Mobilny Dom Wariatów

Autor: Emilia, mama Laury Data: październik 19, 2016 Kategoria: Historia Laury | komentarze 62

Już od pierwszego dnia szukaliśmy jakiejś sympatycznej nazwy dla naszego tymczasowego domku na kółkach. Dosyć szybko spłynęło na nas objawienie i zrozumieliśmy, że najlepiej pasuje fraza:

Po włosku: Manicomio
Po czesku: Blázinec
Po niemiecku: Irrenhaus
Po polsku: Dom Wariatów…

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy zabrali dzieci na jakieś normalne wakacje, nad pobliski Bałtyk na przykład. Widocznie za mało mamy w życiu „wrażeń”, skoro ciągle szukamy nowych (he he…). Zamiast leżeć na plaży, sadystycznie rozkoszując się faktem, że dzieci ugrzęzły w piasku i nie mogą się z niego wydostać – my woleliśmy wpakować je do domu na kołach i przejechać 4000 kilometrów… Z respiratorem, workiem medigadżetów, górą ciuchów oraz jedzenia, dwoma przetwornicami samochodowymi, zapasem baterii, dodatkowym ubezpieczeniem zdrowotnym dla Laury i szwankującą nawigacją samochodową – przez drogi, góry i doliny. Widocznie ktoś z nas (z grzeczności nie wskażę palcem na męża), planując wakacyjny wyjazd, pomylił rzeczowniki i zamiast stwierdzić „najważniejsza jest WYGODA” wtrącił w zdanie „PRZYGODA”. Słowo się rzekło!

A tak na serio, zostaliśmy zaproszeni do Północnych Włoch na ślub przyjaciela i od miesięcy zastanawialiśmy się, jak się tam dostać razem z dziećmi. Samolot ze względu na chorobę Laury był dosyć problematyczny – nie wszystkie linie pozwalają na wniesienie na pokład respiratora oraz butli z tlenem, potrzebne są specjalne zezwolenia ze szpitala i od przewoźnika (w praktyce jest to użeranie się z liniami lotniczymi i to w dodatku z niepewnym skutkiem). Poza tym, ilość sprzętu i akcesoriów, jaką musieliśmy wziąć (by zapewnić Laurze bezpieczeństwo), przekraczała wszelkie limity. Nawet, gdyby udało się nam polecieć samolotem, to na miejscu wylądowalibyśmy z górą tobołów i urządzeń medycznych, co z pewnością nie ułatwiłoby nam życia. Dlatego narodził się pomysł pojechania na ślub kamperem, przy okazji zahaczając o zapierające dech w piersiach Alpy, olśniewające włoskie jezioro Garda i mediolańskie pizzerie.

Choć zakrawa to o szaleństwo, udało nam się wszystko sfinalizować – byliśmy, widzieliśmy, przeżyliśmy, a na włoski ślub prawie zdążyliśmy (8 minut spóźnienia). W dodatku podczas podróży każdy z nas zdobył dla siebie nowe życiowe mądrości:

  • Kuba i ja nauczyliśmy się, że ponad trzytonowy samochód jedzie o wiele wolniej, niż zakładaliśmy. Że pokonanie z dwójką dzieci baaaaaardzo wielu kilometrów w baaaaaardzo krótkim czasie to chyba nie był najmądrzejszy z naszych pomysłów. Że jadąc kamperem nie należy obiecywać przyjaciołom, że się przyjedzie na ich ślub, bo serio można nie zdążyć (uff, dotarliśmy w ostatniej chwili). Że nie każdy camping w cywilizowanym kraju jest cywilizowany i że na niektóre nawet nie da się wjechać, więc czasem trzeba spać w samochodzie bez podłączenia do wody i do prądu. Że takim wysokim samochodem nie pod każdym wiaduktem się zmieścimy. Że Internet najlepszy jest w Polsce, a w pozostałych krajach zamiast nawigacji wujka Google zdecydowanie bardziej przydaje się ciocia intuicja. Że wystarczy nauczyć się 5 słów w obcym języku, a dodając do tego gesty oraz szeroki uśmiech, można się ze wszystkimi dogadać. 😉
  • Ja dodatkowo nauczyłam się, że jadąc samochodem przez miasto, jako pasażer, spiesząc się na wesele, można się jednocześnie przebrać w wieczorową suknię i obcasy, wykonać pełny makijaż łącznie z rzęsami oraz pomalować wszystkie paznokcie (chociaż tę ostatnią czynność lepiej jest wykonywać na czerwonych światłach).
  • Kaja nauczyła się, że podróżowanie to nieustanne niespodzianki, ponieważ każdego ranka za oknem pojawia się zupełnie nowy, interesujący widok. Ponadto próbując się wydostać ze swego samochodowego łóżeczka awansowała do poziomu Homo erectus i po raz pierwszy w życiu stanęła na własnych nogach w sposób wyprostowany. A na koniec zrozumiała, że podczas gwałtownej nocnej ulewy lepiej jest nie spać przy ściance z drzwiczkami – bo jak uszczelki w drzwiach nie wytrzymają, to wszystko nagle robi się baaaaardzo mokre – i kocyk, i kołderka, i śpioszki, i cała Kaja, a nawet ukochany misio… Mimo tego, przemoczona od deszczówki Kaja, nie zbudziła się, by zgłosić rodzicom problem, nie zapłakała ani przez chwilę, nie złapała nawet kataru, tylko sobie słodko spała w tej mokrej pościeli do samego rana, a potem wypiła ciepłe mleko, zapomniała o sprawie i poszła się bawić.
  • Natomiast Laura nauczyła się, że może spać spokojnie i bezpiecznie nawet, jeśli przez całą noc nie ma prądu, ponieważ jej respirator oraz pulsoksymetr dają radę na akumulatorach. Że na plaży może nie być ani jednego ziarenka piasku, tylko same okrągłe kamienie. Że fajnie jest, gdy przez kilkanaście dni mama i tata wcale nie muszą pracować, a cały swój czas poświęcają wyłącznie dzieciom. I że podświetlane nocą zabytkowe zamki, położone na zboczach Alp, to najpiękniejszy widok, jaki widziała! Nie chciała wracać do domu i oświadczyła, że mogłaby mieszkać w kamperze właściwie cały rok, a do domu zajeżdżać tylko na zimę…

A poza tym, urwało nam okno w kamperze podczas jazdy autostradą (które Kuba później zakleił taśmą), otarliśmy lusterko o tira i zgubiliśmy zostawione na masce buty. Kilka razy spaliśmy bez podłączenia do prądu oraz wody – pierwszy raz z przymusu, a potem to już z wyboru dla oszczędności. Ubieraliśmy się wygodnie, jedliśmy prosto, spaliśmy w aucie, a myliśmy się na campingach. Dzieci natomiast kąpaliśmy w samochodowej łazience, chociaż nie ukrywam, że rzadziej, niż zwykle. Kamperową toaletę i zbiorniki na wodę serwisowaliśmy na campingach lub specjalnie do tego przeznaczonych stacjach benzynowych. Ponadto tańczyliśmy na weselu, przekroczyliśmy granice kilku państw, przejechaliśmy przez najwyższą część Alp, jedliśmy pachnące włoskie pomidory, spacerowaliśmy obok mediolańskiej katedry, kąpaliśmy się w obłędnym jeziorze Garda u podnórza gór i korzystaliśmy ze słońca, gdyż pogodę mieliśmy po prostu wymarzoną.

Do Polski, zamiast pamiątek, przywieźliśmy wór brudnej bielizny, po kilka solidnych siniaków, po kilkanaście ukąszeń komarów oraz cały ocean wspomnień!!!!!!!!!!!!!!!!! No i jeszcze jakieś 700 zdjęć. 🙂

Czy chcemy to powtórzyć? Ależ tak!!! Chociaż na pewno nie na tak dużą odległość. Zdecydowanie była to największa, najdłuższa i najbardziej szalona przygoda w naszym dotychczasowym życiu! Teraz mamy już campingowy chrzest za sobą, wiemy z czym to się je i czujemy w kościach, że jest jeszcze sporo fajnych miejsc, do których moglibyśmy dojechać kamperem. A respirator, pulsoksymetr, koncentrator tlenu, CCHS, Hirschrprung czy inne medyczne strachy, wbrew powszechnym opiniom nie muszą być przeciwskazaniem do dalekich podróży. 🙂

PS.

Nie licząc chorób Laury, które wiadomo, z jakimi ograniczeniami się wiążą, to generalnie mamy kochane, odważne, chętne wrażeń i bezproblemowe dzieci. Można z nimi jechać nawet na koniec świata, spać w jaskini i bawić się zwykłymi kamieniami!

Ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Nasz Irrenhaus już dawno został oddany prawowitemu właścicielowi, a my kilka tygodni temu wróciliśmy do domu. Chociaż mam nieodparte wrażenie, że to też jest Dom Wariatów… 😉

00

01

02

03

04

05

06

06a

07

08

09

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

32

31a

31b

img_4095

33

34

35

36

37

38

39

40

41

42

43

43a

44

45

46

47

48

49

50

51

52

53

53a

54

55

56

57

58

59

60

62

61

63

64

65

66

67

68

69

70

71

72

73

74

75

76

77

78

79

80

81

82

83

84

85

87

88

89

90

91

92

93

94

95

96

97

98

99

100

101

102

103

104

105

106

107

108

109

110

111

112

114

117

118

115

116

119

120

PS. 2

Wadą mojej miłości do fotografii jest fakt, że zazwyczaj to ja trzymam aparat, w związku z czym prawie nie ma mnie na powyższych zdjęciach. Wrzucam więc jeszcze te fotki z telefonu męża jako dowód, że ja też z nimi byłam 😉

img_4381

img_5675

komentarze 62

  1. super podróż, super relacja, super zdjęcia 🙂

  2. No i jak Was nie kochać ?? ? Rewelacja !!

  3. Lata mijają, a ja Wam ciągle kibicuję 🙂 Nigdy nie przestanę mówić, nawet znajomym i kolegom z pracy, że nie ma lepszej Mamy niż Ty, Emilko:) cieszę się, że kiedyś Cię poznałam, bo to zaszczyt osobiście znać kogoś takiego jak Ty:) życzę Wam samych słonecznych dni, bo na nie zasługujecie:) Pozdrawiam Aga;)

    • Dziękuję pięknie Aga!

  4. Przepiekna podroz i zdjecia z niej. Maz jednak wiedzial, co robi mylac rzeczowniki☺
    Zachecilas mnie do takich podrozy, a mialam z nimi zawsze jakis dylemat. Mysle, ze ta Wasza odwaga dala dzieciom (chociaz glownie Laurze) wspomnienia do konca zycia. Gratuluje odwagi, do zobaczenia na jakims camping za rok?

  5. Dziękuję Wam za bardzo miłe komentarze pod tym postem na blogu, no i w ogóle za Wasze wsparcie oraz życzliwość!

  6. Przepiekne zdjęcia:) Rzadko pisze choć kibicuje Wam od praktycznie początku. Mialam ostatnio sen… Snila mi się Laura(!) Laura, która miała 14 lat (nie wiem dlaczego ale wlasnie z takim przekonaniem się obudziłam). Bez okularow, wlosy krótsze, wyprostowane i uczesane w dwa kucyki. Usmiechnieta i bez rurki. Będzie dobrze:) PS Musze dodac, iż niezmiernie rzadko pamiętam swoje sny a nie pamiętam czy kiedykolwiek snilam o własnej corce czy znanym mi dzieciom:) Pozdrawiam serdecznie

  7. Przepiękna fotorelacja, oglądam kolejny raz. Ale jesteście czadowi, wow!

  8. Jesteście przekochani!!!!!!!!!! Nawet nie wiecie jak bardzo!!!!! Jaką jesteście piękną rodziną, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, bo zawsze jesteście razem. W związkach ludzie nie potrafią nawet ze sobą rozmawiać,nie chcą, żeby pokazać jedno drugiemu na ile mają siebie gdzieś, jest dziesiątki takich małżeństw. A u Was jest prawdziwa i szczera miłość. Kuba, trafiłeś na mądrą i cudowną babkę, a Ty Emilio na wspaniałego faceta, który wiec co tak naprawdę w życiu jest ważne. Zresztą zdjęcia wszystko oddają, co tu dużo mówić. Kocham Was!!!:)

  9. Jestem pod wrażeniem! Bosko! A zdjęcia…piekne. Chciałabym, aby przeczytali ten post i inne ci, którzy wróżyli Laurze kiepskie życie. Powinni się doedukować, by nie zabierać innym nadziei.
    P.S. „Przez Ciebie” zaczęłam się nieco interesować fotografowaniem i… na razie robię fotki telefonem. Głównie przyrody.

  10. Jesteście wielcy!
    Odważni i bohaterscy!
    Przy takich Rodzicach nic dziwnego że dziewczynki charakteryzuje ciekawość świata i umiejętność dopasowywania się do każdej sytuacji 🙂
    Laura to już wielki ciekawy świata człowiek 🙂
    A Kajka to niesamowicie słodki bobas , urocza 🙂
    Wspominajcie te piekne chwile do czasu następnego, wspaniałego urlopu 🙂
    Wszystkiego dobrego !

  11. Ja chyba tylko jedno mam ochote powiedziec- tacy rodzice to super sprawa!!!!Qrcze, Emilio, jesteś naprawde mama na schwał! Brawa i generalnie… wszystkiego radosnego!
    A zdjęcia sa genialne!
    O dziewczynach nie wspomne 😉 Bo obie piekne 🙂
    Dzięki za relację, doładowałam akumulatory 🙂 🙂
    I miłego prania 😉 😉 😉

  12. Tak na Was czekałam, zaglądałam każdego dnia. I tu taki fantastyczny wpis, przepiękne zdjęcia i potęga w najczystszej postaci. Potęga jaką jest człowiek. Uwielbiam Was.

  13. Wspaniałe widzieć Was szczęśliwych !!! Pozdrawiam serdecznie 🙂

  14. Jestem z Wami od początku, podziwiam, trzymam kciuki i proszę wszystkie dobre Anioły aby miały Was w opiece.

    • Dziękujemy❤

  15. Super ? Zdjęcia przepiękne – my tez byliśmy nad Garda w tym roku i buszowalismy we Włoszech – nawet z małymi dziećmi sie da – szkoda ze Was nie spotkaliśmy !!!

  16. Kaja ze swoimi minkami jest absolutnym mistrzem drugiego, pierwszego i wszystkich planów:-)

    Zdjęcia piękne!

    Jesteście niesamowici!

  17. Moral z bajki taki ze dobrze miec przyjaciol w polnocnych Wloszecz a nie na SycyliZdjecia sa rzeczywiscie wysmienite.Laura jak to dziecko jest fotogeniczna a panna Klopsik chyba teraz Klopsiczka zaczyna byc podobna do Mamy i jej Rodziny.Nie zazdroszcze prania po powrocie ale Wy macie ogrodek

  18. Jednym słowem mogę to określić- Niesamowite!!!!!!! Po prostu szczęka mi właśnie opadła i zbieram ją z podłogi, jesteście cudowni. Strasznie Was podziwiam!!!!!!A zdjęcia przepiękne. Wasze córeczki to naprawdę mają ogromne szczęście mieć takich wspaniałych, otwartych i kochających rodziców!!! Nie ma rzeczy niemożliwych i tego się trzymajmy!!!! Pozdrawiam 🙂

  19. Nie wiem, czy ten Wasz wyjazd był aktem odwagi czy raczej czegoś zupełnie przeciwnego.Ale godne pochwały jest to,że pokonujecie bariery i przełamujecie stereotypy.Fajnie, że wakacje były udane, bo to dobra wróżba na przyszłość i zapewne po przetarciu szlaków zaostrza się apetyt na dalsze eskapady:)

  20. Zdjęcia przepiękne, tętniące życiem. Obie dziewczynki wyglądają wspaniale, okazy zdrowia, siły i witalności. To co jednak mnie urzeka w dzisiejszym poście to rodzice….Pani Emilio jesteście ze sobą na codzień, przeszliście wiele burz, opieka nad Laurą i niemowlęciem jest bardzo absorbująca, a nawet na zdjęciach widać, że mąż dla żony ważny i żona ważna dla męża. Fenomenalne….. To wbrew pozorom nie jest łatwe…. To uczucie jest żywe, namacalne, myślę, że wielu czytelników odbiera to, jak bardzo jesteście zgrana parą, że oprócz miłości się też przyjaźnicie. W „mobilnym domu wariatów” można tylko zdrowieć, cieszyć się życiem i odzyskiwać równowagę.
    Pozdrawiam

    • Również gorąco pozdrawiamy i dziękujemy za miłe słowa!

  21. I właśnie z powodu takich postów kocham tego bloga 🙂 …..i całą Waszą rodzinkę.

    • 🙂

  22. O matko! Podziwiam! Mi się nie chciało z Poznania nad morze jechać z roczna córka bo to tyle zachodu a tu proszę tyle km. Zazdroszczę takiego otwarcia na przygody! Pozdrawiam i życzę następnych.

  23. > Że Internet najlepszy jest w Polsce, a w pozostałych krajach zamiast nawigacji wujka Google zdecydowanie bardziej przydaje się ciocia intuicja.

    Polecam darmową nawigację be-on-road, dobrze działa bez dostępu do internetu (ja w swoim PDA nawet nie mam karty SIM).

    • Dobrze wiedzieć, dziękuję!

  24. Jestescie super 😉
    A Kaja robi bombowe miny- na tym zdjeciu gdzie -chyba juz po posilku- wycierasz buzie Laurce, a Kaja w rozowej czapeczce patrzy wprost na kamere- toz ta mina wyraza tyle, ze mozna by pol strony zapisac haha 😉 swietna jest.

  25. Hahahaha ten post mial sie nawywac WARIATY NA KOLKACH! hahahaha jakby powiedzial moj Yasiek”od samego rana na buzi mam banana”:-)))))))))))))))
    Zazdraszczam Wam tego wyjazdu i odwagi!Do Was swiat nalezy! Kaja coraz bardziej podobna do siostry:-))))
    aaaaaaa ide se jeszczce raz przeczytac;-)))))))

    pozdrawiam

    p;s mam do oddania gore kolorowych pojedynczych skarpetek!

    p;s2 na nastepny taki wyjazd proponuje jednorazowe ciuchu,po co wory z brudami spowrotem do domu zwozic ? hihi

    • Szkoda środowiska na jednorazowe rzeczy. Nie ma problemu, wyprało się 🙂

      • co racja to racja ,tez zawsze brudy do domu zwoze a wiem ile tego moze byc przy dwojce dzieci:-)
        ale mam pytanie
        jak Laura oddechowo znosila zmiane klimatu??????

        • Idealnie. Nie miała żadnych dodatkowych problemów z oddychaniem.

  26. Cieszę się na ten super wpis ? trochę się już martwiłam że taka cisza Na blogu. Ja jestem ciekawa czy faktycznie następna wycieczka będzie krótsza. Osobiście moja miłość do Italii jest niezmienna od „pierwszego razu” Zakochałam się miłością stała i niezmienna i wracam do Włoch penetrujac różne zakątki i wciąż mi mało i mało. Zazdraszczam więc pozytywnie udanych wakacji ????

  27. Nareszcie nowy wpis! Piękne zdjęcia – zwłaszcza to biało – czarne z Tobą i dziewczynami – taka współczesna wersja „Macierzyństwa” Wyspiańskiego:-) Naprawdę jesteście szaleni, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. I pomyśleć, że ja się zastanawiam, czy z dwójką zdrowych, starszych dzieci jechać do Malborka…Wstyd mi:-) Bardzo się cieszę, że wyprawa się udała. Laura śliczna jak zawsze, Kaja się „wyciągnęła”, choć nadal uroczo „puszysta”, Ty – piękna, Kuba – przystojny: no, rodzina – marzenie! No i zdjęcia…nie lubię anglicyzmów, ale tu aż chciałby się powiedzieć – amazing:-)!

    • Dziękuję❤

  28. Aa, zapomniałam: czy Kuba nie ma czasem brata-singla? 😉

    • Ma brata, ale już nie singla ?

  29. Świetna relacja, czytałam z zapartym tchem i uśmiechem na twarzy. Dziękuję!

  30. A u mnie wyprawa kamperem ciągle w sferze marzeń, z dwójką dzieci wydaje mi się to niemal niewykonalnym przedwsięwzięciem. Wasz przykład dodaje mi otuchy.
    Piękną jesteście rodziną. I wspaniałe robisz zdjęcia, Emilio, nie można wzroku oderwać.

  31. Wariaci jak się patrzy!!! 😀 Jesteście niesamowici! Cudowna rodzinka!!!

  32. Baaardzo, bardzo, ale to BAAARDZO podoba mi się że pokazujecie Laurze, że mimo ograniczeń zdrowotnych, tak naprawdę nie ogranicza ją nic – może zrobić większość rzeczy które sobie wymarzy. Super, że nie zamykacie jej w domu, bo jest chora. Dziewczyna to ma życie! 😉 A jak patrzę na Kaję to się prawie rozpływam, w marcu oczekuję swojej córeczki i bardzo mnie wzruszają te zdjęcia, gdzie Kuba tuli małą <3 a jak tam nowy rok szkolno-zerówkowy u młodej damy? Pozdrawiam!

  33. Cudownie?
    Widziałam też Wasz kamper u rodziców na podjezdzie☺

  34. Piękne, fantastyczne i pewnie najlepsze wakacje 🙂
    Też mi się takie marzą i jak znam siebie, w końcu dojdą do skutku.
    Pozdrowienia

  35. Dziękuję, właśnie dzięki Wam zaczęłam dzień z szerokim uśmiechem.

    • Cała przyjemność po naszej stronie ?

  36. Chylę czoła,podziwiam was za każdym razem,jesteście szaleni a zdjęcia rewelacyjne.Pozdrawiam.

  37. Hmm…bo tak naprawdę to, te chorobska, które zaatakowały nasze dzieci , pokazują nam doceniać piękno, doceniać to , że oddychamy, że mamy dwie zdrowe ręce i nogi itd juz dawno zdałam sobie sprawę, że usiąść w kącie i marudzić i płakać jest łatwo ale nie – sztuka jest wstać i żyć na przód, przeszkody są i będą! Życzę wam siły i zresztą nam też , my również mieliśmy piękne wakacje, szalone i na tym to polega – by żyć, by wachac trawę i czuć krople deszczu , który zmywa z nas makijaż zrobiony z problemów i oby nie był permanentny! Amen

    • Super komentarz, dziękuję! Faktycznie choroba Laury pokazała mi, co to znaczy cieszyć się życiem. Człowiek uczy się dostrzegać i doceniać rzeczy proste. I uczy się odróżniać te prawdziwe problemy od tych wyimaginowanych. Gdyby nie choroba Laury, to pewnie nie robilibyśmy nawet połowy tych rzeczy, które robimy teraz. No i gdyby nie Kuba… Bo to on stoi za niemal każdym szalonym pomysłem.

  38. WOW! No fantastycznie po prostu 🙂 Jestescie The Best. Znam takie zycie, podrozowalam z 4 miesiecznym synkiem i przyjacielem w jego domu na kolkach (kiedys byla to ciezarowka dla koni, ale pieknie ja przerobil) i znam to dobrze 🙂 Wspaniale, na prawde. Dla dzieciakow to wielka frajda, a i rodzice moga sie poczuc 20 lat mlodziej szalejac po swiecie :)) Oby wiecej takich wypadow!

    • Super zdjecia .Super wycieczka.Czekalam na Was?

  39. Matko! Ja Was tak bardzo podziwiam! Jesteście moją inspiracją do życia, naprawdę. Uwielbiam uśmiech i szczęście Laury, beztroskę Kai i ten Wasz spokój i Miłość. Jesteście wspaniali. Już to mówiłam – ale wciąż jestem myślami z Wami i wciąż trzymam za Was kciuki! I cieszę się, że jesteście szczęśliwi! Buziam Was :*!

    PS. Po napisaniu mojego ostatniego komentarza – moje skarpetki zaczęły się gubić jeszcze bardziej, może z moimi myślami powędrowały do Was? 😀 Nie macie jakichś pojedynczych skarpetek w kroki lub serduszka? 😉

    PS2. Tymi zdjęciami poprawiła mi Pani humor na dzisiejszy koniec wieczoru i na jutrzejszy dzień. Dziękuję i cmokam po zgorzelecku :*

    • No właśnie… Ciągle w naszym doku pojawiają się jakieś nowe niezidentyfikowane skarpetki… 😉 Pozdrawiamy serdecznie!

  40. Super podróż i cudowne, przepiękne zdjęcia:) pozdrawiam:)

  41. Wspaniałe zdjęcia!! Jesteście cudowną rodziną!!!! Patrzę na Laurę i dosłownie dech mi zapiera na jaka sliczna dziewczynke wyrosła!!

  42. MEGA!!! <3

  43. Laura to mała modelka, ale Kaja… wymiata! Ma taką mimikę, że klękajcie narody – cwaniaczek mały 😀

    • Kaja ze swoimi sterczącymi blond włosami robiła we Włoszech furorę. Gdziekolwiek się pojawialiśmy, słyszeliśmy okrzyki „bella bambino!” 😉

  44. Ale super ?BRAWO

  45. Fantastyczna wyprawa!
    Wielkie gratki!
    Fotografie świetne!
    Pozdrawiam 🙂

  46. Zdjęcia chce się oglądać bez końca. Mają w sobie ciepło, radość, odrobinę melancholii… Pozdrowienia:)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/