Niewidzialny cukier…

Autor: Emilia, mama Laury Data: październik 25, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarze 152

Dzisiejszy wpis został zainspirowany przez Czytelniczkę bloga, która umieściła w komentarzach arcyciekawy link.  Nie mogę się po prostu powstrzymać przed jego upublicznieniem, toteż się nie powstrzymuję i pokazuję!

O tym, że wszyscy zjadamy zdecydowanie więcej cukru, niż powinniśmy, chyba nie muszę nikogo przekonywać. Tak samo, jak i nie muszę pisać o problemach zdrowotnych wynikających z jego nadmiernego spożywania, zwłaszcza wśród dzieci. Niestety, prawie wszystko, co kupujemy w sklepach, jest słodzone, a niektóre powszechnie spożywane produkty są wręcz cukrowym ulepkiem. Cukier znajduje się nawet w tych produktach, które większość z nas by o to nie podejrzewała – czasami można się naprawdę zdziwić czytając etykiety i widząc, do czego niezwykle kreatywni producenci żywności są w stanie ten cukier dosypać… Najbardziej przerażający jest jednak fakt, że ogromne stężenie cukru zawierają tak zwane produkty dla dzieci, czyli np. serki, jogurty, deserki, soczki, a nawet smakowa woda mineralna czy parówki!

Pisząc o cukrze upraszczam, bo tak naprawdę mam tu na myśli wszelkie substancje słodzące, od zwykłego rafinowanego cukru poczynając, poprzez glukozę, fruktozę, sacharozę, syrop glukozowo-fruktozowy, maltodekstrynę, aspartam (pod żadnym pozorem tego syfu nie jedz!!!) i wiele wiele innych, których nazw z pamięci nawet nie jestem w stanie wymienić.

Czytelniczka bloga zamieściła link do raportu, który w bardzo obrazowy sposób pokazuje, ile kostek cukru (lub innych substancji słodzących) jest w poszczególnych popularnych produktach spożywczych. Raport jest napisany w języku węgierskim, ale to nie ma większego znaczenia, gdyż zamieszczone pod tekstem obrazki mówią same za siebie… Produkty pokazane na zdjęciach oczywiście mają swoje odpowiedniki także w Polsce i generalnie zawartość cukru w tych produktach jest podobna, bez względu na kraj pochodzenia.

Można się naprawdę przerazić, zwłaszcza oglądając zdjęcia deserków dla dzieci, jogurtu owocowego czy smakowej wody mineralnej!

Nie będę się więcej rozpisywać, tylko po prostu Wam to zwizualizuję i pozostawię Was samych z tym problemem – do przemyślenia…

Inspiracja do napisania tekstu, źródło zdjęć i własność intelektualna: http://www.origo.hu/tafelspicc/kozelet/20130524-elelmiszerek-cukortartalma.html

PS. Na blogu szykują się zmiany w jego wyglądzie i funkcjonowaniu – mój brat informatyk właśnie nad tym pracuje. Będzie trochę ładniejszy, uproszczony, posegregowany tematycznie, a wszelkie zamieszczone na nim informacje łatwiejsze do znalezienia. Szczegóły niebawem 🙂

c1
c6
c7
c8
c2
c3
c4
c5
c9

komentarze 152

  1. Emilio a co sądzisz na temat kaszek typu „Zdrowy brzuszek” 8 zbóż, owsiano-pszenna itp. producent deklaruje, że są bez dodatku cukru? no i jeszcze temat słoiczków z owocami, nigdy w składzie nie wyczytałam, że są one dosładzane, a w komentarzach wyczytałam, że uważacie, że są.. no i jeszcze jedna sprawa moja córcia ma teraz 9 mies. jaki olej wg. Ciebie można dodawać jej do posiłków, które sama ugotuję? na razie mamy olej rzepakowy tłoczony na zimno i olej lniany, ale na lnianym znalazłam informację, że można go podawać po 3 roku życia. Pofatygowałam się o wykonanie telefonu do samego producenta, który twierdzi, że musieli oni zarejestrować produkt jako suplement diety i dlatego wytyczne do suplementów nie pozwalały im napisać, że mogą go spożywać dzieci młodsze. Czytałam w Twoich wcześniejszych wpisach o siemieniu lnianym (jeżeli coś pokręciłam to z góry przepraszam), że podajesz je Laurce. Również kupiłam siemię w ziarenkach i chciałam córci zmielić to cudo i podać, kiedy to przeczytałam skutki uboczne tj. nawet wstrząs anafilaktyczny! no i jeszcze, że nie poleca się go osobom po jakichkolwiek zmianach w układzie pokarmowym (moja Niunia miała operację na przewód pokarmowy) a Twoja Laurka przecież też ma „połatane” jelitka?

    • Aniu, Laura nie dostaje siemienia lnianego, tylko olej lniany. Kiedyś na próbę dałam jej 1 łyżeczkę siemienia, ale reakcja była katastrofalna, więc już więcej go nie podawałam. Ojej lniany jest natomiast dla niej bezpieczny.

      Jeśli chodzi o kaszki czy słoiczki z owocami, to nie podaję ich mojej córce, więc nie wiem, jaki mają skład – nigdy tego nie analizowałam. Ale z pewnością nie nazwałabym zdrowym produktem kaszki pszennej. Pszenica nie jest produktem zdrowym, a wręcz przeciwnie, jest to jeden z najgorszych i najbardziej niekorzystnych dla organizmu produktów. Wiem, że trudno w to uwierzyć, gdyż dieta naszego społeczeństwa jest oparta głównie na pszenicy, ale naprawdę uważam ją za okropny produkt i przyczynę wielu chorób, więc osobiście unikam jej jak ognia (polecam książkę „Pszeniczny brzuch”). Kiedyś napiszę o pszenicy długi post, ale na tą chwilę nie potrafię znaleźć na to czasu.

      Jeśli chodzi o oleje, to nie gniewaj się, ale nie czuję się kompetentna doradzać Ci, jaki olej możesz podawać swojemu małemu dziecku. Nie jestem ani lekarzem ani dietetykiem. Myślę, że najrozsądniej jest się kierować zaleceniami producenta co do spożywania produktu.

  2. Podrzucam artykuł, na który się ostatnio natknęłam. Taki jajowy pradoks 🙂
    http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1553123,1,jakie-jaja-sa-naprawde-zdrowe.read

  3. Jakaż sfrustrowana kobieta.. Chyba ma kiepską dietę i sporo nerwów na codzień

    • Oczywiście mam na myśli szanowną Ma

  4. Trolla? Bo mam własne zdanie? Bo nie uległam ogólnopanujacej histerii na temat zdrowej żywności? Bo uważam inaczej niż Ty? Bo uważam, że popełniasz błędy a jak się je wytknie to ziejesz jadem? Bo sama dajesz niezdrowe jedzenie ale masz czelność wytykać innym rodzicom jak mają karmić własne dziecko? Bo dajesz rady o których nie masz zielonego pojęcia?
    Ja też mam niepełnosprawne dziecko i życie nauczyło mnie pokory i nie oceniania innych.
    Ty jej nie masz za grosz.
    Podziwiam Cię za determinację i walkę o Laurę, ale my rodzice dzieci chorych tak właśnie mamy. Walczymy do końca.
    I niekoniecznie na pokaz…..

  5. Dziekuje za odpowiedz i bardzo fajnie ze poruszasz problemy zywieniowe, inni moga sie dołaczyc i mozna sie bardzo duzo dowiedziec…duzo zdrowia dla Ciebie i Laury…..

  6. Prawda boli???

    • Nie karmimy trolli.

  7. Jasne, są naprawdę bardzo zdrowe….
    Próbuję Ci tylko uświadomić że na temat zdrowego odżywiania masz naprawdę małą wiedzę i nie potrzebnie uważasz się za eksperta.
    Widziesz – Tobie nie można zwrócić uwagi i wytknąć błędu bo zaraz atakujesz.
    Więc zanim zaczniesz krytykować dietę innych rodziców zacznić najpierw od siebie.

    • No i mnie ostatecznie zanudziłaś swoimi komentarzami – na śmierć. Toteż przestaję się udzielać – nie widzę dużej sensu.

  8. Naprawdę uważasz Emilio, że w słoiczkowym jedzeniu które podajesz nie ma cukru i innego syfu? Naprawdę sądzisz, że są takie eko?

    • Kobieto, a jakie ja mam wyjście, hę? Co poradzę na to, że układ pokarmowy mojego dziecka przez ponad dwa lata nie tolerował niczego innego poza słoiczkowym jedzeniem? Masz na to jakąś mądrą radę?

      Karmię dziecko słoiczkowym jedzeniem, bo nie mam innego wyboru, a przynajmniej do niedawna nie maiłam, więc zadane przez Ciebie pytanie jest dla mnie kompletnie bez sensu.

      A co do słoczkowego jedzenia, to Laura nie dostaje żadnych deserków tylko obiadki, które mają śladową ilość cukru. Produkcja słoiczków dla dzieci i upraw roślin do tych słoiczków jest mocno kontrolowana, więc na pewno jest w nich dużo mniej chemii, niż normalnych warzywach. Moje dziecko tragicznie reaguje na 2 rzeczy: cukier w jedzeniu i chemię w jedzeniu. Skoro słoiczkowe jedzenie jest przez Laurę dobrze trawione, to chyba mówi samo za siebie.

      I daj sobie proszę już spokój z tymi zaczepnymi komentarzami, bo robi się to już lekko nudne.

  9. Witam, mam pytanie, czy moze mi ktos powiedziec czy cukier brzozowy (inaczej chyba ksylitol) jest taki zdrowy jak reklamuja czy to jest sciema? Bo sie pogubiłam, niby pisza ze zdrowy i mozna nim zęby płukac po myciu, ale to jednak cukier….Będę wdzięczna za odpowiedz….

    • Nie zgłębiłam tematu na tyle, aby się wypowiadać. Przytoczę tylko wypowiedź czytelniczki, która została ostatnio umieszczona na tym blogu:

      „Cukier brzozowy nie jest cukrem! To ksylitol czyli alkohol, co prawda polihydroxylowy, ale jednak nie węglowodan. Ma swoją literę E (E967), produkowany jest głównie z odpadów produkcji rolnej lub leśnej (!!) typu liście kukurydzy oraz inne produkty o dużej zawartości celulozy!!, oczywiście przy zastosowaniu reakcji chemicznych, przy których stosuje się np. nikiel jako katalizator (Raney) oraz fermentację bakteryjną. Psom raczej proszę nie dawać, bo nawet mała dawka powoduje u nich śmiertelną niewydolność wątroby. Do wyrobów na drożdzach nie ma sensu dawać, chyba że ktoś lubi zakalce, bo – z racji struktury chemicznej- nie nadaje się do fermentacji. U ludzi wyłącznie do stopniowego zastosowania, może powodować ciężkie biegunki, ponieważ kał (wg źródeł: powyżej jednorazowej dawki 30 g) nie jest w stanie zgęstnieć w jellicie grubym; możliwe jest natomiast stopniowe!! przyzwyczajenie organizmu.
      Polecam zamiast tego cuda (osobiście czuję kamień w żołądku po spożyciu) zwykłą sacharozę, czyli diszacharyd, łatwo trawiony przez organizm, złożony z cząsteczki glikozy i fruktozy. Nazwa popularna: cukier (buraczany lub trzcinowy). A nawiasem mówiąc fruktoza – wbrew mylnym opiniom- nie jest zdrowsza od glikozy (wzór chemiczny taki sam), ponieważ może powodować ciężkie biegunki, podnosi cholesterol we krwi, a w trawienie zaangażowana jest wątroba. Zresztą dlatego właśnie ma lepszy tzw. indeks glikemiczny (=bo trawienie dłużej trwa!). Ewentualnie można w ogóle nie słodzić (niewątpliwie u mnie opcja no. 1), a nie pod pozorem zdrowego odżywiania wcinać czystą żywą chemię ( główny producent cukru brzozowego : koncern DuPont).
      A że brzozowy? Bo został wyeliminowany PO RAZ PIERWSZY z brzozy. No cóż, witaminę C wyeliminowano por az pierwszy z papryki, czy ktoś jeszcze wierzy, że połykając witaminę C je paprykę??”

    • Ksylitol nie jest cukrem lecz tak naprawde alkoholem. Pozostawia lekki odczyn zasadowy wiec do jamy ustnej nadaja sie pasty z ksylitolem – mozna kupic bio oaste do zebow z tym zwiazkiem. Wazne aby byl to ksylitol finski, a nie chinski. Nalezy tez przetestowac, zwiekszajac dawkowanie jezeli uzywamy go jako zamiennika cukru, czy nie powoduje jakichs problemow jelitowo zoladkowych. Pozdrawiam

  10. nie zapominajmy że Laura jest chora na hirschsprunga i wiadomo że mamusia nie poda jej parówek, pasztetu i nie zabierze do Mc Donalda w nagrodę po super zestaw fast food, niestety niektóe matki z innego forum o tej chorobie, krzywdzą dzieci, bo wiadomo co po operacji to juz nie jest idealne, i nie ma idealnej fali perystaltycznej i cały czas trzeba dbać o brzuszek.

    • Ja się nie szczepię przeciwko grypie, nie szczepię swojego dziecka i nie mam zamiaru.

      • Tak wiem ,ja tez się nie szczepie ale warto posłuchać bo myślę ze pewne informacje tu zawarte dotyczą nie tylko szczepionek p-ko grypie .Pozdrawiam

        • Bardzo dobry na wszelkie infekcje jest olejek z oregano -przeczytajcie sobie o nim. Ma zbawienne właściwości, działa antyseptycznie, zwalcza nawet takie bakterie z którymi antybiotyki nie mają szans. Osoby to pijące nie chorują na grypę. Po co sie szczepić- lepiej postawić na naturalne metody. Olejek z oregano zabija wirusa opryszczki, candide itp.

  11. Bardzo mi się podoba nowa szata stronki 🙂 Jest bardzo czytelnie,lepiej niż było 🙂

    • To jeszcze nie koniec, dopiero zaczynamy wgrywać poprawki 🙂

  12. Tego by chyba nikt z nas sie nie spodziewal.
    Wlasnie czytam w lokalnych wiadomosciach, ze w batonach czekoladowych wykryto antybiotyk (chloramfenikol) ktory moze powodowac uszkodzenia szpiku.

  13. Chyba jestem z Marsa. Całe życie jem neizdrowe rzeczy bo lubię nie tyję , nie choruję , nie ma problemów ze zdrowiem. Ale nie daj boże zjem zdrowy obiad , coś dietycznego od razu mam atak trzustki, wymioty i umieram. Nie powiedziałabym że zdrowe lepsze, mnie koszmarnie szkodzi.

    • Można nie tyć, bo 3 czekolady to około 1600 kcal i ta kalorycznosc jest OK 😉 Jednak pamiętaj, że istnieją dwa rodzaje głodu – ilościowy i jakościowy. Ten pierwszy pewnie w ogóle nie występuje, bo można za 2 zł kupic biały chleb, zjeść go i wydając tylko 2 złotówki dziennie przekroczyć zapotrzebowanie energetyczne. Jak Pani zauważyła – nawet emerytki, które mają marne emerytury niewystarczające na leki są bardzo często otyłe. Dlaczego? Bo stać je tylko na najpodlejsze jedzenie – zapychają się najtańszym jedzeniem bogatym w cukry proste.
      Na głód jakosciowy myślę, że cierpi 90% społeczeństwa.

      Zależy jeszcze co Pani rozumie pod słowem dietetyczne. Ja omijam szerokim łukiem wszystko co ma napisane na sobie LIGHT.

    • Nie wierzę w coś takiego, że ktoś się dobrze czuje na niezdrowej diecie. Kiedyś też jadłam tradycyjne polskie jedzenie- schabowy z ziemniakami itp… , ciągle byłam rozdrażniona, zmęczona, niezadowolona z życia . Odkąd zmieniłam swoje zwyczaje żywieniowe moje samopoczucie zmieniło się diametralnie! Nie jestew w ogóle zmęczona, lepiej śpię, cera poprawiła się o 100 procent, cellulit zmniejszył się o połowę w ciągu kilku lat. Może Pani z Marsa czuje się na dzień dzisiejszy zdrowo…ale na pewno w przyszłości zdrowym nie będzie! Niech sobie pani w pisze na ypu tube hasło ” Charlotte Gerson o raku i chorobie” i posłucha jakie mogą być konsekwencje takiego śmieciowego odżywiania w przyszłości

      • Pani Marsjanko 😉 zależy ile ma Pani lat. Jeżeli 20, to można szprycować się byle czym, a organizm jest na tyle silny, że będzie jeszcze w miarę sprawni funkcjonował przez najbliższe kilka lat. W wieku 30 lat zacznie się ekspresowe starzenie spowodowane całkowicie jałową dietą, bogata jedynie w cukry i tłuszcze utwardzone. Ja widzę kolosalną różnicę w wyglądzie kobiet 30+ które odżywiają się zdrowo od tych kobiet, które wcinają badziewie. ZObacz np na Mirandę Kerr. Przepiękna świetlista cera, gęste lśniące włosy, sylwetka 17 latki. Tak, wiem, że to specyficzny przypadek, ale warto zwrócic uwagę w swoim otoczeniu czym różnia się kobiety palące papierosy i odzywiające się śmieciowo od tych z podejściem do odżywiania jak Emilia. I mówię o kobietach 30+. Bo nastolatki mogą się szprycoac papierosami, alkoholem i cukrem, a ich organizm jeszcze się z rozpędu obroni młodością.

    • Ha! To Ty jesteś jak ten Ślązak co pojechał na morze i zemdlał… Dopiero jak mu rurę wydechową pod twarz podstawili to się ocknał :)))

  14. Od kilku dni sledze komentarze pod tym wpisem. Narastajaca polaryzacje pogladow i nerwowosc Emilii. W zasadzie wszystkich rozumiem 🙂

    Za siebie napisze, ze Emilie przede wszystkim podziwiam. Za determinacje w kwestii przygotowywania jedzenia.

    Mam zdrowa, piekna corke tylko pare miesiecy starsza od Laury. Moja corka je lizaki, czasem parowki, haribo i prawde mowiac nie potrafie sobie wyobrazic zeby bylo inaczej… bo to dla mnie oznacza dziecinstwo. Oczywiscie nie je tylko tego, ale rowniez to.

    Poza tym, ze mam mala corke, pracuje. Wracam do domu po 16 i od tego czasu reszte dnia zajmuje sie Mloda, bo jej Tata akurat teraz mieszka w innym miescie (taka praca). Pomimo iz zakupy robie w pobliskiem sklepie a dania ktore przygotowywuje nijak sie maja do wymyslnosci diety Emilii i tak mam wrazenie, ze pol dnia zajmuje sie albo kupowaniem albo przygotowywaniem posilkow. I prawde mowiac nie chcialabym zeby zajmowaly wiecej.

    W czasie ciazy mialam cukrzyce ciazowa. W kraju w ktorym mieszkam oznacza to przestrzeganie rygorystycznej diety – w zasadzie wlasnie liczenie weglowodanow w posilkach. Przyznaje jedzac posilki regularnie i poza owocami pozbawione cukrow prostych, czulam sie doskonale… ale wtedy moj dzien skladal sie w zasadzie tylko z przygotowywania posilkow, wiec po ciazy z diety zrezygnowalam. I – teraz – nie przesadzajac w zadnym kierunku rowniez czuje sie niezle 🙂

    Czytam etykiety i staram sie wybierac te produkty gdzie cukrow i tluszczy jest mniej niz wiecej, ale to chyba wszystko na co mnie stac w tej kwestii.

    Podziwiam Emilie, ze potrafi poswiecic tak znaczna ilosc czasu na zakupy i przygotowywanie posilkow. Czytajac ten wpis przestalam sie dziwic, ze Emila spi tylko pare godzin na dobe.
    Sen – powaznie – jest rownie potrzebny jak jedzenie.

    Serdecznie pozdrawiam cala rodzine i czytelnikow bloga.

    • jeśli chodzi o tę sugestię ze snem to osoba , która się zdrowo odżywia nie potrzebuje tyle godzin snu co osoba , która zjada przed snem ciężkie niezdrowe potrawy i najpierw przez połowę nocy jej organizm zmaga się z tym jedzeniem, a przez resztę godzin dopiero się regeneruje. Taka osoba budzi się zmęczona i niewyspana. Osoby na surowej diecie RAW FOOD spią po kilka godzin tylko i czuja się doskonale wypoczęci i zregenerowani. Wstaja skoro świt bez żadnego problemu. Jakość snu też zależy od tego co się je!

  15. Ja także stwierdzam, że nie ma żywności w 100% ekologicznej. Sama mam styczność z rolnictwem i niestety, ale mimo szczerych chęci, nie da się nie używać nawozów i pestycydów w dzisiejszych czasach. Nie da się po prostu rzucić ziarno i czekać na plon. Mogę podać kilka przykładów z brzegu. Kury hodowane na wsi, mimo, że jedzą pszenicę, ziemniaki, czy inne przysmaki, które same znajdą, to jak nie dostaną mieszanki witamin to albo przestają przy niskich temperaturach nieść jajka, albo te jajka są super malutkie, albo mają źle wykształconą skorupkę i są po prostu miękkie, albo niosą jedno małe jajko raz na kilka dni. Kolejnym przykładem może być stonka na ziemniakach, której jeśli się nie zwalczy to zeżre całe liście ziemniaków, a co za tym idzie bulwy nie urosną. Więc każdy gospodarz, po prostu zrobi oprysk ziemniaków, aby wybić pasożyta. Ekologicznym sposobem byłoby zbieranie tej stonki, ale to chyba mało realne przy dużej powierzchni uprawy. Kolejnym przykładem może być pszenica. Jeśli znowu się nie opryska pola, to zamiast pszenicy będą rosły chwasty i później po zbiorach okaże się, że jest więcej plewy niż ziarna i nie ma z czego zrobić mąki, bo w młynie zmielilibyśmy trawę a nie pszenicę, więc co robi rolnik?? Opryskuje. Kolejnym przykładem może być kapusta, która uwielbiana jest przez gąsienice bielnika, który wygryza dziury w liściach, hamując przez to zawiązywanie się kapusty. Sama już nie raz próbowałam ręcznie je zbierać, żeby nie pryskać, ale one są tak mało widoczne, żerują głęboko w kapuście, że nawet jeśli się znajdzie kilka, to i tak jest to mały procent tego co siedzi w tej kapuście. Więc trzeba znowu opryskać, aby kapusta zaczęła rosnąć. A już o wszędobylskich mszycach nawet nie wspomnę, które też hamują rozwój rośliny. Jeśli np. mszyca oblepi nam młody groszek, to on zwyczajnie przestaje rosnąć. I tak samo jest z każdą inną rośliną. Niestety w dzisiejszych czasach nie da się nie stosować nawozów czy pestycydów, znam to z własnego ogródka.

    • Niestety ma Pani rację. Smutna prawda jest taka, że niemal wszystko jest już zatrute chemią i nie da się od tego uciec. Dlatego moim zdaniem tym bardziej powinniśmy starać się ograniczać chemię w jedzeniu i propagować zdrowe nawyki żywieniowe, ponieważ tylko w ten sposób możemy choć trochę obronić się przed skutkami spożywania złej żywności. Zawsze to lepiej być tylko trochę strutym, niż całkowicie strutym.

      • Sama mam ogródek, który chciałabym żeby był w 100% ekologiczny, ale niestety mimo szczerych chęci nie da się 🙁 Nie stosuje nawozów po to, żeby mieć większe i dorodniejsze warzywa, moje marchewki z wyglądu na prawdę odbiegają od tych ze sklepu, ale niestety przed niektórymi szkodnikami nie jestem w stanie się naturalnie obronić i muszę użyć jakiejś „chemii”. Np. w tym roku moje maliny zaatakował mączniak. Liście zrobiły się biało-żółte, maliny nie rosły, stały w miejscu, nie zawiązywały owoców. No i nie miałam innej rady jak kupić jakiś pestycyd, który od razu ożywił te maliny. Ale tak naprawdę był to pierwszy raz kiedy pryskałam te maliny, a rosną już jakieś 10 lat. Więc myślę, że statystyki mam nie najgorsze 😉

        Mimo wszystko uważam, ze warto wiedzieć co jemy i jak ognia unikać hipermarketowych owoców i warzyw. Lepiej kupić wór ziemniaków u lokalnego rolnika, który może i zrobił oprysk na stonkę, niż te same ziemniaki kupować w markecie, gdzie oprócz oprysku na stonkę na pewno był też oprysk na kolor, na wielkość, na kształt, na trwałość, na smak….itd.

        • Prawda z tymi naszymi uprawami,ja też mam swoją działkę,nie cudowałam z niczym bo jestem „młodym ogrodnikiem”,ale widać gołym okiem że bez „wzmacniaczy” się nie da.
          Owoce miałam dobre,wiem że śliwka jak jest robaczywa to sama spada z drzewa,nie pryskałam niczym,a te zerwane były piękne i dorodne i smaczne.
          Gorzej miała się sprawa z pomidorami,flance miałam ładne,zresztą nie tylko nie tylko ja,ale pomidory zaatakowała jakaś zaraza,rosły duże,ale już jako zielone zaczynały mieć brązowe plamy.Sąsiedzi z boku sobie pryskali,pamiętam jak się kłócili bo mąż tej pani chciał spryskać a ona nie bo chciała zjeść zdrowego pomidorka,uśmiać się z nich można czasem,ale naprawdę fajni ludzie. Wyszło na to że wszystko wywalili bo w mgnieniu oka pomidory całe brązowiały i ich kształt też pozostawiał wiele do życzenia.Ja niewiele myśląc,bo żadnej chemii nie chciałam,zerwałam te zielone i całkowicie zdrowe i zrobiłam sałatki z zielonych pomidorów w słoiki. Koktailowe skolei miałam aż do zeszłego tygodnia i zupełnie zdrowe czerwoniutkie.
          Kapusta kalafior..chyba bez pryskania sie nie da,zżerały mi ślimaki…no cóż,uczę się dopiero,ale prawda taka że nawet we własnym ogródku wyhodować coś 100% eko jest niesamowicie trudno..

    • Shila, jako osoba z wiejskim rodowodem potwierdzam w 100% to co piszesz.

  16. To już jest naprawdę fanatyzm Emilio. Założę się, że jakbyś miała zdrowe dziecko to byś inaczej na słodycze patrzyła. Twoi rodzice też uważali (jak byłaś mała), że słodycze to samo zło? Też robili taką histerię z powodu czekolady lub cukierka? Nie jadałaś słodkości?
    Napiszesz pewnie, że nie, nie jadałaś, a na podwieczorki była tylko marchewka i jabłka.
    Coraz więcej ludzi uważa że przesadzasz i histeryzujesz.
    Ja wiem, że na tym blogu nie można negować tego co pisze Emilia ale na litość!
    Daliście się zwariować Emili.

    • Bez komentarza.

      • kiedyś rodzice podawali słodycze, ponieważ nie mieli wiedzy na temat cukru, jaki jest szkodliwy!!!!w dzisiejszych zatrutych czasach jeżeli ktoś codziennie je słodycze to z pewnością umrze na raka lub inne choroby-cukier karmi raka jakby ktos nie wiedział!Pani Emilia wcale nie przesadza, tylko kocha swoje dziecko! ja również nie podaje córeczce słodyczy- i jakos bez nich zyje i nie choruje!

        • Proszę tylko nie opinie w stylu „Cukier karmi raka”. Nie wypowiadajmy się na tematy o których nie mamy pojęcia!!!!! Proszę zapytać najlepszych onkologów czy faktycznie to prawda. Nie piszmy bzdur, które ktoś przeczytał w internecie i które nie są popartę badaniami onkologicznymi. Małe dzieci od cukru mogą mieć silną próchnicę a z czasem mogą nabawić się cukrzycy i otyłości a co za tym idzie mogą mieć kolejne pochodne choroby jak nadciśnienie. Tak jak pisała Emilia młody organizm raczej poradzi sobie na początku z cukrem dalej będzie gorzej. Dlatego musimy się go wystrzegać. Niewiem z jakiego wy jesteście pokolenia ale moi rodzice dawali nam słodycze nie dlaetgo że nie mieli świadomości jaki jest szkodliwy (bo akurat mój tato choruje od lat na cukrzycę). Dawali je dlatego bo w tamtych czasach był to dla każdego rarytas nawet jeśli był to produkt czekoladopodobny, którego jadło się od święta i który wydzielony był między dzieci po równo:)

    • Tak, daliśmy zwariować się Emilii. Inni wariują na punkcie Harrego Potera, inni na punkcie ulubionego zespołu, a my zwariowaliśmy na punkcie Emilii i na szczęście w wolnym kraju nikt nam tego nie zabroni 🙂

    • Wiesz co Ma – daj se luz.
      Akurat ja stoję w rozkroku jeśli chodzi o zmianę nawyków żywieniowych (i chciałabym i boję się) i pod wpływem Emilii zaczęłam przekopywać internet. To co tam znalazłam przerasta ludzkie podejście, to jest dopiero fanatyzm.
      U Emilii jest racjonalizm 🙂 wiem to nie tylko z rad jakie tu udziela ale również z komentarzy na moim blogu/facebooku.
      Jasne, że przykłada większą wagę niż rodzice zdrowych dzieci, ale do fanatyczki naprawdę jej daleko.
      Dajcie dziewczynie żyć i po prostu omijajcie wpisy o zdrowiu 🙂

    • Od 2009 do 2012 byłam na diecie bezglutenowej. Teraz staram się jeść jak najmniej chemii, tzn, nie jem parówek wędlin szynek ale sama gotuję piekę duszę „chemiczne” kurczaki i wieprzowinę. I myślę, że na pewno zjem mniej chemii, którą mój organizm zdoła przetrawić niż gdybym jadła spreparowane wędliny. Tak jak nie kupuję gotowych potraw np. chińskich tylko sama po kolei dodaję ananasa mandarynki i całą resztę, która sprawia, że potrawa smakuje jak chińszczyzna , 🙂 a nie ma w tym glutaminianu sodu i innych konserwantów. A na stronę Laurki zaglądam dopiero od ubiegłego roku. Sama doszłam do tego co Emilka tu propaguje i nie uważam, żebym była gorsza przez to, że dbam o siebie i mam na tym punkcie bzika. I będę wspierała Laurkę na ile tylko będę mogła. Więc pozdrawiam serdecznie i jeszcze dodatkowo dziękuję bo dzięki Emilii znalazłam przepis na czekoladę z awokado 🙂

      • My uwielbiamy czekoladę awokado;-) i polecam ją wszystkim

  17. Bawi mnie ta wiara coniektórych w „zdrową” żywność prosto do rolnika. Pochodzę ze wsi, ojciec miał gospodarstwo. NIE MA czegoś takiego jak zdrowe warzywka wyhodowane bez nawozów i pestycydów! Bez nawozów nic na polu nie urośnie, a bez pestycydów uprawy zeżrą robale i choroby grzybicze. Żaden rolnik nie będzie ryzykowł uprawiania czegokolwiek bez odpowiedniej chemii, bo nie będzie ponosić kosztów uprawy roli (np ropy do traktora) wiedząc, że plon będzie marny. Nie łódżmy się…
    Nie da się kupić w obecnych czasach żywości całkowicie w 100% zdrowej, nie wieżcie w cudowne eko-skepy. Kury na wsi dostaja jako dodatek paszę aby niosły jaja, bo inaczej np przy piewszych przymrozkach tych jaj nie znoszą.

    Co do cukru, to powyższe fotki nie są żadnym wielkim odkryciem. Wszystkie „zdrowe” raklamowane jogurciki i serki to sama chemia i cukier. Bawi mnie kiedy widzę reklamę np Monte gdzie znany sportowiec zachęca barciszka do konsumpcji „zdrowego” deserku. Moje dziecko po Monte dostaje biegunki… Mimo że nie ma żadnych alergii żynościowych. To samo tyczy sie „pożywnego” śniadania z… Nutelli (tłuszcz+ cukier+ chemia. Nutella nie musi być przechowywana w lodówce i nic się z nią nie dzieje nawet przez wiele dni. Do tego żelki z „witaminami”..
    A już absolutnie rozbraja mnie reklama McDonalda gdzie ich jedzenie przedstawiane jest jako samo zdrowie. To samo się tyczy coca-coli. Albo mamy też „zdrowe”, „dietetyczne” płatki o nazwie „fitness”. Hi hi… Przeczytajcie sobie skał i kaloryczność…

    Przeraża mnie uśpienie czujności ludzi. Dosłownie „łykają” reklamy totalnie bezyślnie i bezkrytycznie.

    Odniosę sie jescze do wynikej tu rozprwy na temat zdrowej żywności i zamożności ludzi. Nie prawada, że żeby kupować zdrowe rzeczy trzeba być bogatym. Nie jestem bogata, biedna też nie, bo z męzem pracujemy, a nie stoimy, biadlolimy i czekamy na „mannę z nieba”. Kupuję mleko od rolnika – litr kosztuje 2,4 – taniej jak w sklepie takie z kartonu w który NIE MA w ogóle wapnia. Ziemnieki kupuję u najwięszkego pijaka we wsi… Tak! Poletko ma małe, przepija wszystkie pieniadze jakie ma i nie stać go na nawozy 🙂 Jajka mam do rodziny – wiem że kury nie są dokarmiane paszami tylko resztami z kuchni i ziarnem. Niestety nie wszystko da się zdobyć w ten sposób, ale robię co w mojej mocy, mimo że chodzę do pracy, mam małe dziecko nie nie jestem bogaczem.

    W dzisiejszych czasach niestety nie da się jeść w 100% zdrowo, ale wystarczy uruchomić zdrowy rozsądek. Z tym jednak chyba jest najciężej, bo kiedy np będąc w gościach zabraniam częstowana mojego dziecka kolejnymi cukierkami i czekoladkami lub ograniczam dziecko pod tym względem (na co one, jak to dziecko reaguje, np płaczem i rozżaleniem) to jestem nazywana „wyrodną matką”.

    • Masz Illy dużo racji we wszystkim, co piszesz. Ja też uważam, że nie da się żyć w 100% ekologicznie i nie da się jeść w 100% ekologicznie, choćbyśmy na rzęsach stawali. Ale za to można ograniczyć cały ten syf, który jest w jedzeniu, kierując się rozsądnymi wyborami. Ja lubię mieć świadomość, lubię mieć prawo wyboru oraz lubię dzielić się z innymi ludźmi swoimi spostrzeżeniami. Chociaż może nie wszystkim to odpowiada.

    • To bardzo przygnebiajace co piszesz. Czy to znaczy, ze zywnosc znakowana „eko” jest niczym innym jak oszustwem? I ze nie ma roznicy miedzy taka zywnoscia a „normalna”?

      • Nie każda jest oszukana. Problem w tym, że strasznie trudno to zweryfikować 🙁

        • To przykre, ale jesteśmy pod tym względem oszukiwani notorycznie. Zweryfikować jest baaaardzo trudno. Jedynie jeżeli ktoś zasmakował kidyś np tzw „swojskiego” jedzenia, to po pierwszym kęsie będzie wiedziec co jest z naturalnej uprawy, a co wyrosło sztucznie w chemii. Przykadowo pomidory, które są nam serwowane w sklepach i na straganach (tu pisze o pomidorach kupowanych na giełdach warzywnych) niewiele w samku mają wspólnego z takim pomidorkiem z własnego ogródka. To samo tyczy się ogórka, mleka, kurczaków i przede wszystkim jajek.

  18. ehh, ot czasy nastały na własnym blogu Emilia nie może wyrazić swojej opinii.. no cóż, ja ze swojej strony mogę tylko serdecznie podziękować Ci Emilio za to co piszesz, do głowy by mi nie przyszło, że ktoś będzie krytykował zdrowy styl życia.. masakra. Jeszcze tylko mam prośbę nigdy, ale to nigdy nie zaprzestawaj pisania tych widomości, jesteś dla mnie wielkim autorytetem i inspiracją pod względem dbania o rodzinę i pracowitości. A dla tych wszystkich co „nie mają czasu”- ja bym to raczej lenistwem nazwała 🙂 Ludzie cieszcie się, że macie możliwość wychodzić z domu o 5 i wracać o 17 a nawet i o 20, prawdopodobnie macie zdrowe dzieci, które wam na to pozwalają.

    • Wyrażanie opinii to nie tylko aprobowanie czyjegoś poglądu to też negowanie. Właśnie po to są komentarze. Czasem można z kimś się nie zgodzić i to wyrazić. Każda dyskusja i krytyka jest konstruktywna. Emila ma tego świadomość 🙂

      • Czy każda dyskusja i krytyka jest konstruktywna?.. no nie powiedziałabym.. jakby Emilia zaczęła karmić siebie i swoją rodzinę badziewiem, ludzie by pisali, że źle robi, jak karmi zdrowo, to też piszą, że źle bo przesadza.. chyba niektórzy trochę intencję bloga pomylili z bigbrotherem i każdy chce mieć wpływ na to co będzie w kolejnym odcinku. Wydaje mi się, że informacje przekazywane przez Emilię są tak wartościowe, że przykro mi jest, kiedy traci czas na „tłumaczenie się” ze wszystkiego tym niezadowolonym, zamiast np. pozyskiwać nowe ciekawe informacje, co robi po prostu genialnie. Mam tylko nadzieję, że do tych humorzastych-niezadowolonych Emilia podchodzi z dużym dystansem i nigdy ich opinie nie wpłyną na treść zamieszczanych przez Nią wpisów.

        • Brawo Pani Emilio. Oby tak dalej. Robi Pani dużo dobrego informując ludzi o niebezpieczeństwach związanych z jedzeniem śmieciowego paskudztwa. Ci, którzy to krytykuja to pewnie producenci tej niezdrowej żywności, albo osoby pracujące w takich branżach. Śmieszą mnie ich komentarze. Niech sobie jedzą śmieciowe jedzenie …tylko niech potem nie płaczą jak zachorują na poważne ciężkie przewlekłe choroby. Ja akurat to wszystko wiem co Pani pisze, bo też podobnie jak Pani interesuję sie zdrowym odzywianiem od kilku lat. Widzę jaki to ma pozytywny wpływ na zdrowie. Jest bardzo ciężko zmienić nawyki żywieniowe, ale naprawdę warto.

  19. Droga Emilko, nawet niech Ci przez mysl nie przechodzi zaprzestanie dzielenia sie z nami Twoja wiedza na temat zdrwej zywnosci.

    ja chociaz nie mieszkam w Polsce juz od 20 lat I moje otaczajace realia sa inne to I tak duzo czerpie cenych informacji z Twoich postow ,ktore przydaja sie rowniez I w moim nowym kraju.
    zdrowa dieta interesuje sie juz od bardzo dawna I moja wiedza tez juz nie jest mala ,ale zawsze jeszcze czegos interesujacego mozna dowiedziec sie od innych 🙂
    Doceniam Twoje szczere intencje pomagania innym I chwala Ci za to, a narzekajacych zawsze bedzie duzo I nie ma sie co nimi przejmowac.
    swiete slowa , kto nie chce niech poprostu nie czyta !! prosta zasada.
    a na koniec przypominam sie tylko ,ze juz niedlugo wyjezdzam I w Polsce bede na poczatku grudnia.Mialam Ci przypomniec o tym!!prosze wyslij mi na adres .ktory Ci podalam wczesniej swoj adres domowy I ew gdzie bedziesz w grudniu dostepna.
    obiecany prezencik dla Laurki juz czeka na wyslanie:-)
    pozdrawiam
    Gosia z Australii

  20. Bardzo podobają mi się propozycje Emilii na posiłek. I tu bym się nie czepiała za inspiracje, za pomysłowość a nawet nie czepiałabym się cen tych produktów. Ale jedno mnie tylko drażni. Sposób wypowiedzi Emilio na temat innych produktów, które ty uwazasz za tzw. „niezdrowe”. Piszesz o nich niemalże z obrzydzeniem a to są nasze stare, związane z naszą kulturą i tradycją potrawy. Przykład jak opisywałas jak dałaś Laurce kotleta schabowego i skończyłaś ripostą w stylu „obtoczony w bułce bleeeee…” No tak właśnie wygląda ten nasz polski tradycyjny schabowy:) Tak samo piszesz o makaronach, „kluchach”, naleśnikach, drożdzówach. Ja bym nie negowała tych produktów jeśli są obne spozywane od czasu do czasu. Ludzie zastanówmy się jeszcze nad inną kwestią bardzo ważną o której zapominamy. Dla kogo sporządzamy posiłek. Czy dla dziecka, czy dla męża, który pracuje fizycznie po 12 godzin dziennie np. na dworzu i ma dwie przerwy na posiłek, czy dla urzędnika który siedzi za biurkiem 8 godzin dziennie. Rozsądek, rozsądek i jeszcze raz rozsądek:) a wszystko jest dla ludzi…

    • Wyrwany przez ciebie z kontekstu cytat „obtoczony w bułce bleeeee…” TO BYŁ ŻART!!! Żartobliwy sposób przedstawienia faktu, że ja, wielka orędowniczka zdrowego żywienia dałam dziecku smażonego schabowego. IRONIA, KOMIZM, ŻART – do tej pory byłam pewna, że dla wszystkich zrozumiały…

      PS. Dużo ludzie piszą w komentarzach o tym, co ich we mnie drażni i czepiają się dosłownie każdej rzeczy, o której napiszę. Całe szczęście, że ja nie piszę o tym, co mnie drażni w innych ludziach – oj działoby się wtedy działo, a ilość wyświetleń mojego bloga zapewne skoczyłaby wówczas pod niebiosa 😉

      A może zacznę? Może stworzymy do tego na blogu osobną kategorię, hmmm???? (UWAGA: TO TEŻ JEST ŻART) 😉

      • Nie, to nie jest z Twojej strony IRONIA, KOMIZM, ŻART. To jest wyśmiewanie, negowanie i obrażanie. Szczególnie jak ktoś skrytykuje Twoją wypowiedź.

        • Oj Ma nie przesadzaj 🙂 Z drugiej strony,jak ludzie krytykują,to powinna być to krytyka konstruktywna a nie jakaś agresywna. I nieważne czy Emilia napisała to w formie żartu czy serio.
          Jeśli ludzie mają odwagę napisać publicznie i nagadać Jej od fanatyczek,to niby dlaczego Emilia nie miałaby zrobić dokładnie tego samego? Też ma do tego prawo. Ale Ona tego nie zrobi,a wiesz dlaczego? Bo to jest kobieta z klasą ,bardzo mądra i kulturalna.Nie zauważyłaś ile razy „ugryzie” się w język? nawet Jej odpowiedzi „bez komentarza”,a mogłaby też napisać jednej czy drugiej to i owo.
          W internecie też wymaga się kultury rozmowy.Ot i tyle.

      • A z tą bułką Emilko to i tak masz racje.Jest bardzo bleee.
        Zdarzyło mi się kupić taką bułkę taryą w której były jakieś dzazgi ze stolnicy!
        Od tamtej pory sama sobie robię bułkę,chleb czasem zostaje czy bułki,to poprostu je suszę a później mielę i mam pewność że żadna drzazga czy inna niespodzianka się tam nie znajdzie.Ty sama pieczesz chlebek,upiecz jeden zdrowy,pokrój go na kromki,ususz je i potem zmiel,będziesz miała naprawdę zdrową i wiadomego pochodzenia bułkę tartą 😉

  21. Emilko bardzo szanuję Cię za to z jakim oddaniem zajmujesz się Laurą i wiem że napewno jesteś wspaniałą mamą. Z przykrośią jednak stwierdzam że zaczynasz troszkę przesadzać! Uwież mi że zdrowe produkty – z ekologicznych upraw są drogie i trudno dostępne. Zyjąc w czasach kiedy większość rodzin dysponuje skromnym budżetem to liczy się każdy grosik i ja rozumiem tych co kupują w biedronce bo nie stać ich na zdrowe jedzenie. Sama mam to szczęście że mąż pracuje w niemczech więc mogę sobie pozwolić na zakup świeżych wiejskich jajek, mleka czy mięsa z okolicznych gospodarstw. Przy domu mam też działkę na której uprawiam ważywa, latem są na bieżąco- a zimą robię z nich przetwory. Ale co z ludzmi tyrającymi od rana do wieczora za nędzne grosze- ich nie stać na takie jedzenie i ja to rozumiem bo wszyscy wiemy że nasz kraj schodzi na psy. I nie wmuwisz mi niestety że ekologia jest tania bo nie jest! Ostatnie zakupy u znajomego rolnika-> 12 jajek-10zl, litr mleka-5zl, młody kurczak( starcza na jeden obiad na 4 os) – 50zl. Słoiczek śmietany – 5zl. miód 40 zł ( używam go zamiast cukru), dwie głowki kapusty 20zl, kawałek białego sera 10zl. 1kg mąki 7zl. Podobne zakupy robię co tydzień. Raz w roku kupujemy świnke i sami z niej robimy wyroby – tysiak nie nasz. No i skąd ludzie mają na to wziąść? Nie wiem….przykre.

    • I tu się niestety zgodzę. Jeśli mieszka się poza miastem to dużo łatwiej o dostęp do żywności prosto od gospodarza. Ja mieszkając w ścisłym centrum mam z tym problem. A ceny na hali targowej czy na rynku sa horendalne i wcale nie mam pewności czy dane produkty pochodzą z gospodarstwa czy zostały zakupione na giełdzie.

      • Oj dobra. Dajcie Emilii spokój, ok? Pisze prawdę o odżywianiu. Sama też patrzy bardzo uważnie na swoje finanse, bo jak wspominała ma kredyt na dom i firmę, dodatkowo leczenie Laury to też ogromne pieniadze (to nie jest leczenie anginy). Niedługo ludzie będą jęczeć na stronie Ewy CHodakowskiej, że śmie umieszczać filmiki z ćiczeniami, a oni są inwalidami bez nóg i te filmiki godzą w ich uczucia religijne czy cokolwiek innego. Zabieracie czas tymi swoimi roszczeniami i oskarżeniami bądź zarzutami skąd macie brać pieniądze na zdrowe jedzenie. NIkt wam nie każe jeść produktów ekologicznych bądź zdrowych. Róbcie co chcecie i darujcie sobie te ciągłe docinki na temat kasy, czasu.

        Ja mieszkam w Warszawie i jakos udało mi się zdobyć ekologiczne produkty od rolników 30 km pod Warszawą. Jadę raz na 2 tygodnie, zamawiam worek ziemniaków, marchewek, itp. Jajka przywożę od kuzynów posiadających własne kury na działce. Jedynie trudno mi jest znaleźć źródło świeżej i tanie j ryby. NIestety to omoje źródło spełnia tylko pierwszy warunek.
        Przestańcie się do diaska wykłócać o to, skąd macie na to brać pieniądze, o to że Emilia wam cokoliwke każe bądź piętnuje. Jestescie dorosłymi ludzmi, a zachowujecie się strasznie niepoważnie. Trochę godności i samodzielności w działaniu oraz przedsiębiorczości. Ech, żenada.

        • M.. nareszcie ktoś napisał coś na poziomie i z rozsądkiem. Dziękuję Pani bardzo.. wiara w ludzi mi ucieka jak czytam komentarze, które krytykują cokolwiek Emilia nie zrobi. Czy my na prawdę musimy być narodem, który wiecznie narzeka???

        • Ale każdy ma prawo napisać to co chce, prawda? Po to są komentarze…
          Skąd możesz wiedzieć jak uważnie patrzy na swoje finanse? Siedzisz w portfelu Emili?

        • Przecież ja wcalę nie krytukuję Pani Emilii! M przeczytaj jeszcze raz, ale ze zrozumieniem zarówno mój, jak i swój komentarz. Stwierdzam po prostu fakt, że w mieście nie jest tak łatwo o eko żywność, bo po pierwsze jest droga, a po drugie i tak nie mam pewności, że jest eko. Obecnie panuje moda na tzw. zdrową żywność, szczególnie w większych miastach. A rolnicy też wyczuli pismo nosem, bo jak coś jest modne, to trzeba podnieść cenę, a wiele osób kupi tylko ze względu na napis eko.
          Co innego jak jade na wieś do mojej mamy. Tam zajadam się tłustym twarogiem, jajkami od własnych kur i zapijam mlekiem prosto od krowy.
          Niestety nie mam ani czasu, ani pieniędzy jeździć po kilkadziesiąt kilometrów i szukać rolników, tym bardziej, że mieszkam sama i kupowanie na raz worka ziemniaków, czy 10 kg marchewki mija się z celem, bo połowa zgnije.
          Lubię czytać artykuły o zdrowej żywności, ale chyba też mam prawo wyrazić swoje zdanie odnośnie dostępności produktów eko w miejscu, gdzie mieszkam i zupełnie nie rozumiem dlaczego jest to odbieranie przez niektórych jako krytyka osoby Pani Emilii.
          Tak więc Pani Emilio jeśli uraziłam Panią moim poprzednim komentarzem to bardzo mi z tego powodu przykro.
          Pozdrawiam

    • Jestem tego samego zdania.Mieszkając w mieście ciężko o super zdrowe produkty,nawet kozystajac z produktów z eko sklepów nigdy nie bedziesz wiedzieć czy te produkty naprawdę są eko nie wspominając już o cenach-stać na to naprawdę ludzi dobrze usytuowanych finansowo.Pani Emilio bez obrazy ale troszku się Pani pogubila w tym swoim promowaniu zdrowego jedzenia no chyba że kierowane uwagi i rady są wyłącznie skierowane do bogatych 😉

      • A co, bogaci mają chodzić z głową w dół, bo sa bogaci i nie wychylać się? Wszystko równamy w dół, by nikogo nie urazić????

        Po drugie Emilia wcale nie promuje drogiego jedzenia a tanie i ZDROWE na maksa. Można mieć 5 zł w kieszeni i iść do sklepu po tzw. deser, bo akurat mamy wielkie pragnienie na jakiś cukier. Jedna osoba kupi za tę cenę g***niane ciasteczka w supermarkecie, polane czekoladopodobną glutowata masą (widziałam takie badziewie niestety), a inni za 5 zł kupią 2 kg soczystych, super słodkich jabłek. Tu naprawdę nie chodzi o pieniądze a o wybór. Za te same pieniadze można skomponować sniadanie z białego pieczywa posmarowanego nutellą i kubek gorącej czekolady z mlekiem. Albo można przygotować pyszne kanapki na pełnoziarnistym pieczywie z szynką, ogórkiem, pomidorem i serem.

        Za te same pieniądze można kupić 2 litry g***nianych lodów w jakimś hipermarkecia albo kupić tylko pół litra przepysznych lodów cztery razy droższych ale milion razy smaczniejszych lodów marki na literę G.

        Emilia promuje rozsądne wybory i wybieranie najzdrowszego jadłospisu za dokładnie te same albo nawet mniejsze pieniadze niz dotychczas. I przestańcie ją oskarżać.
        Ja mieszkam w centrum Warszawy i mogłabym rzeczywiście jęczeć, że nie mam dostępu do normalnego jedzenia. Jednak raz na 2 tyg wyjezdzam do zaznajomionych rolników i zabieram bagażnik owoców, warzyw. Podjezdzam do drugiej mieściny i tam kupuję mięsiwo, dróbpierwszej klasy w lepszej cenie niz bylejakie mieso dostępne nawet w b. drogich miesnych sklepach w Wawie. CHleb robię z mąki ekologicznej, którą tez poza warszawą zamawiam raz na 3 miesiące. NIe biadolcie, że to takie trudne. Da się pokombinowac i zacząć normalnie jesc, bez szprycowania się wielkimi ilosciami cukrów prostych i chemikaliami

        • Podziwiam Emilkę, ze potrafiła zrezygnować ze słodyczy poza prawdziwym kakao. Za to ma u mnie podziw. Ja niestety codziennie coś słodkiego musze zjeść, ale jeżeli juz jem, to nie są to ciasteczka z supermarketu po 3 zł/ kg, zrobione z najpodlejszych tłuszczy i chemikaliów, tylko są to ciastka po 70 zł/kg w bdb cuekierni. Snobizm? Możliwe, że tak. Ale jeżeli juz mam nałóg, że muszę coś słodkiego zjesc kazdego dnia, to wybieram mniejsze zło i jem przepyszny tort bezowy zrobiony zgodnie z najwyzszych lotów sztuką cukierniczą niż gniota z marketu, który smakuje jak kulka z margaryny z utwardzaczem, gumoleum i innym syfem.

        • M – adwokatka Emilii 😉 Gratuluje obrotnosci ( w tym tez znajomosci rolnikow spoza Warszawy ) oraz wspanialych wyborow. Oby tak dalej. No, ale nie wszysycy sa takimi Super- ludzmi. Wiec po lapach nam, po lapach 🙂

        • Super że masz pełne zaufanie do tych rolników od których kupujesz. Ja też mieszkam w Warszawie tak się składa, że mój wujo prowadzi szklarnie pozatym choduje drób i świnki. Ale jak jadę do niego po zdrową żywność to zawsze daje mi z produktów które sam dla siebie i swojej rodziny choduje. Nie oszukujmy się, biorąc pod uwagę rodzaj szkodników, naszą glebę i zanieczyszczenia, które są gorsze niż kilkanaście lat wstecz, temu „eko” rolnikowi praktycznie nic by nie wyrosło. Nie pisz, że kupujesz drób pierwszej klasy bo jakbyś sama go wychodowała to byś mogła tak powiedzieć. Te super soczyste jabłka o których piszesz to w połowie nawozy. Wiesz, że aby jabłoń zaowocowała to już podczas zalążków kwiatostanów robi się silne opryski bo inaczej jabłko byłoby zjedzone przez szkodniki lub poprostu by zgniło. Odporne mogą być co najwyżej stare jabłonie, które są silniejsze. Uwierz mi żaden rolnik od którego kupujesz chcąc utrzymać się z tego interesu nie zaryzykuje tyle żeby stracić warzywa przez chorbę lub drób. Niestety ten drób musi otrzymać odpowiednie antybiotyki żeby mógł żyć. No chyba że kupujesz „worki” ziemniaków, marchwii od rolnika który tylko produkuje sam dla siebie i dla swoich potrzeb i ma jeszcze tyle w zapasie że może to sprzedawać. Ale nie bądźmy aż tak naiwni. Ja jestem za zdrowym odżywianiem i też staram się przygotowywać zdrowe posiłki ale przestańmy być hipookrytami, że jak kupujemy od rolnika 30 km. od miasta to mamy pewność że jemy eko produkty. Dla mnie śmieciowe jedzenie to m.in. hamburgery, chipsy, cola lub słodzone napoje, przetworzone jedzenie lub dania tzw. do mikrofali. Wszystko inne jeśli jest podawane z rozsądkiem jest OK. Poza tym uważam również, że problemem u nas jest nie to że nie staramy się odżywać zdrowo ale to że nie mamy czasu na posiłek więc albo bardzo szybko go spożywamu (a wiadomo, że organizm wtedy gorzej radzi sobie z przetwarzaniem węglowodanów) albo kupujemy gotowe posiłki do podgrzania lub poprostu opychamy się kanapami tzw. „suchym i zimnym” jedzeniem.

        • Wiesz M moja inteligencja niepozwala mi się wyklucac z kimś takim twojego pokroju przeczytaj sobie jeszcze raz na spokojnie swoje komenty może dotrze do ciebie jakie brednie wypisujesz chodź szczerze w to wątpię

    • Pani Izubek, akurat moja inteligencja nie jest na jakimś marnym poziomie, jeśli jestes w stowarzyszeniu Mensa. Odnosząc się do Czytelnika, który pisze o tym, że jedzenie od rolnika nie jest w 100% ekologiczne – tak, niestety to prawda, że bez chemii kompletnie nic teraz nie urośnie. Sama mam na działce śliwki i z powodu nieopryskania ich żadna nie nadawała się do zjedzenia z powodu robaków. Mimo wszsytko marchewki od znajomego rolnika są napradę pyszne. Te, które widzę w supermarkecie są wielkie, wodniste, bez żadnej skazy, o wymiarach jakiegos bakłażana. Od rolnika przywożę małe marcheweczki długości może 10 cm i grubosci 1-2 cm. Są niesamowicie aromatyczne (pachnie cały dom, gdy się je wniesie w siatce do kuchni). Mają bardzo zwartą budowę. Są tak aromatyczne jak pomidory suszone na słońcu. Te warzywa ogólnie są 5 razy mniejsze niz te, które widzę w sklepach. Bardzo zwarte i pachnące.

      Mnie osobiscie irytują te głupie teksty o Emilce jako fanatyku. Ja kompletnie nie widzę fanatyzmu w jej wypowiedziach, a ogromną troskę i pracowitość. Kilka lat temu zrobiłam rewizję mojego odżywiania i zamieniłam biały chleb na pełnoziarnisty, zwykłe sery na najlpesze długo dojrzewające sery, soki na owoce w całosci, ziemniaki na kaszę, słodycze na słodycze najwyzszej jakosci, napoje na wyłącznie wodę mineralną. Powiem Wam, że różnica w samopoczuciu, wyglądzie i siłach witalnych jest kolosalna.
      Emilio, pisz dalej. NIe przejmuj się odsetkiem nastawionych do wszystkiego co się rusza ludzi.

      U Ewy Chodakowskiej tez zdarzają się malkontenci, którzy wytykają m. in. to, że zdjęcia przed/pod kobiet, które schudły 20 kg są sfałszowane hahahahahahahaha to jest polska mentalnosc, niestety

      • miało być „jestem” a nie jesteś*

  22. po wyeliminowaniu wszystkiego, co zawiera cukier – sztuczny lub naturalny – czyli węglowodany – co nam pozostaje?
    chyba woda.

    • Nie trzeba eliminować węglowodanów naturalnie występujących. Są one nam niezbędne do życia. Problemem jest przecukrzenie, czyli nadmiar węglowodanów spowodowanych głównie sztucznym dosypywaniem cukru do wszystkiego oraz spożywaniem białej mąki w nadmiernych ilościach (pieczywo, drożdżówki, makarony, pizze, kluchy, pierożki, naleśniki itd). Te rzeczy powinny być ewentualnie dodatkiem do diety, a nie ich podstawą. Jak się do tego jeszcze dołoży słodzone napoje, słodzoną przetworzoną żywność i typowe słodycze, to możemy sobie wyobrazić, co dzieje się wówczas w naszym organizmie.

      Póki jesteśmy młodzi, tego nie widać – młody organizm wchłonie każde śmieci, zwłaszcza organizm dziecka, nie pokazując zazwyczaj skutków ubocznych – jednak prawdziwe problemy pojawią się dopiero po latach.

      • podstawą powinny być węglowodany, ale zawierające cukry złożone – kasze, chleb razowy i tak dalej. to jestem w stanie praktykowac, gorzej z dodatkami. sama kaszę można jeść, ale jak długo? po dwóch dniach nie mogę na nią wprost patrzeć.
        chciałabym ułożyć sobie menu na tydzień, żeby każdego dnia jeśc tylko produkty neutralne, czyli takie, które ani nie sa ikoną eko, ani nie uchodzą za szkodliwe, ale doprawdy – nie mam pojęcia, co upchać na pięć małych posiłków w ciągu pięciu dni.

      • Z jednej strony się zgodzę a z drugiej … miałam wielkie plany zdrowego odżywiania dziecka a potem się córka urodziła i okazało się ,że cieszę się jak zachce jej się znowu naleśnika, racucha czy też spaghetti, bo jak zje ładnie posiłek to wielkie święto – taki z niej niejadek. Także chcąc- nie chcąc takie dania są stałymi pozycjami w naszym menu. Wielkie założenia wzięły w łeb.
        Ps. Jemy warzywa i owoce choć nie mam złudzeń by te sklepowe dostarczały nam czegokolwiek poza pektynami.
        Ps2. Jakoś trudno uwierzyć ,że kukurydza jest tak samo niezdrowa jak kinder kanapka ociekająca wręcz chemią i zamulająca cukrem do obrzydliwości. No i cukier, cukrowi nierówny.

    • ” co nam pozostaje?
      chyba woda.”

      po trosze sie z ta uwaga zgadzam.
      Zycie (tj. choroba) zmusilo mnie do wyeliminowania niezdrowych komponentow (maki, drozdze, cukry,nabial, ale rowniez powinnam unikac wszelkiej „nafaszerowanej” zywnosci i …wchodzac do supermarketu mam problemy z zakupami. Teraz, po pol roku, juz co nieco nauczylam sie komponowac posilki ale na poczatku plakalam, bo chodzilam glodna. Niekiedy wchodzilam do sklepu chcac zrobic zakupy na obiad, a wychodzilam z ..jedna cebula i kilkoma ekologicznymi cytrynami (bo tylko cytryny byly w tamtym momencie ekologiczne). Jakies 90-95 % zywnosci wylozonej na polkach w supermarketach to syf, ktorego nie godzi sie nazwac jedzeniem. Mieso? Na antybiotykach i hormonach. Ryby? Jesli lowione w Baltyku to sa kublem trucizn, warzywa? W wiekszosci pryskane , no i gluten wszedzie. I mleko we wszystkim- doslownie w prawie kazdym produkcie. I rzeczony cukier- nawet w wedlinach.

      • no. kiedyś chciałam zastosować u siebie dietę bezglutenową, zobaczyć, czy zobaczę zmiany na lepsze. no i ból, bo prawie we wszystkich zbożach jest gluten. a stosowne pieczywo tak drogie, że portfel boli. trzeba by skurczyć żołądek do minimum, żeby móc to jeść i nie pójść z torbami, a tego nie potrafię, niestety.

  23. Najbardziej mnie śmieszą reklamy zdrowych śniadań pod tytułem – gruba kromka białego chleba plus nutella. A do picia sok. Bomba cukrowa do potęgi n. Człowiek po takim śniadaniu dostaje powera, bo przyjął pół kg cukru, ale za 15 minut skacze mu drastycznie insulina, by zbić ten kosmiczny poziom cukru. Po 15 minutach od tego śniadania człowiek robi się bardzo senny, a cukier we krwi jest zbity do poziomu poniżej normy (uwolniona ogromna ilość insuliny w reakcji na wielką dawkę cukru). Dla mnie dobre śniadanie to takie złożone z cukrów złożonych, białka i warzyw do smaku. Nutellę owszem uwielbiam, ale zjadam kilka łyżek po treningu, gdy moje wygłodniałe mięsnie wchłoną w mig dodatkową ilość cukrów prostych. Na śniadanie sobie takiej bomby nie wyobrażam.

  24. Nie da się nie zauważyć, iż to zestawienie wprowadza w błąd, sugerując, iż ta kinder-kanapka to najlepsza jest…
    Dostrzegam dwa źródła tego mylnego wrażenia:
    1. Podaje się ilość cukru zawartą w opakowaniu, a nie zawartość na 100 g produktu, a tymczasem ta nieszczęsna kinder-kanapka, choć opakowanie ma spore, to w środku mieści tylko 28 g ciastko, podczas gdy soki/musy, puszka kukurydzy to ok. 300 g, czyli ilość cukru dla ciastka należałoby przemnożyć przez 10. (Inna sprawa, ile się jednorazowo spożywa.)
    2. Nie rozróżnia się rodzaju cukru: jasne jest, iż owoce i warzywa zawierają węglowodany (i tak ma być i to jest nam ludziom niezbędne do prawidłowego funkcjonowania), natomiast w tym słodkim ulepku cały cukier to dodany rafinowany biały proszek.

    • I jeszcze mnie zastanawia tak mała ilość cukrów przy tych ciastkach ‚cerbona’. Rozumiem, że te kostki obrazują to co na etykietach występuje w rubryce ‚węglowodany’. Opakowania sugerują, iż są to ciastka pełnoziarniste, zbożowe, a zboża to przecież w ok. 70% węglowodany. Wzbudza to moją czujność, bo może te wyglądające na pro-zdrowotne ciastka to jakieś sztuczne ustrojstwo, wypłukane z tego dobra, które zboża oferują, np. słodzone aspartmamem (ester) lub ksylitolem, mannitolem, sorbitolem (które na etykietach nie są rozliczane jako cukry, no bo przecież chemicznie są alkoholami).

      Tak więc refleksja końcowa – trzeba być stale czujnym! (I jeszcze moja smętna konstatacja: to męczące jest…)

      • Mikrociasteczka, to i mało cukrów 😉 jeżeli batonik waży marne 20 g to trudno by miał więcej cukru niz słoik nutelli.

  25. Emilko, myślę, ze nikt nie miał zamiaru krytykować Twojej osoby, ani ja w swoim wczorajszym wpisie, ani Asior ani drugi Anonim, jeżeli wolno mi wypowiedzieć się po części w ich imieniu. To uświadamianie ma bardzo pozytywny skutek tylko, ze każda ma swój zestaw problemów i obowiązków, każda chciałaby jak najlepiej odżywiać swoje dzieci tylko jak sama wiesz najlepiej ile to wymaga czasu i energii, a często i to nie wystarczy. Mam tu na myśli to o czym pisała Asior. Odbieramy synka o 17 z przedszkola wiec nie mamy wpływu na to czym dziecko karmią:( niewiele czasu zostaje na zdrowe dokarmiania niestety. Co do cen to zdania nie zmienię, zdrowe jedzenie jest droższe, koniec kropka. I to druga sprawa 🙁 Mój żal wynika z tego, ze my matki żyjemy pod okropna presja, chcemy być dobrymi żonami, mamy być zadbane i szczupłe bo to tez niezdrowe, dom ma być wysprzątany a dziecko czyste i zaopiekowane. Oczywiście dobrze by było zrobić jakaś karierę, żeby nie być na łasce meza 🙂 Trzeba także uprawiać sport i mieć czas na edukacyjne zabawy z dzieckiem no i jeszcze jakieś zajęcia dodatkowe by się przydały typu basen czy taniec 🙂 no i teraz się okazuje, ze jeszcze nie tylko trzeba gotować co już sprawia mi niejaka trudność, to jeszcze trzeba gotować mega zdrowo a zakupy robić nie w biegu jak to u mnie zwykle bywa ale z głowa, czytając etykiety! No masakra 😉 Cierpię na nerwice i kiedyś korzystałam z pomocy psychologa i ta babka mi powiedziała, ze szyje sobie płaszcz supermenki stad moja choroba i ja mam wrażenie, ze teraz każda z nas powinna mieć taki w szafie 🙂 P.S. na dowód jak głębokie są moje przemyślenia dodam, ze dziś w nocy śniło mi się, ze mój teść sięga do lodówki po Neste a ja mowię, żeby tego nie pił bo tak jest kilkanaście kostek cukru. Pozdrawiam!

  26. Wszystko super jak ma sie na to czas. Widocznie ty Emilo masz go jednak mnóstwo. Ja pracuje zawodowo wychodze z domu o 5 rano wracam o 17 czesto pozniej. Nie mam komfortu pracy w domu, nie mam mozliwosci szukania w internecie lokalnych dosyawcow bo nie mam na to czasu. Moje dziecko nie lubi slodyczy wiec ich nie kupuje. Staram sie mimo wszystko przygotowywac zdrowe posilki. Jednakże dziecko chodzi do przedszkola wiec wplyw na posilki mam niewielki.Chcialabym bardzo piec chleb w domu ale czesto po pracy poprostu jestem zbyt zmeczona. Meczą mnie tym samym te gadki na temat niezdrowego żywienia. Jeśli chcesz porownac żywnosc nie rób tego w sposób skrajny. Wpędzasz takimi swoimi wywodami inne matki w poczucie winy chociaz one tez staraja się aby ich pociechy były zdrowo karmione. Wiem co to cukrzyca bo ja i mój tato ją mamy. Pracujesz w domu masz nienormowany czas pracy z ktorego nikt ciebie nie rozlicza. Mozesz spedzac czas przy posilkach tyle ile potrzebujesz mozesz czytac sobie literature fachowa w tym kierunku, super ze masz czas na szukanie lokalnych gospodatsyw i takie w okolicy masz. Super ze na zakupach masz czas czytac wnikliwie etykiey super ze masz kogos kto w tym vzasie odciazy ciebie od dziecka zebys mogla sie skupic na tym co kupujesz. Nie kupuje chipsow i piwa i załoze sie ze wiekszosc matek tez tak nie robi. Ale mam prośbę czadami zadtanów się nad tym co piszesz bo moze ktos czytajac z twojej rodziny bedzie sie bal pidac wam zwyklego obiadu z obaey ze zanegujesz jego jakosc i pocjodzenie. Apeluje miejmy zdrowy rozsadek a seoje ipodobania jesli mamy na nie czad zostawmy poza tym blogiem.

    • Wiesz co, bardzo mnie rozbawiłaś tym stwierdzeniem, że ja mam mnóstwo wolnego czasu. Jednak wolę tego nie komentować, po prostu nie będę się do tego odnosić…

      Co do pozostałych Twoich zarzutów – piszę o tym, co jest dla mnie ważne i staram się przekazać to innym zainteresowanym. Być może dzięki temu kilka osób zarazi się pasją do zdrowego stylu życia i zmieni swoje nawyki. Wiele osób traktuje tego bloga jak źródło wiedzy i inspiracji, także kulinarnych, więc proszę nie odbieraj innym ludziom szansy zapoznania się z moimi wpisami. Uwierz mi, że zastanawiam się bardzo nad tym, co piszę – jeszcze mi się nie zdarzyło napisać czegoś bez przemyślenia. Jeśli nie odpowiadają Ci zamieszczane tu treści, to proszę nie czytaj ich – blog jest podzielony na kategorie i można sobie posortować według tematów, co chcemy przeczytać. Nie musisz czytać wpisów o zdrowym żywieniu, jeśli wpędzają Cię one w poczucie winy – zapraszam do czytania wpisów o innej tematyce.

      Proszę, nie mów mi też, że mam swoje upodobania zostawiać poza blogiem. To jest mój blog i moje upodobania, więc mam prawo tu o tym pisać tak często, jak zechcę. Ty natomiast masz prawo tego nie czytać. Inni, jeśli zechcą, mają prawo czytać i wcielać w życie. Każdy według własnych upodobań.

      Ps. Ja nie biegam, prawie nie ćwiczę, w ogóle za mało się ruszam, mam słabą kondycję i mam tego pełną świadomość. Ale do głowy by mi nie przyszło, żeby wchodzić na blogi propagujące aktywny tryb życia i wyrzucać autorom, że ich pisanie wpędza mnie w poczucie winy. Bo to mój problem, że ja nie biegam, a nie tych, którzy biegają.

      Pozdrawiam!

      • Emilio, niegdyś w takich sytuacjach obowiązywało hasło: „KOCHAMY LAURĘ”. I po sprawie :).

        • Jedni chcą wpisów o zdrowiu i mi za nie dziękują. Inni nie chcą tych wpisów i mnie za nie krytykują. Zresztą zawsze tak było na blogu – jednym się moje treści podobały, innym przeszkadzały. Tak było, jest i będzie. Nie ma co się nakręcać, bo to się i tak nigdy nie zmieni. Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził 🙂

      • odniosłam się do twoich zarzutów w komenyarzach wobec innych rodziców. A jestem jednym z nich. Staram się przygotowywać zdrowe posilki tak aby nie były montonne uwierz mi to zajmuje sporo czasu. Zakupy takie równiez. Czasami dobre chęci nie wysyarczą jak mieszka sie w duzym miescie i nie ma np. dostępu do ryb morskich od sprawdzonych sprzedawcow. Byc moze to twoja pasja ale nie proboj oceniac innych bo ty uwazasz ze robisz dobrze. Ja wiem ze robisz bardzo dobrze i zazdroszcze tobie ze masz czas na to aby w to sie bardziej zagłębiać. Wiem ile Laura potrzebuje czasu, wiem ze ciezko pracujedz zawodowo ale mimo wszystko to ty dysponujesz tym czasem

        • Wielu ludzi jest równie zajętych, jak Ty, a niektórzy może nawet bardziej. Ale mimo nawału obowiązków, znajdujesz chwilę na to, aby śledzić zapiski na moim blogu, tak, jak i wiele innych zajętych osób ten czas znajduje. Właśnie dlatego piszę te wpisy, niejako trochę wyręczając innych ludzi w poszukiwaniu informacji. Podaję na tacy wiedzę, której zdobycie wiele mnie kosztowało, dzięki temu ktoś, kto czyta bloga, dowie się kilku ważnych spraw na temat żywienia bez konieczności przeglądania stron internetowych i czytania specjalistycznych książek. Dużo mnie kosztuje zdobywanie tej wiedzy i wcielanie jej w życie, bardzo dużo, bo nie mam wcale takiej ilości czasu, o jaką mnie podejrzewasz. Ale mimo to, regularnie się mobilizuję (często w środku nocy), aby podzielić się z ludźmi tym, co wiem i ułatwić im dążenie do zdrowia, chociaż przez brak snu sama własne zdrowie zaniedbuję. Nie miej więc do mnie pretensji o to, że to robię, a raczej spójrz na to z drugiej strony i doceń, że przez moje wysiłki ktoś inny szybko dowie się np. ile jest cukru w soczkach dla dzieci i być może następnym razem zamiast soczku, poda dziecku zwykłą wodę. Właśnie dla takich ludzi piszę te posty, nie po to, aby kogoś wpędzać w poczucie winy, ale po to, aby Wam ułatwić dbanie o zdrowie Wasze i Waszych dzieci. Dla Ciebie może to nie być żadne kompendium wiedzy, ale uwierz mi, że jest mnóstwo innych osób, które z moich postów czerpią pożyteczne informacje.

          Jeśli chodzi o komentarze, to mój krytyczny komentarz był odpowiedzią na inny krytyczny komentarz, z którym się nie zgodziłam.

          Pozdrawiam

        • Pisanie o zdrowej żywności i o zdrowym odżywianiu jak najbardziej popieram na tym blogu, ale… jaki mamy wpływ na to co jedzą nasze dzieci w przedszkolu??? W domu możemy serwować naszym Smykom to co najzdrowsze wg nas, ale posyłając dziecko do przedszkola (a spędza tam 8 godz czyli je 2 główne posiłki _ podwieczorek) nie oczekujmy, że dla 1 Ludzia zmienią cały jadłospis i listę składników… No niestety tak nie jest i co mam zrobić skoro pracuję a moje Dziecię nie może być w domu samo???

          • Tu może raczej wypowiedzą się mamy, które mają dzieci w przedszkolach i mają w tej kwestii większe doświadczenie ode mnie. Ja mogę powiedzieć o niefajnym przypadku z mojego otoczenia. Wiem od zaufanej osoby, że w jednym z przedszkoli w jadłospisie jest chlebek z masłem, ale w tajemnicy przed rodzicami właścicielka przedszkola kupuję margarynę, bo tak jest taniej. Dzieci jedzą więc margarynę, chociaż rodzice płacą za masło (jest to przedszkole prywatne). Więc chyba nie jest łatwo żywić zdrowo dziecko w przedszkolu. Chociaż wiem też o istnieniu przedszkoli, które ogromną uwagę zwracają na zdrowe żywienie dzieci (ale to raczej w dużych miastach).

        • Przecież jest podział na wpisy o Laurze i o tzw. bonus dla zdrowia. Można czytać tylko ten pierwszy.
          Po drugie- może to jest przerysowane, ale dobrze jest uświadomić sobie, ile cukru jest wszędzie, można wtedy przynajmniej wyeliminować to, co się kupowało, ale można się bez tego obejść.
          Czytanie etykiet weszło mi w krew po tym, jak się okazało, że mam dziecko (potem drugie) alergiczne. I na początku może to zajmuje więcej czasu, ale po jakimś czasie już wiadomo, jakie produkty, z tych codziennie kupowanych są lepsze, a jakie gorsze i bez czytania wiem, które wybrać. I etykiet już czytam naprawdę niewiele. Chyba, że coś nowego kupuję.
          Co do przedszkola- jeśli można choć kolację zrobić z produktów mających mniej cukru i tej całej mniej wskazanej reszty, całodzienne posiłki w soboty i niedziele- to już ta jakaś części chemii mniej…

        • Pani Emilio, bardzo proszę, żeby nie zaprzestała Pani podawania tak cennych informacji. To własnie dzięki Pani zaczynam wprowadzać zdrową żywność. To Pani otworzyła mi oczy na wiele spraw, chociaz coś wczesniej słyszałam, to specjalnie sie tym nie przejmowałam. Teraz się to zmieniło. Nie jest jeszcze doskonale, ale mam nadzieję, że będzie. Bardzo Pani dziękuję.

    • A niby dlaczego Pani Emilia ma nie pisać na temat zdrowego odzywiania się, jeśli komuś to nie odpowiada to niech poprostu nie czyta, nie komentuje i po sprawie. Ja bardzo ciesze sie z tych wpisów i zawsze czekam na niego z niecierpliwością poniewaz sama korzystam z wielu rad Pani Emilii i jest to dla mnie cenne źródło informacji. Zanim urodziłam swoja córeczke też nie przywiązywałam dużej wagi do tego aby zdrowo jeść a teraz zmienił mi sie sposób myslenia i chce aby cala moja rodzina jadła zdrowo, jednak w dzisiejszych czasach nie jest to tak proste zadanie jak 30 lat temu wiec trzeba sie troche natrudzić ale mysle że warto. A wpisy Pani Emilii oszczędzaja nasz czas (przynajmniej mój czas) w poszukiwaniu informacji na temat odżywiania bo wiem że są rzetelne, sprawdzone i mogę śmiało z nich korzystać bo komu jak komu ale Pani Emilii musi zależeć aby Laura dostawała pełnowartościowe posiłki bez tego całego chemicznego świnstwa. Pani Emilio prosze wiec nie rezygnować z tych wpisów bo mysle że dużo ludzi na nie czeka:-) Pozdrawiam ciepło

      • Właśnie, dlaczego Emilia ma nie pisać o zdrowym odżywianiu????? Czy trenerka Ewa Chodakowska ma nie pisać o zdrowym trybie życia i ma nie umieszczac filmików z ciczeniami, bo zajrzy na jej stronę jakaś osoba bez nóg bądź ważąca 300 kg i poczuje się smutno? Albo jakaś paniusia, któa lezy tylko na kanapie i będzie oskarzac Ewkę, że zmusza ją do ćiczeń?

        Setkom czytelników wpisy Emilii o odzywianiu bardzo się podobają. Naprawdę zwraca uwagę na mega istotne kwestie. I one nie są powiązane z pieniędzmi a świadomoscią wyboru. Np te nieszczęsne chemiczne jogurciki, które zawierają dwa gramy owoców na opakowanie a 40 g cukru. Taniej jest kupić maślankę lub kefir, wrzucic pół kg owoców i zmiksować blenderem. Taniej, zdrowiej, bez konserwantów a za to z owocami.

        Wiem, ze jest bieda w Polsce, ale czy to znaczy, że nie można pisać o zdrowym odzywianiu, bo ktos się poczuje urażony, że kupuje ser zółty za 5 zł w supermarkecie albo kurczaka za 7 zł? Tysięce czytelników stać na zdrowe jedzenie i Emilka bardzo mi pomaga w dobieraniu jadłospisu. Ja sobie kupuję dobry szwajcarski ser po 120 zł/kg i naprawdę mam w d****, że kogoś na to nie stać. NIe można się non stop dostosowaywać do ludzi i dbać o to by się nie poczuli urażeni, bo ja zachwalam warzywa na blogu, a oni wpierniczają chipsy polane majonezem, posypane cukrem a do tego paczka papierosów.

  27. Gdyby wszystko bylo az tak nie zdrowe i zagrazajace zyciu i zdrowiu jak piszecie to dawno by taka zywnosc wycofali ze sprzedazy.

    • Niby kto by ją wycofał?

      Wódka też jest niezdrowa, papierosy też, słodycze też, a jakoś są w sprzedaży i chyba wycofanie z obrotu im nie zagraża.

  28. Ja polecam robić jogurty samemu – raz na jakiś czas trzeba kupić jogurt jako starter, ale potem naprawdę oszczędza się pieniądze i zdrowie 🙂 Czasami, gdy nie mam czasu, złapię na lunch do pracy grecki jogurt owocowy, chociażby i zdrowszy od Danone itp. to zdecydowanie nie ten sam smak jak jogurt domowy z dodatkiem owoców.
    Chleb również pieczemy sami chociaż muszę przyznać, że uwielbiam z mąki białej, ale kupujemy tylko niewybieloną. Nigdy bym nie wpadła na to, że ktoś może wybielaczem potraktować mąkę, ale dziś ewidentnie wszystko jest możliwe. Pieczenie chleba odkąd się przeprowadziliśmy do USA to mus, bo tego ze sklepu nie mogę przełknąć, ale już w Polsce zaczynaliśmy przygodę z pieczeniem.
    A jeśli ktoś ma ogródek albo balkon – naprawdę polecam zapoznać się z square foot gardening. I piszę to teraz, bo jednak metoda wymaga wg mnie planowania, szczególnie jesli chcemy więcej niż jedną skrzynkę. Ja zaczęłam w tym roku w sierpniu i miałam parę ogórków (mróz je niestety zabił), rzodkiewek, sałatę (obrywamy tylko zewnętrzne liście, reszta rośnie dalej!), buraczki, a pomidory wciąż rosną 🙂

  29. Przyznaje, ze już zaczyna mnie stresowac ta moda ( jakby nie patrzeć pozytywna!) na to zdrowe jedzenie. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia robiąc zakupy czy przyrządzajac dziecku obiad 🙁 tym bardziej, ze jak sobie weszłam dziś na stronę sklepu z ekologiczna żywnością to się za głowę złapałam. Oboje z mężem pracujemy i zarabiamy więcej niż średnia krajowa a zwyczajnie nie stać nas na takie jedzenie 🙁 1 kg cukru brzozowego to ok 40 zł, przy czym za zwykły płacimy koło 4 zł masło zwykle kosztuje 4zl co już jest wysoka cena to nawet nie wyobrażam sobie ile kosztuje takie ekologiczne 🙁 o soku ze świeżych owoców mogę tylko pomarzyć. Wydaje mi się, ze to nie tyle brak świadomości ale ceny długo jeszcze nie pozwolą nam zdrowo się odżywiać …

    • ceny sa wysokie, ale nie dalabym sie zwiezc modzie na ekologiczne produkty. Ja ‚eko’ nie kupuje bo sa drozsze, a wcale nie wiem czy naprawde sa takie ekologiczne. Wiec kupuje normalne produkty ale nie kupuje polproduktow, i przyrzadzam jedzenie sama od podstaw. Jak najczesciej.
      Da sie troche zdrowiej odzywiac jak sie chce. Po jakims czasie to nie jest ani meczace ani czasochlonne. Poprostu staje sie nawykiem. Ja sie czuje o wiele lepiej nie choruje itd itp. Przestalam jesc cukier, mieso, odzywiam sie potrawami bardzo prostymi ale przygotowanymi przeze nie.

      • Dokładnie tak!

  30. Mam pytanie…
    Czy na obrazkach jest zobrazowane ile cukru dodają, czy łącznie ile cukru ma dany produkt (mi się wydaje, że to normalne, że mamy cukier w groszku czy kukurydzy)?
    Widzę szkodliwość słodyczy, napojów, serków, owocowych jogurtów itp, do których dodawana jest masa świństwa, ale nie widzę nic złego w tym, że dziecko je owoce, w których przecież też jest cukier! Tak jak już było napisane, potrzebujemy wszystkich składników odżywczych do życia i nie ma się czym przejmować, że w winogronach jest dużo cukru, o ile nie zjadamy kilograma co dzień :D.
    Moje 3 letnie dziecko próbuje wszystkiego, nawet coca coli (choć ledwo na to patrzę), mimo to najbardziej lubi pić zwykłą posłodzoną herbatę rozcieńczoną z wodą lub niegazowaną wodę. Czasem w sklepie jak zobaczy soczek ze słomką, to ma na niego ochotę (chyba przez tą słomkę :)) a ja jej go kupuję, choć wiem, że najprawdopodobniej nie wypije całego a ja wyleję resztę do zlewu.
    Nie zabraniam dziecku jeść niezdrowych rzeczy, choć staram się ich nie kupować. Wyjątkiem są parówki, które córka bardzo lubi, jednak kupując zawsze zwracam uwagę na skład i wybieram te z jak największą ilością prawdziwego mięsa.
    Ps. Wracając do serków, miałam kiedyś przygodę na studiach fizjoterapia (krótką, bo po 2 miesiącach zrezygnowałam, wiedząc, że się do tego nie nadaję) i pamiętam jeden wykład, w którym profesor nawiązał do popularnych „danonków”. Dzięki hormonom dodawanym do tych wynalazków dzieci dojrzewają znacznie szybciej, przez co mamy 7 latki, którym zaczynają rosnąć piersi i które zaczynają miesiączkować.

  31. Nie lubię takich artykułów,bo pózniej mam wyrzuty sumienia i wątpliwości,czy aby na pewno zdrowo odżywiam swoją 12-letnią córkę.Skoro jest szczupła,nie ma ani grama nadwagi,ma dużo ruchu,zjada pięć zdrowych posiłków dziennie i pije głównie wodę…..,ale jednocześnie każdego dnia zjada ukochanego kinderka…Czy zatem jest to błąd żywieniowy? Czy powinnam ją tego pozbawić?

    • Kinderem ma najmniejs cukry z tego co widać 🙂 nie należy popadać w paranoję, bo cukier jest również bardzo ważnym składnikiem diety, tylko zdajmy sobie sprawy ile dziesiatek/setek gramów zjadamy pijąc słodzone napoje czy jogurty… Ja lubię słodycze (zwłaszcza kinderki), ale piję wyłącznie wodę mineralną i zieloną gerbatę / kawę oraz tylko maślanki (żadnych jogurtów z owocami i kg cukru). Dzięki czemu spożywam pewnie 20 dag mniej cukru niż ludzie którzy to jedzą. I mogę spałaszować w to miejsce jednego batona na dzień 😀

  32. Warto o takich sprawach mówić,pisać,informować.
    Ludzie zaczną się lepiej,zdrowiej odżywiać!
    Pozdrawiam:)

  33. To jeszcze poproszę o taki sam artykuł o soli, która dla dziecka jest 10x bardziej szkodliwa niż cukier (z nadwagi można się wyleczyć dietą, zniszczone nerki i wątrobę leczy się jakby trudniej). Z jednej strony matki już nawet owoców się boją dzieciom dawać, bo zawierają cukier, a z drugiej strony beztrosko dają do jedzenia parówki i wędliny, solone od metra i już wyrzutów sumienia nie mają. A nawet chleb jest solony. Taki zwykły chlebuś w ilości więcej niz paru kromek dziennie szkodzi małemu dziecku bardziej niż kaszka z cukrem. Wiedziałaś o tym?

    • Tak wiedziałam i jest to kolejny temat rzeka do poruszenia. Nie jestem jednak w stanie napisać o wszystkich sprawach na raz. Mam w kolejce do poruszenia na tym blogu już kilkanaście kwestii zdrowotnych, ale brakuje mi czasu na stworzenie postów. Na szczęście nie jestem wyrocznią, ani tym bardziej jedynym miejscem w Internecie, gdzie można się dokształcić i zdobyć informację, także o szkodliwości soli.

      Ps. Najprościej zapamiętać, że biały proszek to najczęściej trucizna – heroina, kokaina, no i sól, cukier i biała mąka też…

      • Nie zgodze sie ze sol to trucizna. Abstrahuje od malych dzieci. Sol jest potrzebna do zycia, w rozsadnych ilosciach- bez soli latwo sie odwodnic no i przede wszystkim jest potrzebna do reakcji chemicznych.

        • Oczywiście, ale pisząc o szkodliwości soli czy cukru nie mam przecież na myśli rozsądnych ilości, tylko ich nadmiar.

          Węglowodany przecież też są potrzebne do życia, a glukoza jest paliwem dla naszego mózgu. Niemniej jednak nie trzeba spożywać słodkich napojów i innych niezdrowych rzeczy, aby to paliwo zapewnić.

        • zrozumialam, ze soli przypisalas ten sam ciezar co kokainie- bo wymienilas je jednych tchem 🙂

          • To była przenośnia w celu lepszego zobrazowania. Nie wiem, jaki ciężar zdrowotny może mieć kokaina, bo nie miałam nigdy okazji jej próbować.

  34. Dokladnie podobny artykul byl w ” Spiegel” ,z tak samo przedstawionymi obrazkami. W Niemczech raz w roku przyznawana jest nagroda za ” najwieksze komercyjne klamstwo” , dzieki temu choc troszke ” walczy sie z tym calym mydleniem oczu”. Nie pamietam czy dwa czy trzy lata temu „WYGRAL” Danonki do picia,poniewaz zostalo udowodnione ze kompletnie nic nie podnosza odpornosci ani nie pomagaja ominac choroby,producent musial zmienic reklame ktora juz nie mogla zawierac tych tresci ani przekazu ze jest czyms pomagajacym dla organizmu. Tak samo jak Milch Schnitte, zostalo okrzykniete klamstwem roku i juz nie reklamuja to znani sportowcy, ktorych znamy z wielkich osiagniec , zdrowego stylu zycia…

  35. Dzisiaj zjadłem ostatnie parówki… 😉

    • Trzymam Cię za słowo 🙂

  36. Odstawić cukier (za wyjątkiem tego, który jest w produktach naturalnych) i gluten. Ale uczciwie, bez oszukiwania. To nie jest proste, ale możliwe.
    I przynosi efekty.
    Co więcej – nie cgodzi się głodnym, bo nie ogranicza się tłuszczu.
    Natomiast mąka, naleśniki, pierogi, chleb, bułeczki, ciasta – o tym trzeba zapomnieć.

    Jeśli trzeba podam linki do stosownych artykułów.
    I tytuły książek.
    Długo nie mogłam uwierzyć, że gluten jest narkotyczną trucizną.
    Teraz jestem tego pewna.

    • Ja własnie kończę czytać książkę „Pszeniczny brzuch”…

      • D,

        To co w takim razie jeść? Może jakieś przykłady ? Skoro nie chleb to co na śniadanie , pamiętając że jogurty są również niezdrowe, mąka NIE więc odpadaja makarony ….za chwile sie okaże że wszytsko jest niezdrowe……myślę że umiar i rozsądek to podstawa.
        A 100 lat temu co jedli ludzie ??? Wszystko co można było zrobić z mąki, mlek, jaj , sezonowe warzywa, i owoce kasze i odrobina mięsa…
        Myślę że jakość jedzenia jest najważniejsza!

        • 100 lat temu mąka nie była modyfikowana genetycznie, była to naturalna pszenica, żyto i inne zboża. Dzisiejsza mąka nie ma nic wspólnego z tamtą mąką, jest genetycznie zmodyfikowaną hybrydą, bardzo szkodliwą dla naszego organizmu, powodującą liczne i długofalowe problemy zdrowotne (kiedyś napiszę o tym dłuższy wpis).

          Prosisz o przykłady, więc na szybko podam Ci swoje dzisiejsze i piątkowe śniadanie.

          PIĄTEK:
          – 3 kromki pieczywa bezmącznego z kaszy jaglanej + masło (bez chemicznych dodatków, z lokalnej ekologicznej przetwórni) + pasztet z soczewicy. Chleb piekę sama, bo jest niesamowicie zdrowy, pyszny, a w dodatku banalnie prosty i szybki do zrobienia (według przepisu http://smakoterapia.blogspot.com/2013/01/fantastyczny-chlebek-jaglany.html)
          – 1 mały kawałek śledzia,
          – kilka orzechów laskowych,
          – kilka suszonych pomidorów zalanych oliwą,
          – pół avocado pokrojonego w kostkę, skropionego sokiem z cytryny i świeżym pieprzem,
          – szklanka świeżo wyciśniętego soku z jabłek, gruszek i mango.

          SOBOTA:
          – jajecznica na maśle klarowanym z pietruszką (4 jajka nr 0, od kur z wolnego wybiegu),
          – plaster żółtego sera (bez chemicznych dodatków, z lokalnej ekologicznej przetwórni),
          – 1 cała gruszka (polska, z jesiennych zbiorów)
          – garść orzechów (pistacjowych, włoskich i nerkowca)
          – 2 tabletki spiruliny,
          – szklanka świeżo wyciśniętego soku z marchwii (bez cukru i innych dodatków).

          Pozdrawiam

        • Jaki interesujacy przepis na chleb i jaka swietna strona! Dziekuje Emilio za ten link. Jesli moge sie zrewanzowac to chcialabym podac przepis na scones gryczane, jem rowniz zamiast chleba:
          5 dl maki gryczanej
          1 lyzeczka soli
          2 lyzeczki proszku do pieczenia (ja daje zawsze polowe, nie lubie proszku do pieczenia)
          4 lyzki oleju
          2 dl wody
          skladniki wymieszac, uformowac okragle placuszki (z tej porcji wychodzi okolo 6) do piekarnika na 10-12 minut.
          Zamiast maki gryczanej mozna uzyc innej- owsianej, ryzowej, sojowej, quinoa, wedle upodobania.
          🙂

          • Super! Jaki prosty i szybki przepis – uwielbiam takie gotowanie 🙂

            A chlebek jaglany ze strony Smakoterapia.pl (notabene mój ulubiony blog kulinarny) polecam z ręką na sercu, bo jest genialny, banalnie łatwy i jeszcze można go dowolnie modyfikować pod względem smakowym, jak kto lubi 😉

        • No to cieszę się Emilio, że Ciebie i Twoją rodzinę stać na taki posiłek. Niestety większość może o czyś takim tylko pomarzyć.

          • Ja nie kupuję prawie w ogóle żywności w ekologicznych sklepach, bo tak samo, jak większości ludzi, mnie na to nie stać, a poza tym nie ufam tej żywności. Ale za to zamiast pisać, że mnie nie stać, wolę poświęcić czas na szukanie lokalnych dostawców zdrowej żywności, którzy często mają lepsze ceny i lepszą żywność. Ale to wymaga trudu, czasu, pytania znajomych, szukania w internecie i tak dalej, a nawet czasem wymaga pojechania osobiście nad wodę i przywiezienia własnoręcznie ryb od rybaków z kutra.

            Kupuję raz na 2 tygodnie dużą paczkę orzechów, ale za to nie kupuję słodyczy, chipsów, napojów gazowanych czy piwa i dzięki temu oszczędzam bardzo dużo pieniędzy, więc w zamian za to stać mnie na orzechy. Nie kupuję śmieciowego jedzenia, po którym człowiek szybko robi się głodny, tylko przygotowuję swojej rodzinie pełnowartościowe posiłki. Chleb robię z taniej kaszy jaglanej, zamiast kupować w sklepie. Mam wielu znajomych, którzy ciągle narzekają, że ich na coś nie stać, ale mimo to z każdych zakupów przywożą zgrzewkę piwa, zgrzewkę coca-coli oraz chipsy, paluszki, ciastka i tym podobne rzeczy. Na to jakoś ich stać.

            Więc mam pytanie. Czy naprawdę nas nie stać na zdrowie? Czy może tylko wmawiamy sobie, że nas nie stać, bo tak jest łatwiej i w dodatku mamy usprawiedliwienie dla naszego lenistwa? Czy naprawdę nas wszystkich nie stać?

            Za worek pomidorów z pola zapłaciłam o wiele mniej niż ze sklepu. Za worek ziemniaków i buraków też zapłaciłam mniej niż w sklepie. Aż 60 kg marchewki oraz dynię udało mi się zdobyć za darmo od dobrych ludzi. Ale ja musiałam najpierw tych ludzi znaleźć, dowiedzieć się, gdzie mieszkają i się do nich pofatygować, albo poprosić kogoś znajomego o pomoc w przywiezieniu. Potem musiałam porobić z warzyw przetwory, pokroić, zamrozić i tak dalej, czyli bardzo mocno się nad tym napracować. To wszystko wymaga samodyscypliny, poświęcenia czasu i zaangażowania. Ale ja wolę to, niż narzekać, że mnie nie stać. Zastanówmy się wszyscy, czy naprawdę nas nie stać, czy może po prostu nam się nie chce. Być może wiele osób naprawdę nie stać, ale jestem pewna, że równie wielu osobom po prostu się nie chce. Dlatego powyższy post w stylu „Ciebie Emilio stać” odbieram jak sarkazm z Twojej strony. Jest mi przykro, zwłaszcza, że dużo zachodu kosztuje mnie zarówno zdobywanie zdrowej żywności, jak i dzielenie się z ludźmi moją wiedzą i pisanie postów o zdrowiu. Może jednak powinnam zdobytą wiedzę zachować dla siebie…

            Pozdrawiam

        • Zgadzam się w 100% z Tobą, Emilio!!! Zdrowa żywność ejst bardzo droga w sklepach ekologicznych, ale można znaleźć znacznie tańszą i bardziej zaufaną u lokalnych dostaców. Ja warzywa kupuję u znajomej rodziny, której kiedys pomogłam w pewnej spraie. Mam 100% ekologiczne przepyszne marchewki, ogórki i inne warzywa w cenia 1 zł/ kg. Uwielbiam chleb pieczony własnoręcznie na bazie otręb. Jest bardzo zdrowy, sycący i przepyszny. Nie kupuję kompletnie napoji i soków – piję tylko wodę mineralną = zdrowiej, zero cukrów i taniej oraz lepiej gasi pragnienie (same plusy). Ryby kupuję u bardzo dobrego dostacwcy (ok, to jedna z nielicznych drogich pozycji w moim menu, ale bez przesady…. Palacze wydają 12 zł razy 30 dni = ponad 300 zł na papierosy, to ja z czystym sumieniem kupuję 2 kg ryby na miesiąc za 100 zł). Drugą drogą pozycją w moim menu są sery żółte (około 60-80 zł/ kg), ale po prostu nie ma co porównywać gumoleum za 13 zł z supermarketu z oryginalnych cheddarem, itp. Ogólnie nie kupuję śmieciowego jedzenia (poza słodyczami, ale z tego nie umiem zrezygnowac do końca), alkoholu (wypijam może 2 butelki na rok), nie palę. Na początku mojej drogi ze zdrowym odżywianiem musiałam się trochę nagłowić i odpowiedzieć sobie na pytanie, co najbardziej lubię jeść i co jest z tego zestawu pożyteczne dla mnie. Potem znalazłam dostawców. Teraz zakupy zajmują mi pół godziny w tygodniu i robię je z automatu. Odzwyczaiłam się od bylejakiego jedzenia. Wolę być głodna i czekać do rana aż otworzą mój sklep z dobrym cheddarem, itp niż skoczyć do supermarketu 24h i kupić jakieś badziewie. Nie raz już czekałam do rana z burczącym wygłodniałym brzuchem, ale wolę już zjesc cos ysokiej jakosci niż wcinać buble – nie lubię, nie smakuje mi, źle się po tym czuję, odbija mi się nieprzyjemnym smakiem.

          • Mi na początku moich poszukiwań było trudno, długo szukałam informacji na temat zdrowej żywności, robiłam zakupy w sklepie przez 3 godziny. Ale jak już nabrałam wprawy, to jest i szybciej i łatwiej. Zakupy już robię szybko, bo pamiętam, które produkty są dobre i gdzie one w sklepie leżą. Ostatnio też kupiłam przez znajomą 5 kg świeżej ryby, dopiero co złowionej i byłam bardzo zdziwiona jej ceną. Była tańsza za kilogram, niż ta sama ryba, tylko że mrożona ze sklepu. Wolę kupić więcej ryby w miesiącu, niż mięcha, które jest nie tylko bardzo drogie, ale też jest ogólnie fatalnej jakości. Jak ktoś chce zdrowiej odżywiać swoją rodzinę, to znajdzie na to sposób, nawet bez zasobnego portfela. Dobrym przykładem są napoje – kolorowe, gazowane badziewie czy też słodzone soczki są o wiele droższe niż butelka wody mineralnej, która jest i tańsza i zdrowsza. A jak się dziecko od maleńkości przyzwyczaja do picia wody, to ono potem tą wodę pije bez marudzenia i wyrabia sobie dobre nawyki na resztę życia.

        • No to bardzo się cieszę, że masz na to czas. Też nie ufam żywności ze sklepów ekologicznych. I tam nie kupuję. Ale również nie kupuję u okolicznych rolników, ponieważ ich nie znam i do tego nie wiem co wysypują na swoje pole. A nie mam w zwyczaju jeździć po wsiach i zaczepiać ludzi. Widocznie masz szczęście mogąc to wszystko dostać. Szczęście i czas na to. Piszesz, że odbija się to na Twoim zdrowiu. To o nie zadbaj i nie wpędzaj w poczucie winy normalnie pracujących ludzi, którzy wracają z pracy około 17.

          • Skoro moje wpisy wpędzają Cię w poczucie winy i jeszcze zabierają Ci cenny czas, to po co się katujesz ich czytaniem? Nie przypominam sobie, abym przykładała komuś pistolet do głowy i zmuszała do czytania moich postów. Jeśli przeszkadzają Ci moje treści, to proszę idź na spacer, odpocznij, zrób coś, co lubisz, zamiast sobie marnować czas i nerwy na moim blogu.

      • Emilio a jakiej mąki używasz do pieczenia chleba? Razowej, orkiszowej? Czy ma znaczenie dopisek chlebowa?

        • Nie piekę już chleba z mąki, tylko robię go z kaszy jaglanej lub kupuję lokalny chleb z mąki żytniej.

        • A czy można ten chleb razowy kupić gdzieś w okolicach Redy? Spróbuję zrobić chleb z kaszy jaglanej.

          • O rety, nie mam pojęcia, czy jest on dostępny w Redzie. Ale skoro jest u mnie w Strzebielinie, to prawdopodobnie jest też w redzie. Następnym razem, jak będę go miała, zerknę na nazwę piekarni (nie zawsze jest dostępny, trafia się u nas 1-2 razy w tygodniu). A ten chleb z kaszy jaglanej polecam! Jest pyszny i bardzo łatwo się go robi.

    • Zazdroszczę Ci, Emilko, że możesz kupować duże ilości świeżutkiej ryby po dobrej cenie. Ja mieszkam w Warszawie i ogólnie tu jest dość cięzko znaleźć świeżą rybę. Jest jeden bdb sklep z rybami, ale niestety kosztują do 50 do 120 zł/ kg i jest to spory wydatek. Gdybym tylko mieszkała nad morzem, to sama nauczyłabym się łowić i mogłabym wcinać codziennie samą rybę plus warzywa :))) ryby nigdy mi się nie znudzą

      • Tak, dostępność do świeżych ryb to jest zaleta miejsca, w którym mieszkam 🙂

  37. Wszystko jest dla ludzi,cukier też,sól też.
    Ale co za dużo,to nie zdrowo.
    Tak naprawdę nie wiemy co jemy,co pijemy…no ale jeść i pić musimy.
    Nie każda nie każdy z nas ma czas i siły by czytać o wszystkim…
    ja dzieciom nie kupuje chipsów,jak już to owocowe.Mleko nie daje w szkole pić,jak już kupuje od zaprzyjaźnionego gospodarza,sama robie masełko śmietane,ser biały,zsiadłe mleko.To samo z mlekiem świeżym,kurą na rosół ,jajkami wiejskimi itd…warzywa i owoce z własnej działki,bez oprysków itd…wszystkiego można sie nauczyć.ja mam problem z jednym dzieckiem,jest uczulone na fruktoze,zero owoców od urodzenia,suszone owszem,ale jaki to ból jak widzisz inne jak wcina jabłuszko czy marcheweczkę świeżą a twoje nie może bo katastrofa z brzuszkiem

  38. Gwoli ścisłości powtórzę: Chodzi tu o cukier w ogóle, również ten występujący naturalnie, np. w owocach, nie tylko dodawany! W tym soczku owocowych i puree owocowym (zdjęcie 1) większość cukru może być pochodzenia naturalnego.Sęk w tym, że ten cukier z owoców, lub nawet produktów mlecznych (np. laktoza, o której często zapominamy), oraz węglowodany złożone (np. skrobia z warzyw) właściwie już spokojnie pokrywają nasze dzienne zapotrzebowanie, dlatego dosładzanie (czymkolwiek) jest praktycznie rzecz biorąc szkodliwe. Wystarczy podliczyć, ile cukru dostarczamy i dzieciom i samym sobie nawet z całkiem naturalnych źródeł, a dopiero potem sięgać po jakiekolwiek dosładzacze niewinnych herbatek na przykład

    • „W tym soczku owocowych i puree owocowym (zdjęcie 1) większość cukru może być pochodzenia naturalnego.”

      Dlatego takie zestawienie jest nierzetelne. Jest manipulacja wrzucanie do jednego worka owocowych przecierow z naturalna zawartoscia cukru oraz napojow gazowanych sztucznie dosladzanych. Ze sie posluze Twoim haslem: nie dajmy sie zwariowac. Ludzie od tysiecy lat jedli owoce, i byli szczupli, i umierali z innych powodow niz choroby cywilizacyjne ktore znamy a cukrzyca nie byla pandemia, jak teraz.
      Nb biala maka ma wyzszy indeks glikemiczny niz czysty cukier. Zadna to wiec przewaga zdrowotna, jesli odstawimy cukier a zajadac sie bedziemy pszennym pieczywem nawet pelnoziarnistym.

      • Jak najbardziej jest to rzetelne zestawienie, a nie żadna manipulacja. Właśnie dlatego, że raport uwzględnia także cukry naturalnie występujące w produktach, to dzięki temu widzimy, że dodatkowe dosladzanie tych rzeczy jest szkodliwe dla zdrowa. Naturalnie występujące cukry już wystarczająco pokrywają nasze zapotrzebowanie. Nie łudźmy się jednak, że w jogurcie owocowym znajdziemy naturalnie występujące w owocach cukry. W takim jogurcie prawdziwych owoców jest zaledwie śladowa ilość. Zamiast nich są tam wkładane tzw. wsady owocowe, czyli wysoko słodzone koncentraty.

        Co do mąki natomiast, to jak najbardziej się z Tobą zgadzam.

        • Ja wogóle podziwiam wszytskie mamy , które „pasą” swoje dzieci wszelkimi joguratmi, deserkami, danonkami wierząc w ich zalety od witamin po odpornośc …
          Lepiej kupić zwykły kefir i zmiksować go ze świeżym lub mrożonym owocem najlepiej ze sprawdzonego źródła i wtedy mozemy być pewni że dzicko zdrowo je. Ale to się musi chcieć zrobić… a najłatwiej sięgnąć na pólkę sklepową po gotowy pradukt……. nie wspominając o wszelkich kolorowych soczkach z dziubkiem , rurkę , farbowane wody – nic po za tym w nich nie ma …a nie lepiej ugotowac kompot ???
          Ale jak pisałm powyżej … to wymaga czasu i naszego zaangazowania , a nie każdemu sie chce.

  39. Cześć Laura, od bardzo dawna czytam Waszego bloga, odzywam się po raz pirwszy no bo ten cukier to moja zmora. Mam 18 mc córeczkę, no i jak ja karmić? Wszystko, no naprawde wszystko jest nafaszerowane świństwami. Od dwóch miesięcy chodzi di przedszkola gdzie przynosimy drugie śniadanie, moja mała dostaje owoce i wodę min czasami coś słodkiego co upiekę. Inne dzieciaki ciastka no i soczki, mało owoców. No nic to tylko przedszkolanki wody mojej nawet nie wyciagaja bo to ma drugie śniadanie to się mie nadaje. Z zakupami ma obiady wcale nie jest prościej, bo musisz się naprawdę nameczyć aby kupić coś nienafaszerowanego lub z niewiadomego pochodzenia ( i pomyśl, że mieszkam we Włoszech) buziaki dla całej rodziny Anna

    • ja mieszkam w szwajcari. Moj synek zaczal wlasnie szkolna „kariere” i juz w pierwszym dniu szkoly powiadomiono rodzicow ze dzieci na drugie sniadanie moga przynosic tylko warzywa i owoce.Razowy chleb dla wszystkich (jako dodatek) organizuje szkola. Do picia oczywiscie woda i tylko woda (z kranu-w szwajcarii to mozliwe;). ufff…jednak mozna. A nawet trzeba. Mysle ze rodzice powinni sie zmobilizowac i ..powalczyc o zdrowie swoich dzieci

  40. ja juz od dawna nie kupuje dzieciom zadnych kubusi ani serków typu danonki,bo wiem ze w jednym takim 130g serku są az 4 łyzki cukru,zamiast kupować soki nauczyłam dzieci pić mleko i pija je po litrze dziennie ,choc tez są przeciwnicy mleka,

    • wg tego co napisano na opakowaniu danonka w 100g jest ok 13g cukru czyli jedna łyżeczka więc skąd te wiadomości że są w nim aż 4 łyżki cukru?

      • Chodzi o ogólną zawartość cukru, nawet znajdującą się w danym produkcie naturalnie (np. owoce). A kostka cukru użyta tu miała 3, 4 g. Wg dostępnego mi przelicznika miar, łyżka cukru ma 15 g, natomiast łyżeczka to 5 g. Nie ma się chyba sensu spierać o dokładne miarki, wielkość łyżki itp. Jest to po prostu obrazowo przedstawione, jak dużo cukru pochłaniamy nie zdając sobie z tego sprawy, bo chyba możemy się zgodzić, że łyżka cukru to całkiem spora dawka na z pozoru niewinną przekąskę, nawet jeżeli nie jest ta łyżka całkiem pełna.

        • Komentarz dotyczył komentarza wyżej a nie artykułu

  41. cos strasznego;/ i jak tu byc zdrowym i szczuplym?

    • Z pewnością w dzisiejszym świecie obie te rzeczy są trudne do osiągnięcia… Ale mimo to możliwe 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/