Tak niewiele trzeba, by zdziałać tak wiele

Autor: Emilia, mama Laury Data: maj 12, 2015 Kategoria: Historia Laury | komentarzy 21

Południowcy wreszcie do nas przyjechali! Zmieścili się na dwóch łóżkach i jednym materacu, zaadoptowali całą wolną przestrzeń na swoje bagaże, przywieźli chleb samodzielnie wypieczony na zakwasie oraz kiełbasę (tak na wszelki wypadek, gdybyśmy tu na Północy przymierali głodem), a także wprowadzili do obejścia mnóstwo humoru, wigoru i pozytywnych wibracji. Laura była po prostu wniebowzięta – w końcu rzadko się zdarza, żeby babcia Ewa, Wujek Mikołaj i Sebastian oraz ich drugie połowy ciocia Ania i Justyna, wszyscy razem tak po prostu wpadli na obiad.

Co do obiadu, to w onym czasie pichcił się wyjątkowo szybko. Przez trzy dni praktycznie nie wchodziłam do kuchni, bo gdy pięć dodatkowych par rąk zakasało rękawy, nie było już tam dla mnie nic do roboty. Rano planowałam przygotować rodzinie pożywne śniadanie, ale nie zdążyłam, gdyż rodzina mnie ubiegła. Tak sprawnej organizacji, skuteczności i szybkości działania nie widziałam nawet w mrowisku. 🙂

Jeden dzień spędziliśmy na wycieczce w Gdyni, ale dwa pozostałe praktycznie przegadaliśmy. Wciąż rozmawialiśmy i w żadnym razie nie mieliśmy dość, gdyż przez długie miesiące rozłąki tematy nam się skumulowały. Trzy dni minęły, jak z bicza trzasnął – może dlatego, że w dobrym towarzystwie czas zawsze szybko mija.

Kuba i ja poprosiliśmy rodzinę, żeby nie przywoziła Laurze żadnych słodyczy i prezentów, zwłaszcza drogich. Już dawno zauważyliśmy, że Laura dostaje podarunki w nadmiarze i z tego powodu przestaje je doceniać. Od momentu jej narodzin niemal każdy, kto nas odwiedzał, przychodził z jakimś prezentem – ludzie instynktownie czuli potrzebę podarowania choremu dziecku czegoś na osłodę niesprawiedliwego i trudnego życia. Szkopuł w tym, że doszło do niebezpiecznego zjawiska, kiedy to Laura każdą wizytę rodziny czy przyjaciół kojarzy z otrzymywaniem zabawek, które później i tak piętrzą się nieużywane na półkach. Postanowiliśmy zacząć z tym walczyć, póki jeszcze nie jest za późno i uzmysłowić zarówno córce, jak i całemu naszemu otoczeniu, że są znacznie lepsze sposoby na wywoływanie uśmiechu dziecka.

Na szczęście rodzina nie uległa pokusie, a z postawionego zadania wywiązała się na medal. Bliscy nie przywieźli ze sobą żadnego drogiego prezentu, ale za to wyposażyli się w zwykłą białą koszulkę oraz farby do tkanin. Ania, żona mojego brata namalowała na przodzie koszulki kreta – bajkową postać, na punkcie której Laura ma ostatnio prawdziwego bzika. Następnie odwróciliśmy koszulkę na drugą stronę i…

I dopiero wtedy w naszym domu zaczęła się prawdziwa impreza! Każdy musiał wybrać sobie kolor oraz pomalować dłoń, a następnie odbić ją na koszulce Laury. Każdy, nawet ci wujkowie, których rozmiar dłoni przekraczał wszelkie normy przyzwoitości. 🙂 A później wszystkie kolorowe dłonie zostały podpisane, żeby córka nigdy nie zapomniała, z kim owego dnia tak doskonale się bawiła.

Zamiast kosztownego prezentu kreatywna rodzinna zabawa, niekończące się salwy śmiechu oraz wyjątkowe wspomnienia na bardzo długi czas. Tak niewiele trzeba, by zdziałać tak wiele… Aniu, dziękujemy za świetny pomysł!

Spotkanie rodzinne

Spotkanie rodzinne 2

Spotkanie rodzinne 3

Spotkanie rodzinne 2

Zabawa w malowanie 1

Zabawa w malowanie 2

Zabawa w malowanie 3

Zabawa w malowanie 4

Zabawa w malowanie 5

Zabawa w malowanie 6

Zabawa w malowanie 7

Zabawa w malowanie 8

Zabawa w malowanie 9

Zabawa w malowanie 10

Zabawa w malowanie 11

Zabawa w malowanie 12

Zabawa w malowanie 13

Zabawa w malowanie 14

Zabawa w malowanie 15

Zabawa w malowanie 16

komentarzy 21

  1. Takiej rodziny można tylko pozazdrościć 🙂 Optymizm bije na odległość.

  2. Moim zdaniem , to bardzo ciekawe dla dziecka ma to lepszy wpływ na dziecko niż zabawki które po jakimś czasie się popsują .

    • Laurkę obserwuję już od jakiegoś czasu. Podziwiam. Uwielbiam. Doceniam. Zachwyca m się nią samą i jej rodzicami. Nie chcę tu pisać w jakiej ja byłam sytuacji. Dobra. Przetrwała. Wiem ile to kosztuje. Koniec.

    • Ona jest cudowna.

  3. Super! Cudnie :))

  4. Poproszę zdjęcie tej bombowej fryzury pomysłodawczyni.
    Z góry dziękuję : ))

    • Promyslodawczyni to Ania, ta w długich rozpuszczonych włosach.

      • Chyba chodzi o fotkę tego bombowego warkoczokoka na trzecim od końca zdjęciu.
        Mnie też zaintrygowało 😉

        • Innych fotek nie posiadam. Ostrość aparatu ustawiana była na koszulce, a nie na fryzurze.

  5. Kret jak z seryjnej produkcji 😀
    Fajnie mieć taką pozytywną, kochaną rodzinę. Radość bije po oczach z tych fotek.

  6. Fajniasta wizyta a koszulka fantastyczna.
    Fotki cudowne!
    Pozdrawiam Was Wszystkich 🙂

  7. O, koszulka boska 🙂
    My też, już jakiś czas temu prosiliśmy rodzinę, żeby raczej ograniczyli prezenty – a babcie, które nie mogą się często powstrzymać, chociaż skonsultowały to wcześniej z nami. Takie kreatywne pomysły są świetne! I na pewno będą pamiętane dłużej niż kolejna zabawka.

    • Dokładnie tak!

  8. Nas niestety zabrakło, ale za to bratowe nam się udały siostra:) Ania miód dziewczyna!

    • Potwierdzam siostra, nasi bracia robią dobrą robotę – bo fajne dziewczyny do rodziny wprowadzają 🙂 A my zobaczymy się niebawem 🙂

  9. Ale zdolna ta Ciocia Ania. Takiego kreta namalować od ręki… Super pomysł z tą koszulką !

  10. Cudowna z Was rodzina. Jaka to szkoda, że nie możecie częściej się spotykać. Tak wspaniale spędziliście razem czas. Z drugiej strony, pomyśl Emilko, gdybyście się widywali często, na pewno te spotkania nie byłyby takie magiczne. Wiem co piszę, bo sama wyjechałam z rodzinnego miasta i spotykam się z moimi najbliższymi raz na jakiś czas. Z jednej strony jest tęsknota, ale wiem, że dzięki fizycznemu oddaleniu, jesteśmy jeszcze bardziej związani. Świadomość, że tam na drugim koncu Polski codziennie o mnie myśli i jest gotowy rzucić wszystko, aby przyjechać do mnie, gdy jestem w potrzebie jest największym zasobem mojego życia. Emilko i Laurko, życzę Wam jak najczęstrzych takich cudownych spotkań z krewnymi.

  11. Boże-jaki wspaniały pomysł ,jesteście wspaniałą rodziną,jak ja Was kocham i troszeczkę zazdroszczę ale tylko troszeczkę,KOCHAM WAS

  12. Och, piękny, energetyczny wpis 🙂 Cudna ta Wasza rodzina!

  13. Super!

  14. Przeswietny pomysl…i jakie zdjecia, ktore wyrazaja wszystko a przede wszystkim wielka radosc i milosc rodzinna..wzruszylam sie bardzo. Tym razem pisze z Kanady, zwykle to robilam z Wenezueli , w Polsce czytam Twoj blog obowiazkowo, i ciesze sie niezmiennie ,ze Laurka jest takim szczesliwym dzieckiem. Przesylam calusy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/