Muzyka relaksacyjna

Autor: Emilia, mama Laury Data: listopad 10, 2017 Kategoria: Historia Laury | komentarze 52

Wczoraj odbyłyśmy kontrolną wizytę w poradni żywieniowej, ponieważ niepokoi nas u Laury zbyt wolny przyrost na wadze. Od dłuższego czasu kilogramy stoją w miejscu, przy wzroście około 116 cm Laura waży zaledwie 19,2 kg. Córa została skierowana na konsultację do dietetyczki, która w najbliższym czasie ma nam pomóc zwiększyć kaloryczność posiłków.

Przy okazji pobrano Laurze krew do analizy, co zawsze jest problematyczne. Córka bardzo boi się ukłucia igłą – szpitalne traumy wciąż są żywe, co wywołuje pełne bojaźni wspomnienia. Wspólnie, całą rodziną pracowaliśmy nad oswojeniem paniki i nauczeniem dziecka radzenia sobie ze stresem.

Wreszcie, Laura znalazła skuteczne antidotum na swój strach, a jest nim MUZYKA! Za każdym razem, gdy się czegoś boi, włączamy jej ukochane utwory, które skutecznie odwracają uwagę od nieprzyjemnej rzeczywistości.

Wczoraj, w gabinecie, przygotowując Laurę do pobrania krwi, poprosiłam o możliwość włączenia dziecku ulubionej muzyki. Przemiła pani pielęgniarka entuzjastycznie zareagowała na myśl, że posłucha relaksacyjnych dźwięków. W tym momencie dyskretnie się uśmiechnęłam, gdyż doskonale wiedziałam, co za chwilę nastąpi…

Dlatego bezcenne były miny personelu medycznego, gdy z trzymanego przez naszą siedmiolatkę telefonu wybrzmiał donośny heavy metal… 🙂

Ps.

Dla niewtajemniczonych słowa wyjaśnienia – od kilku miesięcy Laura jest zadeklarowaną fanką zespołu Iron Maiden. Miłość do metalu wydaje się być równie namiętna, co do Gwiezdnych Wojen. Czas pokaże, czy będzie tak samo trwała.

Fanka Iron Maiden

Dziewczynka słucha Iron Maiden

Dziewczynka słucha heavy metalu

Dziecko słucha Iron Maiden - heavy metal

Pokój w stylu Star Wars Gwiezdne Wojny

komentarze 52

  1. Wielu z Państwa nie potrafi uszanować mojej prośby o nie zamieszczanie tutaj swoich religijnych poglądów, ani też nie potrafi uszanować mojej prośby o nie zamieszczanie komentarzy szkodliwych dla Laury. Dlatego też wstrzymuję publikację tych treści i wyłączam dyskusję pod tym postem. Pozdrawiam.

  2. Jedynie Pani determinacja, nie odzwona walka i wielkie wsparcie ze strony lekarzy,rehabilitantow sprawiły, że Laura jest teraz taka promienna. Żadne bustwa. Podziwiam i życzę dużo sił w walce z chorobą. Niech Pani dalej robi to co robi. A tobie Lauro życzę zdrowia i duży plus za Iron Maiden ☺

  3. Nie wierzy Pani w siłę modlitwy, w boską moc itd. To oczywiście Pani święte prawo. Pamiętam jednak, że dawno temu pisała Pani, że Laura została ochrzczona, nie rozumiem więc po co, skoro po prostu Pani w to wszystko nie wierzy..

    • Tak, dawno temu prawie 7 lat. Wówczas byłam młoda i niedoświadczona życiowo, nauczona robienia tego, co ode mnie oczekuje otoczenie i w dodatku pod wpływem ogromnych emocji, bardzo podatna na sugestie otoczenia. Jednak przez te lata nabrałam życiowego doświadczenia, bardzo wzbogaciłam swoją wiedzę o otaczającym świecie i zweryfikowałam swoje poglądy. Dziś już nie podzielam wielu swoich przekonań z tamtego okresu.

      PS. Bardzo proszę o uszanowanie mojej prośby, którą zamieściłam nieco niżej i powstrzymanie się od religijnych komentarzy. Pozdrawiam.

      • Ludzie się zmieniają, masa ludzi chrzci nie wiedząc po co to robi a potem jednak przychodzi opamiętanie i następnego dziecka już nie chrzczą, lub nie puszczają tego ochrzczonego na religię i do komunii. To że ktoś był wierzący, nie znaczy że będzie taki zawsze, że nie może zacząć myśleć i szukać odpowiedzi, a co za tym idzie zrezygnować z wiary.

  4. Chciałabym jeszcze tylko dodać coś od siebie… Mam wielką prośbę do osób, które twierdzą (nie tylko pod tym postem, ale i w wielu innych miejscach na tym blogu), że za poprawę stanu zdrowia Laury odpowiadają duchy, święci, bogowie, kosmiczne energie i inne cudawianki… Mam do Was prośbę o chwilę głębokiej refleksji nad tym, co robicie, gdyż swoim magicznym myśleniem możecie wyrządzić realną krzywdę mojemu dziecku! Laura już potrafi czytać i to całkiem nieźle, więc może natknąć się na te treści. A Wy próbujecie jej wmówić, że 7 lat jej zmagań z chorobą, że 7 lat jej determinacji by oprzeć się śmierci, 7 lat walki o nią jej bliskich i lekarzy – że ten cały wysiłek Laury nic nie znaczy. Nic nie znaczy, bo na łączące w Wejherowie ktoś się pomylił i zrobił cud przy pomocy ducha. Ludzie drodzy, moje dziecko, żeby przetrwać nieuleczalną chorobę, żeby żyć, musi umieć DZIAŁAĆ!!! Laura musi znać wartość działania, znaczenie aparatury medycznej i ciężkiej pracy, aby mieć szansę w ogóle dorosnąć!!! Jeśli po przeczytaniu tych Waszych komentarzy zacznie wierzyć w uzdrawiającą moc duchów i modlitw, zamiast zadbać o swój trening oddechowy, to któregoś dnia możemy jej po prostu nie dobudzić! Rozumiecie Państwo to zagrożenie? Możecie sobie wierzyć w takie bajki, jakie chcecie, skoro przynosi Wam to szczęście i pociechę. Ale uprzejmie proszę, abyście nie głosili takich teorii na tym blogu. Znosiłam tu wiele różnych komentarzy, cierpliwie przez 7 lat, ale dłużej już nie mogę, ponieważ moje dziecko nauczyło się czytać. Wasze infantylne, choć oczywiście podyktowane dobrymi chęciami, teorie, robią się już po prostu dla Laury coraz bardziej niebezpieczne. Proszę więc o uszanowanie mojej prośby i nie raczenie nas dłużej historiami o cudach, błogosławionych duchach itp. Bardzo mocno o to proszę ze względu na bezpieczeństwo Laury!

    • Witaj Lauro ☺ Dzięki Twojej mamie uświadomiłam sobie, że jesteś już dużą dziewczynką i czytasz nasze wypowiedzi. Chciałabym Ci powiedzieć, że jesteś wspaniałą osobą i bardzo Ciebie podziwiam. Jednak Twoja mama ma rację. My jesteśmy obcymi osobami i nie wiemy do końca jak wygląda Twój dzień. Nie możesz się kierować naszymi radami. To rodzice, lekarze, rehabilitanci i nauczyciele wiedzą czego potrzebujesz i jak wiele musisz zrobić by to osiągnąć.
      Będę Ciebie podziwiać i kibicować byś spełniała swoje marzenia nawet jeśli droga do nich wyboista. Życzę samych 5 i 6 i wspaniałych przejaciół.
      Pozdrawiam
      Ina

      • Bardzo dziękujemy❤

  5. Zgadzam się z Panią, Pani Emilio! To dzięki Waszej determinacji i sile Laury są postępy.

  6. i taki to właśnie straszny bóg- najpierw daje chorobę , nieszczęście , niepełnosprawność ,a potem łaskawie pomaga zdrowieć 😉 …. ciekawe co ten bóg robi skoro w tej chwili z głodu zmarło 15 dzieci ,a on nie kiwnął palcem ?Wierzyć w boga sadystę ,to jest dopiero straszne ….

  7. Religia daje proste, schematyczne odpowiedzi na pytania, które sobie zadajemy. Wszystko co dobre nas spotyka do wpływ świętych, błogosławionych, wreszcie boga samego. Wszystko co złe, co oczywiste, od Złego pochodzi. I tak fakt, że Pani córka czuje się lepiej należy przypisać bogu i nieżyjącej Pani Kotowskiej, a to że nie jest zdrowa do końca oznacza, że szatan wciąż walczy. Wszechmogący bóg nie jest jednak w stanie pokonać szatana w rozgrywce o zdrowie Pani dziecka. U ludzi religijnych naiwność pogania brak logiki, a ten z kolei wyprzedza niechęć do przyswajania naukowych faktów. Oczywiście to wszystko wytłumaczymy sobie wielkością boga, którego my maluczcy nie jesteśmy w stanie pojąć. Bardzo mnie, jako ojca chorych dzieci, cieszy Pani postawa. Walka o ich zdrowie to wysiłek nas jako rodziców, naszych rodzin, ludzi otwartych na pomoc i dobrze przygotowanych lekarzy-specjalistów. Byty nadprzyrodzone nie odgrywają tu żadnej roli. Amen 🙂

    • Szanowni państwo, nikt wam nie zabrania wiary w bajeczki, ale proszę nie wmawiajcie Matce chorego Dziecka, że zdrowie jej szczęścia wynika z pomocy trupów i waszych wymyślonych przyjaciół. To zwyczajne świństwo i umniejszanie Jej ciężkiej pracy i determinacji każdego dnia. Oraz siły samej Laury. Jest to mocno bulwersujące.

  8. Pani Emilio, Laura ma właściwą wagę do wzrostu, wygląda super. Tym, nad czym możę warto byłby się pochylić jest jej wzrost na granicy siatek centylowych. Nie wiem, czy to rodzinne, ale warte zauważenia. W sprawie wagi pocieszę – mój syn, 7-latek, ma 137 cm i 25,5 kg, cienki jak przecinek 😀

  9. Nie wiem dlaczego o tym się nie mówi ale przecież wystarczy kupić w aptece plasterki emla i przykleić pół godziny przed pobraniem krwi w miejsce wkłucia. Plasterki mają substancję znieczulającą i dziecko nie czuje w ogóle wkłucia. Ja do tej pory tak robię chociaż córka ma już 12 lat ale dalej się boi pobierania krwi, a dzięki temu nie mamy z tym problemu. Plasterki są bez recepty. Ile stresu mniej dla dziecka i rodziców 🙂

    • Doskonale znamy te plasterki, to plastry znieczulające Emla z lidnokainą. Stosujemy je, gdy dzieci mają szczepienie, bo wówczas znam miejsce ukłucia. Plastry trzeba nakleić pół godziny przed ukłuciem.

      Jednak w przypadku pobrania krwi Laury nie mogą mieć one zastosowania, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć miejsca ukłucia. Laura była już w życiu kłuta tak wiele razy, że na jej żyłach, na całym ciele, zrobiły się twarde bliznowce, które uniemożliwiają ponowne włożenie igły. Laura była kłuta już nawet w głowę. Pielęgniarka, która pobiera krew, za każdym razem musi oglądać żyły, aby odnaleźć nowe wolne miejsce do włożenia igły. Dlatego zastosowanie wcześniej plastrów jest niemożliwe.

  10. Przez całe życie mam niedowagę i jest to u mnie stan normalny przez szybką przemianę materii, nerwowość i jelito drażliwe. W wieku 27 lat ważę 51 kg, a najwięcej, ile ważyłam w życiu, to 56 kg – gdy jako nastolatka miałam najmniej stresu i brałam hormony. Przytyć po prostu nie jestem w stanie. A w mojej rodzinie prawie wszyscy są chudzi. Takie przypadki się zdarzają. Ale rozumiem, że u Laury ze względu na Hirschprunga jest to powód do większej troski. Oby wszystko było OK! 🙂

  11. Ja też nigdy nie tylam. Od 14 r.z waze niezniennie tyle samo albo podobnie (np. W zeszłym roku sie cieszylam bo przytylam 2 kg. Potem zlapalam grypę i przez 3 dni goraczki i kilkanascie dni pozniej malo jadlam i… wróciłam do starej wagi. Za miesiąc bede miec 27 lat. Także może i u Laury (oby!) To „taka uroda” swoja droga to pol życia mama szukała powodu czemu taka szczupła „a może robaki? A moze cis nie tak?” A tak naprawde to moi rodzice byli takze „chudzielce” i to raczej siedzi w genach (cale szczęście ponizej pewnej wagi nie schodzi nawet jak mam problemy zoladkowe czy inne problemy zdrowotne, bo „normalna” waga to teoretycznie niedowaga , nawet przed ta brzydka grypa z dodatkowymi 2kg byla niedowaga i cale szczescie ze jestem niska i przy mojej wadze nie wyglądam na chorobliwie szczupla!).

  12. Dzięki Bogu (albo Bogom!), że są jeszcze dzieci, które wolą Iron Maiden od Justina Biebera i innych gwiazdek tego typu. Nie żeby Justin był jakiś mocno wybrakowany, ale Iron Maiden… no klasa, panie, klasa!!!

    Ścisk :*

    • Nie mamy pewności, czy przypadkiem era Biebera do nas nie przyjdzie. Mama nadzieje, że nie 😉

  13. Laura masz świetny gust muzyczny! Ja również uwielbiam Iron Maiden. Byłam nawet na ich koncercie, kóry był najlepszym w moim życiu. Pozdrawiam:)

    • Laura zazdrości! Wyjazd na koncert to kolejne marzenie z jej listy 😉

  14. Bardzo dawno nie byłam na Waszej stronie i jestem wprost zaszokowana, jak piękna księżniczka wyrosła z tej małej kruszynki, o którą tak się martwiliśmy, o którą tak walczyliśmy duchowo, o Jej życie i zdrowie. Ta dziewczynka jest naprawdę żywym chodzącym cudem, dowodem, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, chociaż my tego nie widzimy i nie rozumiemy – i nie musimy, bo Bóg jest Bogiem, czy w Niego wierzymy czy nie, to jest ogromna tajemnica.
    Bardzo wiele ludzi modliło się o cud, gdy życie Laury było zagrożone przez wstawiennictwo naszej świętej z Piaśnicy koło Wejherowa bł. Alicji Kotowskiej.
    Jutro własnie jedziemy do lasów piśnickich na uroczystości na godz. 14:00, aby podziękować tej naszej świętej, bo właśnie jutro, 11 listopada jest 78 rocznica jej męczeńskiej śmierci. Będziemy też dziękować za życie Laury i prosić o dalszą opiekę Bożą dla niej i jej rodziny. Niech ten piękny aniołek rozwija się na duszy i ciele w miłości i dobroci.
    Franciszka Wrzos

    • Pani Franciszko bardzo dziękuję za miłe słowa, myśli kierowane w naszą stronę oraz dobrą wolę.

      Mam jednak zgoła odmienne zdanie w tym temacie. Jestem szczerze przekonana, że to nie modlitwy do Alicji Kotowskiej zaprowadziły Laurę w to miejsce, w którym jest teraz. Nie wierzę, aby martwe osoby mogły mieć jakikolwiek wpływ na stan zdrowia mojego dziecka! Jedynie żywi ludzie pomogli Laurze dojść do tego miejsca. Zrobił to ogromny ludzki wysiłek, determinacja, zdolność do walki i chęć zdobywania naukowej wiedzy, by poprawić jakość jej życia. Z moich obserwacji wynika, że zrobili to widzialni, namacalni i prawdziwi ludzie – przede wszystkim sama Laura i jej życiowa ekspresja; my rodzice zdeterminowani, by o nią walczyć; lekarze służący nam swoją fachową wiedzą; pielęgniarki służące doświadczeniem; aparatura medyczna będąca dziełem naukowców; przyjaciele niosący pomoc psychologiczną; czytelnicy bloga niosący pomoc rzeczową; i wiele innych osób.

      To my realni ludzie, Pani Franciszko. To medycyna i bardzo ciężka praca.

      Pozdrawiam serdecznie.

      • Był taki okres, gdy było bardzo źle z Laura, groziło jej kolejne wszczepienie Broviacka i nagle wszystko sie cofnelo tak, ze wszyscy byli zaskoczeni. Czy to też ciezka praca ludzi? a może interwencja tych ludzi, ktorzy modlili sie o pomoc? Rozumiem, że jest Pani ateistka, ale niektorzy wierza w Boga i swoimi modlitwami chca pomoc. Tego rodzaju odpowiedz jest krzywdzaca dla osob, ktore maja dobre intencje i chca wesprzec tak jak potrafia. Nie jest konieczne przy kazdej okazji podkreslac swoj ateizm.

        • Proszę Pani, przede wszystkim nie może Pani wiedzieć, czy jestem ateistką, agnostyczką, zaratusztrianianką, chrześcijanką, buddystką, czy też może wyznawczynią afrykańskiego Boga Bumba. Nie może Pani tego wiedzieć, ponieważ nigdy publicznie nie informowałam o moich poglądach religijnych. To moja bardzo prywatna sprawa i raczej nie zamierzam się tym dzielić. Dlatego nie ma Pani podstaw, aby wkładać mnie do którejkolwiek z szufladek.

          Po drugie zawsze doceniałam, doceniam i zawsze będę doceniać każdy gest dobrej woli, skierowany w kierunku Laury. Zawsze dziękowałam i dziękuję każdemu, kto kieruje w stronę Laury pozytywne myśli – bez względu na to, czy są to dobre słowa, modlitwy czy po prostu myśli, za wszystkie zawsze jestem tak samo wdzięczna i zawsze miały one dla mnie znacznie.

          Po trzecie myślę, że na swoim prywatnym blogu jak najbardziej mam prawo wyrażać swoje poglądy, takie jak niezgodę na coś, co piszą czytelnicy. Pani Franciszka, której zawsze bardzo dziękuję za wsparcie, zamieściła na tym blogu już wiele komentarzy i w każdym z nich twierdzi, że zasługi za stan zdrowia Laury należy przypisać bł. Alicji Kotowskiej. Nie zgadzam się z tym, a ponieważ jest to już kolejny komentarz zamieszczony przez Panią Franciszkę, w końcu zdecydowałam się zaprotestować.

          Po czwarte nikogo nie obraziłam, wypowiedziałam swoje zdanie w sposób wyważony i kulturalny. Idąc tym tokiem myślenia, równie dobrze mogłabym się ja obrazić i wszystkie osoby realnie wspierające Laurę za to, że po 7 latach naprawdę ciężkiej walki o dziecko, całe zasługi przypisuje się nieżyjącej od kilkudziesięciu lat kobiecie Alicji Kotowskiej.

          Oczywiście się nie obrażam, tylko spokojnie wyjaśniam. Cenię sobie prawdę, a prawda jest taka, że przypisywanie zasług nieżyjącej umniejsza realne zasługi tych, którzy żyją, są zawsze obok Laury i którzy realnie na jej rzecz działają. Takie myślenie jest po prostu niesprawiedliwe w stosunku do tych wszystkich osób, które podjęły prawdziwe działania, aby córce pomóc. Proszę mi wierzyć, że gdyby Laura urodziła się w patologicznej rodzinie, albo w biednym rejonie świata, gdzie medycyna jest zacofana, to z pewnością by nie przetrwała. Tam takie dzieci jak Laura po prostu umierają i żadne modlitwy im nie są w stanie pomóc.

          Jeszcze raz podkreślam, że doceniam wszelkie przejawy dobroci – myśli, słowa, modlitwy czy zwyczajnie zaciśnięte kciuki. Sama często o nie prosiłam i za nie wszystkie bardzo dziękuję. Ale najbardziej doceniam realną pomoc ludzi i fach lekarzy, które w mojej opinii uratowały Laurze życie. Zaprotestowałam, ponieważ nie godzę się na nieustanne umniejszanie wkładu tych wszystkich osób, wobec których ja i moja córka mamy ogromny dług wdzięczności.

          Pozdrawiam

          • Zgadzam sie w 100% z Panią Emilią!

          • Pani Emilio, ma Pani rację! Ja posunę się jeszcze dalej, bo twierdzę, że żadne wyimaginowane dobre duchy, czy jak niektórzy twierdzą święci, błogosławieni, bogowie (czy to Allah, Jahwe, Światowid czy Re) nie pomogły Laurze, a byli to rodzice i lekarze! To Wasza ciężka praca sprawiła, że Laura czuje się tak dobrze. Jak łatwo i bezrefleksyjnie poddajemy to, co jeszcze naukowo udowodnione nie było działaniom sił boskich. Kiedyś myślano, że sztorm na morzu to gniew Posejdona, teraz nadal żyją ludzie, którzy myślą, że dochodzenie do zdrowia to zasługa nikomu bliżej nie znanej osoby o nadprzyrodzonych mocach.
            Życzę dużo zdrowia Laurze!

        • Nie widze, w którym miejscu mama Laury podkreśla ateizm, za to widzę przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście miejsce , w których Pani Franciszka podkreśla swoją zarliwa wiarę w Boga i cuda.

        • Dobre intencje fajna sprawa. Ale dobrymi intencjami się nikogo nie uleczy, ani nawet nie poprawi jego stanu zdrowia. Jako matka dziecka niepełnosprawnego wiem, że gdyby nie pomoc lekarzy moja córka dziś by nie chodziła i prawdopodobnie nie widziała. To lekarze wykonali dwie operacje dali leki, skierowali na badania, to rehabilitantka ćwiczyła z nią trzy razy w tygodniu i udzielała nam wskazówek jak may to robić w domu. Bez pomocy i fachowej wiedzy tych wszystkich ludzi nie dalibyśmy rady. Modlitwy, którymi próbowała uszczęśliwiać nas spora część naszej rodziny, pomogły tylko modlącym się poprawiając ich samopoczucie. Zdrowie Laury polepszyło się z tych samych przyczyn- z powodu determinacji jej rodziców i pomocy fachowców.

        • @ela – Był taki okres, gdy było bardzo źle z Laura, groziło jej kolejne wszczepienie Broviacka i nagle wszystko się cofnęło tak, że wszyscy byli zaskoczeni. Czy to też interwencja tych ludzi, którzy modlili się o pomoc, czy może ciężka praca rodziców i lekarzy? Rozumiem, że jest Pani wierząca, ale niektórzy nie wierzą w boga i chcą pomóc swoimi realnymi działaniami. Tego rodzaju odpowiedź jest krzywdząca dla osób, które maja dobre intencje i chcą wesprzeć tak jak potrafią, czyli wiedzą medyczną, pomocą finansową, wsparciem psychicznym. Nie jest konieczne przy każdej okazji podkreślanie swojej wiary i afiszowanie się z nią.

          • Nie zawsze na drodze Laury pojawiali się właściwi ludzie. Była pielęgniarka, która gdyby pani Emilia nie wróciła na czas, to nie wiadomo co by się stało (Laura była wtedy niemowlęciem), było faszerowane niemowlaka lekami przeciwbólowymi, chyba morfiną. Rodzice dzieci chorych, niepełnosprawnych to siłacze, którzy walczą o dobrych lekarzy, diagnostykę rehabilitację, edukację, …. o normalność. Dzięki ich determinacji dzieci, które po urodzeniu są skreślane, a nie wspierane wyrastają na wspaniałych ludzi. Ja na miejscu tych rodziców, tak walczących o samodzielność i zdrowie swoich dzieci byłabym rozgoryczony, gdyby ktoś przekreśla to wszystko hasłem „Bóg tak chciał „. Wierzę w Boga, ale samymi modłami nic się nie wskora. Wsparcie, otuchy dodaje skrzydeł, ale determinacja w walce o lepsze jutro wymaga naprawdę wiele siły. Bo co z dziećmi katowanymi przez najbliższych, gdzie wtedy są anioły, święci i błogosławieni. Skoro widzą wszystko to jak mogą na to patrzeć. …

        • Jak wierzy Pani w takie bzdury jak cofniecie się choroby przez modlitwę to proszę podać mi przykład w którym dzięki modlitwie odrosła ręka lub inny członek stracony przez chorobę bo przyszycie reki przez człowieka wspartego nauką widziałem.
          Przytacza Pani idiotyzmy ,które nic nie udowadniają po za siła samoregeneracji organizmu,a jaka siłą jest samoregeneracja chyba tłumaczyć nie muszę.

          A z poziomu wiary. Mateusz 10 :….29 Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. 30 …”
          Jasno w religii chrześcijan wynika ze bez woli Boga nic się nie dziej wiec to że dziecko jest chore to z jego woli.

      • Emilko, ja myślę, że to się wcale nie musi wykluczać – ingerencja świętej i pomoc specjalistów.
        Bo przecież mogliście trafić na inne osoby, mogło być tak, że w kluczowych momentach na drodze Laury mogli stanąć lekarze, którzy popełniliby jakiś błąd. Albo nawet ci świetni lekarze mogliby mieć gorszy dzień i nie móc dać z siebie 100% swojej wiedzy i zaangażowania.
        Emilko, historia Laury mogła (nie daj Boże) potoczyć się inaczej. Nawet przy najbardziej zaangażowanej rodzinie i najlepszych lekarzach. Stan Laury był tak trudny, że wiele razy jej życie, zdrowie i przyszłość wisiały na włosku. I czasem, mimo najlepszych chęci, najlepszych kwalifikacji lekarzy, mogło coś się nie udać. A udało się.
        Bóg, pomagając człowiekowi, bardzo często posługuje się ludźmi, lekarzami, specjalistami.
        Ja wierzę we wstawiennictwo świętych. Bł. Alicja Kotowska jest patronką mojej córki. Do tej pory nie bardzo się do niej modliłam. Ale po wpisie Pani Franciszki spróbuję. Bo mam wiele bardzo ważnych i strasznie trudnych po ludzku intencji..

        Emilio, masz prawo mieć odmienne zdanie. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię tym wpisem. Po prostu, widząc dyskusję, napisałam swoją opinię.
        A Laurę niech nadal strzeże bł. Alicja. I stawia na jej drodze najlepszych specjalistów oraz dobrych, pomocnych i życzliwych ludzi.

        Pozdrawiam

        • Droga Charlotte, zdumiewa mnie Pani pewność co do tego, co robi Bóg, jak działa i komu pomaga… Powiedział to Pani osobiście?

          „Bóg, pomagając człowiekowi, bardzo często posługuje się ludźmi, lekarzami, specjalistami.”
          – Skąd Pani to wie, jakieś dowody? To dlaczego w takim razie miliony dzieci na świecie umierają na ciężkie choroby, umierają z głodu, wojny, gwałtów i tortur? Dlaczego w szpitalu CZD, gdzie przebywałam, maleńkie dzieci umierały pomimo wielkich modłów, jakie zanosiły ich rodziny? Czyżby tamte dzieciaki Bóg lubił mniej?

          „Ja wierzę we wstawiennictwo świętych. Bł. Alicja Kotowska”.
          – A ja zdecydowanie nie wierzę, aby martwe osoby mogły cokolwiek zrobić dla żywych. A tym bardziej, aby miały moc wpływania na działanie ewentualnego Boga.

          „Bo przecież mogliście trafić na inne osoby, mogło być tak, że w kluczowych momentach na drodze Laury mogli stanąć lekarze, którzy popełniliby jakiś błąd.”
          – No właśnie, dokładnie tak, mogliśmy trafić na inne. Ma się albo szczęscie, albo pecha. Dziecko w CZD trafiło właśnie na pielęgniarkę, która miała gorszy dzień… Zostało upuszczone na podłogę głową w dół i doznało poważnych obrażeń. Nie mam w sobie tyle arogancji, aby twierdzić, że moje dziecko jest jakimś wybrańcem Boga i ma specjalne przywileje, podczas gdy inne dziecko ląduje głową na posadzce lub inne jeszcze gorzej, w plastikowym worku. Zresztą, gdyby to była prawda, to wypadałoby się zastanowić, co to za istota nadprzyrodzona, która tylko część swoich ulubieńców wspiera, a nad innymi z kolei się znęca. Serio, wolę nie wierzyć, że to prawda. Co by Pani pomyślała o rodzicu, który o jedno dziecko dba, wspiera, leczy i pomaga, a inne skazuje na głód, tortury i śmierć w męczarniach. Proponuję to rozważyć.

          Nie wykluczam oddziaływania na świat jakiejś wielkiej siły, której istnienia póki co ani nie można dowieźć, ani zanegować. Jednak za absurdalne uważam stwierdzenie, że ewentualny inicjator Wszechświata, a z dużym prawdopodobieństwem multiświata, ze wszystkimi tymi miliardami miliardów galaktyk, zstępuje do Wejherowa na zawołanie martwej Alicji Kotowskiej i na jej polecenie ratuje jedno dziecko, jednocześnie ignorując tysiące dzieci umierających w tym samym momencie na tej samej planecie… Przykro mi, przy najszczerszych chęciach nie jestem w stanie w takie historie uwierzyć – moje neurony za bardzo się buntują.

          Już bardziej jestem w stanie zakładać, że istnieje jakieś nieznane prawo fizyki, które pozwala oddziaływać na rzeczywistość przy pomocy energii emitowanej przez ludzkie myśli (modlitw, dobrych życzeń). Byłoby to całkiem fajne, naprawdę chciałabym, aby tak było. Niestety, póki co takiego prawa nie zaobserwowano, a wszelkie próby głoszenia takich teorii nie wytrzymują konfrontacji ze sceptyczną weryfikacją. Na całym świecie wykonywano już wielokrotnie badania, które miały potwierdzić skuteczność modlitw. Ostatnie głośne badania przeprowadzili chrześcijanie i niestety bardzo się zawiedli wynikami. Wszystkie te badania ukazują „skuteczność” modlitw na poziomie 50%, czyli dokładnie tyle, ile ma ślepy traf! Raz działa, jaz nie działa – orzeł lub reszka. Przy czym zauważono, że ludzie wierzący w skuteczność modlitw manipulują (zapewne nieświadomie) faktami – jeśli modlitwa przynosi pożądany skutek, wówczas natychmiast przypisują to działaniom sił nadprzyrodzonych, natomiast jeśli nie przynosi skutku, to albo ten fakt ignorują i zapominają, albo przypisują ten stan rzeczy demonom. Wnioski nasuwają się same.

          Nie zapieram się, że ludzkie myśli czy modlitwy na 100% nie mają jakiegoś wpływu na rzeczywistość, ale póki co nie mam żadnych racjonalnych przesłanek, aby takie twierdzenie utrzymywać. Wręcz wszelkie próby udowodnienia tego przez niezależnych obserwatorów kończą się porażką. Za to mam mnóstwo dowodów oraz codziennych doświadczeń na potwierdzenie faktu, że do stanu zdrowia mojej córki przyczynili się realni, żyjący i działający na jej rzecz ludzie! A skoro mam na to niepodważalne dowody, to uważam za zdecydowanie bardziej logiczne i zasadne kierowanie swej ogromnej wdzięczności właśnie w ich stronę. Dlatego nie będę dziękować Alicji Kotowskiej, tylko ludziom wokół mnie, którzy nie zostawili mojego dziecka na pastwę losu (choć raczej prowokująco powinnam powiedzieć na pastwę bogów).

          Droga Charlotte, dla mnie wszelkie myśli, słowa, modlitwy były zawsze bardzo ważne, gdyż płynęło z nich wsparcie dla Laury. Wiedząc o tym wsparciu miałam siłę do większej walki o dziecko. Mniej ważna jest dla mnie forma tych dobrych myśli, a zdecydowanie ważniejszy fakt, że są ludzie, którzy je tworzą. Mam w moim otoczeniu wielu wspaniałych ludzi o skrajnie różnym światopoglądzie, którzy wspierają Laurę – wokół mnie jest mnóstwo wierzących, głównie ultrakatolików, ale także sporo ateistów i agnostyków. Jeśli rozmawiam z ateistą, to proszę, aby myślał o Laurze ciepło czy wspominał nas od czasu do czasu. Jeśli rozmawiam z osobą bardzo wierzącą, to proszę o zwykłe myśli lub w formie modlitwy – gdyż wiem, że dla tej osoby właśnie taka forma jest najbardziej wartościowa. Dla mnie to są po prostu WSPANIALI LUDZIE, na których mogę liczyć. Mogą mieć takie poglądy religijne, jakie chcą – to ich sprawa. Dla mnie liczy się głównie to, jacy są.

          Cała ta dyskusja wynikła z mojej niezgody na przypisywanie zasług za zdrowie Laury nieżyjącej błogosławionej, zamiast realnym ludziom, którzy nam rzeczywiście, często anonimowo pomagali. Po 7 latach walki o Laurę, nieprawdopodobnych stresów, siedzenia w szpitalach, zbierania pieniędzy, czytania setek artykułów medycznych, nieprzespanych nocy oraz obserwowania postępów mojego dziecka – uważam, że jestem najbardziej kompetentną osobą do wypowiadania się w temacie, kto realnie Laurze pomógł. Z pełnym przekonaniem głoszę, że pomogli jej żyjący ludzie, swoim działaniem, zapałem, empatią, niezgodą na cierpienie oraz wiedzą. Dlatego chciałabym, aby moja naprawdę wielka wdzięczność była kierowana pod właściwy adres – do wszystkich przyjaciół Laury.

          Pozdrawiam

        • Ingerencja świętych? Boga nie ma, lub ma nasz wszystkich gdzieś. Jeśli ktoś sie z tym nie zgadza nie włączy TV i sam sie przekona. W ilu sytuacjach święci mogli by pomóc ale sie wstrzymali? Wystarczy sięgnąc po ksiązkę od historii – Rwanda i Burundi, Bośnia i Hercegowina. Tak, to ludzie sie tam żrą, ale ja nie pozwalam by moje dzieci się biły, tak samo bóg nie powinien ignorować tego co sie tam stało. Jeżeli ktoś wyzdrowiał, to dlatego że rodziece i lekarze byli skupieni i zdeterminowani, a nie dlatego że ktoś złożył rączki do modlitwy. Ten gest nic nie znaczy i nie ma żadnej mocy i jak tylko ludzie zdadzą sobie z tego sprawę, to sytuacja na świecie zacznie sie poprawiać

        • Mnie równiez zdumiewa wiara w to, że święci czy błogosławieni pomogli Laurze.
          Panie, które się tak modlą, chciałabym zapytać, dlaczego Laura nie została uzdrowiona w stu procentach, skoro Bóg i modlitwa mają taką moc. Przecież jest wszechmogący. Nie wspomnę o tym, że o inne dzieci modlą się setki ludzi i te dzieci i tak umierają.

          Trzeba mieć niezły tupet, by przypisywac jakieś zasługi świętej, a tym samym i SOBIE, bo przecież „to ja się modliłam”. Doskonały sposob na dowartościowanie się… Tymczasem to lekarze, latami pracy za parę groszy, pracy na bezsennych dyżurach, po wielu latach studiów i staży za pół darmo, przyczynili się do obecnego dobrostanu Laury. Oni, pielęgniarki, personel medyczny, wszystkie inne osoby, które swoją wiedzą i talentem sprawiły, że córka Emilii może żyć i być szczęśliwa mimo choroby.
          Oni – a przede wszystkim jej mama, która przeszła tyle i nigdy się nie poddała, której zasług nawet nie jestem w stanie wyliczyć, bo musiałbym założyć osobny blog.

          Prośba ode mnie, stałej czytelniczki, darujcie sobie, bo stawiacie Autorkę w bardzo niezręcznej sytuacji i sprawiacie jej przykrość takimi komentarzami.

          • Zawsze mnie denerwuje, jak ktoś umniejsza starania ludzi przypisując wyzdrowienie jakimś duchom, bogom czy świętym. Rozumiem, że ludzie w to wierzą, ale nie powinni tego wciskać innym, zwłaszcza rodzinom chorych, którzy walczą latami o zdrowie chorej osoby. Przypisywanie wszystkich zasług mocno nadprzyrodzonym pokazuje, że to co zrobili ludzie nie było potrzebne, że bez sensu się starali.
            Moim zdaniem chorym pomagają tylko lekarze, rechabilitanci, rodziny i inni realni ludzie wspierający ich realną pomocą i to im należy dziękować, ich należy chwalić i ich działania są ważne.
            Wspaniałe, że udało wam się pomóc Laurze i że cały czas o nią dbacie 🙂

        • „Bóg, pomagając człowiekowi, bardzo często posługuje się ludźmi, lekarzami, specjalistami.” – ale po co ten Wasz bóg pomaga ludziom? Przecież w swej wszechmocy mógł spowodować żeby nie było potrzeby pomagania. Ot, ludzie rodzą się i żyją zdrowi.
          W czym by mu to przeszkadzało? Bóg dopuszcza choroby, żebyśmy mogli go błagać o pomoc? To jest on albo schizofrenikiem, albo strasznym narcyzem 😉

        • Muszę zapytać.
          Dlaczego akurat Alicja Kotowska?…

      • I Ja wiem że masz rację Emilio ,to nie modlitwa jej pomogła ,Tylko ogromna walka Wasza i lekarzy. Życzę nadal siły i cierpliwości.

        • Nie wycierajcie sobie gęby czyjąś realną pracą, bo się pomodliliście, ludzie maluczcy.

    • Pani Franciszko, naprawdę Pani jest przekonana, że dobry stan zdrowia Laury to zasługa tego, że wiele osób jednocześnie recytowało wierszyki dedykowane właściwie nie wiadomo komu? Jeżeli to tylko efekt tych wierszyków, to właśnie obaliła Pani sens istnienia całej medycyny, wszelkich dokonań medycznych i zawodu lekarza w ogóle. Po co nam antybiotyki, po co szczepionki, po co operacje, po co leki wszelakie – skoro można wyzdrowieć dzięki systematycznej recytacji wierszyków? Po co szpitale, pi co finansować służbę zdrowia z publicznych pieniędzy, skór o wiele taniej będzie, kiedy zbierze się grupa magów i przy blasku świec będzie recytować wiersze ku czci czegoś, czego istnienia nie zdołają nawet dowieść. Pani Franciszko, nie wiem, skąd w Pani tyle buty, megalomanii i poczucia mocy. Pisząc w ten sposób całkowicie i jednoznacznie podważa Pani lata ciężkiej pracy Laury, jej rodziców oraz wszelkie zdobycze medycyny. Niech Pani pomyśli, czy Laura byłaby obecnie w takim stanie, gdyby jej mama nie walczyła o nią każdego dnia? Co by z nią było, gdyby nie fachowa opieka medyczna? Czy nadal by żyła, gdyby zamiast fachowej i ustawicznej pomocy medycznej, stały nad nią takie szamanki jak Pani i recytowały swoją poezję? Powiedzmy sobie wprost – Laury nie byłoby dziś z nami, gdyby jej cudowna mama odmawiała modlitwy, zamiast wraz z lekarzami walczyć o jej życie. A skoro już nie umie się Pani pozbyć tego magicznego myślenia o mocy sprawczej bliżej nie określonych duchow, to proszę powiedzieć, który z nich zesłał na Laurę te chorobę. Przecież Pani jest przekonana, że jakiś duch, któremu na imię „Bóg” jest wszechmogący, wszechwładny, najsilniejszy i że w każdym detalu decyduje o życiu i zdrowiu każdego człowieka. Musi być zatem wyjątkowo mściwy, okrutny i bezgranicznie podły, aby niewinne dziecko doświadczyć w tak okropny sposób. Dlaczego Pani nie przyzna konsekwentnie, że choroba Laury to też „dzięki Bogu”?

  15. Dajecie radę i jestem z Waszych latorośli mega dumna. Zresztą Wy też jesteście niesamowici 🙂 To tak trzymajcie. Na przekór wiatrom złym …. Pozdrawiam bardzo serdecznie i ciepło. Bo tak. Bo mogę 🙂

    • Dzięki wielkie!!!

  16. Dajcie znać co wyszło w badaniach. Dużo zdrówka!

  17. mam wrażenie, że chudzielcowatość macie wszyscy w genach. oceniam po fotkach rodzinnych, wiec mogę się mylić. czy wy w dzieciństwie też nie przypominaliście pajączków?

    • Obawiam się, że chudzielcowatość faktycznie mamy wszyscy w genach. Ale u Laury musimy mieć wzmożoną czujność, gdyż nigdy nie mamy pewności, czy to tylko taka uroda, czy może jednak choroba.

      • Moja córka wygląda podobnie. Chuda jak szkielet. Dżinsów np. w ogóle nie nosi, bo nie znalazłam takich, które nie zjechalbyby jej przez tyłek ?.
        Ma sześć i pół roku i waży może kilogram więcej niż jej czteroletni braciszek, głowę niższy i wcale nie z nadwagą ?

  18. Córka 8 lat 9 miesięcy 126 cm i 22,5 kg. Buziaki ???

  19. Mój 7-latek o wzroście 124 cm waży dokładnie tyle co Laurka 😉 Pozdrawiamy 🙂

    • Problem w tym, że u nas od dłuższego czasu nie ma przyrostów. Laura rośnie na długość, ale waga stoi w miejscu, przez co jest coraz szczuplejsza. To niepokoi nas i lekarzy.

      • Bo to tak jest w tym wieku, moja córka od roku wazy 23 kg przy obecnym wzroście 128, rośnie ale nie przybywa. Dobrze ze trzymacie rękę na pulsie ale mam nadzieje ze to tylko domena wieku 🙂