Nie rób z zimy lata!

Autor: Emilia, mama Laury Data: wrzesień 10, 2013 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 47

Wiosna, lato, jesień, zima to nie tylko widoczna za oknem, zmieniająca się pogoda – to przede wszystkim określony, zmienny styl życia całej otaczającej nas przyrody. Powinien to być także nasz styl życia – głównie mam tu na myśli styl odżywiania. Jedzenie zgodne z rytmem natury ma bowiem swoje głębokie uzasadnienie, zwłaszcza w naszym środkowoeuropejskim klimacie, w którym to przecież jasna sprawa, pomidory w środku zimy raczej nie wyrosną! Zaraz, zaraz… Ale czy na pewno? Dlaczego w takim razie w hipermarketach możemy kupić pomidory czy truskawki przez cały rok, nawet w grudniu?

Moi kochani, jeśli jesienią i zimą kupujecie w sklepach pomidorki, ogóreczki, truskaweczki, jagódki i inne typowo sezonowe przysmaki, to niestety, musicie mieć świadomość, że jest to żywność, delikatnie mówiąc, nie najlepszej jakości… Nie łudźcie się proszę, że zjadając letnie nowalijki w sezonie jesienno-zimowym, zafundujecie swojej rodzinie potężną dawkę zdrowia. Co najwyżej, fundujecie wówczas swoim bliskim dawkę chemii potrzebnej do wyprodukowania tych owoców, a także dawkę spalin, które zostały wchłonięte podczas podróży tirem, czasami nawet pokonując odległość kilku tysięcy kilometrów…

W Polsce wiosną i latem możecie kupić bogatą gamę rozmaitych owoców i warzyw, choćby wspomniane pomidory, truskawki, maliny i wiele innych. Te pochodzące z Polski łatwo rozpoznacie – są intensywnie pachnące i mają wspaniały smak, ponieważ dojrzewały w promieniach letniego słońca, a zaraz po zebraniu z pola w bardzo szybkim tempie trafiły do sklepów, a później na nasze talerze. Takie nowalijki mają też w sobie o wiele mniej chemii, gdyż ze względu na dostęp promieni słonecznych oraz krótką drogę transportu z pól uprawnych do sklepów, nie trzeba aż tak ich tą chemią szprycować. Zgodnie z prawem, każdy produkt musi mieć określony na etykiecie kraj pochodzenia, dlatego bez problemu rozpoznacie w sklepach nasze polskie warzywa i owoce! Starajcie się kupować te rodzime roślinki GŁÓWNIE W SEZONIE, w którym one dojrzewają! W przeciwnym razie będziecie mieć na talerzu pomidora bez zapachu i o smaku tektury, w dodatku przyprawionego całą tablicą Mendelejewa…

Dlaczego warzywa i owoce sprowadzane z zagranicy są złe? Ano dlatego, że aby przetrwały długi transport, trzeba je zebrać jeszcze w niedojrzałym stadium, a także mocno zakonserwować chemią, aby się po drodze nie zepsuły. Jeśli na przykład kupujemy pomidory z Hiszpanii, to musimy pamiętać, że:

a) W Hiszpanii zdecydowana większość upraw jest GMO, więc nie łudźmy się, iż nasz pomidor będzie w tej kwestii wyjątkiem…

b) Został zerwany z krzaka, kiedy jeszcze był zielony, a następnie spakowany do kartonu i wsadzony do tira, gdzie pokonując długą drogę do Polski musiał dojrzewać bez dostępu do słońca oraz wchłaniać samochodowe spaliny.

c) Przed podróżą pomidor wziął długi prysznic z chemikaliów, aby dobrze się zakonserwować i nie zgnić podczas transportu.

Czy takie warzywa mogą być smaczne i zdrowe? Jasne, że nie, dlatego nie warto mieć ich w swojej stałej diecie. Oczywiście ananasy, mango i inne egzotyczne owoce nie rosną w naszym klimacie, dlatego tu raczej wyjścia nie mamy, ale w przypadku tych rosnących w Polsce warto zwrócić uwagę na ich pochodzenie. Najwięcej chemii przed podróżą otrzymują cytrusy, ale tak naprawdę wszystkie inne transportowane warzywa i owoce również mają tego syfu całkiem niezłą dawkę. Dlatego KUPUJMY GŁÓWNIE SEZONOWE OWOCE I WARZYWA, robiąc nasze zakupy zgodnie z rytmem natury, bo to z pewnością wyjdzie nam wszystkim na zdrowie!

Jesień już za pasem, więc czytając powyższy tekst pewnie się zmartwiliście, że przez kilka kolejnych miesięcy nie będzie możliwości kupienia w sklepach świeżych, polskich warzyw i owoców. Otóż nie! Wbrew pozorom, mamy jesienią i zimą bardzo bogatą gamę świeżyzny, która dzięki specjalnym metodom przechowywania w chłodniczych warunkach, jest w stanie przetrwać w magazynach aż do wiosny. A jest w czym wybierać, gdyż jesienią i zimą możemy kupić wiele świeżych, typowo polskich smakołyków, jak np. jabłka, gruszki, śliwki, dynię, marchew, buraki, seler, cebulę, pietruszkę, kapustę białą i czerwoną, jarmuż, brukiew, pasternak, w ograniczonej ilości ziemniaki oraz wszelkie i bardzo zdrowe kiszonki (kiszoną kapustę, ogórki kiszone itd.).

A wracając do pomidorów, w zimie znacznie lepiej jest kupować te w słoikach, oczywiście made in Poland i bez konserwantów. A jeszcze lepiej wpakować je do tych słoików samodzielnie :).

Dobre, bo polskie!

Polska żywność jest całkiem niezła (przynajmniej w porównaniu do żywności z wielu innych krajów). Dlatego naprawdę warto zwrócić uwagę na pochodzenie produktów, które wkładamy do koszyka. Nie tylko nasze rodzime, sezonowe owoce i warzywa są warte uwagi, ale także wiele innych przysmaków. Po co więc kupować kaszę z Francji, skoro w Polsce mamy świetnych producentów wspaniałych kasz, uprawianych na zdrowej podlaskiej ziemi? Po co kupować szkodliwy czosnek z Chin, skoro mamy nasz aromatyczny polski czosnek? Po co sprowadzać orzechy włoskie z innych krajów, skoro Polska stoi orzechami wzdłuż i wszerz? Czy wreszcie po jakiego grzyba kupować jabłka z RPA czy ziemniaki z Maroka, skoro polskie sady i pola są ich pełne?

Nasze rodzime produkty mają przewagę nad innymi głównie z tego względu, że ich droga z pola czy obory na stół jest krótka, więc produkty te są bardziej świeże i mniej naszprycowane chemią. Jakość polskich produktów znacznie łatwiej jest też kontrolować, łatwiej sprawdzić wiarygodność producenta, a w razie jakichkolwiek wątpliwości co do jakości jedzenia, można zgłosić to odpowiednim organom. Natomiast nad żywnością sprowadzaną z zagranicy, zwłaszcza z krajów poza Unią Europejską, tak naprawdę nie mamy żadnej kontroli! Czy wiecie, że jedna z kontroli we Francji wykryła substancje radioaktywne w herbacie zielonej pochodzącej z Japonii??? Zaś u nas w Polsce w oleju pochodzącym z Mołdawii wykryto roztocza!!!

Najbardziej wkurzają mnie tak zwane produkty ekologiczne z krajów poza Unią Europejską… No bo czy można nazwać ekologicznym coś, co jest niewiadomego pochodzenia i w dodatku musiało pokonać kilka tysięcy kilometrów, by znaleźć się na naszym talerzu? Taki niby eko produkt kosztuje grubą kasę, a my nawet nie mamy pewności, skąd to „cudo” pochodzi… To ja już zdecydowanie wolę kupić produkt bez certyfikatu eko, z naszej polskiej ziemi i to w dodatku za dużo mniejsze pieniądze…

Robiąc zakupy warto kierować się lokalnym patriotyzmem także z tego powodu, że kupując rodzime wyroby wspieramy naszych polskich, ciężko pracujących przedsiębiorców, którzy tutaj płacą podatki. Wspomagamy naszą kulejącą gospodarkę, oczywiście z korzyścią dla nas wszystkich! A gdy kupujemy produkty zagraniczne, to po prostu wspomagamy obcy kapitał, z którego ani my, ani nasza Ojczyzna za mocno nie skorzystamy…

Polskie produkty bardzo łatwo rozpoznać i nikt nie powinien mieć z tym najmniejszych problemów. Po pierwsze na opakowaniu produktu lub etykiecie zawsze jest napisane, że produkt wyprodukowano w Polce. Po drugie kod kreskowy naszych rodzimych produktów zawsze zaczyna się od NUMERU 590 i warto to zapamiętać! Ale uwaga, trzeba przyglądać się tym dwóm aspektom jednocześnie, bo sam kod kreskowy 590 nie gwarantuje, iż produkt pochodzi z Polski. Może on oznaczać jedynie, że produkt zapakowano w Polsce, a jego zawartość pochodzi np. z Chin…

Dobre, bo polskie! Dobre, bo sezonowe! Niech to będzie nasza myśl przewodnia podczas każdej wizyty w sklepie spożywczym :). Smacznego!

PS.

W ramach lokalnego patriotyzmu zapraszam Was na stronę internetową http://lokalnazywnosc.pl/ , dzięki której możecie w łatwy sposób sprawdzić, czy w Waszej okolicy są gospodarstwa i sklepy ekologiczne sprzedające regionalną żywność. Sprawdźcie koniecznie, czy przypadkiem nie macie za płotem rolnika, u którego kupicie marchewkę czy gospodarza, który sprzeda Wam jajka od szczęśliwych kur :). Pozdrawiam i życzę zdrowia!

lokalne

Wpis został zainspirowany tym odcinkiem programu „Wiem, co jem” Kasi Bosackiej

komentarzy 47

  1. Polskie owoce wcale nie są takie wspaniałe. Mieszkam niedaleko sądu jabłkowego. Opryski właśnie się zaczęły (kwiecień) i skończą się po ostatnich zbiorach. Maszyny opryskliwe latem pracyją całą noc. A nie jest to jakiś sad szczególnie przemysłowy. Tak więc mniej ważny jest kraj pochodzenia. Ważniejsze jest sprawdzone źródło. Proponuję jednak przeanalizować chociaż pobieżnie temat zanim zacznie się pisać. Dla podstawowych informacji wystarczy wizyta w jakimkolwiek sadzie albo podstawowa ocena naklejek na owocach.

  2. Powiela Pani nieprawdę wynikająca z Pani totalnej niewiedzy. Zajmuje sie przewozem warzyw wiec moge Pani wyjaśnić ze pomidory wożone sa w izotermach z agregatem chłodniczym. Oznacza to ze przewóz warzyw odbywa sie w szczelnie zamkniętej naczepie gdzie utrzymywana jest niska stała temperatura. Nie ma najmniejszej opcji by do takich warzywa dostały sie spaliny. Przewozy z hiszpani realizujemy w 2 dni w podwójnych obsadach. Warzywa nie sa zrywane zielone. Prosze następnym razem sie zorientować i nie powielać bzdur.

    • Bardzo dziękuję za komentarz. W wolnej chwili szczegółowo zapoznam się z tematem i jeśli ma Pan rację, z pewnością zweryfikuję swoje poglądy na tę sprawę. Pozdrawiam.

      • Trzeba było się zapoznać przed pisaniem tych wszystkich rewelacji…

  3. a co myslisz o ekologicznych słoiczkach warzywnych typu Holle?

  4. Emilio, staram sie kupować sezonowe nasze polskie owoce i warzywa. Niesetey nie mam dostępu żeby bezposrednio od zaprzyjażnionego rolnika kupić, więc zostaje mi nasz targ. I powiem Ci ,że momo to nasze , miały krótką drogę to tez są tak naszprycowane chemią jak zagraniczne. Przykład w środę kupiłam śliwki , nasze, polskie węgierki, zjadłam kilka i niestety biegunka taka że cięzko było z łazienki wyjśc. To samo latem było z czereśniami. Pomidorów i ogórków poza sezonem nie jem ale te nasze lokalne teraz też nie są za specjalne.Żadnego zapachu a smak wiele do życzenia pozostawia. Chyba bardziej pamiętam smaki ogródkowe z własnego ogródka i tych smaków szukam. Ale tego już nie ma. Czasami sie zastanawiam co
    jeśc. Brakuje mi tych smaków z dzieciństwa a mam dopiero lub aż 40 lat.

    • Eka, niestety obecnie żywność jest fatalna, nawet ta lokalna może zdarzyć się fatalna i nie mamy na to zbyt wielkiego wpływu. Niestety, prawda jest taka, że robiąc zakupy wybieramy mniejsze zło po prostu, ale i tak warto kupować polskie produkty, bo zazwyczaj są lepsze, niż te importowane. Ja kupiłam wczoraj 7 kg pomidorów z pola oddalonego ode mnie zaledwie 15 km i dziś pakuję je do słoików. Zjadłam jednego i stwierdzam, że są jak najbardziej zjadliwe, ale niestety daleko im do pomidorów z ogródka mojej mamy. Pamiętam, że jak w dzieciństwie zrywaliśmy pomidory z ogrodu i kładliśmy na parapecie, aby dojrzały, to wówczas w całej kuchni nimi pachniało! A smakowały po prostu wyśmienicie! Dziś ten smak to tylko wspomnienie – aby go przywrócić, można samemu uprawiać warzywa, ale biorąc pod uwagę intensywny tryb życia współczesnych ludzi, rzadko kiedy ludzie są w stanie znaleźć na to czas :(. Mnie w tym roku udało się wyhodować sałatę i miętę. Rzodkiewkę niestety zjadły mszyce i ślimaki, a koperek w ogóle mi nie wyrósł. Ale wszystko inne też kupuję w sklepach i bardzo ubolewam nad tym, że żywność, którą współcześnie kupujemy, jest tak beznadziejna 🙁

  5. Emilko,mam koleżankę,która pracuje w Belgii w szklarni z truskawkami,praca prawie cały rok.Mówi do mnie-wyobraź sobie,że wchodzisz do ogromnej szklarni,wielkości dużego boiska,a tam nawet grama zapachu truskawek,nic!!! Właściciel sypał je chemią ile wlezie.Sama chemia, od której codziennie miała czarne ręce i dostała jakiejś alergii,dusiło ją i miała kaszel.Powiem jedno – to ludzie ludzi karmią tym gównem (za przeproszeniem). Trzeba naprawdę mądrze kupowac, czytac etykiety,a warzywka i owoce to najlepiej kupowac na targowiskach, od lokalnych dostawców.

  6. Uwielbiam wpisy o zywieniu! Co do owoców, warzyw, ich transportu i dostepnosci- cóż mieszkam na wyspie więc wyjscia totalnie niemam 🙁 :/ Lokalnie mogę na baraninę tylko liczyc 😛

  7. Z innej beczki…pojawiły się nowe wieści o Justynie,niestety niezbyt optymistyczne – płuca dalej odmawiają współpracy 🙁 http://plucadlajustyny.pl/?lang=pl

    • Bardzo, bardzo smutne wieści…

      • Oby Justynie starczyło sił,a lekarzom pomysłów – o to teraz trzeba mieć nadzieję i się modlić. Pytanie, czy gdyby lekarze w Polsce wcześniej rozpoznali chorobę….nasuwa się samo przez się chociaż to nie czas na dywagacje.Jeszcze mocniej zaciskam kciki za Justynę,jej córkę,meża,rodzinę i wiedeńskich lekarzy.

  8. Emilko Twoj pomysl na dolaczenie dodatkowych wpisow w sprwie zdrowgo odzywiania to byl strzal w dziesiatke!! nie zgadzam sie tutaj z niektorymi osobami ,ze to w jakis sposob zakloca twoj blog o Laurce!! dieta Twojego dziecka wymaga zdrowego , naturalnego pozywienia I stad tez Twoje nim zainteresowanie a to ,ze chcesz dzielic sie z innymi osobami swoimi doswiadczeniami I wiedza tylko dobrze o Tobie swiadczy.
    Jest oddzielna zakladka dotyczaca tego tematu I kto nie chce niech tam poprostu nie zaglada I po klopocie !!
    ciesze sie bardzo ,ze mowisz o tych sprawach, cieszy rowniez fakt ,ze tak wielejzu ludzi ma swiadomosc jaki wplyw pozywienie ma na nasze zdrowie I chca dobrze sie odzywiac.
    Wymiana tych wiadomosci, informacji to ogromna pomoc dla nas wszystkich bo ciagle interenet to wielki labirynt I latwo sie zagubic w tych czesto sprzecznych poradach.
    Dziekuje Ci za to I prosze nie rezygnuj z tego pomyslu, ja I pewnie wiele innych osob czekamy z niecierpliwoscia na nastepne porady I wpisy .Ja tez bede Zima w Polsce I chetnie poslucham co warto jesc w tym czasie zeby przetrwac ten okres.
    Co do operacji Twojej to super wiadomosc, wiem jak bardzo sie balas wiec jesli ta diagnoza jest niepewna to jasne ,ze nie spiesz sie z tym zabiegiem a jedynie staraj sie wyjasnic co tak naprawde Ci dolega.Ja jednak jestem dobrej mysli I mam nadzieje,ze zdrowy tryb zycia ,ktory teraz prowdzisz wyleczyl Cie ze wszystkiego I juz zadna operacja nie bedzie potrzebna.
    sciskam
    Gosia z Australii

    • Gosiu, obiecuję, że nie zrezygnuję z wpisów o zdrowym żywieniu – szerzenie świadomości zdrowotnej wśród ludzi uważam za swój społeczny obowiązek :). Jedynie, co zrobię, to uporządkuję te wpisy i umieszczę je w jasno sprecyzowanych i dobrze widocznych zakładkach. Dzięki temu każdy łatwo będzie mógł przejść do sekcji, która go interesuje. Pozdrawiam 🙂

      PS. Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził, ale mimo to ja i tak będę próbować. Kto wie, może będę pierwsza, której się to uda 🙂

  9. Również jestem zdania, że te wpisy o żywności nie powinne być na tym blogu. Blog wiele traci na watrości kiedy zamiast informacji o naszej ulubienicy Laurze zajdujemy tu wpisy o czekoladzie i pomidorach. Takie moje zdanie. Pozdrawiam!

    • Bardzo dziękuję za sugestie – już wymyśliłam rozwiązanie i właśnie się ono urzeczywistnia :). W ciągu kilku najbliższych dni na blogu powinny pojawić się rozwiązania, które sprawią, że każdy będzie zadowolony. Zwolennicy wpisów o Laurze będą widzieć wyłącznie posty o Laurze, a zwolennicy postów o pomidorach otrzymają ponadto możliwość łatwego przejścia do oddzielnej sekcji bloga poświęconej zdrowiu. Dajcie nam tylko trochę czasu – przełożenie moich pomysłów na język html zawsze trochę trwa 🙂

      • Emilia, co ty sie tak kierujesz tymi sugestiami? Nie rozumiem?Czy czytelnicy bloga sa klientami ktorym trzeba dogodzic?

        • Nie są klientami, ale są moimi Czytelnikami. A ja szanuję zdanie moich Czytelników i zależy na tym, aby mieć dla kogo pisać. Chcę też, aby strona była jak najbardziej wygodna do obsługi. Trzeba przyznać, że blog bardzo się rozrósł – są tu wpisy zarówno o Laurze, o zdrowiu, a nawet o polityce i polskich absurdach. Myślę, że osoby, które mi wcześniej zwróciły uwagę, mają rację – treści na blogu sa za bardzo pomieszane i blog staje się przez to mało przejrzysty. Wprowadzenie małych usprawnień chyba nie zaszkodzi 🙂

        • Bez czytelnikow nie istnialyby blogi, zatem sugestie sa wazne.

  10. Mysle, ze wpisy dotyczace zywnosci powinny byc na osobnym blogu. Pozdrawiam

    • Dziękuję, pomyslę nad tym, ale chyba nie dam rady prowadzić osobnego bloga. Raczej uporządkujemy bloga i wprowadzimy zakłądki, dzięki którym każdy będzie mógł czytać tylko to, co jest dla niego interesujące. Pozdrawiam

  11. Emilio, a czy z tymi pomidorami to trochę nie przesadzasz? Chodzi mi o czas, nie o to, że w zimie są chemiczne…
    U moich Rodziców na działce dopiero tydzień temu zaczęły dojrzewać Bawole Serca. Malinowe też pojawiły się niedawno. I zaręczam – nie pryskane, nie szklarniowe. Ot, taka odmiana po prostu… U teściów maliny rosną na krzakach od sierpnia do października. Odmiana „Polana”, jak się nie mylę. Jesień to pora zbiorów, jasne, że truskawki jesienią są be.. ale pomidory, maliny? nie zawsze…

    • Kasiu, mam we wpisie na mysli przede wszystkim miesiące zimne – od połowy listopada mniej więcej zaczynając. Teraz jeszcze można w sklepach kupić pomidory z tegorocznych zbiorów, jak najbardziej – sama będę jutro kupować, bo na weekend planuję wpakować je do słoików. Nie rozpisywałam się we wpisie dokładnie, jakie warzywa kiedy dojrzewają, bo musiałabym chyba książkę napisać. Chyba każdy mniej więcej wie, co kiedy rośnie – wiadomo, że truskawki już nie rosną, ale pomidory we wrześniu spokojnie można kupować bez obaw. Nie przypuszczałam, że trzeba będzie to aż tak szczegółowo tłumaczyć.

  12. Trzymam kciuki za jutro 🙂

    • Moja operacja tydzień temu została odwołana. Wykonałam bowiem dodatkowe badania w celu potwierdzenia diagnozy i ku mojemu zaskoczeniu badanie nie potwierdziło tej diagnozy. Wcześniejsza gastroskopia rzekomo wykazała u mnie przepuklinę rozworu przełykowego, ale wykonany niedawno rentgen z kontrastem tego już nie wykazał. Lekarze mają teraz zagadkę do rozwikłania…

      Jedna z hipotez mówi, że zaburzenia pracy przewodu pokarmowego wynikają u mnie nie z dysfunkcji fizycznych, ale mają podłoże psychiczne – są wynikiem silnego i długotrwałego stresu. Widoczna w gastroskopii przepuklina mogła nie być żadną przepukliną, tylko wynikiem nadwrażliwej reakcji żołądka na sondę wprowadzoną do niego podczas badania. Czy to jest prawda, tego nie wiem i muszę teraz wykonać dodatkową diagnostykę, która odpowie na pytanie, co mi jest. Jednak wobec braku jednoznacznej diagnozy nie mogę (i nie chcę) teraz poddać się żadnej operacji.

      • Ja tez od dluzszego czasu cierpie na problemy z przewodem pokarmowym, i u mnie to jest efekt stresu – cialo zawsze pamieta. Mam nadzieje ze znajdziesz taki nieinwazyjny sposob na swoje problemy aby umozliwial ci w miare zdrowe zycie bez dolegliwosci. Ja na dodatek cierpie na migreny ktore wystepuja razem z nudnosciami i czesto wymiotami, ale udalo mi sie to wszystko unormowac poprzez psychoteraipe nakierunkowana na DDA a takze inne sprawy (przezylam bardzo dramatyczne wydarzenie w moich nastoletnich latach), udalo sie unormowac napiecie miesniowe i dolegliwosci zoladkowe, migrena lapie mnie teraz coraz rzadziej (jak sie czasem zestresuje to mnie dopada), itd itp.

        Dbaj o siebie.

      • Też kiedyś miałam podobną historię. Miałam guza na tarczycy i przygotowywałam się do operacji. Na moje szczęście musiałam wcześniej zaszczepić się na żółtaczkę. Ku mojemu zaskoczeniu guz samoistnie zaczął się zmiejszać a potem zniknął zupełnie. Dużo zdrowia życzę 🙂

  13. Ja tylko dodam jako ciekawostkę, że pomidory potrzebują ciemności (nocy) by dojrzeć. Znajoma mieszkała na Alasce (i to dalekiej północy) i pomidory po prostu nie dojrzewały, aż odkryła, że musi je przykrywać na noc/zrywać zielone i przechowywać w ciemności.

    Przy okazji proponuję zapoznać się z metodą square foot gardening. Warto już teraz – wiosna przychodzi szybciej niż nam się wydaje. Ja zaczęłam swój jesienny ogródek i ogórki (którym nikt dobrze nie wróżył, ale ja jestem z Polski więc wiem w jakich temperaturach przetrwają ;)) po prostu mnie zadziwiają. Pomidor rośnie na gałązkach (a inne, jesienne odmiany, mają kwiaty), rzodkiewka i buraczki rosną jak szalone, anwet sałata się rozrasta. A wszystko w małej skrzyneczce, którą jeszcze można zmniejszyć by dostosować ją np. do wielkości balkonu.

  14. Bardzo interesujący wpis.
    Ci od http://lokalnazywnosc.pl/ maja też ciekawy profil na fejsbuku: https://www.facebook.com/lokalnazywnosc
    Pozdrowienia

  15. Pani Emilio,
    bardzo podziwiam Pani troskę i szacunek z jakim podchodzi Pani do jedzenia. Ja jestem nadwrażliwa na wiele produktów. Odkryłam to pół roku temu. Po zmianie diety niemalże ozdrowiałam z chronicznej choroby. pPrzypuszczam, że większość moich nadwrażliwości bierze się z chemi w produktach i modyfikacji genetycznej. Próbuję od pół roku jeść „zdrowo”, kupować produkty wiadomego pochodzenia, itd. Jem głównie warzywa, nasiona i orzechy, jajka (nie jem innego nabiału) i odrobinę mięsa. Zupełnie nie jem rzeczy z puszek. Unikam słoików ze wzglęgu, że jedzenie w nich jest pasteryzowane i dużo przez to traci. Przeraża mnie zima. Co Pani sugeruje jako zdrowe posiłki pośrodku zimy? Jestem bardzo ciekawa. A może zna Pani jakieś dobre źródło informacji w tej kwestii. Dziękuję z góry. Iza

    • Pani Izo, postaram się za jakiś czas napisac wpis z poradami na temat żywienia zimą. Jednak muszę się do tego wpisu przygotować i zweryfikowac pewne informacje, dlatego nie mogę na chwilę obecną powiedzieć, kiedy znajdę czas na jego napisanie.

      • Jest Pani niesamowita. Przy tylu obowiązkach ….
        Przy okazji może Pani napisze, jak i gdzie weryfikuje te wszystkie informacje. Jestem ciekawa. W końcu w tym względzie każdy z nas może odrobić „swoją” lekcję.
        Dziękuję.

  16. o kurcze muszę zrezygnować z tych puszkowych pomidorów nie wiedziałam o bpa :/

    ja bym dodała jeszcze do komentarza o słodyczach „cukier i tłuszcz”
    ja bym się cieszyła gdyby to był cukier i tłuszcz
    mój synek walczył z lamblią, która powoduje m.in. brak apetytu na zwykłe jedzenia za to dużą ochotę praktycznie non stop na słodycze, u synka na dodatek lamblia wywołała reakcje alergiczne na ziemniaki, kukurydzę i indyka
    mieliśmy dietę wykluczającą to i co się okazało – większość słodkich i mniej słodkich rzeczy zawiera w swoim składzie albo syrop glukozowy [najczęściej robiony obecnie z ziemniaków, bo pszeniczny zawiera gluten] albo syrop glukozowo-fruktozowy [robiony z kukurydzy]
    ja się teraz „cieszę” jak znajdę produkt z cukrem a nie z tym syropem..

    • Syrop glukozowo-fruktozowy to najgorszy syf w jedzeniu. Jezeli tylko spotkam cos takiego na etykiecie to odstawiam ( a jest już wszedzie… nawet na keczupach itp).

    • Cukier i te wszystkie syropy i nawet owocowe soczki dla dzieci uważam za „syf”, jak to nazwała M. Same warzywa już mają wystarczająco dla nas cukru (złożonego – węglowodanów).
      Ale trzeba pamiętać, że tłuszcze są złe i dobre. I coraz więcej ludzi próbuje unikać tłuszczy w diecie, co prawdopodobnie jest błędem. Nasz organizm potrzebuje tłuszczu. Warto się tylko dokształcić jakiego i w jakiej formie.

  17. Nowalijki to nie wszystkie młode warzywa, ale jedynie te pierwsze w sezonie, które dopiero pojawiły się po zimie. Zazwyczaj szklarniowe. Ponieważ główną zaletą nowalijek jest ich nowość to na rynku muszą pojawić się wcześnie – są więc sztucznie „pędzone” by pogonić ich wzrost. Od dziecka wiem, że najlepiej apetyt powściągnąć i na nowalijki się nie skusić – są i droższe i mniej zdrowe niż normalne sezonowe warzywa i owoce.

  18. W naszym spożywczym sklepie owoce i warzywa przesypywane są do drewnianych skrzynek i skąd pochodzą na pewno się nie dowiemy 🙁

  19. Emilio, a propos słodyczy, jesz jakieś poza czekoladą? Co sądzisz o żelkach dobrej firmy?

    • Jem tylko gorzką czekoladę i od czasu do czasu lody. Innych słodyczy stanowczo unikam (no chyba, że są to wybitne ciasta mojej siostry lub koleżanki – dla nich zawsze zrobię wyjątek :))

      • Dziękuję za odpowiedź i podziwiam za hart ducha – ja się zawsze skuszę na cukierki typu Dumle, krówki, chociaz wiadomo, ze to cukier + tłuszcz ;))

  20. Nie można się nie zgodzić z Tobą. W ogóle naprawdę nie mamy co narzekać, Polska ma wiele bogactw owocowo- warzywnych, ale na wszyscko jest czas i pora, dlatego korzystajmy latem z tego, co letnie, a zima ztego, co zimowe.

    • Dokładnie tak!

    • W dodatku tak jest taniej! 🙂

  21. Bardzo fajnie, że poruszany jest temat zdrowego odżywiania. Jestem z wykształcenia chemikiem i pracuję w laboratorium spożywczym ,dlatego chciałabym jeśli mogę podpowiedzieć w formie ciekawostki , a nie pouczenia jedną rzecz.. Nie kupujmy pomidorów w puszce, ponieważ opakowania te zawierają BPA( bisfenolA),który ze względu na dużą kwasowość pomidorów wręcz do nich lgnie. Jest to związek bardzo niebezpieczny powodujący zaburzenia metabolizmu, otyłość, nadpobudliwość, niedorozwój mózgu, a nawet nowotwory. W Stanach o ile się orientuję jest już zabronione stosowanie takich opakowań z BPA, ale w Polsce niestety jeszcze nie.Pomidory polecam ,ale ze słoika , a najlepsze są własnoręcznie zrobione. Godzina roboty i zapasy na całą zimę.POZDRAWIAM.

    • Ło Matko! W życiu bym nie przypuszczała, że pomidory z puszki mogą zawierać BPA! Pięknie dziękuję za uświadomienie :).

  22. Ciekawy wpis. Sama intuicyjnie wyczuwam co jest dla mnie dobre i nie dotknę warzyw z supermarketu. Fajnie o żywieniu mówi Stefania Korżawska. Polecam jej książki. U mnie całkowicie zmieniły sposób żywienia. Przede wszystkim bardzo, bardzo rzadko spozywam coś zimnego (wyjątek to lody, nóżki, itp). Zaczęłam jesc jak najwiecej ciepłego jedzenia i to naprawdę działa.

    • Zgadzam się.Swojego czasu polecałam Emilce kontakt z p.Korżawską w sprawie rany u Laurki.
      Jestem niemal pewna że by coś pomogła.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/