeństwa, nie ma babci, dziadka, drugiej babci, drugiego dziadka, cioć, wujków, kuzynów, kuzynek. Wszyscy są oddaleni albo o kilkaset kilometrów, albo w ogóle się nie kontaktują. Mamy tak naprawdę też już nie ma, bo mama musi przez pięć dni w tygodniu pracować, więc jest tylko wieczorem i w nocy, a w ciągu dnia opiekę przejmuje opiekunka. To jest przerażające. Laura nie ma żadnych prawidłowych wzorców rodzinnych. To wszystko pozostawi ogromne ślady w jej psychice i odbije się bardzo niekorzystnie w jej dorosłym życiu. Z całym szacunkiem dla całej rzeszy wirtualnych czytelniczek kochających Laurę. Co innego jest kibicowanie na odległość przez internet, zasypywanie prezentami, przesyłanie setki wirtualnych całusów, braw, oklasków, albumików, filmików, a co innego rodzina. Tysiące internetowych fanów z całej kuli ziemskiej nie zastąpią najbliższej rodziny. Najdoskonalsze pamiętniki i blogi nie zastąpią spaceru z tatą po lesie, czy ciasta domowego upieczonego z babcią. Albo opowieści dziadka o tym, co robił tata, jak był mały. Rodzina powinna być blisko. Rodzina powinna się odwiedzać. I to obie rodziny. Mamy i taty. Przecież dziecko jest w połowie mamy, a w połowie taty. Laurze grożą ogromne braki emocjonalne i uczuciowe. Doceniam ogromne poświęcenie i starania o zdrowie Laury, na skalę światową, ale nie może się to dziać kosztem takiej szarpaniny psychicznej i izolacji od najbliższych. Należy tak samo intensywnie starać się o to, aby Laura miała ciepły i serdeczny kontakt ze swoją rodziną, nawet jeśli część rodziny (z tatą na czele) się odsuwa i zamyka i wycofuje. Trzeba przezwyciężać urazy osobiste i przełamywać bariery. Mimo wszystko. Dla dobra Laury. Inaczej zamknie się Laurę w bardzo smutnym i bardzo sztucznym świecie. Pełnym wirtualnych czytelników, rzeszy ludzi przysyłających listy i paczki, znajomych machających z daleka i pozdrawiających na ulicy, ale bez najbliższych. Bardzo mi przykro, ale ja na to wszystko patrzę z coraz większym smutkiem. Możecie mnie okrzyknąć ponurakiem, możecie się na mnie obrażać, że psuję dobry nastrój, i podziwy, i ochy, i achy, ale jeżeli to ma być tak, że Laura będzie dalej w takiej izolacji od wszystkich najbliższych, to ja w dalszej perspektywie widzę rozwój osobowy Laury bardzo źle. Laurze grozi utajona choroba sieroca.

    • ??????????????????????

      A skąd Pani wie, że Laura nie ma żadnych prawidłwoych wzorców rodzinnych ?????????????????

      A skąd Pani wie, kto nas odwiedza, a kto nas nie odwiedza ????????????????????

      A skąd Pani wie, kto mieszka ze mną i z Laurą pod jednym dachem, a kto nie mieszka?????????????????????????

      A skąd Pani wie, w jaki sposób ja spędzam czas z dzieckiem?

      A skąd Pani wie, jak ukształtuje się psychika Laury w jej dorosłym życiu??????????????

      Czy z Panią aby na pewno jest wszystko w porządku……………………………?

      Pragnę zauważyć jeden drobny szczegół: Pani wie o Laurze tylko tyle, ile przeczyta Pani na tym blogu. Nie mieszka Pani z nami, nie wie Pani z kim spędzamy czas, nie wie Pani z kim mieszkamy, a ja nie piszę na blogu o wielu prywatnych sprawach i nie piszę o wielu wydarzeniach z naszego życia.

      Proponuję się nad tym zastanowić. Może więcej pokory w ocenianiu cudzych spraw. Może lepiej powinna się Pani zastanowić nad własnym życiem i sobie samej zrobić psychoanalizę – jestem bardzo ciekawa, do jakich wniosków by Pani doszła…

      Jestem do głębi zdegustowana Pani „dobrymi radami” na temat życia ludzi, których nigdy nawet nie widziała Pani na oczy. To dla mnie SZOK po prostu!

      Doktor Freud się znalazł…

      • Brawo Pani Emilio wreszcie Pani użyła słów ,które powinny paść dawno temu na niektóre komentarze. Pani Marynia waży słowa ale i tak jest to niegrzeczne i zbyt ingerujące w Pani życie osobiste i w wychowanie Laurki. Pani Emilio ma Pani rację odpierając te ataki. Kto po przeczytaniu bloga może wiedzieć jak wygląda Pani życie osobiste i życie Laurki? „Marynia” te wszystkie szczegóły chyba sama sobie dopowiedziała i napewno jest osobą która wie wszystko ,a to co mówi jest jedynie słuszne /według niej/. Oczywiście kocham Laurę i życzę Pani oraz całej Pani rodzinie i najbliższym wiele szczęściai radości.

      • dokładnie to samo chciałam napisac co ty Emilio???? Zanim kogos ocenimy zastanowmy sie czy naprawde wszystko o drugiej osobie wiemy.
        Ja mam zdrowego 3 latka. Ojca widzi co drugi wekend, całe dnie spedza w przedszkolu, ja pracuje, moja rodzina mieszka ponad 300 km ode mnie na pólnoc męża rodzina mieszka ponad 300 km na południe. Syn dziadków widzi raz w roku przez kilka dni. Ale czy brakuje mu wzorców, czy bedzie w przyszłości uboższy emocjonalnie??? Wątpie, moze mi Pani wierzyc pani Maryniu że mój syn jest umysłowo i emocjonalnie bardziej rozwinięty niz pani dorosła kobieta. Oczywiście ze chciałoby mu sie poświecic wiecej czasu ale czasami sie nie da, on to rozumie i potrafi o tym rozmawiac i zadawac pytania. Szok.

    • pfffff psycholoszka…. Pani Kochana, Pani komentarz był zbędny!

      • Boże kolejna skarbnica wiedzy po Ktosiu:((
        Ludzie, proooszę.. to się robi przykre.
        Miało być tylko KOCHAMY LAURĘ..
        ale to troszkę mało. Pani Emilio dobrze, że tak dosadnie.

        • odemnie wara.
          i skąd macie pewność ze tego komentarza nie napisała jakaś życzliwa sąsiadka?
          pisze jakby wiedziała wszystko najlepiej

        • Laurko kochamy Cię!

    • Ręce opadają! Kobieto zapewne uważasz się za „wspaniałego psychologa” Czyli wychodzi na to, że opierając się na Pani teorii ; każde dziecko wychowywane przez jednego rodzica, którego bliższa bądź dalsza rodzina zamieszkuje kilkanaście kilometrów dalej i do tego ten rodzic pracuje (bo z czego niby miałby żyć z dzieckiem?) skazuje dziecko na traumatyczną dorosłość i jeszcze jak to Pani ujęła „utajoną chorobę sierocą?” Brak mi słów po prostu, przykro mi tylko że Pani Emilia musiała takie bzdury czytać…

      • Też jestem trochę zszokowana… Laura ma nieco ponad roczek… Dziecko w tym wieku chyba nie myśli, że nie widziało się w tym miesiącu z ciocią, to znaczy, ze powinno być mu smutno. Laura wyczuwa aurę i emocje, które przekazuje najbliższe otoczenie. Czuje ogromną miłość mamy, ogromną troskę i miłość niani, życzliwość wszystkich gości w domu, a na pewno bardzo życzliwe osoby odwiedzają dom Emilii. Dzieciątko, które jeszcze nie mówi nie zastanawia się, że nie widziało brata ciotecznego siostry szwagierki bla blabla… Dla dziecka liczy się jakie uczucia dostaje od otoczenia, a nie czy ma kontakt z nawet najdalszym członkiem rodziny…

    • Sama jestem tymi wnioskami mocno zdegustowana,a nie sa o mojej rodzinie.

      KOCHAMY LAURĘ!! ..bo szkoda nerów na komentarz!

    • Kobieto opanuj się!!!
      Zajmij się analizą swojego życia i nie zawracaj głowy Emilce tymi swoimi wywodami. Nie masz prawa snuć tak czarnych scenariuszy.
      Czyżby pani miała jakieś problemy?????

      • Dlaczego od razu problemy ???? Ja uwazam ze Marynia napisala szczerze o swoich spostrzezeniach i napewno nie chciala nikogo urazic .LUDZIE !!!! to jest blog !!!! i jezeli jest dostepny dla kazdego uzytkownika internetu to oczywiste jest ze kazdy moze podzielic sie tym co uwaza za stosowne i nie koniecznie jego opinie musza sie wszystkim podobac ,Ja odbieram ten blog jako TOWARZYSTWO ADORACJI EMILII!!!!! jak chcesz na cos zwrocic uwage a Emilia sie z tym nie zgadza to od razu wielkie larum jest opryskliwa i nie znoszaca krytyki , to moja opinia i nie zgodze sie z opinia Emilki ze nie jest specjalistka od kreowania blogow uwazam ze jest w tym SWIETNA bardzo inteligentna i dokladnie wie jak to robic aby blog byl popularny i przynosil dodatkowe jak mniemam dosc wysokie dochody .Pozdrawiam serdecznie Ewa

    • O jak milo z pani strony, uswiadomila mi pani wlasnie, ze przez 28 lat zylam w niewiedzy. Dziekuje bardzo za zdiagnozowanie u mnie (jak i pewnie u polowy populacji na ziemi wychowujacej sie bez ojcow) UTAJONEJ CHOROBY SIEROCEJ. No boj sie Boga kobieto.

      • Ja też właśnie sobie uświadomiłam, że wraz z rodzeństwem mamy utajoną chorobę sierocą. Gdyby nie wpis Pani „psycholog Maryni” żylibyśmy w nieświadomości. Straszne!

    • Wiesz co Marynia ty to już lepiej nic nie mów bo Ci nie wychodzi. A kto daje lepsze wzorce osobowe? może tatuś kibol albo rodzinka ucząca 3 latka palić i tłuc siekierką lalkę? Ty nic Marynia nie rozumiesz, pewnie nawet nie masz dzieci, bo nie wiesz co to MIŁOŚĆ WSZECHOGARNIAJĄCA, TAKA KTÓRA WSZYSTKO ZNOSI, WE WSZYSTKIM POKŁADA NADZIEJĘ. MIŁOŚĆ, KTÓRA JEST WAŻNIEJSZA NIŻ WSZYSTKO!!!!
      Żal mi Cię!

      „Bóg się mamo nie pomylił”

      Ja, który nigdy nie powiem mama,
      ja, który nigdy nie zawołam tata,
      ja, który pozostanę dzieckiem
      tylko wzrokiem powiem wam dziękuję.
      W twoich ramionach mamo, czuję się bezpiecznie,
      a jeśli jestem zbyt ciężki, to połóż mnie na ziemi
      Bóg się mamo nie pomylił – narodziłem się z miłości.
      Bóg się mamo nie pomylił – narodziłem się z miłości.
      Ty, która myślałaś o mnie pięknie, później pytałaś się kim będę,
      w twoich oczach widziałem smutek, zagubienie,
      ale później zwyciężyła miłość, mamo.
      I wiedziałaś, że musisz dać więcej miłości,
      przycisnęłaś mnie do serca
      i obdarzyłaś pocałunkiem, którego nie otrzyma inne dziecko.
      Bóg się mamo nie pomylił – narodziłem się z miłości.
      Bóg się mamo nie pomylił – narodziłem się z miłości.
      Ty jesteś moją przyjaciółką mamo,
      ty kochasz tak jak kocha Bóg.
      Nie potrafię mówić, ale ty słuchaj mojego serca, które bije tylko dla ciebie, przede wszystkim dla ciebie mamo.
      Bóg się mamo nie pomylił – narodziłem się z miłości.
      Bóg się mamo nie pomylił – narodziłem się z miłości.

      KOCHAMY LAURE!!!!

    • brak słów na ten komentarz…

      KOCHAMY LAURĘ i EMILIĘ, jak również NIANIĘ NATALIĘ 😀

    • Witam. Niech Pani sie zastanowi co za bzdury wypisuje, czytam bloga ale po raz pierwszy komentuje!!!! Mieszkam z mezem za granica, moj maz pracuje od 8 do 20!!!! Z coreczka widuje sie tylko w weekendy, ja pracuje rowniez!! Do Polski jezdzimy 2 razy w roku. Coreczka ma 2 lata, z dziadkami i reszta rodziny widzi sie tylko wtedy, ze znajomymi widujemy sie zadko!!! Z Pani teorii wynika, ze rowniez moja corka ma przekazane zle wzorce rodzinne i ukryta chorobe sieroca, ah 2 razy poronilam i po tym nie planuje wiecej dzieci tak wiec coreczka nie bedzie miala rodzenstwa!!! Czy Ty wiesz kobieto ile tu jest takich rodzin??? Przepraszam innych i Pania Emilie, ze skupilam sie na sobie, ale ta Pani jest conajmniej niepowazna!!!! Laurka jest cudowna, bardzo ja kochamy:)) pozdrawiam

      • Ja tez mieszkam za granica i mój synek rodzinke w polsce tez widzi mało ale przeciez takie jest zycie a to nie znaczy ze go nie kochaja:) bo są za nim całkiem głupi:)wiec moim zdaniem niema co ingierowac w zycie Emilki moim zdaniem a Laura ma miłosci bardzo bardzo duzo:)

        • Co z was za Polki, że takie błędy ortograficzne walicie??? Jeśli nikt was nie nauczył pisać, to nie piszcie niczego, ale to absolutnie niczego, co mogliby przeczytać inni. Uciekałyście z Polski w aż takim wielkim popłochu, że nie zdążyłyście skończyć szkoły podstawowej?

        • kochamy Laurunię

    • cyt.Maryni: „Możecie mnie okrzyknąć ponurakiem, możecie się na mnie obrażać, że psuję dobry nastrój, i podziwy, i ochy, i achy, ale jeżeli to ma być tak, że Laura będzie dalej w takiej izolacji od wszystkich najbliższych, to ja w dalszej perspektywie widzę rozwój osobowy Laury bardzo źle. Laurze grozi utajona choroba sieroca.” O nie droga Pani tAK nie okrzykniemy ale na 100% nazwiemy panią osoba niezrównoważoną psychicznie – jak mozna udzielać tak durnych rad – bez żadnego wsparcia naukowego a jedynie kierując się swoimi własnymi , chorymi przemyśleniami. Chciałam napisać o czasie Laurki z prababcią ale szkoda moich palców bębniących w klawiaturę.Kocham Laurkę

    • dobry wieczór , jest to nie normalne!!!!! bzdury jak nie wiem !!! dziecko do 3 roku życia najbardziej przywiazane jest do swojej Mamusi , wiadome że kontakt z rodziną jest ważny , ale nie ważniejszy od zycia!! Laurka ma rodzine daleko od domu w którym mieszka z mama , ale ,ma dużo bliskich osób!!! naprawde mam zdrową córeczke i nie była tak zdolna kiedy była w wieku Laurki , Laurka jest bardzo inteligentna , bardzo mądra i silną dziewczynką !! podziwiam za siłe i ducha walki zarówno Panią Emilke jak i malutką Laure ,Laura przeciez nie czyta jeszcze tego bloga , nie rozumie czy paczki przynosi jej mama z sklepu czy kurier od darczyńcy, za kilkanascie lat bedzie za to bardzo wdzieczna ludzią dobrej woli , dla Laurki najwazniejsza jest mama która naprawde robi dla niej wszystko !!!!! , i zawsze bedzie najwazniejsza !!! Kochana P.Emilio prosze nie przejmować sie takimi komentarzami , Pani tego bloga pisze dla Laurki !! póznymi porami kiedy Laurka pewnie już spi , i jest bezpieczna . nie wieże ze by Pani zostawiła Laurke że by pisać bloga , dopiero gdy wszystko jest zrobione i Laurka spi bezpiecznie , przelewa Pani czesc dnia na papier , ale przy chorym dziecku w jednym 24 godzinnym dniu musimy zmiescic 48godzin , Pani jest swietną matka , robi pani Dla swojej córeczki wszystko !! nawet po nocach pisze pani dla niej bloga , i nie wazne czy zostanie Pani 2h i 3h snu , jest Pani szczesliwa że znów dała Pani z siebie wszystko ,podziwiam naprawde !!! jestem taka szczesliwa bo dzieki swojej Kochanej mamusi Laurka jest taka szczesliwa , inteligentna , usmiechnieta dziewczynką , i Pani dzieki Laurce , kazdy usmiech Laurki jest dla Pani wart miliony , kazdy oddech , każdy sukces Laurki , ona jest dzieki Pani naprawde najszczesliwszym dzieckiem pod słoncem !! Gdyby nie Pani nie wiadomo jak by sie to skaczyło !!! jest Pani najsilniejsza Kobietą jaką znam!!!!
      Kocham Cie Laurko !! Ale Mamusia Kocha Cie najbardziej na całym siecie , i wiem że wiesz , że nikt mamusi Ci niegdy nie zastąpi , ani Ciebie Mamusi nikt nie zastapi . Bo jestescie jedna ogromną miłoscia !!

    • Kochamy Laurę

    • komentarz „MARYNI” to chyba jakis niesmaczny zart,albo prowokacja,czy ktos moze byc tak glupi zeby wypisywac takie bzdury?

    • rany boskie!! wlasnie sobie uswiadomilam dzieki pani, ze moja trojka dzieci ma utajona chorobe sieroca!!! I CO JA TERAZ ZROBIE???!!!

    • KOCHAMY LAURĘ 🙂

    • Kochamy Laurę!

    • Istnieje coś takiego jak idioci, wśród nich ty Maryniu…

      • Ko chajmyLaureczkę!

    • Drodzy Forumowicze – pozwólcie Maryni wyrazić własne zdanie. Zamiast oburzać się pomyślcie czy można coś z tego zatrzymać dla siebie, bo wszystkie uwagi są cenne.
      Jeśli nie mamy nic sobie do zarzucenia, spokojni jesteśmy o przyszłość to z uśmiechem pogratulujmy sobie zamiast pluć jadem.
      Pozdrawiam Laurkę z Mamą 😉

      • Kochamy bardzo Laurę

  30. Laura jest cudowna usmiech nie znika z twarzy gdy sie oglada filmiki 🙂
    Choroba dziecka to nie kara,to sprawdzian z milosci i czlowiecznestwa…Ty Emilko zdalas go na 6 + 🙂 napewno bedziesz sprawiedliwym i obiektywnym jurorem:* pozdrawiam..

  31. och żeby wreszcie stał się cud i byłoby Wam łatwiej 🙂 całuski dla cudnej Laurci :*

  32. Na pierwszym filmiku toż to wykapany kopciuszek 🙂 teraz śliczna dziewczynka, a w przyszłości piękna kobieta, a ryż to tylko mały detal 😉 Jak wiele internautek wypowiadających się na tym blogu, też jestem wierną czytelniczką od bardzo dawna, i tak sobie Emilko myślę, że Ty też jesteś takim kopciuszkiem, kopciuszkiem pod względem duchowym, kiedyś dobrym człowiekiem a teraz kobietą o tak pięknym, wielkim sercu, tak przepełnionym matczyną miłością. Jestem dumna, że „poznałam” Ciebie i Twoją małą królewnę. Ten blog pozwala mi w dużej mierze przezwyciężać moje przeciwności losu i moje małe załamania.

  33. http://farmedica.pl/p145-Srodek-do-ochrony-skory-Cavilon.html ostatnio kupowałam przez internet leki dla babci która ma stomię i dziś dostałam mejla o tym produkcie. Nie wiem czy Emilio wiesz o nim ani czy go próbowałyście, ale pomyślałam, że nie zaszkodzi podesłać Ci link…Pozdrawiam bardzo serdecznie:)

    • już próbowałam, bez rezultatu 🙁

      • Biedna Laurka… kurczę no…miałam nadzieję, że pomogę. Ściskam mocno. Ps. Po raz dziesiąty oglądam filmik „w leśniczówce”:) rewelacyjna jest Laurka i jej choreografia:)

  34. Emilko masz rację to niesamowite ale równie niesamowite jest to, że jestem zupełnie uzależniona od Twojego pisania. Gdy przez kilka dni nie pojawia się nowy wpis na stronie czuje niepokój, zastanawiam się czy wszystko u Was dobrze, czy oby na pewno nic się nie wydarzyło… Też niepokoi mnie cisza ale cisza wirtualna. Od kiedy przeczytałam Waszą historię nauczyłam się doceniać zwykłe, normalne życie a to wyczyn w dzisiejszych czasach, w chwilach zwątpienia to Ty dodajesz mi energii bo wiedz, że masz jej tyle, że starcza też dla mnie:) Gorąco pozdrawiam i czekam na Świąteczne wpisy:) Tymczasem czas na prezenty:)

    • ja mam tak samo,czekam na kazdy wpis ,pozdrawiam NAJSILNIEJSZA Z MAM

  35. Kochana skarciłabym Cię za godzinę wpisu, a z drugiej strony jest nas cała rzesza ludzi którzy na ten wpis czekają
    Emi pięknie opisujesz miłość do dziecka, ale możesz to zrobić bo tak czujesz
    masz największy skarb tego świata
    masz LAURKĘ
    pozdrawiam z Krakowa Ciebie, Laurkę i Natalię

  36. Emilko, co do zmiany pracy mózgu w nowych warunkach zgodze się z Toba w 100%. Otóż ja slyszę jak moja mała Ala kręci sie w łóżeczku, a spi w pokoju obok. Słyszę jak wypluwa albo wkłada sobie przez sen do buzi smoczek. Teraz tez nie śpię, bo dziś Ala śpi bardzo niespokojnie, ma gorączkę i caly czas się kręci. I jest to rzeczywiście niesamowite.
    A Laurka i Ala lubia te same zabawy kuchenne :).
    Gratulacje dla Ciebie – to duzy zaszczyt zostać jurorem w takim konkursie.

  37. Wysłałam Pani wiadomość na fb:)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/