Prozdrowotny poradnik zakupowy

Autor: Emilia, mama Laury Data: grudzień 19, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarze 32

W tym roku zrobiłam wyjątkowo solidne zapasy na zimę, prawie jak na wojnę, więc nasza spiżarnia pęka teraz w szwach. A cała frajda polega na tym, że znajduje się w niej prawdziwe jedzenie, czyli takie bez chemii (albo przynajmniej z mniejszą ilością chemii), bez antybiotyków i innych świństw, które zawarte zazwyczaj w sklepowym jedzeniu zatruwają na co dzień nasze ciała.

Najpierw dostałam w prezencie od mojej koleżanki Eweliny przeogromną ilość ekologicznej dyni (Ewelina dzięki!!!!!!!!!!!!!!), która głównie posłuży do żywienia Laury. Potem udało mi się kupić pomidory i buraki od lokalnych rolników, z czego powstały przetwory na całą zimę. Następnie od znajomego Kuby mamy dostałam aż 40 kg prawdziwej nieskażonej marchewki, która pokrojona i zamrożona też głównie posłuży do żywienia Laury. Następnie udało nam się kupić 20 kg eko ziemniaków od znajomych, a potem z nieba nam spadło jeszcze 40 kg świeżutkich jabłek i gruszek (nie przetrwały one jednak do czasu wykonywania przetworów, gdyż zostały przez nas pożarte na surowo w całości lub w postaci świeżo wyciśniętych soków). Potem od rybaków kupiłam 5 kg dorsza, którego już niestety nie ma (wszystko, co dobre, szybko się kończy). A na koniec jeszcze udało mi się zdobyć najtrudniejsze: wspaniałej jakości swojskie mięsko i wędliny ze świnki hodowanej w konspiracji pod kaszubskim lasem (w tajemnicy przed sanepidem i Unią Europejską)…

A tak swoją drogą, to niewyobrażalne jest to, ile się trzeba natrudzić, aby w dzisiejszych czasach takie swojskie mięso zdobyć. Wszystko robione jest w największej tajemnicy, załatwiane przez znajomych i dalszych znajomych znajomych, tak, aby biednego gospodarza nikt do żadnego urzędu nie podkablował. Bo musicie wiedzieć, że gospodarze wytwarzający prawdziwą, nieskażoną żywność, to mają teraz naprawdę trudne życie – nie wolno im wyhodować zdrowej świnki, a tym bardziej jej przetworzyć i sprzedać (mogą ją hodować wyłącznie na własny użytek). Nie wolno im jej nawet ubić we własnej zagrodzie, tylko muszą ją zawieźć do ubojni i oczywiście zapłacić ze dwie stówki za jej sterylny ubój… Na rolników nałożono restrykcje zakazujące sprzedaży żywności wytworzonej domowym sposobem, rzekomo ze względów sanitarnych, bo niby się ludzie od wiejskiego żarcia mogą potruć. Swoją drogą śmieszy mnie, że Unia Europejska tak bardzo boi się zatrucia spowodowanego wiejskim jedzeniem, którym nasi przodkowie żywili się całe wieki (prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zatrucia jest mniej więcej takie, jak wygrana w totka), a jakoś nie boi się przewlekłych chorób, nowotworów i zgonów, do których bezdyskusyjnie przyczynia się nafaszerowane hormonami, antybiotykami, wypełniaczami, barwnikami i konserwantami mięso oraz inna żywność sprzedawana na sklepowych regałach…

Wiedząc o tym wszystkim ja z zdecydowanie wybieram konspirację i  kupowanie wędlin w ciemnym lesie od osób poleconych przez znajomych. I cała ta armia polskich i unijnych urzędników może mnie pocałować w cztery litery, bo choćby wymyślili jeszcze milion nowych restrykcyjnych przepisów ograniczających możliwość wytwarzania zdrowej żywności przez rolników, to mnie jeść swojskiej szynki i tak nikt nie zabroni!

Mam już w zamrażarce właśnie taki schab i szyneczkę ze świnki wyhodowanej przez gospodarza, mam też przepyszne wędliny, świeżo przetworzone i uwędzone, a nawet wytopiony wczoraj pyszniutki smalec ze skwarkami, jabłkiem i cebulką (Tak, wiem, smalec zbyt zdrowy nie jest, ale normalnie żal mi było tą swojską słoninkę wyrzucać. Mam jednak usprawiedliwienie dla jego konsumpcji: otóż z powodu zbyt ciężkiej pracy schudłam w ostatnim miesiącu 4 kg, więc teraz szybko na powrót muszę się utuczyć). Czekam jeszcze tylko na pasztety i mielonki (w składzie 100% mięsa, czosnek i przyprawy). A wiecie, jaki smak mają te swojskie wędliny? Po prostu boooossssssssski! Mają taki smak, jaki pamiętam z wczesnego okresu mojego dzieciństwa…

A teraz odpowiem na Wasze pytania, ponieważ wielu z Was prosi mnie w mailach i komentarzach o porady na temat żywienia, robienia zakupów, odpowiedniego wyboru produktów itd. Dlatego przygotowałam Wam zwięzły poradnik zakupowy, a w następnym poście będzie jeszcze jego druga część, czyli poradnik kulinarny. Od razu zaznaczam, że są to wskazówki jedynie dla osób chętnych lub dla tych, które mają możliwości się do tych wskazówek zastosować. Jeśli ktoś nie jest chętny lub nie ma możliwości, to uprzejmie proszę, aby w pokoju opuścił miejsce publikacji tego wpisu i nie bił piany w komentarzach. Wszak jesteśmy wolnymi ludźmi i nikt tu nikogo do niczego nie zmusza, pamiętajcie o tym proszę :). Ach, i jeszcze koniecznie przeczytajcie ten artykuł na portalu dziecisawazne.pl http://dziecisawazne.pl/wiekszosc-produktow-dostepnych-w-sklepach-nie-nadaje-sie-jedzenia-przez-dzieci-rozmowa-z-joanna-mendecka/

Poradnik zakupowy – czytaj etykiety produktów!

  • Nie rób z zimy lata, czyli kupuj zawsze warzywa i owoce sezonowe, które o danej porze roku rosną w naszym klimacie. Jesienią i zimą są to: jabłka, gruszki, śliwki, marchew, dynia, buraki, seler, por, cebula, pietruszka, kapusta biała i czerwona, jarmuż, brukiew, pasternak, w ograniczonej ilości ziemniaki oraz wszelkie kiszonki (kiszona kapusta, ogórki kiszone itd., ale nie w workach foliowych, tylko w słoikach).
  • Staraj się kupować polskie produkty, zarówno warzywa i owoce, jak i polskie produkty pakowane. Na opakowaniu powinny znajdować się zawsze dwie informacje: napis „wyprodukowano w Polsce” oraz kod kreskowy zaczynający się od 590 (Uwaga: trzeba patrzeć na obie te informacje, ponieważ sam kod kreskowy nie gwarantuje polskiej produkcji, a jedynie może oznaczać, że produkt zapakowano w Polsce, natomiast sprowadzono na przykład z… Chin).
  • Kupuj warzywa i owoce, które wyglądają najmniej apetycznie. Jabłka, na których widać dziurki od robaczków, są o niebo zdrowsze, niż piękne, błyszczące i naszprycowane chemią jabłka „bez skazy” (bo naszprycowanego jabłka żaden robal nie ruszy). Ubrudzona ziemią marchewka o nieregularnym kształcie też jest o niebo zdrowsza niż wielka, równiutka i pomarańczowa marchewka z hipermarketu.
  • Minimum składników, to maksimum korzyści. Im produkt ma krótszą listę składników, tym lepszy dla zdrowia.
  • Unikaj w produktach wszelkich konserwantów, sztucznych barwników, sztucznych aromatów, polepszaczy smaku, zagęstników, dodatków oznaczonych jako E-… itd.
  • Unikaj w produktach mleka w proszku.
  • Unikaj w produktach syropu glukozowo-fruktozowego (bardzo szkodliwy dla zdrowia i w dodatku ma działanie uzależniające).
  • Bezwzględnie unikaj Aspartamu, który dodawany jest m.in. do popularnych napojów gazowanych – to toksyczny słodzik, który podejrzewany jest o działanie rakotwórcze, w niektórych krajach jest już zakazany!!!
  • Unikaj zagęszczaczy – np. skrobia modyfikowana.
  • Unikaj wypełniaczy – np. soja modyfikowana.
  • Unikaj sztucznych słodzików – np. maltodekstryna.
  • Unikaj sklepowych wędlin oraz mięsa – są beznadziejnej jakości :(. Najlepiej kupić mięso u gospodarza lub w lokalnej małej masarni, która zaopatruje się w towar głównie u lokalnych producentów.
  • Czytając etykiety zwróć szczególną uwagę, co jest na początku listy składników, a co na końcu… To, co jest na początku, jest w największej ilości, a to, co na końcu, jest w najmniejszej ilości. Jeśli więc na przykład kupujesz sos na obiad i widzisz na etykiecie, że pierwsze dwa składniki to woda i cukier, no to tak naprawdę kupujesz wodę z cukrem zaprawioną i zabarwioną różnymi dodatkami chemicznymi.
  • Bardzo zdradliwe są soki i napoje, zwłaszcza te kolorowe dla dzieci. Zazwyczaj są one mieszanką wody z cukrem lub słodzikiem i zaprawionym chemikaliami koncentratem owocowym. Dlatego warto uważnie zapoznać się z etykietą, zanim kupi się taki sok. Najlepsze do picia są oczywiście soki świeżo wyciskane w domu, ale w sklepach też można dobre kupić, tylko trzeba poszukać. Zawsze można też pić zwykłą wodę mineralną (chociaż woda wodzie nie równa – najbardziej popularna na polskim rynku woda nie różni się niczym od zwykłej kranówy, więc warto zwrócić uwagę na jej skład chemiczny i kupować wody wysoko mineralizowane, które są lepszej jakości).
  • Jajka są niezwykle wartościowym produktem, ale pod warunkiem, że pochodzą od kur żyjących w naturalnym środowisku, na wolnym wybiegu i w miarę naturalnie karmionych. Na każdym jajku jest napis z numeracją oraz krajem pochodzenia. Oczywiście PL oznacza Polskę. Kupuj jajka zaczynające się od numeru 0, ewentualnie 1, ale bezwzględnie unikaj jajek z numerem 2 i 3. Te ostatnie pochodzą z chowu klatkowego, gdzie zestresowane kury są przez całe życie ściśnięte w jednej małej klatce bez ruchu, w strasznych mękach. Takie zamęczone kury są bardzo zestresowane, agresywne, często same się okaleczają, mają zaburzoną gospodarkę hormonalną oraz karmione są paszą modyfikowaną genetycznie z dużą ilością antybiotyków… Jak taka zestresowana lub chora kura padnie, to się ją często mieli na mączkę kostną i dodaje do śniadania jej koleżanek… Z powyższych względów jajka nr 0 są godne największej uwagi – ja dostaję takie u gospodarzy, w niektórych marketach lub kupuję przez Internet tutaj http://www.zmsniezka.pl/ (w tym miejscu też kupuję swojski nabiał i czasem wędliny).
  • Unikaj ryb z Chin oraz wszelkich dużych ryb, takich jak tuńczyk i łosoś, ponieważ one kumulują w swoim ciele najwięcej zanieczyszczeń, w tym także rtęci. Tak bardzo popularny łosoś norweski w pięknym różowym lub pomarańczowym kolorze tak naprawdę nie nadaje się do jedzenia – jest hodowany w sztucznych warunkach w wielkim ścisku z innymi rybami, ostrzykiwany antybiotykami i karmiony modyfikowaną paszą. Najlepsze są ryby małe, takie jak np. sardynki, a jeśli łosoś, to tylko dziko żyjący. Ryby z naszego polskiego morza też nie są najlepsze ze względu na zanieczyszczenie wód, ale szczerze mówiąc ja już wolę zjeść świeżą rybę z Bałtyku niż mrożonkę z Chin, która Bóg jeden wie, czym była karmiona i gdzie hodowana. Dla osób z całej Polski, które lubią ryby mam świetną informację: od teraz możecie zjeść wszyscy świeżutką rybę z Bałtyku! Ci mili rybacy złowią ją dla Was, a następnie oczyszczą i dostarczą ją Wam kurierem w ciągu 24 godzin. Ryby pakowane są w próżniowe opakowania i schładzane na czas transportu w taki sposób, że trafią do Was w idealnym stanie. Smacznego! http://lokalnazywnosc.pl/ryby-u-rybaka-darlowo

PS.

A na koniec jeszcze odrobina humoru :). Jeśli pomimo mojego ciągłego wymądrzania się na temat jedzenia, Ty nie zdecydujesz się do moich porad zastosować i po przeczytaniu tego wpisu zajmiesz się pożeraniem słodyczy i mącznych ciasteczek, to nie frustruj się proszę i nie miej poczucia winy. Po prostu się uśmiechnij i pamiętaj o następującej zasadzie: skoro jesteśmy tym, co jemy, to w takim razie niezłe ze mnie ciacho 🙂

zakupy

Grafika: licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic. Autor: Lyzadanger

komentarze 32

  1. Nie wszystkie substancje oznaczone jako E… są szkodliwe. Część z nich, to barwniki pochodzenia naturalnego (np. E110a to barwnik annato)

    • Tak wiem, ale trudno oczekiwać od ludzi, że nauczą się na pamięć oznaczenia każdego „E”, których jest przecież mnóstwo. To po prostu niewykonalne, dlatego znacznie łatwiej jest zapamiętać, aby „E” po prostu unikać.

      • Czy strach przed wszechobecnym E jest zawsze uzasadniony?

        Okazuje się, że nie. Są wśród nich substancje, które nie mają negatywnego wpływu na nasze zdrowie m.in. E 100 – kurkumina, czy E 300 – witamina C.
        Sól też ma swoje oznaczenie E. 😉
        Co to jest lista E?

        to spis dodatków do żywności, powszechnie stosowanych w przemyśle spożywczym,
        są wśród nich substancje pochodzenia naturalnego, czyli występujące w przyrodzie i syntetyczne – powstające w laboratorium,
        obecnie funkcjonuje ponad 1500 dodatków do żywności,
        każde E dodane do produktu spożywczego opisane jest na jego etykiecie jako skrót E z numerem, np. E 621 to glutaminian sodu,
        wyróżnia się 5 podstawowych grup E: barwniki, konserwanty, przeciwutleniacze, emulgatory i pozostałe.

  2. Bardzo fajny wpis. Zgadzam się w 100%. Mam to szczęście mieszkać na wisi i bez problemu sobie takie smakołyki zdobywam, ale proste to nie jest, trzeba się nalatać:) Ale warto.

    Pozdrawiam!

  3. Chciałam się krótko odnieść do fragmentu o uboju gospodarskim. Jego zakaz nie wynika tylko z chęci zarobienia na uboju w rzeźni, tylko też na kontroli nad humanitarnym ubojem. Od razu uprzedzę głosy, że nie twierdzę, że w rzeźniach zwierzęta są ubijane w komfortowych, bezstresowych i bezbólowych warunkach, ale to nie to samo co obuch siekiery między oczy i dalsze działania nożem przy szyi domorosłych rzeźników. Jest jeszcze kwestia zbadania mięsa wieprzowego w kierunku włośnia, nie wiem czy gospodarz ma kontakty z weterynarzem, żeby takiego badania dokonać, ale jest nierozsądne jeść mięso nieprzebadane, może to grozić śmiercią dla potencjalnego zjadacza „swojskiego mięska”.
    Poza tym, to dziękuję za ciekawe porady, zawsze dobrze sobie coś nowego uświadomić i działać nieco zdrowiej dla rodziny 🙂

    • Zgadzam sie z toba calkowicie, tez pomyslalam o tym zaraz po przeczytaniu postu. A do tych E to sprawa ma sie tak , ze nie wszystkie sa szkodliwe. I pytanie do Emilii – Gdzie kupujesz kiszone ogorki i kiszona kapuste?

      • Z tym różnie bywa. W zeszłym roku miałam ogórki własnej roboty. W tym roku dostałam w prezencie od pedagoga Laury trochę kapusty własnej roboty. W pozostałych przypadkach kupuję w sklepie, wybierając produkty w słoikach.

    • Tak oczywiście, mięso bezwzględnie musi być regularnie badane. Nie poruszyłam tego tematu w poście, więc zrobię to następnym razem. Ale zgadzam się z Tobą, że mięsa nie wolno jeść, jeśli nie posiada badań.

    • Dobre… humanitarny i bezstresowy ubój w rzeźni… Większej bredni nie słyszałam. Zapewniam, że śwince wszystko jedno. Poza tym w rzeźni taka „zrelaksowana” świnka nie dostaje obuchem tylko paralizatorem, i niestety nie zawsze jest ogłuszona ( nikt tego w masowej ubojni nie sprawdza) a już poddawana oparzaniu…
      Radzę się doinformować.

  4. Dzięki Emilko!!! Bardzo mądre rady 🙂 Ze wszystkim się zgadzam.
    Szkoda że ten link do świeżych rybek dopiero teraz,bo tak naprawdę to nie wiem jakie ryby na Wigilię kupić 🙂
    i chyba już późno by tam zamawiać kurka wodna..

  5. Bardzo mądre porady. Świetnie podane i uporządkowane. Od pewnego czasu znam te zalecenia, ale nie zawsze się stosuję. Czas to zmienić od nowego roku i poważnie podejść do odzywiania.

  6. Dziękuję bardzo za super pomocny wpis i linki do stron www 🙂 i przy okazji wielkie dzięki za przepis na witariański krem – moja dwuletnia córeczka wychowana jak dotąd bez słodyczy, w tym także bez czekolady, wcina go aż jej się uszka trzęsą 🙂 niestety tak samo wcina łososia, a tu widzę, że to nie najlepszy wybór 🙁
    Pani Emilio, mam prośbę, czy mogłaby Pani zdradzić , w jaki sposób przechowuje Pani dynię? My też ją uwielbiamy, niestety w zeszłym roku przechowywana w nieogrzewanej komórce zapleśniała, a większość z zagotowanych słoików też była niedobra 🙁 Jedynie w zamrażarce się nie zmarnowała, co prawda zrobiła się gąbczasta, ale na zupę się nadawała …. no ale nie mam tyle miejsca w zamrażarce.

    • Ja otrzymałam aż 9 wielkich dyń i miałam nie lada dylemat, jak je przechować. Nie mam piwnicy, więc przechowywanie w całości odpada, a przetworów na taką ilość dyni nie byłam w stanie zrobić. Dlatego dynia została pokrojona w kostki i włożona do zamrażarek. Tak samo przechowuję marchewkę – kroję w kostkę i mrożę. Oczywiście najbardziej wartościowa jest świeża, ale nie ma sposobu na przechowanie świeżej marchewki czy dyni przez cały rok. Warzywa można blanszować przed mrożeniem, wówczas w zamrażarce nie zrobią się gąbczaste. Ja jednak nie blanszuję – po pierwsze boję się, że w gorąca woda zabije część wartości odżywczych, a po drugie nie mam czasu, żeby się w to bawić :). Pozdrawiam!

  7. Ej ale tym smalcem mi narobiłaś smaka 🙂
    Zawsze u babci się takie pajdy jadło…

    Poradnik fajny, dobrze, że nie dałaś się zniechęcić krytykantom.

  8. Swietny wpis. Bardzo pomocny.

  9. jeśli chodzi o jajka – warto zwrócić uwagę na to, czy firma sprzedająca jajka oznaczone numerami 0 i 1 przypadkiem nie sprzedaje też tych z 2 i 3. niby kupujesz jaja od kur z wolnego wybiegu, ale płacisz wtedy komuś, kto jednocześnie męczy kury trzymając je w klatkach – potworna hipokryzja, okrucieństwo i wciskanie ludziom kitu.
    a tak świątecznie dodam, że warto zwracać też uwagę na to gdzie kupujemy karpie – jeśli koniecznie chce się żywe/świeże to warto popatrzeć w jakich warunkach są przetrzymywane w sklepie. hipermarkety przodują w fundowaniu karpiom nieludzkie (i bynajmniej nierybie) warunki ich i tak kruchej i krótkiej egzystencji.
    a wpis świetny.

  10. „nie choruj -omijaj szpitale”;)to jest możliwe, tylko trzeba zastosować się do bardzo mądrych rad Emilii;) super wpis,zaraz wszystkim powysyłam ;)pozdrawiam

    (może poradzisz jak pozbyć się cellulitu….bo Ty nie masz?) wiem wiem zdrowa dieta napewno pomoże, ale co jeszcze dodatkowo?help

    • Eeeee… Jakby to powiedzieć, nie mam za bardzo problemu z cellulitem, więc się tym tematem nigdy nie interesowałam i specjalnie nie pomogę (chociaż nie wiem, może mam – dawno nie oglądałam z bliska swoich tylnych części ciała, ale dziś podczas kąpieli obiecuję to nadrobić :)). Z tego, co wiem, regularne ćwiczenia fizyczne i masaże na określone części ciała pomagają, a także zdrowa dieta. To tyle, co wiem, choć to zapewne same banały.

      • Cellulit to toksyny i trzeba się ich pozbyć . Są różne metody wspomagające walkę z tym „plugastwem”: sauna na podczerwień, picie dużej ilości wody i zielonej herbaty, wysiłek fizyczny, zdrowa dieta itd. Ja słyszałam,ż e cellulit najbardziej robi się z jedzenia nabiału. Może jest tutaj czytelniczka, która pozbyła się cellulitu i podzieli się z nami swoimi doświadczeniami?

    • a propos cellulitu. ja miałam mały. wyleczyłam go do zera w banalny sposób:
      -2 litry wody
      -w miarę zdrowa dieta
      -najważniejsze – trening angażujący mięsnie nóg – jaćwiczyłam 10 razy Skalpel Ewy Chodakowskiej, który sobie na YT znalazlam. Nie wydając grosza mogła sobie pocwiczyc z super trenerką. Po 10 dniach cellulit mi zniknął. sama nie mogę w to uwierzyć. podobno cwiczenia to jedyny sposob na pozbycie się go. męzczyzni tego nie maja, bo maja znacznie wieksza masę miesniową.

  11. Bardzo pomocne informacje i nasuwa mi się taka refleksja, że po tylu latach walki o zmianę ustroju, który miał nam między innymi zapełnić półki w sklepach wracamy do punktu wyjścia i znowu musimy się przy zakupach nakombinować jak przy kupowaniu „spod lady” 😉 jak widać stare przysłowie jak nowe – „co za dużo to niezdrowo” ! 🙂

    A mam takie pytanie o mięso – miałabym nawet dostęp do kilku gospodarstw ale skąd mam wiedzieć, że oni przy chodowli nie używają żadnych dodatków ? Może to głupie pytanie ale czy wierzy się gospodarzowi na słowo czy jest jakiś „naoczny” dowód ?

    • Na to złotego środka raczej nie ma. Warto szukać takiego mięsa, które gospodarz hoduje dla siebie i swoich dzieci, ale zawsze jest to i tak na zasadzie zaufania. Niemniej jednak nawet jeśli gospodarz czy rolnik coś tam dosypuje do jedzenia, to wierz mi, że są to znacznie mniejsze ilości, niż w mięsie, które kupujemy w sklepach.

  12. Emilio ja do Ciebie skrobnę w sprawie kontaktów mniej oficjalnych na FB, bo jestem z Twoich okolic:) Na tej stronie, co podałaś jest podana mleczarnia Śnieżka, zamawiałam u nich z 3-4 razy i za każdym razem się na coś nacięłam:( a to mleko kwaśne, a to serek kończy za dwa dni ważność itp. Przynajmniej jeden dwa produkty nietrafione. Generalnie bardzo smaczne, ale miałam wrażenie, że wypychają towar, który im zostaje:(

    • Ja z tej mleczarni zamawiam regularnie i jeszcze nic złego mi się nie trafiło, na szczęście. A co do kontaktów prywatnych w sprawie mięsa, to od razu zaznaczam, że przykro mi, ale nikomu ich nie udostępnię. Po pierwsze dlatego, że nie mogę, a po drugie dlatego, że nie starczy już dla innych. Nasze źródło jest już bardzo oblężone przez nas i naszych znajomych, dzielimy się między sobą i czasem już nawet dla nas samych nie starcza, więc to, co jest do kupienia, dzielimy między siebie (a i tak nie zawsze się uda, bo gospodarz ma też do wyżywienia i obdzielenia własną rodzinę). Popytajcie i poszukajcie wśród swoich znajomych, a na pewno znajdziecie :).

  13. Strzał w dziesiątkę z tym wpisem, a co do cytatu, idąc dalej 🙂 to warto pamiętać, że jesteśmy nie tym co jemy tylko tym co przyswajamy.
    Dla mnie skarbnicą wiedzy w tym temacie jest blog/portal pewnej kobietki, która zrobiła rewolucję żywieniową i w ogóle Twoje poglądy i jej są bardzo zbieżne, nie wiem tylko czy mogę tak po prostu podać tutaj link tak w komentarzach. Nie mówię, że to jakaś wyrocznia, ale na pewno wiele cennych wskazówek się tam znajduje. pozdrawiam przedświątecznie 🙂

    • Pewnie, że możesz podać link 🙂

      • Proszę bardzo, mi ta lektura dużo dała do myślenia, wierzę że innym też się przyda :)http://www.akademiawitalnosci.pl/

        • wow!!!!!!!!!!!! super stronka!!!! siedze , czytam czytam i chłone :)))
          od dawna interesuję się zdrową zywnościa, wiec wiele rzeczy wiem… ale już widze że z tej stronki bede czerpać wiedzę i motywację aby przekonać znajomych, że moje zdrowe podejscie do jedzenia nie jest żadnym wymyslem ani zadzieraniem nosa 😉
          i widzę że na tej stronce jest tem krem czekoladowy witański co kiedyś Emilia podawala 🙂

          • Też mam wrażenie, że moje propagowanie zdrowego stylu odżywiania niektórzy ludzie odbierają, jak zadzieranie nosa. Ale nie przejmuję się tym zupełnie – najważniejsze, że moje wpisy mogą komuś pomóc i być dla kogoś motywacją. Dlatego będę dalej pisać 🙂

  14. Super wpis:) dzięki Emilio i dzięki za adresy stron; czy masz może jakieś namiary na zdrowe mięso, a zwłaszcza drób we Wrocławiu i okolicach? wiem, że nie możesz podać „nielegalnych naturalnych źródeł” 🙂 ale może jakieś trochę lepsze? masz jakieś namiary?

    • Wrocław to już nie moje rejony, ale myślę, że na tej stronie możesz znaleźć lokalne źródła pozyskiwania prawdziwej żywności, przynajmniej te oficjalne 🙂 http://lokalnazywnosc.pl/

    • Witam, ja natomiast bezposrednio od gospodarza to nie chciałabym kpowac, tak uważam, że kzade mieso powinno byc przebadane. Po drugie nie mam czasu jeździć szukac itd. jestem z Wrocławia polecam np. drób kupować ze znaczkiem qafp wtedy ma sie pewność ze kury, indyki nie byly faszerowane antybiotykami. We wrocławiu np. Piotr i Paweł sprzedaje ale jest stronka gdzie mozna i inne sklepy znależć

Zostaw odpowiedź dla Aneczka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/