A wracając do żywienia

Autor: Emilia, mama Laury Data: sierpień 2, 2012 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 277

Choroba mojej córki miała być dla mnie przekleństwem, ale ja powoli zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę jest ona błogosławieństwem. Laura zmieniła wszystko w moim życiu, ale bezwzględnie zmieniła to na lepsze. Cała moja osobowość, moje wartości oraz ideały, hart ducha i wola walki – wszystko uległo zmianie dzięki temu, że ona jest na świecie. Zmieniłam partnera życiowego, pracę – zaczęłam budować własną, a w ostatnim czasie również zmieniłam swoją filozofię na temat zdrowia i odżywiania. Gdyby nie Laura, prawdopodobnie nigdy nie doszłoby do tych zmian, więc śmiało mogę powiedzieć, że wiele zawdzięczam swojej córce. Czuję się dzięki niej o wiele bardziej świadoma i odmieniona. Dziękuję Ci moja mała Lauro!

Zainteresowałam się tematem żywienia, aby ulżyć Laurce w cierpieniu i teraz wiem, że był to strzał w dziesiątkę. Nadal będę zgłębiać tą wiedzę i jak najwięcej czytać, aby wreszcie tak opracować dietę Laury, aby była ona najbardziej efektywna dla jej zdrowia. Zasada jest dość prosta – im jedzenie bardziej naturalne, tym dla niej lepsze. Moje pisanie na temat żywienia spotkało się ze sporym zainteresowaniem ludzi, co mnie niezwykle cieszy, a także z falą niezadowolenia, co mnie nie cieszy, lecz zadziwia. Jednak osobiście uważam, że wiedza na temat zdrowego żywienia i chemikaliów zawartych w jedzeniu nie powinna być wiedzą tajemną, ale wręcz przeciwnie, powinna być rozpowszechniana wśród ludzi, także przy pomocy Laurkowego bloga. Tak sobie myślę, że gdyby każdy z nas czytał etykiety i unikał chemikaliów w żywieniu, to prędzej czy później koncerny spożywcze musiałyby zmienić całkowicie zasady produkcji. Gdyby nikt nie kupował chemicznego jedzenia, to by się go nie opłacało produkować – a firmy wychodząc naprzeciw potrzebom konsumentów musiałyby zacząć produkować zdrową żywność. Na szczęście społeczeństwo jest coraz bardziej świadome, coraz mocniej się tym tematem interesuje, a Internet i łatwość komunikacji pomagają tą wiedzę rozpowszechnić. Dlatego głęboko wierzę, że świadomość nas wszystkich na temat odżywiania będzie coraz większa i że skorzysta na tym nie tylko moja córeczka, ale także inne dzieci i dorośli.

We wcześniejszych wpisach mówiłam, że dla własnego dobra nie będę polecać ani odradzać żadnych produktów, aby nie wpakować się w kłopoty. I tak też pozostanie. Ale pozwolę sobie zamieścić chociaż kilka ciekawostek, które mogą niektórych z Was zainteresować. Zaś tych, których nie zainteresują zapraszam do następnego wpisu – przewiduję przygotować sprawozdanie z wesela, na które w najbliższy weekend idzie Laurka! To będzie pierwsza taka poważna impreza mojej córeczki, a i filmik z wesela też do tego postaram się zmontować :).

A wracając do żywienia:

1) Jakiś czas temu wyrzuciłam ze swojej kuchni wszelkie kostki rosołowe i mieszanki przypraw zawierające glutaminian sodu oraz dwutlenek siarki (O zgrozo! Jak to możliwe, że organizacje kontroli żywności pozwalają na dodawanie siarki do jedzenia??? No ale skoro dozwolone jest dodawanie rtęci do szczepionek, to raczej nie powinno mnie dziwić, że można do jedzenia wsypywać siarkę…). Byłam przyzwyczajona do używania w kuchni żółtych przypraw poprawiających smak, więc kiedy z nich zrezygnowałam, moje zupy zaczęły smakować jak trawa. A ja musiałam znaleźć sposób na przywrócenie im znów jadalnej formy. Metodą prób i błędów znalazłam rozwiązanie genialne w swojej prostocie, a mianowicie zioła! Byłam w szoku jak je przetestowałam, gdyż zupełnie się nie spodziewałam, że zioła mogą dawać tak wspaniały smak i aromat! Dlatego teraz na moim parapecie rośnie świeża mięta i bazylia, a w sklepach kupuję naturalne przyprawy (nie mieszanki), które nadają niepowtarzalny smak wszystkim daniom (także sałatkom i mięsom). Bazylia, oregano, pietruszka, tymianek, kminek, kurkuma, curry, chili, majeranek, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, liść laurowy, rozmaite rodzaje pieprzu, świeży czosnek (polski, nie chiński) i wiele wiele innych, które tak wspaniale przyprawiają dania, że wszelkie żółte przyprawy po prostu mogą się schować :).

2) Jeśli ktoś z Was włączył do diety lub planuje włączyć jagody goji, to jako ciekawostkę powiem, że są one fantastyczne dla dzieci, a to dlatego, że przypominają kształtem i smakiem cukierki. Są słodkie, mają gumową konsystencje i mi kojarzą się z jakże lubianymi przez dzieci (choć bardzo niezdrowymi) gumi-żelkami. Oczywiście zanim się je poda dziecku, trzeba najpierw zasięgnąć informacji co do dawkowania, bo wiadomo, wszystko w nadmiarze może zaszkodzić. Z jagód można parzyć herbatę, ale oczywiście najzdrowsze są na surowo.

3) A jeśli ktoś myśli o włączeniu do diety ziaren surowego kakao, to od razu powiem, że nie są niestety zbyt smaczne. Ale ja mam na nie taki sposób, że mielę je w robocie kuchennym najdrobniej, jak się da, a następnie przemycam do jedzenia wszystkim domownikom. Dodaję garść na przykład do sałatki, albo podczas śniadania do naturalnego serka wiejskiego – taki serek z łyżką zmielonego ziarna kakaowca oraz garstką jagód goji to nie tylko zdrowy, ale i smaczny dodatek do śniadania. W przypadku surowych ziaren kakaowca jedna rzecz jest naprawdę istotna – nie powinno się ich poddawać obróbce termicznej, ale zawsze jeść na surowo. A to dlatego, że w wysokiej temperaturze może dojść do reakcji chemicznych i wydzielania się szczawianu, który jest szkodliwy dla nerek.

4) Dla zainteresowanych polecam również wszystkie odcinki programu „Wiem, co jem”, z którego można zaczerpnąć całe morze informacji na temat tego, co znajduje się w spożywanym przez nas jedzeniu (link poniżej). Chociaż prowadząca program jest trochę ekscentryczna i na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, to jednak jej programy naprawdę warto obejrzeć, aby się dokształcić. To tyle z moich kulinarnych obserwacji, które przyszły mi do głowy podczas szukania dla córki dobrej diety i którymi bardzo chciałam się z Wami podzielić. Jestem niezwykle szczęśliwa, że mogę Wam przekazać swoje doświadczenia oraz że tak dużo osób interesuje się tematem własnego zdrowia i odżywiania – to świadczy o tym, że społeczeństwo nie jest głupie, a świat zmierza w dobrym kierunku :).

 Następny wpis i może film to będą szaleństwa Laury na weselu u naszych znajomych!

komentarzy 277

  1. Tak wiem, ze to stary wpis. Ale ludzie czytaja czasem calego bloga, wiec dla porzadku niech bedzie, moze sie komus przyda.

    „(O zgrozo! Jak to możliwe, że organizacje kontroli żywności pozwalają na dodawanie siarki do jedzenia??? No ale skoro dozwolone jest dodawanie rtęci do szczepionek, to raczej nie powinno mnie dziwić, że można do jedzenia wsypywać siarkę…).”

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Makroelementy
    W przypadku człowieka makroelementami bywają nazywane pierwiastki, których zapotrzebowanie w diecie przekracza 100 mg na dobę. Niezbędne są one do prawidłowego rozwoju jego organizmu. Zalicza się do nich: fosfor, wapń, magnez, chlor, potas, sód, siarka, azot, wodór, tlen, węgiel

    http://www.planetazdrowie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=175&Itemid=206
    Niedobory siarki występują najczęściej przy niedostatecznym spożywaniu białka a wraz z nim aminokwasów, w których obecne są związki siarki. Niedobór siarki wywołuje różnorodne, niekiedy bardzo ciężkie zaburzenia. Jeśli w organizmie brakuje siarki, widać to na pierwszy rzut oka : włosy twardnieją i wypadają, skóra traci jędrność i blednie a paznokcie zaczynają się łamać. Jej brak wpływa również na stany emocjonalne człowieka […] Ponadto przy braku siarki potrzebne organizmowi minerały, głownie magnez, krzem, sód, mangan, wapń, żelazo, chlor, jod i potas są trudno przyswajalne dlatego w takim przypadku ciało traci większość istotnych pierwiastków, osłabiony jest metabolizm, głównie tłuszczów białek i cukru.

    Tak wiec ja tam wole miec siarke w jedzeniu. Zycie mi jeszcze mile. Co innego zwiazki siarki, niektore sa szkodliwe. Ale to jak z wodorem – bez tlenku wodoru zyc sie nie da, bo ludzie bez wody umieraja, przy chlorowodorze jest wrecz przeciwnie.

    • Do żywności są właśnie najczęściej dodawane związki siarki, z tego, co pamiętam. Nie jestem chemikiem, więc nie wiem, które z nich mi zaszkodzą, a które nie – dlatego wolę nie jeść ich w ogóle. Zdecydowanie bardziej wolę rodzynki wyprodukowane z winogron suszonych na słońcu, niż rodzynki wyprodukowane w hangarze i suszone związkami siarki…

  2. 44% wyrobow miesnych z dodatkiem ‚polepszaczy’ o ktorych producenci nie informuja
    http://wyborcza.pl/1,126565,12309215,Sfalszowane_przetwory_miesne___Skala_jest_niepokojaca_.html

    • Czyli nie zawsze jest prawdą to, co producenci drukują na etykiecie 🙁

  3. Dla wszystkich, którzy interesują się tematem zdrowego żywienia chciałabym udostępnić jeszcze jeden link, który otrzymałam od Czytelniczki bloga. Jest to artykuł będący rankingiem wód mineralnych, stołowych i innych wód, które kupujemy w sklepach. Jak dla mnie bardzo ciekawy – po przeczytaniu okazało się, że woda, którą piłam i uznawałam za mineralną, nie różni się zbytnio od zwykłej kranówy… Po przeczytaniu tego artykułu natychmiast zmieniłam swoją wodę. Polecam

    http://dietacwiczeniaodchudzanie.epicentrumzdrowia.pl/blog-dieta-cwiczenia-odchudzanie/25-raport-na-temat-wod-butelkowanych?showall=1

    • Przeczytałam artykuł o wodach i jest bardzo ciekawy.
      Niesamowite, a większość kupuje Żywiec Zdrój że niby najlepsza, a tu się okazuje całkiem coś innego 🙂

      • To prawda, artykuł bardzo ciekawy. Ja też piłam wodę Żywiec, ale po przeczytaniu tekstu już nigdy do niej nie wrócę… Niestety, jeśli chodzi o żywność sprzedawaną w sklepach, to my wszyscy żyjemy w głębokiej nieświadomości :(.

        • Na studiach miałam kiedyś zajęcia o wodach pitnych. Prowadząca nie szczędziła słów krytyki pod adresem wody „Żywiec”. Woda ta ma przecież pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka, więc powinna być najlepsza dla dzieci…Prowadząca powiedziała, że owszem, woda ta jest dobra do sporządzania kaszek i najlepsza do prania w niej pieluszek;) Już od dawna omijam tę wodę szerokim łukiem. To prawda, żyjemy w wielkiej nieświadomości…Pozdrawiam!

  4. A więc wygląda to tak czytać to mogą tyle te osoby które w100 % mają identyczne zdanie jak pani Emilia i wpatrzone w panią jak w obrazek niektóre czytelniczki bo jeśli ktoś ma choć trochę inne poglądy inne zdanie a nie daj Boże napisze że coś się komuś nie podoba to już jakąś wielka akcja typu ale pani nie dobra jak tak można my wiemy lepiej my jesteśmy dobre fajne myślimy identycznie jak paniEmilia opanujcie się kobiety nikt tu nic aż tak złego nie napisał żeby aż tak się bulersowac drogie panie stres szkodzi gorzej niż nie zdrowe jedzenie i nie macie co na mnie napadać swoimi wypowiedziami bo się wypisuje z tego zeganam

    • Czy mogę prosić, aby w następnych komentarzach używała Pani znaków interpunkcyjnych? Bez kropek i przecinków nie jestem w stanie dobrnąć nawet do połowy Pani wypowiedzi.

      Pozdrawiam

      • No niestety komentarz trudny do zrozumienia.

      • No bez przesady ale nawet bez interpuncji mozna to przeczytac i zrozumiec…chyba ze sie nie chce… Marta wymówka i wykręt przed odpowiedzia na szczery „zarzut”

        • interpunkcji* oraz Marna* nie wiem dlaczego automatycznie zmieniło się na Marta….

        • Na tym blogu pojawia się codziennie od kilkunastu do kilkudziesięciu komentarzy, nie tylko pod aktualnym wpisem, ale w różnych miejscach bloga. Ja je oczywiście czytam. Pisząc własne komentarze do Was staram się pisać w miarę poprawnie i używać kropek oraz przecinków. Robię to z szacunku do Was Czytelników, ponieważ nie chcę, aby oczy Was bolały od czytania zlewających się wyrazów. Byłoby miło, gdyby inni ludzie wychodzili z podobnego założenia – czytałoby się nam wszystkim łatwiej i szybciej. Dlatego też poprosiłam panią Martusię 25 o używanie interpunkcji, bo to już nie pierwszy jej komentarz na tym blogu, który trudno mi przeczytać.

          Pozdrawiam

      • O tak, martusiowe komentarze to jeden wielki bełkot…
        Martusia, Ty nie masz nic innego do roboty jak tu przynudzać i narzekać co chwila?

      • Emilio 😉 Nie karm, nie karm.

        Swoją drogą mistrzem ortografii nie jestem, ale strasznie drażni mnie brak przecinków, kropek, czy polskich znaków. Ostatnio było pełno obrazków z prof Bralczykiem który w fajnych słowach wyjąniał, że warto tych znaków używać 😉

      • Najlepiej własnie doczepić sie do czego co jest mało istotne a nie odpowiedziec na pytania.

        • Nie mam zamiaru odpowiadać na prowokacyjne komentarze, o czym już wcześniej informowałam na tym blogu.

          Pozdrawiam i życzę miłego dnia

    • Czasami trudno o polskie znaki jak się mieszka za granicą. 🙂 Sama coś o tym wiem. U siebie mam akurat zainstalowaną polską klawiaturę, ale nie każdy ma… W sumie staram się nie korzystać z „obcych” komputerów, ale zdarza się. Szczególnie gdy jadę gdzieś do rodziny na kilka dni. Czasami mam także jakiś dziwny błąd i nie da się zmienić klawiatury na polską. Jednak to nie usprawiedliwia braku interpunkcji, kropki i przecinki są na klawiaturach prawie całego świata (w Azji wygląda to chyba trochę inaczej, z tego co wiem interpunkcja w wielu krajach azjatyckich jest znikoma).

  5. Wiem, że może nie na temat, ale chciałam się podzielić czymś, co sprawiło mi ogromną radość. Uważam, że jest to piękny sposób na przełamanie stereotypów – mała modeleczka….
    http://www.edziecko.pl/rodzice/1,102740,12228455,Narodziny_gwiazdy___mala_modelka_z_zespolem_Downa.html
    Pozdrawiam

    • Piękna inicjatywa 🙂

  6. EMILIO, chciałabym Ci przesłać profesjonalny artykuł na temat szczepień z ostatniego wydania Medycyny po Dyplomie. Na jaki adres mailowy mogłabym to zrobić?

    • Aniu, chętnie podam Ci adres, ale nie na blogu, ponieważ nie chcę podawać go do publicznej wiadomości. Dlatego proszę napisz mi swój adres mailowy w komentarzu, a ja od razu napiszę do Ciebie wiadomość – oczywiście nie opublikuję Twojego adresu, zachowam go dla tylko siebie.

      • Emilio, przepraszam że pod tym komentarzem (nie jestem pewna czy to przeczytasz ale spróbuję) bardzo interesuje mnie rówież temat szczepień-niestety zwłaszcza negatywnych ich konsekwencji. Krótko,u mojej najmłodszej córci (11m) 3tygodnie temu wykryto masakryczną niedoczynność tarczycy (tsh 473!!!! tak, to nie pomyłka) swoją drogą-przypadek, nie przybrała na wardze,ale to z przyczyn wychodzenia 2ząbków pierwszych i mniej jadła, żadnych innych objawów niedoczynności-lekarze w szoku.. zaczęłam drążyć temat, nie daje mi spokoju, skąd,jak? (badanie przesiewowe po porodzie na wrodzoną niedoczynność tarczycy wyszło prawidłowo) Nie wiem, może od ospy? albo… czytałam czytałam czytałam..euvex – szczepionka. Ma rtęć… może moja córcia akurat na nią zaaragowała negatywnie? W każdym razie-stoję przed dylematem, została nam 3dawka do zaszczepienia. Muszę porozmawiać ze swoją pediatrą, jakiś zamiennik. Oczywiscie żaden lekarz, nikt nie potwiedzi moich obaw co do tej szczepionki… ale skądś ta masakryczna niedoczynność się wzięła. Boję się o rozwój córci..cud że nie ma żadnych objawów, rozwia się prawidłowo. Pomóżcie proszę. Czy to może być od szepienia?

        • ps. wszelakie teksty informacyjne proszę kierować na maila kkasia_2005@wp.pl

        • Kasiu ja Ci nie mogę odpowiedzieć na to pytanie i chyba zdajesz sobie sprawę, że nikt na to nie odpowie. Jeśli chcesz, to mogę Ci przesłać na maila teksty przysłane mi przez przeciwników szczepionek, gdzie na pewno znajdziesz wiele informacji na temat powikłań poszczepiennych. Ale to nie są teksty obiektywne i trzeba mieć tego świadomość. To są teksty przeciwników, więc są jednostronne w wymowie i należałoby spojrzeć na nie z rezerwą, a następnie wyciągnąć własne wnioski.

    • Bardzo interesuje mnie temat szczepień czy mogłabyś również przesłaać mi na e-mail???

    • Czy ja również moglabym prosić o przeslanie artykulu na anna_2006@wp.pl. Będę bardzo wdzięczna 🙂

  7. Pozwole sobie polecic genialne w swej prostocie i smaku ciasteczka z platkow owsianych. Przepis latwo znajdziecie w necie. Na prawde zdrowe, szybkie i latwe w wykonaniu. Pozdrawiam!

  8. Witam Cię dzielna, waleczna, wspaniała mamo 🙂
    Czytam już od dawna, kibicuję, podziwiam.
    Chciałam się wypowiedzieć a propo zdrowego żywienia. Mieszkam na wsi mam dużą działkę warzywną. chętnie podzieliłabym się z wami moimi w 100% ekologicznymi uprawami. Tylko nie wiem jak to uczynić. Jak przesłać jak dostarczyć.
    Bardzo proszę o kontakt w tej sprawie na maila 🙂
    Mieszkam w Małopolsce w górach.

    • Justus dziękuję, chętnie kupię od Ciebie warzywka dla Laury. Dziś napiszę maila do Ciebie i ustalimy szczegóły 🙂

      • Ja też poproszę mail do mamy sprzedającej warzywa ekologiczne dziękuję

  9. Serdecznie dziękuję wszyskim osobom, które dziś za pośrednictwem tej strony przekazały mi życzenia urodzinowe. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się otrzymać życzeń za pośrednictwem bloga. Bardzo, bardzo dziękuję – jest mi niezmiernie miło 🙂

    • Emilko ty masz urodziny w dniu rocznicy mojego ślubu. Fajnie.

      Serdeczne życzenia z okazji urodzin.
      Ja do tych okrągłych urodzin mam jeszcze nie całe 2 miesiące

  10. Blog dla laury … Ja mam wrażenie że coraz mniej jest laury w tym blogu im jest zdrowsza tym mniej jest o tej małej dzielnej istotne a więcej o szczepieniach walce z lekarzami jedzeniu pieczeniu chleba nawet o kocie a gdzie laura jej urodziny zaczynają się życzenia a że strony pani emilii nic o laurce

    • Ja myślę, że Laura czytając kiedyś ten pamiętnik, nie będzie miała nic przeciwko temu, iż czytelnicy składają życzenia Jej Mamie.
      Emilio, z okazji Twoich okrągłych urodzin Wszystkiego Najlepszego!
      Dużo siły i zdrowia dla Ciebie i dla Laurki 😉

    • Marto wszystko dotyczy i tak Laurki. Kotek był przyjacielem Laury,więc dlaczego Emilka miałaby o takim wydarzeniu nie wspomnieć na blogu PISANYM WŁAŚNIE DLA LAURY? Przecież Ona jest maleńka i kiedyś właśnie z tego bloga dowie się że miała kochanego kotka. To samo tyczy się i szczepień i zdrowego odżywiania które jest dla zdrowia Laury. Czzytam wiele blogów ale pierwszy raz spotykam się z tym że czytelnik zarzuca autorowi bloga jakiekolwiek treści w nim zamieszczane.To już trzeba mieć tupet i nie tyczy się to tylko Pani Marto ale i innych którym to czy tamto nie pasuje.Gdyby było pisane tylko na temat Laury,też by Wam nie pasowało.
      Pozatym skoro tak sie czepiacie tych treści to proponuje ZROZUMIEĆ pierwsze zdanie jakie Emilka na tym blogu zamieściła cytuje” TEN PAMIĘTNIK PISZĘ DLA MOJEJ CÓRECZKI…”
      Co nie znaczy,że tylko o córeczce,czyli o Laurce. Ale dla Niej. Pisałyście kiedyś pamiętnik? Może nie bez celu Emilia nazwała to pamiętnikiem a nie blogiem? Jak pisałyście pamiętnik to co,też pisałyście o jednym np chłopaku,swojej miłości czy o wszystkim? Bo ja pamiętnik pisałam i pisałam w nim o wszystkim. A jeśli nie znacie znaczenia słowa „pamiętnik” proponuje odnieść się do wikipedi i nie zawracać Emilce głowy bzdetami które aż rażą w oczy. Pozdrawiam

      http://pl.wikipedia.org/wiki/Pami%C4%99tnik

      • Celowo zamieściłam wiele razy słowo „blog” bo jak widze dla wielu to jest „tylko blog” a dla Emilki jest to PAMIĘTNIK i ma prawo pisać co tylko zechce.

      • To nie jest pamiętnik a blog i różni się od tego że pamiętnik dla laury czytała by ona sama a blog czytaja wszyscy. Ja nie mówię że sprawy te nie dotyczą laury ale jakoś mało jest o niej samej jak się rozwija co mówi itd nawet o tym kocie…wszystko było opisane tylko nie to czy tak najzwyczajniej laurce go teraz nie brakuje

      • Ja Cię Emilio podziwiam że Ty masz ochotę i cierpliwośc zamieszczać te wstrętne , wredne i podłe komentarze. No ja już po kilku próbach tłumaczenia że to Twoja stona ( nie ważne czy blog czy pamiętnik ) i masz prawo robić co Ci się podoba. Mogłabyś nie zmieniając tytułu bloga zacząc pisać tylko i wyłącznie o prognozach meteoroligicznych i psie sąsiada i też dobrze bo to Twój blog!!
        Apeluję do wszystkich i możecie sobie na mnie krzyczeć ile wam sie podoba a ja mam to w nosie- dajcie spokój!! Nie podoba sie to załużcie swojego bloga albo czytajcie inne.
        A ja proponuję Ci Emilio nie zamieszczać żadnego komentarza który nie jest Ci przychylny!! A co? Masz prawo!!

        • Ale moze ktoś sie przyzwiczaił do Słodkiej kochane Laurce i nie chce stąd odejsć, tego to juz pod uwage sie nie beirze, a czytelnivy sie tylko domagaja torche informacji o laurze. czy tak trodno Emili napisac pare zdan? ma czas zeby pisac wszystkie komentarze to moze tez chwilke posiwecieci i napisac np co laurka robi w tym czasie:)
          Niestety Decydując sie na taki blog Emilka powinna też zwrócic uwage na Ludzi którzy chcą jakiś innych informlacji jak jedzenie szczepienia. Chciała byc popularna to niestety ale cos za cos:)

          • Szanowna Pani,

            od mniej więcej półtorej godziny moje dziecko śpi, a ja właśnie piszę nowy wpis o Laurce i w ciągu kilkunastu minut opublikuję go na blogu. Dlatego będę wdzięczna za jeszcze chwilkę cierpliwości i powstrzymanie się od niepotrzebnych awantur i prowokacji.

            Myślę, że i mnie i Pani będzie o wiele milej skupić się na nowym wpisie, zamiast na niepotrzebnych i jałowych przepychankach słownych. Raz jeszcze pozdrawiam

  11. Emililio! Z okazji urodzin życzę Ci dużo zdrowia, miłości i spełnienia marzeń-nawet tych najskrytszych:)Ponoć życie zaczyna się dopiero po trzydziestce, więc najlepsze jeszcze przed Tobą:) Pozdrowienia dla Laurki i Kuby:)

  12. Emilio!!
    Życzę Ci przede wszystkim zdrówka.
    Abyś każdego dnia miała powód do uśmiechu i znalazła czasem chwilkę dla siebie.
    Życzę Ci żebyś nadal miała tak olbrzymie pokłady energii i tak pięknie walczyła o córę ale aby Laurka przynosiła Ci już jak najmniej trosk związanych z jej zdrówkiem.
    Chyba największym szczęściem dla Ciebie będzie zdrowa Laurka więc tego Ci życze.
    Cieszcie sie we trójkę życiem , szanujcie siebie wzajemnie i kochajcie sie jak do tej pory.
    Tego Ci Emilio życzę z całego serca.

  13. Właśnie trafiłam na artykuł na WP na temat dań w słoiczkach.Jeśli dania dla dzieci słoiczkowe są zdrowe to co myślicie na temat tego artykułu? To akurat dania dla dorosłych,i jak zawsze myślałam dobrej firmy ale sama już nie wiem.

    http://kobieta.wp.pl/pudliszki_jakosc.html

    • Moim zdaniem żywność dla niemowląt musi jednak podlegać dużo wiekszej kontroli jakości, rygorom itp, no i podobno tak jest. Dlatego nie można porównywac tego do dań w słoikach dla dorosłych.
      Poza tym wiadomo, nie o to chodzi, że słoiczki są super zdrowe i nic ich nie zastapi. Pewnie obiadek przyrządzony z produktów ze sprawdzonego źródła będzie dla dziecka lepszy. Dla mnie jednak fakt, że Laura przyswaja słiczkowe jedzenie dobrze świadczy o tym, że nie ma w nich chemii. Pani Emilia opisywała jak reaguje organizm Laury na żywność np. z marketu, warzywa pełne chemii itp… Słoiczki natomiast są przez Nią dobrze tolerowane.

  14. A propo zdrowego odżywiania itd mi moja pani doktor powiedziala żeby nie używać pasty do zębów z fluorem bo to trucizna zdziwialam się ale poczytalam i może coś w tym jest radziła też odstawic kukurydziane płatki sniadaniowe i oczywiście takie ułatwienia jak wegeta ziarenka smaku odstawic bezpowrotnie. Unikać konserwantow a sztucznych barwników których jest mnóstwo w słodyczach a są one bardzo uczulajace

  15. Emilko, z okazji Twoich urodzin życzymy Ci dużo zdrówka, szczęścia, miłości i spełnienia wszystkich marzeń :* Monika i dwójka urwisów 😀

    • Bardzo, bardzo dziękuję za życzenia 🙂

      • rownież dołączam sie do życzeń:P a Jak Laurka sie miewa?? Może coś napiszesz o niej?? co już mówi? itp:D

    • Również dołączamy się do życzeń urodzinowych:-)
      Pozdrawiamy

    • To ja też dołączę się do życzeń emilko:) Wszystkiego najlepszego:)

      ▄████▄ ░█▀▀▀▀█░ ▄█████▄
      ███░░▀ ░░░██░░░ ██░░░██
      ▀████▄ ░░░██░░░ ██░░░██
      ▄░░███ ░░░██░░░ ██░░░██
      ▀████▀ ░░▄██▄░░ ▀█████▀

      ……………….¤.……¤……¤……¤
      ……………….▌……▌……▌……▌
      …………(„v”)(„v”)(„v”)(„v”)(„v”)(„|
      …………|’v’__’v’__’v’__’v’__’v’__’|
      …………|.⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱|
      …………|:”:”:”:”:”:”:”:”:”:”:”:”:”:”|
      …………۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩
      ……(„v”)(„v”)(„v”)(„v”)(„v”)(„v”)(„v”)|
      ……|’v’__’v’__’v’__’v’__’v__”v’__”v’_|
      ……|⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱⋱.’|
      ……|۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩۩|
      ….█████████████████████
      ………….____ .)█████(____
      ……. /████████████████\

      ██░░░ ░░▄█▀▀▀█▄░ ░█▀▀▀▀█
      ██░░░ ░░██░░░██░ ░░░██
      ██░░░ ░░██▀▀▀██░ ░░░██
      ██░░░▄ ░██░░░██░ ░░░██
      ▀████▀ ▄██▄░▄██▄░░ ▄██▄

      • Ode mnie również wszystkiegooooo NAj NAJ 🙂 spełnienia marzeń i zdrowka 🙂

    • No to ja też.
      Zdrowia i miłości.
      Reszta przyjdzie sama.

    • Zdrowia i powodzenia w życiu, spełnienia marzeń i tego co najlepsze.

    • To i ja się dołączę :)) Wszystkiego najlepszego..przede wszystkim zdrowia i spełnienia najskrytszych marzeń:)

      • Dołączę się i ja. 🙂 Wszystkiego naaajlepszego, zdrowia i szczęścia oraz spełnienia marzeń. 🙂 Pozdrawiam. 🙂

        • Jest w roku taki dzień, w którym smutki idą w cień, więc z okazji tego dnia, posłuchaj czego Ci życzę ja – dużo zdrowia i radości, szczęścia w życiu i miłości. Moc najpiękniejszych wrażeń, i spełnienia wszystkich marzeń.
          i buziaki dla Laurki 🙂

  16. do foksal:

    Duze miasto nie stoi na przeszkodzie, by sie zdrowo odzywiac. Jest sporo sklepow ze zdrowa zywnoscia. Nawet w supermarketach sa polki z eko produktami, warzywami czy owocami.

    Kazdy z nas moze miec choc odrobine produktow eco w domu. Od 3 lat na balkonie zamiast pieknych kwiatow sieje ziola, salate, szczypiorek…, nawet maliny i pomidory w kilku donicach posadzilam, bo moj synek je uwielbia.

    I zachecam do siania i spozywania rzezuchy, jest ona kopalnia witamin!

    • Ooooo tak, takie ziółka z blokowego balkonu, tuż obok krajowej drogi albo vis-a-vis osiedlowej kotłowni to naprawdę samo zdrowie!
      Kurczę, co z tego, że wygospodaruję kawałek swojej trawy na mały warzywniak, jak kilometr w linii prostej od mojego domu biegnie trasa Warszawa-Kraków? Co z tego, że moja mama mieszka na wsi i ma swój ogródeczek i kawałek sadu nawet, jak dwieście metrów od niego biegnie bardzo popularna trasa międzynarodowa, a na niej TIR za TIR-em? Co z tego, że wycisnę dziecku świeży soczek z jabłuszka, jak to jabłuszko z certyfikatem „eko” rośnie nieopodal cegielni? Kurczę, frustrujące to wszystko. Często etykietki „bio” lub „eko” dają nam tylko złudzenie zdrowej żywności i nie ma co się oszukiwać, że jest inaczej 🙁

      • To fakt cywilizaca robi swoje. Jeszcze 20 lat temu moi rodzice mieli cały ogródek w rabatkach warzywnych, z roku na rok kurczy się on strasznie. I nie dlatego ze im sie nie chce, tylko nie maja sily patrzec jak bez opryskow wszystko pochlania zaraza. Wiec mowiac eko nie mam na mysli w ogole nie skarzonej zywnosci, bo takiej nie ma, alle pozbawionej dodatkowych opryskow ktore sprawiaja ze cos rosnie w ekspresowym tempie, wszelkiej innej chemi i szkodliwych czynnikow dodawanych po to, by produkt wygladal ladne i dorodne. Jesli mam wybor, a mam to wybieram mniejsze zlo.
        Piszac o sadzeniu na balkonie nie mialam na mysli centrum, to oczywiste, iz w takim przypadku nie ma to najmniejszego sensu.
        I jeszcze jedno. Bardzo dobrze rozumiem osoby ktore sceptycznie podchodza do tematu zdrowej zywnosci. Poki mnie los nie zmusil tez nalezalam do tej grupy.
        Zdrowy człowiek zapewne duzo lepiej poradzi sobie z nadmiarem chemi i substancji trujacych niz chory organizm. Ale kiedy ten problem jest w domu, kiedy zaglebiasz sie w ten temat, poznajesz znaczenie symboli, nazw, nie jestes w stanie byc obojetny na to czym sie zywisz.

        Ps. Ja rowniez zycze ci Emilko wszystkiego najlepszego, zebys byla szczesliwa!

  17. Witaj Emilio ,napisałam do ciebie pw na naszej klasie w sprawie licytacji .

  18. Niejaki Marek Poznański pożal się Boże poseł Ruchu Palikota postuluje, że Rząd powinien spróbować odzyskać złote dukaty, które w XVI wieku królowa Bona pożyczyła Hiszpanii!!! Na początek pOŚLE walnij se baranka o mury budynku sejmu, a potem sam oddaj pieniądze, które z naszych portfeli co miesiąc pobierasz za jak się okazuje zajmowanie się bzdurami, następnie zrzeknij się immunitetu przez który nie zapłaciłeś zapewne ani jednego mandatu bo chroni Cię mandat sejmowy, po tym namów kolejnych takich jak Ty aby zrobili to samo! Lub zajmij się tym aby młode małżeństwa miały gdzie mieszkac nie zadłużając się po uszy aż do śmierci, aby w szpitalach można było spróbowac się wyleczyc i aby dzieci miały gdzie chodzic do szkół i co najważniejsze nie były w tych szkołach głodne, a przede wszystkim żeby chore dzieci miały szansę byc zdrowe, ale nie tylko wtedy jak rodzice zapłacą kilkadziesiąt tysięcy złotych!
    A może też w planach masz walkę o odszkodowanie od Krzyżaków za szkody poczynione podczas bitwy pod Grunwaldem?…
    Takie moje przemyślenia dotyczące polskiej polityki w naszym kraju

    • Długo można by mówić na takie tematy… Niestety 🙁

    • ejże, za odszkodowaniem od Krzyżaków też bym była 😀 chocby za Juranda jakas dotacja na klinikę okulistyczną nam się należy 😉

    • Po pierwsze, poruszanie tematów politycznych, gdziekolwiek, zawsze kończy się kłótniami, o czymkolwiek by nie mówić.
      Po drugie, nie spodziewałam się takiego komentarza na tym blogu, ni z gruszki ni z piertuszki „co tam panie w polityce”.
      Co to ma do poruszanego tematu zdrowej żywności?
      Aż mnie odrzuciło, gdy to przeczytałam, chociaż zgadzam się z większością postulatów.

      • Droga Ann
        nikogo nie chciałam urazić swoim komentarzem ale po prostu taka jest prawda, nasz rząd ma na wszystkie głupoty pieniądze a na najważniejsze rzeczy dla ludzkości niestety ich brakuje m.in. na leczenie chorych dzieci (o czym wspomniałam we wcześniejszym komentarzu). Może komentarz nie dotyczy zdrowej żywności, ale na pewno dotyka wiele spraw które są w naszym kraju nieodpowiednio prowadzone m.in. wspomniane wcześniej leczenie chorych dzieci, w tym Laury a to chyba o niej jest pisany blog…
        Mam nadzieję, że za dużo nie namieszałam swoim wcześniejszym komentarzem a już tym bardziej nie chciałam wprowadzić tu jakiś kłótni.
        Pozdrawiam serdecznie

  19. Emilko, ja również używam maszyny do pieczenia chleba z Zelmera (z jednym mieszadłem) i bardzo ją sobie chwalę. W instrukcji było dołączonych kilka przepisów – korzystam z tego najklasyczniejszego, na suchych drożdżach, kupuję różne mąki (moim faworytem jest taka z amarantusem) i jest po prostu pysznie! Dosypuję czasem np. drobniutko pokrojoną paprykę czerwoną, zioła, płatki kukurydziane czy przyprawy – smakuje wspaniale, a jak pachnie! I tak jak dziewczyny powyżej mówią, ja również nie zdecydowałabym się na zakup używanego, bo to spore ryzyko, a i tak są drogie; jeśli szybko by się popsuł, to już w ogóle nie byłoby mnie stać na zakup nowego. Stąd wolałam raz zainwestować, a maszynka (wciąż ta sama) służy mi dzielnie od chyba trzech lat. Bardzo sobie chwalę wygodę maszyny do robienia ciasta, bo na wyrabianie nie miałabym może nie tyle czasu, bo to chwila, a siły – a tu zmęczona wrzucam tylko składniki i włączam, i mojej pracy jest na minutę. Mycie to również chwilka, nie przywiera ani nic. Chlebek jest fantastyczny, tylko strasznie szybko znika:D I niestety zachęca do obżarstwa – na samym początku wszelkie odchudzania idą w kąt, takie to pyszne:D. Po jakimś czasie na szczęście da się opanować bycie łakomczuchem, ale nie jest łatwo;)

  20. Ja z całą pewnością skorzystam ze wskazówek mądregojedzenia i z niecierpliwością czekam na więcej !!

    Pozdr

  21. przesyłam linki- praktyczne porady jak czytać etykiety spożywcze może kogoś zainteresuje…mi przydały sie bardzo
    http://super-sylwetka.pl/dieta/39-odzywianie/176-jak-czytac-etykiety-spozywcze
    http://super-sylwetka.pl/dieta/39-odzywianie/177-jak-czytac-etykiety-spozywcze-2

  22. P.S. a zupy mozna gotowac na warzywach lekko podsmazonych na oleju. wtedy witaminy rozpuszczalne tylko w tłuszczach – zrobią, co trzeba. sądzę, ze taka zupa i będzie zdrowsza, niż na wygotowanej kurze. dla samej kury – jakże będzie zdrowo 🙂

  23. rzecz w tym, że żywność „chemiczna” jest po prostu tania i dlatego ją kupujemy. ludzi po prostu nie stać na zdrową żywność, np. na szynkę za 35 zl/kg czy chleb za 5,20 zł/kg. i mozna mieć wielką wiedzę na temat różnych E – ale co z tego, gdy portfel pusty? smutne to, ale niestety…

    • Otóż to. Właśnie na tym polega cały paradoks.

    • Nie całkiem się zgodzę. Wydaje mi się, że bardziej niż pieniędzy ludziom brakuje czasu, chęci i wiedzy.. W bardzo rozwiniętych krajach jest już tak, że albo zdrowo albo tanio. W Polsce przy sporym zaangażowaniu można jeszcze jeść zdrowo i nie zbankrutować. Tylko trzeba poświęcić czas i energię.

      Ja jem zdrowo, a dużo nie wydaję. Mam własny ogródek, piekę chleb, teść ma kury i daje jajka, wujek ma gospodarstwo i mięso itp Nie jemy dużo i nie kupujemy niezdrowych rzeczy, a to, co jemy staramy się by było ze sprawdzonego źródła.

      Żyjemy w miastach, nasze życie pędzi.. nie mamy już czasu sami zadbać o to, co jemy.. Polegamy na koncernach, które najbardziej dbają o swój zysk. Ale cóż, takie czasy 🙂

      PS. Robiłam ostatnio przetwory na zimę i zszokowałam się jak mało jest „żelfixów” do dżemików bez niezdrowych dodatków i konserwantów.. Połowę sklepów w moim mieście przeszłam zanim znalazłam.. Robimy własny domowy dżem i dosypujemy sorbinian potasu i benzoesan sodu… 🙁

      • co do czasu i chęci się zgadzam – żyje na wysokich obrotach praca zawodowa , dom , dziecko i naprawdę jak mam chwilę wolną to wolę odpocząć a nie obrabiać grządki , więc świadomie wybieram kupne warzywa , bo na własne najzwyczajniej nie mam czasu / siły

      • zaraz,zaraz to w polsce sa warzywa z chin?

        • tak, na przyklad czosnek, chiński sprzedają już prawie wszędzie 🙁

        • to jest po prostu skandal zeby czosnek z chin sprowadzac taki kraj jak polska powinien wychodowac wszystko no ale pewnie ktos na tym kase robi,koniec swiata

    • Chyba faktycznie głównym problemem, który utrudnia zdrowe życia może (ale nie musi) być brak czasu. Ceny faktycznie bywają zaporowe, ale jak dobrze poszukać można wymyślić tanie i zdrowe dania. Głównym produktem, na którym staram się opierać swoją dietę są kasze i zboża nieoczyszczone, i warzywa a to nie jest wcale drogie zwłaszcza latem. Jeżeli chodzi o mięso – faktycznie, tutaj jest gorzej – również mam ten problem.

      • Dzisiaj zrobiłam pyszne leczo z warzyw sezownowych, cukinia u nas na targu kosztuje tylko 1,60 za kilogram, pomidory 4,50 za kilogram .Nie wydaje mi się ,że w supermarkecie jest taniej. Czytając wasze posty stwierdziłam,ze już nigdy nie kupię warzyw w supermarkecie. Podam wam jeden przykład gdy moja mama była przeziębiona chciałam jej zrobić na kaszel naturalny syrop z cebuli, który bardzo szyko pomaga. Nie wiem czy słyszałyście o tym syropie, ale zasypuje się poszatkowaną cebulę cukrem albo miodem i zostawia w ciepłym miejscu aż wypuści sok i ten własnie sok to lekarstwo na kaszel. Kupiłam cebulę w jednym ze znanych supermarketów i tego soku się nie doczekałam. Takie warzywa z supermarketu są bezwartościowe

        • hania,

          a te warzywa co kupujesz na targu to od kogo kupujesz? Od rolnikow ktorzy je wyhodowali? Bo na targu tez sprzedaja handlowcy ktorzy warzywa/owoce biora z hurtowni ktore maja ta sama zywnosc co sklepy…

        • te warzywka z targu to nie wiem skąd były, bo nie spytałam sprzedawcy. Spytałam tylko czy Polskie,bo z Chin warzyw nie kupuję. Mam w ogrodzie część własnych warzyw:czosnek,cebula,ogórki, fasolkę, marchew,pietruszkę ziemniaki…reszte warzyw kupuję. Ja mieszkam na Śląsku i z okien w domu widzę aż trzy kopalnie węgla kamiennego. Jestem ciekawa, czy te moje warzywa są zdrowe z ogródka. Ale ja przeczytałam w książce „Antyrak-Nowy Styl Życia” ,że dla organizmu lepiej jest jeść warzywa nawet zanieczyszczone niż ich nie jeść wcale! Dla bezpieczeństwa należy niektóre z nich obierać ze skórki. Niektóre warzywa bardziej pochłaniają pestycydy niż inne.Jest to szczegółowo napisane w tej książce i tam pisze, które trzeba obierać,a które nie. Autor tej książki Dr David Servan-Schreiber za pomocą diety i zmiany stylu życia „zatrzymał” rozwój raka mózgu na 20 lat! Polecam poczytajcie

        • a skad wiesz ze te na targu nie są tez sprowadzane z tamtąd co do supermarketów?? facet z targu kupuje te wszytskie „zdrowe warzywa” w hurtowni warzyw w ktorej są warzywa z całego świata… troche obiektywizmu ludzie…

      • czas? ja mam czas, ale mieszkam w Warszawie i do zdrowych warzyw i owoców mam koszmarnie daleko. muszę kupowac w supermarketach, a na targu – przenawożone. niestety, czas, wiedza i wysiłek na nic mi się nie zdadzą.

  24. Najsmaczniejszy rosołek jest z miesa mieszanego. Ja najczęściej gotuję go z indyka wołowiny i dodaję troszkę królika, bo jego mięsko jest wyśmienite dla dzieci. Generalnie staram się używać kurczaków jak najmniej. Przerzuciłam sie na indyki, które podobno nie kumulują chemii w swoim mięsie. Kura wsiowa na rosół owszem, ale mięso jest jej suche i twardawe, moje dzieci nie bardzo są za nim. Natomiast białe, królicze mięsko mięciutkie i pyszne wcinają aż im się uszy trzęsą. A jesli chodzi o kolor to kurkuma(ale maleńka ilość, bo to bardzo silny barwnik spożywczy) zabarwi wam rosołek wyśmienicie i nie zmieni jego smaku i warzywa warzywa warzywa duuuuuuużo. Ja jeszczejak wyjmuję ugotowaną włoszczyznę na talerz, to czekam jak wystygnie i wyciskam „do sucha” całą jej zawartość najpierw rękoma, a potem jeszcze przez sitko duże za pomocą pałki do ucierania ciasta. Cała esencję dokładnie – sam smaczek!!!

  25. Wróciłam niedawno z urlopu i dopiero dziś miałam czas zajrzeć na Laurkowego bloga. W związku z tym chciałam dodać od siebie informację co do robienia zdrowych zakupów. Mnie w tym temacie zainspirowała „ekomama” Reni Jusis. Wiem, że dla niektórych to wariatka i fanatyczka, która na eko postanowiła zrobić interes życia ale dla mnie to świadoma mama, chcąca po prostu dla swoich dzieci jak najlepiej. Ja w każdym razie oglądając czasem jej (bądź co bądź tylko 4-5 minutowe traz w tygodniu a nie godzinne) wystąpienia zainterersowałam się np. kaszą jaglaną o której wcześniej nie słyszałam, sezonowym żywieniem itp. Dzięki Reni rozkręciłam się w temacie i regularnie przetrząsam internet w poszukiwaniu zdrowych, tanich pomysłów na życie, a przede wszystkim żywienie – aktualnie na walkę o odporność zimą. W tych poszukiwaniach dodarłam do kilku zasad robienia zakupów – jeżeli się powtórzę, to przepraszam! Mówi się, że jeżeli szukamy żywności jak najzdrowszej to faktycznie powinna ona: 1. mieć jak najkrótrzy termin przydatności do spożycia i jak najkrótrzą listę składników (to się gdzieś już na blogu pojawiło) ale ja stosuję jeszcze dwie zasady – 1. w pierwszych trzech składnikach nie może się zajdować cukier ani syrop glukozowo – fruktozowy (jak wiadomo, składniki w składzie podawane są od tego, którego w produkcie jest najwięcej do tego, którego jest najmniej) a po 2. kupuję produkty których skład rozumiem i jestem go sobie w stanie wyobrazić. :):) nie wiem, czy jakkolwiek pomogłam ale jako entuzjastka zdrowej żywności (choć nieukrywam, że swoje słabości mam i życie zdrowe nie przychodzi bez bólu po wielu latach innych przyzwyczajeń) chciałam zabrać w sprawie głos!:) Pozdrawiam ciepło!!

    • aaa i jeszcze chciałam coś podpowiedzieć. Wyczytałam gdzieś, że wyeliminowałaś Emilio chusteczki do pupy Laury. Na tej stronie http://dziecisawazne.pl/ekologiczna-wyprawka/ podana jest wyprawka ekologiczna. Laurka co prawda nie jest już noworodkiem i wyprawki nie potrzebuje:) ale opisane są tutaj
      1. ekologiczne chusteczki jednorazowe – między innymi z zachwalanym przez ciebie aloesem a także
      2. chusteczki wielorazowe do których dodaje się olejki np. z drzewa herbacianego w celu ich odkarzenia. – to z kolei wypatrzyłam tutaj: http://dziendobry.tvn.pl/video/ekologiczna-wyprawka,1,newest,34384.html
      Takie chusteczki można uszyć samemu albo poprosić zaprzyjaźnioną krawcową, żeby uszyła z bawelny czy tkaniny frotte i dokupić olejek – kosztuje kilka złotych. Myślę, że dla wyjątkowo wrażliwej pupy Twojej córeczki, która jeszcze przez długi czas będzie wymagała zapewne szczególnej pielęgnacji te pozycje mogłyby być pomocne.

      • http://dziendobry.tvn.pl/video/moda-na-produkty-wielokrotnego-uzytku,1,newest,11700.html – tutaj o wielorazowych chustkach do dziecięcych pup znajdziesz więcej:) mam nadzieję, że nie zanudziłam:)

      • Co do pielęgnacji skóry dziecka jest wiele różnych teorii. Gdy rodziłam pierwsze dziecko kazano mi kąpać niemowle codziennie najlepiej w odpowiednich płynach do kąpieli tak też robiłam, a dziecko miało suchą skórę i problemy skórne (taka jakby gęsia skórka na całym brzuszku itp.). Gdy urodziłam drugie dziecko po kilku latach przyjechała do mnie kuzynka z Niemiec w odwiedziny i bardzo się zdziwiła- powiedziała po co ty kąpiesz dziecko codziennie. W Niemczech jest nakazane kąpać dziecko nie częściej jak 3 razy w tygodniu, a najlepiej 2 razy i to w dodatku w szarym mydle! Z drugim dzieckiem tak postępowałami skórę ma super, nawet oliwek nie potrzebuje ,bo w ogóle nie ma suchej skóry. Zaznaczam,że gdy są takie upały jak teraz to muszę wykąpać codziennie bo się strasznie poci(spłukuję letnią wodą całe ciałko),ale gdy jest chłodno to myję tylko dupcię,buzię , rączki i ząbki i to wszystko. Moje zdanie jest takie,że nie trzeba kupować tysiąca kosmetyków . moje dziecko ma tylko szare mydło i szampon do włosków.nie używam żadnych kremów… jedynie krem z filtrem jak dziecko przebywa na słońcu i to wszystko. W kosmetykach tez jest dużo chemii,która wnika przez skóre do organizmu-uważajcie na to.pozdrawiam

        • Też to słyszałam Pani haniu.Kuzynka za granicy też mi mówiła,ze u nich małego dziecka nie kąpie się codziennie.Kuzynka kąpie mała dwa razy w tygodniu a tak obmywa ciałko mokrą gąbeczką i to wszystko.Nie wiem czy używa kosmetyków dla dziecka czy nie,ja nie używałam.Może tak góra dwa miesiące od narodzin a potem już nie.Teraz córeczka ma cztery latka i żadnych problemów ze skórką i nadal nic nie używam.Sama tez nie stosuję kremów,ani nic takiego.Jedynie co to trochę podmalowane oczy i tusz do rzęs,nic więcej.Żadnych kremów,podkładów,nic.Sama natura.Spodziewam się drugiego dziecka i będę postępować tak samo.Żadnych kosmetyków.O szarym mydle nie słyszałam,tzn słyszałam,że dorośli używają jako szamponu ale dla dziecka nic o tym nie wiem ale warto spróbować.Pozdrawiam.

        • racja, powinniśmy wracać do natury gdzie tylko się da. Ja też nie uzywam żadnych kremów, najlepsze są naturalne kosmetyki, czyli masło kokosowe i pyłek pszczeli (w każdym sklepie zielarskim można kupić).Spróbujcie

    • eM czy piszesz o tej Reni Jusis która śpiewa „znajde cie a kiedyś cie znajde?” Jak tak to super osóbka;)

      • tak, tej:) Innej Reni Jusis w Polsce raczej nie ma:):)

        • Reni popadła trochę w skrajność. Nie chce mi się wierzyć, aby miała czas na osobiste, własnoręczne codzienne pranie tetrowych pieluch… Na takie ekstremalne eko-świrowanie trzeba mieć kasę i ludzi do odwalania przyziemnej roboty.

        • pieluchy nie są tetrowe i własnoręcznie prać ich nie trzeba. Ściągnąć z pupy dziecka i wrzucić do kosza albo od razu do pralki to na prawdę nie jest specjalna filozofia. Reni robi jak uważa i ja również. Bywa, że mam poczucie, że przesadza, ale mimo to gdyby nie Ona i jej program o pewnych eko pomysłach nigdy bym się nie dowiedziała. Czerpię z tego to, co uważam za sensowne, wartościowe i korzstne dla mnie i mojej rodziny.

  26. Nasze kochane dziewczyny na weselu pewnie szaleją;):-) Bawcie sie dobrze kochani:-)

  27. Gorszej głupoty niż ta że nie można ugotować rosołu bez kostki rosołowej w życiu(46lat) nie słyszałam!
    Kobiety u mnie w domu od zawsze rosół jest gotowany bez kostek rosołowych!
    I nie na wiejskiej kurze tylko na takiej z supermarketu lub mięsnego,wystarczy dużo warzyw,i cubulka przypalona(1cebula na 1litr rosołu).Duza ilosc marchewki takze dodaje smak rosołkowi!

    • Wioletko kochana nie krzycz do nas:-)
      My tu dyskutujemy o zdrowym odżywianiu.
      A rosołek z takiej kury z supermarketu to ani smaczny nie jest ani zdrowy.
      Wiesz co ta kurka wcinała zanim ją zgotowałaś? Pewnie nie.Może samą chemie. A my rozmawiamy o zdrowym wartościowym rosołku.Pewnie nie poczytałaś wszystkich wpisów:-) My już tu wszystkie kostki sklepowe-rosołowe precz;) A i kurki tylko wiejskie co wcinają samą nature;) A o marchewce to każda z nas kobitek wie kochana;) i o innych warzywkach;) Ewunia poniżej bardzo fajnie napisała co warto wypraktykować:-)

      • Widać,że mało wiecie o wiejskich kurkach.
        Takie kurki niestety nie sa zdrowo karmione bo jest to poprostu nie oplacalne,pszenica jest za droga,wiec gospodarze czesto daja kurom zlewki,pozostalosci z obiadu,albo poprostu ich nie wypuszczaja i trzymaja w ciemnym pomieszczeniu aby szybciej sie niosły,więc co w tej kurce jest zdrowego?!
        Trzeba by było na własne oczy zbaczyc ze kurki biegaja sobie po podworku i jedza kamyczki i robaczki wtedy jest pewnosc ze rosolek bedzie smaczny.
        Najwidoczniej jestescie jeszcze młode i niedoświadczone skoro kiedy kolwiek uzywałyscie kostek rosołowych i twierdzicie ze bez kury wiejskiej niema pysznego zdrowego rosolku.
        I nie wiem zupelnie po co karmic dziecko tylko zdrowa zywnoscia,skoro pojdzie do przedszkola i bedzie mialo stycznosc z sama chemia.

        Pewnie zaraz zostane skrytykowana ale ja w 100% popieram Henryka! Skoro Emila chce swoja corke karmic zdrowo to dlaczego nie kupi kilka kurek i kogucika aby miec swoj drob i jajeczka,i dlaczego nie posadzi sobie warzywek przynajmiej by miala pewnosc stu procentowa ze to co jedza jest najzdrowsze na swiecie.
        Moze zaraz beda tlumaczenia ze na to trzeba miec czas?! Z tym ze kurami sie nie trzeba zajmowac,co za problem wypuscic je rano i wieczorem zagonic a w miedzy czasie dac troszke pszeniczki? Przy warzywkach to moze i jest troszke roboty ale jak Emilka by byla z corka na podworku to w miedzy czasie moglaby poplewic.
        Najwidoczniej Henryk mial racje skoro Emilia nawet nie raczyła skomentowac tego co napisal.

        • Nie jestem przeciwniczką zdrowego odżywiania – wręcz przeciwnie – sama staram się jakoś zdrowo podejść do tematu, nie kupować konserwowanej żywności, wędlinki świeżo wędzone ze sprawdzonego miejsca itp. itd (nawet chleb czasem sama piekę), ale coś wam opowiem:
          1. Moja kuzynka – ponad 30 lat wegetarianka, z zawodu lekarz – zdrowo odżywiająca się od ponad 30 lat – obecnie od 2 lat walczy z rakiem żołądka – przyczyn tej choroby jest bardzo wiele(od stresu ,predyspozycji organizmu, słabej odporności), leczy się obecnie w Preston w Anglii – ale wszędzie jak mantrę lekarze powtarzają, że dieta wegetariańska i produkty z upraw ekologicznych (piszę tu ogólnie – bo po zdrowe produkty jeździła po prawie całej Polsce) – miały oczyścić organizm z toksyn, pomóc zdrowiej żyć, a wyjałowiły go tak, że stracił odporność całkowicie – bo toksyny wchłaniamy nie tylko z jedzeniem – otaczają nas wszędzie.
          2. Kolejna zdrowo żyjąca i odżywiająca się znajoma – tak zdrowo chciała żyć – że przegięła sprawę, niewiadomo kiedy wpadła w paranoję zdrowego życia, a teraz zmaga się z WZW – ponieważ zamiast leczy ból w Poradni bólu – poszła na akupunkturę i nie mam pojęcia, dlaczego pozwoliła ukuć się brudnymi igłami – profesjonalny gabinet, polecany bardzo na forach i w necie, z renomą kilkuletnią itp. itd. Sprawa jest w sądzie, znajoma na lekach antydepresyjnych i chorobą, której się nie spodziewała.
          Morał taki:
          zachowajmy umiar we wszystkim!!! I nie krzyczcie na mnie – bo ja też szukam sposobu na zdrowe życie;-)))))

        • mojej teściowej kurki Wioletko to tak,raniutko wychodzą na podwórko.dziobają co im w pyszki wpadnie.Karmią ich ziarnami itd skubia trawe z podworza i ogrodu wiec zakladam ze to nie chemia a zdrowe jedzonko./czesto tez dostaja łupinki te po jajkach./tak o sie im rzuca i lecą do tego i dziobają.Dostają tez gotowane takie łupinki po obieranyc ziemniaczkach i innych warzywach,ale tylko gotowane.No i to ziarno z worków,nie wiem czy to pszenica czy co.Wiec zakladam ze kurki są super wiejskie;)
          A kochana ,Emilka nie komentowała wpisu Pana Henryka wiesz dlaczego? Ja też bym go nie komentowała.Bo Pan Henryk nie radził,tylko zarzucał. Mieć hektary,nie znaczy coś móc choć bardzo by się tego chciało.

        • Emilia stwierdziła, że nie będzie „raczyła” odpowiadać na pewnego rodzaju prowokacje typu wpisy „Henryków”, „Wiolett” oraz innych… Miejmy nadzieję, że będzie konsekwentna.

        • a Po co Emilia ma hodować kurki robić swoj ogródek, jak własnie zaraz wszyscy jej zaczną wysyłać zdrowe warzywka i kurki, jajeczka, jej własnie o to chodziło,
          jak by chciała to by sobie zrobiła ogrodek i zaczała hodować kurki, ale jak sa ludzie dobrej woli co jej to dadzą to po co sie przemeczac.

          • Mam tylko jedno pytanie. Dlaczego pisząc takie prowokacyjne komentarze za każdym razem podszywasz się pod inną osobę? Najpierw piszesz jako Justya, potem Kasia, teraz Amelia itd.? Czyżbyś nie miała odwagi używać własnego imienia?
            Przepraszam, że przerywam Ci zabawę, ale uważam, że podszywanie się pod innych Czytelników jest objawem braku szacunku do tych Czytelników.

            PS. Jest lato, piękna pogoda. Czy nie lepiej wyjść na dwór, pooddychać świeżym powietrzem i uśmiechnąć się do ludzi? Założę się, że w Zabrzu jest wiele urokliwych miejsc…

        • Kury wiejskie to sama chemia, pasza najtańsza z antybiotykami które połykacie razem z kurą. A bite są najczęściej takie mocno utuczone albo potrącone przez samochód, żeby się nie zmarnowało – smacznego.

    • za duzo marchwi nie lubie bo jest wtedy za slodko,no ale u Ciebie juz sie do tego rosolku przyzwyczaili co nie znaczy,ze komus innemu by smakowal

  28. Super, że interesujesz się zdrowym jedzeniem! Program „wiem co jem” również polecam gorąco- dużo się z niego nauczyłam.
    Mam też sposób na domowe kostki rosołowe. Raz na kilka miesięcy gotuję bardzo esencjonalny rosół. Na całej, wiejskiej kurze, z masą warzyw i małą ilością wody. Rosół musi być bardzo esencjonalny, taki, żeby trzeba było go na serio mocno rozcieńczyć, żeby zjeść. Z warzyw i mięsa robię jakąś potrawkę, lub pasztet, a sam wywar przelewam do pojemniczków na lód, zamrażam i potem stosuję właśnie jak kostki rosołowe, dodając do zup czy sosów.

    • Muszę przyznać że ciekawy sposób.

    • Super pomysł Pani Ewo;) sama esensja więc smaczne.Wiecie,ja też zawsze robiłam rosól z kostkami,a jeszcze ile ich do wyboru,rosól królewski itd…Moja Mama zawsze ganiła mnie za te kostki a jadłam u Niej rosól naturalny i choć bledszy to smaczny.Tu z bloga Laurki dowiedziałam sie hehe pierwszy raz że do rosołu dodaje si wołowine.I dziś będąc w sklepie dwie panie przedemną kupowały wołowine do rosołu.Bo smaczniejszy,bo ktoś na samej kurze nie zje itd;) od razu blog Laurki mi sie przypomniał;) Czyli trzeba wypróbować;) ja jutro akurat w planie mam inny obiad ale wypróbuje taki rosołek;)

    • swietny pomysl:)

  29. Kiedy 20 lat temu wyjechałam do Stanów dokonałam kilku odkryć. Skupię się na 2 żywieniowych. Jedzenie w supermarketach zupełnie nie miało zapachu. Czyli chemia. Można było oczywiście kupić produkty lepszej jakości ale kosztowały o tyle więcej, że tego nie robiłam. Potem zauważyłam, że prawie wszystkie kobiety/dziewczyny mają celluitis. Przed wyjazdem nawet nie miałam pojęcia co to jest bo nasza polska żywność była naturalna i nie nafaszerowa chemią. W związku z tym problemu skórki pomarańczowej nie było. I takie trzecie spostrzeżenie. Kostka rosołowa pojawiła się w naszym kraju wtedy kiedy zmienił się system. A przecież wcześniej rosół pachniał pięknie i super smakował. Czyli co? Kury odżywiały się naturalnie a i warzywa były prawdziwe. Czyli co? W zamian za to, że jesteśmy 28 najbogatszym krajem na świecie, płacimy za ten nasz narodowy sukces jednak jakąś cenę? I oczywiście napisałam tylko o jedzeniu.

    • tez mieszkam od 20 lat w stanach od dwoch lat kupuje artykuly organic wielka uwage zwracam na mleko i jajka z miesem nie mam problemu bo maz jest wegeterianinem a ja i corki jemy tylko drob i rybe,produkty organic faktycznie kosztuja wiecej ale uwazam,ze warto zaplacic wiecej w smaku sa o niebo lepsze

    • W pewnym podręczniku, bodajże od historii, była ciekawostka, że w początkach XIX kobiety paliły tytoń, bo uważano w tych czasach, że służy to zdrowiu. Dziś wiemy, że nie służy to ani zdrowiu, ani urodzie i takie ciekawostki wywołują u nas na twarzy uśmiech – no bo jak można było sądzić, że palenie jest zdrowe. Tak sobie czytam te nasze wpisy, troszkę z przerażeniem i myślę sobie, że za sto lat nasi potomkowie będą się zaśmiewać z tego, że można było jeść kiedyś chemię (chociażby w postaci kostek) i uważać, że nie szkodzi to zdrowiu i urodzie;)

      • oj jeszcze nie tak dawno bo w latach piecdziesiatych dwudziestego wieku w stanach wciskano ludziom,ze palenie jest dla nich dobre,dacie wiare

  30. Dbałość o zdrowie i prawidłowe żywienie jako zmianę stulu życia i alternatywę dla obecnej medycyny, doczekała się już terminu medycznego w środowisku naukowym.

    http://www.facebook.com/WiemyCoJemy?ref=stream&sk=app_11007063052

    Tak więc sprawa żywienia zaczyna być coraz poważniej traktowana, także przez lekarzy. Niektórzy z nich nazywają ją nawet medycyną XXI wieku 🙂

  31. Jak juz piszemy o żywieniu to prosze poradzcie mi co mam pić i jeść , albo czego unikać żeby mieć więcej sił. Chodzę spać z kurami , jestem cały czas senna (cukrzycy nie mam i ciśnienie tez w normie).Mam lekką nadwagę. Może ktoś mi coś poradzi?

    • Ja słyszałam, że w zaburzeniach rytmu dobowego, senności może pomóc melatonina http://www.i-apteka.pl/product-pol-877-MELATONINA-5mg-x-30-tabletek.html. Ale zaznaczam, że wiem to tylko z przekazu ustnego i nie mam doświadczenia w jej stosowaniu.

      Ulotka sugeruje, że lek może być obciążający dla wątroby – jak zresztą wiele leków.

    • A miałaś badaną krew? nie brakuje Ci magnezu, żelaza i innych minerałów? masz dobrą hemoglobinę?

      Senność może być też spowodowana stresem, pzemęczeniem..

      Wydaje mi się, że żadne konkretne produkty żywnościowe nie zmiejszą seności – rada może być jedna: po prostu zdrowo i wartościowo jeść.

      Do tego trochę sportu. Umiarkowana i częsta aktywność fizyczna dodaje sił i polepsza zdrowie i nastrój.

    • mialam to samo po wykonaniu badania krwi okazalo sie ,ze mam anemie

    • Hania, przebadaj się. Ja w 2007 roku miałam zdiagnozowaną Sarkoidozę 1 stopnia. Jednym z objawów była totalna ospałość. Wtedy mogłabym spać 24 godziny na dobę i ciągle byłam niewyspana, totalnie zmęczona. Symptomy tej choroby to opuchnięte nogi w kostkach i powiększone węzły chłonne w płucach. Choroba na szczęście poszła sobie precz. Samoistnie. Bez kortyzonu, żadnych sterydów. Moim mega pozytywnym myśleniem 😉 Teraz jestem zdrowa jak ryba 🙂

    • Ja bym zaczęła od badania krwi. Moja przyjaciółka przez dłuższy czas czuła się podobnie (ciągłe zmęczenie, senność) – okazało się, że ma anemię.

    • haniu a może coś nie tak z hormonami tarczycy ?

    • Jest też opcja mononukleozy…. A to polscy lekarze totalnie odposzczają. Może doprowadzić do zespołu chronicznego zmęczenia… Ja się z tym męczyłam pół roku, aż wreszcie poszłam na badania – okazało się, że złapałam od dzieciaków w żłobku.

    • U mnie było podobnie, a wieczorami to miałam wrażenie że wręcz tracę kontakt z rzeczywistością. Okazało się, że mam niedoczynność tarczycy.

    • Tak jak wczesniej doradzano, zrob badania krwi ( TSH, Ft3, Ft4) – hormony tarczycy. Ja mam niedoczynnosc tarczycy i pomimo ze ja lecze, czasami czuje sie calymi dniami zmeczona. Zanim jednak zostalam zdiagnozowana niewyspanie towarzyzsylo mi non stop. To jest naprawde ciezkie, poniewaz inni uwazaja, ze poprostu jestes totalny len i nic ci sie nie chce.

    • miałam podobnie, w południe usypiałam nad laptopem a po przyjsciu do domu z pracy marzyłam tylko o łóżku, od kiedy zaczęłam lekko jeść ( ograniczyłam słodycze , fast foody , gazowane napoje ) a rozszerzyłam dietę o owoce i warzywa uczucie permanetnego zmęczenia , senności w ciągu dnia przeszło jak ręką odjął

      • Dokładnie tak było u mnie po eliminacji słodyczy, cukrów prostych, białego pieczywa, makaronu. Senność odeszła jak ręka odjąłf

  32. Witam pani Emilio , jak pani przyzwyczaiła słodką Laurkę do okularków , moja również 2 letnia córcia Emilka wciąż je ściąga. pozdrawiam

    • Tak naprawdę nigdy nie robiłam nic szczególnego – Laura od razu zaakceptowała okulary i bez problemu je nosi do tej pory:)

      • Kurczę podziwiam Laurkę.
        Ja mam 24 lata a mimo sporej wady (-9 dioptrii) zrzucam okulary kiedy popadnie.
        Wracam, (bo tęsknię) i w tym miejscu chciałabym przeprosić Emilię.
        Jednoczesnie cieszę się z komentarzy pod tym wpisem.
        W końcu jest tak jak bym chciała. Emilio milczenie jest zlotem jak widać.
        Całusy.

        • Bardzo się cieszę, że znowu jesteś 🙂

          PS. A ja lubię swoje okulary, chociaż mam małą wadę wzroku. Wydaję się w nich sobie po prostu ładniejsza. Jak patrzę na swoją twarz bez okularów to taka mi się wydaje nijaka. Może dlatego Laura też nosi, bo widzi, że ja noszę.

          Masz rację – milczenie jest złotem :). Nawet panu Henrykowi nie dałam się sprowokować i jak widać poszedł sobie, więc milczenie naprawdę działa 🙂

        • I to mi się podoba 😉
          Ci, co umieją przeprosić, mają KLASĘ!

          A co do pana „Henryka” to była istna prowokacja. Emi dobrze, że się nie dałaś w nią wkręcić 😉
          Tia, kurki biegające po ogródku i Laurka wdeptująca ich kupki. Dobre, dobre 😉 😉 😉

          • A wiesz, że ja też w pierwszym momencie właśnie o tych kupkach pomyślałam i Laurce, która w nie ochoczo wchodzi 🙂

      • Już nawet nie chodzi o te kupki… sama w niejedną wlazłam na moich agroturystycznych, przeszczęśliwych wakacjach u babci. Bawiłam się i w kurniku z kurczętami i w oborze ze źrebaczkami. Jednak do obrządku kurek niosek trzeba mieć czas… i tak się zastanawiam skąd taki pan rolnik „Henryk” miałby mieć czas na śledzenie losów Laurki…?

        • Myślę, że pan Henryk, a raczej pani Henryka, nie hoduje kurek. Tu raczej chodziło tylko o sprowokowanie mnie i wywołanie na blogu kolejnej niepotrzebnej awantury.

    • Pani Elżbieto , skoro pani córka nie chce nosić okularów to chciałam coś doradzić…tylko musi pani jeszcze pare lat poczekać, bo to chyba od 8 roku życia można. nie wiem czy słyszała pani o takiej nowości w Polsce jak soczewki ortokorekcyjne. To są soczewki tzw.terapeutyczne ,które nastajają oko podczas snu-nosi się je tylko jak się śpi, wtedy one nastraja wzrok,a rano widzi się dobrze.W Polsce to nowość i niewielu jest okulistów ktorzy się tym zajmują.Ja jestem ze Śląska i wiem,że w Sosnowcu jest taki lekarz.Mam w rodzinie osobę która ma te szkła.Kosztują około 2tyś zł, ale lepsze to niż operacja oczu jak któs nie może np.z powodu pracy nosić okularów. Te szkła mogą nosić tylko osoby do -5 dioprtrii. Początkowo nosi się je co noc, a po jakimś czasie wystarczy założyć je 3 razy w tygodniu . P.s. dziękuję wszystkim za powyższe rady – muszę sobie porobić badania w pierwszej kolejności. pozdrawiam

      • Haniu za takie pieniądze jak piszesz (ok 2 tys) to się jak dla mnie nie opłaca i jeszcze trzeba to zakładać. Operacja kosztuje ok 4 tysięcy i przy niezbyt dużych wadach wzroku daje 100% poprawy. Ma się spokój do końca życia. Ja bym chciała taką operację ale narazie funduszy brak.

        • wiem,że to drogo,ale niestety nie każdy moze mieć taką operację(jest wiele przeciwskazań) i w sytuacji gdy ktos okulatów nie może nosić w pracy,a operacji nie może mieć to w takiej sytuacji jest jedyne wyjście.Okulary to też straszny wydatek, ja mam wadę -9 dioprtii i żeby jakoś w miarę wyglądać to muszę wydać przynajmniej 1200 złotych, a zarabiam 1100zł. masakra Pozdrawiam wszystkich okularników

      • Pytałam okulistę w centrum medycznym gdzie się reklamują, ze robią ortokorekcję. Odradziła zdecydowanie. Cała „korekcja” polega na zakładaniu na noc specjalnej twardej soczewki, która sztucznie „nastawia” ostrość widzenia. Dobrze widzi się rano, bo po kilku godzinach ostrość widzeina spada, do tego różnie w obu oczach. Po sześciu godzinach jednym okiem można np. widzieć doskonale, a drugim na -5 dioptrii :/

    • Pani Elżbieto,
      moja córeczka ma również dwa latka i od roku nosi okularki. Jak skończyła 6 miesięcy to zaczęła zezować i poszliśmy z nią do okulisty. Okazało się, że oprócz zeza zbierznego naprzemiennego ma również wadę wzroku w tej chwili +6 lewe oczko i 5.5 prawe. Też od samego początku okularki polubiła, nawet ani razu nie trzba było jej namawiać żeby je nosiała.
      Okuilista i niejedna osoba powiedziała nam, że dziecko samo zauważa, że lepiej widzi w okularkach i po prostu chce w nich chodzić. Chyba musi coś w tym być bo ani ja z mężem ani nikt z najbliższej rodziny z którymi Antosia ma częsty kontak, nie nosi okularów, więc nawet nie ma z kogo brać przykładu, jeżeli chodzi o noszenie okularków 🙂
      A też dodam, że po roku noszenia okularów córeczce bardzo ładnie wykorygowały zeza, w okularkach już prawie nie robi wcale, a bez okularków czasami jej się zdarzy, najczęściej kiedy ma oczka zmęczone.
      Pozdrawiam serdecznie

  33. Witaj Emilko 🙂
    Dzisiaj kupiliśmy z narzeczonym maszynę do pieczenia chleba zelmera 🙂 Właśnie ją testujemy 😀 Maszyna ma jedno mieszadło i moc 660 W. Za jakieś 3h podzielę się wrażeniami 🙂 bo w którymś poście zastanawiałaś się nad maszyną tej firmy 🙂

    • Oj to czekam na smakowite wrażenia 🙂

      • Emilko
        Właśnie skosztowaliśmy chleba a raczej zjedliśmy już połowe 😀 wyszedł bardzo dobry. Mimo jednego mieszadła składniki były bardzo dobrze połączone. Dodaliśmy tylko troche za dużo wody przez co chleb wyszedł troszkę za wilgotny 🙂 ale to dlatego że nie wiedzieliśmy że ta maszynka miesza jeszcze w trakcie robienia a nie tylko na początku i sądziliśmy że masa była za sucha 🙂 Nie mam porównania z innymi maszynami do pieczenia ale ta nas przekonała 🙂 o czym świadczy tylko połowa dużego chleba na stole 😀 model tej maszyny to: zelmer 43Z011. My na razie robiliśmy na próbę z gotowej mieszanki kupionej w sklepie ze zdrową żywnością. Oczywiście teraz będę szukać własnych przepisów 🙂
        Pozdrawiam i idę dalej jeść chlebek póki jeszcze coś zostało 😀

    • Mi taka maszyna do pieczenia chleba już od jakiegoś roku chodzi po głowie… Wiecie, czy można w niej wyrabiać ciasto np. na kopytka? Moi chłopcy to kopytko&pyzojady 😉

      • Po co Wam maszyny do chleba…? Macie piekarnik? Ja mieszkam za granicą i bardzo mi brak polskiego chleba. Nauczyłam się go piec stąd: (prawdziwy polski chleb i chałka beż żadnych świństw!) http://kotlet.tv/chleb-polski i chalka tu: http://kotlet.tv/chalka-z-kruszonka Sprawdzone! 🙂

        • Kiwuska, dzięki za linka. Chlebek wygląda smakowicie. I mi bardzo brak smaku polskiego chleba… nawet jak ostatnio przyjeżdżam do rodziców do Polski. Nastała jakaś plaga wyrobów chlebopodobnych.
          A taka maszyna to jednak wygoda, bo pozwali mi zaoszczędzić na czasie, o ile się na nią zdecyduję. Ale chrapkę mam 😉

  34. I jeszcze o rosole… moja babcia mówiła mi, że w kurzych skrzydełkach, a dokładnie w samych szczytach skrzydeł, kumuluja się wszelkie toksyny, jakie kura w sobie ma, jakie zjadła z mieszankami i preparatami, więc zawsze trzeba albo odłamać ze 3 cm końcówki skrzydełka albo z nich zrezygnować (miesa w nich niewiele).
    Pozdrawiam

    • Nie rozumiem, skąd negatywne oceny tego wpisu??? Tylko dlatego, że Violet podała namiary na swego bloga? Ech ludzie, ludzie… bez przesady.

      • Albo minusują ci co właśnie zajadają się tylko skrzydełkami;) to smacznego;)

  35. Emilko,
    po pierwsze gratulacje!!! długą drogę przebyłaś od pamiętnej akcji parówkowej ( za którą Cię wówczas skrytykowałam). To bardzo dobrze, że szukasz, że rozwijając się również w tym kierunku – wyjdzie Wam to tylko na zdrowie, inaczej być nie może 🙂
    Chciałam Tobie polecić stronę z przepisami na zdrowe posiłki dla dzieci, ja sama wiele z tych przepisów wykorzystuję na codzień

    ammniam.dziecisawazne.pl/

    myślę, że gdybyś miała jakieś wątpliwości to polecam kontakt z autorką bloga, bardzo miła osoba i kopalnia wiedzy w temacie.
    Ponieważ chyba się przymierzasz do chleba pieczenia, powiem Tobie, że ja od roku wypiekam – chleby żytnie, mieszane, z ziarnami – na zakwasie – i do tego nie potrzeba maszyny – na początek upieczesz je w zwykłej keksówce w piekarniku. To chyba dobre rozwiazanie, zanim się zainwestuje tyle pieniędzy w maszynę.
    A teraz, póki jeszcze trwa sezon na jagody, polecam bułki z nimi ( jagodzianki) – u nas rewelacyjnie „schodzą”, przy czym slodzimy dużo mniej, trzcinowym cukrem.
    Jeśli chodzi o chleby, to korzystam z przepisów Liski z bloga pracowniawypiekow, i choć pierwsze trzy chleby były u mnie klęską na całej linii, nie poddałam się, z czego mam ogromną satysfakcję.
    To bardzo dobrze, że poruszasz na blogu kwestię zdrowego odżywiania – bardzo dobrze dla Ciebie i przede wszystkim dla Laury(!!!), bo przecież w tak dużym stopniu zależy od tego nasze zdrowie i dobre samopoczucie.
    Pozdrawiam Cię Matko-Wariatko i trzymam kciuki szczególnie za Małego Skrzacika,
    Ania.

    • Do słodzenia polecam naturalny miód, a nie cukry bo nawet ten trzcinowy nie dorównuje właściwościom miodu. Oprócz cukrów w miodzie jest całe mnóstwo innych naturalnych całkowicie składników które są bardzo zdrowe.

      • niestety miód to także bardzo silny alergen, więc jest nie wskazany dla małych dzieci (z tego co pamiętam do 2 roku życia dzieci wogóle nie powinny go spożywać… niestety mój Synek jest własnie uczulony na miód, a marzy mi się dla Niego taka pajda domowego cheba z dobrym masłem, twarożkiem i miodem …

  36. a ja polecam tę stronkę http://www.wiemycojemy.org/

  37. Ja rozumiem, że Laura musi być na specjalnej diecie, ale chciałam tylko zasugerować rodzicom, aby niestety nie wykluczali zupełnie chemii z żywienia i siebie i dzieci. Cudnie jest gotować zdrowo i sama staram się ograniczać wszystko, co na odległość pachnie różnymi E, ale postanowiłam od czasu do czasu pofolgować swoim ekologicznym zakusom. Dlaczego? Bo jak dziecko pójdzie do przedszkola, później szkoły nie ma bata, nie dostanie zdrowego, ekologicznego jedzenia. Zamiast masła będzie wcinało margarynę. Zupa będzie na kostkach rosołowych, a nie kurzych, a do tego co drugie danie będzie przyprawiane vegetą. Niestety. I wg mnie bezpieczniej jest przygotować żołądek malucha na takie rewolucje kulinarne. Dlatego podaję dziecku parówki, bo je ubóstwia. Niby wybieram te najmniej chemiczne, ale wyrzuty są. Tłumaczę sobie, że i tak nadejdzie dzień kiedy ze szkolną wycieczką wpadnie do jakiegoś KFC, czy innego Maca i nawpycha się tam samego E, więc też raz skusiłam ją na takie „szity”, aby sprawdzić, czy nie zareaguje alergią, czy innymi rewolucjami żołądkowymi. Mimo, że sama staram się robić wędliny do chleba, nie unikam podawania tych kupnych. Jasne, że szkoda naszych żołądków, ale nie przeskoczę pewnych rzeczy. O ile w przedszkolu jeszcze można powalczyć o jakość jedzenia, czy nawet samemu przygotowywać dania do podania własnemu dziecku, o tyle później, w szkole, mamy coraz mniejszy na to wpływ. Z ciekawostek, to słyszałam, że więźniowie, zgodnie chyba z ustawą o żywieniu w zakładach karnych, otrzymują o wiele lepsze jakościowo jedzenie, niż dzieci w publicznych przedszkolach. Co do wypiekania chleba. Emilia, polecam zakup automatu do pieczenia chleba. Można znaleźć ciekawe przepisy ma pieczenie chleba nawet na naturalnym zakwasie, a czas przygotowania (czyt. wrzucenia do automatu), to max. 5 minut. Później wszystko robi sama maszyna.

    • Już kilka osób poleca tą maszynę do pieczenia chleba, muszę sobie o niej poczytać. A może ktoś używa taki sprzęt i mógłby polecić?

      PS: to prawda z tymi więźniami – dostają o wiele lepsze jedzenie niż dzieci w przedszkolach. Racja żywnościowa więźnia jest wyższa niż racja żywnościowa pacjenta w spitalu…

      • Używam i polecam. Wcześniej piekłam chleby w piekarniku i przeklinałam to wyrabianie, ugniatanie, wyrastanie, a teraz ograniczam się do wrzucenia składników do misy, nastawiam program i czekam 3 godziny, aż maszyna zrobi wszystko sama. Powoli sama kombinuję z przepisami i dobieram dodatki wg własnego uznania. Minus taki, że większość przepisów na chleb jest na drożdżach, ale znalazłam też takie na naturalnym zakwasie, chociaż mi drożdże specjalnie nie przeszkadzają. Teoretycznie w przepisach podają, aby robić chleb ze specjalnych mąk do pieczenie chleba (tu trzeba uważać, bo niektórzy producenci dodają do nich jakiś nienaturalnych składników), ale próbowałam z normalnej żytniej, czy pszennej mąki i wszystko wychodzi. Do tego w takiej maszynie można robić makarony, niektóre ciasta, słodkie bułeczki, bagietki, chleb bezglutenowy, bez soli, a nawet dżemy (tej opcji jeszcze nie wypróbowałam). Minus kolejny – to nie są małe maszynki, ale też wielkością nie porażają. Minus kolejny – im więcej funkcji tym wyższa cena. Ja wolałam wybrać firmową maszynę, bo czytałam, że w tych „nołnejmach” zbyt często psuje się silnik i co chwila taki sprzęt jest odsyłany do naprawy. Póki co jestem naprawdę na tak, jeśli chodzi o maszynę.

        • A czy możesz polecić markę, jakiej używasz? I czy poleciłabyś zakup używanego sprzętu tego typu?

        • no tak, o najważniejszym zapomniałam 😉 Moulinex OW 5023. Cena ok. 400 zł. Co do używanego sprzętu, to wolałabym od osoby sprawdzonej, która jak twierdzi, że używała maszynę miesiąc, to tak faktycznie było. Generalnie maszyny używam co drugi dzień, więc eksploatacja jest. Gdybym miała kupić używaną, tak eksploatowaną i do tego bez gwarancji już, to chyba bym się zastanowiła czy warto. Chyba, że cena byłaby imponująca, a zakup na zasadzie sprawdzenia czy warto w ogóle inwestować.

        • Emilio, co do automatów do chleba, to wydaje mi się, że lepiej wybrać nowy, nie używany. Choćby ze względu na gwarancję. Na markach się nie znam, sama mam Moulinex i jest ok. podobno ludzie chwalą sobie maszynę do pieczenia chleba z Lidla. Na pewno warto wybrać wypiekacz w 2 mieszadłami, ja mam z jednym i przy najmniejszej wadze chlebka nie zawsze sobie radzi.
          Na zachętę polecam bloga z przepisami http://mojchleb.blogspot.com/ 🙂

          Przepraszam, że się tak wtrąciłam :p

          • Karotka bardzo dziękuję. Właśnie sobie weszłam na opinie o tych maszynach i faktycznie Moulinex ma najwyższe noty, ale też najwyższą cenę. Dla porównania nastepny na liście jest Zelmer, który jest aż o połowę tańszy – to duża rozbieżność. Muszę w wolnej chwili zagłębiś się w szczegóły techniczne i porównać produkty różnych marek.

            Ech… Taki chleb wypiekany w domu to musi być super sprawa, naprawdę 🙂

        • Emi, ważna jest moc. Im wyższa tym lepsza. Bodajże minimum to 750 KW, ale przy częstszej eksploatacji, warto mieć większą. Faktycznie dwa mieszadła są idealne, bo oprócz wrzucenia składników do misy nic ciebie nie interesuje i wszystko jest pięknie wymieszane. Żebyś nie była zaskoczona, mieszadła zostawiają od spodu dziury w chlebie, ale nie przeszkadza to zupełnie w krojeniu go, znaczy nie rozwala się podczas krojenia. Cena faktycznie wysoka, ale ja jestem zwolenniczką tzw. składkowych prezentów i to jest właśnie taki urodzinowy, od kilku osób prezent dla mnie, zasugerowany perfidnie przeze mnie 😉

          • To prezent urodzinowy jak najbardziej trafiony – dobrze, że zasugerowałaś przyjaciołom swoje potrzeby. Lepiej mieć jedną porządną maszynę do chleba niż dwadzieścia wielkich bukietów kwiatów, które i tak zwiędną 🙂

        • ja mam tą maszynę od 2 lat. chleby wychodzą z niej niedobre, tzn dość specyficzne, bo żadna z maszyn dostępnych na rynku nie ma górnej grzałki. próbowałam sama komponować mąki i skład, wypróbowałam też wszystkie mieszanki. Co polecam – wyrabiać w niej ciasto i chleb wstawiać do normalnego piekarnika, do normalnej formy – wychodzi przecudny. Ta maszyna jest niezastąpiona do wyrabiania ciasta, także drożdżowego, ciasta na pizzę, na bułeczki itd.

        • Mamo Filipa, jak to niedobre z maszyny? Moja również nie posiada górnej grzałki, a wszystko wypieka się idealnie, w zależności od ustawienia, jak bardzo przypieczoną chcę mieć skórkę. No wiem, wiem, nie jestem obiektywna, bo zapałałam wielką miłością do mojej maszyny. Może dlatego, że robiąc coś z mąki żytniej, czy razowej typu makaron, chleb, męczyłam się strasznie z ugniataniem, bo twarde i ciężko mi było. Teraz zwalam niewdzięczną pracę na maszynę, stąd pewnie ten przypływ uczuć 😉

        • chleb z maszyny do chleba jest dość specyficzny i właśnie przez brak górnej grzałki. nie mówię, że jest niedopieczony albo przepieczony, jest po prostu specyficzny, nie wiem na czym to polega, ale jak zastosuje sie ta sama mieszkanke czy przepis i zaraz po wyrobienu i wyrosnieciu cissta przelozy sie je do tradycyjnej formy i normalnego piekarnika, wychodzi duuuuuzo lepszy, wlasciwie taki jak ze sklepu (konsystencja, skorka etc). ja uzywam maszyny czesto, ale tak jak napisalam, glownie do wyrabiania ciasta 🙂

      • Emilko, z doświadczenia wiem, że chleb doskonale jest upiec po prostu w piekarniku, piekę od wielu lat, maszyna jest kosztowna i sporych gabarytów, mieszanie składników trwa dosłownie chwilę i moim zdaniem calkiem przyjemnie jest to robić własnymi rękoma 🙂 mój chleb wyrasta sobie spokojnie sam w zimnym piekarniku w foremkach przez noc a rano po prostu ustawiam temperaturę, polecam Ci spróbować własnego wypieku chleba ale ostrzegam, że jak posmakujecie to wtedy pieczywo z piekarni może juz Was ie zadowalać. pozdrawiam Was obie ciepło!

        • Dziękuję spróbuję na pewno!

        • To ja się rozbestwiłam, bo po paru razach użycia automatu nikt mnie nie zmusi do ręcznego wyrabiania ciasta na chleb 😉 No i jeszcze widzę o wiele więcej możliwości w rodzajach przygotowywanych chlebów (na plus automat) i czasochłonność. Robić np. chleb z oliwkami ręcznie, a w automacie to dla mnie niesamowita oszczędność czasu no i mniej mycia 😉

        • otóż to Aniu:) Ja też w maszynie nie robiłam tylko ręcznie i wcale nie jest ciężko:) Sama nasza kobieca przyjemność:) A jeszcze jak mamy córeczki które wręcz uwielbiają być w kuchni i pomagać to warto ręcznie wyrabiać ciasto:) Emilko ale naprawde te Twoje ostatnie wpisy to strzał w dziesiątke:) ot samo życie,jak mówiłam wcześniej kiedyś,blog życiem pisany:)

        • a pana „Henryka” (czy tam jakąś kobitę, która się pod niego podszywa) zaraz szlag trafi za tę Waszą czatownię na temat maszyn do pieczenia chleba a nie na temat Laurki!
          Oczywiście żartuję 😉

          @Ania TeZet > bardzo podoba mi się Twój pierwszy wpis. Najważniejsze to nie popadać w skrajności. Kurcze, też staram się i moją rodzinę odżywiać zdrowo… ale to „niezdrowe” niestety czasem bardziej smakuje. Przestawienie kubeczków smakowych to nie lada Gradka! 😉

        • Też czytałam, że nie zawsze warto inwestowac w maszynę do chleba. Znajoma ma maszyne, a piecze chleb w piekarniku..

      • Jeśli mogę jeszcze coś podpowiedzieć, to chyba nie ma co szaleć z funkcjami takiego automatu. Musimy dobrze przemyśleć, czy faktycznie konieczna jest nam funkcja np. pieczenia bagietek lub bułek. No bo po co płacić za coś, czego nie będziemy używać. Zawsze można nastawić maszynę tylko na wyrabianie ciasta, a później upiec je w piekarniku w dowolnym kształcie 🙂

      • Ja również polecam automat do chleba. Mam córeczkę alergiczkę na mleko, jajka, pszenicę – gdzie pszenica dodawana jest do KAŻDEGO chleba. Piekę jej chlebek z orkiszu – takiej starej odmiany pszenicy. Jest uznawana za strasznie zdrową – można poczytać o niej tylko dobre opinie. A przepis na taki chlebek to: 2 kubki mąki, kubek wody, drożdże, łyżka oliwy, sól, i płatki np. owsiane – garść.

        • Orkisz jest z pszenicy. Mój synek nie toleruje pszenicy i po orkiszu byłby bardzo chory. Piękę mu chlebki z mąki kukurydzianej, tapioki, mąki ziemniaczanej z dodatkiem gotowanych ziemniaczków. Aż dziwne, że używasz mąki orkiszowej a do przepisu dodajesz płatki owsiane, które są również zabronione

      • Od lat używam maszyny do chleba. Pierwsza Clatronic wysiadła po 3 latach codziennego użytkowania (silnik).
        Teraz mamy noname z selgrosa, już rok i działa bez zarzutu. Kumplowi w prezencie slubnym kupilismy Zelmera i jest zadowolony, Kolezanka w pracy też ma zelmera i bardzo go chwali.
        Bardzo Ci dziękuję za te posty o zdrowym odzywianiu się. Przerażające jest to, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jak żywność nas zatruwa, prowadząc do wielu ciężkich chorob.
        Pozdrawiam serdecznie

      • Co do maszyny do chleba to tu: http://mojewypieki.blox.pl/2009/11/Maszyna-do-pieczenia-chleba-pomagamy-wybrac.html Pani Dorota trochę podpowiada co wybrać i na co zwracać uwagę a komentarze pod to kopalnia wiedzy 😛
        Poza tym ma pełno świetnych przepisów na chleb zarówno na zakwasie jak i na drożdżach.

        Pozdrawiam

        • własnie miałam podać link do bloga Dorotus :))
          i polecam również inny kulinarny blog BEA W KUCHNI http://www.beawkuchni.com/
          i samodzielne przygotowanie dżemów (i nie tylko) na zimę… wbrew pozorom to nie takie trudne i a jaka satysfakcja ;)) własnie skończyłam pestkować morele na dźem z lawendą ;))
          pozdrawiam

    • Ania TeZet dużo prawdy w Twoim wpisie bo faktycznie gdy dziecko pójdzie do przedszkola to nie mamy wpływu na to co je.Możemy co najwyżej dać szkrabowi domowe śniadanko,zrezygnować z obiadku przedszkolnego. Ale to znaczy że że jednak coś możemy.Jeśli dziecko ma alergie na jakiś pokarm,zgłaszamy to i dziecku nie zostanie to podane.Tak samo chyba możemy zrobić i w przypadku zdrowego żywienia.Możemy sie nie zgodzić na jadłospis i nie płacić. Druga strona medalu-czym skorupka za młodu nasiąknie…
      Moja bratowa od maleńkości była zdrowo odżywiana.Dziś ma własną rodzinę,męża dziecko i nawyki żywieniowe nabyte w latkach już przedszkolnych przeniosła na swoje dorosłe życie,na swoją rodzinę.I wychodzi im to tylko na zdrowie.Rozmawiamy dużo na temat jedzenia.A co uwazacie za najzdrowsze do pojenia dzieci?

      • Ja daję Laurce tylko wodę oraz świeżo wyciskane soki owocowe i warzywne – oczywiście bez dodatku cukru.

        • Woda filtrowana czy tylko przegotowana? Moja mała też najlepiej napije sie samą wodą,też bez cukru,ale ja gotuje a ponoc lepsza jest filtrowana i myśle o kupnie filtra bo i sama wode uwielbiam;)

          • Ja daję Laurze wodę niegazowaną z butelki.

      • No właśnie, najtrudniej to zupełnie i nieodwracalnie zmienić swoje nawyki żywieniowe. Ja nie wiem, czy jestem leniem, czy słabo sobie czas organizuję, ale nie zawsze uda mi się ugotować obiad idealny, czyli na zdrowych produktach. Czasem wręcz mi się nie chce peklować i piec szynki na wędlinę, więc ratuję się tymi kupnymi. Za to podziwiam ludzi, którzy mają już wpojone, że ma być albo zdrowo i ekologicznie, albo wcale. Niedościgniony ideał 😉 Do picia – woda niegazowana, albo woda niegazowana z sokiem domowej roboty (ale cukier tam jest). Na kupne soki, czy napoje moje dziecko reaguje bólem brzucha. A jeszcze sobie przypomniałam – unikam jak ognia podawania dziecku wszystkiego, co ma w nazwie Danone i Actimel. A co do słoiczków dla niemowląt, to mam mieszane uczucia. Kiedyś w nie wierzyłam na tyle, że do 1 roku życia podawałam wszystko ze słoiczka, a dzisiaj twierdzę, że super ekologiczne, świeże, zdrowe, to jednak one nie są. Jakoś swego czasu te wielkie koncerny spożywcze zaczęły mi pachnieć tylko komercją i pieniędzmi, a nie zdrowym jedzeniem. Drugie dziecko zamierzam karmić własną kuchnią na wiejskich produktach i zero słoiczków.

        • Aniu są takie soki-syropy naturalnie wyciskane z Firmy Oleofarm. Można kupić ich produkty w internecie. Sok mailnowy na przykład ja rozcieńczam z wodą dla Laury, te soki nie zawierają cukru ani żadnych dodatków.

        • Emi, dzięki za info. Właśnie jadę na zakupy, długie zakupy, bo podobnie jak ty, wczytuję się we wszystkie etykietki. Może znajdę. Ostatnio wyszukałam naturalnie mętny sok jabłkowo-aroniowy Słoneczna Tłocznia. Tłoczony na zimno, bez dodatków cukru, wody, konserwantów. Komisyjne otwarcie i kosztowanie jutro, bo opakowanie 5 l i trwałość do 14 dni po otwarciu. Napoję dziecko i zdam relację jak reaguje i ona i ja i najmłodsze w brzuchu 😉 A co do zdrowego żywienia, to chodzi mi po głowie pewna myśl – stworzenia prywatnego portalu społecznościowego, gdzie wszystkie będziemy mogły dzielić się swoją wiedzą nt. tego, co warto kupować, a czego nie. Wtedy nie będzie oskarżeń, że coś promujesz na swoim blogu, a nie oszukujmy się praktyczna wiedza matek jest bezcenna, bo posiadłyśmy ją drogą prób i błędów. W tym temacie na pewno się z tobą skonsultuję na priv, tylko nie wiem, czy zdążę przed porodem. Pozdrawiam 😉

        • Aaaa, doczytałam, że te soki-syropy, to w internecie, więc nie będę szukała na sklepowych półkach. Zakupię w sieci 😉

    • Sa przedszkola dla wegetarian i takie dla dzieci z wykluczeniami zywieniowymi, ze zdrowym jedzeniem. Dzieci znajomej, ktore cuktu, mleka, chemii, miesa nie jedza chodza do takiego przedszkola i jest ok.

  38. Emilko, czy możesz podać przpis na pyszny rosół bez kostek?:) ja chciałabym wyrzucić kostki, ale zupełnie nie potrafię zrobić dobrego rosołu bez nich, jest jak woda, no i ogólnie zupy są bezsmakowe, czym Ty konkretnie zastępujesz kostki w rosole i zupach?

    • No właśnie z rosołem jest najtrudniej… Bardzo trudno go ugotować na kupnym mięsie bez kostek. Dlatego ja go ostatnio nie gotuję 🙁

      Znam tylko jeden sposób na taki pyszny rosół – trzeba zdobyć całą, tłustą, wiejską kurą i wtedy wyjdzie na pewno bardzo dobry. Do tego dużo marchewki, włoszczyzna, cebula opalona na ogniu lub podsmażona na oleju, do cebuli ja jeszcze wbijam goździki dla lepszego smaku, natka pietruszki, pieprz, sól no i zioła – według uznania.

      Na mięsie drobiowym ze sklepu ja nie potrafię ugotować zrdowego rosołu bez kostek niestety. Dlatego czekam, aż mi się jakaś kura we wsi trafi :). Ale może któraś z czytelniczek zna taki przepis i nam coś podpowie?

      • niestety rosół ma to do siebie ze robi sie jego na dobrym gatunkowo miesie- drobiu. A gdzie chodzi najlepsze mieso??? Na wsi w przydomowych gospodarstwach prywatnych nie takich co to howaja kury na handel, bo te na handel sa na sztucznej paszy. A porzadna kura musi poskubac trawki, podziubac kamyczków itd.
        Chcecie dobry rosół podstawa jego jest wsiowa kura niestety. I żaden rosołek- kostka wtedy nie jest potrzebny.

        • co do rosołu to jak staram się bez kostki to wtedy baaardzo duzo włoszczyzny (szczeg marchwii – daje kolor) i 2 cebule spore dobrze podpalone na ogniu. Choć bez kostki ciężko 😉

        • Lubczyk!! Nadaje aromatu magi. Plus oczywiscie dluuugie pyrkanie 😉
          Z powodzeniem urosnie przy domowym ogrodku.
          Pozdrawiam!!

        • Mój rosołek jest od lat bez kostki i vegety bo choruję na refluks a w kostkach jest dodatkowo benzoesam sodu co nie dośc że jest rakotwórczy to jeszcze powoduje u mnie straszne pieczenie.
          Tak więc ja oprócz włoszczyzny wrzucam kilka ( nawet 6 – 7 na duży garnek) marchwi w całości.
          Marchewka nadaje zupie ładnego koloru. Potem ten nadmiarm marchwi po prostu wyławiam i zjadam ja np. z masełkiem do drugiego dania.
          Prawdziwy rosół powinien być nie tylko na kurce ale też z dodatkiem kawałka wołowiny więc wołowina też daje kolorek.Taki rosołek na wielu marchwiach i wołowinie jest troszeczke ciemniejszy ale nie zielony i przeźroczysty 🙂
          Potem garść świeżej pietruchy i na prawdę rosól na 102!! Pachnie super, wygląda i smakuje również.
          Aha i też opalam cebulkę 🙂

      • Dopiszę za mamą Tymka – LUBCZYK!
        Ciekawostka: pierwotnie przyprawa maggi była właśnie ekstraktem z lubczyku 😉
        Poza tym – ja często mieszam mięso, np. biorę kurczaka, ale i dodaję pręgę wołową. Taką z dużą ilością „przerostów”, z których potem się robi taka jakby galareta po rozgotowaniu.
        I oczywiście gotuję rosół dłuugo.
        Robię go dość rzadko, ale patent mam taki, że gotuję w garze 10 litrów i zamrazam w porcjach na 1 dzień.

        Kostkę rosołową wyczuwam z daleka, nie używam od lat tego typu chemii.

      • Aha, jeśli chodzi o naturalne mieszanki przypraw – popatrz sobie na przyprawy Visany (powinny być w necie, moja mama kupuje w pobliskim ekosklepie).
        Przyprawa do ryb jest rewelacyjna, sama nie potrafię tak utrafić proporcji ziół.

      • Oczywiscie, ze da sie ugotowac dobry rosol na „sklepwej” kurze. Najlepiej na korpusie (bez nozek i piersi- piersi i tak maja malo tluszczyku). A wiec bierzemy takiego kuraka, pluczemy pod bierzaca zimna woda i wrzucamy do garnka, zalewamy woda, dodajemy ziele angielskie i liscie laurowe ( jeden zestaw ziela i liscia na jeden litr wody- czyli np na 5 litrow 5 zestawow). Przez ok godzine gotujemy samego kuraka, potem dodajemy wloszczyzne (w miare duzo) – seler, pietruszke, marchewke ( im wiecej marchewki tym slodszy bedzie rosol), pora, mozna dodac liscia kapusty, cala cebula i jedna przypalona na ogniu, ja dodaje jeszcze czosnek, solimy i pieprzymy. Bron boze nie dodajemy magi do gotujacego sie rosolu, bo zczarnieje i bedzie niedobry. I tak powinien sobie pyrkac z 3 godziny. rosolu nie mozna doprowadzic do wrzenia. potem tylko na talerz zielona natka pietruszki i smacznego. Aha Mięso zalewamy zimną wodą

        Bardzo ważna zasada. W ten sposób więcej składników smakowych przejdzie do rosołu i będzie on bardziej esencjonalny i aromatyczny. Dlatego wywary na mięsie zawsze gotujemy od zimnej wody. Dlaczego?
        Wrzątek powoduje denaturację białek, zmienia ich strukturę. Gdybyśmy wrzucili mięso do wrzątku to na jego powierzchni powstanie szczelna struktura, która będzie trudniejsza do sforsowania przez wszystkie pyszne związki, które znajdują się w mięsie. A nam przecież zależy, żeby przepłynęły do roztworu jak najszybciej i w jak największej ilości 🙂 pozdrawiam. Uwielbiam gotowac 🙂

      • Do rosołu na pewno trzeba dorzucić oprócz drobiu, wołowinki, natkę pietruszki, i można ze 3 suszone grzybki. Plus lubczyk, ziele angileskie, liść laurowy. I pyrkać, pyrkać, pyrkać… :). I oczywiście inne warzywa, jak marchewka, cebula, seler….

      • W NETTO jest stoisko z wędlinami, na którym zawsze można kupić korpus z kaczki lub z gęsi.Kosztuje niewiele. Kup 1 korpus i jakąś małą kostkę wołową,sporo warzyw i gotuj na maleńkim ogniu. Gwarantuję że rosół będzie pyszny.I w dodatku tani.
        pozdrowienia, krystyna Milewska

      • Rosolu jako takiego w zasadzie nie gotuje, ale robie zupy po holendersku:) Od lat nie uzywam smietany i zupy robie niezabielane, na jakims wywarze miesnym (dluuugo sie musi gotowac na malutkim ogniu, wowczas dopiero nabiera smaku). Dietetyczka mlodego kazala mi obsmazac wszystkie warzywa do zupy. Wrzucam pokrojone do garnka z kilkoma lyzkami dobrej oliwy i mieszajac obsmazam na wysokim ogniu. Pozniej zalewam wywarem, dodaje jakas kasze, makaron, ryz czy co tam mi do garnka wpadnie, mlody lubi tez malutkie kuleczki (ok 1cm) z mielonej wolowiny. Taka zupa na obsmazonych warzywach zupeeeelnie inaczej smakuje, nabiera wyrazu i witaminy rozpuszczalne w tluszczach znacznie latwiej sa przyswajalne. Tyle tylko, ze tych karzyn nie wolno udusic, a faktycznie szybko obsmazyc. Zachowuja wowczas tez kolor i taka zupe mozna zrobic w 10 minut (wywar mozna mrozic, to samo z warzywami, pokrojone wymieszac i w porcjach zamrozic na czarna godzine i szybki obiad). Choc sama nie jestem zupojadem (zjadliwa jest tylko koperkowa i grzybowa), to te tubylcze zupy lubie. Jako, ze niezabielane, sa lekkie, ale pozywne i sa pelnowartosciowym posilkiem, jesli dorzuci sie jakies mieso, to wlasciwie wszystko w nich jest. Warzywa mozna tam wrzucic przerozniaste: marchew, cebule, pora, kapuste, seler korzeniowy, naciowy i liscie, kalafiora, brokuly, szparagowke. Uwielbiam zupy z czerwona papryka, nawet niewielka ilosc zmienia smak.

      • Rosol zyska prawie ze kostkowy smak 😉 kiedy oprocz skladnikow o ktorych pisze Emilia doda sie do niego swieza galazke lubczyku (! naturalny smak maggi) i galazke selera i zielonej pietruszki. Smak rosolu poprawia takze kilka platkow swiezego imbiru oraz tymianek i rozmaryn. Tymianek moze byc suszony. No i prawdziwy rosol wymaga kawalka wolowiny.

      • by sie rosołek udał potrzeba trzech gatunkow mieska wolowe indyk lub kurczak i cielecina oprocz wloszczyzny trzeba dodac kilka ziarenek pieprzu kminku by zlagodzic tlustosc jak tez nalezy pamietac by dobrze opalic cebule ja dorzucam zielona natke koperek i najwazniejsze jest to by gotowac go dlugo on jak to mowia musi mrugac bardzo bardzo wolno . wlasnie taka dobrze opieczona cebulka daje ten smak co jest w tch polepszaczach .Pani Emilio prosze poczytac o takiej kaszce AMARANTUS moze dla malenkiej bedzie dobra a mozna ja wykorzystywac do wszystkiego pozdrawiam babcia Basia

      • Rosołek w moim wykonaniu – same warzywa – por, marchewka, pietruszka, cebula, troszkę kapusty i wiązka ziół. Gotujemy, gotujemy. Potem wyciągam wszystkie warzywa, marchewkę kroję w kostkę, wrzucam z powrotem do bulionu. W osobnym garnuszku na maśle podsmażam cebulę, pokrojony w cienkie plasterki seler naciowy i sporą ilość posiekanych liści szałwii (ok.30 sztuk zazwyczaj). Jak cebula zaczyna się szklić, dodaję 2-3 łyżki mąki, dobrze mieszam, po chwili dodaję trochę bulionu, żeby dobrze rozprowadzić mąkę, chwilę gotuję i wlewam całość do rosołu. Czasami dodaję mięso z ugotowanego indyka i torebkę ugotowanego brązowego ryżu. Chyba już nie wyobrażam sobie innej wersji rosołu 🙂

    • ee, da się bez kostki 😉 moja mama przestała dodawać odkąd wnusio zaczął nam się do talerzy dobierać. daje kuraka (korpus, skrzydełka, udka), włoszczyznę (dużo i bez kapusty, choć wiem że niektórzy dają, a i pora dużo), cebulę opaloną na palniku albo na suchej patelni (gdzieś czytałam, że cebula wrzucona z łupiną daje rewelacyjny kolor rosołowi, ale ani ja ani mama nie próbowałyśmy), duuużo świeżego lubczyku (oczywiście z łodyżką, nie same listki), sporo ziela angielskiego i liści laurowych, wielki gar zalewa zimną wodą, stawia na malutkim palniku i gotuje się wszystko ze 4 godziny jak nie lepiej pod uchyloną przykrywką 😉 jak uda jej się kupić to i kawałek kaczki dorzuci, albo wołowinę jak ma (pręgę np., chociaż tłusta), ale najczęściej na samym sklepowym kuraku gotuje 🙂 oczywiście na końcu trzeba przyprawić solą, pieprzem i jak dla mnie obowiązkowo pieprzem ziołowym 😉 i przecedzić. mama zawsze w niedzielę nastawia rosół o 7:30 😉 i jeszcze domowe kluski robi do tego, ale typowo domowe – jajka od babci która żywi kurki ziarnem i które brykają po podwórku, a mąka z młyna, też od babci 😉 mój syn zjada takie ilości jej rosołu, że głowa mała. jakiś czas temu w sklepach dostępna była przyprawa Vegeta Natur, moim zdaniem fajne rozwiązanie, bo tam glutaminianu nie było ani innych syfów, tylko sól i suszone warzywa, ale nie wiem czy jeszcze to w sklepach jest bo dawno nie widziałam. w ogóle coraz częściej można kupić przyprawy czy nawet gotowe sosy bez ulepszaczy, co cieszy 🙂

      • Też stosuje Vegetę Natur, można ją kupić w wielu martketach!!!

        • Vegeta natur zawiera hydrolizat drozdzowy, ktory wcale zdrowy nie jest.

      • Jest vegeta natur dalej – dodaję czasem do dań kiedy brakuje mi własnie kostki do smaku. Jest nawet wersja do kurczaka ziołowego – dla mnie super smakowała jako przyprawa do sosu do zapiekanki mięsno-ziemniaczanej.

      • Ja szczerze polecam przyprawę wisanka,kupicie ją w każdym dobrym sklepie ziołowym,są w niej same suszone zioła i warzywa oraz sól,bez rzadnych ulepszaczy,mam w domu małe dziecko i od kiedy je z nami też odstawiłam ulepszacze,a tą wisanką najłatwiej jest podrobić smak vegety czy innych cudownych ziarenek które niestety uwielbia moja połowica 🙂

      • Niestety, producenci często ukrywają chemiczne polepszacze smaku i zapachu pod nazwą EKSTRAKT Z DROŻDŻY. Ekstrakt zawiera zarówno Vegeta Natur, jak i kostki (niby) eco – reklamowane jako zdrowy zamiennik kostki rosołowej, bez chemii 🙁

  39. Pani Emilio bardzo się cieszę jak pisze Pani o zdrowym żywieniu. Ja też staram się wprowadzać do domu zdrowe odżywianie.Też oglądam program Kasi Bosackiej. Walczę z mężem o to,by nie podawał dzieciom słodyczy.Jeśli chodzi o przyprawy to niech Pani wypróbuje lubczyk, to zioło idealnie zastępuje maggi. Niech pani poczyta książkę pt.”antyrak-nowy styl życia” autorem jest David (nazwisko mi wyleciało) tam pisze o właściwościach ziół i o tym jak wiele mogą zdziałać dla zdrowia. Polecam też książkę Marii Treben”Apteka Pana Boga” tam są przepisy jak za pomocą ziół można leczyć choroby.Podam jeden przykład i mam nadzieje,że pediatrzy też na pani blog zaglądają i to przeczytają i nie będą źle doradzać pacjentom.Mo synek miał mięczaka zakaźnego, żadne maście przepisywane przez kolejnych pediatrów nie dzaiałały, wszyscy lekarze do których chodziłam mówili,że mięczka trzeba wypalac lub wymrażać i nie ma na to innej metody.Po przeczytaniu książki „Apteka Pana Boga”gdzie dowiedziałąm sę o właściwościach ziół szwedzkich, naklejaliśmy z mężem synkowi płatki kosmetyczne nasączone tymi ziołami na mięczaki .Po dwóch miesiącach wszystkie znikły bez śladu było to dwa lata temu i nadal jest spokój. Te zioła szwedzkie kupiłam w zielarskim sklepie pod nazwą zioła bittera (nie mylić z bitnera,bo jest inny skład). Szkoda,że jedzenie ekologiczne jest takie drogie.Jeszcze mi się przypomniało,że Reni Jusis ma też fajną stronę i tam ma wiele cnnych rad i zdrowych przepisów kulinarnych.Pozdrawiam

    • O tak, Reni jest eko mamą i wielokrotnie widziałam ją propagującą ekologiczny styl życia. Dziękuję za cenne rady. PS: lubczyk stosuję od dawna 🙂

      • natknęłam się na „you tubie ” na ciekawe filmiki dotyczące odżywiania,a właściwie leczenia za pomocą jedzenia! Autorką tych filmików jest właścicielka tego bloga http://chooselife.pl/2011/04/ . Polecam filmiki pani Joanny ,zwłaszcza te dotyczące naturalnych kosmetyków….ta pani jest weganką, ale także bardzo dobrze doradza jeśli chodzi o pielegnacje ciała. Jeżeli jesteście zainteresowani to poszukajcie na you tubie lub poczytajcie bloga tej pani.

  40. Dostalam zawrotu glowy od tych wszystkich porad….nie dajmy sie zwariowac,czekolada podana dziecku z umiarem nie zaszkodzi jako zwolenniczka jedzenia naturalnego ze wzgledu na chroniczna chorobe nerek meza staram sie patrzec na wszystko trzezwo i nie rwe wlosow z glowy jak raz w miesiacu posoli sobie kanapke z pomidorem.

  41. Cześć Dziewczyny,
    fajnie, że piszesz o zdrowej żywności. Ja poniekąd też stosuję. 🙂 Po Twoich wpisach chyba już na zawsze wyrzucę kostki rosołowe itp. Ziół uzywam dużo, nawet męża przyzwyczaiłam do ich smaku, choć początkowo dania z tymiankiem kojarzyły mu się z lekarstwem. A synek zna zioła od urodzenia – tym przyprawialiśmy mu pierwsze zupki.
    P.S. Moje życie Laurka też odmieniła na lepsze! Nie mogę „przejść” obojętnie obok Waszej historii, nie wprowadzając zmian na lepsze w swoim życiu!

    • Stęskniłam się już za przemiłą sąsiadką zza miedzy-))). Pozdrawiam serdecznie.

  42. ja zam kuchnie pieciu przemian, mysle, ze zdrowa ale nikomu nie bede reklamowac 🙂

  43. ja karmie moja corke glownie sloiczkami, ze wzgledu na niektore alergie jakie ma, a ostatnio kupilam poradnik dla zielonych rodzicow i czytam go poki co, z mieszanymi uczuciami, na pewno zdrowe zywienie jest wazne, a w Waszym przypadku nawet bardzo 🙂 sama powinnam wykluczyc niezdrowe produkty z naszej diety i zdrowo rozszerzac diete corce. dzieki za news o jagodach goji i o chlebach z lasu- temu kto o tym napisal 🙂

  44. Witaj Emilko 🙂

    Podczytuję ten blog od jakiegoś czasu ale jeszcze nie miałam okazji odezwać się 🙂 Mnie również zainteresował wpis o zdrowym jedzeniu 🙂 Moja dietetyczka również polecala mi owoce goji, acai, rano mieszanka oleju lnianego ( który ma dobre proporcje omega 3 do omega 6, oliwy z oliwek nie polecała) oraz cytryny i aloesu. Także kazała spożywać spirulinę. A jeśli chodzi o cukier to jedynie wyżej wspomniany ksylitol. W smaku jest bardzo rześki. Swietnie również działa na drogi oddechowe i pomaga w pozbyciu się kataru oraz pomaga na gardło. Zaznaczam, że moja dietetyczka jest lekarzem. Ma doktorat w tej dziedzinie i jest najlepszym lekarzem z tej dziedziny w moim mieście. Piszę to ponieważ ktoś wcześniej zarzucił Pani, że nie ma Pani wykształcenia medycznego. Mimo, że Pani nie ma to dobrała Pani te składniki, które również poleca mi mój lekarz. Zaznaczam, że nie mam problemów z wagą. Chciałam jedynie zdrowo się odżywiać i Pani doktor powiedziała mi co jest podstawą takiej diety. Moja lekarka nie jest zwolenniczką jakichkolwiek syntetycznych witamin czy suplementów. Także jak widać nie trzeba być lekarzem, żeby dojść do takich samych wniosków i nie uważam, że Pani jest szarlatanem. Jeśli tak jest to znaczy, że moja lekarka również nim jest 😀 Pani doszła do tego czytając tony artykułów i poświęcając temu mnóstwo czasu.
    Życzę dużo zdrowia dla Laurki i pozdrawiam Panią serdecznie 😀

  45. Emilko,
    cudownie, że poruszasz tę kwestię!
    Ja również od dawna interesuję się zdrowym odżywianiem i wprowadzam do kuchni wszystko co naturalne 🙂
    Polecam:
    1/ www. dziecisawazne.pl – portal dla ekorodziców, gdzie można zanleźć całą masę porad jak żyć w zgodzie z naturą. nie ma tu żadnej komercji, ale sama prawda i natura.
    2/ kuchnię pięciu smaków – naprawdę coś fantastycznego.

    całuję
    Agata

    • Je również bardzo lubię ten portal.

    • Agatko a co to takiego ta kuchnia 5 smaków?

      • Znalazłam taką stronę: http://www.piecsmakow.com.pl/

      • http://dziecisawazne.pl/kuchnia-pieciu-przemian/

        Teoria Pięciu Przemian jest w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej drugim obok teorii Yin i Yang systemem opisującym wszystko, co dzieje się zarówno we Wszechświecie, jak i w mikrokosmosie, jaki stanowi człowiek. Wg filozofii chińskiej człowiek jest częścią natury i podlega jej prawom, a jego organizm jest odbiciem Wszechświata. Teoria Pięciu Przemian mówi o wszechobecnej zasadzie ruchu, zmianach następujących cyklicznie i wzajemnym przenikaniu wszystkich elementów Wszechświata. Najlepszą ilustracją tej teorii jest następowanie po sobie kolejnych pór roku: wiosna, lato, późne lato, jesień, zima, które odpowiadają kolejno przemianom: Drewno, Ogień, Ziemia, Metal, Woda. Przemiany tworzą dynamiczną równowagę będącą wynikiem nieustannej zmienności.

        Teoria Pięciu Przemian opisuje wszystkie procesy zachodzące cyklicznie, oprócz pór roku są to: pory dnia, fazy życia, narządy człowieka, emocje, smaki, kolory, produkty spożywcze itd.

        Każdy z nas składa się z innych proporcji 5 żywiołów, z czego zazwyczaj jeden jest dominujący.

        Gotowanie wg Pięciu Przemian

        to wykorzystanie powyższej koncepcji filozoficznej dla zrównoważenia energetycznego potraw. Posiłki przygotowane wg 5 Przemian są:

        * łatwiej strawne
        * smaczniejsze
        * umożliwiają przyswojenie wszystkich składników pokarmowych,
        * a wszystkie narządy są dobrze odżywione

        Równowaga energetyczna to podstawowy element w medycynie chińskiej, gdyż zapewnia ona zdrowie ciała i ducha.

        Odżywianie zgodne z Teoria Pięciu Przemian jest dostosowane do pór roku.

        Prawidłowa dieta powinna uwzględniać termiczne działanie produktów oraz być dostosowana do pór roku i klimatu, w jakim żyjemy.

        W naszej strefie klimatycznej nie służy nam zbytnie ochładzanie się nawet latem, a zimą i jesienią zdecydowanie należy unikać potraw ochładzających. Najkorzystniejsze dla organizmu są potrawy gotowane spożywane na ciepło. Szczególnie ważne jest to w przypadku wegetarian.

        Styl życia zgodny z porami roku jest w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej jednym z podstawowych warunków zachowania siły życiowej i zapobiegania chorobom.

        Gotowanie wg Pięciu Przemian pozwala również na dostosowanie posiłków do naszych cech indywidualnych i nauczy nas wybierania dla siebie odpowiednich potraw.

  46. Najzdrowsze są własne warzywa, owoce, mięso i jajka z jak najdalej oddalonych od innych ludzi miejsc. Ja mam również hopla na punkcie produktów nieskażonych. Gotowania w domu, smarowania się tylko kosmetykami naturalnymi. Zapraszam na mój blog, może znajdziesz jakieś przydatne informacje dla siebie. Pozdrawiam Was dziewczyny.

  47. jak ktoś dokładnie i uważnie ogląda program „wiem, co jem” zapewne zauważył, że główna prowadząca przeczy sama sobie w różnych odcinach… czytanie z etykiety to jedno, ale ferowanie wyroków u pani redaktor jest bardzo dalekie od obiektywizmu… przekazuje swoje poglądy nie zawsze zgodne ze stanowiskiem who czy wiedzą lekarzy. swoją drogą – w jednym z ostatnich odcinków bardzo polecała słoiczki (oprócz tych posiadających mom, ona i zaproszona pediatra zachęcały do karmienia słoiczkami bo są niemniej zdrowe niż samodzielnie przyrządzone potrawy a przede wszystkim różnorodne!). oglądam każdy odcinek i w wielu kwestiach się z nią zgadzam, ale staram się być krytyczna i zauważać rozbieżności w jej tezach – a są, i to wielkie!

    po drugie – jakiś czas temu ferowałaś tezę „słoiczki są niezdrowe bo pasteryzowane, w wyniku czego zabijane są witaminy” itd – przedstawiałaś tą tezę bardzo głośno i w taki sposób, jakbyś była tego pewna w 100%. a teraz dowiadujemy się, że jest to po prostu zdanie jednej z twoich czytelniczek… a zobacz ile osób, któe traktują ciebie jako wyrocznię – już tą tezę przyjęło jako pewnik… mimo że jak się okazało nie ma ona żadnego poparcia nawet w przeczytanej przez ciebie literaturze 🙁

    zobacz Emilio, jak poczytasz posty, te mega pozytywne, to zobaczysz, że dla wielu osób jesteś coś na kształt „alfy i omegi”, „autorytetu”. przez twoją silną osobowość, przez historię, wzbudzasz podziw i jesteś niejako osobą opiniotwórczą, czy chcesz, czy nie – a to duża odpowiedzialność/. powinnaś być tego świadoma, że przedstawiając swoje teorie, swoje zdanie w jakiś tematach, masz wpływ na myślenie innych ludzi, na kształtowanie ich opinii, a to moim zdaniem duża odpowiedzialność, której musisz być świadoma. dlatego właśnie są osoby, które podobnie jak ja, na prawdę w kulturalny i spokojny sposób, starają się ciebie poprosić o ważenie słów. nie ze względu na złośliwość, kompleksy czu bóg wie co jeszcze, ale ze względu na to, żebyś uważała co mówisz, jak mówisz, bo są osoby, któe bezkrytycznie przyjmują każdą twoją teorię. Nie każdy sprawdzi czy to co piszesz, rzeczywiście ma potwierdzenie w rzeczywistości, w badaniach.

    A pytanie, dlaczego wiele osób, którym nie do końca podoba się obecny kształt bloga, ciągle tu zaglądają ma tylko jedną odpowiedź – bo są to ludzie, którzy zakochali się w Laurze przez pierwszy rok regularnego czytania tego bloga. Ciężko teraz nie zaglądać co się dzieje u Laury, skoro kibicowało się jej w najcięższych momentach. Człowiek zaczął traktować ją jak małą sąsiadkę i dlatego wciąż tu powraca, z nadzieją na więcej takich wspisów jak dawniej 🙂

    • Ten program jest ciekawy, ale nie może być wyrocznią. Obejrzałam m.in. odcinek o kawie, w którym Pani Zdrówko mówi, że kawa nie uzależnia. Inne medyczne źródła podają, że długotrwałe spożywanie w dużych ilościach kofeiny z kawy uzależnia organizm podobnie jak nikotyna i alkohol. Stwierdzono, że stałe dawki kofeiny zwiększają tolerancję organizmu na tę substancję. Jest to tzw. efekt wzmocnienia, czyli konieczność zwiększenia dawek. Po długotrwałym spożywaniu nagłe odstawienie wyzwala efekt fizycznego uzależnienia, który może się objawiać silnym bólem głowy, otępieniem i depresją ustępującymi natychmiast po wypiciu używki.

      Abstrahując od lekarzy i nielekarzy, to ja wiem co się ze mną dzieje jak odstawię kawę. I tyle w tym temacie.

  48. Emilko, dziękuję za te informacje, jak będę miała więcej czasu, to przeczytam również tego długaśnego posta o żywieniu :D. Bardzo mnie to ciekawi, staram się, jak mogę, ale nie zawsze mam czas na przygotowanie czegoś w domu od podstaw… Ty zapewne tym bardziej nie masz czasu… Ale skoro Ty możesz, to ja też 😛

  49. Program ‚wiem, co jem’ uwielbiam. Można z niego naprawdę wiele się dowiedzieć i te nowinki zastosować w żywieniu.
    Co do punktu, w którym teraz jesteś dzięki Laurze, uważam że nic nie dzieje się bez przyczyny, i czasem choć, to co się wydarzyło jest dla nas niezrozumiałe, po pewnym czasie okazuje się zbawienne. Pisz nadal bloga, poruszaj tematy, które są dla Ciebie ważne – bo to Twój blog.
    Udanej imprezy weselnej.

  50. a co myslisz o soli i cuksze podstawa w kazdej kuchni czy tez je wylaczylas z uzycia ?

    • Laura nie dostaje cukru, nie daję jej słodyczy, nie daję słodzonych soków, niczego nie słodzę. Cukier bardzo źle działa na jej układ pokarmowy. Ale za to używam soli i muszę jej używać. W przypadku choroby Laury i braku jelita grubego organizm ma problem z wchłanianiem wody – ulatuje ona zbyt szybko z organizmu i może dojść do odwodnienia. Dlatego ze względu na chorobę ja muszę solić potrawy Laury, gdyż sól zatrzymuje wodę w jej organiźmie.

      • Emilko jak będziesz miała czas to poczytaj sobie na temat ksylitolu – cukru z brzozy.Rewelacja!!!
        podaje go swojemu dziecku, bo nie moze spożwać zwykłego cukru.Ogromnym minusem jest jego wysoka cena!!!

        • ksylitol ostrożnie u dzieci.

        • Ksylitolowe tabletki w Finlandii (gdzie mieszkałam wiele lat) dentysci zalecają jeść po każdym posiłku – dzieci w przedszkolach nie myją zębów tylko obowiązkowo jedzą pastylki ksylitolowe.
          Oczywiscie nie zastepuje to mycia zębów w domu !!! W zaleznosci od producenta i zawartosci ksilitolu w takiej pastylce ilość zjadanych tabletek ma ograniczenia dobowe.
          Ksylitol jest cukrem pięciowęglowym, co oznacza, że ma właściwości bakteriobójcze i bakteriostatyczne, remineralizuje szkliwo, a nawet leczy (zasklepia) drobne ubytki.
          Mnie ,osobę zawsze sceptyczną jesli chodzi o takie rózne „nowinki” i „cuda na kiju” przekonali fińscy lekarze i dentysci którzy na każdej wizycie i ksylitolu przypominali i wiecie ze żadne z moich trojki dzieci nie ma ani jednej dziury do dzisiaj ( bo nawyki z Finlandii przeniesliśmy na grunt polski). Może to przypadek a może nie 🙂

      • Emilko, jesli chcesz zatrzymywac wode w organizmie, chce Ci polecic ziarna Chia. Poczytaj o nich. One potrafia zatrzymac mase wody, sa uzywane przez sportowcow. Mozna z nich robic napoj, a takze dodawac do potraw, ja je dodaje do salatek, mieszanek warzywnych, a czasem je namocze i wypije pare lyzek ot tak, sa bardzo zdrowe i zupełnie naturalne. To moze byc swietne rozwiazanie dla córeczki.Wystarczy je namoczyc jak len, i robi sie z tego taka galaretka, dodane do innych potraw nie zmieniaja w ogole smaku 🙂

  51. Dodam od siebie- patrz Emilio na sol, jakiej uzywasz. 99 % dostepnych na rynku zawiera E535 lub E536 bodajze (nie pamietam w tej chwili tych cyferek bo nie mam juz takiej soli)- substancje te w reakcji z sokami zoladkowymi zamieniaja sie w cyjanek, ktoryz to byl uzywany przez hitlerowcow w komorach gazowych.

    • do a
      w wyniku reakcji z kwasami żołądkowymi nie powstaje cyjanek, a cyjanowodór, to zasadnicza różnica.
      E-535 i 536 to żelazocyjanki sodu i potasu-substancje zapobiegające zbrylaniu. Uznawane za nieszkodliwe, ALE :
      1. wszystkie dopuszczone przez prawo sztuczne dodatki do żywności sa teoretycznie nieszkodliwe, a jednak wywołują szereg niepożądanych skutków
      2. Cyjanowodór w dawce przekraczającej dopuszczalne stężenie (50-60 mg – oczywiście jest to dawka znacznie przekraczająca ilość HCN wytworzonego w organizmie po spożyciu soli) dostający się do organizmu łączy się z jonami żelaza, zawartymi w enzymach oddechowych (oksydaza cytochromowa)
      tworząc trwałe połączenie. Uniemożliwia to tlenu z hemoglobiny do komórek. Zmierzam do tego, że u zdrowego człowieka zapewne ten żelazocyjanek nie spowoduje żadnych problemów, o tyle u dziecka, które ma problemy z wentylacją, może warto by się zastanowić nad wyeliminowaniem soli z żelazocyjankami? To jest moja hipoteza, nie poparta badaniami naukowymi, dotyczącymi zgubnego wpływu dodatków do soli na człowieka, a jest jedynie analizą reakcji chemicznych, zachodzących w organizmie. Pewnie bardziej dmuchanie na zimne, ale skoro istnieje sól bez tych dodatków, to chyba lepiej bez.

      • dostający się do organizmu łączy się z jonami żelaza, zawartymi w enzymach oddechowych (oksydaza cytochromowa)
        tworząc trwałe połączenie. Uniemożliwia to tlenu z hemoglobiny do komórek.
        „u dziecka, które ma problemy z wentylacją, może warto by się zastanowić nad wyeliminowaniem soli z żelazocyjankami? To jest moja hipoteza, nie poparta badaniami naukowymi”

        —>to jest calkiem dobra hipoteza, uderzajaco logiczna powiedzialabym

        tak, mialam na mysli cyjanowodor, dzieki za poprawienie

        • Bardzo dziękuję obu Paniom za te wskazówki. Nie wiedziałam, że również do soli mogą być dodawane szkodliwe substancje.

        • Skoro już na temat soli…Ja używam soli niewiele ale zawsze kupuje jodowaną. To ważne ponieważ jod wpływa pozytywnie na tarczycę a w pożywieniu jest go niewiele. Pani Emilio, mam synka trochę starszego od Laury i też jest po dużych przejściach i też teraz jest na diecie z powodu hipercholesterolemii, To co jemy ma olbrzymi wpływ na nas. Zawsze starałam się zdrowo odżywiać synka a teraz gdy musieliśmy całkowicie wyeliminować niektóre rzeczy jego wyniki znacznie się poprawiły! Trzymam kciuki za Laurę. Pozdrawiam

          • Bardzo się cieszę z powodu polepszenia się stanu zdrowia synka :). Ja też jestem wniebowzięta odkąd odkryłam, że to, co wkładam córce do ust, ma ogromne znaczenie dla jej zdrowia. Laura świetnie sobie radzi, jeśli tylko jej pożywienie jest pozbawione chemii oraz jeśli nie jest ciężkostrawne (na przykład nie może jeść smażonych rzeczy).

            Ale dziś zjadła z nami zupełnie normalny obad i to z ogromnym sukcesem – jelita zareagowały bardzo dobrze :). A na obiad był własnoręcznie pieczony schab (bez tłuszczu), ziemniaczki z masełkiem i koperkiem, surówka z rozmaitych warzyw sezonowych oraz świeżo wyciśnięty sok z jabłek, gruszek i pomarańczy. Do tego odrobina spiruliny dla wzbogacenia posiłku o witaminy i mikroelementy. Laura najedzona do syta i szczęśliwa :).

            Pozdrawiam serdecznie!

  52. Droga Emilio!
    Z tego co się orientuję,blog miał być pisany dla Twojej córeczki i o niej,wiec nie rozumiem wpisów typu,że cierpisz z powodu śmierci kota,lub o zdrowej żywności!
    Moje zdanie jest takie: MASZ DOŚĆ SPORY DOM,WIĘC OGRÓDEK PEWNIE TEŻ MASZ! WIĘC JAKI PROBLEM KUPIĆ KILKA KUR,ABY MIEĆ SWOJE JAJECZKA I DRÓB!? aaa pewnie się robić nie chce przy zwierzakach;]
    DLACZEGO NIE POSADZISZ SWOICH WARZYW?
    Więc proszę Cię nie narzekaj jaka to zdrowa żywność jest droga i ciężka do zdobycia.

    • KOCHAMY LAURKE!!!

      • I to jak bardzo KOCHAMY LAURKĘ!!!

    • Drogi Henryku

      a czy nie widzisz, że temat zdrowej zywności interesuję Emilie własnie ze względu na chorobe córci? Czy to cos złego, że własnymi doświadczeniami dzieli sie z innymi ludźmi? Bo ja bardzo chwalę sobie te wiedzę.

    • Kochamy Laure

    • kochamy Laurę:)

    • Zauważ, że doba ma 24 godziny i nie mów co Emilka ma robić!!!

    • Wybaczcie ale blog miał pisany dla jej córki,więć kogo interesuje ze kot mial wypadek,albo ze kochaś wyjechal i jest Emilce bardzo smutno!
      A juz w ogole nie podoba mi sie robienie reklamy komus za pomoca bloga tak jak bylo w przypadku niedawno zamieszczonego wpisu o jakies tam firmie aj8!~trzeba bylo ta nazwe firmy pozostawic dla siebie!
      I jakis chory podzial na grupy: HISTORIA LAURY(w ktorej piszesz o tym kocie) i inne sprawy co to ma byc inne sprawy?? POWTARZAM ZE BLOG MIAŁ BYC PISANY O TWOJEJ CORCE!

      • BLE BLE BLE

      • sadze, ze Emilia piszac o kocie badz innych sprawach wykazala zaufanie do czytelnikow, dala wiekszosc czesc siebie niz tylko suche informacje na temat Laurki. ja bardzo chetnie czytam tego bloga, nie wszystkie wpisy – jak te o szczepieniach sa dla mnie interesujace, bo nie mam dzieci, ale takie po prostu omijac. po co szukac dziury w calym? a slowo „kochas”… mysle ze to chyba WSPANIALE ze Laura ma Tate ktory ja kocha i wspiera. troche moze zastanowienia, Emilia mysle traktuje czytelnikow troche jak przyjaciol ktorym sie zwierza a tu bach, zawsze znajdzie sie ktos kto skrytykuje

      • Blog miał być pisany dla córki.!!!Dlatego niech Pani Emilia pisze o wszystkim,nawet o tym co Ja smuci,nie ważne czy smutek dotyczy kota czy wyjazdu partnera.Kidy Pani Emili zabraknie,Laura będzie mogła przeczytać o tym jak Pani Emilia bardzo była kochana i jak kochała!!!Blog dla córki to chyba normalne,że pisze o wszystkim.!!!!Laura nie będzie musiała czytać tylko o przykrych sprawach związanych z chorobą ale też o radościach i smutkach swojej mamy.Laura nie przeczyta tylko że w wieku iluś tam lat dostała taką i taką zupkę ale tez przeczyta ile Jej mama się natrudziła żeby taką zupkę zrobić aby była najzdrowsza!!!Szlag mnie już trafia na niektóre wypowiedzi!!A m nie akurat interesuje że kochaś wyjechał bo to tez po części dotyczy Laura bo kocha tego”kochasia” i zapewne odczuwa Jego brak!!!!!Zastanówcie się trochę ludzie co piszecie bo niektóre wypowiedzi są po prostu karygodne!!!!

        • Przepraszam za kilka błędów ale jestem już po prostu wkurzona i literki mi spod rąk uciekają.!

      • Hehe Henryku jestes smieszny 😉 Co znaczy blog ‚mial byc’ o Laurce tylko? Twoj blog?
        Jestes tu tylko gosciem, nie Ty decydujesz o czym bedzie blog.

        • Heniek…pryskaj stad jak ci cos nie pasi…trzyma cie to ktos…

      • wrrr. Drogi Henryku.
        Zacznij pisać blog pt. Kochamy Henryka i pisz tam o sobie.
        Jeżeli napiszesz : Wstałem rano , zjadłem dwie bułki z wędliną a potem miałem zgage w pracy – to my napiszemy że to miał być blog o tobie a nie o bułkach i wędlinie.
        Z góry przepraszam za zgryźliwośc ale ręce opadają. Chyba nie da sie już bardziej łopatologicznie wytłumaczyć że zarówno śmierć kota jak i zdrowe żywienie czy pojawienie sie Kuby dotyczy właśnie Laury!! Przecież Laura to żywy człowieczek który smucił sie za kotkiem, ma problemy właśnie ze swoją pupką jak zje coś nieodpowiedniego czy właśnie Kuba który jest jej tatusiem, opiekunem , nauczycielem itd itp .
        To wszystko dotyczy właśnie Laury!!

      • Kot był przyjacielem Laury, gdy będzie duża i przeczyta ten blog to będzie wiedziała, że miała takiego przyjaciela.
        Ja nie pamiętam czy miałam zwierzątko i nie ma mi kto o tym przypomnieć.

        • No własnie ludziska już nie macie własneo zdania, tylko to co Emila napisze jest dal was świete..!!

      • Szanowny Henryku czy kimkolwiek jestes ? pisanie duzymi literami jest w necie krzykiem wiec jakim prawem bedac gościem zachowujesz sie jak domysl sie i jak Ci wiadomo autor tego bloga moze pisac co i jak chce bo to on jest tworca i wlaścicielem tegoż – a skoro tresc i forma wać panu lub pani sie nie podoba to drzwi maja tez klamkę z drugiej strony wiec pa pa. Jeszcze jedno moje odczucie to nie jest blog sensacyjny tylko samo zycie pisane dla malenkiej ze jak za kilka lat poczyta sobie sama jak to jej mamunia walczyla i pokonywala trudnsci by ona mogla o tym poczytac jak czyta sie np; bajeczki./a w zyciu wazne sa tylko chwile…..jak spiewal Rysiek…../ buziaki dla Laurki babcia Basia

    • kocham Henryka!!!!!!!!!

  53. Emilko – bardzo się cieszę, że się odezwałaś – dobrze,że nie zrezygnowałam z codziennego zagląnia do Was:)
    ja też już dawno wykluczyłam ze swojej kuchni „żółte przyprawy” jak je ładnie nazwałaś (do rosołku, zwłaszcza zimą, fajnie pasuje też kawałeczek imbiru)

    a przede wszystkim życzę Wam udanej imprezy!!!
    no i widać z tego wszystkiego, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, prawda? (tz. choroba Laurki)
    trzymajcie się ciepło:)

  54. U mnie od 6 lat nie ma przypraw typu maga, vegeta itp. odkąd córka nie trawiła jedzenia, mąż choruje z powodu jelit dopieram wszystko starannie, jedzenie jest inne, zdrowsze, ale niestety moja córka pomimo 6 lat nadal je hippa na przemian z gotowanym. ;( Powoli widzę zmienia się to na lepsze 😉 w końcu. Emilo poruszyłaś ważny temat dla zdrowia każdego z nas. Pozdrawiam

  55. 🙂 No i fajnie że napisałaś i czekam na kolejne podpowiedzi:) Szczerze przyznam że pierwszy raz słyszę o jagodach goji a muszą być naprawde fajne:) Z ziarnem kakao pomyślałam że może będzie smaczniejsze gdy sie je lekko podpraży na patelni jak np słonecznik no ale już napisałaś że nie może być obróbki termicznej. Ciekawe rzeczy naprawde bo ja tyle co mogę korzystać w naturalnym odżywieniu to właściwie tylko owoce i warzywa mojej teściowej,w tym roku pierwszy raz widzę u niej w ogrodzie aronie,ma jabłka śliwki maliny truskawki winogron i wiele innych owoców i warzyw,bez nawozów bez pryskania,daleko od ulicy więc i pozbawionych ołowiu.Do tego swojskie jaja i drób.Kiedyś brałam mleko od pewnego gospodarza,super jest taka śmietana z mleka następnego dnia,smaczne samo kwaśne mleko a jaki serek biały pycha jak sie samemu zrobi co jest niezmiernie proste:) Bardzo dobrze że piszesz o tym wszystkim.A próbowałaś Emilko piec sama chleb?

    • Jeszcze nie próbowałam, ale się przymierzam. Moim podstawowym problemem jest czas – chciałabym mieć go trochę więcej.

      • Tak czas jest na wage złota:)
        Gdyby mogły się spełnić moje 3 życzenia nie poprosiłabym o gwiazdy, księżyc czy bogactwo.
        Poprosiłabym o 25 h na dobę, o 8 dni w tygodniu i o 13 miesięcy w roku:)))
        Miłej udanej wspaniałej zabawy Wam życzę na weselu:)

        • Polecam znaleźć na Facebooku stronę Chleby z Lasu. Piecze je cudowna osoba Ola z Lasu i wysyła. Tak jak Ola chlebki są w 100% NATURALNE.

      • Emilio, a może na początek warto zainwestować w automat do chleba? Wrzucasz wszystkie składniki, naciskasz guzik i czekaż, aż cały dom wypełni się cudnym zapachem pieczonego chleba 🙂
        I polecam jeszcze wygospodarować w ogródku odrobinkę miejsca na kilka krzaczków pomidorów i ogórków. Nie wymagają praktycznie żadnych zabiegów, jedynie czasem podlania. Ale tym już na pewno Laura chętnie się zajmie 😉 Tak naprawdę w przydomowym ogródku można wyhodować niejedno warzywko, można posadzić kilka krzewów owocowych (np. agrest, malina, porzeczka). Samo zdrowie, pyszny smak, ogromna satysfakcja, a dla malutkiej mocno edukacyjna zabawa w ogrodnika 🙂 Polecam z własnego doświadczenia!

        Ps. Pisz o czym chcesz i ile chcesz. KOCHAMY LAURĘ!

  56. Fajnie,że zainteresowałaś się i jak sądzę innych dietami i zdrową żywnością-super!
    Miłej zabawy na weselu.
    Pozdrawiam:)

  57. jagody goji sa super, u mnie w ogrodzie rosnie juz 3 rok krzak….Polecam, masz sporo ogródka kup krzak i posadz, jak cos polce ci sprzedawce prawdziwych chinskich goji…nie pospolitych Polskich.

  58. Ja sie w ogole dziwie ludziom ktorzy uzywaja mieszanek typu vegeta. Nigdy tego nie bylo w mojej kuchni i nigdy nie bedzie. A przyznam, zaskoczylo mnie troche, ze dopiero teraz odnalazlas ziola. Ciekawostka: ludzie którzy borykają się z egzema lub atopowym zapaleniem skory rownież powinni się pozbyć tej mieszanki a objawy się zalagodza.

    • Emilka te zioła zna:) Tylko dała do zrozumienia że potrawy przyprawia teraz TYLKO ziołami:-)

      • Ludziki kochane,czy wam nie szkoda czasu na klikanie w minus;) i to buahaha żeby było o co klikać;)
        czasem myślę ze tu dzieciaczki wchodzą i klikają sobie z nudów;) dajesz minus do takiej pierdołki to napisz gościu dlaczego;):)))))

  59. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, że chcesz z innymi podzielić się swoją wiedzą. Z tymi kostkami rosołowymi i innymi żółtymi przyprawami – jeśli ktoś woli formę kostki rosołowej to może wiejską kurkę ugotować, wziąć wywar mocno skoncentrowany, dodać cebulkę spieczoną na ogniu (dla zapachu), masę ziół, pór i inne, a to wszystko wlać do pojemniczka do robienia lodu do napojów. Potem te kosteczki można wsypywać do woreczka, by zwolnić miejsce na następne kostki. I mamy pyszne, zdrowe kostki – choć muszą być trzymane w zamrażalce.

  60. Uwielbiam program „Wiem co jem” i mam nadzieje, ze po wakacjach bedzie kontynuowany. Glutaminianu sodu nie stosuje odkad mieszkam na swoim, ale np. moja mama nie wyobraza sobie bez niego rosolu :-O
    Dobrej zabawy na weselu i jeszcze raz buziole dla Laurki.

  61. Emilko w jednym z komentarzy napisałaś ” nie sądzę, aby słoiczki były jakoś szczególnie zdrowe. Są one pasteryzowane w bardzo wysokich temperaturach i przez to są pozbawione większości wartości odżywczych, że o witaminach nie wspomnę ”
    bardzo się tym zmartwiłam bo ja mojego syna karmie wyłącznie słoiczkami z powodu zaburzeń odrzywiania i narazie nie ma szans tego zmienić choć bardzo bym chciała
    Prosze napisz z kąd masz takie informacje bo ja przewertowałam internet i znalazłam ”
    \Pasteryzacja charakteryzuje się tym, że nie zmienia smaku produktów i nie niszczy zawartych w nich witamin.
    Metoda pasteryzacji polega na ogrzewaniu produktu do temperatury powyżej 60oC, jednak nie większej niż 100oC, np. do 100oC na okres 1 minuty

    • Kiniu,

      ja nie jestem ekspertem od słoiczków i napisałam tylko to, co sama usłyszałam. Kiedyś jedna Czytelniczka napisała, że te słoiczki są pasteryzowane w bardzo wysokiej temperaturze, ale czy to prawda, naprawdę nie wiem. Tak samo kiedyś inna Czytelniczka napisała, że w słoiczkach też jest chemia, mimo że nie jest to wykazane w ich składzie – ale ja też i tu nie wiem, jak jest naprawdę. Wiem tylko, że moje dziecko te słoiczki dobrze trawi.

      • Kiniu, Emilko
        Pasteryzacja to proces pasteryzacji polega na ogrzaniu produktu do temperatury powyżej 70 stopni, ale nie więcej, niż do 100 stopni. Podgrzewanie powyżej temperatury 100 stopni to już sterylizacja. (proces UHT to jedna z metod sterylizacji)
        Jeśli więc słoiczki dla dzieci są pasteryzowane ( nie wiem, jaki jest proces ich utrwalania, zakładam, że pasteryzacja), to we wnętrzu tych słoiczków nie dzieje się nic niebezpieczniejszego ponad to, co same robimy w kuchni, gotując zupę. Tutaj też doprowadzamy potrawę do wrzenia.
        Swoje dziecko karmiłam daniami słoiczkowymi, bo wychodziłam z założenia, że kupując samodzielnie warzywa i mięso w sklepie i z tych produktów przygotowując posiłki dla dziecka MIAŁAM PEWNOŚĆ, że składniki dań wyhodowane są na sztucznych paszach, nawozach, a wiec zawierają mnóstwo chemii. A kupując słoiczki istniało prawdopodobieństwo, ze składniki są lepszej jakości. Sumarycznie więc, w pesymistycznej wersji, podam dziecku to samo, co ugotowałabym samodzielnie. Nic nie tracę, prócz kasy ewentualnie:-) Oczywiście czytałam zawsze skład obiadków słoiczkowych, widziałam na półkach mięsko Gerbera z MOM, ale nigdy słoik ten nie wylądował w moim koszyku. Denerwowało mnie trochę tylko dodawanie skrobi, albo innego zagęszczacza do każdej potrawy, nawet owoców.
        Dziś nie mam już takiego dylematu, mój synek po ukończeniu roku i 3 miesięcy, z dnia na dzień zaczął obiadkami słoikowymi pluć dalej, niż widział i zażądał normalnego jedzenia:D Dziś ma 2 lata i woli kiełbasę niż czekoladę;-)

Zostaw odpowiedź dla aleina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/