Dzieciństwo

Autor: Emilia, mama Laury Data: wrzesień 15, 2014 Kategoria: Historia Laury | komentarze 42

Spacerowym krokiem wracałyśmy z placu zabaw, gdy na skraju drogi spotkałyśmy dwie rozczochrane młode damy, na oko pięcioletnie. Obie prezentowały się tak, jak na beztroskie dzieci przystało – rudzielec i blondi z potarganymi włosami, bosymi stopami oraz ubrudzonymi od błota sukienkami. Szczebiocąc i piszcząc z radości, przeskakiwały przez kretowiska, robiły bukiet z polnych chwastów oraz rzucały kamieniami heh hen przed siebie. Nie było z nimi żadnego dorosłego, nikt ich nie pilnował i nie nadzorował. Dziewczynki pobawiły się jeszcze trochę przy kretowisku, powsadzały do jego wnętrza liście i patyki, a potem odeszły boso polną drogą, prosto w stronę palącego dziś słońca…

Stałam i patrzyłam na nie z sentymentem, jedną dłonią ściskając Laurę, a drugą medyczną torbę. Spojrzałam na córkę, która z równie wielkim zafascynowaniem, jak ja, spoglądała na odchodzące już dziewczynki. I wtedy zaszkliły mi się oczy, a potem zapłakałam nad beztroskim dzieciństwem – takim, którego Laura nigdy mieć nie będzie…

Gdy sięgam pamięcią wstecz, to przypomina mi się, że moje wczesne dzieciństwo było pasmem niesamowitych przygód. Każdy dzień był wyjątkowy, kiedy to na nowo odkrywałam cały świat. Pamiętam ogromne łąki, po których biegałam, łany zbóż, w których się chowałam, głębokie studnie, do których zaglądałam, a także dzikie jagody i jarzyny, które bez obawy o zatrucie zajadałam.

Chociaż z drugiej strony dziwię się, jakim cudem ja to dzieciństwo w ogóle przeżyłam. Tak się składa, że w wieku trzech-czterech lat wykonałam kilka takich numerów, po których zdecydowanie powinnam była dokonać żywota.

Najpierw uciekłam moim dziadkom i wyruszyłam na poszukiwanie mamy – wyszłam na ulicę i szłam przed siebie jakieś dwa kilometry w tym samym kierunku, z którego zawsze nadchodziła mama. Dziadkowie pochłonięci pracą na gospodarce nawet nie zauważyli mojego zniknięcia. Dopiero wracająca z pracy rodzicielka rozpoznała w idącym drogą dziecku swoje własne pacholę. A potem z przerażenia i z nerwów, podobno całkiem nieźle złoiła mi skórę. Dziś otrzymanego lania kompletnie już nie pamiętam, ale za to zapamiętałam, że byłam wyjątkowo szczęśliwa, gdy wreszcie odnalazłam mamę.

Potem przyszło lato, a wraz z nim żniwa. Wszyscy wyruszyli w pole zbierać plony, a gdy zrobili sobie przerwę na jedzenie, ja wymknęłam się opiekunom. Poczułam ogromną wewnętrzną potrzebę sprawdzenia, jak od spodu wygląda kombajn… Po przerwie obiadowej maszyny znów ruszyły, podczas gdy ja siedziałam zafascynowana zbliżającymi się do mnie wirującymi prętami. Dosłownie kilkunastu sekund zabrakło, abym naocznie się przekonała, do czego zdolne są takie pręty… Ale przeszywający powietrze ryk dziadka – „Stop, zatrzymać wszystko, nie ma Emilki, zatrzymać!!! – w ostatniej chwili uratował mi życie.

Powyższe doświadczenie nie nauczyło mnie absolutnie niczego. Wszak byłam tylko dzieckiem i nie rozumiałam, co to śmierć, ból czy kalectwo. Chciałam się bawić po prostu, i szaleć, i pływać chciałam, dlatego następnego lata wskoczyłam do zbiornika pełnego wapna. Ojciec akurat wtedy dom stawiał, a mnie się wydawało, że dół z wapnem na półtora metra głęboki jest idealnym miejscem do nauki pływania… Na szczęście ojciec i wujek wyciągnęli mnie w samą porę, zanim zapadłam się poniżej poziomu. Oczy i drogi oddechowe nie zdążyły mi się wypalić i nawet skóra się specjalnie nie poparzyła, tak szybko mnie wyciągnęli…

Dziś wspominam to wszystko, aby pokazać, jaka ogromna przepaść istnieje między wychowaniem Laury, a tym, w jaki sposób wychowywałam się ja. Oczywiście mówiąc o beztroskim dzieciństwie nie o takie mi chodzi, kiedy to niedopilnowane dzieci włażą pod kombajny, spacerują same ulicami czy też bawią się na budowie. I wcale nie chciałabym takiego dzieciństwa dla mojej Laury.

Pragnęłabym jedynie, aby mogła ona pobawić się tak, jak dwie napotkane dziś dziewczynki. Żeby miała szansę pójść z koleżankami na pobliską łąkę, potaplać się w błocie i poskakać przez kretowiska. Bez ciągłego warowania przy niej osoby dorosłej, która niczym tajny agent wiecznie stoi za plecami – pilnując oddychania, wydalania, a nawet poziomów cukru. Tak bardzo pragnę powiedzieć do Laury „idź córeczko na dwór i pobaw się z dziećmi”.

Ale nigdy się to nie stanie, nie ma się co łudzić. Takie beztroskie dzieciństwo i taka zabawa nie są dla Laury. Pozostaje mi jedynie robić wszystko, co w mojej mocy, aby mimo ograniczeń, każdego dnia wywoływać uśmiech na twarzy córki. Razem z nią zbierać chwasty, przeskakiwać kretowiska i chlapać się w kałużach, przypominając sobie przy okazji, jak cudownie jest być dzieckiem. Bo wspaniałą przygodę można przeżyć niemal wszędzie – a jak się człowiek postara i uruchomi wyobraźnię, to i bez kombajnu się obejdzie. 🙂

Nie wiem, jak Laura będzie wspominać w przyszłości swoje dzieciństwo. Ale mogę przysiąc, że zrobię wszystko, aby wspominała je z uśmiechem…

Deszczyk

Intrygująca kałuża

Chlap chlap

Ale tu głęboko

Skok przez kałużę

Niebo nad Strzebielinem

komentarze 42

  1. WAŻNA INFORMACJA!

    Kochani Czytelnicy, od jakiegoś czasu złośliwy krasnolud kradnie najnowsze posty z bloga Kochamy Laurę!!! Z tego powodu wielu ludzi wchodząc na naszą stronę nie widzi nowych wpisów na blogu, tylko stare. Być może Wy też jesteście w tym gronie i nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Dlatego mam do Was prośbę, która rozwiąże problem znikających postów:

    Co należy zrobić, aby zobaczyć nowe posty?

    1. W przeglądarce, której używacie do przeglądania Internetu należy odświeżyć naszą stronę naciskając jednocześnie „ctrl” oraz „F5” (w komputerach Apple „command” oraz „R”),
    2. Jeśli to nie zadziała, to wyczyścić historię swojej przeglądarki,
    2. Jeśli to nie pomoże, to wyczyścić pamięć cookis.

    Po tym zabiegu już wszystko powinno poprawnie działać już zawsze 🙂

  2. Myślę, że ma Pani oddanego i pracowitego Anioła Stróża. 🙂 Poza tym nie mogło się Pani nic stać, bo było Pani przeznaczone urodzić i wychować taką wspaniałą dziewczynkę jaką jest Laura.

  3. Ale się umawiali czytając posta Pani Emilio 🙂 przypomniało mi się, że jak miałam ok 6 lat urządzilam z moim kuzynem zawody kto przeskoczy szambo, które zostało otwarte bo miał przyjechać szambiarz i je wyproznic. Świetna Zabawa do czasu aż nie wpadłam do niego. Do dziś pamiętam, że było ciężko mnie wyciągnąć z niego, a jak się udało wszyscy dorośli dziękował Bogu a ja płakałam, że zgubiłam w nim buta 🙂 drugi raz, bawiłam się nad stawem i wpadłam na genialny pomysł, że mimo tego iż nie umiem pływać wyskocze do tego stawu bo inaczej nigdy się nie naucze i mnie ratowali znowu 🙂 ile razy głowę rozbilam a to o murek, a to o chusteczkę, na której ktoś się akurat bujal:) ale nogi i ręki złamane nigdy nie miałam 🙂 powróciły wspomnienia dziękuję Pani Emilio i gorące uściski dla Laury <3

    • Tzn ubawilam się a głowę rozbilam o chustawke (ach te słowniki) proszę mi wybaczyć 🙂

    • Oj Mamo Zuzi, to miałaś ogromne szczęście. Niedawno w szambie utopiła się 8-osobowa rodzina – głośno było w mediach na ten temat. Z szamba wydobywają się trujące gazy, które powodują utratę przytomności nawet po minucie, a w konsekwencji. Cud, że nic się Pani nie stało. Ot i uroki beztroskiego dzieciństwa… Pozdrawiam serdecznie

  4. Dla dobra dziecka ,Matka zejdzie nawt do pekieł, by Ono zaznało odrobinę nieba ,tu na Ziemi…

  5. Dla dobra dziecka ,Matka zejdzie nawet do piekieł, by Ono zaznało odrobinę nieba,
    tu na ZIEMI…

    • Przepraszam za zamieszczenie dwa razy tego samego komentarza, w pierwszym nie wpisałam imienia i myślałam że nie będzie dlatego opublikowany. Podrawiam

  6. Nasze dzieci na pewno mają teraz inaczej, czasem lepiej, czasem gorzej niż my..ALE:
    Być może Laura ma lepsze, pełniejsze pod względem rozwojowo-wychowawczym środowisko niż gdyby była zdrowa (nie chcę, by zabrzmiało to jak herezja;).. może teraz byłaby jednym z tych dzieci, którym współczujemy, bo są wożone od zajęć do zajęć..bo rodzice pracują w korpo i nie mają wiele czasu..bo pędzą i nie doceniają wielu codziennych spraw, jak choćby oddychanie i wydalanie..a Laura teraz oddycha pełną piersią i czerpie z życia mając cudowne dzieciństwo przy boku mądrych rodziców.

  7. Piękne były te czasy naszego dzieciństwa (rocznik 82:)
    Tez się zastanawiam z perspektywy osoby dorosłej – jak ja to wszystko przeżyłam:))
    Uwielbiałam wspinac się na najwyższe drzewa, łowić ryby w głębokim rowie, sprawdzać jaką głębokość ma muł w tym rowie, czy uda mi się przeskoczyć przez rzeczkę (nie umiem pływać) itp.
    Ale takie „niepilnowane” dzieciństwo to tez minusy – mój wujek zginął przysypany piachem w jakiejś dzikiej kopalni mając 11 lat (bawili się tam sami z kolegą)…
    Dziś staram się towarzyszyć mojej córce (3 lata) ale wyłączać się z jej zabaw, ewentualnie asekurując czy upominając…
    Myślę Emilio, że Ty robisz bardzo dużo żeby Laura miała najlepsze dzieciństwo jakie może mieć w zaistniałych okolicznościach:)

  8. P. Emilko . Mysle, ze Laura – mimo ograniczen , ktore naklada na Nia choroba, ma piekne dziecinstwo ze wspanialymi Rodzicami ! Jestem pewna, ze bedzie miala wspaniale wspomnienia 🙂 Swiat pedzi naprzod , nikt nie ma takiego dziecinstwa jakie mieli rodzice. Nie wiem czy to dobrze, czy zle… Jest po prostu inaczej. Pozdrawiam <3

  9. I jeszcze naszła mnie taka myśl: kiedyś dziecko szło na dwór, do szkoły bez komórki i nie było można go skontrolować. Wysyłało się listy, a nie maile. Telefon stacjonarny też nie każdy miał. Dzieci bawiły się w błocie i były bardziej poza kontrolą. Owszem, i wtedy zdarzały się tragedie. Teraz mam wrażenie, że narzędzia kontroli dzieci i komunikacji stały się same w sobie źródłem zagrożeń: pedofilia, naciągacze i innej maści źli ludzie przenieśli się do sieci… I tego nie da się już tak łatwo skontrolować.

  10. Ja nie rozumiem. Dlaczego Wy juz nie pozwalacie dzieciom na to, co mieliście w dzieciństwie? I dawniej i dziś byli pedofile. Ja moje dzieci 4 i 5 lat wypuszczam na dwór i nic nie widzę nie słyszę, i wracają po 2 h. W Warszawie!

    • Mieszkam na Mokotowie i chyba nie wypuscilabym dziecka samego (nie mam jeszcze). Jak widzę jakąs grupkę dzieci, to zawsze jest kilku rodziców przy nich. Co innego pozwolic dziecku biegac po podwórku na wsi i zerkac przez okno na nie, co innego w Warszawie, gdzie mnostwo pajacó zasuwa po wąskiej osiedlowej uliczce 60 km/h zamiast 5 km/h, motocykle wciskają się pomiedzy bawiace dzieci, jacys starsi dresiarze odzywają się wulgarnie do bawiących kilkulatków, ludzie wyprowadzają agresywne rasy psów bez kagańca i smyczy (!), jakies podejrzane typy proponują słodycze za pojscie na spacer w dziwne miejsce…. Tyle zagrozen, że mi się niedobrze robi….Szczerze mówiąc, jedyne dzieci ponizej 10 lat, któe widzę bez rodziców przy boku to takie umorusane dzieci patologii, w brudnych porwanych ubraniach, przeklinające i drące buzie jak dresiarze. Nie wypuszcza nikt w mojej okolicy dzieci kilkuletnich samych. Co innego dziedzi 10+

    • no to przeginasz kobieto…

    • no to przeginasz kobieto…

  11. Głowa do góry, kochasz swą córkę miłością ogromną, ale mądrą i oprócz mocnych korzeni dostanie też wspaniałe skrzydła 🙂 Tak naprawdę pod pozorna beztroską zabawą całodniową dziecka może kryć się wszytko, też to, że nikt na to dziecko nie czeka i świata mu nie pokazuje. Zgadzam się z jedną z pań mówiących o „Hodowaniu dzieci”, wożeniu z zajęć na zajęcia. Brakuje czasu na głupoty, a głupoty są najpiękniejszą miarą dzieciństwa. Ja mieszkam w takim punkcie, że boję się puścić dziecko samo i jestem tylko dyskretnym ochroniarzem:) Najpiękniejsze jest to, że moja córka bawi się tak, jakby mnie nie było, a ja często zamykam oczy, wystawiam twarz do słońca i pozwalam na „głupoty”.
    Wiem, że dla bezpieczeństwa oczu nie zamkniesz, ale zamiast się wtrącić po prostu wystarczy się uśmiechnąć. Niech sobie radzi i gdy jest fajnie i gdy jest przykro.
    Pozdrawiam

  12. Tez uwazam, ze Laura ma radosne & udane dziecinstwo, przyjdzie czas, kiedy to i ona bedzie sie bawila z rowiesnikami. A co do Ciebie Emilio – niezle przygody mialas. To ja jako chlopak bylem bardzo ciekawy swiata, ale az tak nie bylem narazony na niebezpieczenstwo. 🙂

    • Miałam więcej szczęścia, niż rozumu 🙂

  13. Alez Laura ma przeciez piękne dziecinstwo! Co dziecku potrzeba wiele do szczęscia jak kochająca Rodzina,ktora ma. Cudowna Mama i Swietny Tata. Jestem pewna,ze będzie wspominac swoje dziecinstwo cudownie a więz ktora teraz macie zaprocentuje w doroslym zyciu. Jestescie wyjątkową Rodziną pod każdym względem.

  14. Emilko, ależ Laura ma szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo! Wystarczy spojrzeć na jej roześmianą buzię i błysk w oczach 🙂 podczytuję Was od samego początku i może się mylę ale nawet gdyby Laura była zdrowa to nie sądzę że sama puściłabyś ją w tym wieku gdziekolwiek 😉 prędzej zawału serca dostałabyś 😉 takie mamy czasy. 🙂 oczywiście ja tak żartobliwie piszę z tym zawałem i mam nadzieję że nie obrazisz się 🙂 jestem pewna że za kilka lat wszystko się zmieni i Laura będzie samodzielna. Wszystko idzie ku dobremu i z każdym dniem Laura coraz lepiej radzi sobie ze swoimi chorobami a niedługo będą one tylko mglistym wspomnieniem ( i mam nadzieję że wtedy nie przestaniesz pisać a jeśli już to tylko dlatego że Laura przejmie kontrolę nad blogiem i mamy nie dopuści hehe). Pozdrawiam cała wspaniałą Trójkę 🙂

  15. Jesteśmy w podobnym wieku, mamy córki w podobnym wieku i podobnie jak Ty, ostatnio też naszły mnie refleksje na ten temat… Nie raz uciekłam rodzicom, nie raz przysporzyłam im siwych włosów…gdy miałam niespełna 4 lata, czyli tyle co moja córcia teraz, postanowiłam pobawić się przy elektrowni wodnej w bajkę: Nie płacz koziołku. Z kolegami zbudowaliśmy tratwę…cud, że żyję… Gdy miałam 5-6 lat, mama puszczala mnie na plac zabaw oddalony o jakieś 2km od domu! Dziś nie do pomyślenia… W pierwszej klasie jeździłam sama przez pół miasta do szkoły, nie było wtedy komórek, mama do mnie nie dzwoniła co pięć minut aby sprawdzić czy żyję. Dziś z przerażeniem patrzę na dzieci, moja córka dopiero zaczyna wchodzić do tego świata. Zaczął się wrzesień, a więc moje koleżanki z pracy rozpisały grafik dzieciom: dziś po szkole piłka nożna, jutro karate, pojutrze angielski, w weekend basen… W sobotę moja córcia przyniosła mi wygrzebaną skądeś gumę do skakania…kto dziś skacze w gumę czy gra w sznura… Od małego gonitwa szczurów…

  16. Nie porównuj swojego dzieciństwa do dzieciństwa swojej córki. To jakby inny świat. Zaginiony bym powiedziała. Twoja córka ma dzieciństwo lepsze od większości swoich rówieśników. Przede wszystkim ma waszą miłość czas i uwagę. Nie jest zdana kilka godzin na dobę na towarzystwo opiekunki, komputera cz ogłupiających bajek w tv. Nie jest hodowana i wożona na dziesiątki zajęć pozalekcyjnych tylko dlatego, że wpaja się aby być lepszym od wszystkich. Przezywa swoje dzieciństwo w swoim tempie w atmosferze pełnej akceptacji. Mieszkam w mieście w bloku na spokojnym osiedlu. Tego roku pod oknami nikt nie grał w piłkę i nie bawił się w chowanego przez całe lato. Mój 8 letni sąsiad nigdy w swoim życiu nie opuścił sam mieszkania, nawet w celu wyrzucenia śmieci. Rodzice wożą go do szkoły i na basen. Jego wychodzenie to droga z klatki schodowej do samochodu. Nie widziałam go nigdy z rówieśnikiem, nigdy nie odwiedziło go żadne dziecko. Czasami słyszę wieczorem głos- Szymek spać zamykaj ten komputer. Nie sądzę, że chłopiec wie co to kałuża a już na pewno kretowisko.

    • Smutne to, bardzo smutne :(.

  17. A ja myślę, że przed Laurą wiele jeszcze lat dzieciństwa i prędzej czy później będzie ono równie beztroskie, jak tych dziewcząt. Emilko, czytam Cię od momentu, gdy Laura miała niespełna rok i to niesamowite, jak bardzo zmieniło się jej życie, tak na plus, dzięki Waszej determinacji i miłości, więc dlaczego nie miałoby się zmieniać dalej? Wszak Laura miała być „warzywem”, jak to prorokowali lekarze. A przecież nie jest, prawda? Nie wiem, jak długa droga przed Wami, ale jestem głęboko przekonana, że i Laurze dostanie się czas beztroski, nawet jeśli nie będzie to wczesne dzieciństwo. Pozdrawiam

  18. Jejku !! Cudowny wpis od razu przeniosłam się w świat dzieciństwa. Choć dziś jestem zdrowa i żyje to jak sobie przypomnę przygody w dzieciństwie to zastanawiam sie jak to możliwe. Razem z rodzeństwem i kuzynostwem spędzalismy całe wakacje na wsi u dziadków, którzy nie mieli czasu nas doglądać non stop. Dbali żeby stan dzieci zgadzał się rano i wieczorem, ale cały dzień lataliśmy po polach, nielegalnych żwirowniach i tym podobnych. Pamiętam że jako 10 letnia dziewczynka wraz ze starszym bratem ratowaliśmy koleżankę, która się topiła bo nie umiała pływać a my już tak. Wiec myśle, że tajemnica była w tym, że każdy ratował skórę drugiego i nawet jak mieliśmy kłopoty to zostawało to między nami. I też się zastanawiam jak to możliwe, że jakis pedofil albo wariat nie zrobił nam krzywdy brrr
    Oj cudowne czasy dzieciństwa…..
    Emilko myśle, że Laurka ma naprawdę wspaniałe dzieciństwo i tylko jej można zazdrościć tak cudownej mamy z tak dobrymi wspomnieniami z dzieciństwa. Bo to chyba największa tajemnica :))
    Pozdrawiam serdecznie :))

    • We wpisie nie napisałam o tym, jak w warsztacie stolarskim bawiłam się wielką piłą do cięcia drewna. Albo jak używałam dmuchawy do zboża jako zjeżdżalni – wychodząc z tej zabawy zawsze z pokrwawionymi plecami oraz pyłem zbożowym w płucach. Albo jak postanowiłam zostać nielegalnym imigrantem i schowałam się w autobusie jadącym do Austrii… Było trochę tych przygód mrożących krew w żyłach. Cud, że w jednym kawałku doczekałam dorosłości. W tamtych czasach dzieci nikt specjalnie nie pilnował – sami się nawzajem pilnowaliśmy. Mimo, iż wspominam to z sentymentem, to nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci miały bawić się w ten sam sposób. O co to nie 🙂

      • Ja z kolei właziłam z kolegą na beczkowozy, wchodziłam na drzewa, budowałam domki na takiej taśmie do transportu bel słomy w stodole. W stodole też się zresztą bawiłam z owym kolegą, ale zawsze była rozmowa z mamą, że może mnie przygnieść bela słomy i się uduszę. Chodziłam na jeżyny do lasu ze słoikiem od pachą i jadłam je z krzaka. W słoiku było samo dno 😉 Jadłam groch z krzaków i owoce z drzew, kąpałam się pod strugą wody ze szlaucha. Przemoczoną koszulę podrzucałam pod drzwiami mieszkania 🙂 Raz w zerówce nakłamałam pani, że tata pozwolił mi iść z koleżanką do jej domu. No i poszłyśmy do niej…a tato szukał mnie potem jak oszalały. Dostało mi się- wielka gadka. Ale potem już nigdy takiego numeru nie wycięłam.
        Nie było komórek, nie było komputerów. Było inaczej… Ale wspaniale.

        • Czasy się zmieniły, teraz już się tak nie wychowuje dzieci, no chyba że w patologicznych rodzinach ;). No ale powspominać, z łezką w oku, zawsze warto 🙂

          • Ano 😉 Choć pamiętam długie rozmowy z mamą i tatą, wyjaśnianie, klarowanie, uzmysławianie mi, co się może stać podczas takich zabaw w stodole, czy w lesie. To dawało do myślenia, bo przecież dziecko nie wie tyle o świecie co dorosły i nie umie przewidzieć konsekwencji. A rozmowa była lepsza od kary, czy krzyku, bo dawała efekt taki, że starałam się nie przeginać. Argumenty trafiały, choć pierw trzeba było popełnić błędy. Ale ja nie mieszkałam w blokowisku, tylko w małym miasteczku na jego obrzeżach, przy wielkiej instytucji zajmującej się eksportem i importem zwierząt hodowlanych. Tam był co robić. Była stodoła, las, zagrody, stajnie, ringi, trawniki, ogród, pola… RAJ. Toteż kusiło i podbudzało wyobraźnię. Dziś wychowanie jest inne bo inny jest świat. Niestety bardziej niebezpieczny i to ten realny, jak i wirtualny. Ale i tak uważam, że warto dać każdemu dziecku możliwość pogrzebać badylem w bajorze, poskakać na boso po grządce z lanej szlauchem, wleźć na drzewo, zbudować domek, wytarzać się w sianie i pobiegać na boso po trawie… I się ubrudzić rzecz jasna 🙂

          • Jest jeszcze jeden plus zabawy w sianie, błocie, zbożu i przytulania się do rozmaitych zwierząt – większa odporność organizmu i brak alergii, a przynajmniej o wiele niższe ryzyko ich wystąpienia.

  19. Myślę, że Laura ma beztroskie dzieciństwo na miarę swoich możliwości:) To fantastyczne, że dzięki miłości,wspaniałej opiece i determinacji swoich Rodziców Laurka w takiej kondycji psychofizycznej szczęśliwie przeżyła już 4 latka! Życzę Jej z całego serca,aby wiele następnych lat obfitowało w kolejne sukcesy:)

  20. Emilio pocieszę Cię 😉 Laury dzieciństwo nie będzie jak Twoje ale mój zdrowy syn również nie będzie miał takiego dzieciństwa jak ja, tak szalonego, beztroskiego czasem balansującego na granicy życia !
    Stety / niestety takie mamy czasy no i przede wszystkim inaczej obecnie rodzice wychowują swoje dzieci – może bardziej świadomie, ale czasem się łapię, że to świadome rodzicielstwo ogranicza „szaleństwa” dzieci

    ja wracałam sama ze szkoły, czasem droga 15 minutowa robiła się kilkugodzinną
    klucz na szyi to była moja biżuteria, sama urządzałam sobie wycieczki do lasu, na place zabaw – nawet wpadłam na pomysł aby ze zjeżdżalni zjechać na rowerze – a dzisiaj, gdyby mój syn za długo wracał ze szkoły, zaraz bym dzwoniła / kontrolowała, sam na plac zabaw „o nie nie ma mowy” najbliższy jakieś 10 minut drogi przez dwa skrzyżowania – tak więc ” biedne” te nasze dzieci są 😉

    nie mieszkam w dużym mieście, rodzinę tez mam w miasteczkach ale tam na beztroskę dziecku nie mam jak pozwolić – dlatego staram się wyjeżdżać na weekendy co jakiś czas na typową wieś – wieś trochę dziką, gdzie moje dziecko z gospodarzem oddaje się pracom w gospodarstwie, biega beztrosko po łąkach, skacze po kałużach, gmera w mrowiskach, robi mniejsze czy większe głupotki – jest szczęśliwy i beztroski, my rodzice mamy poczucie, że dzięki poluzowaniu smyczy dziecko wie to co beztroska zabawa – no ale tak to tylko głęboko we wsi w Bieszczadach

  21. Emilio, jesteś tak inteligentną i kreatywną osobą że na pewno potrafisz w wielu sytuacjach ograniczyć swoją obecność podczas zabawy Laury do minimum. Dziwnie to brzmi ale chodzi mi o to że potrafić tylko być obok i pozwalać Laurze na swobodną zabawę czy kontakty z rówieśnikami.
    Nie wiem jak sobie wyobrażasz to później ale wydaje mi się że w wieku lat 15 Laura będzie chciała być bez mamy i znając tą rezolutną panienkę będzie jej się udawało.
    Spać w dzień już nie będzie, nad cukrem też na pewno przejmie kontrolę i zobaczysz jaka potrafi być odpowiedzialna 🙂
    A teraz?
    Teraz Laura ma to szczęście że jej rodzice z wielkim zaangażowaniem poświęcają jej czas, dbając jednocześnie o bezpieczeństwo. Czuwacie obok, jesteście do jej dyspozycji gdy chce o coś zapytać.
    hehe , no a skoro już o sytuacjach z dzieciństwa to też było ich w moim życiu kilka 🙂
    Kiedyś jako najstarsza bo chyba 8 letnia zostałam oddelegowana do pilnowania młodszych sióstr.
    Więc nikomu nic nie mówiąc zabrałam je na spacer. Daleko, za las- w pole kukurydzy , takiej na paszę.
    Bardzo lubiłyśmy kukurydzę więc rwałyśmy kolby zawzięcie, każdą nadgryzając i wyrzucając pod nogi bo ” nie słodka i niedojrzała ”. No troszkę tej kukurydzy narwałyśmy aż w końcu zjawił się właściciel pola. Z widłami. Jako że pan ów znany był z pijaństwa więc podejrzewamy że nie zawahałby się ich użyć.
    Ze strachu rozbiegłyśmy się , każda w inną stronę. Najmłodsza – 2letnia wbiegła w ple kukurydzy i przepadła.
    Rolnik odpuścił a my weszłyśmy również w owe pole w poszukiwaniu najmłodszej zguby.
    Pole liczyło 8 ha.
    Teraz już nie pamiętam jak udało nam się wszystkie odnaleźć i wrócić szczęśliwie do domu ale z perspektywy czasu aż włos się na głowie jeży na myśl co mogło się stać.
    Tereny na których spacerowałyśmy były na pograniczu Parku Narwiańskiego a więc spotkanie jelenia czy dzika to była codzienność, szczególnie w polu kukurydzy.
    Poza tym 4 dzieci rozsianych po wielkim polu kukurydzy która była od nas wyższa a rodzice i dziadkowie byli przekonani że dzieci są pod domem.
    Brrr. Nie chciałabym aby mój syn znalazł się w takiej sytuacji 🙂

  22. Piekny wpis!!! Zawsze czytam z wielka przyjemnoscia. Ja Jako matka dwoch synow ( 10 i 9 letnich) zdrowego i chorego, Tez im na wiele nie pozwalam. Zawsze jak sami wychodza, musze wiedziec gdzie sa z kim, Co robia z zawsze musza byc najdalej na boisku Kolo domu. A sama w ich wieku – a nawet juz jako 7 latka jezdzilam sama na Basen do miasta oddalonego o 20 km, czy nad jezioro nikogo nawet o Tym nie informujac.. To byly fajne czasy!!! Dzis dziekuje Bogu, ze zyje, ze nie padlam ofiara pedofila czy pijanego kierowcy, ze sie nie utopilam plywajac w zakazanych miejscach NP wsrod lili wodnych!!! Teraz sa inne czasy…. Pozdrawiam

  23. Fajne dzieciństwo 🙂
    Ja swoje też miło wspominam!
    Laurka jest chora ale dzięki Tobie i Kubie ma dobre dzieciństwo.
    Inne niż zdrowe dzieci ale niekoniecznie gorsze 🙂
    Po za tym ma przy sobie minimum jednego ochroniarza 😉
    Pozdrawiam 🙂

  24. Ja rowniez jako dziecko biegalam gdzie chcialam- podobnie jak wszyscy z naszej „epoki”. I dzis jako dorosla stwierdzam, ze wolalabym byc tak nadzorowana i pilnowana, jak moje wlasne dziecko jest nadzorowane przeze mnie. Gdyby miala taki nadzor, prawdopodobnie nie mialabym dzisiaj takich uszkodzen ciala, ktore klada sie cieniem na calym moim doroslym zyciu, zabierajac nie tylko zdrowie, ale i pochalaniajac ogromne kwoty pieniedzy. I nie potrzeba bylo do tego kombajnu- wystarczyl glupi skok ze zbyt wysokiego murku. I hustanie sie na uszkodzonej hustawce. I wiele innych, niby drobnych, ktorym jednakze moznaby zapobiec, gdyby byl obok ktos dorosly. Mam poniekad zal do matki za brak nalezytej opieki, choc wiem, ze w tamtych czasach tak sie po prostu robilo.

  25. Mimo wszystko – Laura ma bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Stworzyliście jej Dom, o jakim wiele dzieci mogłoby tylko pomarzyć. To najsolidniejszy fundament dorosłego życia. Nie zapominaj o tym:)

  26. Jestem dzieckiem, które nie bawiło się samo z rówieśnikami. Tak jak za Laurą stała za mną mama. Wiesz już, że o wiele bardziej „panikująca” – mimo to mam dużo pięknych wspomnień. Laura też będzie miała. Jestem tego pewna.

  27. o rany! za ten kombajn to dopiero powinnas oberwać 🙂 o wapnie nie wspomnę 🙂

  28. Pięknie napisane. Ja sama mam 28 lat i pamiętam moje dzieciństwo jako wielogodzinne bieganie po podworku w Pruszkowie 😉 Biegalo się po miescie, bawilo w chowanego do 22 w nocy, fikało na trzepaku, grało w zbijaka i ringo… Cud, że żadne dziecko z podworka nie padło ofiarą gwałciciela/pedofila, nikt nie okaleczył się na trwałe, wszyscy wyrosli na ludzi.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, jednocześnie wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Administratora Danych Osobowych bloga www.kochamylaure.pl moich następujących danych: podpis, e-mail, adres IP, w celu i w zakresie do tego niezbędnym. Przetwarzanie danych odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, a w szczególności z przepisami Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. (zw. RODO) i polityką prywatności znajdującą się pod adresem www.kochamylaure.pl/polityka-prywatnosci/