Urlop z siostrami Yin i Yang

Autor: Emilia, mama Laury Data: sierpień 16, 2018 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 17

Długo się nie odzywałam, gdyż w podróży trudno jest pisać, a my akurat ostatnio sporo podróżowaliśmy. Wakacje w tym roku zrobiliśmy sobie iście objazdowe, pokonując dużą liczbę kilometrów, samochodem lub rowerem. Laurze, jak zawsze nic nie przeszkadzało i ze wszystkiego była zadowolona. Kai, jak zwykle przeszkadzało wszystko i prawie z niczego nie była zadowolona. Generalnie, siostry Yin i Yang przez cały urlop widowiskowo się uzupełniały…

  • najpierw pojechaliśmy ponad 700 km ze Strzebielina do Radzimowa, żeby zobaczyć pierwszą część rodziny,
  • potem z Radzimowa do Wrocławia, aby odwiedzić drugą część rodziny,
  • potem z Wrocławia do Krakowa na koncert będący spełnieniem marzeń Laury,
  • a potem z Krakowa w góry Pieniny, razem z trzecią częścią rodziny, na tygodniowy górski wypoczynek.

W Krakowie Laura urzeczywistniła jedno ze swych największych pragnień! Razem z rodzicami oraz tłumem innych zwariowanych fanów, uczestniczyła w koncercie heavy metalowego zespołu Iron Maiden. Było to dla niej przeżycie nie do opisania, które z pewnością zapamięta na zawsze!

Natomiast w górach próbowaliśmy jak najwięcej jeździć z dziećmi na rowerach, o ile nie pokonał nas tropikalny upał lub jeszcze gorszy od zabójczej temperatury, humor młodszej córki. Cóż… Kaja dała nam tak popalić, że zamiast urlopu, mieliśmy raczej szkołę przetrwania. Ale nie ma co narzekać, bo przynajmniej uśmiechała się do zdjęć. 🙂

W końcu wszyscy wróciliśmy na stare śmieci, cali i zdrowi, więc teraz już możemy spokojnie od tego urlopu odpocząć… 

PS.1.

Dziś zdjęcia z telefonu, a z aparatu przy następnym poście.

PS.2.

A na koniec chciałabym Was zaprosić do mojego osobistego kawałka Wszechświata… Po ośmiu miesiącach intensywnej pracy, wreszcie powstała nowa strona internetowa fotonka.pl, na której mam zamiar uskuteczniać fotograficzną oraz pisarską obsesję (tak już zupełnie poza blogiem Kochamy Laurę i poza sprawami choroby). Mój zaślubiony programista budował tę stronę w wolnych od pracy chwilach, często siedział po nocach i dłubał, uparcie dłubał aż wydłubał. Ja natomiast wykonałam wszystkie zdjęcia i napisałam teksty. Od tej pory mam swoje własne, profesjonalne miejsce, w którym mogę do Was mówić zarówno obrazami, jak i słowem. Jeśli macie ochotę, to wpadnijcie! 🙂 https://fotonka.pl

Film dostępny także w serwisie YouTube

komentarzy 17

  1. Oglądnęłam zdjęcia na „fotonce”.Jestem najbardziej zachwycona,krowami, pociągiem ,zimą z poddasza,Żuławami.Te zdjęcia wyglądają jak obrazy namalowane przez wspaniałego malarza.
    Muszę powiedzieć,że wszystkie są piękne,masz dziewczyno to artystyczne oko.
    Cieszę się,że wakacje się udały i że Laura była zadowolona ,a Kaja przy Was mądrych rodzicach też zacznie doceniać uroki,życia,pozdrawiam całą Rodzinkę Noneczka

    • Pięknie dziękuję!

  2. Fajne wakacje!
    Zdjęcia piękne.
    Gratki 🙂

  3. Jesteście piękni ?

  4. To Kaja jak widzę bardzo urozmaiciła wam wakacje i dostarczyła niezapomnianych wrażeń:)
    Przynajmniej będziecie mieli jej co opowiadać jak dorośnie:)
    Pozdrawiam
    Magda

    • Oj tak! ? Ona to w ogóle urozmaiciła całe nasze życie… ?

  5. Podróże kształcą!Ta podróż na pewno utkwi Laurze w pamięci na całe życie…tyle atrakcji!

    https://regiehammblog.wordpress.com/2018/08/15/getting-to-the-grand-canyon/
    Pozdrawiam.

  6. Kuba na zdjęciach przypomina Piotra Roguckiego….może stąd ten muzyczny świat

    • O tym samym pomyślałam : }

  7. Bójka z myślami, czy napisać komentarz „od serca”…

    Ale najpierw – jak zwykle dziękuję za piękny tekst, za finezyjne zdjęcia, za podzielenie się Waszą przepiękną energią. Zawsze bardzo czekam na kolejne wpisy. Po przeczytaniu myślę sobie, że warto było czekać.

    A teraz opowieść „od serca”. Dawno temu odbyłam z mężem karczemną awanturę o zakładanie kasku, gdy wyruszaliśmy dekady temu na rowerową wycieczkę na Rozsypaniec w Bieszczadach. Kto tam był, wie, że z parkingu na szczyt wiedzie szeroki „gościniec”, a nachylenie jest nieznaczne, ale nieprzerwane. No więc na tymże parkingu odbyła się scena pt. „Za nic nie włożę kasku, droga jest łatwa, nieuczęszczana, prawie płaska, w kasku wyglądam jak … (tu nastąpił mniej lub bardziej przyzwoity „ciąg”) i dopiero po jego: „Proszę Cię”, ustąpiłam… W drodze powrotnej, przy względnie niewielkiej prędkości najechałam na kamień, straciłam równowagę i przewróciłam się bardzo niefortunnie. Na inny, ostry kamień – główne uderzenie przyjął kaskowy daszek. Niemniej, było na tyle mocne, że daszek zgniotło, a ja straciłam pamięć na godzinę. Tę godzinę znam tylko z opowiadania mojego przerażonego męża. Od tego czasu pozostaję z kaskiem w przyjaźni i tę przyjaźń polecam innym. Mojemu mężowi przydarzył się zupełnie nieprawdopodobny wypadek na prostej drodze. Przejeżdżał ścieżką rowerową obok parkingu samochodowego, a pan wypuszczał z bagażnika owczarka niemieckiego (w obroży z dopiętą smyczą) i nie zdążył złapać smyczy, gdy pies puścił się w pogoń za rowerzystą i na nieszczęście go staranował. Ale mąż na szczęście był w kasku…Jak napisałam – walczyłam z myślami. Jeśli korzystam z uprzejmości autorów prywatnych blogów piszę komentarze wyłącznie pozytywne. I proszę o potraktowanie mojego wpisu tylko jako chęć podzielenia się swoją historią, zainspirowana fantastycznym filmem z Laurą (w kasku, a jakże!!!) w roli głównej. Jestem wstrząśnięta bezkresną tragedią, która rozegrała się w Darłówku. Jako mama trójki wiem, że pewnych sytuacji nie da się przewidzieć. Jak każda mama sama przeżyłam ich sporo i do dzisiaj wywołują we mnie przerażenie i wdzięczność, że skończyły się tak, jak się skończyły. I przyszło mi do głowy, że czasem można mieć szczęście je usłyszeć lub przeczytać. I taka myśl mi przyświecała, gdy pisałam niniejsze słowa. Pozdrawiam. Joanna

    • Bardzo dziękuję za komentarz. Ma Pani rację w 100%, nawet nie ma z czym dyskutować. Naszą winą jest to, że jadąc na wakacje po prostu zapomnieliśmy kasków, nawet dla dzieci zapomnieliśmy. Po drodze się zorientowaliśmy, że ich nie mamy i na szybko pożyczyliśmy dwa dziecięce kaski od sąsiadów mojej siostry. Sami nie mieliśmy od kogo pożyczyć, a szkoda nam trochę było pieniędzy na zakup nowych. Ale fakt jett taki, że ja i mąż też powinniśmy mieć kaski na głowach – dla bezpieczeństwa, ale i dlatego, aby dawać dobry przykład dzieciom. Na pewno weźmiemy sobie tę uwagę do serca. Pozdrawiam serdecznie.

      • :):):) Po takiej odpowiedzi tym bardziej cieszę się, że zdobyłam się „na odwagę”. :):): Joanna (miłośniczka i „uciążliwa” propagatorka noszenia kasków rowerowych i narciarskich)

      • w 100% się zgadzam!

        Miłośniczka kasków, rowerów i (ma dokładkę) fotelików samochodowych typu rear facing! Uściski!!!

  8. Cudownie ??? jesteście wspaniałymi Rodzicami ???

  9. Super wakacje, bo super Rodzina!

  10. Oglądając Waszą rodzinkę zawsze się wzruszam, a Laura jest cudowną istotną której losy śledzę od jej narodzin. Ślę pozdrowienia z Wrocławia,mam nadzieję że moje miasto przypadło Wam do gustu.?

Zostaw odpowiedź dla M. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/