Miłość matki

Autor: Emilia, mama Laury Data: kwiecień 15, 2016 Kategoria: Historia Laury | komentarze 72

Nie mogę się nadziwić, z jaką łatwością wszystko jej przychodzi. Każdy sukces osiągany jest niby od niechcenia, bez jakiegokolwiek wysiłku. Tak, jakby kolejne zdobycze rozwojowe wpisane były w naturalny rytm jej życia. Kaja, bo o niej mowa, od urodzenia ma raczej niewiele powodów do zmartwień. Jej jestestwo kręci się wokół mleka mamy i dotyku, przytulania oraz odgłosów najbliższych – a to wszystko w bezpiecznym domowym zaciszu.

Leżąc na brzuchu, zaczęła podnosić głowę już w drugiej dobie życia, wprawiając mnie tym samym w prawdziwe osłupienie (nie śmiejcie się z mojej reakcji – w końcu do zdrowych dzieci nieprzyzwyczajona jestem). A teraz robi dokładnie to wszystko, czym według dziecio-speców powinno charakteryzować się statystyczne czteromiesięczne dziecko. Przewraca się, trzyma stabilnie głowę, gaworzy i łączy sylaby, uśmiecha się oraz rozwija kontakty społeczne, bawi się zabawką i tak dalej. W jej przypadku to wszystko jest jakieś takie… oczywiste.

Ale ja wiem, bo pamięć mam jeszcze dobrą, że oczywiste nie zawsze być musi… Że nie każdy człowiek rodzi się z dobrym startem, a wówczas najmniejsze nawet osiągnięcia bywają okupione morderczym wysiłkiem.

Pamiętam Laurę w inkubatorze – oderwaną od mojej piersi i wsadzoną w pudełko podtrzymujące jej życie. Patrzyłam na nią, zupełnie bezbronną i nieruchomą, podłączoną do niezliczonych ilości rurek oraz kabli. Pamiętam jej maleńkie wiotkie ciałko oraz umysł otępiony lekami uspokajającymi. Oraz gdy przez sondę wstrzykiwałam jej własne mleko, które z moich piersi wyciągnęła mechanicznie jakaś maszynka. Pamiętam, jak dyżurując przy córeczce w szpitalu masowałam każdy centymetr jej ciała, wyginałam kończyny w różne strony i sprowadzałam rehabilitantów, by choć trochę rozruszać nieużywane mięśnie. Pamiętam, jak przez wiele tygodni mobilizowałam ją do podnoszenia główki, chociaż ona wciąż opadała niczym pod ciężarem kamienia. Jak czytałam jej książki i śpiewałam, by chociaż trochę stymulować mózg oraz aby własnym głosem zapewnić jej jako takie poczucie bezpieczeństwa. Córka przez większość czasu była nieprzytomna, więc niektórzy w szpitalu patrzyli na mnie wtedy, jak na wariatkę…

Pamiętam, jak po zmniejszeniu dawek leków Laura po raz pierwszy obdarzyła mnie uśmiechem. Dostałam wówczas skrzydeł i zrozumiałam, że te godziny czytania nieprzytomnemu dziecku, głaskania i tulenia nie poszły wcale na marne! A potem były operacje oraz ten paniczny, przerażający strach, którego nie sposób wyrazić słowami. I wreszcie, po kilku miesiącach pierwszy powrót do domu – tak naprawdę dopiero wtedy rozpoczęła się prawdziwa walka o rozwój dziecka. Zaciekły bój o specyficznie pojmowaną normalność…

Pamiętam, jak strasznie Laura płakała, gdy musiała być rehabilitowana bezkompromisową metodą Vojty, aby w ogóle nauczyć się przewracać z pleców na brzuch. Ile ćwiczeń logopedycznych trzeba było wykonać, zanim przez rurkę tracheostomijną wydała z siebie pierwszy cichy dźwięk. Ile łez trzeba było wypłakać, ile modlitw wyszeptać i przekleństw wykrzyczeć, aby znów odnaleźć w sobie spokój.

***

Od tych wydarzeń minęło już ponad pięć lat, a czas prawie wyleczył rany. Dziś o poranku Kaja beztrosko dokazywała w łóżku, a Laura jak co dzień przyszła, by ją zabawić. Siostry wpatrywały się w siebie, dotykały i rozmawiały (każda w innym języku, ma się rozumieć). Spojrzałam na nie i pomyślałam, jak skrajnie różny miały w życiu start. Ale mimo to – jak jednakowoż obie je kocham…

Gdy urodziłam Laurę, to przyszło mi do głowy, że nie można już kochać bardziej, niż matka kocha swoje pierwsze dziecko. Walcząc każdego dnia o jej przetrwanie wyobrażałam sobie, że nasza więź jest absolutnie wyjątkowa i że już nikogo nie jestem w stanie pokochać nawet w sposób przybliżony. Ale cztery miesiące temu urodziłam Kaję i wówczas mnie olśniło. Zrozumiałam, że we Wszechświecie istnieją przynajmniej dwie rzeczy, które nie mają granic: wyobraźnia oraz miłość matki…

Ps.

Poniższe kadry wykonałam trzy miesiące temu, więc są już lekko nieaktualne. Obecnie Kaja jest o 4 kg oraz 40 fałdów tłuszczu większa. 😉 Laura natomiast niezmiennie aktualna – od dłuższego czasu waży ponad 15 kg z wahaniami raz w górę, raz w dół. Każdego dnia walczymy o utrzymanie tendencji wzrostowej.

Ojcostwo 1

Fatherhood

Ojciec i córka

Dotyk

Na rękach u taty

Córeczka

 Tata i córeczka

komentarze 72

  1. A kiedy nowy wpis o naszej LAURZE? Pozdrawiam

    • Może jutro się uda.

      • Emilio wróć do pisania, brakuje nam Twoich opowieści o Laurze i reszcie brygady;D
        Serdecznie pozdrawiam

        • Może jutro uda mi się napisać nowy post. Nie pisze jednak tak często, jak kiedyś, ponieważ nie jestem w stanie. Teraz mam do ogarnięcia dzieci, firmę i jeszcze biorę udział w pewnym kursie. Mało czasu na wszystko 🙁

          • Jasne, rozumiem Cię doskonale. Najważniejsze, że u was wszystko w porządku. Trzymajcie się ciepło:)

  2. Cudne zdjęcia i jak zwykle wspaniałe komentarze właścicielki bloga, pozdrawiam Panią bardzo serdecznie i proszę ucałować Laurkę i Kaję 🙂

  3. piekne 🙂

  4. Znowu wróciłam żeby pooglądać fotki 🙂 zdjęcia pewnie nie każdemu się podobają bo nie każdy lubi B&W ale mnie się bardzo podobają 🙂 wg mnie Kaja jest podobna do Babci (????) Kuby czyli do swojej prababci. Od razu jak zobaczyłam te zdjęcia to mi się skojarzyło. Kiedyś było takie zdjęcie z Babcią bodajże z 5tych urodzin Laury albo z jakiegoś innego Święta 🙂

    • Kaja to skóra zajęta z mamy Kuby ?

  5. Faktycznie z tej malutkiej jest niezly pulpecik.Bardzo apetyczny

  6. Dziękuję za kolejny piękny tekst o prawdziwej,matczynej miłości…..I cieszę się, że nie kryjesz swoich emocji, zwłaszcza tych negatywnych… Bardzo Cię cenię za tę autentyczność.

  7. Pani Emilio, przeczytałam właśnie poniższe komentarze dotyczące szczepionek – czy mogłabym prosić tylko o zdanie Pani na temat szczepionek skojarzonych? Ja takimi właśnie szczepionkami szczepiłam córeczkę i teraz w nieskończoność się zadręczam, że może to był zły wybór…
    Czytałam gdzieś, że one mogą być mniej skuteczne niż te tradycyjne szczepionki.
    Oczywiście pytałam pediatrów, ale wiadomo, że usłyszy się jedną odpowiedź – że to szczepionki lepsze, nowszej generacji, bezpieczniejsze…
    A ja umieram ze strachu, że źle wybrałam. Będę bardzo wdzięczna za, chociaż krótką, odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie.

    • Ja nie szczepię skojarzonymi, ale podkreślam, że to wyłącznie mój wybór. Pozdrawiam

  8. Pani Emilio, gratuluję ślicznej córeczki. Chciałam zapytać o Pani zdanie na temat szczepień małych dzieci i czy w ogóle szczepi Pani malutką?

    • Dzień Dobry. Tak szczepię córki, ale nie na wszystko, nie szczepionkami skojarzonymi, nie zawsze zgodnie z kalendarzem szczepień (celowo opóźniam wiek podawania niektórych szczepionek) i jeśli przychodnia ma do dyspozycji gorsze szczepionki, których jestem niepewna, to wtedy sama kupuję lepszy odpowiednik. Nie chciałabym jednak podawać więcej szczegółów i proszę w tym względzie o wyrozumiałość. Za każdym razem, gdy pisałam na blogu coś o szczepieniach, wywoływało to burzę w komentarzach. Poza tym nie chcę, aby jakikolwiek rodzic sugerował się moimi decyzjami w sprawie szczepień lub szczepionek – dlatego od jakiegoś czasu tak oszczędnie komentuję ten temat. To zawsze jest decyzja bardzo indywidualna, tak, jak indywidualne są dzieci. Dlatego powinna być przedyskutowana z mądrym i zaufanym lekarzem. Pozdrawiam serdecznie.

  9. Zdjęcia piękne! Aż ociekają miłością 🙂 mnie zastanawia jedna kwestia: czy to rzeczywiście prawda z tym że dzieci kocha się tak samo bo ja spotkałam się z opinią że to największe kłamstwo rodziców i zawsze któreś jest faworyzowane i „bardziej kochane ” przez któregoś z rodziców. Absolutnie nie zarzucam nikomu kłamstwa. Sama nie mam jeszcze dzieci więc ciężko mi to sprawdzić 🙂 może to bardziej wynika z subiektywnego postrzegania tego przez dzieci ewentualnie z faktu że każde dziecko jest kochane inaczej ze względu na jego indywidualne cechy co nie oznacza że jest kochane mniej lub bardziej.

    • Mam 4 siostry i zapewniam, że rodzice nigdy nie faworyzowali żadnej z nas, każda z nas czuła się kochana tak samo. Dziękuję im za to.

  10. Kiedy czytam pani wpis to myślę sobie, jak wiele zakrętów życiowych musiała pani pokonać. Trudna droga, pełna chaosu, nerwów i bezsilności. Pełna przekonania o tym, że robię dobrze choć inni uważają, ze nie. Pełna rewolucji na każdym kroku, w życiu osobistym i zawodowym. Teraz ja jestem na takiej drodze i często nocą nie mogę zasnąć zastanawiając się dokąd dojdę. Boję się, ale nie pozwalam, by strach mnie paraliżował. Słucham rad życzliwych, na dołujących „gburków” zamykam uszy. Wierzę w to, że nadal mam przed sobą dobre życie, pełne smaku, radości i miłości, a tę moją wiarę inspiruje ten blog….
    Pozdrawiam

    • Wiara potrafi przenosić góry. Czyli Pani wiara w sukces to już połowa sukcesu ? Takie podejście sprawia, że naprawdę dobrze Pani wróżę i jestem przekonana, że osiągnie Pani wybrane cele. A co do ludzi, to mądrze Pani postępuje. Proszę otaczać się wyłącznie życzliwym osobami, którym zależy na Pani sukcesach. Wszelkie toksyczne, zazdrosne i dołujące Panią indywidua proszę odgrodzić od siebie grubym murem. Nie warto tracić dla nich czasu. Powodzenia!!! ???

      • Dziękuję za te miłe i ważne dla mnie słowa.
        Pozdrawiam

      • Gorzej, jak tą toksyczną osobą jest matką, która nie zdaje sobie z tego sprawy, a dla której jest się całym światem i gdyby się o tym dowiedziała, to by ją zniszczyło. ..

  11. Zdjęcia są piękne. Takim wspaniałym rodzicom jak Wy, po prostu należą się takie piękne i urocze córki 🙂

  12. Fajnie sie Was ogłąda i czyta:)
    Pozdrawiam serdecznie

  13. Również bardzo Wam kibicuję. Również cieszę się z dwóch ostatnich wpisów.
    Zdjęcia bardzo mi się podobają. Zastanawiam się, czy istnieje możliwość wypracowania umiejętności patrzenia tak, „aby widzieć”…. Jak Ty to robisz, że udaje Ci się wychwycić niepowtarzalny błysk w oku lub delikatne wygięcie warg – jeszcze nie uśmiech, już nie neutralny wyraz twarzy?

    A błogostan – niech trwa, i trwa, i trwa, do znudzenia, które nigdy nie nadejdzie 😉

    • „Jak Ty to robisz, że udaje Ci się wychwycić niepowtarzalny błysk w oku lub delikatne wygięcie warg”

      Aparat mam standardowo ustawiony na „serię zdjęć”. Dzięki temu po wciśnięciu spustu migawki aparat zamiast jednego ujęcia, rejestruje kilka kadrów w odstępach ułamków sekund. To daje mi znacznie większe szanse na uchwycenie tego decydującego momentu lub zabawnej minki dziecka.

      Jeśli chodzi o oczy, to ostrość ustawiam właśnie na oczach, aby aparat zarejestrował detale. Natomiast aby był błysk w oku, trzeba zmobilizować dzieci, aby ich twarze zwrócone były do źródła światła. Ja korzystam po prostu ze światła zastanego – gdy buzie dzieci skierowane są w kierunku okna, wówczas światło słoneczne odbija się w oczach. Powyższe kadry były wykonywane właśnie przy dużym oknie, a w tle powiesiłam czarną zasłonę.

      Pozdrawiam serdecznie

      • Dziękuję za wskazówki 🙂 🙂 🙂
        Podejmę próby.

        A po artystyczne wzruszenia i tak będę sięgać tutaj 🙂

      • Bardzo dziękuję za wskazówki 🙂 🙂 🙂

        Spróbuję wcielić w życie.

        Ale po artystyczne wzruszenia nadal sięgać będę tutaj 🙂

  14. No i znowu ryczę:-) I uśmiecham się przez łzy… Zdjęcia piękne…Ja też się zastanawiałam, czy drugiego syna uda mi się tak samo pokochać jak pierwszego. Na punkcie pierwszego miałam kompletnego bzika…teraz mam go na punkcie ich obu:-) Oraz ich Taty:-) I tak naprawdę dopiero, kiedy urodziłam drugie dziecko, poczułam tak naprawdę, że jesteśmy Rodziną:-) Wcześniej myślałam o nas jako o małżeństwie z dzieckiem. Wszak miłość to jedyne uczucie, które się mnoży, kiedy się ją dzieli:-)

  15. Śliczne zdjęcia. Mnie się bardzo podobają. ?

  16. Mnie ukazane zdjęcia też bardzo się podobają. ?

  17. Droga Emilio,
    ja czytając twoje pierwsze wpisy o zmaganiach z Laurki chorobami w szpitalu byłam w ciężkim szoku jak macie ciężko. Wszystko wskazywało na to, że Wam się nie uda bo krok do przodu robiłyście i zaraz przynajmniej dwa do tyłu. Ale Ty nigdy nie przestałaś wierzyć w swoją dzielną córeczkę. W pamięci utkwiło mi takie zdjęcie – Laura w szpitalu w takiej pięknej sukience. Pomyślałam sobie kurcze tyle zmartwień a Ty potrafiłaś jeszcze dbać o Laury „wizerunek”, żeby pomimo tych kabelków rurki itd. wyglądała pięknie. I jeszcze jedno mnie ciągle intrygowało, czy Ty w ogóle śpisz? tzn czy masz na to czas? Bo z tak chorym dzieckiem to chyba tylko czuwanie a nie spanie.

    • Sen to coś, czego notorycznie mi brakuje. Ale zawsze mówię, że wyśpię się po śmierci ?

  18. Cudowne zdjęcia – kruszynka w silnych ramionach taty 🙂 piękne.
    Pozdrawiam i życzę dla całej Rodzinki tego co najlepsze na każdy dzień 🙂

  19. Zdjęcia są śliczne, przepiękne, wspaniałe, nadzwyczajne, przecudne, fantastyczne, urocze:-)

  20. Już jakiś czas czytam tego bloga, a dziś pierwszy raz skomentuje. Piękny, wzruszający i głęboko prawdziwy tekst! Nie wiem ile czasu Emilio zajmuje ci tworzenie takiego wpisu, ale ten jest wyjątkowo literacko udany. Podziwiam i pozdrawiam!

  21. Piękne zdjęcia! <3

  22. Piękne kadry, cudowne chwile, wspaniałe emocje…

  23. Dziękuję za ten wzruszający wpis i piękne zdjęcia. Już kilkukrotnie dziś tu wróciłam, żeby jeszcze raz poczytać, popatrzeć…

  24. Dziękuje za ten piękny, wzruszający wpis.Błogosławie Waszą rodzine i życzę wszystkiego najlepszego

  25. Może i te zdjęcia z założenia miały być jakieś artystyczne, ale tak po ludzku, brak im po prostu ciepła. A wydaje mi się, że jedno drugiego nie wyklucza…

    • Brak im ciepła?! Na tych zdjeciach jak i na kazdym zdjeciu na tym blogu jest sama miłość taka czysta niewinna .
      Pozdrowienia i całusy dla Laury

      • Na blogu jest miłość, Emilia jest wyjątkową matką i w ogóle wyjątkowym człowiekiem, ale zdjęcia są jakby „przedmiotowe”: pokazują dużego człowieka i maleńkie dziecko. A przecież uczucia są gdzie indziej, niż w proporcjach… No i te zdjęcia są tak ewidentnie podrasowane komputerowo, co też mnie razi.

        • Anka, jeśli coś Cię razi, to jest na to prosty sposób: nie patrz na to. Idź gdzieś i popatrz na zdjęcia, które są akurat w Twoim guście i napisz coś miłego ich autorom. Nie zrobiłam tych zdjęć dla Ciebie, tylko dla siebie i męża. Nam akurat się bardzo podobają, a Tobie naprawdę nie muszą. Nie jestem fotografem, nie mam profesjonalnego wykształcenia, nie zarabiam tym na życie, więc nie mam ciśnienia w pośladkach, żeby się koniecznie całemu światu przypodobać. Jestem amatorem samoukiem, a zdjęcia robię od niedawna i to wyłącznie na pamiątkę dla siebie i moich bliskich – z Wami się tylko moimi obrazami dzielę, choć naprawdę nie muszę. Dlatego to mojej rodzinie mają się one podobać, nie zaś wszystkim ludziom na tej planecie. Pod poprzednim wpisem ktoś zasugerował, że jestem brzydka, a pod tym, że robię brzydkie zdjęcia. Jak myślisz, jakie to może mieć dla mnie znaczenie? Podpowiem: żadne. Fotografuję, bo lubię i taki mam kaprys. Moich fascynacji i kaprysów nie trzeba podzielać. Pozdrawiam.

          • Jeżeli ktoś wystawia swoje prace na widok publiczny, to chyba powinien liczyć się z tym, że nie wszystkim się spodobają. Jedyny sposób na brak krytycznych opinii, to trzymać zdjęcia w szufladzie.

          • Jeżeli ktoś wystawia swoje komentarze na widok publiczny, to powinien się liczyć z tym, że nie wszystkim się spodobają ? Pozdrawiam.

          • uwielbiam Cię Emilko za twój sposób bycia, jesteś jedną z nielicznych kobiet które podziwiam. Przyznam się że jestem tu tak częstym gościem bo imponujesz mi i jesteś moją inspiracją.

          • Dziękuję pięknie. Nie jestem pewna, czy zasługuję, by być czyjąś inspiracją. Ale to bardzo miłe, co piszesz ?

          • Ależ Emilio ostro reagujesz na krytykę… aż nieprzyjemnie się czyta.

            Sądzę, że nie powinniśmy odpowiadać na krytyczny komentarz danej osoby: „jak Ci się nie podoba to nie patrz/nie czytaj.”. To tak jakby mąż nas za coś skrytykował, a my na to: „Nie podoba Ci się to się rozwiedź.”. Przykład przerysowany, ale pokazuje, że przecież nie o to chodzi we wzajemnych relacjach.. Nawet takich między blogerem a jego czytelnikami. Czym innym są regularni hejterzy, a czym innym czytelnicy, czasem doceniający, czasem neutralni, a czasem mający inne zdanie, czy piszący mniej miłą uwagę.

            Myślę, że anka nie miała nic złego na myśli. Zdjęcia są niewątpliwie udane, mają wiele zalet, dla mnie przede wszystkim treść i piękną ostrość.
            Dla mnie też od jakiegoś czasu Twoje zdjęcia są przesadnie edytowane i aż przez to tracące urok i prawdziwość. Taka edycja to częsta cecha początkujących fotografów, która najczęściej mija.

            Pozdrawiam! Bardzo cieszę się ze zdrowia Kai i że Laurze tak się ostatnio poprawiło i operacja jej została zawieszona!! 🙂

          • Jakby to nie miało dla Ciebie znaczenia to nie napisałabyś ani jednego zdania w odpowiedzi, bo miałabyś to w nosie. A już na pewno nie tłumaczyłabyś się. A brzydka na pewno nie jesteś, bo brzydki człowiek jest jakiś, a Ty nijaka. Albo się ma to coś w sobie, albo nie.

    • Bo brakuje różowych laleczek, zielonej trawki, pstrokatej sukieneczki, zaróżowionych w fotoshopie policzków i całej tej sztucznej ” ciepłoty” ?
      Zdjęcia oddają miłość ojca i córki po prostu, bez dodatków.

    • Brak im ciepła? Dla mnie to ciepło jest w oczach Kai.Przepiekne zdjęcia.

    • Jeśli Ci się coś podoba to zostaw miły komentarz, zrobisz przyjemność autorowi. Jeśli Ci się nie podoba to po prostu zamknij stronę zanim coś napiszesz i zrobisz komuś przykrość.
      O ile internet byłby piękniejszy gdyby ludzie stosowali sie do tej zasady.
      Oczywiście nie mówię o konstruktywnych uwagach krytycznych, ale do takich komentarz anki się raczej nie zalicza.

    • Zdjęcia są pełne miłości…

  26. Jakież przepiękne, magiczne zdjęcia! I bardzo wzruszający wpis…

  27. Piękne,pozdrawiam 🙂

  28. Wiesz jak ja Cię rozumiem, bo mając jedno dziecko i nawet będąc w ciąży z drugim, myślałam, że nigdy nie pokocham tego drugiego tak jak pierwsze. Jednak z chwilą przyjścia na świat młodszej zdałam sobie sprawę z trafności powiedzenia, że miłości się nie dzieli, lecz mnoży.

    Nawiazujac co poprzedniego wpisu, bardzo się ciesze, ze u Was błogostan. Trzymam kciuki za tendencje wzrostowe.

  29. Emilko jak zawsze wzruszasz…
    Masz rację – dwie rzeczy na tym świecie są bezkresne – wyobraźnia i miłość matki 🙂

  30. no i znowu się pobeczałam….:-P

    piękne, po prostu piękne, zdjęcia

  31. tak… łza… bo moja córka jest książkowa i z zachwytem obserwuję ją gdy z łatwością i lekkością zdobywa nowe umiejętnści – i swoją refleksję wspomniałam o tym jak pięknie to wszystko jest zaprogramowane… i jak bardzo to jest nieoczywiste…

  32. tak… łza… bo moja córka jest książkowa i z zachwytem obserwuję ją gdy z łatwością i lekkością zdobywa nowe umiejętnści – i swoją refleksję wspomniałam o tym jak pięknie to wszystko jest zaprogramowane… i jak bardzo to jest nieoczywiste…

  33. Ja do wyobraźni i miłości matki dodałbym Twój … I tu mam problem … co postawić na pierwszym miejscu… talent czy pasje do fotografii, zdjęcia magiczne… pełne miłości, wyobraźni pasji i talentu…

    • Dziękuję!!! <3

  34. Zdjecia przepiekne. Caly czas myslami jestem z Wami! Juz przy ostatniej notce sobie pomyslalam, ze ta sile Laurce to byc moze dala ta siostrzana Milosc. Bo Kaja na pewno czuje, jak sie ja kocha i przekazuje to w jakis sposob Laurze. No i z reszta widac i czuc w Pani notkach ta Milosc Laudy do mlodszej siostry. Piekne 🙂 uwielbiam czytac Pani notki, a jeszcze bardziej jak sa tak mega pozytywne. Goraco Was caluje i trzymam za Was kciuki! 😉 buziaki! I zycze sily i cierpliwosci, bo Milosc macie, a z tym to jest wiecej niz polowa sukcesu! Kiedys bym chciala Pania na zywo poznac 😉 pozdrawiam i caluje po zgorzelecku (jak zawsze) :*!

  35. Bo miłości matki się nie dzieli, tylko mnoży! 🙂
    Zdj są przepiękne! !! Emilko więcej więcej! !!!! Na Twoje zdjęcia można patrzeć wciąż i wciąż !

  36. To prawda….. Miłość matki nie ma granic 🙂
    Po stracie pierwszego dziecka , kiedy wreszcie urodził się nam Syn wydawało mi się że nikogo już nigdy nie pokocham tak jak jego.
    Szczerze przyznam że przed narodzinami Córci zastanawiałam się jak te moje serce ma podzielić się na dwa?
    Teraz już wiem że gdyby było mi dane podzieliłoby się i na pięć 🙂
    Kocham te moje szkraby równie mocno.
    Wydaje mi się że kiedy tak popatrzę na te moje maluchy i poczuję w sercu takie aż fizyczne ciepło , takie szczęście że ich mam to nie ma piękniejszego doznania dla kobiety 🙂
    Gratuluję Ci podwójnego macierzyństwa i życzę czerpania z niego jak najwięcej uroków w pełnym zdrowiu 🙂 Wszystkiego dobrego 🙂

  37. Piękne zdjęcia,Kaja śliczna:)

  38. Cudowne foteczki 🙂 poproszę o więcej 😉

  39. Przecudne zdjęcia:)

  40. jak zwykle wzruszona. Zdjęcia przecudne. Zwłaszcza to pierwsze. Rozbraja mnie zawsze widok ojca z dzieckiem… 🙂

  41. Eh….zeby kazde dziecko los obdarzyl takimi rodzicami ❤ na swiecie nie byloby nieszczesliwych dzieci.

  42. Ladny wpis, cudne kobietki. Pozdrawiam!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/