Łyżwy – lepiej późno, niż wcale

Autor: Emilia, mama Laury Data: kwiecień 12, 2015 Kategoria: Historia Laury | komentarze 22

Kilka miesięcy temu Kuba obiecał Laurze, że nauczy ją jeździć na łyżwach. Młoda na samą myśl doznawała euforii i całą zimę cierpliwie czekała, aż tata zabierze ją na upragnione lodowisko. O niespełnionej obietnicy Kuba przypomniał sobie tuż przed końcem sezonu i o mały włos nie zdążyłby się z niej wywiązać. Na szczęście lodowisko miało zostać zamknięte dopiero następnego dnia, a poza tym przecież żadna ustawa nie zabrania jeździć na łyżwach wiosną!!!

Przez pierwsze pół godziny Laura upadała na wszystkie możliwe sposoby oraz we wszystkich istniejących kierunkach. I chociaż miała zapewnioną amortyzację (pielucha, grube ciuchy, podwójny kombinezon oraz solidny kask), to i tak każdy jej upadek wyglądał naprawdę groźnie. Mimo to, chichocząc i świetnie się bawiąc, córka za każdym razem błyskawicznie wstawała, by już po kilku sekundach znów leżeć plackiem na tafli lodu nabijając sobie kolejne sińce.

Kuba natomiast wcale się tak dobrze nie bawił, ponieważ to na nim ciążyła odpowiedzialność zapewnienia Laurze całkowitego bezpieczeństwa. Ja musiałam się jedynie martwić o to, by nie roztrzaskać sobie aparatu. On zaś musiał cały czas podtrzymywać i asekurować nieustannie przewracającą się córkę, kontrolować, żeby nie wybiła sobie zębów oraz pilnować, aby żaden z rozpędzonych łyżwiarzy na nią nie najechał. Laura była chyba najmłodszym uczestnikiem lodowego szaleństwa, więc trzeba było mieć oczy wokół głowy i nieustannie ją zabezpieczać.

Po pół godzinie Kuba był już ze stresu cały zlany potem, zaś Laura dla odmiany przeszczęśliwa, bo w końcu załapała, o co w tej jeździe na łyżwach chodzi. Zaczęła całkiem nieźle sobie radzić – posuwała się odważnie przed siebie, podtrzymywana już tylko za jedną rękę. Oboje byliśmy z jej postępów naprawdę dumni.

Niestety, zabawę popsuła jak zwykle choroba Hirschsprunga, zmuszając nas do przedwczesnego opuszczenia lodowiska i pośpiesznego poszukiwania toalety. Cóż, przyzwyczailiśmy się już do tego, że ona zawsze dopada Laurę w najmniej odpowiednich momentach. Ale nic to – wspomnień przecież nam nie popsuje, a w gruncie rzeczy to właśnie one są najważniejsze. A dla tych czterdziestu minut szaleństwa i radości dziecka, warto było wybrać się na kilkudziesięciokilometrową wycieczkę aż do Gdańska (z powodu nadejścia wiosny, pozostałe lodowiska zostały już dawno zamknięte).

W tym wszystkim najistotniejszy jest fakt, że słowo dane Laurze przez ojca zdołało się urzeczywistnić – nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby się nie spełniło!

Idziemy na łyżwy

Tata Laury na łyżwach

Ups...

Padłaś? Powstań!

Zabawa na lodowisku

Nauka jazdy na łyżwach

komentarze 22

  1. Przedostatnie zdjecie – jak słodko wyglądają malutkie łyżwy Laury pomiedzy łyżwami Kuby. 🙂 piekne zdjecia!!!!

  2. Najważniejsze że Tata dotrzymał obietnicy danej Córce 🙂

  3. O matko! Podziwiam! ja do dziś mam cykora a moją wizytę na lodowisku sprzed kilku lat zapewne do dzis opowiadają sobie pracownicy lodowiska jako najlepszą opowiastkę 🙂 A i kilku odwijedzających pewnie też 😉 Fajnie że Laura nie jest strachliwa 🙂

  4. Emilio przypomniało mi się jak też pierwszy raz poszłam z córka na łyżwy .Miała wtedy 5 lat ,i ta wizyta na lodowisku rozpoczęła 8 wspaniałych lat treningów łyżwiarstwa figurowego;)
    Łyżwy to wspaniała zabawa i cieszę sie że Laura mogła jej zakosztować.Na lodowisku w Gdańsku spędziłyśmy wiele czasu na różnych zawodach ;)Przywołałaś wspomnienia tym wpisem;)Szkoda że już koniec sezonu ,mam jednak nadzieję żę Laura załapała bakcyla;)Buziaki i trzymajcie się ciepło:)

  5. Pewnie Ameryki nie odkryję, ale tą chole*ną chorobę uruchamia wyraźnie stres – także ten pozytywny.
    Ale – mam nadzieję – warto było 🙂

    • Zawsze warto!

  6. Jaki skupiony Kuba 🙂 widac jak bardzo dba i kocha Laurę.

  7. Super! A tymczasem dobrej wiosny Wam życzę 🙂

  8. Przypominają mi się od razu pierwsze kroki na lodzie moich dzieci. Byli w tym samym wieku, co Laura i też wyglądało to bardzo podobnie, cała godzina: padnij, powstań 🙂

  9. Ja przeżywałam kryzysy emocjonalne, obserwując grzmotnięcia moich dzieci na lodowiskach…i szczerze się dziwiłam, że jednak są wytrwałe i nie schodzą zeń, z uporem maniaka próbując zarysować jednak łyżwami taflę, nie tylko tyłkiem i innymi częściami ciała.
    Dopiero w tym roku, gdy wpadliśmy gościnnie na lodowisko w Hasselt w Belgii, zauważyłam fantastyczne rozwiązania, które ułatwiają aklimatyzację początkującym łyżwiarzom: dzieci miały do dyspozycji takie „pchane”, na płozach: bałwany, niedźwiadki, pingwiny…Starsze dzieci (powiedzmy wzrost> 120cm, wiek nieistotny) też mogły się przy wejściu zaopatrzyć się w takie „balkoniki” na płozach. I to spostrzeżenie też przysporzyło mi emocjonalnego kryzysu, pt.: dlaczego u nas czegoś takiego nie ma??? Doprawdy, gdzieś w świecie można inaczej. U nas – jak zawsze- pewne proste, ale i fantastyczne rozwiązania są nieosiągalne…

    • ależ u nas też już są , przynajmniej na Śląsku

    • Te „pchacze” np. w Warszawie są dostępne, ale nie zmienia to faktu, że są dość średnim sposobem na naukę jazdy nas łyżwach. Po pierwsze dla tego, że nie uczą zachowywania równowagi na łyżwach (tego można się nauczyć jedynie „bez trzymanki”), po drugie nie uczą poprawnego odbicia bokiem płozy. Mnie uczył instruktor (już daaawno) – zaczęliśmy od ćwiczenia chodzenia w łyżwach po lodzie, by złapać równowagę. Potem ćwiczyliśmy „beczki” (takie rozszerzanie i zwężanie rozkroku przy nogach ugiętych w kolanach – na lodzie faktycznie zostają takie ślady jakby „beczki”) i dopiero odbicia nogą. Potem jeździłam płynnie do przodu, do tyłu, „przeplatanką” itp.
      Uważam, że Kuba i Emilia są rozsądni i na pewno tata Laury ma odpowiednie umiejętności, by ją uczyć, ale niektórzy inni ludzie nie mają za grosz wyobraźni. Sami ledwo trzymają się na lodzie i „uczą” dziecko. Dlatego apeluję do rodziców – lepiej nawet jedna, dwie lekcje z instruktorem lub szkółce niż uczenie błędnej techniki jazdy. Ja np. mogę nauczyć dziecko podstaw jazdy na łyżwach bo to dobrze potrafię, ale na nartach już nie bo sama kiepsko jeżdżę…

    • takie pchacze są także w Lublinie na lodowisku, ale są mało przydatne, dziecko się trzyma, nogi jadą i nic z tego nie wynika. najlepiej zacząć od nauki chodzenia po lodzie.
      Brawa dla Laury i Kuby za odwagę i powodzenia w kolejnym sezonie łyżwiarskim!

    • W Białymstoku też są 🙂

  10. Widzę, że Laura reagowała na upadki tak jak ja, kiedy w zeszłym roku pierwszy raz stanęłam na nartach. Nie zapomnę miny trenera, kiedy po szybkim zjeździe z wielkim piskiem i jeszcze szybszym lądowaniu na pupie, leżąc na śniegu śmiałam się do łez. Dziewczyny i Kubo, tak trzymać! Cieszę się, że mimo choroby H., udaje się wyrwać z życia to, co piękne. Buziaki i uściski!

  11. Witam, Laurko gratuluję odwagi. Ja też w tym roku pierwszy raz jeździłam na łyżwach, tyle, że ja mam 33 lata. Więc Laurko gratulacje

  12. Widzę, że Laura uczyła się zgodnie ze sztuką. Najpierw ćwiczenie upadków 😉 ale wbrew pozorom to jest najważniejsze żeby umieć upaść tak by nie zrobić sobie krzywdy. Tak byłam uczona jazdy na rolkach oraz na nartach 🙂 trochę siniaków miałam ale warto było 😀 niestety na łyżwach jeszcze nie uczyłam się ale mam nadzieję że kiedyś również się tego podejmę 🙂 Pozdrawiam całą Rodzinkę 😀

    • Właśnie apropo rolek to może to też Laurce się spodoba – w końcu to prawie takie łyżwy tylko wiosenno- letnie 😉 W ten sposób Laura miałaby całoroczną frajdę 😉 znajomych córeczka uczyła się jeździć gdy miała 5 lat. Zresztą jeżdżąc na rolkach widuję takie maluchy 🙂 tylko niestety do tego trzeba równych nawierzchni więc nie wiem czy macie obok siebie jakiś plac. Ja oczywiście nie instruuje Ciebie Emilio a jedynie podpowiadam. Nie wiem jakie macie warunki na to no i czy Laura i Wy w ogóle macie ochotę na taką zabawę 🙂

      • Równych powierzchni mamy deficyt. Raczej mamy na wsi powierzchnię iście księżycową 😉

        • Rozumiem bo od jakiegoś czasu również mieszkam na wsi pod Warszawą 🙂 ciężko jest o taki teren ale ja tak bardzo lubię ten sport że jeżdżę kilka km dalej 😉 ale z dzieckiem to wiadomo że już nie jest tak łatwo. Pozdrawiam serdecznie!

        • My niestety jezdzimy na drogę rowerową pod wroclaw..autem by pojezdzic na rolkach;)

          • sciezki przy obwodnicy w siechnicach? 🙂

            Pozdrowienia dla dzielnej Laury! Cudowna dziewczynka 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/