Ataki panicznego strachu
Szczęście trwało zaledwie 3,5 doby – niestety wieczorem 25 lipca moja córeczka znowu przestała oddychać i ponownie musiała zostać podłączona do respiratora. Dodatkowo wdało się jeszcze zapalenie płuc i zakażenie gronkowcem.
Wracaliśmy z mężem do pustego domu, coraz częściej dopadały nas ataki histerii i panicznego strachu. Każdy nasz dzień to siedzenie w szpitalu, a każda noc to siedzenie w internecie w celu poszukiwania informacji i pomocy. Wysłałam e-maile z historią choroby mojego dziecka do wielu wybitnych lekarzy, błagając ich o pomoc. Wszyscy ci eksperci zgodnie twierdzili, że ratunkiem dla Laury jest umieszczenie jej w specjalistycznym szpitalu w Warszawie na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka. Niestety nie jest łatwo się tam dostać, gdyż o opiekę na tym oddziale „biją” się chore dzieci z całej Polski. Czekaliśmy na miejsce wiele dni w poczuciu bezsilności i straconego czasu. W końcu nie wytrzymałam i napisałam rozpaczliwy list do szefostwa Oddziału Intensywnej Terapii Noworodka w warszawskim szpitalu, prosząc w nim o pilne przyjęcie dziecka na oddział.
Dopiero zaczelam czytac wasz pamietnik..ale juz od poczateczku czuje ze bedzie miejscami smutny..sama jestem mama 4 latki i nawet nie chce myslec co czulabym bedac na twoim miejscu..Zycze wam wszytskiego naj i duzo wiary ze bedzie dobrze…..taraz juz wiem dlaczego pamietnik staje do konkursu……Pozdrawiam