Choroba
Od kilku tygodni jest tutaj cicho, jak makiem zasiał… A wszystko dlatego, że z powodu jakiejś nieprawdopodobnie agresywnej infekcji (nigdy w życiu nie byłam aż tak chora!!!), brakło mi sił, by cokolwiek napisać. Właściwie, to nie mam też siły mówić, ruszać się i oddychać. Na szczęście jeszcze żyję i kurczowo trzymam się nadziei, że kolejna partia antybiotyku, zapisana dzisiaj przez lekarza, postawi mnie ostatecznie na nogi…
Wybaczcie więc, że ten wpis będzie wyjątkowo krótki i czysto informacyjny, gdyż na więcej naprawdę mnie nie stać. Żadna z dam zamieszkałych pod naszym dachem nie była w stanie oprzeć się morderczym zarazkom, zachorowałyśmy solidarnie wszystkie trzy, a z naszego teamu ostał się jedynie Kuba – jak na dzielnego rycerza przystało.
Kaja ma się z obecnie najlepiej, ja najgorzej, a Laura uplasowała się gdzieś pośrodku. Niestety, w przypadku Laury, infekcja dróg oddechowych nieodzownie wiąże się z kłopotami – dlatego zaliczyła w ostatnich dniach na tyle poważne problemy oddechowe, że respirator nie dawał rady jej wentylować i musieliśmy wspomagać się tlenem oraz antybiotykiem. Było też długotrwałe krwawienie z rurki tracheostomijnej spowodowane silnym obrzękiem dróg oddechowych, które udało nam się wyleczyć przy pomocy inhalacji ze sterydami.
Jak widzicie, nie nudziliśmy się wcale a wcale… Na szczęście o Laurę martwić się nie musicie, gdyż kryzys już został zażegnany i córa powoli wraca do zdrowia. O Kaję też nie, ponieważ tego małego terminatora nic nie jest w stanie pokonać, nawet niebezpieczne zarazki. A ja… no cóż, odezwę się znów, gdy tylko wrócę do żywych. Obawiam się jednak, że to jeszcze może chwilę potrwać… 🙁
PS. Aby nie było tak pesymistycznie, to dla kontrastu wklejam radosne zdjęcia – ostatnie zimowe obrazki moich córek.
Również miałam dość agresywną infekcję: zapalenie gardła, którego nigdy tak mocno nie przeżywałam..
Trzymajcie się pięknie i zdrowo. Ja też marzec wykasowałam zdrowotnie z mapy mojego świata. Ale dajemy radę! No to do przodu. I idziemy dalej. I o krok. I jeszcze jeden mały krok. I niezmiennie dajemy radę. Bo jesteśmy Polakami. Najpiękniejszym i najodważniejszym narodem na świecie. A jeżeli ktoś wątpi w te słowa. To niech nauczy się języka polskiego. To się zdziwi jak bardzo trudny jest to język. Jak dla mnie najpiękniejszy język na świecie. Bo mój. Bo w tym kraju się urodziłam. W tym kraju chcę żyć i mieszkać. To taki utwór Kory dołączam: https://www.google.pl/search?q=kora+tu+jest+m%C3%B3j+dom&oq=kora+tu+jest+m%C3%B3j+dom&aqs=chrome..69i57j0.11396j0j7&sourceid=chrome&ie=UTF-8
Wracajcie wszyscy do zdrowia i to jak najszybciej!
Spokojnych Świąt!
<3
Zdrowia, dziewczyny! :* I pięknych świąt dla Was 🙂
Jakie piękne córeczki! No po prostu prześliczne, albo zdjęcia tak udane..(?) 🙂 A propos chorób wszelakich, radę mam jedną na zimę: KISZONKI. Trzeba robić ogórki kiszone w sierpniu i kapustę ekologiczną kisić w listopadzie, a potem jeść całą zimę… Odkąd tak robimy w naszej rodzinie, nikt nigdy nie miał do czynienia z żadnymi antybiotykami. Zdarzało się, że ktoś tam coś podłapał od innych: mama w pracy, dziecko w szkole, czy przedszkolu. Ale nie trzeba było antybiotyku, organizm był na tyle silny, że zwykły Nurofen itp. pomagał. Takie my w rodzinie mamy doświadczenie i naprawdę polecam. Sama bym kilka lat temu nie uwierzyła, że można się tymi kiszonkami tak uodpornić.
Dziękujemy za radę! O kiszonkach wiemy i regularnie jemy. Ale w takim razie w przyszłym sezonie będziemy jeść jeszcze więcej 🙂
Babcia mówiła i tak czyniła, że kapustę należy zakisić przed świętem Zmarłych, czyli w październiku. I jeść do wszystkiego, nawet na kanapkę. Smacznego.
Dokładnie! Ja robię i popijam zakwas z czerwonych buraków. Też nic mnie nie bierze 🙂
Ten wirus chyba w całej Europie panuje, w naszym przedszkolu nauczycielki, które nie były na chorobowym (w tym ja) byly chore. Ja dałam radę „tylko” 2 dni na chorobowym, wróciłam dono pracy chora: byli gorzej chorzy i… coz nie mogliśmy zamknąć placówki z powodu grypy. Dzieciaki przechodziły wirus znacznie lzej: niektóre miały najwyżej katar, kilka bylo 2-3 dni na chorobowym z powodu gorączki, a moja koleżanka leżała 2 tygodnie plackiem bo nawet z łóżka nie umiała wyjsc, te dzieciaki to serio jakies supermoce maja 😉
U nas dokladnie tak samo. Pod koniec lutego wszystkie 3 (ja i moje 2 corki) padlysmy ofiara koszmarnej grypy ktora najmlodsza- Zosie doprowadzila do szpitala. I chorobsko dlugo sie trzymalo- 9 dni wysokiej goraczki!!! A ja chorowalam najdluzej i tez nie mialam sily na nic. Do grypy dolaczyla jakas bakteria i dopiero 2 antybiotyk postawil mnie na nogi. Zycze zdrowia wam trzem i szybkiego odzyskania sil. Wiosna juz blisko!
Dużo zdrówka również dla Was!